Skocz do zawartości

Bonzo

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2374
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    31
  • Donations

    100.00 PLN 

Treść opublikowana przez Bonzo

  1. W kwestii co w wypadku jesli bzykającym mężatkę jest żonaty kolo ? Moim zdaniem niewiele to zmienia. Może poza tym że to dla mężatki sytuacja bardziej bezpieczna. Bo o ile i kawaler bzykający i bzykający czyjś mąż - w ryj mogą identycznie pouczyć - to w wypadku męża jest mniejsza szansa na to, że romans ujrzy światło dzienne. Mąż bowiem będzie mocniej trzymał jęzor za zębami - ponieważ jak się wyda - to choćby w kwestii jego ryja - może być combo - i od męża bzykanej, i od żony własnej. Konfiguracje tu mogą być rózne. Bo na przykład możnaby także porozważać - a co w wypadku jeśli mąż bzykanej przez kogoś mężatki - sam zaposiada kochankę ? I w dodatku żona o tym wie, ale korzysta z okazji do siedzenia cicho i wyjmie dowody dopiero jak sama zostanie przez męża przyłapana. Zakładając, że mąż tego od dawna nie wie i sam cicho siedzi. Mamy wówczas do czynienia z klasycznym przypadkiem zimnej wojny. Dokładnie tak samo jak w latach 1945-1990 pomiędzy USA a ZSRR. Znam osobiście jeszcze ciekawszy przypadek. Otóz rozpatrujemy dwa małzenstwa - mąż A, żona A oraz mąż B i żona B. Mąż A romansował z żoną B nie mając pojęcia iż żona A romansuje z mężem B Mąż B także nie wiedział iż jego żona romansuje z mężem A. Wydało się to po pewnym czasie prawie jednocześnie - co zaskutkowało tym, że były dwa rozwody. W tym samym sądzie okręgowym i w dodatku - w podobnym terminie. Wyroki rozwodowe były za kazdym razem z orzeczeniem winy obojga małżonków. A uprzednio, nim do rozpraw doszło - dwie zadymy w obu domach również prawie jednoczesnie. I następnie powstały dwa nieformalne związki (konkubinat rozwodniczy) - polegające po prostu na wzajemnym swapie małżonków. Uważam że w takim wypadku dym nie jest uzasadniony ponieważ wart Pac pałaca a pałac Paca.
  2. Nic. Chodzi o to aby nic nie jeść. Zero. Pić wodę najwyżej. Jesli się jej opijesz - głód chwilowo bo chwilowo ale jednak znika. Z żarciem jest prawie tak jak z każdym nałogiem (bo to w głowie siedzi) - jesli nie robisz czegoś dłużej niż [... tu róznie zależnie od nałogu...] to impulsy "zrób to" są coraz słabsze aż zanikają do zera. Jesli kiedykolwiek rzucałeś palenie - na własnym przykładzie wiesz o czym piszę Przy głodówce ja mam tak że i owszem jestem poczatkowo głodny ale z czasem, stopniowo przestaję czuć głód. Najważniejsze jedno - gdy wychodzisz z głodówki powolutku przyzwyczajasz organizm do jedzenia. Co również wymaga kilku dni. Są całe tony literatury obozowej pokazujące, iż jak obozy (szczególnie na terenie Niemiec) wyzwalali Amerykanie - to od razu rzucali zgłodniałym więźniom tyle żarcia ile ci chcieli. Więźniowie na to naskakiwali, obżerali się w dosłownie trupa - bo wielu z nich następnie umierało w mękach. W wypadku wyzwolenia obozu przez ruskich ten problem był mniej widoczny - gdyż oni sami mieli niewiele żarcia, więc i adekwatnie mniej rzucali więźniom.
  3. Cóz pozostaje gdy nie masz na coś wpływu ? Przywyknąć adaptacyjnie. Czyli - olać ale jednoczesnie się dostosować tak by Ci było jak najwygodniej. SOA#1* podałem powyżej - działa Bo cóż - jak to ujał założyciel UPR - p. Stefan Kisielewski - "To, że jesteśmy w dupie - to oczywiste. Problem polega na tym, że zaczynamy się w niej urządzać" *) Standardowa Odpowiedź Administratora numer jeden.
  4. Pan Stanisław Grzesiuk w swej kultowej książce "Pięć lat kacetu" - podaje niezawodny przepis na powyższe. Głodówka. Kilka dni. Działa zawsze i u każdego. Istotnym jest tylko zachować powolne i delikatne wyjście z głodówki. Też o tym Grzesiuk pisze. Kot, ktorego dopadnie sraczka - Grzesiuka nie czytał. On w ogóle żadnej książki nie czytał. Ale podsuń temu kotu najlepsze żarcie gdy jest w takim stanie. Ani powącha. Najlepszym lekarzem jest własny organizm. On zawsze wie lepiej czego mu potrzeba - bo przecież to on choruje.
