Skocz do zawartości

Dassler89

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1099
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Dassler89

  1. Kolejną rzeczą o jakiej na nie powiedziałem, jest panujący wciąż w Polsce (z krótkimi przerwami) romantyzm. Tak-typowo XIXwieczny mickiewiczowski i kordianowski romantyzm. Polska Chrystusem narodów. Za wolność nasza i Waszą itp hasła... Pięknie brzmią może w morzu rac 11 listopada w Wawie ale niestety garnka takimi frazesami sobie nie napełnisz jeden z drugim... Takie myślenie też było powodem klęski IIRP. Przejawem takiego myślenia było przemówienie Becka w kwietniu 1939 (to o nieoddaniu nawet guzika Niemcom) - to przemówienie było nieformalnym wypowiedzeniem wojny. To byl komunikat dla Niemiec, że Polska idzie na noże nawet w przegranej sprawie. Efekt? Nikt - dosłownie NIKT za takim myśleniem się nie wstawił (ani wschód, ani zachód, ani stany) i we wrześniu patrzył jak jadą nas na trzy baty od przodu i od tyłu oraz piąta kolumna od środka. Romantyczni głupcy dalej nie uczą się historii i dziś powielają wzorce IIRP odgrażając się Niemcom (i UE), na kazdym kroku szczekając na Rosję i bredząc o "międzymorzu". My niestety ale luksus takiego stawiania sobie sprawy ostatecznie przejebalismy w 1702 roku i to już nie wróci a niektórzy jakby żywcem wyjęci z tamtych lat i myślą że Polska może dyktować Europie co może robić a świat się będzie liczyl z nami-nie... Nie będzie... Władimir Putin powiedział że we współczesnym swiecie tylko może 5 krajów może prowadzić w pełni suwerenna politykę i ja się do tego przychylam. Czy Polska należy i w 1939 roku należała do takich krajów? Nie sądzę. Wracając jednak do II wojny. Przywołana Francja może nie jest najlepszym przykładem. Lepszym i nam bliższym przykładem są Czesi. Wiedzieli że taki naród za wiele nie zwojuje będąc gdzie są plus mając na tyłach nieprzychylnych sobie Słowaków to raz, znaczna mniejszość niemiecka i węgierska w swoich granicach dwa. Traktat wersalski nie rozwiał problemów mniejszości narodowych, problem ten rozwiązał dopiero Stalin w 1944 i 1945 roku. Czesi niby się poddali Niemcom. Byli protektoratem w Rzeszy, byli tak samo gnojeni. Ale... Ale po wojnie czy stracili choćby skrawek swych ziem (mówię o Czechach, nie o Czechosłowacji czyli o Zakarpaciu)? Czy na ziemiach mieli problemy z mniejszościami narodowymi? Nie... Niemcy z Sudetów uciekli przed Armia Czerwona a Węgrzy w 1947 zostali wysiedleni z nizin naddunajskich. Zniszczeniu uległa tylko trochę Praga i Czechy w 1945 roku startowały z zupełnie innej pozycji i dziś gospodarczo też są mimo wszystko trochę dalej niż nasz kraj. Polska nie idąc tą drogą straciła terytorium, starcia miliony obywateli, wiele miast zostało zniszczonych, infrastruktura zniszczona a zyskaliśmy "tylko" szeroki dostęp do morza ze Szczecinem oraz Śląsk z Wrocławiem i jednolitość kulturowa wypędzając i przesiedlajac Ukrow w Akcji Wisła. Niestety dziś nawet tego uszanować nie możemy zapraszając tu szeroko i chętnie Ukraińców, Mołdawian, Białorusinów którzy nic nie panimajo... Tyle tytułem mojego wywodu
  2. Ogólnie wszystkim mówiącym o sojuszu z Niemcami w 1939 roku polecam film "kamerdyner" z 2018 roku. W filmie tym pokazane jest, dlaczego taki sojusz możliwy nie był i pokazuje to, że wojna była nieunikniona. Rok 1919 i Traktat Wersalski nie rozwiązał bardzo wielu kwestii a mało tego, w naszej części Europy sytuację tę zagmatwał. Tysiące Niemców zamieszkujących pomorze, wielkopolske i Śląsk pozostawiło swoje majątki na ziemiach II RP i mówiąc ogólnie byli wkurwieni, że Polak rządzi ziemiami które oni (Niemcy) przez XIX wiek, w dobie rewolucji przemysłowej, budowali... Polacy jak to Polacy też na swoich ziemiach natychmiast poczuli się wielkimi panami zatem wrogość miedzy narodami narastała i beczka prochu musiała wybuchnąć. Podobnie sprawa miała się z kresami wschodnimi gdzie Polacy nie liczac miast wojewódzkich byli zdecydowana mniejszością wśród otwarcie wrogo nastawionej ludności ukraińskiej i litewskiej oraz neutralnej ludności białoruskiej. Uwazam, że II RP w takim kształcie zarówno geograficznym jak i społecznym niestety ale musiała jebnąć. Na którejś granicy musieliśmy ustąpić na rzecz sąsiada. IIRP i jej granice niestety ale powstały wg postrzegania Europy (zwłaszcza wschodniej) wg myślenia przedrozbiorowego. Zatem co mogliśmy zrobić by II RP nie jebła? Hmmm... Przychodzą mi na myśl tylko dość radykalne rozwiązania takie jak układanie się z Rosjanami za cenę suwerenności i rozwiązania problemu na wschodzie poprzez np coś na kształt akcji Wisła z lat powojennych, czyli zapakowanie ukrow na