Skocz do zawartości

Subiektywny

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2348
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    83
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Subiektywny

  1. Postaram się jakoś odpowiedzieć. @Endeg- nie, to nie hamerykańska rzeczywistość Ally McBeal z robieniem szopki przez ławą przysięgłych ani TVNowskie tasiemce 'ło miłoździ'. Prawda jest taka, że codziennie jestem w stanie wyskrobać koło pół godziny, rzadziej godzinę na coś innego niż praca. A pracuję intensywnie - taka intelektualna taśma w fabryce. Praca do obróbki jest rzucana partiami, więc nieco luźniejsze okresy (mam ten czas dla siebie) mieszają się z okresami, gdzie jak zasiadam za biurkiem to już zza niego nie wstaje. @Mosze Red- to akurat byłaby zmiana, która w głębszym sensie filozoficzno-egzystencjonalnym tak naprawdę nic by nie zmieniła. @ReddAnthony- uważam, że prowadzę życie które można uznać za ustatkowane, ułożone i uporządkowane. Gwiazdorstwa nie ma w nim za grosz, z resztą widać to po moich postach, SWAGU, YOLO i nabijających lajki opowieści w niezwykłych wydarzeniach których prawdopodobieństwo balansuje blisko cienkiej linii dziejącej to co rzeczywiste od tego co wyssane z palca - u mnie nie znajdziesz. Znam ze dwóch gości, którzy prowadzą naprawdę bogate towarzysko i intensywne życie - o nich można powiedzieć że są takimi lokalnym 'gwiazdorami'. Jam poukładany, rzetelny, sumienny, odpowiedzialny. Owszem, mam (co zauważam nieskromnie) dryg do gładkiej gadki i 'bajery damsko-męskiej' ale używam go ... rozsądnie @qbacki- nie. Wychodziłem z założenia 'nic poza nawiązaniem sympatycznie bliższej relacji' i w tym zakresie wszystko się odbyło. Miałem ochotę, energię i trochę czasu a moją intencją było spożytkowanie tego na powyższe. Sprawdziłem założenie, którego właściwie byłem i tak pewien, dostałem z sprzężeniu zwrotnym pozytywne potwierdzenie. Fajnie. W sumie tyle. S. Uwierz mi, że sam popełniałem ten błąd notorycznie. I chyba każdy z nas popełniał. Istotą sprawy jest 1)zdefiniować problem 2)zdefiniować jego źródła 3)wyeliminować źródła czym pozbyć się problemu. Masa mężczyzn nie potrafi tego zrobić i odtwarza te same zachowania z takim samym negatywnym skutkiem raz za razem.
  2. Poruszasz super istotną kwestię - logistykę czasową. Pracując na etacie od lat bywam w domu +/- mniej więcej o tej samej godzinie. czasem jak zamarudzę po sklepach to z pół godziny, z czterdzieści pięć minut później. Wszystko co przeczytałeś starałem się wykonywać w godzinach pracy. Zarówno w firmie jak i w ramach zabierania jej na służbowe wyjścia do firm/instytucji na mieści (co łączyłem ze spacerem). By wyskoczyć gdzieś posiedzieć wyrywałem i ją i siebie godzinę z 45 minut czy godzinę wcześniej - zajmuję takie stanowisko, że dokąd 'interes się kręci' to nikt mi nic nie powie. Poza tym średnio wypadał jeden wypad na tydzień - tak mniej więcej. Więc logistyka czasowa z mojej strony była ogarnięta. Po jaką cholerę mi problemy? Owszem, można było 'pójść na całość' i porozciągać to w czasie ale ... ja panem swego czasu już od dawna nie jestem. A konsekwencje łatwo sobie wyobrazić. Dodatkowo tak jak wspominał @Ziomisław- wszystko poukładane z wyczuciem i szacunkiem do obowiązków stricte małżeńskich/domowych. Tak by wilk był syty i koza cała. Owszem, można złośliwie podsumować że to takie lizanie cukierka przez papierek na ćwierć etatu - ale podkreśliłem to w pierwszym poście z historią - moim zamierzeniem było sprawdzenie pewnych założeń a nie łowienie ONSa/kochanki/nowej małżonki (to ostatnie potraktujcie z przymrużeniem oka...). A wszystko w z góry narzuconych, określonych i dość ciasnych ramach czasowych. Panowie, W moich postach z opisywanymi historiami, poza kwestiami związanymi z koniecznością zachowania anonimowości i poufności co do osób i konkretnych miejsc - rzecz oczywista, staram się być obiektywny w opisywaniu, oczywiście w ramach swojego indywidualnego, subiektywnego punktu widzenia (nick zobowiązuje ). Stąd też nie przeczytacie zajebiście fejmogennych opowieści, gdzie zaliczam przez weekend hurtowo dziewczynki - początkujące powiatowe modelki i hostessy z agencji modelingowej, rozbijam się z prezesami spółek notowanych na New Connect murzyńsko błyszczącymi kabrioletami po nocy sypiąc wśród gapiów świeżo wypłacone z bankomatu pliki stuzłotówek i popijając równocześnie Don Perignon. Że w miesiąc zarabiam tyle, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy dzwoni do mnie z prośbą o pożyczką na swoją działalność a Warren Buffet od dwóch lat próbuje się dodzwonić proponując bym został jego wspólnikiem. Nie. Więc tym bardziej nie przeczytacie w tym wątku, że razem z 'Kasią' przerobiliśmy całą Kamasutrę od początku do końca i z powrotem a później przez cały weekend kąpaliśmy się w szampanie leżąc w wannie w apartamencie Hotelu pod Różą Dla części forumowiczów, szczególnie tych młodszych i będących bardziej pod wpływem C19H28O2 (wyguglujcie sobie ) ta historia może się wydać nudna, nieciekawa i taka pociesznie friendzonowata. I ja to doskonale rozumiem Bo to trochę taki temat dla ... starszych stażem na ziemi, tej ziemi (jak to ładnie określają w internetach). I do nich przede wszystkim trafi przez z niej płynący. Pozdrawiam, S.