  5. Mniaaam Podrywanym byc przez damy w wieku rębnym - sama przyjemność Kluczowym jednak jest co z tym potem zrobisz Bo na przykład dobra wódeczka jest również mniam Któż bowiem z Was Bracia wypić i zakąsić nie lubi ? Nie znam takiego, ktory wzdragałby się przed choćby jedną z tych czynności. Kluczowym jest jednak to - co potem z tym zrobi. Czy aby nie popełni przypałów wypiwszy za wiele, a i czy jeśli zbyt intensywnie nie zakąsi - wywoła narzygliwość Pić trzeba umić, zakąszać również. No i ważne jest także towarzystwo Przeto gdy dama wypytuje mnie o status materialny oraz o to czym się zajmuję - zawsze odpowiadam, że żyję bardzo skromnie w niewielkim, wynajetym mieszkaniu, gdzie udzielam lekcji śpiewu - zarabiając w ten sposób na życie
  6. Tak. Jest na to paragraf w KRiO. I dotyczy małżonka bez względu na to czy to mąż czy żona. Nie jest to obligo - trzeba o to zawnioskować. Tak toto wygląda: Art. 60. Obowiązek alimentacyjny wobec byłego małżonka Dz.U.2015.0.2082 t.j. - Ustawa z dnia 25 lutego 1964 r. - Kodeks rodzinny i opiekuńczy § 1. Małżonek rozwiedziony, który nie został uznany za wyłącznie winnego rozkładu pożycia i który znajduje się w niedostatku, może żądać od drugiego małżonka rozwiedzionego dostarczania środków utrzymania w zakresie odpowiadającym usprawiedliwionym potrzebom uprawnionego oraz możliwościom zarobkowym i majątkowym zobowiązanego. § 2. Jeżeli jeden z małżonków został uznany za wyłącznie winnego rozkładu pożycia, a rozwód pociąga za sobą istotne pogorszenie sytuacji materialnej małżonka niewinnego, sąd na żądanie małżonka niewinnego może orzec, że małżonek wyłącznie winny obowiązany jest przyczyniać się w odpowiednim zakresie do zaspokajania usprawiedliwionych potrzeb małżonka niewinnego, chociażby ten nie znajdował się w niedostatku. § 3. Obowiązek dostarczania środków utrzymania małżonkowi rozwiedzionemu wygasa w razie zawarcia przez tego małżonka nowego małżeństwa. Jednakże gdy zobowiązanym jest małżonek rozwiedziony, który nie został uznany za winnego rozkładu pożycia, obowiązek ten wygasa także z upływem pięciu lat od orzeczenia rozwodu, chyba że ze względu na wyjątkowe okoliczności sąd, na żądanie uprawnionego, przedłuży wymieniony termin pięcioletni. " Jak widać z powyższego na czerwono - kumulatywnie muszą być spełnione dwa warunki: a. rozwód pogorszył status materialny niewinnego małzonka b. ten kto ma płacić - musi być uznany za wyłącznie winnego rozkładu małzeństwa Zatem - przepisu tego nie stosuje się jesli rozwód jest bez orzekania winy lub też z winy obojga małzonków. Bo wtedy nie istnieje jakikolwiek małzonek wyłacznie winny. Nie ma więc kogo obciążać Zatem trzeba się nieco napracować. Co innego w wypadku § 1 - jesli małzonek po rozwodzie znajdzie się w niedostatku - to wtedy sąd może nałożyć na drugiego małzonka obowiazek płacenia. Tyle, że wykazanie niedostatku jest sprawą trudną, musi być to choroba uniemożliwiająca podjęcie pracy no i trzeba wykazać że potrzeby są usprawiedliwione. Przed własnym rozwodem na ten temat rozmawiałem z kumpelą prawniczką - twierdziła że to trudne do udowodnienia. No i w tym przypadku płacenie nie należy się wtedy kiedy żądałby go uznany za wyłacznie winnego. W kazdym innym - jest możliwe. I wygasa albo po pięciu latach albo z chwilą wejścia w nowy związek małzenski. Teoretycznie powinien. Jako że akt prawny w randze ustawy nie rozróżnia tu płci. Ale stwierdzenie "teoretycznie" świetnie nam wyjasnił podsłuchany nad talerzem ośmiorniczek, były minister spraw wewnętrznych p. płk Bartłomiej Sienkiewicz - stwierdziwszy szczerze iż "państwo istnieje tylko teoretycznie". Sądy państwowe więc wszystko jasne. No i dlatego na tym tle - jak to również wyjasnił w tej samej rozmowie, ten sam minister, znad tego samego talerza, z tym samym daniem - "mamy pogłębiającą się dupę" A minister spraw wewnętrznych - jak sama nazwa wskazuje - najlepiej chyba wie co się dzieje wewnątrz tenkraju ? Jedyny plus tego jest taki, że zamiast knajpy Sowa i Przyjaciele - jest tam teraz Oberża pod Pluskwami. No i można się tam udać na obiadek - zamawiając żurek z kamerką i pierożki z mikrofonikami :).
