Skocz do zawartości

VanBoxmeer

Użytkownik
  • Postów

    182
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez VanBoxmeer

  1. Do tej pory myślałem podobnie jak @Denzel i @Bullitt, ale moje zaufanie i brak kontroli poszły za daleko, pozwalając lasce wystawiać się na sprzedaż w tańcach ocierańcach. Po tym doświadczeniu uważam, że są granice braku kontroli i należy blokować wypady do klubu, imprezy i festiwale gdzie jest masa facetów z misją zakiszenia ogórka, a okoliczności spzyjają fizycznej bliskości - IMO @balin ma rację. Pozostałe dziedziny życia pozostawiam bez zmian, tj. brak kontroli bo jest tak jak piszecie - baby nie upilnujesz, poza tym jaki jest sens wrzucać sobie na garba kolejny obowiązek? Jeśli sama nie potrafi pilnować swojej chuci na wozy to niech idzie w *****. Cco do jej wieku to fakt, przeszkadzało mi to nieco, chociaż trzeba przyznać że trzymała się dobrze jak na swój wiek - czasami gdy widzę 33-35 latki to widzę już takie zaawansowane objawy starzenia że są dla mnie kompletnie nieatrakcyjne mimo tego, że obiektywnie niczego im nie brakuje. Póki co trzymam się jako tako, nie tykam używek od ponad 10 lat i jakaś tępa dzida tego nie zmieni. Trzeba mieć na uwadze przede wszystkim swoje dobro. Z tym obcięciem ręki to przesadziłem - darzyłem ją zaufaniem w wielu sprawach codziennych, ale do głowy mi nie przychodziło małżeństwo i ona od początku o tym wiedziała. Tak więc jakieś objawy zdrowego rozsądku pozostały tym bardziej, że była okazja wejść wspólnie w pewien interes, który skazałby nas na regularny kontakt o wiele skuteczniej niż umowa cywilnoprawna. Z kobietami nie robi się interesów i tego się trzymam. A co do tańca to 100% zgoda - po mniej więcej roku związku uzależnienie od emocji i atencji, które daje taniec, wygrało ze związkiem. Nie byłem tam z nią nigdy bo mnie to nie interesowało, a chojraka nie musiałem udawać bo faktycznie mnie to nie ruszało że ona tam chodzi - wziąłem jej słowa o braku zainteresowania facetami z tego kręgu za dobrą monetę i to był mój błąd, do którego się przyznaję i każdemu, z kim o tym rozmawiam. TO jest dobre pocieszenie - miałbym o wiele większy problem gdyby laska po pierwszym dziecku powiedziałaby, że ona pierdoli życie rodzinne i chce wracać do tańców i wtedy poznaje nowego typa. Wtedy nie dość, że miałbym alimenty na głowie, to jeszcze musiałbym z nią mieć regularnie do czynienia, dziecko zostałoby jedynakiem a ja sam miałbym o wiele niższe szanse na rynku matrymonialnym z takim bagażem i odchudzonym portfelem. Ufff.... Właśnie, że nauczyła Nie mam zamiaru zostać paranoikiem, ale nieco zmodyfikować zasadę niewtrącania się w życie socjalne partnerki - są miejsca i wydarzenia, na które nie ma wstępu dlatego, że ryzyko ulegnięcia kurestwu swojej kobiecej naturze jest skrajnie wysokie. Jak z dziećmi - pozwalasz im eksplorować świat i popełniać błędy, ale nie dajesz im do zabawy butli z gazem czy wrzącej wody. Kobiety są jak dzieci i nie panują nad tym, co robią gdy w grę wchodzą silne emocje.
  2. Akurat tutaj rozmowa się przydała, bo gdybym się nie dowiedział o innym gachu to bym do tej pory się zadręczał. Niektóre laski nie potrafią kłamać lub trzymać języka za zębami w takich sprawach, chociażby ze strachu że i tak prędzej czy później się to wyda. Tak robiłem w poprzednich związkach i nie inaczej było tutaj, ale ex często mi to wypominała że nie chcę się przed nią otworzyć... wtf? Dlatego nie cierpię gdy słyszę te teksty o braku otwartości względem kobiety - nie mówisz im co Cię gryzie to źle, a jeśli zaczniesz się otwierać i opuścisz gardę to dostaniesz obuchem w łeb. Nie ma dobrego rozwiązania. Dzięki za wypite zdrowie, pocieszam się tym że zawodowo to jedynie zakręt a nie poważne problemy i całość działa jak należy, a na ex mam na jej nieszczęście lewar bo liczyła na moją finansową pomoc w pewnej inwestycji - obawiam się że jednak nie pomogę... A że nowa gałąź okaże się niestabilna to jest na to duże prawdopodobieństwo - szkoda, że tak głupio i egoistycznie postąpiła, bo mogła mieć dobre życie i skeszować swoją urodę w ostatnim momencie. Na pozostałe komentarze odpowiem po weekendzie, dzięki wszystkim!
