Skocz do zawartości

Bonzo

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2374
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    31
  • Donations

    100.00 PLN 

Treść opublikowana przez Bonzo

  1. Takie po prostu mamy realia i taki jest świat. Brat @SzatanKrieger wrzucił niedawno ciekawy filmik, ktory wskazuje doskonale jedną rzecz. A mianowicie - dlaczego na dłuższą metę nie da sie stworzyć relacji z kobietą gdzie utrzymasz 50:50 finansowania związku. Bo 50:50 się kobiecie po prostu nie opłaca. I jesli ona jeszcze tego nie wie - to jedynie kwestią czasu jest moment, w ktorym ona się o tym dowie. Albo - jesli jest wyjątkowo tępa - skutecznie jej to przedstawią koleżanki.
  2. A teraz zastanów się co ja Wam tu od ponad roku wpajam ? Właśnie to Uważam, że Twój wątek powinien być rozpatrywany razem z tym oto, bardzo zresztą świeżym wątkiem: Lepszej puenty być nie może
  3. Ponawiam pytanie po raz trzeci - jesteś żonaty czy nie ? Jesli tak - to czy obecna "Twoja kobieta" - to stara żona czy nowa żona ? Czy też może "nowa partnerka" mimo formalnie posiadanej "starej żony" ? Wyjasnij po męsku przed Braćmi te zawiłości. Bo odpowiedź (prosta) na powyższe pytania ma kolosalne znaczenie dla postrzegana wartości Twych porad na tym forum. Zwłaszcza na tym forum. Gdyż punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - jak to nie bez racji zauważył kiedyś tajny wspólpracownik SB o pseudonimie "Bolek"
  4. Mnie ? Nie wiem czy jakaś zdradziła. Nigdy mnie to nie interesowało. Bo sam (poza małzeństwem) nie byłem wierny (bo przecież nie musiałem) Swoje twierdzenia opieram na czyms innym. Mianowicie - że miałem w życiu tzw "okoliczności" z kobietami w związkach. I że dla kobiety zdrada to żaden problem. Bo skoro ze mną - to dlaczego nie z kimś innym ? Jak wspomniałem - kwestia ceny. No i zawsze może wystartowac do Twojej facet, ktory ma więcej kasy od Ciebie i w dodatku nie jest paszczurem. Choc to ostatnie ma raczej nikłe znaczenie. Inaczej bardzo atrakcyjne kobiety nie kręciłyby się wokół bogatych acz mało urodziwych facetów. Na tym forum jest mnóstwo postów na ten temat. ROTFL ! Czyli - bądź mi wierna bo jak się dowiem, że masz innych - to koniec znajomości i płacenia ? Przecież ona zleje to sikiem prostym, bojowym. Dlatego, że: - Po pierwsze - DarkMorpheus płaci mi 3k miesiecznie za moje wdzięki. Zajmuje mi popołudnia co drugi dzień. Więc kolejne popołudnia mam wolne. Wejdę w taki sam układ z Józkiem - mam z niego kolejne 3k. I jesli nawet DarkMorpheus sie dowie - to i tak pozostaje mi 3k od Józka. - Po drugie - skoro wykryć zdradę żony nie jest łatwo - tym trudniej wykryć zdradę utrzymanki. Co nie grozi żadnymi konsekwencjami poza ewentualnym ucięciem kasy ale tylko OD CIEBIE. Inne źródła działają. Pamiętaj - nikt nie potrafi tak dobrze kalkulować jak kobiety. Nawet młode. Albo zwłaszcza młode.
  5. Czyli - jesteś żonaty. Inaczej nie ma mowy o rozdzielności. Ja wiem, że to kłopotliwe pytanie - ale je ponowię - nowa żona czy stara ? Kobieta zmienną jest. Kwestia czasu. Takie założenie, wróć, stwierdzenie - możesz zrobić tylko w odniesieniu do czasu teraźniejszego. Bowiem: Tego nie wiadomo. Aaaa. Dobra. Teraz już wiem. Otóż - takie założenia to czyste teoretyzowanie. Najczesciej bardzo brutalnie weryfikowane przez życie. Jedyne co można uznać za jako taki pewnik (a i to na dany moment bo co będzie potem - nie wiadomo) - to to, że dama jakoś się dorobiła i sama zarabia. Reszta to wróżenie z fusów, najczęściej obarczone potężnym błędem.
  6. Niezwykle naiwne założenie. Skoro jest Twoją utrzymanką - to oznacza ni mniej ni więcej, że jej płacisz. Czyli - kupujesz ją. W związku z powyższym nie ma innej możliwości niż nazwać tę damę - sprzedajną dupą. Bo skoro ją kupiłeś - to znaczy, że jest sprzedajna. Inaczej bys jej nie kupił. A skoro tak - to skoro Ty ją mogłeś kupić - wprost identyczne szanse ma każdy kto skłonny będzie jej zapłacić. I zwyczajnie Cię przebije. Dlatego też twierdzenie iż "moja utrzymanka jest mi wierna" - stanowi sprzecznosć logiczną. Jestem absolutnie przekonany, że gdybym nawiązał z nią jakiś kontakt - to jedynie kwestią ceny byłoby doliczenie jej do dam, z ktorymi miałem okolicznosć. Bo skoro jej płacisz - to jest to sprzedajna dupa W prowadzony przez siebie biznes oparty na dupie. Ilu Twoja utrzymanka ma w jedno popołudnie - tego nie wiesz. No chyba, że akurat całe dane popołudnie spędziła z Tobą. Wtedy możesz powiedzieć, że od czternastej aż do dwudziestej trzeciej miała tylko jednego. Sam widziałem bo tym jednym byłem. A czy potem nie skakała na innym bolcu - tego nie wiesz i się zapewne nie dowiesz.