wagony i wywóz do ZSRR plus ustępstwa terytorialne na Polesiu lub układanie się z Niemcami za cenę również suwerenności (nie oszukujemy się) oraz ustępstw terytorialnych nie tylko na Pomorzu ale i na Śląsku a być może i w Wielkopolsce. Być może zwrot majątków które po Traktacie Wersalskim znalazły się w granicach IIRp być może utratę całego Pomorza i polskiej części Śląska (województwo śląskie w IIRP i tak miało autonomię). Ogólnie temat trudny i bez strat terytorialnych na rzecz kogoś nie do zrealizowania bo pamiętać trzeba, że traktat wersalski i takie a nie inne ułożenie granic po I wojnie światowej w naszej części Europy miał jedynie na celu podtrzymywanie stałego napięcia a nie rozwiązanie rzeczywistych problemów geopolitycznych. Napięcie to było na rękę Francji i Anglii które liczyły że dzięki temu Niemcy będą już na zawsze zwrócone w stronę Polski, Czech i Rosji ze swoją rywalizującą polityką a nie w stronę zachodnia. Nikt jednak nie sądził że w niespełna 20 lat Niemcy podniosą się tak łatwo z kolan i będą w stanie w efekcie rozgrywać dosłownie wszystkich w Europie jak będą chcieli.
  3. https://strefa44.pl/nieoficjalne-wyprawy-ksiezycowe-apollo-18-19-20/ Taka ciekawostka... Uważam, że amerykanie na księżycu wylądowali. Nie wierzę w to, że gdyby byłaby to mistyfikacja to któryś z "aktorów" by się z tej wielkiej gry nie wysypał i nie powiedziałby prawdy. Do tego Rosjanie bardzo chętnie podzieliłby się swoimi wątpliwościami co do ladowania Amerykanów na księżycu. Zwłaszcza, że dokładnie w tym samym czasie gdy lądowało Apollo 11 na księżycu, Rosjanie wysłali, nijako w celu sprawdzenia USA, łunochody czyli sondy-laziki na księżyc które lądowały w niedalekiej odległości od miejsc lądowania Amerykanów... Do tego Rosjanie dysponowali (i idę o zakład że dysponują nadal) tak zaawansowana radiolokacja dzięki której śledzili starty rakiet a pozniej wahadłowców z przylądka Canaveral (radary jak ten w Czarnobylu - radar Duga). Powyższy link może być rozwiązaniem dlaczego nie latamy na księżyc. Nawet za specjalnie nie wysyłamy tam sond.
  4. Dokładnie tak... Wypowiedzi o kupnie działek czy mieszkań - genialne w swojej prostocie, przecież nieruchomości leżą na półkach w marketach. Idziesz i mówisz "dzień dobry poproszę mieszkanie". Ja dla przykładu od rodziców ani rodziny nie dostałem nic. Baaa... to ja muszę im dawać jakieś pieniądze na leki. Po 10 latach pracy dorobiłem się mieszkania na kredyt, 25 tyś oszczędności i szafy ciuchów. Ok.. ale tam jest o inwestycjach, zatem w co zainwestowałem? Zainwestowałem w edukację swoją: licencjat, studia magisterskie, dwa kierunki studiów podyplomowych oraz praktyki zawodowe po jednym z kierunków podyplomówki, dzieki którym będę mógł zrobić pewne uprawnienia (właśnie w dziedzinie nieruchomości). Jako, że wszystkie te studia były studiami zaocznymi to za te studia płaciłem. Podsumowując ok. 60 tyś zł. I to jest moja inwestycja jaką polecam, bo dzieki tej inwestycji co prawda dalej pracuje na etacie ale na stanowisku kierowniczym w pewnym urzędzie to raz a dwa mam rzeczywiście szansę na wykonywanie pewnego zamkniętego zawodu na własnej działalności. Samodzielnośc finansowa to najlepsza inwestycja... a te rzeczy o jakich mówie są osiąganle dla każdego - w odróżnieniu od stania się rentierem utrzymującym się z zakupionych nieruchomości... Okazyjnie też inwestuje w waluty (ale nie forex), tylko realnie kupuje w kantorze (gdzie spread wynosi 2gr) gotówkę. Tak np robiłem w czasach gdy ludzie brali kredyty we CHF - ja Franki wtedy kupowałem i trzymałem w biurku. Do tego skupuje czasem monety 2 zł okolicznościowe z lat 90. (np. rok 1996 był dobrym rocznikiem). Gratuluje też osobom które uważają buka za inwestycje. Mam kumpla który co spotkanie (a spotykamy się średnio raz na pół roku w wiekszym gronie), wszystkim chwali się ile to nie zarabia na buku, pokazuje każdemu swój szczęsliwy kupon - dziwnym trafem nie pokazuje ile wtopił na innych kuponach a w to, że zarabia na każdym kuponie nigdy nie uwierzę... Inny ciekawy kazus to znajomek który nie pracuje a utrzymuje się z pokera. Ma Na FB foty z Tajlandii, Malezji i innych takich - gratuluje... Tyle, że tam jeździ jak mu się dobrze karta położy. O tym, że ma okresy kiedy w wieku 30 paru lat ma miesiące kiedy wraca do rodziców i robi w markecie aż do uzbierania 2 czy 3 tysi na grę w pokera, to już nikomu nie mówi... Tak to jest z tymi "inwestycjami" w hazard. Nie można też porównywać giełdy do hazardu (chyba że kupujesz na pałe akcje bo wykres ładnie wyglada i nawet nie wiesz co kupujesz). Na giełdzie się nie gra - na giełdzie się inwestuje - zasadnicza różnica.
