Skocz do zawartości

Januszek852

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2222
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Januszek852

  1. Zazdroszczę. U mnie trafił się człowiek, przy którym czułem się jak śmieć. Nawet patrzył na mnie z taką pogardą, że aż się czułem niezręcznie. Niby tak, ale jednak jest bardzo duża doza uznaniowości. Typowo uwalają na "wymuszeniu", bo ocenia egzaminator, czy wyjeżdżając z podporządkowanej "wymusiłeś", czy nie (często to bzdury, np. samchód 500m dalej zwolnił o 5km/h = wymuszenie). A jak za długo stoisz, to uwalisz za brak dynamiki jazdy. Jak ktoś chce, to może Cię uwalić bez problemu.
  2. Egzamin był dla mnie najbardziej stresującą rzeczą w życiu. Trzęsły mi się nogi, mega stres. NIC z tym nie możn porównać. obrona pracy inżynierskiej/magisterskiej, otwarcie przewodu doktorskiego, rozmowy rekrutacyjne, prezentowanie treści na konferencji setce osób, publiczne debaty z bystrymi wykonawcami (z ramienia zamawiającego), rozmowy o pracę - wszystko to żart w porównaniu z PJ. W dodatku niestety trafiałem na skurwysynów (nazwijmy to po imieniu), którzy wozili mnie dotąd, aż mnie na czymś złapali. Drętwiała mi już noga (bardziej ze stresu, ale). Ujebałem np. skręcając w lewo z jednokierunkowej. Trzeba ustawić się przy lewej krawędzi, ale co wtedy, gdy lewa krawędź blisko skrętu jest zajęta przez nieprawidłowo zaparkowany samochód? No nic nie zrobiłem, bo i tak już jechałem bardzo blisko tego samochodu i bałem się, że przytrę go lusterkiem. Efekt? manewr nieprawidłowy. Kółeczko, powrót w to samo miejsce (bo to nie błąd krytyczny), zrobiłem 3 cm ruchu - egzamin przerwany, błąd powtórzony. Ruch za mały. Pierdolę serdecznie WORDy i egzaminatorów w tym kraju. Gorszy zawód od kanarów i komorników. Robiąc PJ dziś chciałbym je po prostu kupić, by uniknąć tego wstydu i stresu. Jeździć przez 30h i tak się nie nauczyłem.
  3. Zależy gdzie. Weźmy Ostrołękę i Warszawę. W planach demograficznych Ostrołęce w 2050 ma ubyć aż 50% (!!!!) mieszkańców. Warszawie ma przybyć ok. 10%. Tak więc owszem, będę pustostany stały Ale w miastach powiatowych. I tam nakręci się spirala spierdolenia, bo będzie bieda, brak pracy ---> emigracja do top5 ---> pogłębienie rozwarstwienia cenowego.
  4. Budowlaniec jest super na jakiś czas, ale ma wady: 1. zależny od koniunktury - to bardzo słaby zawód w kryzysie (bardziej, niż inne); 2. wiele zajęć niszczy kolana, nadgarstki, etc. - co w pewnym momencie uniemożliwia dalszą pracę i wypycha na leczenie Moim zdaniem najlepszy sposób, niestety, wiem to po fakcie. Po prostu najlepiej zapierdalać za młodu, kiedy ma się siłę, ochotę, a kupowanie nowych rzeczy mocno jara. Wysokie zarobki to prosty sposób na wysokie poczucie własnej wartości, co widać po rozdętych ego programistów. Taki chłopak, który w wieku 26 lat potrafi już przekroczyć 10k na łapę a przed 30. przekroczyć 20k może po prostu wyciągnąć potworne pieniądze (zwłaszcza robiąc na dwa etaty i ściemniając z długością tasków). Widziałem takich, co mieli i po 600k w picie w ten sposób. 15 lat i emerytura jest w tym systemie całkowicie realne. Ewentualnie lekka praca na freelancingu jako dodatek. Bo mając zgromadzonych parę baniek można już sporo ogarnąć, nawet kupując te słynne "kawalerki na wynajem" niczym ten forumowy mitoman.
