Skocz do zawartości

Peter Quinn

Starszy Użytkownik
  • Postów

    873
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Peter Quinn

  1. Nie jestem jakimś świetnym pływakiem, a mimo to będąc kiedyś z qmplem na dzikiej plaży zachciało nam się przepłynąć na drugi brzeg. Wydawało się to blisko, ale mniej więcej w środku drogi zwątpiłem i złapała mnie mała panika. Jakoś to opanowałem i dopłynąłem, ale do dziś zawsze jak o tym myślę to stwierdzam, że to była totalna głupota, bo podejrzewam że nikt nawet nie usłyszałby krzyku.
  2. Nagrobki są często na pokaz, to prawda niestety... w naszej kulturze jest to jakoś dziwnie mocno zakorzenione. Myślę sobie też, że czasem ktoś serio chce w jak najlepszy sposób pochować zmarłą osobę, oddać jej szacunek i mieć czystsze sumienie. Przez to, że nie wiemy co tak naprawdę jest dalej to też tak naprawdę nie wiemy do końca co i jak powinniśmy robić. Dziwnie, jakby się okazało np. że poprzez spalenie ciała robimy coś źle i ma to jakieś konsekwencje. Moja chyba najtrudniejsza myśl i obawa z tym tematem jest związana z zamknięciem w drewnianym pudełku i zakopaniu w ziemi. Jasne, że nie wiemy co dalej, może nic. Coś z ciałem trzeba zrobić. Dużo jednak o tym czasem myślę w taki jakby klaustrofobiczny sposób, mimo że jak nie ma świadomości albo przenosi się ona gdzieś indziej, to jest to w sumie irracjonalna obawa. Też tak macie? Jeśli chodzi o sam nagrobek - nie mam potrzeby stawiania sobie pomników, jakbym już miał zostawić coś po sobie, to chciałbym dzieci, fotografie i książkę co najmniej jedną. Gdzieś jest realizowany pomysł, by zamiast zimnych kamiennych cmentarzy były parki z drzewami i ten pomysł mi pasi mocno.
  3. Ej, czuje się osobiście dotknięty. 😅 Jak się to leczy?
  4. Czołem Bracia, strzelam ostatnio tematami jak Morawiecki nowymi podatkami, ale ten temat również we mnie siedzi. Dużo już różnych schematów przerabiałem - od skrajnych do łagodnych jak i również vanilla etc. W świecie lasek wychowanych na Grayu i porno zastanawiam się, gdzie jest zdrowa granica w tym wszystkim. Czy jeżeli facet w seksie jest tzw. "giverem", czyli no dużo pieszczot względem biernej partnerki to to już jest oznaką uległości? Czy w świecie w którym laski chcą, by mówić do nich "suko" możemy się jeszcze wgle cieszyć normalnym seksem? Czy zawsze dominujecie, a laski są bierne, czy to one robią szalone rzeczy i was nakręcają. Jaka jest dynamika wg. was zdrowa, a jaka przekracza już wszelkie sensowne normy, które notabene psują zdrowy seks i relacje? Czy podczas pierwszego seksu zawsze dążycie do pełnej penetracji, czy jednak jest jakaś eskalacja i stopniowanie w tym wszystkim? Czy nadmiernie pobudzona seksualnie kobieta to zawsze jakiś sygnał problemów emocjonalnych, czy niekoniecznie..? Notabene chyba ciężko dzisiaj znaleźć kogoś bez problemów emocjonalnych, ale co osoba to inny seks tak naprawdę i wiadomo że kłody są najgorsze, ale też są też takie które chcą być dominowane, mało z siebie dają i chyba trzeba tylko brać, a z pozycji osoby która lubi dawać wydaje się to w jakiś sposób nienaturalne. Proszę o szczerą spowiedź.
  5. Bardzo wartościowa wypowiedź, dziękuję bo chyba się rozumiemy. Btw. o tej polaryzacji też z nią rozmawiałem bo ona mówiła, że ma taki męski mental, że nie znajdzie chyba nigdy bardziej męskiego faceta od niej. Mówiła, że inni faceci szukali w niej oparcia i ona ma dosyć. A ja nie chciałem jej oparcia, chciałem być dla niej oparciem, bo miała też trudne chwile teraz, więc byłem na wyciągniecie ręki - nawet jak shitestowała to wydawało mi się, że odbijam zwinnie, że się nie trigeruje. A i tak finalnie przegrałem. Moja była największa miłość miała to samo w kwestii męskiego mentalu i też niektóre podobne zachowania w sumie. Dlatego zauważam schemat, że ja na takie dziewczyny lecę, choć to wydawała mi się naturalna i z wartościami, mimo że teraz sobie myślę, że red flagi były. Książkę sobie zamówie i przeczytam.