  5. Ok... Dzięki wszystkim za wypowiedź w temacie. Tak czy inaczej będzie dobrze, musi być dobrze. Czas najwyższy by było dobrze;) Zmieniam stopniowo w życiu pewne rzeczy. Więcej właśnie wychodzę, pokazuje się w różnych miejscach przede wszystkim by nie być też jakimś tam zgredem siedAcym w domu (formalnie nie mam nawet 30 lat jeszcze) a z drugiej a nuż się poczesci czy to chwilowo czy na dłużej
  6. Matrix czy nie, przykład z mojego życia, ostatnich 4 lat pokazuje, że samemu nie robiąc nic w materii relacji D-M nagle okazuje się, że któregoś dnia w okolicy nie masz żadnej nawet koleżanki. Czy to dobrze czy źle? Zostawiam osobistej ocenie dla każdego z osobna. Ciekawe jest Twoje zdanie i warte rozważenia. Bo tak właśnie się czuję, że nie robie czegoś co chce a "co wypada" i... i..i jakbym zdychał...
  7. https://www.populationpyramid.net/pl/polska/2015/ Piramida populacji Polski do roku 2015. W każdym przedziale wiekowym od 0 do 50 roku życia to mężczyzn jest więcej. Powszechne zdanie że kobiet jest więcej bierze się z tego, że jest ich wyraźnie więcej ale po 50 roku życia. Jeśli zawężony zbiorowość do dowolnego przedziału w wieku rozrodczym wychodzi nam, że to mężczyzn w danym przedziale jest więcej - to tak tytułem demograficznego offtopu Możesz rozwinąć swoją wypowiedź? Nie wiem o co chodzi
  8. Była to temat rzeka i niekoniecznie już na ten temat... Ja ogólnie nie wiedzieć czemu problem mam w obszarze poznawania, pierwszego kontaktu i tej weryfikacji czy zagadania. Tego nie potrafię. Jak już znam jakąś laskę to jest już z górki. A z tym zagadaniem to mówię (bo o samo zagadanie, otwarcie mi chodzi a nie oznaki zainteresowania już znanej mi dziewczyny), autentycznie nie pamiętam bym w dorosłym życiu miał jakieś oznaki zainteresowania od nieznanej mi dziewczyny i by sama coś zainicjowała. Zawsze to ja inicjowałem, otwierałem i był to mega żmudny proces...
  9. Nie sądzę - dla mnie to forma ucieczki przed problemami czy złym nastrojem. Właśnie pod tym względem jest git, jakoś wiele nie zmieniłem się ani in plus ani in minus... Szczerze? Ile zyje, tyle żadna laska do mnie nie zagadała, ani fajna, ani średnia... ani żadna:P Może i to jest rozsądna rada z tego wszystkiego
  10. Szczerze? Każdemu z osobna chciałbym coś odpisać, coś powiedzieć. I o tym życiu na pustyni i o tinderach (jak mówię, nie korzystam dłuższy czas) itd. Ale to aż żałość mnie bierze jak mam coś napisać. Serio, choćby własnie to uświadamia mi że poczucie wartość mam na poziomie ogórka konserwowego i właśnie tego nie potrafię przezwyciężyć. Czego nie chciałbym napisać to byłyby wymówki, wymówki których nie chcę/nie potrafię przezwyciężyć. Przykład z dziś: stoję na peronie stoi jedna taka dziewczyna, zgrabna, niska fajna... Stoi sama... Ludzi też nie ma za bardzo, godzina 16:00. Obczajam ją, niby patrzyłem w kierunku z którego miał przyjechać pociąg a tak naprawdę obczajałem ją, jej nogi i to jak dół jej kurtki lekko się rozwiewa (zajebiscie to wyglądało). Kminiłem "podbić/nie podbić". Potem pomyślałem "chłopaku, jesteś Ty, jest ona... zapytaj o pociąg nawet... cokolwiek, łatwiej nie będzie" - mimo to nawet takiego ruchu nie potrafiłem zrobić i to mnie męczy. Takich sytuacji dziennie mam kilka. Albo wczoraj, impreza firmowa, taki mały bankiet... Jest jedna jedyna dziewczyna w firmie, dosłownie 10/10. I ja jej celowo unikałem, nie zamieniłem z nią słowa, odchodziłem od miejsca gdzie była. Wolałem gadać z konserwatorami, portierami czy babkami 40+ niż z nią - dramat... A taki jestem z grubsza od rozstania właśnie, w wieku nastoletnim to byłem zajebiście przebojowym i wesołym gościem, dziś najchętniej przespałbym cały dzień i byłbym najszczęśliwszy...
