Skocz do zawartości

Bonzo

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2374
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    31
  • Donations

    100.00 PLN 

Treść opublikowana przez Bonzo

  1. Chcesz powiedzieć, że kobieta wyrwana na drogie auto jest zdobyta a dziwka w burdelu jest kupiona ? Wolne żarty. Obie są kupione z tą róznica, że za tę pierwszą zapłaciłeś znacznie wiecej otrzymując taki sam "towar".
  2. Ja też sie nie wstydzę. Od zawsze, jesli głosuję (przy tym założeniu) - to na JKM albo na ZNANYCH mi ludzi od niego. Samego JKM znam osobiście od 1995 roku.
  3. No właśnie ! I tu wracamy do podniesionego przeze mnie wczesniej zagadnienia - czy opłacalnym "zdobywanie" kobiet uzywając drogich gadżetów ? Jak juz wspomniałem - na jednorazowe ruchanie prawdopodobnie da sie wyrwać laskę za pomoca drogiego auta. Gwarancji ruchania jeszcze nie ma, ale szansa jest. Koszt operacji jest znaczny - bo drogi samochód czy to pozyczony, czy kupiony, czy wyleasingowany - kosztuje. Ale tak samo jednorazowe ruchanie mozesz mieć za 200 złotych w burdelu. Gdzie dostaniesz identyczną dziewczynę (a kto wie czy wręcz nie tę samą !), z podobnym tak zwanym "przebiegiem" Z tą róznica, że ruchanie w burdelu jest na 100% pewne.
  4. Mogę się zgodzić z tym, że obaj MIESZKAJĄ w mieszkaniach po 300 tysiecy złotych. Ale tylko Czesio posiada mieszkanie za 300 tysiecy. Bo Franek już nie. Czesio może jutro swoje mieszkanie sprzedac i dostanie 300 tysiecy Franek też może jutro swoje mieszkanie sprzedać - i jesli nawet dostanie 300 tysiecy (np ktoś kupi je za gotówkę) - to natychmiast będzie musiał z tych 300 tysiecy odnieść do banku, tytułem zobowiązania kredytowego tyle na ile jeszcze mu do spłacenia pozostało. Jest to wiec całkowicie inne posiadanie. Czy łachmyta, ktory pójdzie do Providenta i pożyczy 10 tysiecy złotych - stanie się człowiekiem bogatszym o 10 tysiecy ?
  5. No dobrze. Zastanówmy się zatem wspolnie nad czyms takim. Mamy taki wynalazek jak TBS. To jest coś podobnego do spółdzielni mieszkaniowej za komuny. Mianowicie - uzyskujesz prawo do użytkowania lokalu w zamian za wpłacany czynsz miesięczny i jakąś wpłatę poczatkową. Włascicielem mieszkania nie jestes, ale masz wszelkie przymioty właściciela - możesz w nim mieszkać, nikt Cię z niego nie wyrzuci, możesz imprezować (zgodnie z przepisami), możesz sobie pomalowac pokój, wymienić sracz w kiblu czy położyć nową glazurę w kuchni. Tyle, że w TBS'ie nie jestes i nigdy nie będziesz właścicielem mieszkania. Róznica między mieszkaniem w TBS a mieszkaniem na kredyt jest taka, że właścicielem tego drugiego będziesz KIEDYŚ, zaś tego pierwszego - nigdy. Poza tym róznic żadnych nie ma. W TBS za prawo do używania takiego mieszkania (o ile pamietam zwanym "partycypacją") - też trzeba coś zapłacić. Wcale nie tak mało, ale też nie jakoś wiele. Na przykład jakies 20% wartości podobnego mieszkania. I gdybyś chciał sprzedać prawo w TBS - to możesz dostać taką samą kwotę jak ktoś kto sprzeda obciażone hipotecznie mieszkanie, ktorego jest niby-włascicielem - po spłaceniu iluś rat.
