Skocz do zawartości

Tony Montana

Użytkownik
  • Postów

    75
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Tony Montana

  1. Naturalnie, to oczywista oczywistość, ale wiesz co mam namyśli... coś na wzór zachowania ludzi sukcesu. Robisz coś, jesteś przekonany, że to jest właściwe, a jakiś motłoch przekonuje Cię, że jesteś w błędzie, chociaż masz logiczne argumenty, że masz rację i nadal realizujesz swój plan, ale to przekonanie z jakim atakuję Cię ludzie sprawia, że sam zaczynasz mieć wątpliwości. Oczywiście zaraz odrzucasz te myśli, bo powołujesz się na logiczne argumenty, ale z pewnością każdy wie o czym mówię.
  2. Poznałem mnóstwo dziewczyn z sieci, ale nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem zadowolony z takiego spotkania. Jako nazwę profilową wiele z nich powinno mieć wpisane "mistrzyni photoshop'a", a jako specjalizację zaznaczoną opcję "naginanie rzeczywistości - level expert". Można wymieniać godzinami, bo jak sama mówi jest tam dla zabawy, bo boi się przyznać, że nie ma za dużego brania, a nawet jeśli ma to nie od tych facetów, których by chciała. Kobiety, które mówią, że nie rozumieją facetów, a jak rozumieją to twierdzą, że chodzi "Wam tylko o jedno". Może nie chodziłoby, gdybyś miała coś więcej do zaoferowania, cukiereczku, myślałaś o tym? Są też damy, które zgrywają niedostępne i po jakiego wała przychodzą na spotkanie to nigdy nie zgadnę. Śmieszki, z którymi można pogadać o wszystkim, bo są MAKSYMALNIE tolerancyjne, ale "XXX to Ty szanuj!". Takie, które szukają faceta, bo koleżanki mają i w sumie ja też bym chciała, ale sama nie wiem... To nie koniec. Masz wymagania względem kobiet? "No jak to tak? Przecież ja tu przyszłam wymagać, a on mówi, czego oczekuje od życia?! No co za prostak!" Nie chcesz mieć rodziny - jesteś lekkoduchem, tracisz jej czas. Chcesz mieć rodzinę - z pewnością uprawiasz patriarchat, w którym będzie prała, gotowała, sprzątała aż do końca swoich dni albo do momentu, w którym przyleci wielki kamień z kosmosu i zakończy jej udrękę. Jesteś uprzejmym gościem - nie wywołujesz odpowiednich emocji. Masz ją gdzieś, coś Ci w Niej nie pasowało, bo Cię oszukała, była niemiła, no nie zgadniecie... sama dzwoni/pisze. Ostatnio miałem dwie sytuacje: Pierwsza: laska z sympatii, bardzo mi się spodobała, ale nie dałem tego po sobie poznać. Spotkanie w niespełna dwie godziny, śmiechu mnóstwo, rozmowa kleiła się koncertowo, tematów bez liku, bez napinki, oczekiwań, na koniec buzi-buzi, generalnie super. Dwa dni później dzwonię, a rozmowa przez telefon wyglądała tak, jakby przemawiała do gówna w kiblu. Olałem damę, chociaż trochę mnie ta sytuacja podkurwiła. Druga: dziewczyna również z sieci. Całkiem całkiem niezła, ale nie na tyle, żeby padać na kolana. Gadka, trele-morele, wszystko spoko, sam zakończyłem spotkanie po ok. godzinie, bo zacząłem się nudzić. Wsiadam do auta i tiruriruriru... SMS: "Co robisz jutro? Może się zobaczymy?" Przysięgam - czy zrobisz coś dobrze, czy niedobrze nigdy nie wiesz jaki będzie efekt końcowy. Zrobisz coś źle i jedna uzna, że jest dobrze, a możesz też zrobić coś co zakwalifikowałbyś jako swoje dzieło życia, a ona uzna, że jest chu_owe. Mam 26 lat i pomimo pewnego doświadczenia nadal nie wiem jak z Nimi rozmawiać.