  11. O... to jeden z głównych powodów - na przykładzie tindera to jakieś tam pojedyncze macze mam ale to tyle - gadki zero a jeśli jest to jest sucha jak drewno na opał.
  12. Moja historia jest jaka jest. Mijają właśnie 4 lata od mojego rozstania z byłą dziewczyną. Przez ten okres miałem różne epizody, same ONS i generalnie nic ciekawego. Od dwóch lat żyje w pewnym dysonansie. Intensywnie się rozwijam edukacyjnie i zawodowo ale jednocześnie stałem się totalnie niezdolny do jakichkolwiek relacji z kobietami. Nie licząc jakiś obowiązkowych rzeczy w pracy to nie potrafię z nimi w ogóle rozmawiać, tym bardziej nie potrafię ich poznawać. Nie wiem gdzie i jak w swoim wieku poznawać kobiety. Cała ta sytuacja odbija się na mojej psychice. Od dłuższego czasu chodzę najzwyczajniej w świecie przygnębiony. Jestem bez energii i mógłbym przespać cały dzień. Jak mówiłem, nie mam pomysłu jak to zmienić. Jakieś sporty ze względu na problemy z nerkami odpadają. Kilka razy w miesiącu wychodzę na miasto do barów, lub chodzę na mecze piłkarskie lub siatkówki, po za tym w wieku 30 lat studiuje (na studiach same zaciążone ciężarówki, pochajtane albo pozaręczane. W pracy same 40+. Zagadywanie na ulicy w ciągu dnia bez jakieś wyraźnej okazji uważam za słabe - kiedyś to robiłem ale bez większych efektów. W neta i Tindery się nie bawie. Jak powiedziałem, ktoś ma jakiś pomysł jak mógłbym to przezwyciężyć, przełamać?
  13. Oboje wiemy, że nie wyleczyłeś się. Wyleczenie się jest wtedy gdy właśnie gdy nawet zobaczysz zdjęcie byłej, masz tak wyjebane na te jej zdjęcie jakbyś zobaczył zwykłą randomową laskę - da się dojśc do takiego poziomu. Ja od siebie dodam, że ważny w tym wszystkim jest czas. Daj przez siebie przelecieć całemu żalowi, złości etc. wszystkie negatywne uczucia niech przez Ciebie przelecą, nie blokuj ich w sobie, to też jest potrzebne. To już w ogóle bzdury-nie kładź sobie takich myśli do głowy. Nie masz koleżanek? Nie masz kolegów? Wyjdź gdzieś z nimi, na piwo, coś zjeść... jakis mecz? Cokolwiek. Nie zaraz po to, by poznać miłość swojego życia a oderwać myśli od myślenia o byłej i zbudowanie sobie innych wspomnień. Wspomnień w których Twojej byłej nie ma od dawna. Reasumując: czas, praca u podstaw nad zasobami (o tym pisali inni), pozwolenie by negatywne uczucia przez Ciebie przeszły a potem wyjścia do ludzi i budowa niezależnych wspomnień. A inne laski? Nic na siłę-przyjdzie i na to czas...
  14. A ja od siebie doradzę Ci rozważenie studiów zaocznych. Ok... Kosztuje to trochę, jest mniej imprezowo i bardzo mała integracja z ludźmi. Zamiast tego możesz podjąć normalną pracę od pon do pt. to raz. Dwa, poznasz innych ludzi pracujących już nierzadko w danej branży czy dziedzinie która studiujesz. Trzy to kończąc studia masz ileś lat już stażu pracy i doświadczenia. Nie idziesz z golym CV ew. z wpisanymi tam dupnymi zajęciami typowo studenckimi.