  5. Czytałem, że takie minimum podwyżki przy zmianie pracy przy którym w ogóle warto rozważać zmianę to ~30%. I ja się z tym zgadzam, o ile nie musimy się z jakiegoś powodu szybko ewakuować, tylko jest nam względnie dobrze w starej pracy. Bo co zmieni 500 czy 1000zł w życiu? O ile nie dostajemy minimalnej, to niewiele. Zwłaszcza w czasach, gdy wyjście do maka w dwie osoby to >100zł. No to słabo te decyzje podejmują. nie wiem, jaka to branża, ale wykwalifikowani ludzie to zawsze wartość dla firmy.
  6. Ale ja nie chcę inwestować, po prostu wsadziłbym kasę w rzeczy, z których miałbym radość. Życie jest o wiele za krótkie na jakieś wielodekadowe plany oszczędzania. Jeśli kogoś kręci robienie pieniędzy dla robienia pieniędzy, to spoko.
  7. Akurat ja to bym raczej wiedział, co zrobić z kasą z dużych rzeczy: - fajniejszy dom w lepszym miejscu (fantastycznie trzyma wartość, o ile zostanie zbudowany w willowej dzielnicy miasta z top5) - dacza w Bieszczadach na ogromnej działce z własnym laskiem i strumykiem - domek w kraju typu Grecja / Chorwacja blisko morza - drogie nie są
  8. Niestety. Wbrew wielu głosom z zeszłego roku - nieruchy i tak wzrosły bardzo mocno. Ktoś, kto kupił w 2015 ma dziś 2x droższą nieruchomość, niesamowite. Mało kto zarabia 2x więcej, a nawet jeśli - to oznacza to, że nadal jest na tym samym poziomie jeśli chodzi o możliwości w nieruchach pomimo wzrostów zarobków, masakra
  9. Dobry pomysł. Myślę, że z uwagi na odpowiedzi w ankiecie na temat zarobków, gdzie zdecydowana większość Braci nie przekroczyła jeszcze 10k, może być to fajny temat dot. rozwoju. Od razu powiem, że najprostsza opcja to klepanie kodu i szeroko pojęte IT Miejmy to już z głowy. Niezależnie od Waszego stosunku do klepokodów - to jednak standardem w branży są przyzwoite zarobki. Ja przekraczam 10k, ale niewiele (11k na rękę, byłoby więcej gdyby pozwolono mi iść na B2B, ale to bank i nie chcą) - nie w IT. Dojście do tej kwoty poza IT nie było wcale takie proste, niestety. Ale może komuś pomoże, kto - tak jak ja - przez lata tkwi w gównianej pracy w państwówce. Jeszcze rok temu zarabiałem niecałe 5k na rękę jako inżynier telco. To, co ewidentnie pomogło z punktu widzenia typowego murzyna na etacie: Po pierwsze - dużo jeździłem na różne konferencje, spotkania z wykonawcami, etc. Dzięki nim poznałem branżowe kontakty. Nie dostałem od nich roboty (chociaż szukałem, no ale zawsze było "stary, sam rozumiesz, nie ma KPO, kryzys jest, my tu tylko przetrwać chcemy", sieć kontaktów ma inną zaletę... ... a jest nią tzw. "know-how". Rozsądny pracodawca bardzo sobie ceni kogoś, kto może po prostu zapytać rynek o rozwiązania inżynierskie, a nie google. Bo wiedzy niszowej w google zwykle po prostu nie ma. Szeroka siatka kontaktów bardzo w tym pomaga. Po drugie - charyzma. To raczej cecha wrodzona, ale autopromocja musi być, pracodawca musi uwierzyć, że nie jesteś zwykłym murzynem, tylko wybitnym murzynem, który wniesie znacznie więcej. Nie mówię tu o sprzedawaniu bajek, ale o rozsądnej promocji własnych zalet i doświadczenia zawodowego. Duże wrażenie robi, gdy miało się okazje pracować np. w różnych dziedzinach techniki i umie się to łączyć. Po trzecie - dobrze dobrana nisza. W wielu zawodach nigdy nie przekroczysz 10k (na 2023, bo przy tej inflacji to za parę lat może być to minimalna pensja, ale