  7. Tfu ! W życiu bym tego nie zrobił ! Ohyda! Wyjdzie że jesteś kablarz, papla i plotkarz jak wredne babsko, ktore szuka sensacji na rympał. Najciekawszym byłoby gdyby okazało się, że Twój kumpel sam namówił żonę by założyła konto i poszukała faceta do układu 2M+K. Znam takie przypadki Wtedy dopiero byłyby jajca jak porzeczki Dodatkowo - jesli masz kumpla żonatego i wiesz, że chodzi on na dziwki (bardzo częste), mało tego - sam z nim chodzisz na kurtyzany - to on obdarzył Cię wielkiim zaufaniem, jak również jest Twoim naprawdę szczerym przyjacielem. Bo wie, że go nie wsypiesz. Gdybyś taki numer zrobił w powyższej sytuacji - to przestałbyś mieć kumpla. Bo skoro wsypałeś jego żonę - za chwilę możesz wsypać i jego. Twój wpis świadczy naprawdę o tym że faceci babieją. Takie zachowanie jest w 100% babskim zachowaniem. Bo każda bez wyjątku kobieta widząc męża swojej koleżanki na portalu randkowym - wsypie go w trybie doraźnym. Czyli - bez zastanowienia się czym to grozi. A cytat, ktory opublikowałeś - absolutnie nie ma nic wspolnego z opisywaną sytuacją. Bo małzenstwa nie ratuje (niby jak ?) a tym bardziej - kobiety z niewiernej na wierną nie zmienia. Bo skoro założyła konto (zakładam, że bez wiedzy męża) na portalu i szuka bolca - to w zasadzie już przekroczyła pewną granicę. I nic się tu juz uratowac nie da.
  8. Znam ten cytat i chyba on ma nieco inną wymowę. A mianowicie - "aby zło zatriumfowało wystarczy by dobrzy ludzie nic nie robili". Co znaczy dokładnie to samo. Z tym, że to się nie sprawdza w tych kwestiach. Z prostej przyczyny - Matrix. Jak wspomniałem - zasadę tę możesz zastosować kiedy wiesz, że Twój kumpel ogarnia i jest myślący. Jesli nie jest (a tych znaczna większość) - to nic nie da, a Ciebie postawi w paskudnej sytuacji. Ktoś już tu wczesniej dostrzegł - że pojawi się na pewno pytanie - skąd wiesz ? Będziesz musiał na nie odpowiedzieć. Jesli odpowiesz - a słyszałem - to zaraz będzie pytanie dokładniejsze - od kogo, gdzie i skąd wiesz, że to prawda ? Jesli rzeczywiście tylko słyszałeś - to mocno ryzykujesz, że to nieprawda i wtedy wyjdzie, że rozpuszczasz plotki. Natomiast jesli masz twarde dowody - to będzie także pytanie - a jak je zdobyłeś ? Jak wszedłeś w posiadanie tak dokładnej wiedzy ? Bedziesz musiał na to pytanie odpowiedzieć. Jak ? Tego nie wiem. Zalezy to od rodzaju i kalibru dowodów. Załózmy, że odpowiesz. Więc Twój kumpel, zapewne wkurwiony i naładowany zdecydowanie niepozytywnymi emocjami (a więc z całą pewnością pozbawiony logicznego myślenia) - uderzy do żony i zrobi jej awanturę. Zapewne grubą. Ta z całą pewnością spyta go skąd wie. Co on odpowie ? Ano odpowie zgodnie z prawdą - że wie od Ciebie. No i wtedy żona, dociśnięta do muru - użyje argumentu już tu podanego - aaaa, to taki numer, o zdradę mnie oskarża a mnie podrywał, dostał w pysk i teraz się mści skurwiel jeden. Po co ci to ?
  9. P. dr. Jaśkowski zapewne ma sporo racji. Z prostej przyczyny - starożytni Rzymianie tłumacząc zawiłości stosowali zasadę - cui bono. Co się przekłada na - "kto skorzystał". Jest to dobra metoda. Bo prosta i logiczna. Gośc głosi określone poglądy. Jawnie sprzeczne z propagandą oficjalną. Gośc jest lekarzem. Co on z tego ma, że takie poglądy głosi ? Prawdopodobnie nic, ale załóżmy, że coś z tego jednak ma. Co nam szkodzi założyć ? I teraz - a czy on miałby więcej czy mniej gdyby głosił poglądy oficjalne ? Sądzę, że więcej. Lekarz z dużym doświadczeniem mało nie zarabia i źle nie ma. Szczególnie jesli napędza sprzedaż leków. Oczywiście tych oficjalnych. Druga sprawa - gdyby jego porady powodowały jakies szkody konkretne - to koleś trafiłby dawno do pierdla. I sprawę oficjalna propaganda by naprawdę mocno nagłośniła. Jak na razie - gośc do pierdla nie trafił. Ani nie nagłośniono żadnej konkretnej sprawy, w ktorej byłby dowód, że komuś zaszkodził. Tymczasem nierzadko zdarza się, że działania oficjalnych lekarzy wywołują szkody. Czasami wręcz śmiertelne. I co ? Trafił ktory do pierdla za tzw "błąd w sztuce" ? Nie słyszałem W socjaliźmie (a taki ustrój panuje w większości krajów świata) - za ludzi myśli państwo. Większości ludzi to pasuje - bo wygodniej jest nie myśleć niż myśleć. Bo myślenie, jakkolwiek czynności może i nietrudna - to wymaga wysiłku intelektualnego. Jesli ludzi posłano do obowiazkowych szkół - to tam im się wdrukował do mózgów schemat - że to co drukiem pisane - musi być mądre. A tak przeciez nie jest. Ludowe spostrzeżenie "papier wszystko przyjmie" - jest jak najbardziej słuszne. Przeto - życie pokazuje bardzo często, że ludzie wręcz prymitywni, niekształceni, nierzadko nie potrafiący pisać - są mądrzejsi życiowo od absolwentów uniwersystetów. Szczególnie tych współczesnych, opanowanych przez lewackie ideologie. Dlatego też większość dzisiejszych uczelni to nic innego jak słynne WSGnG (Wyższa Szkoła Gotowania na Gazie). Przy całym szacunku dla kucharek :). Bo te akurat uniwerków nie kończyły I dlatego zapewne jedzenie obiadów w restauracjach rzadko kiedy wywołuje nagły, niekontrolowany atak galopującej biegunki
