Skocz do zawartości

Tajski Wojownik

Starszy Użytkownik
  • Postów

    478
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Tajski Wojownik

  1. 54 minuty temu, zuckerfrei napisał:

    Tajski siurek nie staje? Może ciąży się boisz? (Piszę poważnie). Cały okres związku nie było penetracji? Kiedy była ostatnio? 

     

    No nie staje i to praktycznie całe życie. Masturbacja zaczęta w wieku 24 lat, pierwszy seks w wieku 26. Zero uzależnienia od porno.

     

    Gdy coś było nie tak to jechałem tylko i wyłącznie na tabletkach (sildenafil - nawet z tym musiałem pomagać sobie ręką, bo inaczej nic by nie było). Rzadko się zdarzało, żebym utrzymał erekcję bez tabletek. Albo organizm rozregulowany albo nie wiem co jeszcze. Wszystko inne w normie, testosteron, cukier, cholesterol, zdrowe serce. Dużo ćwiczeń siłowych. Popęd był i jest cały czas, ale "agent" nie staje, choćby się waliło i paliło. Nie drgnie nawet jak stoję obok laski 10/10. 

     

    Ze swoją eks zazwyczaj jechałem na oralu, ale i tak było ciężko. Przez cały rok nie więcej niż 20 stosunków penetracyjnych i zawsze kończyło się klapą, czy to z sildenafilem czy bez tzn. był twardy przez 2-3 minuty i potem opadał.

     

    Czy bałem się ciąży? Tak i to bardzo, bo widziałem, że odpierd**la i wówczas nie chciałem ryzykować (jeżeli chodzi o gumę to nie potrafiłem utrzymać w niej erekcji).

    Byłem u trzech doktorów i każdy stwierdził, że to stres, tyle, że nawet jak się zrelaksowałem to nic to nie dawało (byłem rok singlem i nie miałem żadnych zmartwień, ćwiczyłem techniki relaksacyjne, medytacje a członek jak nie działał tak dalej nie działa).

    Kiedy była ostatnio (penetracja) ? Może jakieś 6 miesięcy temu.

     

    45 minut temu, SuperMario napisał:

    Jeśli nie było bzykane to nazywanie tej relacji związkiem jest imho dużą nadinterpretacją. 

     

    No teraz jak na to patrze to był to związek aseksualny.

  2. Tak jak przeczuwałem zaczęła swoje emocjonalne jazdy: wysyłanie mi różnych zeszorocznych fotek i historii w tym i walentynkowych na fejsie. 

    Ustaliliśmy, że wyprowadzamy się w ten weekend i miało nie być sporów, żeby każdy sobie wszystko zorganizował to nie wiem po co takie coś robi.

    W ten weekend wrzucę update, że już jestem sam na swoim bez pani.

     

    10 godzin temu, zuckerfrei napisał:

    Dziwne u Tajskiego jest to, że nic nie mówi o planie na następne 2 tyg.

     

    Następne dwa tygodnie to ogarnięcie kwadratu, kontynuacja karate, poprawienie diety, bo źle jadłem. W Marcu mam wolne od szkoły, więc za przykładem @slusa zamierzam gdzieś wyjechać i odpocząć. W Marcu również zacznę od seksuologa za radą @canyon, bo podejrzewam, że to jeden z głównych czynników dlaczego moje związki się rozpadały.

     

    20 godzin temu, canyon napisał:

    Przepracuj temat własnych deficytów seksualnych (seksuolog+psycholog), zanim zamarzy Ci się wejść w kolejny związek, który po trzech miesiącach znowu zamienisz w placówkę opiekuńczo-wychowawczą, a nie zdrową, opartą na wzajemnym pożądaniu relację ludzi, którzy chcą być dla siebie atrakcyjni seksualnie, nakręca ich to, więc się starają.

     

    Sam fakt, że jej nigdy porządnie nie wyruchałem zburzyło moją samoocenę i to bardzo.

    • Like 1
  3. 14 minut temu, zychu napisał:

    Jeżeli ktoś pozwala sobie wejść na głowę, to taki sam scenariusz będzie przerabiał z p0lką, Filipinką, Ukrainką itd...

     

    Nie mam pojęcia, kiedy dałem sobie wejść na głowę. Jedyne co sobie zarzucam przy kontakcie z innymi to to, że jestem za dobry i może zbyt łatwowierny.

     

    11 minut temu, zuckerfrei napisał:

    To co testowałeś? 