  3. Z jej strony nie zaobserwowałem. Nie dlatego, że nie zwracałem na to uwagi ale z innej. Ona strategicznie i taktycznie nie musiała mnie shittestować Zaraz wyjaśnię. Od początku jasno dałem znać, że jestem żonatodzieciaty z młodszą ode mnie atrakcyjną kobietą. Ona również mężatka więc odpadło całe zagadnienie 'potestuję czy się nada do ...'. Nie miała w tym żywotnego interesu. Ale jestem więcej niż przekonany tym, że męża swego odpowiednio trenuje. Po prostu dla mnie może być 'inną Kasią' w naszej byłej relacji a dla męża jest 'jeszcze inną Kasią' bo tego wymagają jej interesy w małżeństwie. Flircikowe pitu-pitu, śmieszku-śmieszku, błysku-błysku rąbkiem koronki od stanika czy udem zakrytym kusą ołówkową spódnicą to nie jest to samo co "Małżeństwo S.A." gdzie układ jest zgoła inny. No może ze dwa razy, gdy miała nastrój 'nieprzysiadalny' lekko zmieniała swoje podejście do mnie. Wówczas odpuszczałem i dałem jej poodczuwać brak mojej obecności. Plus brylowałem zawodowo-towarzysko w gronie innych kobiet. No cóż, żeby docenić coś trzeba to 'coś' przynajmniej na chwilkę utracić Natomiast sam łapałem się na tym, że muszę kontrolować sam siebie. Bo rwałem się jak na skrzydłach - jak się umówiłem o 15:00 w jej pokoju to byłem gotów 14:59:59 już pukać do jej drzwi ! Hola, hola !!! Tak się nie robi ! A może inaczej - tak robią napaleńcy i niedoświadczeni. Więc usadzałem sam się na dupie do 15:15 i dopiero wtedy szedłem po nią A hormony rwały jak wyścigowe konie w bloku startowym ... No jak sobie przypomnę o tym to rżę sam do siebie pisząc te słowa. Pamiętajcie - zawsze na zimno !!! Łatwo napisać, hehe. Ciężej wdrożyć w życie. Ale się da Kreuj swoją wizję jako lwa ale działaj sprytnie jak lis ! Kłania się Machiavelli. Więc z uśmiechem mogę napisać że to ja sam sobie shittesty robiłem @Adolf- myślę że nie. Jej mąż też jest w branży. Widzę, że ostatnio sporo małżeństw się zawiera wśród ludzi w trakcie aplikacji radcowskiej czy adwokackiej. Bo to i taki ostatni dzwonek dla kobiet. Studia kończy w wieku 24 lat i ma trzy lata aplikacji, jak nie ma poślizgu. A potem już wbija się w lata. Więc nie - sądzę, że jej mąż to taki drugi ja tylko z ok dychę młodszy i mniej doświadczony. S.
  4. Tak, w sumie masz rację. Mogło tak być. Nie ja oceniałem i nie zależało to bezpośrednio ode mnie ale ... no właśnie. Tym niemniej nie musiała się ze mną, nazwijmy to tak, zbliżać. Mogła pozostać na miłych relacjach stricte zawodowych i byłoby również OK. Acha, nie dopisałem. Ploty poszły po mojej części firmy Nie że romans czy cośtam - ale że Subiektywny wyraźnie faworyzuje Nową Panią Przyszła młoda w krótkiej kiecce i o! Szukasz Subiektywnego? A sprawdzałaś w pokoju nowej Kasi? No to sprawdź ... Ech ten jak zawsze czujny i zazdrosny kobiecy personel... Tak @Mosze Red, ten hajowy szmerek w głowie to przyjemne uczucie. Człowiek czuje się o połowę lżejszy, prawie lewitujesz i jakbyś znowu miał 19 lat a wokół rozkwitała ciepła wiosna pełna roześmianych dziewcząt w kolorowych sukienkach. A ty masz werwę do życia, mnóstwo wolnego czasu, tryskasz pozytywną energią, parę zł w kieszeni i mnóstwo opcji do wyboru. A za każdym wyborem kryje się Fascynująca Przygoda Pełna Fantastycznych Doznań 'Po Raz Pierwszy w Życiu'. Możesz wszystko ! Fuck ... S.
