Skocz do zawartości

Hatmehit

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2658
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Hatmehit

  1. Najlepiej to oba, ot taki komplet A właściwie to niezbyt istotne, nie powinnam się nad tym zastanawiać. Forum robi się ostatnio coraz bardziej rodzicielskie, acz w poczciwy sposób
  2. Moim zdaniem nie warto, też mam A/B i nauczyłam się to lubić, a wręcz doceniać za wygodę. Wydaje mi się, że istotniejszy jest ogólny kształt oraz przemawiajacy przez całe ciało i samopoczucie brak kompleksów. Tym bardziej jeśli nie wykluczasz w przyszłości ciąży i karmienia piersią, bo to pewnie ma spore znaczenie.
  3. Po co to robić? Opowiadać znajomym o swoich relacjach? Nie wiem, mi zawsze wystarczyło, iż te dwie najbliższe osoby wiedzą jedynie, że ktoś w moim życiu jest. Sama nie lubię słuchać kobiecych historyjek o związkach, które zwykle właśnie kończą się idiotycznym trajkotem i dość perfidnym obśmiewaniem, więc uważam to za kompletnie niepotrzebne.
  4. Belgijscy miłośnicy kotów, zespoł Kiss the Anus of a Black Cat
  5. Owszem, lecz wolę drogę niż stagnację. Moje zachowania były beznadziejne i w pełni zdaję sobie z tego sprawę, wynikały z problemów natury psychicznej, z którymi sobie dobrych kilka miesięcy temu poradziłam. Dlatego wnioskuję, że będzie lepiej i o to będę się starać.
  6. Tak, dopiero po 2 miesiącach od zerwania, ale dopiero wtedy było to szczere.
  7. Szczerze wolałabym to zrozumieć w teorii, a nie praktyce Będąc jeszcze młodszą siksą testowałam na potęgę, dziś bym tamtą siebie ostro opierdoliła za niezbyt mądre traktowanie człowieka, którego jakimś (głupkowatym co prawda) uczuciem darzyłam. W końcu nie wytrzymał i odszedł. Dobrze dla jego spokoju, dobrze dla moich przemyśleń, bo wiele sobie we łbie poukładałam, doszło forum. Zobaczyłam jak żałosna byłam (żal mi samej siebie z tamtego okresu, męczyłam głownie swoje emocje). Dzięki temu w kolejnej relacji nie popełniałam tamtych błędów prawie kompletnie. Prawie, bo wiem, że żadne nie były świadome, lecz 100% hetmehitowej cudowności sobie nie przyznam z uwagi na możliwe działania podświadome. Mam nadzieję, że następnym razem będzie jeszcze lepiej, że będę jeszcze lepiej siebie znała i kontrolowała niepotrzebne prowokacje. Testowanie jest do dupy. I tyle. Nic go nie tłumaczy, żadne sprawdzanie zaangażowania. Stopień zarzyłości relacji wychodzi 'w praniu', poprzez czyny naszego partnera. Jak pojawia się problem- rozmowa wprost, bez zbytnich emocji, z okazaniem szacunku i (jeśli chcemy, czujemy) czułości wobec tej osoby. Bez kotków/miśków, wjazdów na poczucie winy, bądź przeciwnie- dumę. Bezpośrednio, prosto. To takie banalne, ale przez to czasem trudne. Jak się chce, to wszystko można przegadać. Dojść do mniej lub bardziej miłych wniosków, ale zawsze wniosków.
  8. Tak, było to zwarcie styków, bardzo nieprzyjemny moment pełnej konsternacji oraz urażenia dumy. Dlatego dla własnobabskiego i cudzego dobra nie warto prowokować problemu. Częstą przypadłością jest właśnie zapominanie o całej sytuacji na dzień następny i zdziwienie, iż nie jest tak jak było, ani tak jak miało być. Prawdopodobnie miałeś dopytywać czy wszystko u niej dobrze, jak się czuje, czy możesz w czymś pomóc i takie tam. Znam niestety z autopsji (choć nie w formie prośby o przerwę) i mam nadzieję, że więcej tego nie popełnię jeśli nie będę szczerze zaniepokojona. Wtedy lepiej po prostu pogadać.
  9. Mi to odpowiada jedynie bacikiem po tyłku oraz robienie obiadku, ale wierzę w jeszcze bardziej gorące pragnienia niektórych
  10. Bronię, gdyż wmawiasz użytkownikowi coś, czego nie stwierdził. Cały czas nie jestem za zmianą nazwiska, ale nie lubię niehumorystycznych nadinterpretacji
  11. Tylko pamiętaj, aby samemu się opierdalać, być męskim leniwcem i od zmęczonej oraniem pola małżonki życzyć jeszcze obiadku, bacikiem po tyłku i wszystko w normie Proponuję również wytatouwanie 'Własność możnowładcy Xellosa'. Będzie prawdziwa niewolniczo-historyczna własność jak @Łucja sobie wyobraża.
  12. Ja w zasadzie też. Wolałabym, aby partner nie robił sobie autoorala. Toż od czegoś oprócz historycznych pogadanek i dobrego towarzystwa również jestem...
  13. Nie wiem czego chce @Xellos, lecz raczej nie tego Sądzę, że trochę nadinterpretujesz. Nie wsadzajmy panom w usta zdań, jakich nie wypowiedzieli.