wiadomo, o co chodzi). Bo mają szklany sufit. Z takich zawodów należy wiać. Nie będę się powtarzał, bo wszyscy tym rzygają, ale jeśli masz jakieś znajomości w IT - spróbuj podpytać, czy nie wezmą na przysłowiowego "kogokolwiek", jeśli masz nierozwojową pracę. Niszowa rola to np. (z mojego punktu widzenia) specjalizowanie się w urządzeniach informacji pasażerskiej na etacie w państwówce, dzięki czemu przeskoczenie do producenta/wykonawcy jest kwestią czasu i liczby wysłanych CV A to już nawet x2 do zarobków. Zastanów się, czy to, co robisz, jest pożądane w innej firmie. Niestety, większość zawodów jest nierozwojowa. jedyną szansą jest w nich zarządzanie ludźmi i przejście do sfery kierowniczej, ale w takiej gastro "manager" często zarabia niewiele więcej od pani na kasie. W państwówce manager niższego szczebla (naczelnik, kiero projektu, etc.) zarabia <10k na łapę. Zwykle koło 7-8k, pójście wyżej to już stołek Dyrektora/zastępcy dyra, a to już konkretny wyścig szczurów i wymagane plecy. Streszczając: 1. Sprawdź, czy w obecnej pracy jest możliwość dalszej drogi poza stanowiskami kierowniczymi, jeśli nie - przebranżowienie. 2. Szlifuj soft skille, by się dobrze zareklamować (no i oczywiście miej czym...) 3. Jeśli pracujesz w zawodach związanych z szeroko rozumianymi inwestycjami, to aktywnie uczestnicz w życiu "branży", zwłaszcza na konferencjach. Poznani w ten sposób ludzie to złoto.
  10. Tak to niestety jest, po latach ilość/jakość seksu spada, do tego ona ma 35+, dziecko, etc. więc po prostu nie potrzebuje. Nie ma za bardzo rozwiązania, jednym ze sposobów jest unikanie klasycznego związku z mieszkaniem z kimś i związek typu LAT, gdzie model "randkowania" bardzo pomoże w utrzymaniu wzajemnego pożądania. Ale mało kobiet pójdzie na coś takiego. Drugim jest utrzymywanie tylko relacji FWB i ONS, ale do tego trzeba być "w grze", podrywać, starać się, etc. bo inaczej zostaną tylko prostytutki.
  11. To mi się bardzo spodobało. Mocne i skłania do przemyśleń, i to nie tylko w temacie kobiet.
  12. To ja mam zwykle odwrotnie, nie tylko z kobietami, ale w ogóle z każdym (również na stopie koleżeńskiej). Mam 36 lat i ludzie w moim wieku to bardzo często zmęczone życiem i obowiązkami osoby, zagrzebane w pieluchach i bejbiku, bez pasji ("bo dziecko"), bez czasu wolnego ("bo żona") i bez tego ognia życiowego. Na mentalne boomerstwo bardzo pomaga... młodsze otoczenie. Serdecznie polecam. Młodzi ludzie są zwykle po prostu fajniejsi. Coś im się jeszcze chce, o czymś jeszcze marzą. Bywają infantylni i naiwni, ale zalety są istotniejsze, niż wady. Oczywiście zaznaczam, że nie każdy 35+ jest nudnym zjebem, ale tak czysto statystycznie patrząc na ten wąski wycinek, który znam (tj. moi znajomi) to jednak poziom zmulenia i przynudzania rośnie z kazdym rokiem życia.
  13. Lubię definicję od Montella26 Ale ogólnie to chodziło o szybkie reakcje w rozmowie, bystry umysł, umiejętność uderzenia fajnym dowcipem sytuacyjnym, dobrą intonację. Można oczywiście powiedzieć też "charyzma", ale dynamina brzmi zabawniej Raczej nie. Zresztą, nie będę Wam ściemniał, kolega lubi dragi - ze dwa razy w tygodniu z ziomkami wjeżdża amfetamina, kokaina, mdma lub mefedron. Dla mnie to dość fascynujące, bo ja w życiu żadnego dragu nie brałem, ale to raczej przez moją niechęć do używek przez dzieciństwo z alkoholikiem.