  5. Panowie, Jakiś czas temu wspomniałem, że trafiła pod moje skrzydła stażystka z Wrocławia. Teraz, gdy powróciła do swojej macierzystej firmy mogę opisać cała historię. A kręci się ona wokół zagadnienia prostego ale złożonego zarazem. Jak wiedzę z forum przekuć w modelowanie rzeczywistości. Zaczną od krótkiego opisu kobiety. Cóż, ile bym się nie napisał podsumowanie wyjdzie jedno - jak dla mnie lux torpeda. Dziewczyna wysoka, smukła o bardzo długich nogach. Nogi te wszem i wobec podkreślała dobranym strojem. Spódnice krótkie i obcisłe plus szpilki, w sezonie jesienno-zimowym długie skórzane kozaki również na obcasie. Młodsza ode mnie o ponad 10 lat. Plus urocza z charakteru. Taka ... hmmm ... dziewczęca. Mężatka. Bardzo elegancka, gustownie i z szykiem ubrana. A ja szalenie zwracam na to uwagę. Założenie które miałem zamykało się w jednym punkcie - pokazać się z najlepszej strony, niech pozna najlepszą wersję samego mnie. I od razu szybkie wytłumaczenie - dziewczyna NIE MUSIAŁA BYĆ MIŁA DLA MNIE bowiem nie byłem jej bezpośrednim przełożonym. Nie ja decydowałem o jej ocenie, nie ja wystawiałem jej opinię dla jej macierzystej firmy (spokrewniona z moją). Trafiła po prostu do mojego działu prawnego, którego jestem wiceszefem. A więc co było grane: włoski styl konwersacji, maks uroczy, ekspresyjny w swej niewerbalności, nieco teatralny, mocno wesoły i wywołujący uśmiech na twarzy. Tu korzystałem z licznych doświadczeń, które zebrałem 2 lata temu (po jakimś czasie panie w wielu punktach uśmiechały się na sam mój widok - kwestia wywarcia wpływu i zaprogramowania odbioru swojej osoby w automatyczny pozytywny sposób). Dwa - zdecydowanie i prowadzenie 'za rękę'. Po prostu bez wyjaśniania szczegółów zacząłem ja zabierać w moje ulubione miejsca. Wchodzę do jej pokoju i po chwili rozmowy mówię coś w style "widzę, że się obrobiłaś z pracą. To świetnie bo zamierzam Cię porwać". Oczywiście z drugiej strony zaciekawione "?" a ja po postu z uśmiechem każę się jej ubrać i o nic nie pytać. Wszystkie te działania poszły od razu! Bez czajenie się, przezwyczajania do siebie, bez dania czasu na oswojenie. Od razu! Bach i bezpośrednio. Zdecydowanie. Pewność siebie. Lekka ale nadal podszyta urokiem bezczelność. Nadawanie kształtu relacji, nawet jeśli jest to relacja natury, nazwijmy to - koleżeńsko zawodowej ewoluująca w bardziej osobistą ale bez przekraczania pewnej granicy. Swoją drogą w pełni popieram własnym doświadczeniem to co pisze @Długowłosyw kwestii korzyści jaką daje lewarowanie się ładnymi kobietami. Koleżanka kobietą jest śliczną więc nie ukrywam, że pozabierałem ją regularnie w moje ulubione miejsca - szczególnie te gdzie są najładniejsze i moje ulubione barmanki i kelnerki... Wiem, wiem ... Ale będąc dość bystrym obserwatorem nie sposób nie zauważyć, że owe panie błyskają mocno okiem i są wyraźnie zaciekawione gdy widzą was trzeci raz w ciągu dwóch tygodni - i za każdym razem z inną, roześmianą i wyraźnie zadowoloną kobietą o bardzo wysokiej urodzie. Lewar i networking za pomocą znajomych kobiet to bardzo ważne zagadnienia, które warto mieć opanowane. Spacery po Starówce, po parkach etc. Wszystko to było grane. To jest ten moment, w którym wychodzicie na kwadrans na kawę po czym ... nagle orientujecie się że siedzicie przy tym stoliku półtorej godziny. A czas minął nie wiadomo kiedy... To czuć kiedy rozmowa i interakcja iskrzą, rozmowa toczy się lekko i sama z siebie a druga osoba jest wyraźnie zadowolona z Waszej obecności! Luuuuuubię to. Lubię to uczucie... Kwestie stricte damsko-męskie. Zero nachalności. Zero jakichkolwiek aluzji. Odpowiednia kinetyka w zakresie zażyłej, miłej i roześmianej konwersacji. Teraz Panowie co do zagrożeń. Zagrożeń płynących z takiej znajomości dla nas samych. Nie odczuł bym czegoś takiego przy kobiecie urody przeciętnej. Nawet lekko ponad przeciętnej. Natomiast przy dziewczynie, która wygląda naprawdę jak 8/10 i powyżej - uruchamia się system hormonalny. Wspomniałem już o tej kwestii ale się powtórzę. Zacząłem łapać się na tym, że intensywnie myślę o tej dziewczynie po godzinach pracy. A myśląc o niej - wpadam w hormonalny hajo - szmerek.... Ooooooooo Subiektywny ! Toż to nic innego jak początki szczenięcego zadurzenia się po uszy !!! Gdybym miał tyle lat co ona lub był lekko ponad trzydziestką - zakochałbym się po uszy. Klasyczne białorycerskie sidła napędzane hormonalnym hajem. Jak naiwne ciele z bezdenną szczęśliwą