Skocz do zawartości

Ćma

Użytkownik
  • Postów

    25
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Ćma

  1. To chyba kwestia indywidualnego gustu. Mnie pupa niemowlaka nie interesuje. Mój facet jest trochę typem wikinga, długie włosy, bujna broda. I tak mi się podoba. Jakby zdecydował się ogolić? Przeżyłabym, przywykłabym. Na szczęście on sam lubi swoją brodę. Ostatnio go nawet namawiałam na profesjonalne kosmetyki... na początku jęczał, bo on nie baba by kosmetyków używać. Teraz sam się zainteresował. A jaka radość była, jak mu kupiłam specjalną szczotkę z włosia dzika!
  2. Śmiało mogę napisać, że gdzieś od 10 lat jestem zakochana w post-rocku. Takie This Will Destroy You na przykład. Jakiś czas temu dołączyła też muzyka z "szerokiego" stylu jakim jest indie rock. Ale akurat tu, zwykle pojedyncze kawałki. Bo musi mieć dany utwór "to coś". Dawniej dużo słuchałam metalu, teraz o wiele mniej. Chociaż lubię wracać do takiego Arch Enemy, czy po wielu latach Nightwish. Obecnie, z racji znajomych, mam okazję słuchać muzyki typowo rozrywkowej. I stwierdzam, że im dłużej jej słucham, tym bardziej do niej przywykam. A tego nigdy, przenigdy bym się po sobie nie spodziewała! Obecnie męczę to: https://www.youtube.com/watch?v=L4sbDxR22z4
  3. Jeśli jest nadpsute, to do kosza. Mieszkamy tylko we dwoje (i pies), więc wyrobiliśmy już sobie nawyk kupowania małej ilości jedzenia i raczej dokupowania tego, co jest potrzebne. Na "zapas" tylko te rzeczy, które mogą postać dłużej (mleko, jajka, cukier, itp.), bo wyrzucanie jedzenia też ani praktyczne, ani korzystne dla domowego budżetu to nie jest.
  4. U mnie jest ten wielki minus, że szybko mi paznokcie rosną. Na razie odpoczywają więc od hybryd, bo bym zwariowała tak często robić te pazury. (Niby raz na 2tyg., ale jak już po kilku dniach widzę odrost to mnie irytuje.) Póki co byłam testowym króliczkiem szwagierki. Lubi robić paznokcie i mogła się na mnie uczyć.
  5. Miałam cichą nadzieję, że to silna potrzeba zatrzymania przy sobie "tej jedynej miłości". Haha, głupia byłam. Twoje kalkulacje są przerażające. Dobrze, że nie znam takich kobiet. (Ja to w ogóle mam odrazę do materializmu i wykorzystywania.)
  6. Zachowanie kobiet nazywam tutaj pasożytnictwem i materializmem. Jeśli to racjonalizowanie to wybacz. Ale bez sensu jest wchodzić za głęboko w emocje. Bo one przysłaniają prawdziwy obraz sytuacji. Aby był pasożyt, musi być żywiciel. Nikt facetowi nie każe takim żywicielem być. Robi to na własne życzenie. A jeśli odczuwa presję lub nawet "partnerka" otwarcie mówi, że oczekuje takiego zachowania.... to jeśli dalej tkwi ten facet w takim związku, to jest głupcem. Nie wybielam kobiet-materialistek-niewdzięcznic. Jednak obraz mężczyzny-męczennika jest tu mocno przesadzony. Sami wybieramy sobie partnerów. Wybierajmy więc mądrze, by potem nie narzekać i się nad sobą nie użalać.
  7. Och tam, wiatrakami od razu. Ludzie lubią demonizować, to co piszę. Może postaram się skracać, by czytali wszystko, a nie połowę. Większość facetów by się ze mną tak naprawdę zgodziła, ale... jetem kobietą, więc tego nie zrobią. Bywa. Miłego polowania na banany!