  3. Dość często mam duży dylemat - ilekroć człowiek chciałby poskakać na jakiejś loszce to gdzieś z tyłu głowy czytając to forum włącza się coś na wzór moralnej prezerwatywy "a co się stanie jak przypadkiem ją zaleję albo coś jej się we łbie poprzekłada..." Ludzie piszą tu takie rzeczy mając kłopot z babami, że ledwo we łbie mi się to mieści!!! Gdzie ja żyję, co z tymi ludźmi, ku_wa mać...
  4. Nic dodać, nic ująć. Loszki mają zaprogramowane społecznie pod kopułą, że facet ma je adorować i często naginają różne fakty w taki sposób, że "każda jest piękna". No chyba nie bardzo... "Nie to ładne co ładne, ale to ładne, co się komu podoba" jak głosi jedno z porzekadeł, ale jak to możliwe, że dama, która stając na wagę widzi swój numer telefonu ma takie wysokie mniemanie o sobie, że aż opada mi kopara. Miałem takich kilka w swojej dawnej pracy - zero figury, zgarbione, styl na poziomie minusowym, a jak otwierały usta, żeby coś powiedzieć to zanim dotarła do połowy już miałeś żal do samego siebie, że zapytałeś. Samoocena? Bardzo wysoka. Uchowaj Nas, Panie... xD
  5. To jest dla mnie zagadka - młode samice idą w tango chyba tylko z ciekawości albo, żeby nie być gorszą od koleżanek. Starsze... no te działają bardziej wybiórczo. Dom, auto, pozycja, możliwość położenia łapy na kasie. Niestety dzisiaj to są najczęściej składniki atrakcyjności składające się na osobę faceta w odbiorze przez kobietę. Każdy z Nas chciałby uwierzyć w miłość - ba! podświadomie nadal wierzy - ponieważ to właśnie najczęściej matka otaczała Nas najbardziej troskliwą opieką, ale idąc coraz dalej w życie okazuje się, że to co było fundamentem naszej wiary (bezinteresowna miłość kobiety) z czasem zamienia się w ruchome piaski. Mając tą świadomość człowiek staje się potężny, bo wie w co gra, a równocześnie bardzo słaby, bowiem nie ma pojęcia, gdzie w razie czego szukać oparcia. I to jest kurwa mać smutne.
  6. A ja rozładuję sytuację starym dowcipem. Rzecz toczy się podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Prezes pyta osobę ubiegającą się o miejsce w firmie: - Jaka jest Pana największa wada? - Szczerość. - Uważam, że to zaleta. - A gówno mnie obchodzi, co Pan uważa. A tak już bardziej serio to warto zaznajomić się z profilem firmy i poczytać, co to w ogóle jest. Reszta jak napisano wyżej - nie mów dlaczego chcesz tą pracę, tylko co firma może zyskać zatrudniając Ciebie. Jesteś lojalny, szybko się uczysz, nie unikasz odpowiedzialności, punktualność i terminowość to Twoje atuty, a już na pewno jesteś zorganizowany i można na Tobie polegać. I robotę masz w kieszeni, powodzenia!
  7. Nie, moja dziewczyna nie piła. Nie miała żadnych problemów alkoholowych, jej stary żeby mi nie powiedziała, że lubi zatankować to nawet bym na to nie wpadł. Swoje zachowania, napady skrajnych emocji porównywała do zachowań z DDA, ale w moim mniemaniu bardziej się naczytała treści w sieci i zaczęła się z nimi utożsamiać. Bardziej chodziło mi o to, że matka samozwańczo mianowała się głową rodziny i zaczęła manipulować córą, żebym robił tak jak ona powie, bo jak nie to znaczy, że nie jestem jej wart i tak dwa lata związku poszły się je_ać, ponieważ nie chciałem żyć tak jak jej mamusia życzyła, tj. pracować cały tydzień, a w weekendy przyjeżdżać do nich i wspólnie będą Nam planowali przyszłość, gdzie pierwszym krokiem miał być możliwie szybki ślub, bo inaczej nic z tego nie będzie. Niedoczekanie. Źle się z tym czułem, ale rok później trafiłem na Marka. Okazało się, że moja - jak wówczas sądziłem - największa porażka w relacji zamieniła się w wyjście na powierzchnię z samego środka dupy. Jeszcze dwa lata wstecz w życiu bym nie powiedział, że kobiety to takie manipulantki, ale teraz... i tak nie wiem wszystkiego, ale jestem znacznie mądrzejszy.