  3. Niedawno opisywałem perypetie oraz kulisy rozstania z moją ex, a kilka dni temu podczas rozmowy z nią i pociągnięcia ją za język dowiedziałem się, co tak naprawdę skłoniło ją do rozstania ze mną - nowa gałąź. Tutaj oryginalny temat jeśli to kogoś interesuje: W skrócie - laska jest fanatyczką tańca, nie potrafi bez tego żyć. Powiedziała mi natomiast na początku związku, że ma złe doświadczenia z facetami z tego kręgu i nie chce stworzyć z żadnym z nich związku, bo się do tego nie nadają - chodziło głównie o to, że są niestali w uczuciach i żyją od imprezy do imprezy. Ta deklaracja była ważna i wziąłem ją za dobrą monetę, pozwalając jej wychodzić na zajęcia taneczne oraz co jakiś czas na festiwale, na które chodziła z grupą swoich znajomych (głównie kobiety). Co się okazało? Na którejś z imprez poznała typa, który tak jej zawrócił w głowie że nie mogła go sobie już z niej wybić. Po pierwszej imprezie gdzie go poznała (październik 2021) zaczęły się kłótnie i pretensje o to, że źle ją traktuję, czepiam się o jej styl życia który utrudnia jej zajście w ciążę (staraliśmy się o dziecko). Mimo tego nadal byliśmy ze sobą i mieszkaliśmy razem, ja miałem dość trudną sytuację zawodowo-biznesową i nie miałem czasu ani głowy do tego, by ją zabawiać, wręcz przeciwnie - potrzebowałem wsparcia psychicznego po raz pierwszy od kiedy byliśmy razem. Po powrocie do PL na święta był kolejny kilkudniowy festiwal i po nim już mi oznajmiła, że między nami koniec. Na początku powiedziała mi tylko, że to przez różnice w naszych charakterach i poglądach na życie i to mnie totalnie rozłożyło psychicznie. Nie mogłem tego zaakceptować i łudziłem się, że da się to jakoś poskładać. Nie dawało mi to spokoju i miałem w głowie wiele pytań, między innymi o to, czy nie ma kogoś nowego na orbicie - przyznała się. Nie chciała powiedzieć mi tego od razu, by nie zranić mojego męskiego ego (LOL) oraz bym nie pomyślał o niej jak o dziwce... nic dziwnego, bo w moim mniemaniu właśnie się nią okazała... Ten temat to mój mały konfesjonał, gdzie mogę się wygadać i ulżyć swojej złości i nienawiści za to, co zrobiła. Pewnie minie jeszcze trochę czasu zanim te negatywne emocje miną, ale na razie wolę dawać im swój upust między innymi tutaj - słowa wsparcia mile widziane, bo jestem jednocześnie na rozdrożu zawodowym i każde dobre słowo się przyda. A dla pozostałych tutaj niech będzie to przestrogą, że słowa kobiety są gówno warte i nie wolno im ufać nawet wtedy, gdy myślicie że macie wszystko pod kontrolą. Ja też tak myślałem... I oczywiście - jak mawiał klasyk - dałbym sobie za nią rękę uciąć. I jeszcze jedno - to okazaja czyni złodzieja i należy minimalizować ilość okazji do zdrady. Zawsze znajdzie się bigger, better deal jeśli kobieta będzie w środowisku, w którym non stop przewijają się nowe osoby. Ja przyznaję przed wami i samym sobą że okzałem się naiwniakiem, bo nie zauważyłem, że środowisko taneczne to idealne miejsce do zdrady - setki nowych znajomości, ludzie z tą samą pasją, bliskość fizyczna, EMOCJE i hordy napalonych typów, którzy jeżdżą na festiwale po to, by zakisić. Nigdy więcej takiego frajerstwa. Bądźcie czujni!
