Skocz do zawartości

Czy znacie dużo mężczyzn ustawionych finansowo poniżej 35 roku życia?


ciekawyswiata

Rekomendowane odpowiedzi

Może to zabrzmi jak banał, ale przede wszystkim ciężka praca i znaleznienie swojej niszy. Ja po plajcie pracowałem rok czasu zwyczajnie w budowlance. Ciężko mi było, bo straciłem już niemałą fortunę.

Po roku pracy na budowie zdecydowałem sie na wyjazd do jednego z krajów skandynawskich i tam zacząłem pracę w branży usługowej. Na początku właścicielem firmy nie byłem ja, ale brałem wszelkie możlwie prace i faktycznie to ja zacząłem budowanie struktury i zarządzanie firmą od dołu, tak że po trzech latach firma praktycznie opierała się na mnie. Wypracowałem sobie zwyczajnie możliwość wkupienia sie w strukturę własnościową, zresztą tylko glupiec pozbył by się konia pociągowego, jakim byłem i dalej jestem ja. 

Nasza działalność to usługi w zakresie utrzymania czystości, obsługa lokali, prace budowlane, a potem już do tego doszły zakupy nieruchomości i inwestycje pokrewne. To co mi na pewno pomogló to pracowitość wbita mi przez rodziców, znajomość angielskiego i chęć nauki innych języków i umiejętności interpersonalne. Co jest też niezwykle ważne to jak już tu pisali bracia wcześniej wytrwałość oraz optymizm. Po każdej porażce trzeba się podnieść,a jutro zaczyna się nowy dzień. W dalszym ciągu pracuję 10-12 h dziennie. 

Prowadzę też działalność w Polsce, to już branża deweloperska, ale tutaj muszę przyznać, że mój udział to raczej kapitał, bo tam mój wspólnik wykonuje naprawdę imponującą pracę. 

Jego historia też zawiera plajtę, ale nie poddał się i zaczął od nowa. On z kolei od lat nastoletnich pracował w branży hydraulicznej i przyuczył się do zawodu,a  nawet później skończył studia inżynierskie w tej dziedzinie. 

Zauważyłem też, że bardzo ważne jest by nie marnować czasu i energii. Skupić sie na obranych celach. Swego czasu widziałem taki film motywacyjny w Internecie, ktorego motto mówiło, że bardzo przeceniamy to co możemy zrobić w ciągu roku, ale niedoceniamy tego co możemy osiągnąć w ciągu pięciu lat.

I jeszcze jedna rzecz, z którą walczę sam czasmi, a mianowicie wyjście ze strefy komfortu. Czujesz sie miło, syto i bezpiecznie, ale wtedy się nie rozwijasz i nie masz motywacji by iść do przodu.

 

 

Proszę moderacje o ewentualne scalenie postu. Padło pytanie o bycie bezwzględnym i ja tego tak nie odbieram. Nigdy nie byłem osobą okrutną czy konfliktową, wręcz przeciwnie, ale nauczyłęm sie, że nie wolno pozwolić ludziom by Cie wykorzystywali i że należy szanować swój czas. W życiu, interesach tak jak i w relacjach z kobietami trzeba być stanowczym i posiadać umiejętność wyznaczania granic. Trzeba być też otwarym na nowe pomysły i czasem iść pod prąd. Jak sobie czasami myślę jak ja dałem radę fizycznie i psychicznie przejść te ostatnie 10 lat to sam w to nie mogę uwierzyć. Choć mówię też otwarcie, że coraz częściej czuję zmęczenie i zaczynam sie zwyczajnie nie wyrabiać. 

Zresztą już się nauczyłem, że duże pieniądze nie dają aż tak wiele więcej szczęścia.  Jeszcze jedną rzeczą, którą sobie bardzo cenię jest to, że żona nie przeszkadzała mi w rozwijaniu firmy. Ona głównie zajmowała sie domem i dziećmi, a ja pracą. 

  • Like 4
  • Dzięki 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejna niejasność to pomoc rodziców. To, że rodzice inwestują w kogoś ucząc go chociażby angielskiego nie równa się „masz synku bańkę na start”. Nie wydaje mi się, że te dwie formy pomocy mają wspólny mianownik a obydwie są przecież chęcią ustawienia młodego.

Edytowane przez Bungo2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W moim przypadku nauka angielskiego zaczęła sie dopiero na początku liceum i chodziłem na lekcje za pieniądze, które zarabiałem przy zrywaniu owoców w wakacje. Owszem rodzice mi się też czasmi dokładali, ale ogólnie na naukę języka nie trzeba wydawać dużych kwot. Zresztą od małego często musiałem pracować w polu, że tak powiem i pomagać w prowadzeniu gospodarstwa rodziców. Poza tym pamiętam jeszcze te czasy kiedy rodziców nie było stać na opłacenie obiadów w szkole, a była to kwota około 20/30 zł w skali miesiąca. No i jeszcze w tle jest mój ojciec, który często do butelki zaglądał, a mnóstwo obowiazków dzieki temu spadało na mnie. 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tym bardziej należy szanować Twoje i podobnych do Ciebie sukcesy. Z drugiej strony jeśli ktoś dostał solidną edukację od starych, a są to przecież olbrzymie kwoty, i sam doszedł do czegoś albo sam rozwinął coś co budowali rodzice do jeszcze większych rozmiarów (np. firmę ojca) to też jest olbrzymi sukces podparty ciężką pracą. 

