Skocz do zawartości

Mosze Red

Starszy Moderator
  • Postów

    15194
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    376
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Mosze Red

  1. @von.hayek wysokość alimentów albo określa sąd albo dobrowolne jak rodzice ustalają między sobą nie ma innych opcji W Polandii nawet dawca spermy może płacić alimenty, nie mamy tego uregulowanego. Gdybyś mieszkał w kraju z dobrą regulacją prawną, poznajesz laskę , która chce mieć dziecko, spisujecie umowę, zostajesz dawcą nasienia (metody naturalne raczej odpadają) i jesteś ojcem bez zobowiązań, tyle że ewentualne kontakty z dzieckiem to wtedy tylko i wyłącznie dobra wola matki, bo formalnie nie masz praw do dziecka.
  2. - nie da się w Polsce i na terenie UE - brak obywatelstwa nie jest przeszkodą o ubieganie się o alimenty od obywatela RP - jeśli matka dziecka jest Polką, a ty nie masz polskiego obywatelstwa tylko obywatelstwo kraju, który nie ma żadnych umów z RP w tych sprawach i nie podpisał konwencji nowojorskiej to w sumie możesz olać, ale takich państw jest mało (niestety alimenty prawie wszędzie na świecie cię dopadną, jeśli baba zna twoje miejsce pobytu i jest uparta) - natomiast możesz się zadekować w takim biednym kraju gdzie sąd dostosuje wysokość świadczeń do lokalnych warunków^^ aczkolwiek Polska jest bardzo biedna więc trudno o taki
  3. To może stanowić problem dla mniej zamożnych osób, ewentualnie osób mieszkających w dużych/ drogich miastach. Będzie jak w USA, nie stać mnie na tą okolicę, sprzedaję przenoszę się. W małych miejscowościach, małych/ średnich miastach (no chyba że turystycznych) to nie będzie tak dotkliwe. Mieszkania są tańsze w małych miejscowościach zapłacić 1% od 150-200k rocznie to nie problem, nawet przy średniej krajowej. Od domu wartego 300k 1% też nie tragedia. Wyjdzie 250 pln na miesiąc. Problem będą mieli ludzie słabo zarabiający w dużych miastach, któzy mają np . nieruchomość po rodzicach. Lub wielkie nieruchomości w małych miastach ale w lokalizacjach (jak centrum miasta) gdzie wszystko jest drogie ze względu na ceny gruntu w centrum. Uważam że u nas nie przejdzie tak wysoki podatek jak 1%, stawiam na 0,5%. Ewentualnie jedna nieruchomość będzie zwolniona lub podatek będzie symboliczny żeby nie dojechać słabo zarabiających, emerytów i rencistów - nikt nie jest na tyle głupi żeby sprowokować wyjście ludzi na ulicę. Władza będzie zaciskać sznur powoli, zbyt gwałtowne nie przejdzie.
  4. - kasa musi się zgadzać to podstawa długoterminowego związku akurat, nikt nie chce żyć w biedzie, ani nie chce żeby jego dzieci w niej żyły - ja sądzę że przez ten emocjonalny kłębek w mózgu często wierzą same w swoje klamstwa, lub działają podświadomie
  5. Ilość rozwodów rośnie z roku na rok, wiąże się to w mojej ocenie z upadkiem wartości, rozluźnieniem obyczajów, otwarciem granic, lewacką propagandą.