     

    Na początku testowałem pod względem podejścia do życia, jej charakteru, tego czy jest osobą kontrolującą i zaborczą, o kwestii pieniędzy też rozmawiałem. Mówiłem, że skoro ona nie ma pieniędy to ma ogarniać chatę i gotować, skoro ja płacę. Jak znajdzie pracę to ma się dokładać 50/50. W innym wypadku nie zgadzałem się na wspólne mieszkanie. 

    Wszystko było ok do pewnego czasu. Nie była otyła (bo przecież nie tyje się z dnia na dzień), w domu było ugotowane i posprzątane. Spełniała swoje obowiązki. Dopiero potem coś się rozwaliło, bo albo osiadłem na laurach i oblewałem shit testy albo też byłem za dobry.

     

    Nie wiem czy to wpisuje się w twoje rozumienie testowania, ale ja tak to rozumiałem. Znając życie byłem w błędzie.

    Tak czy owak w ten weekend się wyprowadza i daje sobie spokój od kobiet.

     

     

    • Like 1
  4. 1 minutę temu, zuckerfrei napisał:

    Z wcześniejszego postu wynika co innego. Sam sobie zaprzeczasz. 

     

    Gdzie sobie zaprzeczam? W poprzednim poście napisałem, że na początku było spoko. Potem przestała pracować ze swoimi współpracownikami, biznes padł po około 7 miesiącach i wtedy się zaczęło eldorado.

     

    2 minuty temu, zuckerfrei napisał:

    Po to aby Tobą wstrząsnąć! To może...

     

    Nie jestem upośledzony, ale wiele osób próbowało i próbuje mi uświadomić, że jestem, więc wiesz...

  5. 1 minutę temu, zuckerfrei napisał:

    Szczerze. Zadam pytanie. Jesteś upośledzony? 

     

    Po co takie pytania. 

    Pierwsze 3-4 miesiące rozmawialiśmy normalnie, testowałem ją, spędzałem z nią sporo czasu. Wydawała się normalna w porównaniu do moich pozostałych eks. Nie było czerwonych flag, ale z drugiej strony było to dobre demo, bo wszystko wyszło na jaw po około 6-7 miesiącach jak jej biznes padł.

    • Like 1
  6. Widzę, że się uzbierało dużo wypowiedzi i dziękuję za nie.

     

    8 godzin temu, Chcni napisał:

    Dosyć niedawno postanowiłem też sprawdzić swoich kumpli, trzech z nich traktowałem jak braci, w kraju nie została mi już żadna rodzina i oni byli dla mnie najbliższymi osobami. W ramach testu nie odzywałem się do nikogo by sprawdzić kto odezwie się po jakim czasie

     

    Miałem dokładnie to samo. Zawsze to ja musiałem się do ludzi odzywać, albo też kolesie nie ogarniali różnicy strefy czasowej i przez to był problem. Każdy myślał, że w Tajlandii taki sam czas jak w Polsce.

     

    25 minut temu, Brat Jan napisał:

    Faktem jest, ze Tajski nie odrobił lekcji i ciągle wali głową w betonową ścianę.

     

    Człowiek myślał, że w końcu spotkał jakąś normalną dziewczynę z rodziną. Dałem się jednak nabrać na bycie bankomatem, bo mi obiecywała, że ten jej biznes wypali i wówczas mi kasę odda. Najwidoczniej się myliłem. Potem biznes padł i jadła za moimi plecami. Ja zmęczony pracą i karate nie dostrzegałem postępujących w niej zmian, albo sam nie chciałem widzieć. Tak czy owak znowu popełniłem błąd.

     

    19 minut temu, zychu napisał:

    A o sexpatach wszelkiej maści mam jak najgorsze zdanie. A dlaczego? Bo to ludzie, którzy za cipą (za cipą!) pojadą na drugi koniec świata. 

     

    Ale czemu? Ja się lubuję w Azjatkach od początku i nie leciałem tylu km, żeby jedynie zaruchać.

     

    11 minut temu, zychu napisał:

    Dobrej żony nie szuka się wg położenia geograficznego czy narodowości.

     

    Tutaj racja.

     

    9 godzin temu, Zdzichu_Wawa napisał:

    Odpuściłeś, byłeś "za dobry" i laska zaczęła (niczym dziecko) sprawdzać granice

     

    No to wiesz, sprawa wygląda tak. Wszedłem w trzy związki i za każdym razem byłem za dobry. Zachowywałem się normalnie, nie robiłem niewiadomo czego. Dbałem o nie, wziąłem odpowiedzialność za domowe wydatki i prezenty. Były emocje. To z nimi były coś nie tak od samego początku, bo albo nie chciały płacić 50/50 przez swoje wymówki, jadły, kiedy nie patrzyłem (nigdy nie zabierałem ich często do drogich restauracji). Sporo było shit-testów i ich oblanie mnie pogrążyło.