głupotą wymalowaną na gębie i stąpając 10cm nad chodnikami łaziłbym jak lunatyk po serii szotów kamikadze. I z kogoś, kto 'trzyma kontrolę nad relacją' przeistoczyłbym się z szczeniaka łaszącego się o jakikolwiek kontakt i oznakę atencji. Acha, tak. Tak głeboko tkwi w człowieku ten wdrukowany system zależności okołomiłosnych. Będąc >40 i w jakimś stopniu świadomym - jest zdecydowanie łatwiej. Działasz jakby dwutorowo. Z jednej strony odnotowujesz ten hormonalny szmerek stanu prawie podkochiwania się i rozanieloną idiotycznie minę - a z drugiej działasz jak baczny Obserwator. Śmiejesz się z tego, robisz sam z siebie jaja i kpisz z samego siebie. Stukając się w czoło leżąc wieczorem w wannie i rżąc z idiotycznych pokładów białorycerstwa tkwiących gdzieś głeboko w podświadomości. Reasumując - wejście w miłą, długotrwałą relację w piękną kobietą wystawia nas na duże zagrożenie. Zagrożenie przed niekontrolowaną erupcję emocji, doznać o postaw o stricte białorycerskim rodowodzie. I clou. To nie ta piękna kobieta jest zagrożeniem. Ona jest tylko czynnikiem 'uruchamiającym'. Zagrożeniem dla nas samych jesteśmy my. To co tkwi w nas, nieumiejętność kontrolowania tego oraz niewłaściwe zarządzanie sferą: odczucia-->emocje-->postawa-->działanie. To jak butelka dobrego alkoholu i alkoholik. Nie jest winna butelka. Wina tkwi w człowieku, który nie potrafi odmówić sobie konsumpcji owej butelki. A że kwestie związane z prokreacją są jednymi z najmocniejszych w ludzkiej podświadomości, zaraz po potrzebie jedzenia i ucieczki przez zagrożeniem, stąd kwestie z nią związane są jednymi z najsilniejszych i najtrudniejszych do kontroli. Ostatniego dnia odwiozłem ją na lotnisko, resztę stażu miała spędzić w centrali. Przy żegnaniu się dziewczyna miała mokre oczy. No cóż, widać zdecydowanie owa sympatia (czy jak ją tam zwać) była odwzajemniona... Pisząc krótko - przy naprawdę ładnej o uroczym podejściu do wspólnej relacji kobiecie trzeba mieć się mocno na baczności. Na baczności przed samym sobą i tym, co tkwi w naszej podświadomości. Tak, pamiętam to co trafnie napisałeś @Rnext- a brzmiało to mniej więcej tak: "gdybym sobie na to pozwolił to zakochiwałbym się kilka razy do roku". Mam identycznie. Gdybym sobie na to pozwolił to wpadałbym w hormonalną zupę co kwartał... A skutki byłyby ... żałośnie śmieszne i opłakane. A o głupstwach które bym wyrabiał to nawet nie chce mi się myśleć... S.
  6. A ja uważam, że to na +. I nie chodzi o to, że mam 185 cm wzrostu A na plus dlatego, że po raz kolejny upada kolejna obłuda/mit/pop-bajka pt "u mężczyzny liczy się dla mnie jego bogate wnętrze, inteligencja i kultura". Tak, owszem. Liczy się. Drugoplanowo czy nawet trzecioplanowo... Liczy się iloraz dwóch rzeczy. Wygląd pomnożony przez majątek. W przypadku bardzo młodych samców: wygląd pomnożony przez potencjalną zdolność do zarabiania pieniędzy (dobre studia, bogata rodzina, zdolność do dilerki/gangsterki i fejmu na dzielni itd). Można się posiłkować jednym z tych dwóch składników. Tj. mieć zajebisty wygląd ale mniejszy majątek lub kuleć z wyglądem ale nadrabiać majątkiem. I to jest podstawa wszystkiego dla kobiet. Ów algorytm kobiecego zapotrzebowania mogą hakować biegli hackerzy i crackerzy z zakresu 'zakręcę cię emocjonalnie bejbi i posikasz się z emocji w koronki'. Nie muszą być ładni, nie muszą być bogaci - muszą być biegli w kreowaniu iluzji i spełniania emocjonalnych potrzeb kobiet. I swoje ugrają, na krócej czy dłużej. Tak jak wspomniał @Rnext. Przekaz sączący się enmasse od pań to powrót do jaskini. Przy czym, kocham podwójne standardy, one mogą być jaskiniowo roszczeniowe ale my ich maczugą palnąć w łeb nie możemy a w ramach wynagrodzenia rzucić ochłap mamuciny. My mamy być XXI wieczni. Troskliwi, uczuciowy, partnerscy, wykonujący stricte męskie obowiązki i wyręczający panie w tych uznawanych za kobiecie. Oraz WYROZUMIALI. O jak kurna mać bardzo wyrozumiali ... Idę po maczugę. EOT. S.
  7. Wy piszecie o seksie ... A wyobraźcie sobie, że znam naprawdę atrakcyjne kobiety, które są tak zamknięte i zafiksowane we własnej głowie, że nawet nie zatańczą dokąd się nie napiją. Ładna, zgrabna - a dokąd nie ma wypieków na policzkach od alkoholu - nie ma sensu. Później idzie już na parkiet bez namawiania S.
  8. Subiektywny

    Kawowe wariacje

    PS. @Subiektywny Na czym siedzi pani z rysunku? Pani siedzi na wyimaginowanym krzesełku @Drizzt. @zuckerfrei, jak widzisz można S.