  7. Bardzo możliwe. Skoro masz rozdzielność - to oznacza, że jestes żonaty. Więc mam pytanie, a nawet dwa - ta sama stara żona czy nowa ? Jesli nowa - to od kiedy ? Więc licz się z tym, że albo kobieta od Ciebie odejdzie, albo znajdzie sobie na boku brakujące jej do szczęścia elementy układanki. Wczesniej czy później tak będzie. Bo taka jest biologia. Tu nie działa w dłuższej perspektywie ani to, że Twoja myszka jest inna, albo że Ty jestes inny miś. Biologia i wszystko. To znaczy jakie warunki ? Bo w natłoku zagadnień - pogubiłem się nieco.
  8. To fakt. Mam znajomego. Facet czasami głupawy a czasami cwany. Taki dr Jekyll i Mr Hyde. Miał kiedyś jedną żonę. Rozwiódł się. Żona została we wspolnym domu i do dzisiejszego dnia sprawa podziału majątku nie jest załatwiona. A minęło z 10 lat. Głupawy dlatego, że kilka lat temu ożenił się ponownie. I wprowadził do nowej żony. Wyremontował jej dom i kupił część nowego wyposażenia. Po chyba trzech latach się wyprowadził po czym rozwiódł. Była żona została wiec w wyremontowanym domu. Papierów na nic nie było (czyli kto i za co płacił). Cwany zaś jest dlatego, że wykumał kiedy ex-żona jedzie na zakładowe szkolenie. Kilkudniowe. Wynajął dwa Sprintery i kilku ludzi, którzy z chaty wyniesli dosłownie wszystko co dało się wynieść. Wszystko. Zostawił tylko jej ciuchy, jakąś pościel i chyba jedno stare wyro. Zdemontowali nawet wyposażenie kuchni, odkręcili sracze i umywalki z łazienek, zdemontowali nawet żyrandole. Dodał - "a w przedpokoju kazałem zawiesić żarówkę na kablach w oprawce żeby się nie wyjebała jak po ciemku wróci" Graty wywiózł do wynajętego kawałka hali u innego znów znajomego. Podobno cały dzień Sprintery kursowały w te i nazad. Straszyła go sądem. Nie mam wiedzy jednak sprawa trafiła pod oblicze temidy. Jak go spotkam to z ciekawości spytam.
  9. Nie wierzę ! Ożeniłeś się ? Kiedy ? Bo o ile pamiętam (ale nie wiem czy dobrze pamiętam) - pojawiłeś się jakoś rok temu na tym forum jako chyba (po raz drugi podkreślam, że nie pamiętam) - rozwodnik. W dodatku zdaje się (po raz trzeci podkreślam, że nie pamiętam) - wówczas wolny. Kumam. "Moja myszka jest inna" I to w dodatku z warsztatem. Doskonale pamiętasz. Na pewno lepiej niż ja Twoje pierwsze posty tutaj, z których wynikało, że jestes po rozwodzie i w dodatku wolny. Stąd moje pytanie - ożeniłeś się ? A co do Twego zapytania w zakresie doświadczeń negatywnych - trudno mi wskazac czy one były aż tak bardzo negatywne. Na pewno negatywne w tym zakresie, że po raz kolejny dostałem potwierdzenie, że KMK (kasa misiu kasa). Z racji że wtedy miałem już swoje lata i jakieś tak zwane życiowe doświadczenie - moja żona na propozycję włączenia mojej kawalerskiej chaty (z warsztatem) usłyszała coś plus minus takiego: "Słuszna koncepcja. Można oczywiście tak zrobić, że włączymy mój dom (z warsztatem) do majatku wspólnego. Z tym, że jesli spóła to spóła. Słowo "spółka" zawiera takie fajne trzy literki - drugą, trzecią i czwartą. Wynika z nich jeden wyraz - PÓŁ. Więc skoro ja mam włączyć do wspólnego majątku swój dom (z warsztatem) a ma być to spóła - to zaproponuj ze swej strony coś o podobnej wartości. Nie mówię, że ma byc to dom (z warsztatem), aż taki szczególarz to ja nie jestem. Ale powiedzmy może jakas działeczka, lokalik uzytkowy, mieszkanko w Długiej w Gdańsku a może nawet apartament posiadający okno z widokiem na parlament" No i do "uwspólnienia" nie doszło. Bo to było jak w "Wielkim Szu". Mianowicie - Jurek do Denela: - chciałbym cię puścić z torbami - kiedy ? - kiedy chcesz, choćby dziś, albo jutro - interesująca propozycja, ale mam jeden warunek - jaki ? - musisz mieć dwadzieścia kawałków - hehehehe - ale takich (i tu Denel pokazał dwudziestodolarówkę) - yyyyy nooooo, no to kiedy ? - kiedy chcesz, choćby dziś, albo jutro.