  14. Rozumiem nieufne podejście, ale co właściwie mógłbym osiągnąć, wciskając Wam jakiś kit? Kursów nie prowdzę, nie mam nawet kanału na youtube. Do tego mam konto na forum of wielu lat. Do tej pory byłem pewien, że 20-25latki są głównie poza zasięgiem faceta ~35 i więcej, poza nielicznymi wyjątkami, ew. relacjami typu sugar daddy. Ale zobaczyłem na własne oczy, jak to działa i wcale nie jest tak źle. Wreszcie znam tego "mitycznego gościa po 30 ruchającego dwudziestki" i to nie jest żaden żigolak albo czad z kwadratową szczęką. Ot, zwykły chłopak z paroma atutami. Ja mam bracie stałą partnerkę od 9 lat już prawie, alkoholu nie piję (ojciec alkoholik), dragów nie tykam. Nie imponuje mi kolega, ale na pewno jest skuteczny - spróbowałem więc rozkminić, czemu. Daj naszemu forum szansę Jest rzeczywiście trochę frustracji, ale to nieuniknione. Czasy sa naprwdę ciężkie. Znajdziesz tu jednak sporo fajnych porad dot. kobiet i rozwoju osobistego.
  15. Ma młodych kolegów więc go zaprosili parę razy i potem już sam śmigał Ogólnie to dobrze mieć młode osoby w social circle
  16. Nigdy nie ulegałem dowodom anegdotycznym. W końcu jakie znaczenie ma jeden przypadek wśród milionów, które tworzą rzeczywistość? ALE.... Szczegóły tkwią w diable, czy jakoś tak Otóż mając okazję obserwować mojego kolegę z pracy (z którym się nieco zakolegowałem ostatnio) zauważyłem ciekawe zależności. 1. Gość ma 34. lata i ok. 175 cm wzrostu. Nie znam się na atrakcyjności facetów, ale dla mnie to za przystojny to on nie jest, do tego "baby face"... 2 ... co oczywiście może być zaletą, gdyż wygląda młodo i nie ma norwooda. Jest też bardzo chudy. 3. Jego targetem są julki 18-25, które podrywa wyłącznie na żywo, głównie na ons, chociaż jest w fwb z fajną 23-latką po uczelni technicznej, z potencjałem na więcej. 4. Działa głównie w pubach/klubach studenckich. 5. Dobrze tańczy. Taniec zawsze był pokazem witalności przed ruchańskiem, w 2023 nic się nie zmieniło. Na julkach robi to duże, dobre wrażenie. 6. Jest pewny siebie, uśmiechnięty. 7. Nie stroni od alkoholu i narkotyków, ale nie przesadza. Współczesne julki lubią pić alko i fukać fetę/kokę, więc nie wychodzi przed nimi na sztywniaka. Widziałem go na żywo w akcji i te wszystkie teksty o wzroście, szczęce, jakości ryjca, etc. przestają mieć znaczenie, gdy wjedzie energia, dynamina + może zaimponować julkom tańcem. Oczywiście to nie oznacza obalenia blackpilla, ale zwróciło moją uwagę na coś, co dotąd uznawałem za nieważne, czyli młody wygląd (przecież nikt go nie pyta o dowód...), uśmiech i pewność siebie (gość nie jest chamski i nie naciska jak nie wychodzi, przyjmuje porażkę z godnością), coś do pajacowania (tańczenie) żeby się wyróżnić. Tak więc moim zdaniem niemal 35-letni mężczyzna spokojnie może ruchać kobiety w kwiecie atrakcyjności, 18-25, o ile oczywiście spełnione zostaną pewne warunki. Niestety, bardzo ważne jest pełne owłosienie czaszki + brak zarostu, bo to odmładza. Więc przeszczep dla łysiejących, sorry Albo zostaną samotne madki po 30. Brak nadwagi, "januszego brzucha", sylwetki typu skinnyfat. Nie musisz być herkulesem z siłowni, ale zapuszczenie zniechęca. Ważny jest też uśmiech i ładne, białe zęby. Bo to po prostu zachęca ludzi. Nie bycie MIŁYM tylko bycie sympatycznym człowiekiem. No i oczywiście dynamina. Pewność siebie. Nie lubię tego całego tańczenia, ale na własne oczy widziałem, że to działa. TL;DR it's not over. Nawet przeciętny i już nieco starszy facet może się wybić i ruchać atrakcyjne, młode kobiety. Tak w ramach pocieszenia.