  10. Absolutnie nie ! Nigdy w życiu nie informowac kumpli o niewierności kobiet ! Tak samo kobiet - o niewierności męzów. Bo informator wiele ryzykuje. Bardzo wiele Jest takie powiedzenie, że nie zabija się posłańca ze złą wiadomością. Ale to nie działa w matrixie ! Jesli poinformujesz najlepszego kumpla, że jego żona go zdradza to: 1. Masz w jego żonie wroga automatycznie (bo ją wsypałeś) 2. W kumplu masz także wroga bo on Cię podświadomie nawet - będzie kojarzył jako tego, ktory spowodował że mu się dotychczasowy, poukładany męsko-damsko świat obalił. No chyba, że kumpel i tak wczesniej już wie. Ale musiałbyś to wiedzieć. Albo - kumpel jest człowiekiem rozumnym, wyrwanym z Matrixa i wie co w takim wypadku robić. Wtedy można. Wielokrotnie w zyciu byłem świadkiem zdrad małzenskich - w wykonaniu mężów/ żon moich bardzo dobrych znajomych. Zawsze siedziałem cicho. Co najwyżej się odezwałem mimochodem jak już sprawa była jawna - na zasadzie że "a coś słyszałem" Często drążą. Dlaczego nie powiedziałeś, kiedy słyszałeś, od kogo i tak dalej. Zawsze wtedy mówię, że plotkami się nie zajmuję. Co ciekawe - nigdy nie miałem sytuacji, że powziąłem wiedzę (rzetelną i z dowodami), że zdradza kumpla żona. A ten kumpel jest wyrwany z Matrixa i normalnie myśli. Powodem tego jest fakt, że akurat żaden z normalnie myślących moich znajomych - nie ma żony Takie kablowanie to typowo damska logika - jak to ujął dyrektor Michalii w Zmiennikach Barei. Bo baby pierwsze wyrywne nakablować, nawet nie sprawdziwszy czy info jest pewne. Wazne jest strzelanie z ryja i wzniecanie sensacji. Poza tym - znany jest stary jak świat mechanizm, że kobieta poznaje męzczyznę udającego wolnego (a jest on żonaty), spotykają się, jest fajnie, aż w końcu wychodzi że koleś ma żonę. Wtedy jest 90% szans na to, że baba doniesie żonie, że jej mąż z nią 'tego" (i nierzadko za to dostanie w ryjek, ot logika), albo może faceta szantażować, że jesli on nie [..... tu wstaw cokolwiek...] to ona powie żonie. Tfu !
  11. Wyczaj okazję kiedy dama wyjdzie z domu na jakiś czas. Np z dzieckiem na spacer etc. Wtedy spróbuj się zastanowić gdzie te kwity mogą być (o ile są) i sprawdź czy rzeczywiście są. Jesli tak - zależnie od tego ile masz czasu - robisz fotki telefonem po czym na spokojnie (najlepiej poza domem) czytasz. Albo - jesli czasu mało - szukasz innej okazji by się do nich na spokojnie dobrać i zapoznać z ich treścią. Zazwyczaj jesli kobieta była w ciąży - to była prowadzona przez lekarza i badania krwi robiła często. Gdzieś pewnie to jest Co prawda Ty już DNA chcesz zlecić - więc to takie że tak powiem "dodatkowe" sprawdzenie. No ale zawsze lepiej temat zgłębić za mocno niż za słabo :). Nie ma bowiem zbędnej wiedzy Po zapoznaniu się z treścią - usuwasz fotki kwitów z telefonu. A te fotki gdzie są informacje kluczowe (grupy krwi) - wysyłasz mailem na założony adres mailowy typu [email protected] jako backup w bezpiecznym miejscu. Oczywiście oryginał z telefonu usuwasz.
  12. Jest dość prosty sposób aby wstępnie sprawdzić czy MOŻNA być ojcem narodzonego dziecka. MOŻNA, co jeszcze nie potwierdza, że się jest. Mianowicie - skoro dziecko małe to powinny gdzieś w domu byc kwity medyczne dotyczące dziecka i matki. W tych kwitach istnieje szansa na odnalezienie wyników badań krwi. Istnieje także szansa na to, że z tego da się wyczytać grupę krwi matki i grupę krwi dziecka. Mając te dane - można sprawdzić czy MOŻE się byc ojcem znając swoją grupę krwi. Na podstawie tej tabelki (linkowałem w innym wątku): Uwaga: Ta metoda NIE POTWIERDZA ojcostwa. Może je natomiast wykluczyć z całą pewnością. Nie potwierdza dlatego, że inny ojciec może albo mieć taką samą grupę jak Ty albo mieć taką grupę krwi, ktora pasuje do układanki. Jesli do tabelki pasujesz - możesz ale nie musisz być ojcem. I aby być pewnym - robisz DNA. Jesli nie pasujesz - z całą pewnościa nie jestes ojcem. Wtedy nawet nie musisz robić DNA bo wynik już jest oczywisty. Zakładając, że nie ma pomyłki w oznaczeniu grup krwi poszczególnych osób.