     

    Zawsze mnie to zastanawiało, że po 4-5 miesiącach związku każda tyła bez wyjątku. Może nieświadomie dawałem się wykorzystać i przez to mnie nie szanowały i takie akcje odwalały. Z drugiej jednak strony zaczynam podejrzewać, że szukałem w rynsztoku i znalazłem co znalazłem. Do tego jestem cienki zawodnik w relacjach z kobietami i wyszło szydło z worka.

     

    10 godzin temu, Casus Secundus napisał:

    Według mnie ogarnij sprawy drąga, a kolejna pani już ani tyć ani brudzić nie będzie. 

    No i, skoro piszesz też o jakiś problemach wewnętrznych - według mnie będąc sprawnym seksualnie od razu złapiesz mnóstwo dodatkowych punktów do pewności siebie i samopoczucia. 

    Jak się poprawia problemy ze wzwodem, nie wiem, ale istnieje bogata rzesza naukowych metod i specjalistów. 

     

    Popracuję nad tym. Dzięki.

     

    12 godzin temu, Libertyn napisał:

    Nie wiem jak się poznali, ale stawiam na dating app  potem bombardowanie misia atencją i wprowadzka w jego życie. 

     

    Poznaliśmy się przez dating app i bombardowanie było obustronne. Wtedy to ja jej zaproponowałem wspólne mieszkanie, bo nie chciałem, żeby cokolwiek płaciła. Sama twierdziła, że biznes się rozwinie to będzie płacić 50/50. Kwestia czasu. Oczywiście zarobiła trochę, ale omamiła mnie wizją rozwijająceg się biznesu i że kasa jej była bardzo potrzebna. Stąd za nic nie płaciła. Człowiek uwierzył i się pomylił.

    • Like 1
  7. 4 minuty temu, spacemarine napisał:

    Ja wychodząc z ciężkiej choroby po 10 latach wreszcie mogę Tobie powiedzieć że żadne pieniądze czy tytuły nie są warte utraty zdrowia

     

     

    Ależ oczywiście, zdrowie jest najważniejsze i to samo powiedziałem Sensejowi. 

    Możemy brać przykład że Steve Jobs, kiedy powiedział:

     

    “At this moment, lying on the bed, sick and remembering all my life, I realize that all my recognition and wealth that I have is meaningless in the face of imminent death,”

     

    Dlatego zdrowie trzeba postawić na pierwszym miejscu.

    • Like 1
    • Dzięki 1
  8. U mnie w Tajlandii wciąż zmuszają niektórych trenerów do wzięcia szczepionki, bo inaczej nie będą mogli uczyć danego sportu.

     

    Mój Sensej wziął 3 dawki i wciąż narzeka na ból serca plus jego forma spadła drastycznie. W dodatku teraz musi podjąć decyzję o wzięciu kolejnego boostera, albo treningi karate będą zawieszone. Rozważa powrót do domu, by wziąć Sinovac. W takiej sytuacji nie opłaca mi się uczyć Karate w Bangkoku.

    • Smutny 1
  9. 25 minut temu, mac napisał:

    I popracuj nad polubieniem samotności, bo to najlepsza umiejętność w życiu

     

    Z tym to ja nie mam żadnych problemów. Byłem singlem przez rok, siedziałem w domu sam, do nikogo nie wychodziłem ani nie zagadywałem. I czy byłem nieszczęśliwy? Ależ skądże znowu. Dorobiłem się tego co zawsze chciałem mieć w życiu tj. mieszkać i pracować w Azji, robić to co kocham. I się udało.

     

    Dookoła Covid, a ja nawalałem w domu ciężkie treningi Kyokushin po 2-3 godziny dziennie plus nauka języka tajskiego. Do tego też dużo oszczędziłem kasy. Nauczyłem się wtedy mieszkać sam ze sobą, więc kobieta nie jest mi do niczego potrzebna. Moją słabością są tylko przywiązanie i wspomnienia. Jak się wyprowadzi to ponownie wrócę do starych nawyków i będę dążył do swoich celów. Już i tak daleko zaszedłem, bo w tym roku egzamin na czarny pas plus wyjazd do Japonii. Mam spory szacunek w miejscu gdzie pracuję i gdzie trenuję. A wszystko to wypracowane własnymi rękoma. 

    Tak poza tym @mac jak cię czytam od początku mojego pobytu na forum to byłeś moją motywacją do nauczenia się mieszkania sam ze sobą. Twoje podejście bardzo mi się podoba.