  17. No właśnie kurdę starałem się robić tak, jak polecano np. na SFD: dbać o sen, stresu wtedy mało miałem, piłem dużo, dieta wydawała mi się OK... a efekt gówniany. Łapy z waty. 50 kg na klatkę, a ja tam zdycham na tej ławeczce. Po kilku tygodniach się zrażałem, bo postępy były żadne, do takich 100kg jakie przeciętny Sebek wyciąga po dwóch latach to by mi chyba życia nie starczyło. Dopiero na SS udało mi się zrobić pełną serię na 55 kg. Żałosne, wiem, ale cholera, co poradzić 😐
  18. Cieszę się że mamy speca od treningu na forum. @krzy_siek podpowiedz proszę. Próbowałem w życiu różnych treningów, głównie FBW, ale bez rezultatu. Robiłem sumiennie kilka tygodni, następnie się zniechęcałem, bo nie widziałem żadnej poprawy siłowej, a na tym mi najbardziej zależało (słabe geny). Robiłem "jak trzeba", ćwiczenia konsultowane na sławetnym SFD, itd. Ostatnio trafiłem na "starting strength" od Rippetoe i spróbowałem, wreszcie udało się pchnąć 5kg więcej po miesiącu na klatę. Niestety złapałem kontuzję (niezwiązana z treningiem siłowym) i przerwałem na rok. Myslałem o tym, by do tego wrócić. Co sądzisz o tym programie ćwiczeń? Siła interesuje mnie najbardziej, wygląd kwestia drugorzędna, i tak jestem już stary i nie ma to większego znaczenia, jak wyglądam. 36 lat.
  19. O, to też ważna kwestia: Ja mam naprawdę beznadziejną anatomię pod tym względem: 1. między jednym wzwodem a drugim musi minąc 15-20 minut (mam tak odkąd pamiętam, jak byłem nastolatkiem to było tak samo) 2. czucie znaaaaaaaacznie gorsze za drugim razem, czasem nawet trudno mi w ogóle dojść (też od małolata) 3. jeszcze na dodatek mnie boli. Taki tępy, narastający przy ciśnieniu (dosłownym, np. ściśnięciu bydlaka) ból. Nie jakiś mega mocny, ale niestety bezbolesny jest tylko pierwszy seks. Potem kolejne 24h mam obolałego pytonga. Urolodzy nic nie poradzili. Zawsze słyszałem, że taka moja uroda i tyle. że może za mocno ściskam mięśnie przy spuście, albo mam coś z prostatą nie tak (ale nie do leczenia, tylko anatomicznie). I tyle. Więc u mnie nie ma mowy o ruchaniu seryjnym. Robię raz i kolejne 24h z głowy. A raz na 3-4 dni muszę zrobić przerwę, bo czucie się pogarsza. Zawsze zazdrościłem kolegom, którzy potrafią ruchać jak wściekli, wiele razy dziennie. Nawet gdyby nie bolało, to za kolejnymi podejściami już nie ma u mnie takiej frajdy. Mam beniza raczej pod LTR, gdzie sobie jednorazowo pyknę dziewczynę wieczorem, a nie na ostre jazdy z dziwkami.