  10. To prawda. Relacja z kolegami najczęsciej jest wzajemna i oparta na mniej wiecej 50/50. Ja załatwię Tobie to, a w zamian za to Ty mi tamto. Nawet tego mówić kolegom nie trzeba - bo to następuje automatycznie. I zazwyczaj na tej zasadzie utrzymywane są znajomości. Jesli jedna ze stron jest że tak powiem "mało wdzięczna" - to takie kontakty się wygasza. I tak to działa między facetami. Bo facet nie ma "gadziego, damskiego mózgu" i pojmuje te sprawy mniej więcej tak jak opisałem. Pełna zgoda. Tyle, że zawsze należy kalkulować ostateczną cenę. O czym powyżej napisałem. Jesli masz kumpla, ktory w dłuższej perspektywie czasowej wiecej od Ciebie wyciąga niz Ty z tego masz (nie mówię stricte o tylko pieniądzach) - to jest chyba jasne, że będziesz tego typu znajomosć starał się wygasić. I to jest normalne i logiczne. Bo faceci są logiczni - dlatego, że kazdy facet ma dość podobny sposób rozumowania zwany męskim (choć ostatnio coraz częściej widzi się facetów zbabiałych) Stosowanie tego rodzaju logiki typu ja Tobie to a w zamian za to Ty mi tamto z kobietą - ma sens jedynie przy układzie klient-diva lub sponsor-utrzymanka. W związku stałym, szczególnie na dłuższą metę - nie jest to możliwe - z powodów, ktore wskazałem we wczesniejszych postach. I jeszcze jest jeden powód, ktory wyklucza 50/50 na dłuższą metę. Mianowicie - kobieta jest emocjonalna i emocjonalnymi szantażami zmusza faceta by z tego 50/50 zrobiło się 0/100. Tak bowiem zaprogramowana jest przez Boga czy naturę (w co tam wierzysz) A za co dokonujesz zakupów ? Za Twoje pieniądze. Które są w małzeństwie wspolne w myśl art 31 KRiO. Jesli nawet masz aż tak wysoki komfort finansowy w małzeństwie (że żona nie wtrąca Ci się do firmy) - to w całkowicie prywatnej sferze własnych potrzeb finansowych (np zakup motocykla) - żona może być o wiele większą przeszkodą. To ja wiem. Tylko spróbuj takie coś załatwić o północy A bardzo często w mniej wiecej takich porach zjawiam się w tych przybytkach gdy nocuję gdzies w trasie. Tak na przykład będzie jutro. Poza tym - uczepiliście się jajek ktore zabieram ze sobą w trasę. A ja po prostu tak się żywię. Na kolację zjem sześć jajek i mi wystarczy. Nawet gdybym miał przed sobą szwedzki stół z mnóstwem rozmaitego żarcia (i tak najczęsciej wliczony w cenę hotelu) - to po prostu wolę zjeść te swoje jajka. Bo tak się żywię. Jaki w tym problem ? To z tego, że nie ma już mowy o stałym związku a temat chyba właśnie tego dotyczy ! A co ja Wam tu wpajam od zawsze ? Właśnie to ! Tłumaczę w co drugim poście by Brat wiedział kiedy ze sceny zejść niepokonanym. Święta prawda ! Ależ kolejne 100% racji. Tyle, że nie ma wówczas mowy o stałym związku. Szczególnie na dłuższą (czyli liczoną w latach) - metę. Mam do Ciebie pytanie. Doczytałem w tym wątku, że podobno masz jakąś utrzymankę, którą sponsorujesz. Ponoć jakaś małolata. Jak się ma powyższe do Twego krytycznego spojrzenia na divy ? Czym się diva rózni od utrzymanki - poza per saldo być może niższą ceną za "seksogodzinę" u utrzymanki ? Słucham z rosnącą uwagą - Tobie, jako ponoć psychologowi (a więc człowiekowi wykształconemu) nie powinno nastręczać wiekszych trudności udzielenie odpowiedzi na to nurtujące mnie zagadnienie. W dodatku ładnym, literackim językiem. Będzie mi szalenie przyjemnie przeczytać arcyciekawy wywód na ten temat.
  11. Zbuduj własną orbitę. Na której krążą orbiterki. Wtedy problem "wystawienia Cię" będzie zdecydowanie mniej dolegliwy.