  9. Subiektywny

    Kawowe wariacje

    Kaaaawaaaa ... Tak, temat rzeka. Niegdyś pijałem kawę w prosty sposób. Półtorej łyżeczki żółtej, najtańszej Tchibo, wrzątek na to z czajnika, czasem jakaś śmietanka czy mleko. Fusiata. Smaku tyle co w raku - w końcu to żółta Tchibo, takie kawowe zmiotki z podłogi. Kawę nauczyła mnie pić Koleżanka po fachu (pozdrawiam Cię niniejszym, turkusowooka ). Jak najmniej fusów - najlepiej z ekspresu, może być kolbowy. Dwa - lubię kawy włoskie, szczególnie Lavazzę d'oro. Czasem z kroplą mleka, czasem z kroplą czegoś mocniejszego. I masz rację @Miner- należy kawę pić wolno. Nawet małe espresso. Ciachnięcie na raz ani nie pozwala podelektować się smakiem ani za bardzo nie sprzyja duetowi żołądek/wątroba. Znam ludzi, którzy potrafią wypić koło litra dziennie. Sam ograniczam się do jednej, góra dwóch kaw dziennie. Przy czym ta druga - to już jest półlajcikowa. Kolejna sprawa w zakresie interakcji ludzkich. Tylu rzeczy się dowiedziałem podczas 'kawki' w kawiarni czy restauracji, szczególnie od kobiet, że nie sposób nie docenić roli owej używki. Polecam S.
  10. Z zegarkami i butami to stara metoda kupiecka. Daleki znajomy ma komis samochodowy - zawsze zamożność potencjalnych sprzedajacych/kupujących mężczyzn ocenia po butach i zegarkach. S.
  11. Adolf, bracie. Ty masz jeszcze jakiekolwiek wątpliwości ? Już pisałem kiedyś w moim wątku, dawno dawno temu, że moja małżonka była miła, grzeczna i sympatyczna gdy pracowała jako pracownik za średnią krajową. Gdy otworzyła działalność w branży, owa się rozkręciła z uwagi na kontakty handlowe z północą Polski - ulalalalalalla !!! Nosek w górę i hardość x 2 czy nawet x3 Pisałem, piszę i będę pisał - wybolduję nawet: jest ekstremalnie niezdrową sytuacją dla mężczyzny gdy jego partnerka zaczyna od niego więcej zarabiać. Kobieta może mówić o miłości, szczęściu, radości i setce innych trudno definiowalnych spraw - ale liczy jak krupier w kasynie w Monte Carlo. Czy wytłumaczymy to teorią SMV czy też skierujemy się bardziej w kierunku kwestii tkwiących w podświadomości - kobieta ZAWSZE patrzy inaczej na partnera, który zarabia więcej od niej. I basta. Za całość świadczę moją prawą i lewą dłonią - bo sam tak miałem i sam doznałem owej 'subtelnej zmiany' w stosunku do mnie gdy szala przechyliła się z mojej na jej stronę. Takie życie Deal with it ! S.
  12. I jeszcze jedno, bo przypomniało mi się dopiero teraz. Żadna, ale to żadna dziewczyna czy kobieta NIE DA PO SOBIE POZNAĆ, ŻE JEST ZDESPEROWANA NA ZWIĄZEK. Prędzej pogryzie i zje bez popijania torebkę kopertówkę z dermy kupioną na wyprzedaży w H&M ! Nigdy, przenigdy, never ever !!! Będzie podkreślała swoją niezależność, jaka to jest szczęśliwa i silna, jak to nie potrzebuje mężczyzn i się nabija z nich itd. A w rzeczywistości ... no właśnie - oczy i uszy będą latać na lewo i prawo w intensywnym poszukiwaniu. Ale przyznać się do tego ? PRZENIGDY ! Zwróćcie uwagę panowie czego najczęściej nie lubią kobiety w samych kobietach. Jak jeden mąż, czy właściwie jak jedna babka - prawie we wszystkich odpowiedziach pań znajdziecie: obłudy, fałszu i zakłamania. A wiecie czemu? Bo złodziej zawsze we wszystkich innych widzi złodzieja A owe trio (obłuda, fałsz, zakłamanie) to taki standardzik u pań. Nie krytykuję, nie neguję, niech tam sobie kreują rzeczywistość wokół siebie jak im się wydaje, że jest najlepiej - ale jako mężczyźni mający z nimi styczność ZAWSZE musimy o owym 'triu' pamiętać. I mieć na nie baczenie, szczególnie w kontekście tego co dana kobieta mówi lub chce wyraźnie zamanifestować. S.
  13. A mi nie przeszkadza Co tam kto sobie lubi. Nawiasem mówiąc małżonka nosi moje nazwisko. Gdyby chciała podwójne - a co ja jej zabraniać będę. Ale zdania mogą być podzielone. @Adolf- jest tylko jedna wiarygodna i dająca jakiekolwiek empiryczne dowody metoda - porównaj sposób pisania nazwiska sprzed lat a obecnie. Wszystko inne to gdybologia stosowana S.
  14. Dzień dobry @Ludzki.Człowiek, Na samym początku wiedz, że to co ona Ci mówiła to tylko mówiła. A mówiła: 1) to co uważała, że jest bezpiecznie i 'odpowiednio do sytuacji' powiedzieć 2) to co było akurat dla niej wygodne w danej chwili i grało na jej korzyść. "Nie szukam związku" = tak naprawdę węszę na lewo i prawo, testuję tego i owego i sprawdzam z kim potencjalnie będzie mi wygodniej, kto lepiej rokuje. Nic innego jak zasłona dymna i wytłumaczenie dla jej działań. Co tylko potwierdza, że już po jakimś czasie była w owym związku, którego nie chciała sobie psuć. Przyjdzie moment, że nauczysz się odruchowo słysząc podobne słowa z ust kobiety po prostu uśmiechnąć się, kiwnąć głową i przejść nad tym do porządku dziennego. Tak przy okazji to pamiętasz o jednym z credo forum? "Nie słuchaj co kobieta mówi, patrz jak się zachowuje" ? Chyba chwilowo zapomniałeś, nie ? Masz kolejne doświadczenie w życiu. Zapamiętaj i bądź gotowy skorzystać z niego w przyszłości. Acha, tak - nie zostałeś wybrany. Ktoś innym został uznany za bardziej 'użytecznego i perspektywnicznego'. No i co z tego? Nico Bracie, nico. Uśmiech na twarz, wesoły gwizd pod nosem i idziesz w życie dalej - za każdym rogiem i za każdym zakrętem czeka nowa przygoda i nowa szansa. Ka pe wu ? S.