  6. No paczpan. A ja myslałem, że jestem dziwak Bo też gaci nie noszę. I to ze 20 lat jak nie więcej. Ominąłem ten problem niechodzeniem do lekarzy. Chociaż wróć - jakieś dwa dni temu miałem kontakt z lekarzem. W dodatku kardiologiem. Odebrał naprawiony u mnie na warsztacie swój samochód i przyprowadził do roboty drugi. Tak wiec za jakiś czas - nie tyle ja pójdę do lekarza, ale lekarz pójdzie do mnie. Serduszka mi nie badał - bo moje serduszko tyka w rytmie cza-cza - jak to kiedyś trafnie zauważył Brat @Tornado
  7. Alez świadczy. Mianowicie o tym, że jesli Czesio ma mieszkanie bez hipoteki (za gotówkę) a Franek ma identyczne mieszkanie (np na przeciwko Czesia) ale na kredyt - to Czesio jest włascicielem czegoś innego niż Franek. Bo Czesio może pod swoje mieszkanie dostać kredyt na przykład na 300 tysiecy a Franek na zero. Niech Ci będzie, że obaj sa właścicielami. Tyle, że jest kolosalna róznica w ich stanie posiadania. Bo Czesio jest majętny, zaś Franek - w żadnym razie Ja się dziwię ? Ani trochę. Bo cały czas próbuję Ci wykazac, że mieszkanie na kredyt tylko pozornie nalezy do tego kto je na ten kredyt kupił. Calkiem to logiczne. Nie ma raczej przeszkód by obciażyc willę w Gdyni na Kamiennej Górze (za dwa miliony) - trzema hipotekami pod kredyt na trzy działki po 500 tysiecy każda. W semantycznym ujęciu - może i tak. W rzeczywistości - nie. Przeciez Franek jest włascicielem i Czesio też. Obaj mają identycznie wyglądające mieszkania. Ta sama lokalizacja, ta sama dzielnica, ten sam budynek. A de fakto - są to dwa całkowicie inne składniki majątku - bo Czesio ma majątek warty 300 tysięcy złotych - a Franek (jesli dostał kredyt wczoraj i nie robił żadnej wpłaty własnej) ma majątek warty zero. Obaj będą mieli majątki takie same. Ale dopiero wtedy kiedy Franek spłaci kredyt. Co więcej - teoretycznie może mieć miejsce taka sytuacja, że Franek wział kredyt w nomen omen - frankach szwajcarskich na równowartość 300 tysiecy złotych. Nagle, z dnia na dzień kurs franka skoczył z 2 złotych na 4 (a był taki moment swego czasu) - i teraz się okazuje, że Franek ma do spłaty zdecydowanie więcej niż warte jest mieszkanie ! Zatem - majątek Franka jest ujemny.
  8. Ale wciąż nie zmienia to jednego faktu - na rzekomej Twojej własności ustanowione jest coś co ją ogranicza. Przecież gdyby tak nie było - to sens zabezpieczania swoich interesów hipoteką przez bank - nie istniałby. Podam przykład. Jesli uważasz, że zabezpieczone hipoteką, zakupione mieszkanie na kredyt jest Twoją własnością - to spróbuj pod zastaw tego mieszkania dostać INNY kredyt o wartosci podobnej do rynkowej wartości tego mieszkania - takiej jaką miałoby kupione za gotówkę. Spróbuj. Jesli Ci się to uda - zmienię zdanie. Naprawdę - semantyczne naduzycia w naszym kraju to dziś norma. A naprawę świata zaczyna się od naprawy pojęć. Jak wspomniałem - temat dotyczy majętności człowieka z mieszkaniem na kredyt. Taki człowiek nie jest majętny - mimo, że płaci raty kredytowe, nawet wysokie. On może kiedyś będzie majętny - jak spłaci długi. U mnie w miasteczku jest taki przypadek. Mianowicie - jest sobie grunt na przedmieściach. Kiedyś - to była wioska, a dziś - atrakcyjny punkt. Grunt ten wprowadza pewien dysonans - poniewaz wszędzie dookoła pobudowano domy, bloki, sklepy, lokale usługowe. Miasto pobudowało ulice dookoła, chodniki, oświetlenie, kanalizację, deszczówkę, nawet chyba gaz ziemny jest doprowadzony. Słowem - cywilizacja panie jak niemalże w centrum Warszawy. Wszystko z uzbrojenia jest. A tu nagle - łysa dziura. Spojrzałem na geoportal właśnie i z ciekawosci zmierzyłem - sześć hektarów. Na dziurę tę spoglądaja bardzo łakomie lokalni deweloperzy, kupiliby to od ręki bo podzielic na działki, budować domy - złoty interes. Ale jest pewien problem. Mianowicie - kiedys było to uprawne pole. Najpierw zmarła zona rolnika, ktory to posiadał, następnie w krotkim czasie po niej, jakieś 20 lat temu jak nie dalej - zmarł sam rolnik. Testamentu nie pozostawił. Spadkobiercami są dzieci tego rolasa. Zdaje się trójka. Dzieci te - to całkowita patologia, skłocone na noże ze sobą. Chyba nawet jeden z dzieciaków (teraz to już chłop w moim wieku) - siedział. Do tego stopnia rodzinka jest pokłócona, że do dzisiejszego dnia nie przeprowadzono postępowania spadkowego - choć jest oczywiste, że te dzieci dziedziczą. Grunt lezy jako nieuzytek - nic na nim się nie dzieje. Rosna jakieś krzaki, chaszcze itp. Wartośc tego mozna oszacować na kilka baniek, zwłaszcza, że jest tam miejscowy plan przewidujący zabudowę mieszkalno - usługową, a ziemia marna - klasy niskiej, więc odrolnienie to sprawa prosta. Te dzieci (totalna patologia) - są w zasadzie milionerami (formalnością jest przeprowadzenie postępowania spadkowego). Ale przez kłótnie między nimi - klepią biedę. To jest jaskrawy przykład wskazujący na to, że nie ma znaczenia jak wyglądasz - byś był lub nie był móc uznanym za bogatego. Lub biednego.