  8. Jestem kotem (26 lat), ale miałem dziewczynę, której ojciec lubił czasami sobie pogazować. Nie był szkodliwy rodzinie, robił co trzeba, ale no jak napisałem - trochę wolnego czasu to rozwijał żagle i płynął. Córa normalna do rany przyłóż, ale strasznie podatna na wpływ matki. Wniosek? To nie jest obligatoryjne, ale jeśli ojciec nie jest obecny i nie kontroluje babskich zrytych pomysłów to zaczynają się jazdy. Środowisko dorastania ma tutaj duże znaczenie. Osobiście damę wspominam całkiem miło do momentu, kiedy myślała sama. Kiedy baba zetknie się ze swoją rodziną przestaje być racjonalna i targają Nią emocje w połączeniu z rozrzedzonymi więzami krwi. Człowiek mądry po szkodzie, sam też straciłem tylko albo aż 2 lata życia, ale wiem jedno i przestrzegę przed tym każdego - jeśli już ktoś szuka związku to kobieta tylko z kompletnej rodziny, gdzie miała dobrą relację z ojcem. Co ciekawe te bardziej trzepnięte źle wyrażały się o swoim starym. Interesujące, prawda? Niestety przyjmując szowinistyczny punkt widzenia, ale muszę to napisać - facet z rozbitej rodziny CZĘŚCIEJ (co nie znaczy zawsze) jest bardziej ułożony niż kobieta. Spójrzmy prawdzie w oczy. No tak właśnie jest.
  9. Od razu przypomniała mi się scena z filmu, pt. "Chłopaki nie płaczą", gdzie szef mówił do swego syna: "Nadszedł moment, kiedy musisz wziąć sprawy w swoje ręce i opuścił ciepły kurwidołek." Paradoksalnie czasami warto rzucić się na głęboką wodę. Po sobie mogę powiedzieć, że pracowałem w jednej firmie ponad 6 lat, gdzie po trzech każdego dnia kiedy tam szedłem byłem bliski wylewu. Tak, czy inaczej jak głosił klasyk: "Chu*owo, ale stabilnie" kierując się tą maksymą odkładałem kapustę i zaciskałem zęby, a kiedy obłożono mnie obowiązkami nie dając nic w zamian powiedziałem "Dość". Tak zostałem zwolniony i nabazgrano mi głupot w papierach, co obecnie załatwiam na drodze postępowania sądowego, jednakże zmierzam do czegoś innego. Kiedy mnie wywalono zdałem sobie sprawę z kilku rzeczy: 1. Ludzie uważają, że jesteś z Nimi, kiedy im przytakujesz. Jeśli masz inne zdanie nie traktują tego neutralnie - jesteś przeciwko Nm. 2. Paradoksalnie tracąc źródło dochodu poczułem... ulgę. Głupie, prawda? A mimo to ucieszyłem się, że moja psychika uwolniła się od ograniczającego moją mentalność środowiska i wówczas zrozumiałem jak duże znaczenie w zadowoleniu z życia ma kondycja psychiczna i work/life balance. 3. Komfort. Jesteśmy tak przyzwyczajeni do przewidywalnych rzeczy, że boimy się nowych. Nie zagadam do tej laski, bo boję się odrzucenia, ale zanim ona to zrobi odrzucasz sam siebie. To niedorzeczne. Przestań wypierać się siebie i udawać kogoś innego. Zostań sobą, ale takim sobą jakim chcesz być, a to wymaga pracy. Gdy zaczynałem nawet nie zdawałem sobie sprawy, jakie to trudne. 4. Grunt to odwaga. I wiem po sobie, że najgorzej jest zacząć. Zerwać szkodliwe kontakty, zacząć coś nowego, pójść w nieznane, ale tylko przełamywanie barier powoduje rozwój. Nie musisz wszystkiego wiedzieć jak robić idealnie. Po prostu zacznij robić to jak umiesz i wierz w siebie, że możesz być lepszy. Nauczysz się tak samo jak ja i każdy inny się uczył. Łatwo tak pisać, bowiem sam się z tym borykam, ale jak już ruszysz... to pójdziesz za ciosem. 5. Nikt nie lubi mieć szefa tuż nad głową, ale kiedy pracuje się u kogoś to niestety też trzeba tego kogoś słuchać, ale nie warto utożsamiać się z robotą chyba, że bardzo ją lubisz. Jeśli nie, pamiętaj - praca to nie Ty. To źródło dochodu, a nie esencja życia. I szukaj dalej, aż stwierdzisz: "O ku*wa! To chcę właśnie robić!" Mam nadzieję, że razem to w końcu znajdziemy.