  8. Otóż winą mężczyzny nie jest, że chce dobrze. Winą jest to, że rozpieszcza aż za bardzo. A potem jęczy, że mu źle, bo ona jest niewdzięczna. Sam ją tego nauczył. Więc ja go żałować nie zamierzam. Tak samo jak to kobiety często wyręczają mężczyzn w sprzątaniu (no bo kobieta na pewno zrobi lepiej), a potem mają focha, że on nie umie sprzątać, albo nie chce pomóc. No, ale skoro się milion razy mówiło "zostaw, ja zrobię", to jak może dziwić, że potem taki facet przestaje sam się za coś brać? Głupota totalna. Jak sobie wychowujemy, tak mamy. I jeśli komuś szkoda energii na rozmowę, to w ogóle nie powinien się brać za związek. Nic w relacjach międzyludzkich nie jest oczywiste. Dla jednej strony co najwyżej. No, ale kto mówi, że wymaga się poprawy TYLKO od mężczyzny? Nie rozumiesz określeń typu "wspólnie"? Wiadomo, że jeśli to mężczyzna ma z czymś problem, to on inicjuje pewne zmiany (ale nad nimi pracuje się już wspólnie), a jeśli kobieta ma, to ona inicjuje. To oczywista oczywistość, że do zmian dąży na początku osoba, które zmian potrzebuje (albo zauważa, że są konieczne). Twój dialog mnie rozbawił. Dlaczego? Bo nie przyszłoby mi do głowy dziękować za wspólne wyjście do restauracji. I to nie dlatego, że wzięłam co mi dano. A dlatego, że razem spędzamy ten czas. Czy Ty byś podziękował kobiecie za to, że mogłeś z nią spędzić wspólnie czas? Pewnie nie, prawda? Oczekujesz tylko podziękowania. W moim związku żyjemy razem, pieniądze są wspólne. Także nawet jeśli kasa na restauracje idzie z jego karty, to żadne nie traktuje tego tak, że "on stawiał". No bo za kolejnym razem płacimy moją kartą. Serio, rozbawiła mnie wizja dziękowania sobie za wyjście. Wyjście gdzieś razem, to raczej normalna sprawa. Kto płaci to inna sprawa, bo to nie zawsze ta osoba, która proponuje, daje pomysł. Nie. Po prostu gracie księcia na białym koniu, a potem macie pretensje do wszechświata, że kobieta dalej chce być traktowana jak księżniczka, a Wam się już znudziło. Strasznie mnie irytuje taka postawa, że facet zasypuje laskę prezentami, kinami, restauracjami. Bo chce się pokazać. A potem ma żal, że trafił na pustaka co leci na kasę. No mnie to nie dziwi. Swój do swego ciągnie. On szasta kasą, to ona kasę ciągnie. W swoim związku zaznaczyłam, że nie mam stereotypowego podejścia do tego tematu. Nie chcę prezentów, kwiatków, czekoladek, kina i restauracji. Jeśli już nas najdzie na coś takiego, to ma to być zwykłe, a nie wymuszone. Czasem mi coś kupi, ale i ja mu kupię. Normalne. Jeśli jakiś facet podejrzewa swoją kobietę o materializm, to powinien ją zmienić. Podsumowując to co już napisałam: jeśli facet na partnerkę bierze sobie materialistkę, obsypuje ją prezentami, itd. to sam nie jest bez winy. Ani razu nie stwierdziłam, że kobieta jest tutaj kryształowa. Absolutnie tak nie uważam. Ale nie ma co się mężczyzna wybielać i zwalać winę tylko na kobietę. Bo sam jest sobie winien, że tego pasożyta karmi. Tak jak baba jest sobie winna, że idzie i kupuje zimne piwko dla męża, a potem ryczy mu, że jest alkoholikiem. Odpowiadajmy za własne decyzje, a nie udawajmy, że w nas winy nie ma.
  9. Szukanie "zastępcy" to idiotyzm. Tak po mojemu. To trochę fałszywe... i smutne jednocześnie. No i się nie sprawdza. Bo zawsze się będzie porównywało, co by zrobił "tamten". Nie chodzi o to by szukać kogoś o 180 stopni innego. Tylko nie szukać na siłę. Jak nas trafi i się zakochamy, to nie bo ma cechy jak nasz były, tylko dlatego, że to wszystko co ma lub czego nie ma, powoduje, że się zakochaliśmy.