  15. Wiesz co, to zależy akurat. Akurat każdy sensowny człowiek "wyznający" PUA też powie, że w tym wszystkim nie chodzi o skupianie się na dupach, by rozwijać się samemu a kobiety były wypadkową w tym rozwoju. Problem jest taki, że mało kto z tej społeczności to rozumie. Czemu uważam, że PUA w obecnym formacje się wyczerpało? M.in. dla tego, że właśnie w tej społeczności nie ma już sensownych gości reprezentujących takie wartości. Za to jest stado nastoletnich gówniarzy w dresach na gumkę którzy wszystko co robią to robią pod laski. Jasne, zawsze też byli goście o których mówisz "Dopięci na ostatni guzik" itp. Sam znałem ludzi którzy wychodząc ze mną do klubu gdzieś około 2 czy 3 w nocy siadało na lozy zdołowanych. Pytam się co się stało a oni "nic nie wyrwałem, chujowa ta impreza". Co do PUA jeszcze jako takiego, ignorują oni istnienie neta i wpływ portali/aplikacji randkowych na teraźniejszość. Ignorują to, że dziś np. mamy smartfony z netem i aplikacjami i jak laska chce to 24h może mieć nowe stado adoratorów gdziekolwiek jest. jaki mieliście telefon w 2010 roku? Pamiętacie? Ja miałem takiego małego śmiesznego sony ericsona K510i. Słuzyć to miało do dzwonienia i SMSów. Gdzie tam FB, Instagramy (bo to też raczysko uważam->patrz komenty pod fotkami jakiś lasek), tindery. Marginalizowany jest też wpływ wyglądu, wzrostu, budowy ciała. Jeśli mam byc szczery to im dłużej odbijam się od wspomnianej ściany tym bardziej widzę, że od tych rzeczy wszystko się zaczyna. Mozna mieć nawijkę, można mieć super wewnętrzną grę i pewność siebie (coś na co stawia PUA, przynajmniej w teorii) ale jak nie jestes w typie to sobie możesz to wszystko wsadzić w dupe... Niestety... tak to widzę... Ogólnie jako ciekawostę tylko powiem, że w środowisku PUA, red pill nazywany jest ciemną stroną tej samej mocy - stąd też mój awatar;) Może i tak jest ale jak mówie, samo PUA, dogmaty i jego podstawy choć szczytne i dobre, uważam za niewystarczające. A raczej powiedziałbym dające fałszywe złudzenia, że nie ważny wygląd, ciuchy, wzrost czy kasa - ważna jest Twoja pewnośc siebie i siła a możesz mieć każdą -> piękne to... ale czy prawdziwe?
  16. Jedna z ostatnich takich iluzji jakie mam w głowie (tak postrzegam to jako iluzja) to zakorzenione w głowie myślenie o szczęśliwym związku jako jakieś docelowej wyspie stabilności czy szczęścia. Coraz częściej dostrzegam, że lubię być sam i lubię swoje życie w obecnym kształcie choć z drugiej strony boje się by to nie był zwykły i tani konformizm. Wiecie ocb... Co do wyglądu jako takiego to też mam tego świadomość. Jestem obecnie w trakcie zmiany garderoby. Do tej pory przeważały ciuchy sportowe a jednak chce iść teraz w jakieś koszule itp. Siłka też jest od niedawna (tak lajtowo) ale akurat nie dla dziewczyn czy wyglądu a zdrowia - miałem pewne problemy ze zdrowiem w ostatnim roku, przez to totalne zero ruchu. Teraz się odbudowuje i na tej płaszczyźnie. Jak ktoś coś ma jeszcze do dopisania, to niech wali śmiało;)
  17. Mówienie o karmie w kontekście dobrych czy złych uczynków i spotykania się z nagrodą (bądź karą) za takie zachowanie to rozumienie pojęcia "karma" na sposób hinduistyczny. Moim zdaniem to bullshit. Nie ma jakiejś mistycznej siły nagradzającej lub karzącej za złe uczynki. Nie ma jakiegoś wyimaginowanego wirulentnego dziennika do którego zbieramy plusy bądź minusy, nie ma jakiegoś futurystycznego rachunku bankowego do którego za każdy dobry uczynek dostajemy grosik. Nie znaczy to, że nie wierzę w coś takiego jak karma. Owszem karma istnieje ale postrzegana w sposób buddyjski a nie hinduistyczny. Czym dla buddystów jest karma? Jest prawem przyczyny i skutku (polecam lekturę na ten temat). Pokrótce: wszystko co nas w życiu spotyka jest konsekwencją naszych WYBORÓW z przeszłości. Dla przykładu: w roku 2018 masz chujową pracę gdzie szef Cię gnoi i nie zarabiasz. Czemu tak jest? Bo dopuściłeś się złych uczynków i dostałeś karę? A może "Bóg tak chciał, taki miał plan i takie jest przeznaczenie?" Nie. Obecna praca jest konsekwencją wielu decyzji jakie podjąłeś w przeszłości., Zaczynając od edukacji w podstawówce czy gimnazjum, wybór szkoły średniej i studiów a poźniej pracy i dobru ludzi z którymi się zadajemy i nimi otaczamy. Dla twojego przykładu: " Kobieta robi faceta bez mydła i bogaci się jego kosztem, wysysając z niego czas, energie, zasoby itp. Sama się ustawia, osiągając przy tym swoje cele a facet zostaje sam, załammy i jedzie na antydepresantach". To, że laska się ustawia jest konsekwencją jej wyborów. Tego, że danego jelenia potrafiła odłowic w morzu innych jeleni i odpowiednio wykorzystać daną szansę. A to, że gość jedzie na antydepresantach? Też jest konsekwencją jego wyborów. jeśli nie potrafił w odpowiednim momencie poznać się na lasce, przerwać tego jej ssania zasobów a brnął w to bo miał przed oczami widok jej pochwy. Czy laskę spotka kiedyś kara za takie uczynki? Nie. Jeśli noga jej się powinie lub straci wyssaną kasę, wpadnie w długi to nie dlatego, że karma ją ukarała i do niej wróciło. Strata ta będzie powodowana jej błędnymi decyzjami co do dysponowania majątkiem. Tyle...