  6. Powiem wam Panowie, że mam takie rozchwianie po tej całej akcji że pluje sobie w brodę, że się dałem na to złapać. Czuje się jak po rozstaniu jakimś dużym i totalnie zrobiony w trąbę i przejechany walcem w tym momencie.
  7. A ile jest szans na to, że dziewczyna potraktowała to jaką niezłą zabawę? Daje nadzieje, zabiera, daje nadzieje, potem poczucie winy? Gra na emocjach, wyciska ile może i potem ghosting, który ma z resztą w naturze (wiem z jej opowieści, bo w żartach opowiadała jak spławiała gości) - ja poczułem się ten "lepszy" bo mnie nie spławiła, a po prostu znalazła frajera do lepszej zabawy najwidoczniej. Odgrywanie się za jakieś akcje w dzieciństwie albo coś tego typu? To tylko teoria, ale się spina. Może to ona miała uduchowione, dobre serduszko a ja ten "toksyk" nie dałem jej tego na co zasługuje?
  8. A nie można tego wyjaśnić prostą sprawą, że po prostu na 50 randek to akurat w tą się chciałem zaangażować bo wydawała się najlepsza z nich wszystkich? Inna kwestia jest taka, że ona pomimo swoich toksycznych zachowań próbowała mnie wrzucić w ramę toksyka, że zapewne mam jakąś nieprzepracowaną złość na moje byłe dziewczyny etc. Brać to do siebie, że to jest do przepracowania, czy zwykły bulshit? Moim zdaniem, nie dawałem po sobie znać, że jest tak jak ona mówi, jedynie z naszych rozmów (szczere rozmowy na które niby one są otwarte - pułapka) przyznałem, że ucierpiałem przez byłe i jakiś czas się z tego podnosiłem. Rozumiem, że na kolejne randki idę w ramie - moja przeszłość nie istnieje. Wszystko chowam pod dywan i generalnie wszystko mi wisi.
  9. Ale jakiej roli miałbym w tym szukać? Jest jeszcze inna kwestia - wiele z tych kobiet miało trochę taki "męski sposób myślenia" jakkolwiek to nazwać.
  10. W punkt. Akurat mnie kupiła trochę love bombingiem momentami, plus wspólnymi wartościami - wzajemnie sobie różne rzeczy o domku i dzieciach wysyłaliśmy. Poglądy też bardzo zbliżone, poza tym ona wielu odrzuciła, więc łudziłem się, że skoro jest już na n-tej randce ze mną, to wszystko idzie dobrze, a jej wahania są po prostu efektem ciężkich doswiadczeń. Sam w to uwierzyłem i się w to wkręciłem. W dodatku chyba największy wkręt jeżeli chodzi o tindera. Jednak DG to DG i nie ma co z tym dyskutować...
  11. Szczerze ? Nie wiem czy w tym przypadku SMV zagrało rolę - może bardziej to wewnętrzne widzimisię, że skoro odepchnęłam x facetów to jestem wyjątkowa, co z resztą podkreślała i nawet wiek 33 lat (ona starsza ode mnie) nie zapala u takiej osoby czerwonej lampki, że może czas coś zmienić. Do czasu. Gdy jeszcze tak trochę poskaczę i będzie dawno po ścianie... Ja też byłem w tym momencie trochę poniżej swojego wymaksowania, czas popracować nad sobą. Skoro ja jestem powiedzmy 7mką, to z 5kami nie chce mi się bawić za bardzo, a u takich mam szanse. Pozostaje się dorobić, wskoczyć możę o +1 w oczko, inwestując w siebie na różnych szczeblach i uderzać w 6tki/7dmki. Ale tindera odinstalowuje, bo to serio śmietnik jest.