  10. Po pierwsze - nie możesz utożsamiać szczęścia z kobietą, bo po Tobie. Masz ją szanować, ale nie uwznioślać jako "ta jedyna". Nie ma czegoś takiego, a jeśli jest to przynajmniej ja w to nie wierzę. Po drugie - kobiety same nie wiedzą, gdzie i jak chcą kogoś poznać. Od 16 roku życia poznawałem kobiety w sieci. Powód prozaiczny - męska szkoła i mieszkanie za miastem, a za ludźmi w klubach raczej nie przepadam, ale o tym za chwilę. Wielokrotnie spotykałem się z zarzutami kobiet na facetów, że "Teraz to żaden nie podejdzie w dzień na ulicy, tylko w necie musi zagadać.", ale kiedy podchodziłem do dziewczyny, np. w parku albo kiedy szła po chodniku gdzieś w mieście to zdarzały się przypadki: "Znamy się? Nie? No to jak to tak? W biały dzień zaczepiasz obcą osobę...?". Nooo, w nocy byłoby trochę bardziej dziwnie, nie sądzisz? Wracając do klubów - tam kobiety idą, bo chcą być podrywane, a faceci idą, bo chcą poderwać i one o tym wiedzą, także mają wybór, a faceta traktują jedynie jako opcję. Jak trafi się ktoś lepszy (czyt. lepiej ubrany albo machnie przed nosem NIBY przypadkiem kluczykiem od lepszej fury) to odpadasz pomimo tego, że wszystko z Tobą okej. No i kluby bardziej mi przypominają aukcję niż miejsce, które nadaje się na poznanie kogoś na dłużej niż jeden wieczór, ale to tylko moje zdanie. Poznanie kogoś w pracy to nie jest zły pomysł, ale kobiety na ogół boją się plotek na swój temat, dlatego rzadko korzystają z tej ścieżki. Ponadto jeśli pracujecie na podobnych stanowiskach, wówczas nie dasz jej więcej niż ma ona i często nie zwracają na Cienie człowieku nawet uwagi, dla przykładu - w mojej byłej robocie nawet niezbyt atrakcyjne kasjerki zadzierały nosa, no bo w sumie dlaczego nie? No bo kim ja jestem, żeby z Nimi rozmawiać, skoro zarabiamy podobnie, a apartamentu z tego raczej nie kupię? Głupie? No pewnie, że głupie, ale tak to działa. Także nie wiem jak inni Bracia, ale ja złotego środka nie znalazłem, niemniej jednak preferuję dwie opcje - internet, który pozwala znieść gorycz odrzucenia w cieple domowego ogniska, hehe oraz ulica - efekt zaskoczenia, a i od razu widać, czy się pannie podobasz, czy nie. Fajną alternatywą jest Speed Dating, ale nigdy z tego nie korzystałem, bowiem w moim mieście RACZEJ tego nie było. To moje subiektywne odczucia.