  4. Nawet podczas haju hormonalnego można dowiedzieć się wiele o tym, z kim ma się w związku do czynienia. Między innymi wspólne mieszkanie odkrywa wiele kart i redukuje czas trwania tego haju. Kobieta była zaawansowana wiekowo i nie było czasu na czekanie, a ja żadne z nas nie chciało dziecka-jedynaka. Wiem, że to nie ostatni dzwonek, ale: - z wiekiem szanse na znalezienie odpowiedniej partnerki w odpowiednim wieku maleje; już teraz przydałoby się, by była choć 8 lat młodsza ode mnie, a chyba nie muszę mówić że preferencja kobiet to partner max 5 lat starszy - nie chcę być starym ojcem, który nie będzie miał siły ani ochoty na aktywne uczstniczenie w życiu dzieci. W bardziej zaawansowanym wieku trudniej ogarnąć więcej niż jedno dziecko, stąd między innymi epidemia jedynaków. Starszy człowiek potrzebuje więcej świętego spokoju, a jeśli w domu jest przedszkole to nikomu taka sytuacja nie jest rękę - chcę dożyć posiadania wnuków i mieć siłę i energię na bycie siłą sprawczą w ich wychowaniu - płodność mężczyzny z wiekiem również maleje, nie tak bardzo jak u kobiety, ale nadal
  5. Dlatego napisałem bardzo dobrze, a nie idealnie. Ja też nie jestem introwertykiem, lubię spotykać się z ludźmi, ale ze względu na moje i jej zdrowie ograniczyłem nocne wypady na miasto i zasugerowałem jej trzymanie się z dala od śmieciowego jedzenia poza domem. Ona nie potrafiła z tego zrezygnować wiedząc, że jej to szkodzi.
  6. @Miszka tak właśnie było - nie miałem słów by móc skomentować jej podejście, że w tym wieku możemy probować na luzie przez 1,5-2 lata, nie zmieniając swojego trybu życia który problem z płodnością tylko pogłębiał. A dziewczyna rocznikowo ma 33 lata już (!). Trudno jest się pogodzić z rozstaniem, bo dziewczyna była moim ideałem urody i byliśmy bardzo dobrze dopasowani charakterami, mieliśmy super sytuację zawodową by zamieszkać w dowolnym miejscu na świecie i sami żyliśmy dość ekscentrycznie jak na warunki zastane w trakcie kowidowej paranoi w całej Europie. Tego wszystkiego jest żal, tak samo jak i marzeń o rodzinie, bo rozstanie oznacza że nie zostanę ojcem przez najbliższe co najmniej 3 lata (zakładając rok na znalezienie laski, rok na poznanie i zajście w ciążę oraz rok ciąży).
  7. Myślę, że po części tak było, że perspektywa zmiany swojego stylu życia ją paraliżowała i nawet nieświadomie sabotowała wszystkie wysiłki związane z zajściem w ciążę. Kobiety chcą wierzyć, że pozostaną wiecznie młode i będą mogły żyć jak nastolatki do końca swych dni. A potem kończy się to tak: Spełniała wszystkie kryteria, poza jednym - deklarowała chęć założenia rodziny, ale w rzeczywistości nie była mentalnie gotowa na związaną z tym zmianę stylu życia. Piękne kobiety mają dobre życie pełne atencji i bodźców, z których trudno jest zrezygnować. Dzietność w krajach zachodnich i tam, gdzie kultura zachodnia została z sukcesem zaimplementowana spadnie poniżej 1 dziecka na kobietę. Takie kraje już istnieją, będzie ich więcej. Jedyne, co możemy zrobić to martwić się o siebie i dbać o własną linię genetyczną, dając jednocześnie dobry przykład innym - że można mieć dobre życie mając rodzinę i dzieci. Tylko trzeba ostrożnie z doborem partnerki, bo jedną decyzją może nas cały misterny plan s****ć. Dzięki za radę, zrobiłem zanim jeszcze partnerka się za to wzięła u siebie. Chciałem dać jej dobry przykład i jednocześnie się upewnić, że wszystko ze mną ok.
  8. Za 2-3 lata będzie miała 35+ i nie wiem, czy ktoś przy zdrowych zmysłach będzie chciał się pchać z nią w projekt o nazwie dziecko. Ja na pewno nie. Nadal uważam, że była lepsza niż wszystkie poprzednie i bycie lekkoduchem to była jej jedyna poważna wada. Jej decyzja o rozstaniu jest dla mnie szokiem, ale to prawda że lepiej, że robi to teraz niż po urodzeniu pierwszego dziecka (i na tylu by się prawdopodobnie zakończyło, bo pewnie nie mogłaby znieść bycia odciętą od swojego kręgu znajomych i wieczornych wyjść).