  9. Jesli nie masz zdolności kredytowej ? Słowo "właściciel" jest tu moim zdaniem naduzyciem. Nie można być pełnoprawnym, nieograniczonym właścicielem czegoś co stanowi przedmiot zabezpieczenia kredytu. Bo jesli coś zostało poddane takiemu zabezpieczeniu - to już w tym momencie ktoś (zapewne ten, kto udzielił kredytu) - rości sobie określone prawa do tej rzeczy. Słuszne zresztą - bo musi mieć, jak sama nazwa wskazuje - zabezpieczenie na wypadek gdybyś przestał płacic raty. Jak już wspominałem - nazwa to jedno, rzeczywistość drugie. Podam przykład. W poprzedniej kadencji sejmu - pan Krzysztof Bęgowski używał personaliów "Anna Grodzka" i prawdopodobnie w dokumentach wystawionych na to nazwisko widniała płeć "kobieta". W sejmie (a wiec w konstytucyjnym organie władzy państwowej) - figurował jako "posłanka" Czyli kobieta. Prawdopodobnie przed sądem obroniłby damską płeć. A czy był kobietą ? Ależ skąd. Facet, ktory założy sukienkę i perukę - jeszcze kobietą się nie stanie, nawet jesli wykroi sobie fiuta wespół z jajami i torbą je okalającą. Pan Bęgowski prawdopodobnie w Bangkoku przeszedł operację "zmiany płci". czyli - prawdopodobnie wyharatał sobie klejnoty. Słowo "prawdopodobnie" jest tu na miejscu dlatego, że nikt nie odważał się sprawdzić tej strasznej rzeczy (czyli że faktycznie ucięli mu kutasa). Co mnie nie dziwi - bo jak to trafnie ujął w poemacie "Caryca i zwierciadło" Janusz Szpotański - "Któż widok ten opisać zdoła ? I któż w ogóle go wytrzyma ?"
  10. Prawda. I tym gorzej dla kredytobiorcy Przykład z kredkami jest bardzo fajny ale można pokazać ciekawszy. Załóżmy, że chcesz kupić na kredyt mieszkanie za milion złotych na ulicy Mickiewicza. Okazuje się jednak, że na milion nie masz zdolności (zarobki) i bank się nie zgadza. Ale posiadasz już istniejące, Twoje własne, kupione lata temu za gotówkę mieszkanie na ulicy Świętojańskiej, ktore aktualnie warte jest dwa miliony. I bank udziela Ci kredytu na zakup mieszkania za milion na Mickiewicza, ale ustanawia hipotekę na mieszkaniu za dwa miliony na Świetojańskiej. W tym momencie - jesteś rzeczywistym włascicielem mieszkania na Mickiewicza (tego nowego, za milion) - bo nie jest ono obciążone hipotecznie, ale własnie przestałes być właścicielem rzeczywistym mieszkania na Świętojańskiej - bo na nim ustanowiono hipotekę. Wniosek - zamienił stryjek siekierkę na kijek. W wynajmowanym mieszkaniu - tak samo. W wynajmowanym mieszkaniu - tak samo Tym gorzej dla "hipotecznika" ! Z tym, że w pierwszej kolejności bank skorzysta z "pewnej" rzeczy jaką jest mieszkanie zabezpieczone hipotecznie, a dopiero potem, jesli to nie wystarczy - bedzie licytował pozostałe składniki Twego majątku. Zatem masz jeszcze bardziej przejebane niż gdyby tylko hipoteka stanowiła zabezpieczenie. Wyobraźmy sobie, że kupiłes mieszkanie w 2007 roku za 100 tysiecy franków szwajcarskich. Wtedy było to 200 tysiecy złotych. Dziś mieszkanie to jest warte 250 tysiecy złotych (a więc nie straciło a wręcz zyskało na wartości) ale jednoczesnie frank kosztuje 4 złote - zaś 100 tysiecy franków to 400 tysiecy złotych. Może się okazac, że jestes obecnie więcej winien bankowi niż stanowi wartośc mieszkania plus to co przez 12 lat spłaciłeś. I gdy Ci sie noga powinie - to okaże się, że po sprzedaniu nieruchomosci z hipoteki - bank zacznie licytować Twoje pozostałe składniki majątkowe. Bo każda Twoja własność jest zagrożona ! Temat tyczył jednego - czy samochód lub mieszkanie na kredyt to znak że ktoś jest zamożny ? Nie. I przykład z licytacją piórnika gdy hipoteka z kredek nie wystarcza - jest wprost znakomity.