  20. Ja tam popieram @Pocztowy. Z wielu powodów. Teraz mam 36 lat i nie za bardzo powiem szczerze chce mi się tyle, ile kiedyś. A najlepsze lata zmarnowane były na uganianiu się za dupami, dla których byłem niewidzialny. Gdybym mógł cofnąć się w czasie, to bym po prostu ruchał divy kilka lat, tak właśnie 20-25, może nawet 18-25. Średnio atrakcyjny chłopak nie wyrwie takiej dziewczyny, jaką może mieć za pieniądze. Wyrwie jakąś z niedoskonałościami - małe/obwisłe cycki, nadwaga, kwadratowa dupa, płaskostopie, etc. Nie wiem, jak Wy. Mi się trudno było taką kobietą naprawdę jarać. Seks dla samego seksu bez odpowiednich doznań wzrokowych to nie to. Taki seks może być fajny z uwagi na bliskość emocjonalną w wieloletnim LTR, ale na taki nastoletni strzał dopaminy to najlepsze są właśnie kobiety atrakcyjne, z sexy ciałem. Jeśli nie jesteś czadem i słabo wychodzi ci z dziewczynami, to ruchaj divy zamiast spermienia do przeciętniar na tinderze. Natomiast warto też pamiętać, że to Cię trochę "zepsuje" IMO Będziesz przyzwyczajony do ruchania 7-9/10, a taką w życiu poderwać jest po prostu trudno, do ładnych kobiet są ogromne kolejki. Taka 4-5/10 nie da Ci tej satysfakcji wizualnej. Więc możesz mieć po kilku latach czegoś takiego trudniej w LTR, nie będziesz miał satysfakcji.
  21. Uważam (to może być niepopularne...), że większość kierunków technicznych w PL nie ma sensu. Pracodawcy nie mają wiele do zaoferowania: pieniądze są słabe, studia ciężkie, warunki pracy poniżej przeciętnej (często wymuszanie delegacji, praca w pełni stacjonarna to norma, etc.), własny biznes raczej nie wypali (nikt samodzielnie nie będzie kładł światłowodów albo stawiał masztów radiowych, musisz być częscią firmy...). Nie wiem, po co młodzi pchają się na politechniki. Nawet, jesli komuś nie pasuje IT, to może próbować prawo, medycynę, finanse (po finansach ludzie zarabiają bardzo dobrze, pracując w bankach - praca nudna, ale prosta, zero delegacji, dobre pieniądze).. A jeśli nie studia, to elektryk/hydraulik, ostatecznie wykończeniowiec. Nie ma logicznego wytłumaczenia obecnie dla chęci studiowania kierunków "klasycznie" technicznych, poza pasją oczywiście - i mówię to ze smutkiem, ale tak właśnie jest. Nie będziesz miał z tego dobrych pieniędzy, wygodnej pracy. Nie pójdziesz na swoje. Nie będziesz miał nawet łatwych studiów. Sens = zero. Kiedyś ludzie mówili "idź na uczelnię techniczną, a nie na jakąś politologię". Po dekadzie wyszło, że oba te kierunki są zasadniczo bez większego sensu.
  22. To może najpierw zobacz, co to oznacza, zanim zaczniesz się gorączkować...🤔 Spermiarz to ktoś, kto bezsensownie wypisuje do kobiet "piękna jesteś! Cudowna!" etc. i daje jej atencje, nic z tego nie mając. Spermiarze rujnują rynek. Nie. Nie mogę. Nie lubimy na tym forum spermiarzy. Chcesz bronić takich zachowań to idź na f.kafeteria, czy coś. To nie jest kółko wzajemnej adoracji. Tu się nikt nie patyczkuje. Jeśli robisz/popierasz coś, co szkodzi Tobie i innym - powiemy Ci o tym. Jesteś mężczyzną. Miej godność. Nie skoml o uwagę pań w internecie wypisując marne komplementy.
  23. Nie. Nie żyjemy w bańce. Działania spermiarzy psują rynek. Ryją beret kobietom. Sprawiają, że każda z nich uważa się za ósmy cud świata. Takim zachowaniem nie tylko robisz z siebie szmatę, ale także szkodzisz sobie i innym.
  24. Ciekawe, sympatia podupadła niby, a na stronie takiej tam, raczej przeciętnej 35-latki znalazłem taki kwiatek: "Wnioski po kilku dniach bycia tutaj - dużo tu zdesperowanych facetów A sytuacja z mojej perspektywy wygląda tak, że dostaję kilkadziesiąt wiadomości dziennie" Spermienie nigdy nie ustaje, nawet na niszowym portalu do babki po ścianie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.