  9. Dzięki wszystkim za odpowiedzi. Problem, o ironio, rozwiązał się sam - dziewczyna zerwała ze mną po roku starań o dziecko twierdząc, że to nie jej styl życia i ona zamiast dbać o swoje zdrowie potrzebuje imprez, wychodzenia na miasto i tym podobnych atrakcji, których specjalnie unikałem by nie narażać jej zdrowia, które czasami jej szwankowało gdy za bardzo sobie pofolgowała (nie będę wchodzić w szczegóły). Ja tutaj dywagowałem czy nie zraniłbym jej za bardzo i starałem się by każdego dnia prowadziła się zdrowo (dieta, suple, sport, sen, etc.), a tymczasem ona jakby nigdy nic wypaliła mi znienacka z tekstem że to koniec Wie, że prawdopodobnie skończy jako stara panna z kotem, ale nie przeszkadza jej to i do tej pory żyła z przeświadczeniem że 'jakoś to będzie' i dobrze na tym w życiu wychodziła, więc po co to zmieniać? Na pewno piszę to pod wpływem emocji, ale ciężko mi uwierzyć jak bezdennie naiwne i krótkowzroczne są kobiety, niezależnie od tego, jak inteligentne mogą się wydawać na pozór. Presja otoczenia (w tym wypadku koleżanek singielek-imprezowiczek) i social mediów praktycznie zawsze wygra ze zdrowym rozsądkiem. Czyli można powiedzieć że zapowiadało się wyjątkowo (początek związku), a skończyło jak zawsze.
  10. Autorzę widzę sporo podobieństw między nami - ten sam wiek, branża, zainteresowania, podobne życiowe rozkminy, rzuć okiem na moje ostatnie wypociny: Też jestem wypalony zawodowo, lada chwila rzucam robotę i myślę nad branżą IT, bo chcę pracy zdalnej o ile jeszcze w ogóle będę pracować. Obawiam się jednak, że praca w IT to nie rozwiązanie naszych problemów, tak samo jak wyjazd za granicę (ja nigdy nie pracowałem w Polsce). Aczkolwiek przeprowadzka poza PL dodaje motywacji do życia, bo opuszczasz ciepły kurwidołek, w którym teraz tkwisz. Jeśli pracujesz zdalnie w tym samym mieszkaniu, w którym śpisz i spędzasz czas po pracy, to Twoim obowiązkiem każdego dnia jest: - wyjść na świeże powietrze - uprawiać sport poza domem - spotkać się i pogadać z przynajmniej jedną osobą (choćby to była Twoja mama) Dla własnego zdrowia psychicznego powinieneś obowiązkowo to robić. To są tak proste, a jednocześnie genialne rozwiązania, które są w stanie zastąpić większość pigułek. Seks, bliskość drugiej osoby i jej wsparcie też czynią cuda - polecam znalezienie dobrej dziewczyny, bo mimo tego że rynek matrymonialny to bagno to istnieją kobiety warte naszego MEAT (Money, Energy, Attention, Time). Oczywiście zasady red pill nadal obowiązują. Jestem właśnie w podróży świątecznej do Polski, będę zahaczać o Wrocław 25 grudnia po południu, jeśli chcesz pogadać to możemy się gdzieś ustawić i pogadać na wspólne tematy - wygadanie się na forum jest świetne i jestem wdzięczny jego założycielowi, ale nic nie zastąpi rozmowy z żywym człowiekiem.
  11. @absolutarianin dzięki za nagrania, odsłucham dziś w podróży. @Akadyjczyk ale kto powiedział, że odsetki od kapitału muszą wynosić 1,5%? Przecież to jest bardzo niski wynik który dają lokaty na ten moment, wystarczy sięgnąć po bardziej ryzykowne aktywa, inwestować z głową i z 1,5% robi się 6, 8 albo więcej procent. Wtedy te wszystkie obliczenia biorą w łeb i okazuje się, że wcale nie trzeba aż tak dużo zarabiać. @slusa mam 33 lata, partnerkę, niestety jeszcze bez dzieci (staramy się od roku). Chcę mieć rodzinę i będzie mnie stać na jej utrzymanie nawet wtedy, gdy partnerka będzie zajmować się domem i dziećmi (taki jest plan). Czy z Twojej perspektywy warto zahaczyć się w pracy gdzie ma się do czynienia z innym językami niż Python/R/inny docelowy tylko po to, by nabrać doświadczenia w programowaniu ogółem?: https://www.linkedin.com/jobs/view/2797206955/ Ta oferta wygląda na taką, gdzie trzeba znać podstawy i doświadczenie jest 'nice to have', czyli niekonieczne.