  11. O widzisz. Zatem prawdopodobnie jest tak - sprzedajesz Józkowi obciazone hipoteką mieszkanie. I ażeby Józek zaczął płacić kredyt za Ciebie - należy dokonać cesji umowy dotyczacej tego kredytu (ktorego zabezpieczenie stanowi hipoteka na mieszkaniu) - z Ciebie na Józka. By z Ciebie zdjąć koniecznośc płacenia rat za mieszkanie, które właśnie sprzedałeś, a nałozyć na Józka - ktory je od Ciebie kupił za cenę znacznie mniejszą niż rynkowa (bo hipotecznie obciażone) A skoro tak - to umowa przed sprzedażą mieszkania ma dwie strony. Ciebie (czyli sprzedającego mieszkanie Józkowi) oraz bank. Wszelkie zmiany tej umowy (jak i każdej innej) - wymagają zgody obu stron. A zatem - sprzedając mieszkanie obciążone hipoteką - nie da się uniknąć łaskawego zapytania banku o zgodę. Poprawcie mnie jesli się mylę. A jesli jest tak jak napisałem (a czy tak jest - tego nie wiem, stąd prośba o potwierdzenie bądź zaprzeczenie) - to nie ma żadnej mowy o tym, że tzw "właściciel" mieszkania obciażonego hipotecznie jest sensu stricte jego właścicielem. A to dlatego, że nie jest w stanie sam rozporządzać tym mieszkaniem - gdyż przy chęci jego sprzedaży (a więc jedną z kluczowych form rozporządzania własnością) - musi zapytać o zgodę jeszcze jeden podmiot. Czyli bank. A zgoda ma to do siebie, że wyrażona być MOŻE, ale NIE MUSI. Co o tyle jeszcze jest logiczne, iż skoro bank badał (i to prawdopodobnie wnikliwie) tzw "zdolność kredytową" kredytobiorcy dotychczasowego - to jest nieprawdopodobne by nie zbadał takowej w odniesieniu do Józka. I zdolność ta może zostać uznana, ale wcale nie musi.
  12. O właśnie. Bo teraz mamy taką sytuację. Sprzedaję Józkowi Pompce mieszkanie obciażone hipoteką. Zatem Józek płaci mi jakąś część kasy (np tyle ile do tej pory spłaciłem rat) i nadal ma płacić kredyt do banku tak jak ja bym go dalej spłacał. Bank przecież nie odpuści. I tu mamy ciekawy temat. Skoro ja, biorąc kredyt - musiałem prawdopodobnie zostać zweryfikowany jako kredytobiorca pod kątem tak zwanej "zdolności kredytowej" (zarobki, wiek) - to czy aby bank nie zechce tego samego zrobić w kwestii Józka Pompki - jako przecież nowego kredytobiorcy ? A skoro tak - to w przeciwieństwie do tego co zauwazył Brat @Reflux powyżej - jednak będę musiał łaskawie banku zapytać - czy Józkowi mogę swe mieszkanie sprzedać. Poproszę o potwierdzenie lub zaprzeczenie powyższego. Bo to ciekawe.
  13. W księdze wieczystej będziesz identycznie figurował jesli będziesz właścicielem 1% nieruchomości. A więc - współwłaścicielem w ułamkowym udziale. Tak więc nijak sie to ma do dowolnego rozporządzania daną rzeczą. Jak to skąd ? Czysta logika. Jesli masz mieszkanie obciażone hipoteką - to jestes matrixowym jego włascicielem. Jesli przyjmiemy mylną logicznie definicję własnosci jaką ma spełniać ktoś kto "kupił" mieszkanie na kredyt (a wiec obciazone hipoteką) i jest jego "właścicielem" - to jak się to ma do własnosci mieszkania nieobciazonego hipotecznie - czyli kupionego za gotówkę ? Jesli nie widzisz róznicy między tymi dwiema własnościami - to ja nie mam więcej pytań - bo szkoda na to czasu. PS: Nigdy żadnych kredytów na mieszkania etc nie brałem. Nie stać mnie, taniej za gotówkę. Ale mam pytanie. Jesli sprzedaję mieszkanie obciazone hipotecznie - to na pewno muszę poinformować bank, że sprzedałem mieszkanie Józkowi Pompce - gdyż od chwili sprzedania - dalsze raty spłaca Józek a nie ja. Pytanie jest takie - czy muszę pytać o zgodę na sprzedaż banku, ktory mi kredytu udzielił czy nie muszę ?