     

    19 minut temu, manygguh napisał:

    Nie no, jak ktoś zaczyna grozić, to nawet się nie wahaj i nie miej jakichś wyrzutów, że źle robisz że zrywasz.

     

    Szybko wtedy podjąłem decyzję, że czas najwyższy zrobić z tym porządek. Wyrzutów nie mam, cieszę się wręcz, że ominąłem takie niebezpieczeństwo dodatkowo bez alimentów i dzieci.

     

    18 minut temu, spacemarine napisał:

    Pomyśl co bybyło jakbyś miał z nią dziecko problemy x10

     

    Dlatego nie uprawiałem z nią żadnego seksu na szczęście.

     

    14 minut temu, mac napisał:

    Baby pierdolą w kółko, wpędzają w poczucie winy

     

    No cóż, usłyszałem wiele rzeczy na swój temat i to nie tylko od mamy, że jestem słaby w seksie, że nie mam samochodu i prawa jazdy, że nie mam domu,miliona na koncie itp.

    Mama też wali ostro, ale wiem, że mówi w większości prawdę.

     

    14 minut temu, mac napisał:

    Nie słuchaj, co baby o tobie mówią. Nie jesteś ciapą. Nie wierz w to. Masz może złe wzorce i to tyle. Testuj inne i już. Nie dawaj się nikomu oceniać stary, nie w tej rzeczywistości. Na przekór, pod prąd, pierdolić jebanych chujów, a mową ciała i całym umysłem sygnalizować, że ich rozpierdolisz, jak tylko się zbliżą z tymi gówno groźbami.

     

    Dzięki za słowa. Naprawdę pomagają.

     

    10 minut temu, spacemarine napisał:

    Druga sprawa że Bangkok to duże miasto, mnóstwo turystów i dużo atencji, pytanie czy to jest dobre miejsce na rodzinę... może lepiej jakieś mniej zatłoczone miejsce

     

    Przyznam szczerze, że priorytety mi się zmieniły teraz. Mam w planach bawić się w Bangkoku bez zobowiązań przez jakieś 2-3 lata. Pozwiedzać, popracować nad sobą, zaoszczędzić kasę, a potem planuję wylot do Japonii, bo zawsze chciałem tam pracować i może tam poszukam czegoś. W Tajlandii nie podoba mi się ten pieprzony SinSod, że musiałbym rodzinie za małżeństwo z ich córką płacić. Ani grosza nie dam.

    • Like 1
  10. 27 minut temu, SuperMario napisał:

    to co robi jest ewidentnym brakiem szacunku

     

    To jest właściwie najwyższy poziom braku szacunku. Dla pewności zrobiłem fotki, nagrałem ją jak wrzeszczała, krzyczała na cały dom, żeby nie było, że jeszcze Policja mi się na chatę zwali i jakieś oskarżenia o pobicia, maltretowanie itp. Także mam to udokumentowane (nauczyłem się z tego forum).

     

    27 minut temu, Druid napisał:

    Że boisz się każdej kobiety ? Nie wiem jaką reakcją się to u ciebie objawia ?

     

    Ogólnie to jest tak. Prawie każda eks groziła mi, że albo wezwie policję, albo pojedzie do mojej szkoły i mi rozdupcy wszystko. A ja na wszystko bardzo długo pracowałem. Pogadać z kobietami nie mam problemu, ale wejście w jakiś głębszy temat to tak.

     

    6 minut temu, sargon napisał:

    Wojownik musi sobie znaleźć jakieś fizyczne hobby chyba, żeby mental po prostu zagłuszyć fizycznym zmęczeniem i testosteronem ;)

     

    Mam karate, ale dojdzie teraz do tego jakieś podróżowanie, żeby od wszystkiego odpocząć.

     

    3 minuty temu, SamiecGamma napisał:

    Jestem trochę zaskoczony, bo to jest chyba trzeci albo czwarty temat brata @Tajski Wojownik, w którym widać jak na dłoni, popełnianie kolejny raz dokładnie tych samy błędów:

     

     

     

    Teraz widzę, że związek z kobietami mi nie służy. Nawet mama mi mówi, że ciapa jestem i nie mam do siebie szacunku. Sam się zastanawiam wobec tego wszystkiego czy będę w stanie założyć kiedyś rodzinę, bo na chwilę obecną to nie da rady. Brak ojca i wychowanie przez samotną matkę spowodowało to co wypunktowałeś.

     

    6 minut temu, SamiecGamma napisał:

    co z terapią/psychologiem? Ogarnąłeś?

     

     

    Zacznę za niedługo jak się wyprowadzi. 

     

    7 minut temu, SamiecGamma napisał:

    Czyli jednak nauka nie poszła w las!