  6. - zależy od kraju wiele a w przypadku Chin nawet od regionu (wiadomo wielki kraj), Tajki są strasznymi materialistkami, wyspecjalizowanymi w eksploatacji mężczyzn tak dla przykładu, Malezyjki też różnie bywa - jak celować w żonę z Azji to Chiny (średnio zamożne obszary - nie najbogatsze bo to już pod euro styl podchodzi i nie najbiedniejsze gdyż bieda = brak edukacji) lub Korea Południowa też duże przywiązanie do tradycji, Japonki też mogą być u nich straszny deficyt samców, zasuwają od rana do nocy, nie mają czasu na związki, liczba urodzeń katastrofalna
  7. Trudno powiedzieć, jeśli się ma lasy (można ciągnąć na nie dotacje) / grunty uprawne i pastwiska zawsze można dzierżawić. Co do działek pod zabudowę tu wszystko zależy od lokacji i planów zagospodarowania przestrzennego. Są lokacje gdzie się opłaca trzymać bo idą w górę non stop a są gdzie mogą spaść na wartości. Generalnie nieruchomości wszelakie wymagają bardzo dużo uwagi przy zakupie, żeby nie wdepnąć na minę.
  8. To raczej kilka tysięcy lat tradycji i tradycyjne wychowanie w szacunku do pewnych wartości, te dorastające na zachodzie to już zbyt nie odbiegają od europejek czy amerykanek.
  9. Jak on jest architektem, pracuje w zawodzie. Zrabiają na podobnym poziomie.
  10. Minimalnie w mojej opinii (pod warunkiem że nieruchomość/ grunt na siebie stale zarabia a nie czeka na wzrost cen rynkowych). Generalnie koszt spłynie w większości lub całościowo na wynajmującego nieruchomość, a nie właściciela.
  11. Z racji tego iż miałem ostatnie półtora tygodnia przewalone, dziś wybrnąłem z papierków, komputer jest, play online ma zasięg, obijam się do poniedziałku, więc lecimy z tematem. Dodam iż przebywam nad jeziorem, w domku wypoczynkowym. Jest trochę za zimno żeby pływać ale okoliczności przyrody są przyjemne, humor też mi dopisuje, a miałem ostatnio sporo rozkmin na temat związków długoterminowych głównie małżeńskich aczkolwiek nie tylko. Temat oprę na trzech przykładach, jednak na początek chcę objaśnić jak mnie naszło na tą rozkminę, mam taki zwyczaj iż bliższych kumpli, przyjaciół często podpytuję o ich związki (a najczęściej nawet nie muszę podpytywać), później robię sobie z tego notatki, taki mój mały research (wolę się edukować na cudzych błędach). Biorę pod uwagę tylko osoby z minimum 5 letnim stażem w związku. Wyniki nie są pocieszające, z grupy 38 mężczyzn w różnym wieku (między 26 a 53 lata): - 8 jest po rozwodzie (z czego 5 weszło w ponowny związek małżeński) - 3 jest po dwóch rozwodach (1 wszedł w kolejny związek małżeński - szacun Karol ) -16 jest bardzo niezadowolonych z życia ze swoją aktualną żoną lub partnerką jednak nadal pozostają w związkach ze względu na a) dzieci wspólne zobowiązania finansowe c) oba wymienione d) dochodzi jeszcze element presji społecznej/ rodzinnej ale to w zasadzie u wszystkich - 8 uważa życie i rodzinę za stosunkowo udane ale żałuje niezrealizowanych marzeń i ambicji i nie widzi perspektyw na ich realizację - 3 jest szczęśliwych (tu dochodzimy do sedna) Przypadki: Przypadek pierwszy małżeństwo staż 12 lat (właśnie ten przypadek skłonił mnie do napisania tego posta, oraz opinia Marka iż kobiety zawsze