  12. Kazda kobieta jest w taki czy inny sposób pewnego rodzaju pasozytem. Ona z facetem jest tak długo jak długo jej się to opłaca. Jesli przestaje czerpać określone zyski (nie zawsze są to wprost pieniądze) - to albo faceta zostawia albo zaczyna zdradzać. To są oczywiste sprawy. Kobieta zawsze kosztuje. Bez względu na to jaka jest konfigiracja relacji. Czy to małzenstwo, czy stały związek, czy burdel. Własne dobra (pieniądze, czas, umiejetności, znajomości, koneksje, pozycję zawodową) na kobietę wydajesz zawsze. Róznica jest tylko w wysokości rachunku i rodzaju waluty. Dlatego też nie ma takiej możliwości by utrzymać 50/50 w jakimkolwiek stałym związku na dłuższą metę. Albo kobieta z takiego związku się wymiksuje, albo zacznie szukać pocieszenia na boku. To jest oczywiste. Wystarczy, że kobiecie zacznie czegoś brakować w stałym związku z danym facetem (na przykład romantycznych kolacyjek, kwiatków, prezencików lub tysiąca innych pierdółek) - to ona zacznie szukać uzupełnienia tych braków u innego mężczyzny. Opisywałem tu wielokrotnie, że mężatki z którymi miałem okoliczność zawsze w najmniej wybrednych słowach krytykowały swych mężów. Jednym z argumentów było właśnie, że "mąż ma węża w kieszeni" - podnoszone zaskakująco często. Co jawnie wskazuje na to, że posiadanie kobiety na stałe to niezliczone wydatki. Słynne twierdzenie, że "moja myszka jest inna" ma zastosowanie nie tylko w kwestii wierności w związku ale i w kwestii że tak powiem "kobiecego pasożytowania" Bo taka jest kobieca biologia. I na to nic nie poradzisz. Lepsza gałąź po prostu. Archem chyba nie jest. Arch akurat korzystanie z div popierał. Dał tego dowód w co najmniej trzech swych tutejszych wcieleniach.
  13. Nie tylko czytasz bez zrozumienia, ale - o czym świadczy powyższy wpis - nieuważnie. Zapomniałes dodać (a wystarczy poczytać), że nie tylko oswoiłem geparda, ale w dodatku za pomocą butaprenu, papieru toaletowego i starej taczki skonstruowałem odrzutowiec, w dodatku wyposazony w broń maszynową. A i wyraźnie w Twym wpisie brakuje standardowego elementu z Hollywood'u - czyli, że w ostatniej chwili przecinam kabelek od bomby podłożonej pod świat - i wszystko kończy się radośnie, wesołym oberkiem. Dlatego na przyszłość nie zapominaj o tych szalenie istotnych szczegółach. Aha - niestety nie jestem czarnoskóry - a to dziś konieczne by być bohaterem. Ale zawsze możesz sobie wyobrazić że tak jest i śmiało to napisać. Forum wszystko przyjmie :)
  14. Podzielam ten pogląd. Dlaczego tak się nie stało - podejrzewam, że była tu mocna robota brytyjskiego i francuskiego wywiadu. Bo to Polska - jako ochotnik w 1939 roku stanęła w obronie mocarstwowego statusu Wlk. Brytanii i Francji. Gdyby tak się nie stało - to jest oczywistym, że Adolf mając sojusznika na wschodzie (Polskę) i tym samym zabezpieczony spokój z tamtej strony) - uderzyłby na Francję i Wlk Brytanię. Co i tak zrobił. Z tym, ze uderzenie byłoby silniejsze bo wojna prowadzona byłaby tylko na jednym froncie. Zachodnim. I ze słabszym przeciwnikiem - ponieważ im później się do wojny obronnej wchodzi - tym lepiej dla broniącego się. A tak - to była prowadzona na froncie zachodnim plus znaczne siły niemieckie musiały służyć jako zabezpieczenie okupacji pokonanej Polski. Natomiast jedno jest pewne - gdyby Polska razem z Adolfem poszła w 1941 roku na ZSRR to: 1. Nie byłoby w Polsce komunizmu bo ZSRR zostałby pokonany. Przypominam, że jesienią 1941 roku do zdobycia Moskwy zabrakło Adolfowi jednej dywizji ! 2. Nie byłoby holokaustu polskich Żydów. Dlatego, że z żadnego kraju dopóki ten pozostawał w sojuszu z Niemcami - nie wywieziono do obozu ani jednego Żyda. Bo przeciez byli to obywatele państw sojuszniczych. Izraela wtedy nie było. 3. Nie istniałoby takie pojęcie jak "polskie obozy koncentracyjne". Dlatego, że ich na terenie sojuszniczej z Adolfem Polski - najzwyczajniej nie byłoby. Polecam zapoznać się z lokalizacjami fabryk śmierci. Otóż obozy koncentracyjne umiejscowione były w dwóch możliwych konfiguracjach: - na terenie III Rzeszy (czyli Niemcy, protektorat Czech i Moraw, Austria) - na terenach podbitych przez III Rzeszę Nie było ani jednego obozu koncentracyjnego na terenie państwa, które było sojusznikiem Hitlera. Czyli - we Włoszech, na Węgrzech i w Rumunii. 