Skocz do zawartości

Ale ze mnie krejzol. Bujać to ja ich nie oni mnie


Rekomendowane odpowiedzi

Chciałem temat umieścić w pozytywnej motywacji no ale jest to zbyt zajebisty temat%-)

jutro śmigne sobie na rozmowe rekrutacyjną%-)

tylko nie wiem czy to załatwić odrazu jak kulfon bo hajsu z tego nie będzie czy poczekać na te magiczne 6 szkoleń i brac notatniczek.tyle wspaniałych manipulacji(ciekawe jakim bym został poddany)tyle wspaniałych zachowań.powspominałbym ah ten klimat pracowania w anglielskich firmach%-)

wiem.bede idiote udawał%-)kurwa...zaraz sie skoniuje tak sie podkreciłem%-)

http://forum.gazeta.pl/forum/w,23,27982113,,GQ_MArketing_.html?s=10&v=2

najbardziej mi sie podobał ten post

"
ja tez nie jestem w stanie samej sobie wyjasnic, jak to sie stalo ze pracowalam tam (tylko a w sumie az ) 4 tygodnie. z zrekrutacja wygladolo to tak samo jak w pozostalych przypadkach. pozniej malo sie nie posrali, jaka to jestem zajebista i jakie to ja sukcecy moge osiagnac. dramat!! zrezygnowalam w momencie jak zaczeto mnie szkolic na menagra i przygotowywac do rekrutacji i barnia obsow. wtedy zobaczylam na co sie dalam zlapac. czysta manipujacja. ten caly cyrk co rano w biurze, to przedstawienie, oklaski, wyroznienia, jednym slowem kabaret.strasznie mnie wku**iolo to ze panowala tam tak sztuczna atmosfera. i ciagle KEEP SMILING. zero negatywow, zero prywatnego zycia, od rana do nocy w terenie i pozniej te idiotyczne wyjscia na piwo i INTEGRACJA. ocknac sie tez pomogl mi moj chlopak, ktory co drugi dzien mi robil awantury ze coraz dluzej pracuje, ze nie mam na nic czasu, nawet dla siebie. goraco nie polecam tej firmy!! i kolejna sprawa, jestem ciekawa czy dostane bonda, na ktorego czekam. a apropo Marcina Z i Jedrzeja G to radza sobie dobrze i dalej dzialaj w warszawie na Widok 8. Alan tez tam czesto zaglada. UWAZAJCIE!! ja to zakonczylam pol"



iiiiii....

"

black_bw 04.07.13, 01:26
Ku przestrodze.