  12. Dzięki za info. Tak niestety jest, że praca biurowa nie męczy fizycznie, ale umysłowo zdecydowanie wypala - ja czuję się produktywny przez 3-4 godziny dziennie, potem to już działanie na 50% mocy. Nie wspominając już o tym, co siedzenie przez tyle godzin robi z ciałem, szczególnie jeśli nie uprawia się sportu po pracy. Ile czasu zwykle trwają bootcampy? I czy są to stacjonarne szkolenia czy zdalne? Czy nie lepiej dostać się do jakieś firmy jako laik, gdzie za psie pieniądze nauczysz się programowania w praktyce (o ile są takie miejsca)?
  13. Dzięki za zwrócenie uwagi na kwestię wypalenia - czy nie bierze się ona z tego, że sporo osób pracuje w IT nie z powołania, czy może dlatego że siedzenie za biurkiem w nieważne jakiej pracy to nie jest dla nas naturalne środowisko do spędzania całego dnia? Sam rodzaj pracy nie jest bardziej stresujący niż inne, atmosfera i godziny pracy zwykle też są ok i nie powinny prowadzić do wypalenia. Dla mnie jedną z największych zalet jest jej zadaniowość i możliwość zdalnego jej wykonywania, co eliminuje tzw. dupogodziny, czyli siedzenie i bezproduktywne gapienie się w ekran, bo jeszcze nie minęła 17. Oprócz że tak powiem 'środowiskowych' aspektów pracy w IT podoba mi się tam ilość matmy, statystyki i logicznego myślenia. Studiowałem kierunek, na którym miałem matmę, statystykę i ekonometrię i dobrze sobie tam radziłem, tak samo jak z matematyką finansową. Warto sprawdzić czy faktycznie mam potencjał na dobrego analityka danych na przykład. Podejrzewam, że do takiej pracy najbardziej z języków programowania przyda się SQL i Python? Kurs z Twojego linka już sobie już zapisałem i zacznę go przerabiać po świętach, gdzieś ktoś już go polecał więc Twoja jego ocena nie bierze się zapewne z nikąd.
  14. @Yolo dzięki za gratulację oraz podzielenie się swoimi pomysłami, życzę Ci powodzenia w ich realizacji. @Obliteraror mógłbyś napisać do mnie wiadomość testową, na którą będę mógł odpowiedzieć? Z jakiegoś powodu nie mogę wysłać nikomu wiadomości jako pierwszy - to normalne?
  15. @Casus Secundus mam obywatelstwo jednej z krajów UE, one wszystkie są w zasadzie takie same. Styl życia - minimalista, ale nie skąpiec, w Polskich realiach to są wydatki rzędu 6-8k PLN/mc, odpowiednio więcej jeśli ma się kogoś na utrzymaniu (ja nie mam). Nie chcę pisać o tym co i gdzie dokładnie mam, bo to według mnie niczego do tematu nie wnosi - bez urazy. Co do stopy zwrotu to podstaw sobie zamiast 1,5% stopę 6 lub 9% i zobaczysz, że nie wychodzą już wcale kosmiczne wartości, a takie stopy dla kogoś kto się zna na inwestowaniu to nie jest wielki wyczyn. Oprócz zarobionej kasy mam doświadczenie z branży finansowej, znajomość dwóch języków obcych - jeden biegle, drugi B1/B2. Trochę kontaktów biznesowych, ale raczej małoprzydatnych, bo nie chcę wracać do tego środowiska. @Obliteraror dzięki za gratulacje, skoro jesteś na podobnym etapie to wyślę Ci wiadomość na priv, tam będzie łatwiej o swobodną wymianę informacji. Nie uważam, bym miał coś interesującego do przekazania młodszym po dekadzie pracy, to jeszcze nie ten etap Też nie chcę się spieszyć z decyzją, ale powoli w wolnych chwilach nad tym główkuję, bo póki co i tak spędzam większość czasu w biurze, więc jest na to czas. Gdy skończę kontrakt to tego czasu może paradoksalnie być mniej.