  10. Okej, ale skoro sam zauważyłeś, że "mieć w dupie", które miałoby naprostować nie prowadziłoby do poprawy komunikacji... to po co iść na skróty? Nie lepiej olać wątek dupy i skupić się na poprawie komunikacji? Ja wiem, że to trudniejsze i dłuższe, ale... na dłuższą metę rozsądniejsze i dojrzalsze? Jeśli ktoś w związku musi trzymać ramy zamiast w miarę możliwości być naturalnym (aby osiągnąć np. dobry seks) to ja mogę tylko pogratulować kiepskiego wyboru. Co mu radzę? Albo kopnąć w dupę taką księżną, albo szczerze pogadać i wypracować wspólnie zmiany. Nie jest łatwe, ale często się da. Jeśli obojgu na sobie naprawdę zależy. No, ale zakładam, że skoro jesteśmy już razem lata, to zależy, nie?
  11. Ogólnie to chyba mam jakiegoś "ignora" na ludzi. Zwykle skupiam się na towarzyszących mi ludziach. Obcy jakoś średnio mnie zajmują. Jak mijam na ulicy, to tym bardziej. Ale to ma raczej związek z tym, że mam słabą pamięć do twarzy. Więc i mało się skupiam na ludziach, tak ogólnie. Bardziej zwracam uwagę np. na ubiór, czy jest kolorystycznie dobrane, czy buty ciekawe, itd. (patrzę na to u kobiet i mężczyzn). Raczej mnie nie interesują sylwetki, twarze, reakcje na moją osobę.
  12. Co sądzę? Jak kto woli. Ja ogólnie mam problem z utrzymywaniem relacji. Jestem raczej praktyczna jak sentymentalna. Także takie pitu-pitu o niczym z ludźmi, to mi po prostu nie wychodzi. Także, skoro ktoś jest moim byłym, cos po prostu nie wypaliło. Może nie jest tak, że z każdym idę na ścieżkę wojenną czy coś. Po prostu każde rozchodzi się w swoje strony. I tyle. Owszem, w dobie facebooka łatwiej gdzieś jakiś minimalny kontakt mieć. I mam nawet w znajomych z dwóch byłych. Z jednym wymieniłam kilka zdań pod jakimś zdjęciem, jakieś dwa lata temu mieliśmy nawet krótką rozmowę (jest ode mnie młodszy, więc zawsze miałam jakiś instynkt opiekunki do niego) co tam u niego słychać i czy naprostował swoje życie. Z drugim się nie odzywam, ale czasem polajkuje jakiś link z muzyką (podobne gusta muzyczne), a ja zalajkuję dodane przez niego zdjęcie (wspólna pasja fotografii). Na tyle mnie stać. Przed przeprowadzką w obecne miejsce zamieszkania, zdarzało się nawet jakieś wyjście na piwo. Ale wtedy był już mój obecny partner i oczywiście wychodził z nami. (Co ciekawe, twierdzi, że go polubił.) Mój facet nie jest zazdrosny o moich byłych (w końcu to byli), może to kwestia tego, że jakoś nie utrzymuje z nimi relacji. Za to jest zazdrosny o nowych kolegów. Chyba sądzi, że i on się stanie "byłym".
  13. Cycki opadają. Tak serio. Ja rozumiem, że różnie kobiety sobie rozmyślają. Ale serio, da się sobie wmówić, że taka perfidia i kłamstwa, manipulacja to coś na czym mogą tworzyć dobry związek? Matko jedyna. Mnie by zabiła emocjonalnie sama świadomość, że kogoś zmuszam do bycia ze mną. Życie nas zmienia. Jeśli kiedyś nie chciałby już ze mną być, to przecież go nie zamknę w piwnicy i nie wytworzę syndromu sztokholmskiego.
  14. Generalnie póki niczego się nie obiecuje, to się powinno wpisywać co się chce w rubryczkach. No bo prawdy cała Polska znać nie musi. Jak się ktoś zainteresuje to zweryfikuje czy warto poświęcać te kilometry. Ja swojego faceta poznałam też przez neta (nie na portalu randkowym) i dzieliła nas, powiedzmy, cała Polska. Kurczę. Ale jesteśmy ze sobą, jakoś poukładaliśmy to życie... i powiem Wam, że działa.