     

    Moja nauka również nie pójdzie w las. Poprzysiągłem sobie, że nie wejdę w żaden związek dopóki nie ogarnę tego co tu fajnie rozpisałeś.

    • Like 2
  11. 2 minuty temu, Druid napisał:

    Życie to pole minowe, jak znasz zasady masz bardzo małe szanse wpadnięcia na minę, musisz o tym wiedzieć.

     

    Powoli uczę się tych zasad, ale byle do przodu.

     

    2 minuty temu, Tornado napisał:

    KA BUM!

    BECZKA PROCHU WYYEBAŁA!!!

     

    Heh, @Tornado dobry roast.

     

    2 minuty temu, Druid napisał:

    wielu chłopaków, nie to, ze sugeruje , chodzą na divy.

     

    Wiem, że są tu fajne masaże nuru i długo nad tym myślałem, ale pierw muszę ogarnąć ten stres związany z kobietami 😕

  12. 2 minuty temu, sargon napisał:

    Takie problemy już po roku - to ja pierdolę, co by było później.

    Laska jest zjebana, także przez Ciebie, bo dopuściłeś do tego.

     

    Tak, zadawałem sobie to pytanie od dłuższego czasu. 

    Moja wina, że to tolerowałem tak długo, bo inaczej związek by trwał kilka miesięcy tylko.

     

    3 minuty temu, sargon napisał:

    Chcesz do końca życia robić za opiekunkę ?

     

    Nie ma mowy. Dlatego zerwałem.

     

    3 minuty temu, sargon napisał:

    No weź, kurwa, ile ona ma lat, własnej córce byś na to nie pozwolił, a tu podobno dorosła osoba.

     

    Tłumaczyłem jej wiele razy. Widocznie miała wyjebane to teraz się wyprowadzi, musi ponieść konsekwencje, bo kurwa no muszę się jakoś szanować w końcu.

     

    5 minut temu, sargon napisał:

    I najważniejsze pytanie - dlaczego nie masz alternatyw ?????

     

    Boję się relacji z kobietami. Nabawiłem się gynofobii przez to co się dzieje na świecie, w sądach, przez historie opisywane na tym forum i akcje z moimi eks, gdy obie zagroziły mi zniszczeniem życia.

    Na samą myśl o relacji z kobietą teraz dostaję drgawek. Już nawet seks mi obrzydł i próbuje jakoś tłumić emocje. Ale te emocje narastają każdego dnia, bo nie można stłumić popędu.

    W głębi czuję, że jak się wyprowadzi to chciałbym gdzieś pójść, pogadać z jakąś laską, ale zaraz potem dostaję drgawek. Masakra.

     

  13. Teraz, Druid napisał:

    Przyjaciół zawsze można mieć kilka, znajomych setki.

     

    Racja. Miałem takich dwóch w Polsce. Jednego znam od prawie 15 lat, ale odkąd wyprowadziłem się do Tajlandii to kontakt się ochłodził. Potem się chłop ożenił i wtedy to już wszystko przepadło. Drugi to zawsze oczekiwał, że ja się będę odzywał. 

    Tak czy owak obaj nie reprezentowali sobą zbyt dużo i po jakimś czasie pojawiły się między nami ogromne różnice. Ja wspiąłem się na wyższe szczeble, oni pozostali w miejscu. Brakowało tematów do rozmowy, bo głównie to myśleli jak to siąść, walnąć browara po pracy itp.

    • Like 1
  14. 3 minuty temu, Druid napisał:

    Nie tracisz, bo masz dostęp do internetu, jednak spotkanie się chociażby raz na rok osobiście to nie ot samo co przez internet.

     

    Znajomi/ przyjaciele w Polsce się wykruszyli odkąd przyleciałem do Tajlandii. Mam tylko jednego, nigdy się nie spotkaliśmy, ale często rozmawiamy na fejsie, a spotkałem go w grze online. Naprawdę spoko człowiek, dużo pomógł, wysłuchał, ja zrobiłem dla niego to samo. Rozmawiamy tak wspólnie już przez około 2-3 lata.

     

    Poza tym mam nowych znajomych na miejscu w Tajlandii, ale to nie to to samo co przyjaciele.

    • Like 1
  15. 1 minutę temu, Druid napisał:

    Nie uważasz, ze taki dystans, ty z polski, ona z Tajlandii to nie za daleko ?

    jak tam się wyprowadzisz musiałbyś zerwać ze wszystkim praktycznie, co łączy ciebie z krajem, koledzy, znajomości etc...

     

    Nie bardzo rozumiem co masz na myśli. 