  15. W zasadzie większość zamknie się jednym zagadnieniu: PODWÓJNE STANDARDY Czyli mi wolno bo jestem kobietą - tobie nie wolno bo jesteś mężczyzną / to w zakresie szeroko rozumianych uprawnień. Ty musisz bo jesteś mężczyzną, ja nie mogę bo jestem kobietą / to w zakresie szeroko rozumianych obowiązków. S.
  16. Miałem napisać coś podobnego ale jak widzę - @Assasynjuż mnie zasadniczo uprzedził. SMV, jak każda teoria, zawiera pewne uogólnienia. I pewnie znajdziesz w niej wyjątki. Praca nad sobą, tak promowana na forum, nie oznacza wyłącznie przyozdobienia nadgarstka lewej dłoni szwajcarem za kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt tysięcy, wrzucenia na barki marynarki z materiału od Zegny za 5k pln i wożenia się bawarką za tysi sto. Bo to przypomina robienie z siebie bażanta czy też cietrzewia na tokowisku. Wystawianie się na odstrzał. Wszystko tkwi w poukładaniu w głowie oraz właściwym tudzież umiejętnym zarządzaniem sobą, sprawami i ludźmi wokół nas - w szczególności kobietami. Jak wyekstraktujesz z netowych ochów-i-achów pań 'jaki to mężczyzna ma nie być' to wyjdzie Ci jeden mianownik - ma być 'męski'. A pod tym słowem kluczem, choć pojemnym bo każdy może wrzucić tu inne elementy w zależności od swojej wizji i percepcji rzeczywistości - są takie uniwersalne rzeczy jak: zasady, wierność sobie, wysokie poczucie wartości, nie uleganie pod byle pretekstem, konsekwencja, wytrwałość. Mi jest totalnie obojętne co tam aktualnie Drogie Panie achują i ochują, bo nie one decydować będą tym jaki jestem i będę - ale warto mieć to na względzie. Jak wiele innych rzeczy w życiu. Zachowanie kobiet jest jak krzywe lustro. Twoje zalety odbiją w tym samym zakresie czyli 1:1, Twoje wady pomnożą co najmniej 3:1 ! Niezły deal, co ? Ale liczy się feedback - bo wiesz, że coś chrzanisz. To dopiero hołdowanie tym zasadom być może przyniesie Ci w przyszłości szwajcara na ręce, Zegnę na plecach i nową X6 na parkingu. NIGDY NA ODWRÓT !!! A teraz ważne, więc będzie w boldzie: Świat reklamy i konsumpcji SPRZEDAŁ NAM odwrotną wizję - kup szwajcara, wbij się we włoskie drogie garnitury i woź tyłek wozidłem o wartości pół domu - to będziesz gość! KUP! KUP! KUP! Wypaczył i zamienił rolami PRZYCZYNĘ ze SKUTKIEM. I nadal to robi. Co do owego odczucia 'że chcę być kochanym'. Wybacz, nie wiem, nie wypowiem się - bo generalnie, pisząc po męsku i niecenzuralnie, wisi mi i powiewa jak hiszpańskie sztandary pod Rocroi, czy ktoś mnie kocha czy też nie. Uzależnianie się od zmiennej w czasie oraz totalnie niepewnej jaką jest 'bycie przez kogoś kochanym' jest niczym innym jak zawierzanie swojej przyszłości woreczkowi kokainy. Powodzenia. Wiesz co jest ważne? Zawsze? Że czujesz się dobrze sam ze sobą, masz chęć do działania i permanentnego ulepszania jakości swojego życia. A wiesz dlaczego? Bo nic Ci więcej nie trzeba. Reszta to tylko wypadkowe i pochodne w/w. Przemyśl to @żniwiarz. Pozdrawiam, S.
  17. Ciekawe. Choć wygląda nieco na hokus-pokus. S.
  18. @Kobietolog, Uwaga natury ogólnej. Pisząc opowieści - staraj się przedstawiać je dokładnie i rzeczowo. A tak widzisz - część czytających odniosła wrażenie, że to owa adwokatka była niewierną żoną. A adwokatka-prelegentka tylko OPOWIADAŁA tą historię. Niepotrzebne zamieszanie. S.
  19. W ramach podsumowania. Domówka udana. Piłem mało, wręcz symbolicznie co pozwoliło zachować cały czas wysoki skill w zakresie komunikacji werbalnej /nawijanie makaronu/ i trzeźwości obserwacji. Obtańczyłem wszystkie dziewczyny do oporu aż bolały mnie palce - znaczy się ok. Mogą tylko ze smutkiem pokręcić głową i współczuć części współimprezowiczów, którzy by 'otworzyć się' muszą wcześniej nasączyć się etanolem w stan prawie przed odcięciem - bo wcześniej są poblokowani psychicznie... Gdy człowiek bywał niegdyś permanentnie wcięty na imprezach - takie rzeczy umykały. Obecnie, gdy piję mało i mam otwarte oczy - aż rażą. Tak naprawdę to ... smutne jest. A uwaga ta dotyczy nie tylko mężczyzn - również dużo kobiet ma z tym duży problem. Musi upić się - bo inaczej jest spięta i sztywna. Nie wiem czy to jest przypadłość wyłącznie Polek (bądź kobiet z naszego kręgu kulturowego). Ktoś ma jakieś doświadczenia w tym zakresie z kobietami z innych kręgów kulturowych? Też bez porządnej dawki C2H5OH 'nie odpalą' ? Wszystko co sobie na luzie założyłem przed sylwestrem - wykonałem. Na luzie, bez spiny, z wewnętrzną radością i satysfakcją. Brawo ja S.