  14. O majętności świadczy to co POSIADASZ w danym momencie. Natomiast to o czym napisałeś - co najwyżej świadczy o tym ILE W DANEJ CHWILI ZARABIASZ. W danej chwili ! Przykładowo - jest sobie rolnik, ktory ma 100 hektarów pola wartego 4 miliony złotych. Jest więc niewatpliwie milionerem ponieważ taki majątek, jako człowiek MAJETNY - posiada. I może to pole sprzedac w każdej chwili - pokazując po sprzedazy stan konta bankowego z kwotą czterech baniek. Może mieszkać w marnej chałupinie i jeździć starym samochodem ale milionerem jest. Jest sobie koleżka, ktory zarabia w tej chwili 50 tysiecy miesiecznie. Wczoraj "kupił" na kredyt dom w Warszawie warty 4 miliony złotych. Rata kredytowa za ten dom wynosi na przykład 30 tysięcy miesięcznie. Można o nim powiedzieć jedno - ten zawodnik TERAZ, w TEJ CHWILI dobrze zarabia i spłaca kredyt za drogi dom. Ale milionerem z całą pewnością nie jest. Być może kiedyś będzie. Ale teraz nie jest. Nie jest więc człowiekiem MAJĘTNYM.
  15. Nie TYLKO. Ale AŻ ! Definicja własności: "Własność to możliwość dowolnego i nieograniczonego dysponowania rzeczą, nad którą właściciel tę własnosć posiada". Czyli - na przykład posiadasz Volkswagena Passata rocznik 2000 o wartości 10 tysięcy złotych zakupionego za gotówkę. Możesz z powrotem zamienić go na podobnej wartości pieniądzie i na przykład kupić za to Opla Vectrę. Zatem - jesli coś stanowi przedmiot zabezpieczenia - to już powyższa definicja własności nie jest spełniona. Ponieważ jesli nawet sprzedałbyś mieszkanie z kredytem pozostałym do spłacenia - to nie dostaniesz rzeczywistej wartości tego mieszkania a jakąś jego część, gdyż nabywca będzie dalej musiał spłacać pozostałe raty. A skoro tak - to nie możesz zwać się właścicielem w rozumieniu definicji - bo nie posiadasz jedynego i nieograniczonego prawa dysponowania zabezpieczoną w ten sposób rzeczą. A co za tym idzie - nie możesz dokonać pełnego przekształcenia posiadanego dobra (np mieszkania) na pieniądze. I tu widzimy jak na dłoni, że "właściciel" (cudzysłów celowy) mieszkania wartego milion złotych zakupionego na kredyt i hipotecznie zabezpieczonego (a więc z niespłaconym kredytem) - milionerem nie jest. Bo nawet gdyby skały srały - rynkowej wartości mieszkania w pieniądzu (czyli miliona złotych) nie dostanie. A to, że ktoś nazywa "właścicielem" - cóz. Mało to semantycznych naduzyć w naszym i tak juz wystarczająco nieszczęsliwym kraju ?