chcą tego samego lecz kobiety z innych kultur dają za to samo więcej). - on 38 lat, dobrze sytuowany, praca w bankowości, zarobki na poziomie 20k miesięcznie - ona 33 lata, atrakcyjna, bardzo drobna, rozgarnięta pochodząca z Chin (poznali się w UK, tam wyjechała zarobkowo) - potomstwo sztuk dwie , 8 i 6 lat Kumpel pojechał kiedyś na wycieczkę do Londynu i wrócił z żoną moje obserwacje: - zawsze bardzo duże okazywanie szacunku wobec męża - bardzo staranne wywiązywanie z domowych obowiązków i opieki nad dziećmi - duży szacunek dla gości, świetne wyczucie gdy ktoś przychodzi z jakąś sprawą do męża (nie istotne z prywatną czy służbową) pani proponuje podanie herbaty i przekąsek, dyskretnie się oddala (nie ma parcia jak u Polek żeby być w centrum zainteresowania, nie ma pierdolenia na tematy, o których nie ma pojęcia) - dbałość o relację męża z rodziną i przyjaciółmi (zupełna odwrotność tego co robią nasze panie), regularne zaproszenia na jakieś małe imprezy, wspólne wyjazdy - zero wpierdalania się w hobby męża - niewygórowane oczekiwania wobec męża, ma pamiętać o rocznicach, urodzinach małżonki/ dzieci/ rodziny spędzić trochę czasu z dziećmi, raz w tygodniu zabrać dzieciaki do kina, lunaparku itp. - poza zarabianiem kasy, obowiązki domowe kumpla ograniczają się do wystawienia kubłów ze śmieciami pod furtkę w dniu odbioru, strzyżenia trawnika, odśnieżania (tu już kumpel ma przebiegły plan w celach edukacyjnych przejdzie na dzieci jak podrosną, i słusznie ) - kiedy widzi że mąż długo pracował, jest zmęczony wtedy nie dopuszcza do szturmu pociech na tatę - zawsze jest bardzo zadbana mimo licznych obowiązków domowych - codziennie ćwiczy (jakieś chińskie wygibasy + trening fitness), czasem basen - mówi w 6 językach, płynnie z rozmów z kumplem: - jakakolwiek kłótnia przy obcych /znajomych /rodzinie /dzieciach/ w miejscu publicznym wykluczona jeśli jest coś na rzeczy, wszystko w 4 oczy się odbywa w ciągu 12 lat małżeństw zdarzyło się iż krzyknęła podczas kłótni 2x (i później przepraszała za to zachowanie) - kłótnie i ich tematy, głównie dotyczą wychowania dzieci (czego mają się uczyć, gdzie uczęszczać) wynikające z różnic kulturowych - w ostatecznym rozrachunku jak nie mogą dojść do porozumienia mąż ma ostatnie słowo, tak ma być i koniec - był okres wbijania szpilek jak kumpel miał mało czasu na ruch i złapał parę dodatkowych kilo, to strasznie marudziła że zachoruje umrze i ją zostawi, więc kumpel wziął się za siebie - problemy finansowe nie występują więc w tym obszarze żadnych spięć nie ma - małżonka ma własną działalność, prowadzi z domu, sprowadza różne pierdoły z Chin i sprzedaje na serwisach aukcyjnych (z tego co zarobi połowę wydaje na siebie, czasem jakiś prezent dla męża^^, a połowę odkłada na przyszłość dla dzieci^^) - nigdy nie kładzie się spać przed mężem , dosłownie nigdy, jak pracuje w domu do późna podaje kawę, herbatę, ciasto , kanapkę, wymasuje plecy - zero szantażu seksem (negatywnego), odcinania dostępu itp. bo pozytywne zachęty się zdarzają (żeby przekonać do czegoś) w postaci wybitnie upojnych nocy (generalnie zaspokojenie męża uważa za jeden ze swych głównych obowiązków, drugi po opiece nad