  15. Nie obwiniam. Wykazuję jedynie niekonsekwencje w męskim nastawieniu. Niestety za Was nic się samo nie zrobi. Musicie dojrzeć do tego, że nie zawsze wiecie lepiej i macie rację. Nie nie da się tego załatwić tak, że nagle jak w amerykańskim musicalu, wszyscy wyjdziemy na scenę trzymając się za ręce, śpiewając o tym jak to obłędnie jest kiedy obie strony się starają w związku. Póki będą faceci, którzy są przeświadczeni, że to samiec ma zdobywać, póty będą pannice, które uważają, że tak ma być. Bo nawet jeśli jakaś dziewczyna marzy o romantycznym ślubie, księciu na białym koniu, to pierwsze związki rewidują jej poglądy. Jeśli taka pannica trafi jednak na pantofla albo samca-zdobywcę - to jak sądzisz, jakie przekonania, wyobrażenia zostaną w niej utrwalone? Na pewno nie te, że obie strony równo powinny się starać. Winna tu w dużej mierze jest popkultura i środowisko w jakim żyjemy. Tylko, że życie jest nasze, a nie innych. Czasem trzeba dorosnąć i po prostu ułożyć własne sprawy po swojemu. Co do drugiej sprawy - kim są takie kobiety? Są równie nudne. I co gorsza - puste. Mam wrażenie, że czytasz moje wypowiedzi między wierszami, albo co drugie zdanie. Nieładnie. ? Nie pisałam nigdzie o "mamy na Was wyjebane", a właśnie o komunikacji. No chyba, że wg Ciebie zmiana nastawienia i oczekiwań zawsze musi się zacząć od odcięcia od źródła problemu, a nie szukania rozwiązań na ten problem. To by wiele wyjaśniało taką twoją interpretację. I, ja rozumiem, że wg Ciebie posługuję się skomplikowaną "kobiecą" logiką, ale wskaż mi proszę gdzie dokładnie namawiam mężczyzn do postawy "mieć wyjebane", "mieć w dupie".
  16. Księciunio. Panny, które w takich wierzą powinny od razu popełnić samobójstwo. Nie to, że namawiam. Ale głupie to, no. Jasne. Każda osoba chce mieć ukochaną osobę, która dba, adoruje, wspiera, itd. Tak naprawdę każdy potrzebuje uwagi bliskiej osoby. Ale wszystko z głową. Ideałów nie ma i zawsze to powtarzam swojemu facetowi, bo on świat widzi bardzo czarno-biało. Coś może być albo nie może być w ogóle. Nic po środku, gdzie większość naszego życia właśnie jest tym środkiem. A jego poglądy powodują w nim tylko frustracje, tym jak jest. Nie wiem jak samemu można sobie takie rzeczy robić. To tylko unieszczęśliwia. Sama zakładam, że w związku chcę być szczęśliwa. Ale nie liczę na cuda, że będzie idealnie i zawsze pięknie. To często praca, kompromisy i czasem wyrzeczenia. Kto zaprzeczy, okłamuje sam siebie. Co do pieniędzy - są ważne. Ale bez przesady. Byle żyć normalnie, a nie licząc każdą złotówkę. Fajnie by było mieć miliony, ale to pozostaje raczej na półce z fantasy.
  17. No, ale w czym Ty widzisz problem? Tak na dobrą sprawę? Rozpieszczasz sam? No sam. To czemu masz "focha", że kobiety to przyjmują? A jak nie przyjmują, to pojawiają się takie tematy jak te. Zalatuje to lekką paranoją. I niezdecydowaniem. A to niby kobiety są rozemocjonowane.
  18. Ja miałam robione produktami tylko z Neonail. Z tego co słyszałam to Neonail i Semilac to to samo (w sensie, że produkty rozlewane są w tych samych fabrykach) - także różnica chyba w cenie. Choć minimalna.
  19. Temat mody nigdy mnie szczególnie nie pociągał. A kwestia tego co wyprawiają projektanci, to już w ogóle. Kto to normalny nosi? To się w ogóle nosi? Od dziecka uwielbiam czerń i większość tego co mam w szafie jest czarne. Zero problemu z doborem kolorystycznym. No może "ta bardziej sprana czerń czy intensywna?". Chociaż na lato zaczynam dobierać jakiś jasny t-shirt co by nie spłonąć. Jakiś kompromis trzeba znaleźć.