  20. Kurde, szkoda ... A miałem ciągoty żeby w tym roku pójść do klubu... Domówki mi się nieco przejadły. Ale wolę domówkę w sprawdzonym, choć nieco skostniałym towarzystwie niż randomową, generującą problemy cebulę w klubie. S.
  21. Przypomnieliście mi jedną rzecz Z dekadę temu w 8 osób kupiliśmy drogie wejściówki do fancy klubu. W cenie miała być butelka schłodzonej wódki 1L Finlandia, przekąski oraz siedzenia przy stoliku. Klub wpuszczał ludzi o 21:00. Weszliśmy ok. 22ej. Panny jak to panny - marudziły z makijażami i kreacjami więc poślizg musiał być. A na miejscu ... Stolik ktoś na okupował na krzywy ryj. I bezczelnie z tekstem, że to ich miejscówka. Zanim złapałem menadżera - minęło z dobrych 20 minut. Pogonił podpitych gości, którzy uznali że to taka fajna zabawa w sumie nas podsiąść i ściemniać. Zero agresji z ich strony ale przyznaję, że kawału wówczas nie kupiłem. Loszki miny już miały nietęgie. Potem okazało się, że brakuje pufek dla 4 osób do siedzenia. Ktoś się nie bał i .... pożyczył. Weź tu teraz szukaj pufek w takim tłoku... Loszki miny jeszcze bardziej nietęgie ... Znowu szukam menadżera - po 20 minutach przyniósł jakieś kulawe taborety... 23... siadamy. Nie ma wódki, nie ma przekąsek. No żesz ! Idę po manago - ten na mój widok robi minę jak srający kot. No rozumiem gościa ale niech on zrozumie mnie ... Zabuliliśmy ciężki kawał szekli... Wraca po 20 minutach. W ręku ma dwie CIEPŁE butelki Wyborowej, paczkę chipsów i paczkę paluszków (SIC!). Okazuje się, 1L Finlandii 'już wyszedł z baru' a ciepłe przekąski się 'skończyły'. W ramach 'przeprosin' przynosi litr soku w kartonie ... O żesz ty ... Bar oblężony - żeby się dobić trzeba odstać w kilometrowej kolejce. Na parkiecie jeszcze przed 24tą masa naprutych gości, którym się wydaje że tańczą zajebiście jak Fred Astaire a wymachują łapami, że lepiej na półtora metra od nich nie pochodzić. Duchota, głośno, nie ma nawet jak porozmawiać. Woń potu przemieszana z miksującym się zapachem perfum, kwaśnego alkoholu itd ... Jacyś napruci goście w trzech próbują nam obtańczyć żonę przyjaciela a przy okazji obmacać ją, a co! Nowy rok! Interweniujemy, lekkie spięcie ale dają sobie spokój - tym niemniej zaczyna robić się średnio przyjemnie. Zamiast się bawić - człowiek męczy się w kolejce do baru, lawiruje między naprutymi koczkodanami szukającymi panny do obmacania i kolesia do fiknięcia. Zaduch, pot, głośno i wcale niefajnie. I podsumuję jednym zdaniem - dupa nie zabawa. Dziękuję. Ktoś był ostatnio w klubach na Sylwestra? Coś się zmieniło? S.
  22. Domówka koło 20 osób. Podchodzę do tego na luzie. Nie spodziewam się niczego wyjątkowego, nie nastawiam na ponadprzeciętną zabawę itd. Towarzystwo robi się coraz bardzie 'zasiedziałe' i w zasadzie skoncentrowane na ćwiczeniach ramion i przedramion z obciążnikiem w postaci kieliszka wódki/szklanki z drinkiem. Jako że trening przedramion etanolem zasadniczo przestał mnie bawić w znacznym stopniu (wprost proporcjonalnie do poszerzenia świadomości na inne rzeczy) zamierzam obtańczyć moje ulubione koleżanki, pouśmiechać się do nich w ten specjalny sposób, porozmawiać o ich osobistych sprawach. A potem chwycić za rękę i ponownie obtańczyć. Taki miks różnych doznać i otwartości by utrwalić w nich pożądaną przeze mnie reakcję. Trening emocjonalny i wywierania pożądanego wpływu. W końcu nauki wyniesiono z forum nie mogą iść w las Takich 'sylwestrów' co roku to na dobrą sprawę mam z kilkanaście - tj. spotkań w gronie przyjaciół i znajomych. A czy to 31 grudnia czy 3 marca, 17 maja czy 13 października - wsio ryba. Mi to tito. Mogę sobie posiedzieć z dobrą książką - i będę zadowolony. Mogę obejrzeć dobry film - będę zadowolony. Spędzić sylwestra na spacerze z psami na łąkach i lesie - będę zadowolony. Domówka? Będę zadowolony. Sztuką życia i gwarantem poczucie zadowolenia z niego jest umiejętność cieszenia się z prostych, codziennych rzeczy. Nastawiając się na super doznania, żądając coraz więcej i wymagając ponadprzeciętnych doznań raz za razem - krzywdzimy się sami bo wpadamy w frustrację i poczucie nieszczęścia z powodu ich niespełnienia. Wiem, bo sam przez wiele lat nakręcałem spiralę oczekiwań a później ... mierzyłem się z jej niezrealizowaniem. Nie.Ma.Sensu. Konieczność hucznego świętowania sylwestra to też taki element społecznego matrixa. Ma być głośno, tłumnie, zakrapianie a 1 stycznie (najbardziej przepiernicozny dzień w roku moim zdaniem) - mega kacowo. S.