dziećmi) - egzotyczna kuchnia na duży plus, ale polska też jak najbardziej przyswojona od teściowej i szwagierki To z moich kumpli człowiek, który chyba osiągną najwyższy poziom szczęśliwości w związku. Jest szczęśliwy, kocha żonę, kocha dzieci, nikt mu kołków na głowie nie ciosa, ma hobby, realizuje się zawodowo i prywatnie. Co do ciągot do innych pań, to dostaje tyle seksu w domu iż praktycznie nie występują. Po nim widać iż jest szczęśliwym człowiekiem. Przypadek 2: małżeństwo staż 10 lat - on 45 lat właściciel firmy przewozowej, bardzo dobry status materialny - ona 35 lat, fryzjerka, własny salon - potomstwo sztuk 3 - 8,6,4 lata Nie ma nawet nad czym się zbytnio rozpisywać. Żona wiecznie zakochana w swoim mężu, który dba o to żeby była zakochana (zawsze odwali coś szalonego, coś wymyśli, coś zorganizuje) dba o to żeby jego pani miała stały napływ emocji. Generalnie bardzo dużo pracy nad związkiem (w sumie nad panią) ze strony faceta. Dodatkowy motywator w postaci rozdzielności majątkowej. Kasa się zgadza, dzieci dobrze chowają. Ugotowane, posprzątane, awantury sporadycznie, jak występują szybkie przejęcie kontroli przez kumpla. Nie ma wpierdzielania się w hobby faceta (były starania na początku ale zostały ukrócone), mówi jadę na zlot za 2 tygodnie i jedzie, nie ma awantur itp. Nie ma dostępu do kasy faceta, wszystko co niezbędne idzie na pół. Jakieś dodatkowe sprawy typu wakacje zagraniczne itp. większość płaci on (dużo lepiej zarabia) ale żona zawsze się dokłada. Kupczenie dupą i bóle głowy nie występują. Kumpel jest zadowolony ze swojego życia, dumny z dzieci, wiedzie mu się bardzo dobrze i prywatnie i zawodowo. Przypadek 3: konkubinat, staż 17 lat - on 53 lata architekt - ona 40 lat też architekt - potomstwo sztuk 1 , lat 14 W sumie analogicznie do przykładu 2 tyle że bez ślubu. Więc nie będę się rozpisywał. Moje osobiste wnioski co do szczęścia faceta w związku: 1. kasa musi się zgadzać (tobie zgadzać), nie udostępniaj swoich zasobów, dbaj o dzieci, a żonę/ partnerkę nagradzaj według zasług) 2. nigdy nie daj sobie odebrać swoich pasji 3. wymagaj zaangażowania w tym finansowego kobiety 4. brak szantażu na dupę (jeśli występuje jest już spalona) 5. nie ustępuj, ty jesteś głową rodziny, twoje słowo ma być prawem 6. duży wpływ na zachowanie kobiety ma kultura/ wychowanie 7. dbaj aby emocje w związku nie wygasły
  12. Mosze Red

    Cele

    Z tą kasą to bez przesady, starczyło żeby pierwsze kroki zrobić, nie były to jakieś tam miliony, równowartość kawalerki w stolicy w tamtym czasie, mniej więcej. Starczyło na start. Później jeszcze były spadki, dziadkowie niestety już nie żyją, no ale to też jakaś fortuna nie była. Trochę odzyskanych gruntów z przed wojny. Generalnie jak kiedyś liczyłem to to co otrzymałem od rodziny łącznie to przez 11 lat pomnożyłem naście razy. Większość kasy siedzi w nieruchomościach pod wynajem. Opieram się na modelu bardzo klasycznym, nie biorę kredytów, oszczędzam, wkładam w cudze interesy jeśli jestem przekonany że wypalą (i tylko ludzi, których znam i ufam), wkładam w nieruchomości, trochę na walutach zarabiam. Nigdy nie bawiłem się w giełdę i powiem szczerze bał bym się.