  16. Początkowo nastrugałem kilka akapitów więcej, ale stwiedziłem, że przejdę do sedna – przepracowałem 10 lat swojego życia w bogatym kraju i za kilka miesięcy odchodzę w stan spoczynku zawodowego. Zarobiłem sporo kasy, dużą część zaoszczędziłem i zainwestowałem z zyskiem. Jestem w stanie żyć z odsetek (ok. 10k PLN/mc). Zastanawiam się nad tym, jak rozegrać swoje życie zawodowe, bo bycie nieaktywnym raczej nie wchodzi w grę – chcę mieć plan awaryjny i umiejętności, które mogę sprzedać w razie, gdybym popłynął na jakiejś nieudanej inwestycji. Poza tym świat się szybko zmienia i za 10-20 lat model życia z odsetek może być niemożliwy. Co doradzacie? Jedynym kryterium jest to, by praca była ciekawa i dało się ją wykonywać zdalnie. Nie mieszkam w Polsce i nie chcę tam mieszkać na stałe – planuję tam spędzać tylko miesiące letnie. Myślę nad: - programowaniem (bo jest to i będzie gorący towar na rynku przez wiele lat) - audytem/kontrolingiem (tylko dlatego, że te umiejętności po części przydają się w analizie sprawozdań spółek giełdowych) - fizyczną pracą, gdzie potrzebny jest fach w ręku, widać efekty własnej pracy, a klienci są wdzięczni za wykonaną pracę (żaden z tych punktów nie był spełniony w mojej dotychczasowej pracy) Problemem w przypadku audytu może być praca zdalna... Natomiast jeśli chodzi o programowanie czy majsterkowanie to przyznaję, że jestem w tym zielony i będę potrzebował około roku by zacząć pracować jako junior. Może są jakieś inne, ciekawsze alternatywy? Zajęcie to nie musi od razu przynosić kokosów, bo pieniądze na bieżące wydatki mam i mi wystarczy. P.S. Z góry dziękuję za porady typu „zapytaj siebie co lubisz robić i zacznij to robić”, bo gdybym wiedział co to jest to nie zakładałbym tego tematu. Jestem multidyscyplinarnym człowiekiem, interesuje mnie wiele rzeczy, zaczytuję się w książkach i podcastach na różne, niepowiązane ze sobą tematy (co wbrew pozorom otwiera umysł i bardzo pomaga w inwestowaniu), lubię sport pod wieloma postaciami, nie mam problemów z nawiązywaniem znajomości jeśli widzę w nich potencjał. Nie mam słabych stron, ale nie jestem wybitny w żadnej konkretnej dziedzinie, a otaczający świat niejako wymusza na nas specjalizację. Liczę na naprowadzenie na jakieś konkretne ścieżki od bardziej ogarniętych i doświadczonych życiowo ode mnie. Jakich zajęć warto spróbować by sprawdzić, czy to będzie akurat coś dla mnie? Dzięki za pomoc.
  17. Autorze Twoja narzeczona ma 28 lat - jeśli chce mieć dziecko (w liczbie pojedynczej - jakież to modne obecnie u kobiet), to zostało jej bardzo niewiele czasu. Jeśli Ty nie chcesz mieć teraz dzieci, to zrób jej przysługę i rozstań się z nią - oboje na tym dobrze wyjdziecie, gdyż: 1. Ona ma szansę na znalezienie faceta, który jej to dziecko zrobi i ich utrzyma (bo ona chce ślubu), ewentualnie będzie mogła wejść oficjalnie w związek z typem z pracy, dla którego tam zostaje po godzinach. 2. Ty będziesz mieć święty spokój (bez trucia dvpy o ślubie itp. atrakcjach), szansę na seks oraz więcej czasu na swoje pasje. Dodatkowo masz szansę na znalezienie kobiety, która też jeszcze nie chce mieć dzieci. Nie ma na co czekać, bo życie jest krótkie. Osobiście w Twoim wieku zastanowiłbym się, czy już nie czas na dzieci, bo bycie wychowywanym przez starego ojca uważam za minus dla dzieci, ale to Twoje życie i Twoje decyzje - miej świadomość, że one będą mieć wpływ nie tylko na Ciebie, ale też i Twoją rodzinę. Również dlatego, że Twoja kolejna partnerka będzie z jeszcze większą różnicą wiekową, która po 20+ latach zacznie mieć znaczenie w związku (oby nie małżeńskim).