  18. Sam jestem od ponad 3 lat (nie liczę już okresu niezobowiązującego seksu z byłą, po formalnym zerwaniu-trwało to jeszcze 8 miechów). W czasie tych 3 lat dzięki netgame skromne i symboliczne sukcesy - dwa seks_close
  19. 1.) Odnośnie neta to wiem;) widziałem badoo jednej z sióstr mojego kumpla. Kiedyś w trójkę (ja, kumpel i wspomniana siostra) przy piwie urządziliśmy sobie bekę z takich gości. Sam traktuje to luźno, niezobowiązująco ale fakt. Cyklicznie na tinderze się pojawiam i znikam. Czas dać sobie spokój. 2.) Czy chcę wrócić do gry?;) jasne - sam wiem, że sam seks i dymanie nie buduje jakiejś wartości nadzwyczajnej, nie jest remedium na nie wiadomo co. Teraz moje relacje wyglądają tak jakbym odbijał się od jakiejś sciany - nie wiem czym ta ściana jest spowodowana. Jeśli znajdę odpowiedź na to pytanie i to przepracuje to chcę wrócić do gry jak piszesz a w efekcie jakiś związek:) tak to widzę...
  20. Cześć i czołem. Nie przedstawiłem się jeszcze. Jestem Dassler, mam 29 lat i mieszkam w jednym z miast wojewódzkich naszego pięknego kraju. Od około 10 lat interesuję się tematyką PUA, rozwojem osobistym etc. Byłem w życiu w dwóch poważnych związkach przez duże Z oraz w kilkudziesięciu jednorazowych czy kilkutygodniowych mniejszych relacjach. Wszystko to, to jednak zamierzchłe czasy. Chcę się odbudować, szukam odpowiedzi na wiele drażniących mnie pytań. Więcej szczegółow w założonym wcześniej moim temacie: Pozdrawiam wszystkich
  21. Ja ostatnio przerabiam coś podobnego: pracuję od niedawna w pewnej firmie medycznej. Prywatne przychodnie i szpital. Kasa leci strumieniami, na parkingu podjeżdżają proszaki i inne tego typu fury bo zajmujemy się m.in. in-vitro i tego typu kobiecymi tematami, więc koguciki właśnie w drogich furach podjeżdżają ze swoimi laseczkami do ginekologów, położników i innych takich. Samą firmą kieruje ojciec (który sam jest lekarzem) a tuż pod nim na stanowiskach menagerskich są córki i żonka która poza posiadaniem gabinetu to nie robi nic (nazywana jest zresztą królową matką - w zasadzie to pełni taką rolę jak królowa angielska-czyli żadną. Świeci tylko twarzą na bankietach). Córki: jedna w klinice jest lekarką i coś tam robi, ok. Druga? Druga to jest tragedia. Kobita znerwicowana, drze mordę o byle co ale zgrywa wielką menago... Ostatnio to już nie menago bo zrobiła sobie pieczątkę "dyrektor". jej kompetencje opowiem na przykładzie najświeższym: mam zamówić łóżka szpitalne na jeden z oddziałów. Oczywiście zakup musi mieć jej akceptację. Kryterium dla niej nie jest cena łóżka, nie są jakieś tam parametry techniczne. Są kolory! Kolor jest najważniejszy i to on stanowi główne kryterium wyboru. Inny przykład? Zasłonięcie hydrantów ppoż w budynku kanapami - bo ważna jest aranżacja. Postawienie sztucznych kwiatów na parapecie sali chorych (SANEPID zabrania takich rzeczy). Nie nadmieniłem, że ona jest architektem. Reasumując: kobitki sobie w firmie zrobiły swój folwark. Królowa-matka chodzi i świeci twarzą, zgrywa ważną a menago vel dyrektor realizuje się artystycznie na koszt ojca choć ja to bym zamknął ją w komórce z blokiem rysunkowym i kredkami. Choć refleksja moja. Czy to wina tych kobitek? Nie. Moim zdaniem wina jest po stronie tego ojca. Typ zamiast wziąć panię brzydko mówiąc za morde i ustawić to zajmuje się sobą. Jest właścicielem całej kliniki i zamiast zając się kliniką to oddał to zajmowanie się babom a sam dalej prowadzi praktykę lekarską - a nie można zjeśc ciastka i mieć ciastka. Albo praktyka albo rozówj kliniki. Ale do chwili jak koguciki w porszakach przywożą kolejne laseczki na in-vitro, płacą za to kilkadziesiąt tysięcy zł za zabieg to sytuacja się nie zmieni;)