    Oboje mieszkamy w Tajlandii w jednym mieszkaniu. W ten weekend oboje też przeprowadzamy się do swoich nowych mieszkań. Na szczęście nie tracę żadnych znajomych etc.

  16. Witam

     

    Jest to aktualizacja tematu: 

     

    https://braciasamcy.pl/index.php?/topic/39409-jak-się-odciąć-i-pozbyć-tego-syndromu/

     

    Zakończyłem związek ze swoją Tajką kilka dni temu, ale jeszcze mieszkamy razem. 

    Głównie poszło o to, że nie spełniała moich oczekiwań. Robiła ogromny burdel w domu, nie sprzątała po sobie i przybrała bardzo sporo na wadze. Do tego nie pracowała przez większość czasu, z czego ja łożyłem na wszystkie wydatki. Znalazła pracę dzięki mnie, bo ją do tego cisnąłem. Miała wszystko pod nosem (opłacony dom, jedzenie, wyjścia na miasto), ale gdy pojawiły się problemy jak na przykład ten z pięniędzmi to chciała się wyprowadzić ode mnie. I tak oto pogrywała ze mną cały czas. Jak wracałem do domu i pozwalałem jej oglądać Netflix jedząc przy tym dość dużo to było bardzo fajnie, miło bez kłótni i cichych dni. Gdy chciałem, żeby ruszyła tyłek do roboty, bo jej biznes padł, znalazła jakieś zainteresowania lub w ogóle poszła poćwiczyć to wtedy było piekło, krzyki, kłótnie.

     

    W ten sposób prawie codziennie się kłóciliśmy, bo nie chciałem, żeby tyle jadła. Chciałem, żeby zrzuciła wagę. Udało się jej zrzucić 3 kg i na tym wszystko stanęło. Potrwało to może góra półtora miesiąca. Kupiła karnet na siłownię, ale zaraz został odłożony na półkę i nie używany.

    Ja natomiast dalej kontynuowałem swoje nawyki, ale było mi coraz ciężej, bo widziałem, że partnerka nie dba o siebie. Dawało mi to w kość, bo nasze rodziny robiły mi aluzje do jej wyglądu, do tego, że ona nie pracuje. Zamknąłem się przez to w sobie. Bardzo często wychodziłem do drugiego pokoju, by tam spędzić czas samemu aniżeli z nią. Wstydziłem się wychodzić z nią na miasto przez jej wagę.

    Poza tym, gdy nie poruszam jej wagi czy syfu w domu to zawsze dla mnie gotuje czy się pośmieje lub wesprze w ciężkiej sytuacji. No jest normalna dziewczyna. 

     

    Oczywiście pomogłem z pracą, motywowałem do zmiany stylu życia (zmiany diety lub wspólne treningi fitness) opłacałem w domu wszystko, często też wychodziliśmy do wielu miejsc razem, rozmawiałem na spokojnie tłumacząc w czym jest dobra, w czym nie, co mi się nie podoba i jak to powinniśmy żyć lepiej. 

    Zawsze potakiwała, że rozumie, by po kilku dniach powtarzać złe nawyki. Czułem podświadomie, że mnie nie szanuje. I te częste "zrywania". Gdy pojawiał się problem, bo widziałem, że mieszkanie "upier***one", znowu 2-3 talerze jedzenia to na każde moje uwagi, kończyło się tym, że chciała się wyprowadzić lub ze mną zerwać. To też wpłynęło na mnie dość głęboko, bo te częste zrywania powodowały jakiś PTSD.

     

    Pałka się przegła kilka dni temu, kiedy jak wróciłem do domu, to drzwi były otwarte, w środku chlew jak ch*j, mnóstwo jedzenia na stole, ona śpi przy tym jedzeniu i otwartym Netfliksie. Wcześniej zostawiłem dom czysty i zadbany a wtedy to był horror. Totalny rynsztok.

     

    Wkur**iłem się co niemiara. Była kłótnia, zaczęła się drzeć, ja też. Zadzwoniła do ojca z płaczem. Tamtem zagroził przyjazdem do mojej szkoły i zrobienia ze mnie psychola, który znęca się nad jej córką. W tamtym momencie doskonale wiedziałem, że to koniec. Tego nie mogłem zaakceptować. Za daleko to zaszło.

    Powiedziałem jej, że ma tydzień na wyprowadzkę.

     

    Na następny dzień zaczęły się płacze, urabianie mnie itp. Zawsze tak było, kiedy się pokłóciliśmy. Nigdy nie było cichych dni, bo ona myślała, że na następny dzień wszystko wróci do normy. I tak eh było do ostatniego wydarzenia. Wystraszyłem się i zadecydowałem, że to koniec.