 

Wśród moich znajomych są ludzie, którzy osiągnęli dość sporo ale tak na prawdę najbardziej cenię gościa, który nie leci na kredytach, ma dwa mieszkania na wynajem i doszedł do tego sam mimo, że pochodzi z zamożnej rodziny. 

Jest też kolejny, wychowany w biedzie, który jest już ustawiony ale nie wiem w jakiej części, a podejrzewam, że w znacznej, jest to życie na kredyt banku. Lubi też żyć na pokaz więc nie do końca wiadomo gdzie jest granica prawdy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Bungo2 napisał:

 

Wśród moich znajomych są ludzie, którzy osiągnęli dość sporo ale tak na prawdę najbardziej cenię gościa, który nie leci na kredytach, ma dwa mieszkania na wynajem i doszedł do tego sam mimo, że pochodzi z zamożnej rodziny.  

Nie ma bata. Skoro pochodzi z zamożnej rodziny, to na pewno otrzymał jakąś pomoc. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie znam teraz dużo takich osób (do 35 roku życia). Natomiast znałem 15 lat temu. Pisząc bez szczegółów -wydaje mi się jednak że wielu z nich, mając teraz około 50 tki jest weteranami kapitalizmu w wydaniu Polskim. Dużo zrozumieli, część przeniosła działalność do UK, część dywersyfikuje interesy. Ale na pocieszenie powiem tak, znam też sporo osób około 50 tki i wzwyż które całkiem niedawno, po rozwodach, redukcji w pracy i kilku latach biedowania wracają na dobre tory i dochodzą po raz pierwszy w życiu do pieniędzy. To jest piękne bo pokazuje, że NIGDY nie można się poddawać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.08.2018 o 22:40, teddy1 napisał:

Może to zabrzmi jak banał, ale przede wszystkim ciężka praca i znaleznienie swojej niszy. Ja po plajcie pracowałem rok czasu zwyczajnie w budowlance. Ciężko mi było, bo straciłem już niemałą fortunę.

Po roku pracy na budowie zdecydowałem sie na wyjazd do jednego z krajów skandynawskich i tam zacząłem pracę w branży usługowej. Na początku właścicielem firmy nie byłem ja, ale brałem wszelkie możlwie prace i faktycznie to ja zacząłem budowanie struktury i zarządzanie firmą od dołu, tak że po trzech latach firma praktycznie opierała się na mnie. Wypracowałem sobie zwyczajnie możliwość wkupienia sie w strukturę własnościową, zresztą tylko glupiec pozbył by się konia pociągowego, jakim byłem i dalej jestem ja. 

Nasza działalność to usługi w zakresie utrzymania czystości, obsługa lokali, prace budowlane, a potem już do tego doszły zakupy nieruchomości i inwestycje pokrewne. To co mi na pewno pomogló to pracowitość wbita mi przez rodziców, znajomość angielskiego i chęć nauki innych języków i umiejętności interpersonalne. Co jest też niezwykle ważne to jak już tu pisali bracia wcześniej wytrwałość oraz optymizm. Po każdej porażce trzeba się podnieść,a jutro zaczyna się nowy dzień. W dalszym ciągu pracuję 10-12 h dziennie. 

Prowadzę też działalność w Polsce, to już branża deweloperska, ale tutaj muszę przyznać, że mój udział to raczej kapitał, bo tam mój wspólnik wykonuje naprawdę imponującą pracę. 

Jego historia też zawiera plajtę, ale nie poddał się i zaczął od nowa. On z kolei od lat nastoletnich pracował w branży hydraulicznej i przyuczył się do zawodu,a  nawet później skończył studia inżynierskie w tej dziedzinie. 

Zauważyłem też, że bardzo ważne jest by nie marnować czasu i energii. Skupić sie na obranych celach. Swego czasu widziałem taki film motywacyjny w Internecie, ktorego motto mówiło, że bardzo przeceniamy to co możemy zrobić w ciągu roku, ale niedoceniamy tego co możemy osiągnąć w ciągu pięciu lat.

I jeszcze jedna rzecz, z którą walczę sam czasmi, a mianowicie wyjście ze strefy komfortu. Czujesz sie miło, syto i bezpiecznie, ale wtedy się nie rozwijasz i nie masz motywacji by iść do przodu.

 

 

Proszę moderacje o ewentualne scalenie postu. Padło pytanie o bycie bezwzględnym i ja tego tak nie odbieram. Nigdy nie byłem osobą okrutną czy konfliktową, wręcz przeciwnie, ale nauczyłęm sie, że nie wolno pozwolić ludziom by Cie wykorzystywali i że należy szanować swój czas. W życiu, interesach tak jak i w relacjach z kobietami trzeba być stanowczym i posiadać umiejętność wyznaczania granic. Trzeba być też otwarym na nowe pomysły i czasem iść pod prąd. Jak sobie czasami myślę jak ja dałem radę fizycznie i psychicznie przejść te ostatnie 10 lat to sam w to nie mogę uwierzyć. Choć mówię też otwarcie, że coraz częściej czuję zmęczenie i zaczynam sie zwyczajnie nie wyrabiać. 

Zresztą już się nauczyłem, że duże pieniądze nie dają aż tak wiele więcej szczęścia.  Jeszcze jedną rzeczą, którą sobie bardzo cenię jest to, że żona nie przeszkadzała mi w rozwijaniu firmy. Ona głównie zajmowała sie domem i dziećmi, a ja pracą. 

Nic z tego co napisałeś nie jest banalne. To święte słowa. Gratuluję wytrwałości !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.