  13. Gdybyś wybrał opcję dwa (z nieznanym żonie kumplem po auto) - dodaj dla uwiarygodnienia: Kochanie, prawdopodobnie go poznasz. Odgrażał się mimochodem, że wpadnie do mnie ze swoją żoną na wódeczkę. Zrobisz kolację dzubku prawda ? Albo - jak wyżej (że poznasz) - bo on z żoną nas zaprasza. Oczywiście jesli do spotkan nie dojdzie - nie wzbudzi to żadnych podejrzeń. To, że ktoś się wstępnie wprasza lub zaprasza - to jeszcze nie znaczy, że przyjdzie A samochód rzeczywiście znajdź i pokaż żonie o jaki wóz chodzi Najlepiej taki, ktory się i jej spodoba
  14. To miałeś "peezelowskie" szczęście. Bo w roku 2014 w czasie wyborów samorządowych w jednym z miasteczek województwa chyba zachodniopomorskiego - wybory na burmistrza wygrał członek PSL. Dysonans poznawczy wprowadził fakt, że gość ten.... nie kandydował w wyborach. A w dodatku wówczas PSL wygrał wybory również w Obwodzie Kaliningradzkim Tak to już jest, jak Posady Swoim Ludziom
  15. Dlatego napisałem wyraźnie, że może próbować oraz usiłować. Czy mu się to uda - a to całkowicie inna sprawa. Co nie zmienia faktu, że mając na żonę mocne kwity - zawsze masz szanse większe na korzystne rozstrzygnięcie niż gdybyś kwitów nie miał wcale. Bo lepiej być bogatym niż biednym, nawet jesli żyjesz bardzo oszczędnie i to Ci odpowiada. Oczywiscie. To długa droga i wymagająca sporych kombinacji. Nawet jesli masz mocne kwity - nie jest oczywiste że to uzyskasz. Ale tym bardziej nie jest oczywiste, że to uzyskasz jesli kwitów nie masz wcale To jak z egzaminem na studiach. Jesli na egzamin się nie stawisz - na pewno go nie zdasz. Natomiast jesli się stawisz na egzamin z kompletnie pustą głową (na betona) - to to, że go nie zdasz - wcale nie jest takie oczywiste Znane są bowiem w studenckiej historii przypadki, że byłeś beton a trójka w bólach się jakoś urodziła
  16. Opcja raz: Znajdź auto na allegro w tym mieście. I powiedz żonie, że jedziesz obejrzeć wóz. Nie dlatego, że chcesz teraz kupić ale dlatego, że chcesz wsiąść i przymierzyć się czy takie auto pasuje Ci, wygodnie się siedzi, fajnie jeździ. Nawiasem mówiac stara metoda na uzyskanie bezpłatnej przejażdzki dowolnym autem. Gdyby sprzedający wydzwaniał - to powiesz, że Ci faktur nie popłacili i na razie czekasz na pieniądze. Szczególnie, że VAT już zapłaciłeś a kasy za f-ry jak nie ma tak nie ma. Opcja dwa: Jedziesz z kumplem po samochód dla niego. Akurat w tym samym mieście. Nie znasz się na autach, ale przecież kumpla podwieźć trzeba. Gdy spyta jaki kumpel - powiesz, jej "nie znasz go, poznałem go na emigracji, mieszka dokładnie pomiędzy nami a miastem gdzie jest auto" 3-4 godziny na oględziny auta to w sam raz. Akurat 3 godziny łacznie w drodze i godzinka na oglądanie. Gdy spyta - i co kupiony ? - odpowiadasz, że złom, klepany, szpachlex, dzwón i tak dalej. Co za ludzie, jaki szrot sprzedają, że im nie wstyd. Straciłem cztery godziny i chciałem w ryj dać temu jebanemu handlarzynie. Żona najwyżej będzie się zastanawiać czy handlarzyna był jebany. Musi zadziałać
  17. Racja. Z tym że: 1. Wie o tym co napisałeś (że są takie możliwości) - to akurat mniejszy problem 2. Bedzie mu się chciało tak zrobić. Wszystko zalezy kim jest mąż. Jesli jest to narwaniec (a takich jest lekko licząc 90% i tendencja ta ma trend wzrostowy - bo faceci babieją) - to rzeczywiście może dać w ryj ręką swoją lub cudzą. Ale jesli to koleś kumający - to absolutnie w ryj nie da. Byłby idiotą. Raczej będzie się starał dotrzeć do kochanka (powziąwszy informacje, że on jego żony za swoją żonę nie chce), z nim poukładać - bo z takowego poukładania uzyskać może doskonały materiał na temat własnej żony. Co otworzy mu oczy, wydrze z Matrixa, a w dodatku - poważnie może poprawić jego pozycję na rychłej rozprawie rozwodowej. Przy dobrym rozegraniu sprawy, kiedy materiał n/t puszczalskiej żony jest obszerny, spójny i poparty twardszymi od diamentu dowodami - nie tylko uzyska rozwód z winy żony, ale w dodatku może próbować zatrzymać dzieci przy sobie (jesli posiadają), nałożyć na żonę alimenty na dzieci a jesli żona sporo lepiej zarabia - to i nawet na siebie KRiO to wszystko dopuszcza A nawet może - usiłować pozbawić jej praw rodzicielskich przy mocnych kwitach.