     

    Potem emocje opadły i nagle (na chwilę obecną) ni stąd ni zowąd, dom wysprzątany, brak obżerania się, trzymana dieta. Znalazły się pieniądze na nowe mieszkanie w kilka dni (mama pożyczyła, bo nie było innego wyjścia - natomiast może tam zamieszkać dopiero od następnego weekendu).

     

    Jej rodzice są na nią wkurzeni niemiłosiernie. Widzą, że się zapuściła. Wiedzą, że nie pomagała mi finansowo i są nią rozczarowani, bo mieli wobec niej oczekiwania skoro wyprowadziła się do Bangkoku. Jej mama stoi za mną murem, bo z nią rozmawiałem, sama podejrzewała co się dzieje.

     

    Data wyprowadzki to sobota lub niedziela, ale moja eks wciąż chce być ze mną przyjaciółmi, wychodzić ze mną na miasto, rozmawiać na kamerce itp. Tak jakby żywiła jakąś nadzieję na powrót.

    Ja jestem rozwalony psychicznie wiecznymi problemami z bałaganem w domu, ciągłymi zrywaniami i jej wagą, bo szczerze mówiąc bardzo ciągnie mnie teraz do chudych lasek, zwłaszcza, że z eks nie mieliśmy seksu przez długi czas. Mieliśmy jedną poważną rozmowę, to wyznała, że była zestresowana, miała sporo problemów o których mi nie mówiła. Stąd też miała nawyk jedzenia lub oglądania Netfliksa, by o tym zapomnieć, nie przejmować się. Taki sposób odreagowania. Dodatkowo przyznała, że nie radzi sobie sobie sama ze sobą, swoimi emocjami i często była samolubna. Na koniec dodała, że chce pójść do psychologa. Ja zszokowany, bo często pytałem o jej sytuacje, starałem się zrozumieć w jakim miejscu stoi, ale zazwyczaj nic mi nie mówiła. Wiedziałem, ze ma problemy dlatego często odciążałem ją od domowych obowiązków, były masaże czy atrakcje w centrum handlowym itp. Nie musiała się też martwić o opłaty. Stąd moje niedowierzanie nt. jej stresu i problemów.

     

    Sam nie wiem co mam o tym myśleć. Teraz życie jest jak wcześniej, posprząta, nie je, pracuje, ugotuje, pośmieje się. Człowiek, by pomyślał, że normalna dziewczyna.

    I tak od tych dwóch, trzech dni dogadujemy się jak normalna para, nie ma zgrzytów, kłótni. Wszystko jest w najlepszym porządku, ale każde z nas wie, że sobota/ niedziela to czas wyprowadzki. I nikt nie wie co się potem stanie.

    Ja w głębi czuję, że chciałbym wszystko jak dawniej (kiedy nie było kłótni - ten związek trwał tylko rok), ale po tym co się stało to nie mogę wrócić i zachowywać się jakby nic się nie stało. Czuję, że odnalazłem w końcu siłę, by to przerwać. Bo podejrzewam, że gdybym po tej akcji z ojcem nic nie zrobił to dalej by powielały się te same schematy i chyba zacząłbym się siebie nienawidzić.

    Zżyłem się z nią i to lepiej niż z każdą inną tajką i jest mi teraz ciężko.

    To jest takie dziwne odliczanie czasu do następnego weekendu.

     

    Próbuję trzymać dystans, często łzy same napływają do oczu jak poruszamy wiele tematów. Ona zachowuje się jakby nic się nie stało i to mnie dołuje najbardziej.

    Jedno wiem, że wyprowadzić się musi, ja muszę ochłonąć i pójść do psychologa, by to przerobić.

     

    Boję się, że nie odetnę tej pępowiny nawet jak się wyprowadzi. Zresztą podejrzewam, że będzie do mnie pisać i dzwonić, a ja cienki emocjonalnie bolek będę ten kontakt trzymał.

     

    Nie mam nikogo, by się poradzić bo nie chcę żadnym znajomym wyjawiać moich problemów związkowych i to jest jedyne miejsce, gdzie mogę się wyżalić. Jestem bardzo słaby w relacjach z kobietami.

     

    Co robić?

     

    Pozdrawiam

     

    • Like 7
    • Dzięki 4
    • Zdziwiony 1
    • Smutny 1
  17. 4 minuty temu, Egregor Zeta napisał:

     

    Zawsze śmieszą mnie te bloczki odpadowe które trafiają do obrotu jako "dobre"...

     

    Ale to nie są bloczki odpadowe. Takie bloczki się zamawia, nie kosztują one drogo, np.