  14. @Xellos tak, masz w pełni rację w kwestii kulturowej, doskonale rozumiem sens zmiany nazwiska przez kobietę i nie uważam tego za jakkolwiek hańbiące. Dla mnie nazwisko partera byłoby równoważne z moim, choć jego oczywiście do tej podobnej decyzji bym nie przekonywała. Małżenstwa nie planuję, więc może w ogóle nie będę się nad tym w przyszłości zastanawiać. Ot ciekawostka- warkocze we wczesnej kulturze słowiańskiej pełniły podobną rolę. Niezameżna kobieta nosiła jeden warkocz- symbolizujący ojca, ród pierwotny, natmiast po ślubie już dwa- ukazujący budowanie nowej rodziny.
  15. Dziś najnowsze cacko- Steven Snape The Complete Cities of Ancient Egypt Cudeńko, 250 stron opisów, schematów oraz doskonałej jakości zdjęć dokumentujących resztki zabudowy miejskiej.
  16. Oj tam, tak daleko idących wniosków bym nie wyciągała. Sama jestem jakoś nie tyle dumna, ale zadowolona ze swego pochodzenia, więc również rezygnacja z mojego nazwiska byłaby sygnałem symbolicznego zerwania ze swoją krwią.
  17. A jakim sygnałem jest brak potrzeby ożenku ze strony kobiet? Jasne, jakąś męską konsternację rozumiem, ale nie uważam, aby to było definityną czerwonà flagą.
  18. Na coś odpowiadającego weselom dowodu nie mamy, lecz to był naród ogólnie uwielbiający balangi, więc każda okazja dobra na ucztę oraz tańczące panny z wioski/miasta Ogólnie nie powinni, sądzę, iż są niepotrzebne, o czym wspominam od początku. Jakim problemem jest dwuczłonowe nazwisko? @Imbryk Dla mnie moje też jest jakimś dziedzictwem, stąd niechęć do kompletnej zmiany. Dzieci nazwisko ojca, obu nie muszą
  19. Ah no dobra. Mnie w sumie ciekawiły małe kobiece niedociągnięcia wizualne, początkowo oburzona w końcu skorzystałam i dobrze na tym wyszłam Pozostanę ślepa w kwestii niewielkich mankamentow męskich.
  20. Dopisałam, że chętnie dodałabym do swojego, nawet bez formalizacji związku. Nie chciałabym zmieniać, ale mieć ewentualnie dwuczłonowe.
  21. A być może, ja na co dzień z lekka ślepa jestem. Generalnie nie lubię dostrzegać ludzkich mankamentów, a pochwalać zalety i pozytywne zmiany. Nie wiem czy chcę się dowiadywać czym jest 'małe zaniedbanie' bo jeszcze zacznę je zauważać
  22. No właśnie kurde nie! Skąd się bierze wizja rozrywanych Rezerwatek to ja nie wiem, a taka szkoda, miała być atencja, chlip chlip! Nie wyjeżdżaj mi tutaj z jakimiś heretyckimi wizjami barbarzyńskich Greków... A fe. Ja podążam ku sądowi Ozyrysa i Polom Jaru, gdzie pracować nie będę musiała, a raczej pić fajumskie wino, wcinać figi oraz romansować z moim ukochanym Menmaatre Setim. Oj nie słyszałam takich historii rodzinnych, aby facet po pracy leżał i życzył sobie obiadku. Na pewno i takie ewenementy się zdarzały (dokładnie tak jak nieogarnięte kobiety), ale przeczytaj chociażby naszych Chłopów Reymonta, a zobaczysz to męskie lenistwo... Wtedy wszystkim było ciężko. Na równi ciężko. Jasne, to dość oczywiste. Najpierw chcę być jego partnerką, dobrą znajomą i kochanką (oj bardzo, bardzo ważne) a potem kobietą dbającą o dom i rodzinę. Nie planuję bycia Matką Polką, kurą domową. Zdecydowanie lepszym określeniem jest pani domu czy właśnie homemaker. Kobieta, dla które priorytetem jest atmosfera i szczęście najbliższych, w czym prawie że najważniejsza jest relacja między partnerami. Mocno stereotypowo podchodzisz, co jest przykre.
  23. Oczywiście, pełna racja! To tylko udowadnia, że jak dawne pokolenia kobiet dawały sobie radę z pracą w polu i ogarnianiu kilkorga często chorych dzieci, to my tym bardziej damy radę mając taką dwójkę, którą zaraz poślemy do szkoły, i pracując w niezbyt wyczerpujących fizycznie zawodach. Mamy pralki, odkurzacze, zmywarki, prace biurowe, zaangażowanych w opiekę nad dziećmi ojców. Tutaj nie ma porównania, mamy o niebo lepiej i łatwiej. Więc... Nie pojmuję tego narzekania, że odpowiedzialność za ogarnięty za dom jest na barkach kobiety. Zakładam, że sama będę się dokładać do budżetu, więc partner i tak będzie pomagał. Jednak ja sama, prywatnie i indywidualnie, widzę się w roli tzw. homemaker. Nie każda kobieta ma do tego predyspozycja oraz chęci- i spoki, I don't care. Po prostu to nie taki dramat No jak to co?! Nic! Idealny związek dwóch myślicieli Nie no, na racjonalność też trzeba sobie pozwalać i to często.
  24. Obyś miał umiejętności prorocze Fajnie trafić na świadomego dziada, co będzie dobrym dla mnie mężczyzną, a ja dla niego kobietą. Idealizm i naiwność, mniam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.