Kilka lat temu byłem w pubie z koleżką i przyczepił się do mnie jakiś pasztet. Dziewczyna ewidentnie na coś liczyła, ale po alkoholu nie miałem nawet ochoty z nią rozmawiać i powiedziałem, że jest dla mnie za gruba No, ale do czego zmierzam... Otóż okazało się, że była z ładną koleżanką, która później zaciągnęła mnie do damskiej toalety. Byłem podpity, moja czujność była uśpiona i cieszyłem się jak debil. W toalecie koleżaneczka zaczęła napieprzać mnie po twarzy z liścia i mówiła, że "to za koleżanke". Momentalnie otrzeźwiałem, chwyciłem ją za nadgarstki, obezwładniłem i wyszedłem bez słowa.
Później dziękowałem Bogu, że jej nie oddałem albo się z nią tam nie szarpałem. Momentalnie byłbym osaczony przez stado białorycerzy z bramkarzem na czele, mogłaby nawciskać kitu, że chciałem ją zgwałcić w tej toalecie ?