  18. @Wolumen wydaje mi się, że nie chcesz jej spłoszyć bo nie masz żadnej opcji zapasowej pod ręką w postaci innej kobiety. Gdybyś miał więcej potencjalnych koleżanek do miłego spędzania czasu bez ubrania to waliłbyś prosto z mostu, co Ci nie odpowiada bez zastanawiania się nad tym, czy się obrazi i pójdzie do innego czy nie, bo Ty też miałbyś gdzie pójść. Polecam tę ścieżkę rozwiązania problemu.
  19. Ja swojemu (gdybym miał) założyłbym konto maklerskie i razem z nim kupiłbym akcje kilku firm, które sam sobie wybierze na podstawie tego, co mu zaproponujesz. Niech to będą jakieś firmy, które zna, typu facebook, google, coca-cola, apple, etc. Usiądźcie raz na miesiąc lub kwartał i sprawdźcie, jak sobie radzą na giełdzie i wytłumacz mu, ile na danych akcjach zarobił lub stracił. Niech się uczy inwestować, bo w takim wieku dzieciaki już zaczynają łapać takie tematy i zrobisz mu tym ogromną przysługę na resztę życia. To samo można zrobić z bitcoinem lub złotem/srebrem. A z polskich kupiłbym mu orlen żeby za kilka lat zrozumiał, że nie inwestuje się w spółki skarbu państwa w Polsce Zainwestuj w niego te pieniądze zamiast kupować kolejne elektro-rupiecie, które za 2-3 lata będą się kurzyć na strychu.
  20. Wiem, że 33 lata to dość późno na zakładanie rodziny, ale dzięki swojemu wiekowi mocno stoję finansowo na nogach i mogę sobie pozwolić na to, by moja partnerka mogła się zająć domem i dziećmi zamiast biegać rano do pracy - to powinno sprawić, że będę mieć czas na sport i odpoczynek (ona też) zamiast biegania w amoku od 6 do 24 między biurem, żłobkiem/przedszkolem i domem. Z całym szacunkiem dla pracujących par, ale będąc w takim układzie nie dziwię się, że faceci odradzają innym facetom posiadanie dzieci po 30tce.
  21. No widzisz, każdy podejmuje życiowe decyzje przez pryzmat doświadczeń własnych oraz ludzi ze swojego otoczenia. Ja przykładów udanych relacji rodzic-dziecko widzę dość sporo i nie są one wymuszone - każda ze stron na tym korzysta. Najprostsza sytuacja, gdy ma się dzieci i chce się od nich odpocząć, co z nimi zrobić - wysyła się je na weekend lub ferie do dziadków. Wszyscy z takiego układu są zwykle zadowoleni. Mam wielu znajomych, którzy co weekend jeżdża za miasto do rodziców/teściów i tam sobie spędzają czas. Nie siedzą sobie na głowie, ale mają zwykle jakieś wspólne rzeczy do roboty, odpalą grilla na działce itp. rzeczy. To przecież nie musi być spędzanie ze sobą nie wiadomo jakiej ilości czasu - z przyjaciółmi też zwykle widujemy się max kilka razy w miesiącu. Moje doświadczenia są takie, że ludzie po 50tce z odchowanymi dziećmi w rodzinach bez patologii są z nich bardzo zadowoleni i nie potrafiliby bez nich się w życiu odnaleźć w tym wieku, a Ci, którzy tych dzieci nie mają lub nie mają z nimi kontaktu zwykle mają poziom satysfakcji życiowej na zauważalnie niższym poziomie. To generalizacja, ale oznacza to tyle, że prawdopodobnie nie będziemy wyjątkami od tej reguły.
  22. Autorze widzę kilka wątków wspólnych między Tobą, a mną - jeśli Cię to ciekawi to możesz znaleźć moje tematy w profilu. Jestem w związku z rok młodszą dziewczyną (33 vs. 32), mieszkamy za granicą i oboje staramy się o dzieci. Ale do rzeczy. Ślub - kategoryczne NIE i tutaj nawet nie ma nad czym dyskutować. Jaki TY miałbyś z tego pożytek? Czy wiesz, czym ryzykujesz i znasz prawdopodobieństwo rozegrania negatywnego dla siebie scenariusza? To podstawowa wiedza, by nie zniszczyć sobie życia głupią decyzją w jeszcze stosunkowo młodym wieku. Panna miała opcje 5 lat temu, teraz jest już pod ścianą i jeśli jej powiesz, że nie godzisz się na żadne śluby, to pomarudzi, pogrozi lub może nawet odejdzie na chwilę, ale po czasie i tak prawdopodobnie by do Ciebie wróciła, bo w tym wieku opcji ma już niewiele, a każdy nowy związek to strata mnóstwa czasu na poszukiwania a potem poznawanie się. Ona tego czasu już nie ma i ona o tym wie - pora, byś Ty też sobie to uświadomił. Dla przykładu - ja swojej dziewczynie dość szybko uświadomiłem, że nie ma mowy o ślubie i ona dość szybko to zaakceptowała. Jak myślisz, dlaczego? P.S. Jeśli mieszkacie na zachodzie Europy to prawdopodobnie macie opcję zawarcia związku partnerskiego, który daje praktycznie takie same prawa bez pakowania się na minę zwaną małżeństwem. Byłem w takowym, gdy drogi z byłą partnerką się rozeszły to rozwiązałem go w 10 minut w ratuszu i tyle swoją byłą partnerkę widziałem. Polecam.