  12. Czołem Bracia, Postanowiłem założyć ten wątek z racji mojego ostatniego krótkiego burzliwego okresu który już częściowo tu opisywałem na forum w innym wątku, ale też nie chcę za bardzo rozbudowywać przeróżnych opisów, żeby przypadkiem ktoś nie połączył zbyt wielu faktów. W każdym razie... generalnie cierpiałem i być może nadal cierpię na syndrom Nice Guy, choć sporo nad tym pracuję. Jestem typem logika, rozkminiacza który na co dzień skupia się na logice, szukaniu sprzeczności, ale jednocześnie też jestem wrażliwy na wiele rzeczy. Nad tą swoją wrażliwością postanowiłem popracować w kontekście ostatnich wydarzeń i tego, że zauważam jak mnie to prowadzi na manowce, i że kobiety wcale ta wrażliwość nie pociąga. Mam już na tapecie sporo lektur do przerobienia, więc znowu okres kucia z bólu przede mną. Jestem jednak aktualnie w dość silnym stanie emocjonalnym bo burzliwym okresie kilku tygodni znajomości z tinderówną. Krótka charakterystyka: lekko ode mnie starsza (przedział 30+), zmysłowa bardzo, "uduchowiona", emocjonalna kobieta po przejściach, która z jakiegoś powodu tak się opakowała w skorupy, że zdaje się wszędzie widzieć red flagi i z jednej strony pokazuje jaka to jest silna i bezpośrednia w stosunku do innych, a z drugiej strony zdaje się, że ta cała duchowość jaką siebie opakowuje jest taką dla niej trochę bezpieczną bańką. Zderzyłem się już wielokrotnie z tym, że kobiety mają jakiś tam problem z prawdą i moralnością, jak gdyby od niej uciekały i dlatego szukają kłamstw które tą bezpieczną bańkę tworzą. Facet ma trochę inaczej, bo ciągle, każdego dnia musi mierzyć się z prawdą i trudami tego życia, a nawet jak spojrzy w lustro to sobie sam powie, że ma brzydką mordę, ale musi mieć to gdzieś i iść dalej przez życie. Nie wiem czemu ja widząc taką kobietę wyłożyłem serce na tacy - skąd się u mnie to bierze? Przecież ja serio poczułem jakąś "chemię", widziałem gardę i powiedziałem sobie - "fajna babka". Mój błąd, że zarycerzowałem do niej, a powinienem być może emanować tą męską energią, być jak skała, bawić się. Ale jak mi zależy, to dlaczego mam udawać kogoś kim nie jestem? To mam do przepracowania, wyrobienie tej skały w sobie, ale ja się zastanawiam czy bez zakłamywania rzeczywistości to jest wgle możliwe. Pomijając już wszystko, to lata randkowania na tinderze nigdy nie zrobiły na mnie takiego wrażenia jak ta relacja - wydawało mi się, że czujemy zrozumienie na wielu płaszczyznach, że wszystko styka, że trzeba się tylko przebić przez te bariery i pokazać się z tej najlepszej strony - pokazać jej, że nie jestem facetem, który chce się nią zabawić, tylko chce dać jej przestrzeń i wszystko to co dobre. Tymczasem nie naliczę się sytuacji, w której to u niej uruchomiły się trigery, które powodowały u niej bardzo emocjonalne reakcje - odcięcie mnie z dnia na dzień, bo coś jej wyszło w overthinkingu, albo do jakichś wniosków doszła, albo coś jej się śniło, albo coś nie było tak jak po jej myśli, mimo że z mojej perspektywy wszystko grało. Potem jej powroty po kilku dniach wlasnie, że jej się śniłem, czy wszystko gra, że może zostańmy przyjaciółmi i inne tego typu rzeczy - ja twardo że nie, że przyjaciółki nie szukam. I tak ten rollercoaster emocjonalny się ciągnął bo co chwile były powroty, potem znowu jakiś sen albo rozkmina i ja właściwie walczyłem nie z tym co tu i teraz, tylko z tym co ciagle się w jej glowie rodzi. Pewnie większość z Was myśli sobie, że już dawno należało z tego spindalać. Może serio jest tak, że pewnych rzeczy czy osób uratować się nie da. A może to ze mną jest coś nie tak? Chciałem iść to jak w ogień, mimo że rollercoaster był na starcie. Teraz znów ucięcie kontaktu, mimo że planowałem trzymać "no contact", uszanować to, że ona potrzebuje czasu, że mi nie ufa. Ale coś mi się wyświetliło wartościowego na social media, co jej podesłałem bo uważałem że tu jest klucz. Że te triggery wyzwalają się, gdy poraz pierwszy od dłuższego czasu pojawia się zalążek normalnej relacji i szczerych intencji i jest to dla kogoś tak nienaturalne, że z każdej strony jakieś strachy pojawiają się w snach i rozkminach - ale też no jak bym nie był dla niej ważny, to by chyba tyle nie rozkminiała? Ja wlasciwie po podeslaniu tego chciałem dalej wrocic do "no contact" a jej dać przestrzen na przetworzenie tego, ale co się wydarzyło? Kolejna mocna wiadomość w moją stronę, że wlasciwie same red flagi są po mojej stronie, że ona od samego początku nie czuła, że jest nam po drodze (mimo bliskośći, spędzania sporo czasu ze sobą i dłuuugich godzin rozmów ze sobą, nawet fizycznej bliskości do której finalnie doszło). Więc totalne mieszane sygnały. No i blokada w moją stronę. Znów jej ucieczka i prośba bym nie pisał do niej więcej. Tym razem serio zamierzam to uszanować całym sobą, bo widocznie jest to nie do odratowania. Meega ciężki przypadek i pytanie, dlaczego znów poszedłem w to jak w dym? Może to kuźwa ze mną jest coś nie tak, że ja to serce na tacy próbuje dać takim osobom? Nie chcę generalizować teraz, że wszystkie kobiety są złe, bo tak najłatwiej i wszyscy znamy problemy sceny randkowej, ale ja wciąż szukam w sobie rzeczy do przepracowania i wejścia na wyższy poziom tej chorej gry. Podchodząc trochę od duchowej strony, mam wrażenie że ten świat autentycznie odrzuca dobro i już tylko to co toksyczne działa. Że serio jesteśmy w jakimś piekle... Zastanawia mnie to też w kontekście osób które mi się podobały, które mnie pociągały - dziewczyny z tatuażami, ciemne włosy, inteligentne, niejednoznaczne, zmyslowe. Te wszystkie ciche i nudne sprawiają, że mi się nawet nie chce w to iść. O co tu kuźwa chodzi?