4. Obawa, że sojusznicza z Niemcami Polska miałaby "przejebane" po przegranej wojnie przez Niemcy są nieuzasadnione. Nikt jakoś nie ma pretensji do Włochów, do Rumunów, do Węgrów. Nie słyszałem ani razu by ktoś zarzucał udział Węgrom, Włochom czy Rumunom w holokauście. Nie mam żadnych informacji by Żydzi wysuwali jakieś roszczenia pod adresem tych państw. A Polska sojusznikiem Hitlera nie była - a i tak tego typu roszczenia środowiska żydowskie formułują, i w dodatku mówią że np Oświęcim to polski obóz koncentracyjny. W dodatku słyszy się, że Polacy podobno Żydów mordowali co jest oczywistą bzdurą. Polaków zgubiły przedwojenne "elity". Co one były warte - ukazuje książka Tadeusza Dołęgi-Mostowicza p/t "Kariera Nikodema Dyzmy"
  15. Alez zależy. Istnieje bowiem coś takiego jak doświadczenie życiowe, które być może kiedyś nabędziesz. A tu akurat muszę Cię docenić za celną samokrytykę. Kanapek nie zabieram bo nie jem od lat pieczywa. Jajka i owszem - bo nie ma ich wiekszości restauracyjnych menu. A szkoda. Być może masz rację. Z tym, że jesli ktoś nie rozumie (czego jesteś niezłym przykładem) - to co ja mogę na to poradzić ? Nic, po prostu nic. Nie jestem niczyim ojcem (w każdym razie na dzień dzisiejszy nie mam takiej wiedzy), więc Twoim tym bardziej. I nie moją rolą jest się przejmować tym, że prostych spraw nie czaisz. Krótko mówiąc - uprzejmie i taktownie zostawiam Cię z tym problemem, dodając z wymuszoną grzecznością, że współczuję. Żeby nie było, że nie mam empatii. To na razie gratuluję. Na razie. Poczekajmy spokojnie aż się zacznie realizacja zysków. Powtórzysz schemat, ktory opisałeś w jednym ze swych pierwszych postów na forum. Nie chce mi się tego szukać, ale jesli masz chęć na przecudnej urody spór forumowy ze mną - niechętnie służę. Nie wiem czy prawda. Jak już wspomniałem i powtórzę (co jest w dyskusji z Tobą wysoce pożądane) - jestem na 100% pewien, że w stosunku do Twojej matki mogę powiedzieć z francuska - "jamais couche avec". Co się przekłada na "nigdy z nią nie spałem" A to z kolei prowadzi do logicznego wniosku, że nie mogę być Twoim ojcem - co znów automatycznie wskazuje, że Twoje opinie na mój temat nie muszą budzić we mnie najdrobniejszego zainteresowania. W tym momencie powinieneś się zastanowić dlaczego w ogóle Ci odpowiadam ? Już Cię oświecam - to z nudów. ROTFL ! A skąd to wiesz, że przed Tobą było dwóch a nie stu dwóch ? Nie spotkałem dotąd kobiety, która miałaby zamontowany w grocie rozkoszy licznik odwiedzin rozróżniający męskie przyrodzenia. A jesli nawet takie damy są - to już dawno Polak znalazł sposób jak ten licznik "dostować do potrzeb klienta" Zatem - opowiadaj jak pozyskałeś tę informację, że przekazujesz ją tu jako wiarygodną - bo przecież stanowiącą argument w dyskusji
  16. Młody jesteś, nie rozumiesz. Wyjaśnię. Jesli jestes w związku to masz pewne zobowiazania. W tym wobec zachcianek kobiety. I jesli ona takowe będzie wysuwała - to co najmniej częśc z nich zostanie spełniona nie dlatego ŻE TY MASZ NA TO OCHOTĘ, ale dlatego, że jestes w związku i musisz się w jakimś stopniu liczyć ze zdaniem drugiej osoby. Jesli jeszcze tego nie zrozumiałeś (do czego możesz mieć zadziwiającą tendencję) - drewniany model: Jesli facet będzie chciał pojechac na zagraniczny urlop - to zrobi to wtedy kiedy jemu będzie pasowało. Nie musi się liczyć z niczyim zdaniem. I jesli uzna, że w tym roku chcę kupić nowa maszynę do prowadzonego przez siebie biznesu - to po prostu ją kupi. Gdy jest w związku - tego "po prostu ją kupi" - nie ma. Musi liczyć się ze zdaniem kobiety. Pojął ? Mam nadzieję. Jesli nie pojął - to znaczy, że jeszcze nie masz pojęcia czym jest stały związek. Spokojnie, może się dowiesz kiedyś. Zapominasz o jednej niezwykle istotnej rzeczy. Nie Ty jeden - jak widac z mojej powyższej odpowiedzi. Mianowicie - na dziwki idziesz kiedy chcesz. Nie ma kasy - to nie idziesz. W związku wydajesz