  16. Z jednego podstawowego powodu nie masz racji. Nawet jesli dana kobieta nie wie co to leasing. Mianowicie - samochodów drogich jeździ dużo. A to powoduje jedno - są łatwo dostępne dla szerokiej gamy ludzi. Skoro tak - to pierwszy znak tego, że samochód nie stanowi o zamożności. Bo gdyby stanowił - to zamożnośc jest rzadką cechą. Jest rzeczą oczywistą, że bogatych jest mało. Druga sprawa jest taka. Kiedyś kobieta leciała na drogie auto dlatego, że wiedziała, iż drugi facet z takim drogim samochodem się prędko nie pojawi. A teraz wie jedno - skoro takich drogich samochodów dzisiaj widziałam na ulicy ze dwadzieścia w mojej wiosce - to szansa na szybkie pojawienie się kolejnego gościa z takim drogim autem jest bardzo duża. Kiedyś konkurencja była niewielka. Bo na wsi tylko jeden miał "holcwagena". Dzisiaj "holcwagen" jest w każdej zagrodzie, w tym w co drugiej jest nowy. No własnie. Poza tym - o czym my tu mówimy ? O tym by na drogi samochód wyrywać laskę. Do czego ? Do stałego związku ? No można, tyle, że ona, gdy w ten związek wejdzie - natychmiast się dowie, że samochód nie Twoj a banku. I cały misterny plan w pizdu. No dobra - to w takim razie może by tak wyrwać na jednorazowe ruchanie dobrym samochodem ? Ano można, czemu nie. Laska nie dowie się, że samochód należy do banku - bo nie zdązy, a jesli nawet - to po fakcie, kiedy pójdziesz spuszczony - spuścić gumę do kibla w kierunku najbliższej oczyszczalni ścieków, a dama zajrzy Ci dyskretnie w portfel natrafiając na dowód rejestracyjny z wpisem "Europejski Fundusz Leasingowy" na przykład. Tyle tylko, że to nadal nieracjonalne postępowanie. Idziesz do burdelu, płacisz 200 i masz ruchanie. Szybciej niż wyrywając na samochód, w dodatku taniej. I z gwarancją, że ruchanie będzie - bo wyrwanie laski na auto takiego nie gwarantuje. Opłacenie zaś pobytu w burdelu - jak najbardziej. Co ? Że w burdelu same kurwy z duzym przebiegiem ? Ależ prawda. A jaki przebieg mają blachary, ktore lecą na drogi samochód ? Otóz podobny. Miałyby może mniejszy - gdyby drogich samochodów, na które leca bylo mało. A jest dużo. Tak więc sami widzicie jak to jest,
  17. Zaciekawi ją nietypowy. Nie musi być drogi. Problem polega na tym, że dzisiaj w zasadzie 100% sprzedawanych nowych samochodów wygląda do siebie bardzo podobnie. Toż to ja mam problem z daleka odróżnić Kijankę od Audi - to co mówić o kobiecie ? Dlatego też te wszystkie nowe nie mają szans być nietypowymi. Bo są one wszystkie do siebie podobne. Moze jeszcze kabriolety albo samochody sportowe jakoś się wyróżniają. Choć tu wystarczy kupić Chryslera Sebringa cabrio za o na przykład tyle: https://www.otomoto.pl/oferta/chrysler-sebring-sliczny-sebrning-2-0-benzyna-141km-po-lifcie-klima-super-okazja-poleca-ID6BTfmW.html#9afcacd483 albo za tyle z bardziej sensownym silnikiem: https://www.otomoto.pl/oferta/chrysler-sebring-2-7-v6-203km-2003-automat-skora-zamiana-sanok-cabrio-ID6BQhaR.html#9afcacd483 - i juz jestes nietyp Sportowy ? Proszę, podobna kasa: https://www.otomoto.pl/oferta/toyota-celica-vi-jasne-skory-super-naglosnienie-2-x-komplety-kol-wwa-ID6BTl7X.html#e8a647e2e9
  18. Twój młody wiek i brak obycia z kobietami (do czego sam się przyznajesz) - pozwala na publikowanie takich informacji. Zapewniam Cię, że najgłupsza nawet kobieta wie o tym, że skoro Józek, jej sąsiad, ktorego nie stać wywalić 100 tysiecy jednorazowo na remont mieszkania - nagle zaczął jeździć takim samochodem, a w totka nie wygrał - natychmiast dowie się, że są takie możliwości. Ona oczywiście nie musi wiedzieć, że to leasing się nazywa, ale wie, że skoro Józek łachmyta ma drogie auto - to znaczy, że każdy może mieć takie. I co wiecej - ta sama dziewczyna codziennie widzi, że takich samochodów na ulicach są całe mnóstwa. A skoro tak - to żaden luksus tylko codzienność. Jak stary malacz za komuny. Tak by było gdyby tych niemieckich, nowych wynalazków jeździło mało. Tymczasem tego jeździ od zasrania. I dlatego właśnie, z powodu, że widać je wszędzie - nie robi to żadnego wrażenia. Tak samo jak dziś nie robi wrażenia rozmawiający przez komórkę człowiek na ulicy.