  13. Pozwolę sobię zacytować wartościowy fragment w ramach odświeżenia wątku. To też dobre słowa. Też prawda.
  14. Jeśli kobieta nie przyjmie nazwiska, to się nie hajtam. Mogę mieć cokolwiek z tego aktu szaleństwa czy wszystko dla żony?
  15. Ależ mi się spodobały te słowa, aż musiałem zacytować.
  16. Tak sobie sprawdziłem to "Przebudzenie" i widzę, że to jest taka duchowo-chrześcijańsko-psychologiczna lektura... czemu akurat to w kontekście tematu? Bo że mężczyzna racjonalny to rozumiem.
  17. Nie biorę, wystawiam się na to dobrowolnie - żeby z tego płynęła lekcja dla innych braci i z feedbacku też dla mnie. Nawet powrót po czasie do tych wątków jest jakąś wartościową lekturą. Po to jest to forum, by uczyć się na błędach - swoich i innych. Wypełnialiście razem ankietę?
  18. No nie błysnąłem właśnie. Bieda, nawet nie będę pisał jaką.
  19. No niech mi ktoś powie, że jest jakaś sztuka trudniejsza od relacji DM... Przez lata pościsz, nic Cie nie rusza, a jak ruszy to masz nagle grać. Nie pyknie, znów lekcja, wracasz do mroku by kuć dalej... Byle nie za długo bo potem znów ze skrajności w skrajność. Jednak trzeba być chyba w rytmie na to wszystko, może znów trzeba sobie zrobić większą przestrzeń na to. Wtedy faktycznie nie będzie pułapki różowych okularów... Choć z logicznego punktu widzenia, to ta gra nieźle powalona jest.
  20. Nie, to był mój (haha wiem śmieszne) target na LTR. Więc seks to był jakiś tam etap za x randek.
  21. Bałem się, że wróci ale nie... tzn. mam/miałem złość, zawód i sprowadzenie na ziemię, ale myślę że już nie wpadne w to co ostatnio, choć no nie oszukujmy się: Notabene jestem jej troche wdzięczny za to, że nakierowała mnie na ciekawe rozwojowe tematy w kwestii męskiej energii etc. Troche mnie "obudziła" z takiego letargu, może to też było po coś. Mogę wpaść w rage, w mrok, mogę wyciągać z tego lekcje. Jakaś chyba dojrzałość i jakieś tam doświadczenie pozwalają mi już łatwiej iść tą drugą, lepszą drogą. A na forum dziele się z tym po to, by usłyszeć wasze cenne opinie i wskazówki i dołożyć do tych moich lekcji. Ja nadal uważam że w tej całej układance to ja wyłożyłem najlepszą wersję siebie i ona ją odepchnęła. Ma trudny charakter... więc zadziałają na nią albo toksycy którzy znów zagrają na emocjach, a zwykłe chłopaki wątpie że znajdą cierpliwość. Nie życzę jej źle, ale jestem prawie pewny że ona wróci do punktu wyjścia.
  22. Całus w polik to nie pocałunek. Tego nawet nie liczę a było od pierwszego spotkania. Jak dziewczyna trzyma gardę i ma zasady to też trochę inaczej... u mnie to zazwyczaj trzecia randka jest decydującą, ale akurat na trzeciej pies mocno utrudnił temat. A co do tematu o życiu... na starcie pokazujesz jakie masz intencje. Chcę w przyszlosci założyć rodzinę , nie chce się bawić z resztą już nie czas na to. Ona tak samo więc dlaczego o tym nie rozmawiać?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.