     

    https://www.ebay.com/itm/132146603708

     

    Sprawdź tutaj.

    A potem jak masz je w domu to spróbuj się przebić przez choć jedną :D ciężko jest, jak się długo nie ćwiczy.

  18. 11 minut temu, Messer napisał:

    Tak naprawdę liczy się wyłącznie podejście na poziomie EMOCJI. Czyli głębokim, podświadomym.

     

    Zgadzam się w 100%. Mam podobnie stąd wszelkie moje problemy z innymi ludźmi, zwłaszczami z laskami. Myślę, że @Carl93m ma to samo. Jedyne co pozostaje do zrobienia to ta rada:

     

    12 minut temu, Messer napisał:

    Moje zadanie było proste - w czym kuleje i co mam zmienić, co mnie wkurwia, jaka część mojej osobowości nie działa, jest patologiczna. I powoli to zmieniałem, analizowałem, pracowałem nad tym.

     

    Niestety, ale taka przemiana trwa trochę czasu i nie da się zmienić czegoś, co było w nas utrwalane całe życie w kilka tygodni czy miesięcy.

    @Messer jak długo trwała u ciebie ta praca nad osobowością?

  19. Wszystko zależy od samodyscipliny, bo nawet jak zaczniesz teraz, to po kilku dniach ekscytacja opada i wraca się ponownie do punktu wyjścia. Żadne daty czy nawet dzisiejsze pójscie pobiegać nie pomoże, jak w głowie nie będzie poukładane pod względem ustalonego celu i dążenia do niego. Z tego co widzę dookoła to dużo ludzi zaczyna coś robić, trwa to góra miesiąc i potem narzekanie, że praca, zmęczenie, że rodzina. Zawsze jakaś WYMÓWKA! A wymówki są dla słabych. Dlatego też zanim się coś zacznie zmieniać w swoim życiu to trzeba to robić powoli, bo cele mają być realne i osiągalne.

    • Like 1
  20. 1 godzinę temu, ManBehindTheSun napisał:

    Dobra moi drodzy. Zrobię jak radzicie. Najpierw BIK. Potem siadamy i tlumaczy ostatni rok na co szły jej pieniądze. Niech pokaże konta i przelewy. Jak już byc moze będę wiedział niech pokaże te pożyczki. Co jest zapisane do kiedy spłaty itp. Wtedy będę myślał co dalej. Dam znać co i jak.

     

    Dobrze napisane. Ja na twoim miejscu nie dałbym ani złotówki komuś, kto ukrywał przede mną problemy finansowe - i to związane z pożyczkami na prawie 50 koła. 

    Problem wyszedł na jaw, kiedy nie mogła już ukryć nawarstwiającego się gówna, więc siadła i zaczęła płakać, by wzbudzić w tobie litość. Ale do tamtej pory wszystko było spoko, a kasa leciała na jej zachcianki. 50 koła to naprawdę sporo kasy i trzeba naprawdę być nieodpowiedzialnym, żeby to wydawać i jeszcze ukrywać to w tajemnicy (co samo z siebie świadczy o braku szacunku do partnera).

     

    Moim zdaniem nie ogarnie tej kasy na długą metę będąc w Polsce, więc tak czy owak albo wyjedzie za granicę, albo ty jej pomożesz spłacić. I teraz siądź i pomyśl: skoro nie ogarnęła banków i tych kredytów, to jak spłaci ciebie? I jak to sobie wyobrażasz: "Kochanie 1500 się należy za ten miesiąc".

    A ona ci powie, że nie ma, że musi mieć na waciki, ciuszki itd. i będzie cię spłacać pińset lat. Ona ci będzie dawać tylko 500, bo ma problemy, chce mieć coś dla siebie, bo ty jesteś jej partnerem i że masz to zrozumieć.

    A jak coś podskoczysz to może się zawinąć. 

     

     

    W dodatku nie chodzi tutaj o żadne wypadki co przedstawiłeś wcześniej, ale ŚWIADOME akcje, które podejmowała przez długi czas, nie zastanawiając się nad konsekwencjami (no bo tu kilka kredytów jest co wyczytałem). Miej to na uwadze, bo jesteś w związku, w którym pojawiły się tajemnice.

     

    Ja nie wiem. Śmierdzi to wszystko na kilometr. 6 stron tematu, prawie cały dzień gadania tutaj, a ty w ogóle nie wiesz na co poszły te pieniądze, masz plany na spłacanie jej, gadasz jakieś bzdury o wypadkach itp. Siądź na spokojnie i wszystko to ogarnij, bo bracia bardzo dobrze ci tu radzą.

    • Like 4
    • Dzięki 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.