Nie wiem skąd w ludziach tyle oporu przed prywatyzacją lasów. Obawa przed nadmierną wycinką? Pozwolę sobie zacytować Rothbarda: "Dlaczego nieposkromiony apetyt naszej cywilizacji przemysłowej nie spowodował już dawno temu wyczerpania złóż rudy miedzi?". No właśnie dlaczego? Tu się kłania prawo popytu i podaży i system cen, który zmusza do racjonalnego gospodarowania zasobami. Gdyby właściciel kopalni nadmiernie zwiększył wydobycie miedzi, osiągnąłby zysk na krótką metę, jednak jednocześnie znacznie uszczupliłby własne źródła, uniemożliwiając osiąganie zysków w przyszłości, a tym samym radykalnie obniżając wartość całej kopalni, co za tym idzie obniżenie ceny jej akcji na rynku. Co więcej kiedy dany zasób staje się rzadszy, jego cena idzie w górę. W sytuacji kiedy pojawia się zagrożenie np. niedoboru miedzi następuje zmniejszenie bieżącego wydobycia i oszczędzanie jej złóż na przyszłość. I dokładnie tak samo rzecz się ma w przypadku prywatnego lasu. Przy przesadnej wycince drzew spadłaby wartość całego lasu (strata dla prywatnego właściciela), a w przypadku występowania niedoboru drewna natychmiast pojawiłaby się presja na jego oszczędzanie. Nic nie chroni bardziej przed wyczerpaniem surowców niż własność prywatna i mechanizmy rynkowe. W historii często lasy były prywatne, zwłaszcza lasy królewskie i tu akurat Korwin mówi prawdę. Głównym zagrożeniem dla degradacji lasów jest z kolei nikt inny jak państwo. Z tego względu wycinana się na potęgę Puszczę Amazońską. Firmy karczujące lasy pod uprawę są publiczne, dotowane przez państwo. Z kolei w Stanach Zjednoczonych głównym winowajcą jest Służba Leśna Departamentu Rolnictwa USA, która jest właścicielką lasów i oddaje w roczną dzierżawę prawa do wyrębu, co prowadzi do zniszczenia drzewostanu. Rząd dzierżawi użytkowanie lasów prywatnym przedsiębiorstwom drzewnym. Prywatna własność dotyczy więc tylko rocznego korzystania z zasobu, a nie samego lasu, samego surowca. W tej sytuacji prywatna spółka drzewna nie jest właścicielem wartości kapitałowej i nie musi się przejmować wyniszczeniem samego źródła surowca. Nie ma bodźców ekonomicznych, które skłaniałyby ją do dbałości o zasoby, do ponownego zadrzewiania wyeksploatowanych terenów itd. Jedynym celem przedsiębiorstwa jest wycięcie jak największej ilości drzew w jak najkrótszym czasie, a podtrzymywanie wartości kapitałowej lasu nie ma w jego przypadku żadnego sensu ekonomicznego. Natomiast w lasach będących własnością prywatną dużych firm handlujących tarcicą, takich jak Georgia Pacific i U.S. Plywood, stosuje się naukowe metody wyrębu i zalesienia w celu zapewnienia dostaw surowca w przyszłości. Że już nie wspomnę że publiczne = niczyje. Stąd w lasach mamy tyle syfu, góry śmieci, i przypadki pożarów przez jakiegoś idiotę który rzucił niedopałek papierosa itp. Prywatny właściciel nie dopuszczałby do takich sytuacji, np. poprzez stosowanie monitoringu czy zatrudnionych ochroniarzy.