  19. Żadna kobieta nie wejdzie w relację z facetem (ze stałym związkiem na czele) jesli nie będzie się to jej opłacało. Dawet jesli się "dokłada" - to jest to wszystko na sto sposobów tak dokładnie przekalkulowane - ze z dołożonej każdej złotówki zwraca się kobiecie co najmniej dwa razy tyle. Gdyby było inaczej - to kobiety nie poszukiwałyby ustawicznie lepszej gałęzi. Określenie "lepszej gałęzi" jest tu bardzo wymowne. LEPSZEJ - bo ta na ktorej aktualnie siedzi może też być dobra. Ale zawsze jest nadzieja na lepszą. Taka jest po prostu damska natura. Deklaracje nawet na tym forum ze strony coponiektórych, że "do związku nie dokładam ani złotówki" - można wsadzić między bajki. Chyba, że związek trwa tydzień i kobieta jeszcze się nie zorientowała, że sytuacja nie rokuje na skonktretyzowane, wymierne zyski. To jest wypracowana przeze mnie strategia, bardzo zresztą skuteczna do tego by skłonić kobietę do zawarcia ze mną znajomości. Nie związku, znajomości. Bo w stałe związki nie wchodzę. I wiele z kobiet, z ktorymi się spotykam - to doskonale wie. Ale spotykają się ze mną - bo spędzą mile czas. To jest jawnie wymierna korzyść. Zamiast siedzieć jedna z drugą w domu i oglądać serial przerywany marudzeniem podchmielonego męża czy tak zwanego "stałego partnera" - wychodzi "do koleżanki" albo "ma nocny dyzur w szpitalu" i spędza ze mną kawałek nocy lub nierzadko całą. Płacę za wszystko parę stówek, biorę f-rę na firmę więc spada 23% VAT'u i 19% dochodowego po czym papa i do następnego. Taniej się nie da. Przynajmniej na dłuższą metę. Kobieta w związku zawsze wystawia rachunek. I to rosnący. Pierwszym przejawem "podwyżki cen" jest reglamentowanie seksu.
  20. Hmm. Z oceny wyglądu Brata-załozyciela czyli @Marek Kotoński dostępnego na filmach nie sposób nie uzyskać informacji, iż gdyby miał on wazyc sto-kilkadziesiąt kilo - to musiałby mieć jakieś dwa i pół metra wzrostu.
  21. Lans jak lans. Działa inny efekt. Za powiedzmy 20k kupić da się W124 w dość dobrym stanie. Trochę trzeba będzie przy nim porobić, ale bez wielkiej tragedii. Tych samochodów już wiele nie ma i gdy podjedziesz takowym pod Biedronkę czy innego Lidla w sobotę przed niedzielą niehandlową - masz wszelkie szanse stwierdzić, że na parkingu (jutro niedziela, zamknięte - więc parking zajebany) - to jedyny taki samochód. W dodatku absolutnie inaczej wyglądający aniżeli wszystko pozostałe, w tym najnowsze modele aut za pół miliona. Wówczas masz szanse wzbudzić zainteresowanie jakiejś kobiety tym wozem. Większe niż S-klasą z 2019 roku. Nie dlatego, że jest on drogi, ale dlatego, że jest całkowicie inny i dama może zechcieć się z Tobą nim przejechac z czystej ciekawości. Przypominam, że jednym z elementów natury damskiej jest ciekawość. Bo nigdy w takim nietypowym wynalazku nie siedziała ani tym bardziej nie jechała. Ona się na samochodach nie zna. I dla niej S-klasa za pół bańki z 2019 rocznika jest "opatrzona" tak samo jak VW Polo. Ale juz W124 wygląda całkowicie inaczej i może stanowić impuls do zainteresowania się.