  11. Hej, droga, którą trafiłem w to zaszczytne miejsce jest dość kręta, ale po kolei (albo po szynach, jak kto woli). Od razu przeproszę, ale chciałbym się odrobinę rozpisać, chociaż i tak postaram się streścić, bowiem założenie konta na tym forum wiele dla mnie znaczy. Mam na imię Mateusz, mam 26 lat, pochodzę z północno-wschodniej części kraju i obecnie pracuję w branży handlowej, której nie trawię, ale sytuacja życiowa zmusiła mnie do takiego kroku. Z wykształcenia jestem technikiem mechatronikiem, czyt. specjalizuję się w diagnostyce pojazdów samochodowych, ale nie pracuję w zawodzie i grzebię się przy autach hobbystycznie albo pomagam kolegom. Tak, czy siak każdy kto kupował ode mnie brykę był zadowolony, bowiem bardzo dbam o swoje rzeczy. Ponadto interesuję się muzyką (uczę się grać na gitarze elektrycznej), kinem, od czasu do czasu fotografuję (baaaardzo amatorsko) oraz lubię czytać książki. Zaczęło się od Radia Samiec, kiedy to moja Luba zostawiła mnie... ot tak (2015). Wyszła z domu uśmiechnięta, a wracając obwieściła, że powinniśmy się rozstać. Bez wdawania się w szczegóły przystałem na tą opcję, bowiem ten związek w pewnym momencie zaczął mnie męczyć, bo panna stopniowo zacieśniała na mnie swe macki niczym ośmiornica. Szukałem różnych materiałów, co jak, dlaczego, co jest ze mną nie tak oraz powodów potwierdzenia tezy, że jestem beznadziejny, bowiem trudno mi było kogoś poznać pomimo tego, że brzydki nie jestem i na język też nie narzekam. Tak trafiłem na środowisko PUA (z rad których korzystałem i wydałem też trochę kasy, ale niewiele), co sprawiło, że czułem się trochę lepiej, ale wciąż w środku było uczucie braku. Przez zupełny przypadek późną nocą przeglądając youtube'a trafiłem na nazwę Radio Samiec, która szczerze przyznam trochę mnie rozbawiła, bowiem myślałem, że co to jest? Puszczają metal i hard rock? Po chwili, kiedy pewnego marcowego wieczoru tego roku ok. 1 w nocy odpaliłem pewną audycję... dojechałem na kanale prawie do rana. Ten dzień (a właściwie noc) zmieniła moje życie... Marka słucham od przeszło 7 miesięcy. Wcześniej zajrzałem na forum, bowiem myślałem, że to "forum jak forum, każdy na każdym pisze jakieś bzdury", ale kiedy zacząłem czytać uznałem, że... że jednak jeszcze nie zasługuję, żeby tu być. Świetne przemyślenia, wspaniałe wnioski, ludzie z pasjami, przemyśleniami i cytującymi zachowania kobiet, jakby siedzieli w moim domu i pisali recenzję. Uznałem, że muszę zaczekać, żeby w miarę płynnym ruchem wejść w tą społeczność z jakąś wiedzą, bowiem wówczas byłem zbyt onieśmielony swoją głupotą i tym, jak programowanie społeczne mnie unieszczęśliwiało. Co prawda robi to nadal, ale już wiem kiedy i podejmuję starania wyprowadzające mnie na inne warunki. Moje warunki. Książek Marka jeszcze nie kupiłem (dużo pracuję też poza pracą i latem nie mam czasu czytać, ale zimą zawsze nadrabiam zaległości), ale wierzę, a przede wszystkim CHCĘ, aby forum rosło w siłę i zależy mi na tym, żebym mógł wnieść jakąś wartość w jego rozwój. Moje otoczenie niezbyt mnie wspiera w moich planach (niezbyt też przeszkadza, ale nie mam żadnego zrozumienia) stąd uznałem, że już najwyższa pora. Jestem gotów Was poznać. Do napisania!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.