  13. Mosze Red

    Cele

    @ Brat Jan - nie jestem w służbach mundurowych - rodzina była zamożna ale przed wojną (za czasów komuny bywało różnie), czerwona zaraza większość majętności popaliła, reszta poszła w jakiś pgr, historia jak wiele, aczkolwiek trochę wartościowych pamiątek się zachowało, pradziadek, a później dziadek przechowywali też pewne "bonusy" w różnej postaci (monet rosyjskich XIX wiek - początek XX wiek , domyśl się z czego były, wartościowe drobiazgi wszelakie) na lepsze czasy, którymi obdzielili wnuki na dobry start, sprawy własności przedwojennej częściowo naprostowane, częściowo w toku. - ukierunkowali mnie głównie moi dziadkowie (jeden lekarz weterynarii, drugi doktor ekonomii), w domu odebrałem wykształcenie dużo bardziej "klasyczne" w stosunku tego co tłoczono nam w szkołach w okresie dzieciństwa (weź pod uwagę że do podstawówki jeszcze za PRL chodziłem, a w domu w tym czasie uczono mnie niemieckiego, angielskiego i podstaw łaciny) - założenia mojego planu finansowego, powstały z ołówkiem w ręku w wieku 24 lat, jasne przemyślenia miałem wcześniej, tyle że jako 24 latek już miałem na tyle dobrą sytuację finansową żeby myśleć o stopniowej realizacji czegokolwiek. Wszystko podzieliłem na dwa etapy do 35 roku życia i do 45 roku życia. Punkty , które miałem wypełnić do 35 zrealizowałem w 100% (z małą górką), Moja lista w tym poście obejmuje plan 35 - 45 oczywiście wzbogaciła się z upływem lat (szermierka szablą, pilotaż). Co ciekawe mój dziadek jeszcze za życia mówił że system oparty na zusie musi się zawalić całkowicie, albo przejść na głodowe emerytury, a że dziadka szanowałem, prawie zawsze miał rację to postanowiłem sam się zająć swoją przyszłością, ot cała tajemnica @Subiektywny - nie jestem tego do końca pewien, muszę przeprowadzić dogłębne badania w tym temacie, przykro mi iż nie doceniasz mojego naukowego zacięcia
  14. Ja już jestem na takim etapie iż bezsensowne narowy kobiet wywołują u mnie śmiech. Natomiast bezpodstawna roszczeniowość zazwyczaj pogardę. Przemoc fizyczna to naprawdę ostateczna ostateczność, kobietę można przywołać do porządku na 1000 innych sposobów. Wysadzić z auta na środku drogi, zacząć ją totalnie ignorować, pokazać że na jej miejsce znajdzie się wiele chętnych itd. itp.
  15. Co ja sądzę o kobietach w armii (jednostkach polowych/ specjalnych). Nie mam nic przeciwko pod warunkiem że spełnią te same wymagania co mężczyźni, przejdą selekcję czyli nadają się fizycznie i psychicznie. W gromie np. służą kobiety, w specnazie też. Generalnie panie dobrze spisują się w armii pod warunkiem, że nie jest ich zbyt wiele. Były przeprowadzane badania w USA i Izraelu nad służbą kobiet. W oddziałach polowych gdzie nie było ich zbyt wiele (jedna na kilku mężczyzn) i nie musiały pracować z innymi kobietami tylko z mężczyznami, sporo wnosiły, miały trochę cech, których facetom brakowało. Ponadto w operacjach specjalnych, są zadania gdzie kobieta ma łatwiej, np. trzeba wywabić cel z lokalu. Natomiast próby utworzenia jednostek czysto kobiecych lub z przewagą kobiet, to była porażka (konkurencja między samicami, odmowy wykonania rozkazów, niesubordynacja różnego typu, kobieta podważała polecenia dowódcy, który też był kobietą). W Izraelu było podobnie, jeden problem zasadniczy z pola walki wynikł, często mężczyźni ratując rannych za wszelką cenę ratowali kobiety, mimo iż ich stan nie rokował przeżycia a zostawiali mężczyzn , którzy mieli większe szanse się wylizać (no ale to już raczej trzeba mieć do panów pretensje i naszych uwarunkowań).
  16. Pilipiuka to akurat śmiało mogę polecić wszystkie - cykl o Jakubie Wędrowyczu - cykl o kuzynkach Kruszewskich - cykl Norweski Dziennik - cykl Oko Jelenia - Wamipr z M3 - Wampie z MO - opowiadania (dużo ich miał) U Pilipiuka dobre jest to iż prawie wszystkie powieści i opowiadania w jakiś sposób się zazębiają, przewijają się bohaterowie, miejsca, rodziny. Tworzy bardzo spójne uniwersum.