pieniądze ustawicznie. W dodatku - na zbędne rzeczy. Jest jeszcze jeden aspekt. Bardzo wazny. Nazywa się krótko i jednosylabowo - czas. Po prostu czas. Będąc w związku masz całkowicie inne i bardziej ograniczone możliwości rozporządzania własnym czasem. A to przekłada się wprost na koszty. Nieujęte w 50:50. Doskonałe spostrzezenie ! Predyspozycje do panowania nad kobietami mają zastosowanie nie tylko w zwiazku. W stosunku do div również. A może i zwłaszcza. Dlatego ja na divy nie narzekam i doprawdy nie mam absolutnie złych doświadczeń z damami fachu pokrewnego miłości. PS. I co - masz seks nadal ze swoją "zajebistą w łóżku stałą partnerką" ? Jesli tak - gratuluję i kropka. Jesli nie - napisz dlaczego nie - poczytam zamiast stawiac kropkę
  17. Jak to w związku wyglądac powinno - nie wiem i nie zastanawiam się nad tym. Bo od 1-sty-2012 roku w stałe związki z kobietami nie wchodzę. Natomiast nierzadko zabieram kobiety tu i tam, zapraszam na kolacje ze śniadaniem, do uroczych motelików, pensjonacików. Wówczas w 100% za wszystko płacę ja i ani mi przez myśl nie przejdzie by dokładała się do tego dama. A co, stać mnie, nie to co inni. I tak wychodzi znacznie taniej niz związek - nawet z usztywnionym podziałem kosztów po połowie. Dlatego, że: 1. Nawet 50% kosztów życia we dwójkę to i tak więcej niż zycie samemu 2. Na dłuzszą metę 50:50 jest nie do utrzymania. Uzasadnienie: 1. Koszty życia faceta i kobiety "w związku" są wyższe niż koszty życia pojedyńczego faceta. Nawet jesli kobieta pokrywa ich połowę. Bo dochodzi cała masa pierdół zbędnych facetowi. jak na przykład urlopy zagraniczne, wydatki na urządzenie mieszkania pod gust kobiecy, imprezki, inne pierdoły, ktore do związku wnosi kobieta. Dzieci pomijam bo zakładam że ich nie ma. Natomiast nie da się zrobić założenia, że ich nie będzie. Zwłaszcza na dłuższa metę. 2. Prawie zawsze pieniądze bardziej trzymają się faceta niż kobiety. I jesli nawet jednakowo zarabiają - to kobieta prędzej wyda swoją wypłate niż facet (szczególnie jesli ma świadomośc, że nie ona jedna zarabia). I wtedy jest "zapłać bo ja nie mam" I co jej zrobisz ? Dokładnie to samo co Ryszard Ochódzki kierownikowi szatni za brak płaszcza. Najlepszym dowodem na słusznosć powyższego jest fakt, że nie słyszałem ani razu by facet po rozwodzie miał finansowo gorzej niż pozostając w małzeństwie. Nawet obciażony alimentami. Nie bez powodu mówi się do żony per "moja najdroższa" Kobieta zaś - nawet wspomagana alimentami - ma zawsze po rozwodzie gorszą sytuację finansową niz w czasie małzeństwa. Oczywiście pomijamy patologię typu żona pijaka czy innego narkosia.
  18. Jak najbardziej tak. Tu jest precyzyjna relacja tego na szczęscie już przeszłego (i to dawno temu) wydarzenia.
  19. Dzis armii jako takiej Watykan nie ma. A mimo tego największe mocarstwa liczą się z tym mikropaństewkiem. Wniosek jest oczywisty - to państwo musi mieć inną, znacznie bardziej skuteczną siłę niż wojsko. Krzyżacy oczywiscie byli. Po to by siłą podbijać (jesli to było możliwe) tak zwanych "pogan". Bo dopóki pogan nie podbili - to oddziaływanie Watykanu w państwie pogańskim było żadne. Zaś po instalacji w danym państwie struktur Watykanu - utrzymywanie tego siłą nie musiało być konieczne. Przez całe wieki bowiem to kościół był jedynym źródłem propagandy, jedynym masowym medium. Nie było gazet, telewizji, internetu - tak więc jedynym możliwym sposobem nakłaniania mas do takiego a nie innego zachowywania się - były msze. Gdyz w jednym miejscu gromadziło się sporo ludzi i słuchało co starszy i mądrzejszy przekazuje im do obowiązkowego wierzenia - pod groźbą grzechu. Tak powstał pierwowzór matrixa.
  20. Przecież @Mniam prawdę napisała ! Miłość ma to do siebie, że usuwa z człowieka rozum. I logiczne myslenie. Pisałem niejednokrotnie po co jest miłość (zwana inaczej "hajem emocjonalnym"). Ano po to by ktoś kto w nią popadł - podjął skrajnie niekorzystne decyzje, z których wyjście jest albo niemożliwe albo co najmniej bardzo trudne. I dlatego u człowieka zakochanego - wszystko jest możliwe z akceptacją nie swojego dziecka włącznie.