  18. Można. Fakt Jak to mówią - no risk no fun Ponowna prawda :). Znów prawda Kolejne trafne i trzeźwe spostrzezenie :). Polecam zapamiętac czytającym bo to problem natury długotrwałej. Już o tym pisałem - nie rusz dupy z własnej grupy Ryzyko ściśle związane z p. 1, a niekiedy poważniejsze niż wpierdol. Wniosek bracai jest jeden - jesli bzykać mężatki - to tylko w jednym celu - wyłacznie seks. Nic na dłużej. I absolutnie żadnych ale to żadnych obietnic składanych takowej o jakiejkolwiek wspolnej przyszłości. Że ma zostawić męża i stać się Twoją żoną. Nigdy. Bo skoro zdradziła obecnego męża dla Ciebie - z Tobą zrobi to samo. Dlatego też - bzykanie mężatek opłaca się wyłacznie wtedy kiedy niczego więcej poza miłymi chwileczkami zapomnienia - nie planujesz. Inna opcja się nie kalkuluje. Natomiast posuwanie mężatek, przy całym szeregu minusów wskazanych powyżej (słusznych) - ma jeden drobny ale niezaprzeczalny plus - konsekwencje w przypadku zrobienia dziecka. Otóz bowiem zrobienie dziecka DOWOLNEJ kobiecie - może sprowadzić na faceta obowiazek alimentacyjny. Jesli jest to panna lub wolna - taki obowiązek jest niemal pewny. Małe są szanse by dama nie skorzystała z możliwości wyrwania kasy. Możliwe, że akurat nie padnie na Ciebie - bo jesteś goły i wesoły a jednoczesnie bzykał daną kobietę ktoś zamożniejszy, na przykład żonaty - ktory sam się zgodzi płacić jej alimenta bez sądu - dlatego żeby nie doniosła żonie a co za tym idzie - nie narobiła mu burdelu w życiu (rozwód, podział majątku, często wspolne z żoną biznesy, same straty, taniej płacić 3 klocki miesiecznie i niech siedzi cicho) Tymczasem u mężatki nie ma wpadki. Szansa że będziesz płacił alimenty mężatce - jest zdecydowanie niższa niż wolnej. Zrobisz dziecko mężatce - to formalnie jest to dziecko jej męża. Jesli ona uprawia w danym okresie seks tak samo z mężem jak i z Tobą - kochankiem - to mąż z pewnością nie będzie nic podejrzewał, że to nie jego. Szczególnie, że z mężem defaultowo bez gumy. A z Tobą - raczej w gumie, wiec dziecko to tylko gdyby prezerwatywa pękła, ześlizgnęła się z członka, była dziurawa lub zleżała. A ona tym bardziej skorzysta z okazji do siedzenia cicho - zakładając, że nie ma zamiaru z mężem się rozstawać. A nawet jesli ma - to jesli mąz jest zamożniejszy od Ciebie - na pewno jego obciaży alimentami. Bo wiecej dostanie z uwagi na możliwości zarobkowe męża. Które zna dobrze jako żona. Stąd stwierdzenie ludowe, że u mężatki nie ma wpadki - nie tylko poparte jest zapisami prawnymi, ale i tak zwaną życiową praktyką o ktorej wyżej. I w dodatku potwierdzone jest tym, że bardzo wielu ojców wychowuje niezrobione przez siebie dzieci.
  19. Moim zdaniem zdrad było zawsze tyle samo. Czyli - dużo. Z tą róznicą, że jest istotnie tak jak napisałeś - wygląda na to, że teraz jest ich więcej. W dosłownym tego słowa (wygląda) znaczeniu. Bo tak: Lat temu 30 mąż wsiadał do Żuka i jechał w delegację. Ślad po nim ginął aż do powrotu. Żona nie miała żadnych możliwości nabrania podejrzeń - bo kompletnie pojęcia nie miała co mąż robił gdy go nie było. Bo nie pozostawały ślady. 30 lat temu dorwać można było kogoś na zdradzie w dwóch przypadkach: 1. Na gorącym (z fiutem w innej, albo pod innym) 2. Gdy sam się przyznał. Innych możliwości nie było. No chyba, że ktoś sfilmował albo foto zrobił. Co nie było takie proste, bo kamery za komuny miał mało kto, a aparaty były drogie, ciezko kupić, filmy do aparatów też trudnodostępne a w dodatku jakosć zdjęć - pozostawiała wiele do życzenia (a co za tym idzie nie była aż tak dobrym materiałem dowodowym) Dzisiaj pozostają ślady. SMS'y, maile, posty, konta portalowe, whatsappy, keyloggery i tak dalej. Technologia komunikacyjna powoduje że zdrada pozostawia ślady. Wyraźne. Znam mnóstwo przypadków wykrytych zdrad wspolczesnie (w sensie powiedzmy ostatnie 15 lat). Nawiasem mówiąc w prawie wszystkich przypadkach współmażonek dawał sobie rękę ucinać za wiernosć jego żony/ męża. Dobrze, że nie położył łapska pod topór - bo dziś miałby ksywkę "jednoręki bandyta" I w 100% przypadków zawsze albo zdrada była wykrywana od razu - po śladach "telekomunikacyjnych" albo najpierw było podejrzenie, wzrost czujności i grzebanie w mężowskich/ żoninych komputerach, telefonach, zakładanie keyloggerów i tak dalej. A potem wiadomo - nitka i kłębek. Nie znam ani jednego przypadku, że dorwano małzonka "na gorącym". Zawsze po śladach. Fakt, przyciśniety/a następnie zebranym materiałem dowodowym - przyznawał/a się najczęsciej. Więc spokojnie twierdzę, że zdrad zawsze było tyle samo. Kiedyś ludzie może i się hamowali - bojąc się ostracyzmu towarzyskiego. Co powodowało, że nie wszyscy zdradzali. Dzisiaj ostracyzmu towarzyskiego z tytułu zdrady prawie nie ma. Ale w zamian za to ludzie mogą się bać sladów w telefonach, mailach, kompach. Co powoduje, że nie wszyscy zdradzają. Jedno jest pewne - natura prózni nie znosi - i jesli próżnię wypełniał kiedyś ostracyzm - to dzis zajęła telekomunikacja.