  23. Istnieje coś takiego jak genetyczny altruizm - jesteśmy bardziej skłonni pomagać bezinteresownie osobom, z którymi jesteśmy blisko spokrewnieni nawet wtedy, gdy tego pokrewieństwa nie jesteśmy świadomi. Polecam publikacje naukowe lub artykuły na ten temat. To jeden z powodów, dla którego multi-kulti nie działa i nie czujemy tak silnych więzi z osobnikami innej rasy. Publikacja pierwsza z brzegu: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2561243/ Przy wszystkich ryzykach, które wymieniłeś, dzieci i tak są najpewniejszą lokatą na przyszłość, a przy odpowiednim wychowaniu mogą się stać Twoimi najlepszymi przyjaciółmi, którzy będą chcieli spędzać z Tobą czas, gdy nie będziesz już młody, przystojny i bogaty. Na przyjaciołach przejechały się jeszcze większe rzesze ludzi, a przyjaźnie zwykle trwają kilka, kilkanaście lat. Co do fizycznej pomocy, to nie liczyłbym na swoich obecnych przyjaciół, którzy gdy ja będę w podeszłym wieku oni również będą potrzebować pomocy lub nie będzie ich już na tym świecie. Pomijam już fakt, że będziemy mniej mobilni w tym wieku i nawet jeśli nasze przyjaźnie się nie rozpadną z czasem to przeszkodą będzie fizyczna odległość. Bombelek jest zdany na Twoją łaskę przez pierwsze 7 lat, potem fizycznie jest człowiekiem praktycznie takim samym jak my i nie potrzebuje naszej łaski. Po 15 roku życia możesz z niego zrobić przyjaciela - z korzyścią dla obu stron. W świetle powyższego ta biologiczna chęć nie bierze się z próżności, a chłodnej kalkulacji przez matkę naturę, która zaprogramowała nas tak, byśmy przekazali geny dalej i mogli godnie zejść z tej planety gdy nadejdzie nasz czas. Wszelkie konstrukcje społeczne jak system finansowy (będę żył z odsetek/wynajmu) czy emerytalny (państwo mi odda moje składki) są o wiele bardziej niepewne i mają o wiele krótszy track record od rodziny wielopokoleniowej.
  24. @thyr każdy interpretuje swoje życie na swój sposób - dla jednych życie to kara, a dla innych dar, który trzeba wykorzystać najlepiej jak się da. Ja mimo bolesnych doświadczeń w życiu nadal chcę żyć i dać życie następnemu pokoleniu - to jedyne, co przetrwa po mnie gdy ze mnie zostanie już tylko popiół. A możliwość powołania nowego człowieka na świat i przekazanie mu swoich wartości uważam za kolejny z powodów, dla których żyć warto.
  25. Ja jestem świadomy tego, że gdy pojawiają się dzieci to kobieta nie poświęca mężczyźnie już tyle samo uwagi i dla mnie jest to dobra wiadomość, bo ja aż tak dużo jej nie potrzebuję - mam swoje zajęcia, hobby, znajomych, etc. Gdyby nie chęć posiadania dzieci to związek by nie był mi do niczego potrzebny, bo w dzisiejszych czasach seks i trochę bliskości z kobietą można mieć bez problemu nie będąc w związku. Dlatego pójścia w odstawkę się nie obawiam, wręcz jest mi to na rękę. Aha - finansowo też bez problemu ogarnę utrzymanie rodziny w zamian za to, że kobieta będzie się zajmować domem i dziećmi, więc przy takim dealu jest jeszcze przestrzeń na realizowanie własnych potrzeb. @Johnny Z w jakim wieku była Twoja partnerka gdy zaszła w ciążę? Macie tylko jedno dziecko?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.