  23. Panowie, Przez przypadek dowiedziałem się o 'skandalu' w necie z hasztagiem #RespectAriana. Wokalistka, niejaka Ariana Grande ciężko obruszyła się gdy jakiś fan powiedział do jej chłopaka "że mu zazdrości panny bo już widzi, jak ów chłopak ją .....". Wokalistka się obraziła i stwierdziła, że to ciężki seksizm a ona nie jest, cytuję, kawałkiem mięsa. "Dla niektórych z was może się to zdawać niczym takim, ale mnie zrobiło się niedobrze i poczułam się uprzedmiotowiona. Ja też tam siedziałam, kiedy on to mówił. Od tego momentu czułam się uciszona i zraniona." Gwiazda naprawdę źle zniosła komentarz fana. "Takie rzeczy zdarzają się cały czas i wpływają na kobiece poczucie strachu i niedostateczności. Nie jestem kawałkiem mięsa, które mężczyzna wykorzystuje dla swojej przyjemności. Jestem dojrzałą istotą ludzką, która jest w związku z mężczyzną, traktującym ją z miłością i szacunkiem." "To rani moje serce, że tak wielu młodych ludzi swobodnie używa podobnych określeń, by z taką łatwością uprzedmiotowiać kobiety." Link do materiału: http://www.eska.pl/hotplota/news/ariana-grande-obrazona-przez-fana-maca-millera-o-co-chodzi-z-hasztagiem-respectariana/n/98634 Jako że pierwszy raz słyszę o 'Pani Arianie' stwierdziłem, że zobaczę kim zacz jest ta młoda dama. Odpaliłem jutuba i proszę ... No w kolce jeża !!! Owa 'pokrzywdzona' młoda dama szczuje dupą ile wejdzie !!! Wije się, wypina tyłek i oblizuje usta językiem. Próbka Ariany? Proszę bardzo: No właśnie ... Droga Ariano, Jeśli nikt Ci jeszcze tego nie napisał to zrobię to ja. Robisz z logiki kur_ę próbując podważać logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy. Jeśli kobieta szczuje cycem i tyłkiem, pręży się i wypina oblizując usta jak w samica w rui - to nie może dziwić się że jest później traktowana jak ów kawałek mięsa. Na szacunek, droga gwiazdko, trzeba sobie zasłużyć i zapracować swoją postawą. Wypiętą dupą i cyckami zapracujesz wyłącznie tak, jak nie chcesz żeby Cię traktowano... Można powiedzieć, że więcej szczerości i prawdomówności mają w sobie bojownicy ISIS, bo nie żądają by nie traktować ich jak zabójców i morderców. A kierując się Twoja logiką powinni podobnie stwierdzić, że boli ich taka opinia - bo oni nie zabijają! Oni tylko naciskają lekko opuszkami palców za spust, a co się potem dzieje - to już nie ich wina !!! Jakiś wystrzał? Jakaś kula? Jakaś rana? Jakaś krew? Jakaś ofiara? Nieeeeeee... Tylko paluszek lekko naciskający spust - reszta to już nie z nimi nic wspólnego ! A całość, Panowie, to klasyczny przykład zachodniego spierniczenia w zakresie pojęć i logiki. Dziecko poprawności politycznej i wojującego postfeminizmu III fali. Oderwać związek przyczyny od skutku, wykreować na nowo związki ocenne między wydarzeniem a jego konsekwencją. Jak u Orwella - wojna to pokój a pokój to wojna. Plus odwieczne pragnienie części kobiet - jak zachowywać się wyuzdanie i jednocześnie nie być oceniana i traktowana jak dziwka... I jeszcze jedno. Ta fala totalnego postmodernizmu i próby indoktrynowania w zakresie nowych pojęć polegających na wywijaniu kota ogonem - przyjdzie i do naszego kraju. Już się przesącza w mediach wychowując najmłodsze latorośle. Ariana! Kręć tyłkiem i świeć cyckami. Tylko nie miej po tym żalu, że traktują Cię właśnie przedmiotowo. S.
  24. Było ale rozszerzę: Wszczepiana masom wiara w tzw. 'autorytety'. Bo 'autorytet' coś powiedział, coś zrobił, ma taką a nie inną opinię i trzeba to łykać bezrefleksyjnie. Autorytety bądź są celowo kreowane przez mass media będące na usługach nadzorców bądź stają się 'autorytetami' z czystego przypadku. Ot spot losowych okoliczności sprawia, że ktoś staje się 'autorytetem'. Nie ma tu za grosze osobistych zasług - zwykły los ! Potem działa efekt celebryty - są znani z tego że są znani, pokazywani, cytowani itd. Po jakimś czasie nikt już nie wie, skąd wziął się 'fejm' autorytetu - ot pokazują i cytują go tak często że z automatu układ nerwowy mas ludzkim wrzuca go do szufladki 'autorytet i wyrocznia'. S.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.