  22. Cześć siema, To mój pierwszy post więc się przywitam. Jestem Dassler, mieszkam z jednych miast wojewódzkich naszego pięknego kraju oraz mam 29 lat. Chcę się z Wami podzielić moją historią, chcę uzyskać w odpowiedzi parę Waszych rad czy spostrzeżeń. W temacie tej strony nie jestem totalnie zielony. od 10 lat działam (a raczej działałem) w społeczności PUA. Co robię tutaj? Mam wrażenie, że PUA (przynajmniej w moim wypadku) wyczerpał swoją formułę. Dziś daje mi więcej pytań niż odpowiedzi a w poszukiwaniu rozwiązania swoich rozterek skierowałem się w stronę Red Pillers. Tematyką PUA interesuję się od 2008/09 roku. Trafiłem w wieku 19 lat na największe ówczesne forum zajmujące się tą tematyką, oczywiście motywatorem do tego kroku było moje rozstanie z dziewczyną z czasów szkoły średniej. Blogi, forum dały mi zupełnie nowy obraz na relacje damsko-męskie. Zacząłem robić postępy i zmieniać swoje życie wg tamtejszych rad. muszę nadmienić, że w tamtym czasie byłem strasznym leszczem który wierzył w te wszystkie bajki o tym, że trzeba być miłym, uczynnym dla kobiet etc. wiecie o co chodzi - wierzyłem bezgranicznie we wszystkie te iluzje. Mało tego, we łbie ujebałem sobie, że będę nawet jeszcze milszy i bardziej szarmancki niż "nakazuje" oficjalne konwenanse. Nie istotne... W styczniu 2011 roku poznałem swoją, jak się po roku okazało, kolejną dziewczynę z którą zbudowałem związek. Właśnie dzięki rzeczom których naczytałem się na tamtym forum o PUA udało mi się ją poderwać i zbudować związek (koniec roku 2011). W ogóle tamten okres - rok 2010/11 był rokiem w którym miałem swój "złoty wiek". Miałem realny wybór w laskach. W jednym roku ilość z którymi spałem osiągnął wynik dwucyfrowy. Ale wracając do byłej - dziewczę pochodziło z biednej rodziny mieszkającej w miejscowości sąsiedniej z moją. Była studentką w której rodzice budowali od dziecka zaniżone poczucie wartości (np.: "nie nadajesz się na to liceum, nie nadajesz się na te studia"). Efekt? Dziewczyna była takim typowym ogonem ciągniętym na imprezy przez z kolei nadmiernie pewne siebie atrakcyjne koleżanki (była idealnym dla nich tłem) oraz w związku miała pewność siebie ogórka konserwowego. Przez niemal cały związek (4 lata) byłem jej motywatorem, starałem się ją motywować do tego by ze swojego życia wykrzesała więcej to raz a dwa to by właśnie była bardziej pewna siebie> Przynosiło to skutki takie, że zaczęła zajmować się ambitniejszymi zajęciami zarobkowymi (bo po za dziennymi studiami musiała pracować-od rodzicoów nie dostawała dosłownie nic) oraz wzrastała jej pewnośc siebie. Niestety nie przewidziałem jednego - wzrost jej pewności siebie zamiast skierować w rozwój osobisty czy odciąć się od jej koleżanek dla których była tym brzydszym i mniej pewnym siebie imprezowym ogonem, skierowała to przeciw mnie. ja swoje błędy też popełniłem. Np. mimo mojego dwuletniego przygotowania się nie zdecydowałem się na wyjazd zawodowy do Niemiec który planowałem na rok 2014 i wyjazd ten odwołałem dosłownie w ostatniej chwili, w chwili w której miałem już załatwioną i pracę we Frankfurcie i mieszkanie w tym mieście. Nie uważam tego za błąd zawodowy bo świetnie sobie radziłem i radzę dalej w PL. Błąd był to dla relacji i w z punktu widzenia relacji D-M. Wiadomo... Przygotowania, wszystko pod to podporządkowane (i moje i jej plany) a w ostatniej chwili odwołuje. Kobiety nie lubią takich akcji-odbierają to jako brak stabilności u faceta. Zresztą od tej akcji (połowa 2014) zaczęły się moje problemy z byłą. W 2015 roku zamieszkaliśmy ze sobą. I to już była ostra jazda bez trzymanki. Wytrzymaliśmy ze sobą 6 miechów. Jej fochy dosłownie o wszystko(tak, wiem, że to był już proces smierci związku w którym ona chciała wszystko stłamsić). Wonty o jakość mieszkania (które ja w całości opłacałem-ona mieszkała za