  21. Kiedyś dawno temu zastanawiałem się nad tym co mogło być w Polsce przed 966 rokiem. I te rozważania doprowadziły mnie do wniosku, że nie jest wykluczonym iż było tak: Istniało tu państwo Słowian. Było całkowicie libertariańskie, wolnościowe. Podatki były bardzo niskie, władza nie wtrącała się w zycie obywateli, nikt niczego nie regulował. Była najdalej idąca wolnosć. To z kolei zaskutkowało, że powstał tu bardzo bogaty, świetnie rozwijający się twór państwowy. Ludzie byli bardzo życzliwie nastawieni do siebie - bo byli szczęśliwi, bez poczucia winy że zgrzeszyli, mieli dobre nastroje. Nie atakowali sąsiednich państw - ponieważ jak wskazuje do dziś historia - narody słowiańskie nie są mordercze. W krajach słowiańskich nie ma ludobójstwa, jak również Słowianie nie mordują dla samego mordowania. Nie są okrutni - czego nie da się powiedzieć o na przykład Niemcach. Przypominam przy okazji, że Stalin był Gruzinem, zas bolszewicy to byli Żydzi. Takie państwo mogło być spory konkurentem dla sąsiadów - choćby dlatego, że jesli wolnosc była mniejsza u na przykład Germanów - to istniała obawa, że najlepsi, najzdolniejsi Germanie będą chcieli przenosić się do Słowian by tam lepiej żyć. Dlatego Germanie mogli mieć powody do wojen ze Słowianami. Z racji, że Słowianie byli bogaci i szczęśliwi - to chętnie walczyli w imieniu swego państwa. Istniał bowiem jasny interes by to państwo trwało. I Germanie nie mogli ich podbić. Wtedy ktoś wpadł na pomysł by metodami operacyjnymi przejąć kontrolę nad Słowianami i spowodować nie ich podbicie - a zmianę koncepcji państwa na takie jak mają Germanie. Dokładnie tak samo jak niemiecki pomysł zwany Unią Europejską - nie podbija siłą krajów członkowskich a nakazuje im wprowadzenie takiego prawa, że państwa te nie są dla Niemiec konkurentem i nie mają możliwosci stać się zagrożeniem. I dlatego jakimś sposobem namówiono Mieszka by przyjął chrzest. A jakim ? Ano jak zawsze - słuzbami specjalnymi. To moze brzmieć fantastycznie ale polecam zastanowić się nad ciekawym fenomenem. Jest sobie takie panstwo jak Watykan. To jest bardzo malutki kraj, ze znikoma liczbą mieszkańców. Oficjalnie nie ma żadnego wojska, nie posiada uzbrojenia, nie ma również broni jądrowej. A najmożniejsi tego swiata z papieżem rozmawiają niezwykle grzecznie i jak na razie - nikt nie próbował tego państwa podbić. Dlaczego ? Ano dlatego, że Kościół Katolicki ma na świecie chyba ze dwa miliardy wyznawców. Jest to bardzo znaczna grupa ludzi. Zatem - przekaz z Watykanu ma kolosalny wpływ na zachowanie się mieszkańców najprzeróżniejszych państw. Watykan może więc mieć narzędzie sterowania ludźmi na szeroką skalę. W dodatku - w kazdym kraju, w ktorym istnieją struktury Kościoła Katolickiego (a istnieją chyba w kazdym) - pracują funkcjonariusze państwa Watykan. Nazywani księżmi. Nie mają oni broni, nie mają wojska ale mają co innego. Doskonałe rozeznanie co w trawie piszczy. Istnieje bowiem takie coś jak spowiedź. W czasie spowiedzi księża otrzymują mnóstwo ciekawych informacji - zdecydowanie nieoficjalnych i najczęsciej stanowiących temat tabu. Mogą wiec mieć wiedzę jakie w danym państwie są nastroje, co kto robi i tak dalej. Ksiądz więc jest kimś na rodzaj oficera prowadzącego. Z tą róznicą, że wierny spowiada sie mu całkowicie dobrowolnie i najczęsciej szczerze (bo takie jest założenie spowiedzi) I to by wyjaśniało dlaczego z Watykanem liczy się każdy możny tego świata. Mimo, że państewko maleńkie a wojska nie ma.
  22. No więc własnie. Można postawić jeszcze jedno pytanie. Skoro przed 966 rokiem nie było tu nic - to czy papież zawracałby sobie dupę nakłanianiem Polski by przyjęła chrzest ? Po co mu podległe państwo, którego nie ma ? Natomiast jesli tu była jakaś solidna państwowość, spory, zamożny kraj ktory można "opodatkować" i czerpać zeń zyski - to sens takich zabiegów zaczyna nabierać uzasadnienia. A po takim że tak powiem "oczynszowaniu" w kraju zawsze robi się gorzej (bo zdzierane są z niego zasoby) - wiec aby nie było, że jest gorzej niż przedtem - trzeba zrobić tuning historii.
  23. Panowie. Przeprowadźmy wspólnie pewien myślowy eksperyment. Ja nie wiem czy to co poniżej napiszę - to prawda, ale co nam szkodzi poeksperymentować ? Mianowicie - wiemy następujące rzeczy z całą pewnością: 1. Istnieją bardzo skąpe wiadomości na temat historii Polski przed 966 rokiem 2. Istnieje zdecydowanie lepiej udokumentowana historia Polski po 966 roku Co z tego wynika ? Załózmy, ze brak informacji o historii Polski przed 966 rokiem wynika z tego, że nie było niczego. Ten argument juz na samym wstępie nie wytrzymuje krytyki - bo przeciez nie mogło być tak, że na pstrykniecie - niczym diabeł z pudełka - pojawia się z nagła spore państwo z określoną i jak na tamte czasy dość znaczącą liczbą ludności, nad którą panuje król. Istnieje więc jakaś państwowość, ktorej nie buduje się w ciągu jednego dnia ani nawet jednego pokolenia. Zatem - pozostaje inna możliwość. Mianowicie taka, że ktoś zadbał o to by na temat tej historii nie mówić głośno. Wymazać ją. Kiedy przeprowadza się taką operację ? Ano wtedy kiedy kraj w momencie "przekształcenia" (tu 966 rok) - doznał downgrade. Czyli - pogorszył swoje położenie, poziom zycia spadł i zrobiło się gorzej. Dlaczego ? Ano dlatego, że jesli w zapisach historycznych byłaby informacja, że chłop przed "przekształceniem państwa" żył sobie jako wolny człowiek, był zamozny, stać go było na wiele, a obecnie bieduje i dziaduje - to natychmiast pojawi się pytanie - "a na chuj nam był ten chrzest skoro po nim jest gorzej niż było ?". Albo - "skoro teraz jest chujowiej niż było kiedyś - to obalmy obecne rządy i przywróćmy tu stare, dobre porządki". Takie coś stanowi dla "nowej władzy" - poważne zagrożenie. Ten mechanizm opisał Eric Arthur Blair (ps. artystyczny "George Orwell") w ksiażce p/t "Rok 1984" Winston Smith - główny bohater tej ksiażki pracuje jako "poprawiacz historii" gdzie edytuje dawne egzemplarze gazet sprzed lat. Bo w tych starych gazetach była informacja, że rząd przewiduje przydział np 10 żyletek na miesiąc dla człowieka. Ale obecnie przydział wynosi tylko 5 żyletek, więc aby ludziom wydawało się że jest lepiej - trzeba "poprawić" historyczne gazety i napisać, że kiedyś nie było 10 żyletek na miesiąc a tylko dwie. A teraz mamy aż pięc żyletek wiec jest lepiej.