  20. Oczywista oczywistość. Monogamia wprowadzona jest w jednym celu - jako narzędzie władzy, by - jak to powiedział p. Anioł w Alternatywach - "lokator wiedział kto tu jest gospodarzem domu" By człowiek, ktory skoczył w bok miał poczucie grzechu, poczucie winy, poczucie skrzywdzenia kogoś, poczucie że zrobił źle. A tymczasem lektura prawa wskazuje coś innego. Bo za zdradę nie ma kar. Bo dziecko zrobione przez kochanka - formalnie jest męża. Bo niesłusznie płaconych przez lata alimentów - nie odzyskasz. W religii też podobnie. W Kościele Katolickim rozwodów nie ma. Jest stwierdzenie nieważności małzeństwa. No i zdrada w małzeństwie absolutnie powodem do stwierdzenia niewazności nie jest. Żona może mieć nowego kochanka co tydzień, mąż kochankę - i jakkolwiek grzeszą (co że tak powiem jest "wyspowiadalne") - to powodów by uznać ich małzeństwo za nieważne - nie ma. Gdyż w takim przypadku małzeństwo spełnia rolę wytwornicy dzieci. Ale jesli okaże się, że małzeństwa nie skonsumowano (matrimonium non consumatum), albo że facet jest impotentem, albo że wykluczono posiadanie potomstwa - to są to jak najbardziej stabilne i mocne podstawy - by uznać małzeństwo za nieważne. Bo małzeństwo nie ma zdolności do wytwarzania dzieci. Więc stwierdzamy nieważność, kobieta sobie znajduje innego faceta, ktory chce i może - i już trwa proces produkcyjny kolejnych pokoleń Ten kto kiedys wprowadził monogamię - wiedział doskonale, że i tak jej nie będzie. Bo nie zakaże ludziom skakania w bok. To niemożliwe. Natomiast uzyska pewne narzędzie władzy w postaci właśnie uznania tego za grzech. A człowiek, ktory czuje ze jest grzeszny - staje się mniej śmiały, bardziej posłuszny, mniej pewny siebie - słowem łatwiej nim sterować. Ważne sa tylko dwie rzeczy: 1. Dziecko ma się urodzić 2. To dziecko ma przetrwać - czylimieć zapewnione warunki do spokojnego osiągnięcia stanu, w ktorym dorośnie i spłodzi kolejne dziecko. I tyle BTW: Pytanie ogólne, skoro omawiamy już wątek z niewierną mężatką - jak sądzicie Bracia - kiedy było więcej zdrad w małzeństwach - teraz czy 30 lat temu ?
  21. Otóz rozumujesz prawie dobrze. Z tym, w analizowanym przypadku - słowo "prawie" należy rozpatrywać z reklamą pewnego piwa z południa Polski. Gdyż "prawie" robi dużą róznicę. I dokładnie tak samo - użyte przez Ciebie słowo chyba (wyboldowałem na czerwono) - również robi róznicę. I to tak samo sporą. Bo rzeczywiście - chłop ma zawsze być gotów do włożenia. Ale pod jednym, drobnym, ale wielce istotnym warunkiem - że wszedł do gry z kobietą ! Przyjął jej zaproszenie. Ta mu jasno dała do zrozumienia - przeleć mnie, a on odpowiedział - robi się. Od tej chwili - musi stanąć na wysokości zadania. Bo on nie jest baba, która i chciałaby i boi się. Jak już wspomniałem kilkakrotnie wczesniej - powtórzę bo nie dociera. Jesli facet przyjmuje od kobiety zaproszenie (czyli akceptuje je) - to już nie ma odwrotu. Baba każe - robisz. Bo od tej chwili walka rozumu z biologią powoduje, że im dłużej akcja się rozwija - tym bardziej mózg dostaje wpierdol. Od biologii. Ze się tak po męsku wyrażę. Jasne. Możesz się w każdej chwili wycofać. W ogóle to wszystko możesz. Nawet możesz popełnić malownicze samobójstwo (to działanie legalne). Tyle, że potem nie wnoś pretensji, że Twoje wycofanie się spowodowało takie czy inne konsekwencje. Bo konsekwencje są wielce realne i mogą być doprawdy - niezwykle nieprzewidywalne. Począwszy od żadnych, poprzez obśmianie, obrobienie dupy, oskarżenia o gwałt a na spłodzeniu potomka - skończywszy. A i nie jest niemożliwy - również łomot na dokładkę od narwanego męża. Trzeba było myśleć głową a nie kutasem i nie podejmować zabawy. Zawczasu. Bo z chujem nie ma żartów. To proste, ludowe powiedzenie, esencjonalnie ujęte w krótkim zdaniu - mówi wiecej niż mogłoby się wydawać. Ja naprawdę za szybko pewne rzeczy napisałem. I obiecuję ponownie - pisać będę wolniej. Założyłem - jak widać zbyt pochopnie, że na tym forum siedzą fachowcy, zawodowcy i pewnych oczywistości im rozbierać na drobne nie potrzeba. I żaden drewniany model, ktory strugam w celu wyjaśnienia od kilku postów - nie jest konieczny. Dlatego - obiecuję, że na przyszłość postaram się wyjaśniać wszystko pomalutku, spokojniutko i najprościej jak umiem. Co i tak nie gwarantuje powodzenia No ale próbować trzeba PS: Da się scalać posty na tym forum z poziomu usera ?