  20. Wińmy mężczyzn za to, że sami sobie robią drogę krzyżową. No bo co, nie Wasza wina w tym, że rozpuszczacie kobiety, a potem macie problem z tym, że są rozpieszczone? Wasza, Wasza. Moje zdanie jest jak powyżej (w poście wyżej - moim), i nie sądzę by była to stereotypowa "kobieca" logika. Ale każdy rozumie jak chce i wyciąga wnioski jakie chce.
  21. Mnie z kolei zadziwia, że są osoby (nowe), które przychodzą do danego miejsca z konkretnie ustalonymi zasadami, i mają problem z ich akceptacją. To jak rozumiem, ktoś tutaj lubi od czasu do czasu przykuć łańcuchami? Czasem chyba lepiej się o czymś nie wypowiedzieć. Niech sobie chłopcy się bawią.
  22. Jak słusznie zauważyłeś - nie działa. Bo nie działa też w te jedną stronę, to jak ma i w drugą? Niestety, problem pogłębiają sami faceci. Bo pielęgnują w kobietach przeświadczenie, że zabiegają o względy tylko oni. I nic dziwnego potem, że kobiety są roszczeniowe. No bo skoro pięciu przed utwierdzało to przekonanie, to "jak to możliwe" by kolejny nie myślał tak samo? Tutaj trzeba umiejętności w komunikacji. Ja też miałam kilka związków, gdzie to on sądził, że trzeba zabiegać, inicjować, itd. Nie zdziwiło mnie więc, że kolejny "nowy" też próbował tak relację prowadzić. Niestety mi to nie odpowiada, bo uważam, że dbanie o związek powinno wychodzić z dwóch stron. Jej i jego. Trzeba słuchać, pytać, proponować, omawiać szczegóły. Czasami takie dyskusje bywają trudne, bo każdy ma inne oczekiwania i ten "świetny pomysł" dla naszej połówki wcale taki nie musi być. Więc łatwiej w ogóle nie pytać i nie rozmawiać o tym. Łatwiej może i tak, ale nie lepiej. Bo rodzą się frustracje, zmęczenie, irytacja, złość i unikanie siebie. No i wyrzuty, że rutyna, że nuda, że się "nie starasz". Wiem to po sobie, bo i w moim związku czasem się emocje pokazywały nawet przy, by się zdawało, tak błahych sprawach jak wyjazd na weekend. Ale rozmawiać trzeba, bo to dzięki temu siebie poznajemy, badamy nasze (nowe też) zainteresowania, potrzeby i pragnienia. Nikt nigdy nie jest taki sam, jakim go poznaliśmy. A jeśli mowa o długoletnich związkach, to wręcz trzeba cały czas siebie poznawać.
  23. A mnie ciekawi, czy jakiś samiec tak serio-serio zastanowił się skąd ta obojętność u wielu kobiet, co? Imo, nie chodzi tyle o niechciejstwo i przebyty staż. Tylko o to, że Wy faceci jesteście po prostu nudni. Jakby nie było innej możliwości jak kino, restauracja czy spacer. No bo ile można? Wszystko rozchodzi się o aktywne słuchanie. Jeżeli w związku się przyjaźnicie, to rozmawiacie. A to już połowa sukcesu aby zdobyć informacje, co możecie zaplanować. Może ona mówiła o jakimś wydarzeniu, które ją interesuje? No właśnie. Ale trzeba słuchać, a nie wpuszczać jednym uchem i wypuszczać drugim. No i to Wy też musicie chcieć coś z partnerką robić, a nie tylko odbębnić comiesięczny obowiązek "wyjścia". Och, żeby nie było. Ta zasada działa w dwie strony.
  24. Kobieta powinna wyglądać zdrowo. Z resztą jak każdy człowiek. Jeśli ktoś ledwo zipie jak idzie, albo mógłby wycisnąć podkoszulek z potu - to jest chyba raczej kiepsko. Są gusta i guściki, nie mam jakiś sztywnych ram co do wyglądu. Po prostu musi się ktoś spodobać wizualnie. Czasem komuś chudość pasuje, a czasem ten rozmiar XXL. Zależy jak leży. Niemniej, powinno być zdrowo.
  25. Ćma

    Ćma

    Cześć. Niechaj więc ta przygoda się rozpocznie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.