  24. Jesli zalozy biznes odporny na kryzys - to z tymi rodzicami długo nie pomieszka. Na pewno krócej niż kiedy kupi mieszkanie i je wynajmie :) Nawet jesli kupi dwa małe mieszkanka, z czego jedno na wynajem i drugie dla siebie. Bo może się prędko okazać, że wynajęcie jednej kawalerki nie domyka finansowo biznesu i trzeba wynając drugą. Moim zdaniem kupno jednego mieszkania pod wynajem nie jest sposobem na biznes. No chyba, że kupisz mieszkanie bardzo drogie, w wyjątkowo atrakcyjnym p-cie i wynajmiesz je firmie, albo przekształcisz w lokal uzytkowy typu sklep itp. Ci, którzy dobrze żyją z najmu mieszkań - mają ich kilka a niekiedy kilkanaście i sami mieszkają w najczęsciej komfortowym domu. To mozna łatwo sobie przeliczyć. Jesli metr kwadratowy mieszkania kosztuje 4 tysiące złotych - to za 230k dostaniemy okolo 57 m kw. Przy takiej cenie mieszkania - mozna spokojnie wywnioskować, że nie jest to mieszkanie w Warszawie. Więc ile można uzyskać z najmu tej wielkości w miejscu gdzie metr mieszkania kosztuje 4 klocki ? Sądzę, że nie wiecej niż jakies 2.5 tysiąca. I to przy tzw "dobrych wiatrach" Od tego trzeba odjąć jakiś podatek - nie wiem ile wynosi, ale pewnie 20% trzeba liczyć. Zostaje więc 2k Z tego trzeba pokryć koszty typu czynsz, ogrzewanie (bo gaz i prąd najczesciej dolicza się do najmu) - ile zostanie ? 1500 ? Nie przeżyjesz za to. I to są wyliczenia przy założeniu, że kupiłeś mieszkanie za gotówkę. Bo jesli nie - dochodzi rata kredytowa najczęściej w podobnej wysokości jak "zysk" Co innego jesli masz 10 takich mieszkań. Ale w 10 mieszkań zainwestować trzeba dwa miliony. Niemniej - to jest dobry biznes bo włożony kapitał trzyma się dość stabilnie - gdyż mieszkania zachowują cały czas określoną wartość. Nadto w wątku przewija się kwestia "w razie czego rodzice mi pomogą finansowo". Nie wiem co gorsze - mieszkać z rodzicami czy uzależnić się od ich kasy. Wybrałbym chyba to pierwsze :) Zwłaszcza, ze jest to stan przejściowy.
  25. 230k to nie jest mało pieniędzy. Za taki szmal raczej wolałbym załozyć jakis biznes i mieszkać u rodziców. Znacznie pewniejsza inwestycja niż mieszkanie. Mieszkanie możesz co najwyżej wynająć a i to nie wiadomo jak w przyszłości z tym będzie. A własny biznes - to co innego. Ja na ten przykład (patrząc po sobie i po tym co umiem) - gdybym był młody i miał aż taki szmal (gratuluję !) - to bez wahania nakupiłbym gratów do warsztatu. Samochody zawsze będą jeździć, zaś kryzys finansowy na branżę mechaników samochodowych działa wyjątkowo korzystnie. Bo ludzie nie kupują nowych samochodów a remontują stare. Pamietam słynny kryzys finansowy z jesieni 2008 roku. Wtedy urwało mi się nieco zleceń w branzy inżynierskiej - więc wróciłem na warsztat. I prawie z niego nie wychodziłem - tyle było roboty. Zresztą dziś z tego też mógłbym żyć jako głównego źródła dochodu - tyle że ja leniwy jestem i na warsztacie dłubię nie wtedy kiedy muszę ale wtedy kiedy mam na to chęć. A klientów i tak nie brakuje. A dlaczego nie brakuje - pojmie każdy kto stał w korku.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.