darmo, bo nie miała pieniędzy). Było to wynajmowane mieszkanie w bloku, 31 m2. Wspomniane koleżanki w tym czasie "dorobiły się" razem ze swoimi facetami kolejno: mieszkanie ok. 60 metrów nowym bloku-własność. wynajmowanego mieszkania 100 metrowego w kamienicy, 35 metrowego własnościowego mieszkania w kamienicy - wykończenie full wypas. Nie pomagały argumenty, że to mieszkanie jest tymczasowe i, że w 2016 planuję kupić lepsze i większe. Efekt był taki, że ona za mieszkanie nie płaciła, jedzenie kupowała tylko sobie a pod koniec nawet po sobie nie sprzątała i nie spuszczała wody (sic!). Po jednej takiej akcji w której pod moją nieobecność (byłem wtedy w warszawie na studiach podyplomowych) narobiła burdelu niedopisania i zmyła się (nie sprzątając) do rodziców na 3 dni, urządziłem jej mega awanture. Ona nic sobie nie zrobiła a następnego dnia po awanturze, gdy byłem w pracy, po prostu się wyprowadziła. Tak to było z nią. Potem jeszcze kilka razy się widzieliśmy. Był też seks pozwiązkowy - nawet wtedy gdy miala już nowego faceta (sic!). Ale cała relacja wygasła w połowie 2016 roku - niszczyła mnie, spalała więc w końcu znalazłem w obie tyle jaj by to zakończyć. No i tutaj dochodzimy do czasów teraźniejszych, czasów w których za cholere nie mogę się odnaleźć. Przez połowe 2016 roku, cały rok 2017 i rok 2018 totalnie z laskami mi nie idzie. Nic się nie układa. Tutaj mam ten problem z nagłówka. Mam permanentne wrażenie, że cała ta wiedza PUA na przestrzeni lat (miedzy 2011 a 2016 rokiem) się zdezaktualizowała. Wszedł szerzej net (tindery i inne takie), emancypacja poszła dalej, weszło nowe, młode pokolenie milenium (laski z tego pokolenia stały się ruchalne) itd. A może to jednak fakt taki, że co innego zwraca uwage dziewczyn jak masz te naście lat czy do 21 a czym innym jest gra już w okolicach 30? Myślę, że obie z tych rzeczy mają znaczenie. W każdym razie, wszystko to co wiem dzięki PUA i to czego się w tamtym okresie nauczyłem, mam wrażenie nie działa. Dziś jak patrzę tylko na to, to mam wrażenie, że tylko przestałem być miłym gościem który usługuje laskom, potrafi im odszczeknąć i się postawić. Jest jednak takie pewne powiedzenie "zwycięzcy moralni nie ruchają". I tak jest też w moim wypadku. Nie mogę zainteresować sobą żadnej sensownej dziewczyny od rozstania z byłą. O ile w pierwszym okresie tłumaczyłem to tym, że może one wyczuwają to, że chcę odreagować poprzedni związek. Zwłaszcza, że była nowego faceta znalazła sobie w zasadzie od ręki. Ale teraz? W 2018 roku gdy była jest naprawdę dla mnie przeszłością brak efektów mnie zastanawia. Efektów nie mam ani w życiu realnym (nie mam problemu z zagadaniem do obcej dziewczyny) jak w necie na tych właśnie tinderach gdzie potrafię przez długi czas nie mieć w ogóle maczy. Stąd właśnie tytuł. Mam wrażenie, że przeszedłem drogę od zera do bohatera a po rozstaniu wrocilem skąd przyszedłem... Co do samego PUA jako takiego, to typową radą w takim temacie było by: buduj swoją wartość w oparciu nie o kobiety to raz, dwa poznawaj jak najwięcej kobiet skup się na pracy i zabawie, pójdź na siłkę i się nie przejmuj. Jak powiedziałem, mam wrażenie, że to wszystko za mało. Że nie tędy droga a to wszystko jest już za płytkie. Ja na swoim przykładzie widzę to bardzo - świat i kobiety na przestrzeni ostatnich 10 lat strasznie się zmieniło. Nie wystarczy już być luźnym, wesołym ale i pewnym siebie gościem. Nie w dobie wszechobecnego neta dającego laskom nieograniczony dostęp do gości takich jakich chcą a jednak do kanonu wyglądu ideału mi troche daleko (chudy, 174 wzrostu), brak auta, mam mieszkanie. Jak Wy to wszystko widzicie? Wszelkie wnioski/rady po lekturze tej historii mile widziane. Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.