  22. Ależ świadczy. O jednym - że prawdopodobnie ten człowiek zapłacił raz taką ratę leasingową. A czy będzie stać go zapłacić kolejną ? Aaaa tego to nie wiadomo. Nie bój nic - bank nie jest głupi. I dlatego śmia;ło da każdemu leasing - bo to lepsze niż obracanie pieniędzmi w inny sposób. Kupujemy zawodnikowi samochód za milion złotych - ten wpłaca jakąś niewielką częśc na poczatku i jeżdzi. Płacąc co miesiąc jakiś pieniądz. W ten sposób, że zawsze to co wpłacił plus samochód, ktory pozyczył mu bank - jest więcej warte niż sam ten samochód w danym momencie. Jeszcze lepiej jest z nieruchomością na kredyt. Dostaje młody człowiek od banku mieszkanie, w ktorym w zamian za kredytową ratę miesięczną - ma prawo mieszkać. Właścicielem nie jest - bo przecież to kredyt hipoteczny - pod zastaw mieszkania. Więc mieszka, płaci i stanie się właścicielem za 30 lat jak dobrze pójdzie. Bo jak pójdzie troszkę gorzej - cóż - bank wykopsa go z mieszkania (przecież to nie jego lokal) i mieszkanie spróbuje ów bank sprzedać. Jesli wartość nieruchomości akurat pokryje to co człowiek bankowi na dany moment jest winien - to będzie on bezdomnym bez długów. Gorzej jesli nie pokryje - w takim wypadku będzie to bezdomny w wersji zadłużonej. Jak więc widzisz - piękny matrix. Człowiek mieszka sobie w ładnym mieszkaniu należącym do banku - co ZEWNETRZNIE WYGLĄDA tak samo jakby mieszkał w tym mieszkaniu kupiwszy je za gotówkę. Ale tylko wygląda. Dość smutne jest to, że bardzo wielu ludziom się wydaje, że ktoś z mieszkaniem na kredyt to ktoś rzeczywiscie zamożny. No - i tym się proszę Ciebie rózni prawda od kłamstwa. Nienowa to zresztą prawidłowość. Sam rząd się w to bawi (i to chyba każdy na całym swiecie dlatego to zmierza do upadku). Bo kiedyś, kiedy było normalnie - moneta 100 dolarowa ze złota warta była dokładnie tyle ile ważyło złoto, z ktorego została wykonana. Mogłeś więc owe 100 dolarów wydać w postaci monety z napisem $100 a równie dobrze mogłeś zmielić ją na złote opiłki - i dostałeś tyle samo. Potem było trochę gorzej. Ale tylko trochę. Bo 100 dolarów wykonano z papieru za pięć centów. A trochę gorzej dlatego, że mimo iż banknot był z papieru za pieć centów - to rząd gwarantował, że w każdej chwili za ten kwitek dostaniesz czystego złota za 100 dolarów. Niestety - jesli papierek podarłeś - to byłeś w dupie. Teraz zaś mamy tak, że nie istnieje przełożenie na złoto. Bank więc może sobie nadrukowac papierków (co też czyni) a ludziom się wydaje, że to wszystko naprawdę :)
  23. I o ten margines się rozchodzi. Facet z drogiego auta najwyzej MOZE - co nie znaczy, że MUSI byc bogaty. A z racji na fakt, że wiekszośc samochodów dziś sprzedawana jest w leasingu lub kredycie - oznacza ni mniej ni wiecej tylko to - ze szansa na to, że facet faktycznie jest bogaty - lawinowo spada. Dlatego samochód nie świadczy o NICZYM. Natomiast jest inny aspekt. Jesli laska wyczai, ze samochód jest pozyczony (czyli w leasingu), a zarazem szuka kogoś zamoznego - to kop w dupę otrzymany od niej będzie bardziej bolał. Dlatego, że będzie droższy.
  24. Tego nie wie. Ale jak wspomniałem - wie co innego. Mianowicie (wyjaśniam na drewnianym modelu): Facio w Jaguarze (na pewno drogim) to fajny gość bo dobrze zbudowany i ładna mordka podobająca mi się. Jest pewna szansa, że skoro jeździ takim Jaguarem - to może być bogaty jesli go kupił. Ale patrząc na jego wiek (młody, poniżej 30-tki) - w najlepszym razie pozyczył od tatusia, albo z wypożyczalni. Gdyby taka sytuacja miała miejsce 30 lat temu to wyglądałoby to tak: Zajechał gosciu W124 200D. Taki samochód kosztuje tyle ile kosztują trzy domy. Na pewno jest jego właścicielem - bo leasing nie istnieje, kredytów nie ma, zaś nie ma nikogo kto przy zdrowych zmysłach pożyczyłby tak drogi samochód komuś kto chce sobie nań powyrywać dupy. I tyle rozkminki.
  25. 100% racji w odniesieniu do kobiet. Bo sa ładne i brzydkie. W odniesieniu do samochodów - nie. Jak pisałem wczesniej - dzisiejsza Kia za 80 tysiecy robi identyczne wrażenie jak BMW za cwierć bańki. Czyli - sytuacja jest taka jak w burdelu z takimi samymi dziwkami. Wszystkie maja 170 cm wzrostu, ważą 65 kilogramów, są brunetkami z włosami do pasa i cyckami 80D. Z tym, że nie wiedzieć dlaczego te z lewej są po 400 złotych godzina a te z prawej po zaledwie 80. Nie dziwię się. Niecałe dwa miliony mieszkańców. Nie dziwię się - Bez mała aż cztery miliony mieszkańców Dziwię się. Bez mała dziewięć milionów mieszkańców i tylko jeden ? Coś mało Ale wie co innego - że może być pozyczone i może być na kredyt. To jest wiedza dziś już powszechna. I dlatego samochód nie robi wrażenia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.