  17. Ja niejednokrotnie biłem kobiety uderzałem, kopałem, rzucałem, zakładałem duszenia, nawet zdarzyło mi się raz znokautować dwie koleżanki - tylko że zawsze miało to miejsce na sali treningowej/ dojo więc chyba się nie liczy. W naszej sekcji nie ma taryfu ulgowej (mam na myśli dorosłych, bo wiadomo jak się z dzieciakiem ćwiczy, czy nawet sparuje to człowiek jest delikatny). Ale uważam że kobieta jest w stanie doprowadzić do tego że facet ją zdzieli (albo poprzez zachowanie, najczęściej celowe), albo gdy ona uderzy pierwsza (wtedy nie miał bym skrupułów).
  18. Najlepsze motywy to gdy się jedzie autem przez wioski. Kurwa notorycznie widzę coś takiego jadą 3 albo 4 baby środkiem drogi na rowerach, koniecznie obok siebie żeby mogły sobie porozmawiać. Często żeby je wyminąć trzeba zjechać na pobocze. Raz zatrąbiłem to było "czemu kurwa trąbi nie widzi że rowerem jedziem" - tak to jest cytat. Aż korci żeby wjechać w nie, jak się toczą środkiem drogi, tyle że auta szkoda.
  19. Od półtora roku HTC Desire 500 - jestem zadowolony, mogę polecić. Jako dodatkowy najprostszy model samsunga za 69 zł, gt 1200 - też mogę polecić, maksymalnie prosty telefon, w którym bateria trzyma bardzo długo
  20. Ja znam jednego (też mój kolega), jeździ starym autem, które dostał od dziadka. Za wszelkie posługi brał co łaska, a jak widział że się nie przelewa to nic nie brał, a i potrafił sam nieraz dać. Jedyne co miał poza ubraniami z osobistych rzeczy to tani laptop i średniej klasy lustrzankę (fotografia jest jego hobby). Wszelkie nadwyżki finansowe rozdawał w formie gotówkowej lub kupował jedzenie/ ubranie i rozdawał potrzebującym parafianom. Jako osoba głęboko wierząca, czuł się już źle w seminarium z dwóch względów (obserwował brak wiary i parcie na kasę). Jak wszedł w zawód trafił na parafię gdzie proboszcz i koledzy po fachu żyli w sposób opisywany przeze mnie wcześniej, że on sie wyróżniał stał się obiektem żartów i podśmiewania, nie czół się z tym dobrze. Myślał że trafił w złe miejsce poprosił o przeniesienie, został wezwany na rozmowę do diecezji. Spytany o przyczyny, wyjaśnił biskupowi co mu leży na sercu. Wprawdzie go przeniesiona, ale biskup był dla niego bardzo nie przyjemny, sugerował że powinien się dostosować do reszty. Na nowej parafii było to samo, z tym że opinia na jego temat rozeszła się w środowisku, był przez kolegów po fachu traktowany z otwartą pogardą i lekceważeniem. Po dwóch latach załamanie nerwowe, spakował się wrócił do rodziców, później ośrodek terapeutyczny. Po roku powrót do zawodu znowu nowa parafia, tam jak mówi było lepiej (z tego względu iż inni księża w miarę normalnie go traktowali, nie prześladowali, uważali za lekko nawiedzonego bo nie miał parcia na kasę i tyle). Było ok przez 5 lat, później kolejna zmiana parafii, znów jest traktowany jak gówno. Aktualnie ma nadzieję na wyjazd na misję, decyzja nie należy do niego oczywiście, stwierdził że jeśli się nie uda pozostaje mu tylko zakon. Powiedziałem mu iż to jego przekonanie jest naiwne, w zakonie również się spotka z patologią, może innymi rodzajami, ale też się zawiedzie.
  21. - a dla mnie nędzny substytut posiadania kawałka prywatnej plaży tak czy siak kompleksy wybijają do góry jak korek od szampana
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.