  22. Oczywiście tak, masz rację. Z tym że nalezy zauwazyć jedną kwestię. Przyjmijmy ze granica, ktorej nie należy przekraczać jest "włożenie". Do włożenia - można grać. Dobra. No to teraz taki kejs - zazdrosny mąż dorwał żonę z kochankiem, ktory w momencie dorwania - obściskiwał kobietę. Włożenia nie było co udokumentowane jest zapiętymi portkami kolesia i niezdjętymi majtkami kobiety. Sądzisz, że mąż zazdrosny uzna, że to nie zdrada ? Jesli jest szurnięty - to tak samo jajo urwie kochankowi - jak w przypadku kiedy dorwałby tegoż z kutasem w odpowiednim miejscu jego żony. Dlatego jak wspomniałem - jesli rezygnować - to na samym poczatku, przed podjęciem gry. Potem jest wszystko jedno.
  23. Mniej wiecej właśnie o to chodzi. Samiec musi być na tyle kumaty by wiedzieć o tym, że jesli - jak napisałeś powyżej a ja podkreśliłem najważniejszy fragment zdania - wchodzi do gry - to już potem nie może zrezygnować. To znaczy - może, oczywiście że może. Z tym że jesli zrezygnuje - mogą być problemy. Oczywiście nie muszą. Ale mogą. Tu nie ma sztywnej reguły - baby mogą wszak róznie reagować - jedna nic nie powie, inna obśmieje, jeszcze inna jak zauwazyłeś - oskarży o gwałt, ktorego nie było. Nie twierdzę, że są to jakieś problemy nie do pokonania. Chodzi tylko o to że mogą być. Z czym trzeba się po prostu liczyć. I właśnie jak kolega @Tornado zauwazył - to jest taki właśnie rozpalony piec bez kontroli. A i druga sprawa - u samca też nie inaczej - bo im głębiej w taką grę samiec wchodzi - tym mniej myśli mózgiem a więcej fiutem. Biologia po prostu. Fotelowe, zaklawiaturowe odgrażania, że "facet nic nie musi" - bardzo szybko ulegają w praktyce brutalnej weryfikacji. Właśnie przez biologię. I potem jest płacz i zgrzytanie zębów
  24. Fakt. Różnica w tym akurat jest z tym że jedna uwaga - to są szkody już wtórne. Wątek tyczy prostej kwestii - nie bzykamy mężatek. Pod pojęciem bzykania mężatek rozumiemy identycznie długofalowe romanse jak i jednorazówki. Ja się zgodze, że może być czym innym długotrwały wpływ romansu żony na rodzinę a czym innym - wpływ na rodzinę jednorazowej chwileczki zapomnienia. Z tym, że i jedno i drugie wyczerpuje pojęcie zdrady. I nie ma znaczenia czy zdrada jest z tytułu romansu długotrwałego czy też z powodu jednorazówki. To jest identyczna czynność - złamanie obietnicy wierności. I taka sama, jak najbardziej zasadna podstawa do żądania przez męża rozwodu - z winy żony. Zakładając, że ma dowody na tę zdradę. Najlepszego. Niech Cię nie opuszcza Gratuluję O właśnie. Pytanie pierwsze - a niby z jakiej to racji uważasz, że akurat włożenie stanowi tę granicę ? Oraz pytanie drugie, ktore już Ci wczesniej postawiłem a nie raczyłeś się don odnieść - a wylizac można ? Albo - czy ona loda może zrobić ? I przy okazji pytanie trzecie, wprost związane z tematem (bzykać mężatki czy nie ?) - czy jesli mężatka zrobi loda - jest to już zdrada czy jeszcze nie ? Albo - czy jesli zostanie wylizana ? Zdrada czy nie ? Ciekawi mnie Twoj pogląd. Zwłaszcza w zakresie tego, że granicę stanowi akurat włożenie. A czy ja twierdzę, że nie ? Jasne że mogą. To są baby Jasne. Zawsze jesteś wolny. Z tym że jak wspomniałem - jesli podejmiesz zaproszenie - już niestety nie ma odwrotu. Powiedziałeś A - musisz powiedzieć B No chyba, że myślisz jak baba - wtedy luzik - możesz się wycofać w każdej chwili. Bo zawsze możesz sobie to wytłumaczyć - "a i ja chciałem i bałem się"
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.