Tak jak większość osób piszących na tym forum, wysłałam CV w odpowiedzi na ogłoszenie zamieszczone przez Eureka Advertising. Jestem studentką, szukam pracy na wakacje. Skusiły i zastanowiły jednocześnie oferowane stawki. W ogłoszeniu widniała kwota 2000-3000 tys. - niezła kasa pomyślałam. Nic nie wskazywało na to, że mam chodzić po mieszkaniach i naciągać ludzi.
Oczywiście dostałam telefon z zaproszeniem na rozmowę rekrutacyjną następnego dnia. W biurze powitała mnie elegancka, miła, ładna pani, bardzo głośno krzycząca "dzień dobry!" i idąca z wyciągniętą ręką przez całą długość pomieszczenia by mnie serdecznie powitać. W całym biurze widać było tylko panie pracujące przy komputerach, nikogo więcej. W tle leciała bardzo głośna muzyka, niekoniecznie przyjemna, a na pewno nie stwarzająca dobrych warunków do pracy, na wielkiej plaźmie wyświetla się playlista. Dostałam formularz do wypełnienia. Nieco zirytowana wypełniłam go - pytania dotyczyły praktycznie wszystkiego co miałam wyszczególnione w CV bądź liście motywacyjnym. W porządku - co firma to obyczaj, może wolą porównywać kandydatury na swoich formularzach.
Chwile później zostałam zaproszona na rozmowę, z równie sympatyczną, uśmiechniętą panią. Pytała o moje doświadczenia, czego oczekuję od firmy, po czym niemal wyrecytowała na jednym wdechu informacje dotyczące firmy i wynagrodzenia - 400zł/tygodniowo + premia, tak, że na początku zarabia się 1600-2000 zł, a w miarę awansu coraz więcej. Pieniądze wypłacane w systemie cotygodniowym, gdyż jak się dowiedziałam założycielem jest Anglik i przywiózł do Polski różne tamtejsze zwyczaje. Na spotkaniu nie dowiedziałam się na czym polega praca, wspomniane było jedynie, że ich klientami są m.in. znane organizacje charytatywne oraz że większość spotkań z klientami odbywa się poza biurem. Na koniec zostałam poinformowana, że jeśli przejdę do drugiego etapu, zadzwonią do mnie i ustalą termin.
Zadzwonili chyba na drugi dzień zapraszając na dzień próbny. O 12.30 miałam się stawić w firmie. Przywitała mnie znów głośna muzyka i głośno krzycząca „dzień dobry” pani. Po kilku minutach przyszła właścicielka firmy by poznać mnie z moim liderem, z którym jak się okazało miałam iść na kawę. Podczas spotkania padały różne pytania - o moje zainteresowania, dotychczasową karierę, słabe strony, mocne strony, preferencje wynagrodzenia, czy liczy się dla mnie bardziej rozwój czy np. zarobki. Wyjaśniona, a nawet rozrysowana została klasyczna piramida, z perspektywami na szybki awans (na lidera w nawet niespełna miesiąc). Jednak nie uzyskałam odpowiedzi na pytanie co tak w ogóle miałabym robić w firmie. Wszystko w atmosferze uśmiechów, komplementów i ogólnego uwielbienia dla jakości firmy.
Po kawce spotkaliśmy grupę, z którą jak się okazało mieliśmy wyruszyć w teren. Kawę i bilety fundował lider. Teren okazał się warszawskim blokowiskiem. Każdy dostał swój wieżowiec i wraz z moim liderem ruszyliśmy pędem na 12 piętro, stukając od drzwi do drzwi. Już po pierwszym piętrze miałam dość tej samej, wyuczonej, wyrecytowanej, dokładnie przemyślanej gadki na temat ratowania rysi w Polsce, nastawionej na to by naciągnąć ludzi na 30zł/miesięcznie. Przy każdym kontakcie z mieszkańcem bloku identyczna formułka, z identyczną radością witającą nieświadomego manipulacji człowieka, następnie smutkiem, że rysie giną i znów radością, że my je ratujemy. Większość osób podziękowała przed wysłuchaniem całej przemowy, niektórzy wysłuchali do końca, ostatecznie udało się naciągnąć udało się dwie osoby – dzienny limit wyrobiony.
W ciągu dnia była mała przerwa, na której ledwo zdążyłam usiąść, napić się i zjeść batonika, bo już trzeba było lecieć dalej, bo późno a jeszcze drugi blok czeka.
Około 21 skończyliśmy nagabywanie ludzi i wyruszyliśmy do firmy. Tam czekał na mnie test, czyli kolejny formularz, mający niby sprawdzać czego się nauczyłam w ciągu tego dnia. Pytania dotyczące tego, jakie korzyści z takiej formy marketingu ma firma współpracująca z Eureką, co mi się podobało, czy uważam, że ważniejszy jest entuzjazm czy umiejętności itp.
Po wypełnieniu arkusza, zostałam zaproszona na spotkanie z właścicielką firmy i moim liderem. Dowiedziałam się, że mam ogromny potencjał, jestem wyjątkowa i takiej osoby właśnie potrzebują. Dostałam zaproszenie na sześć dni szkoleniowych, a także na krótką wizytę nazajutrz w firmie. Do domu wróciłam o 23, od razu położyłam się spać, bo nie miałam siły na nic więcej.

Poszłam tam następnego dnia. Znów powitała mnie z tym samym uśmiechem od ucha do ucha pani, krzycząca dzień dobry, a także muzyka. Czekał na mnie mój lider, z którym miałam mieć pierwsze szkolenie. Jak się okazało, w schludnie wyglądającej, minimalistycznej firmie, jest pomieszczenie – wydaje mi się, że wyciszone, bo muzyki ani gwaru tam panującego nie słychać poza tą salą, w którym nowi są szkoleni przez liderów. Jest to duża sala z białymi tablicami, na których liderzy wypisują różne szkoleniowe treści. Np. czego oczekujesz od Appco, z potwierdzeniem, że właśnie to dostaniesz. Miałam także pierwszą lekcję mającą na celu nauczenie mnie formułki, którą mówi się gdy ktoś otworzy drzwi. Niedopuszczalne jest własne sformuowanie pytań. Ma być tak, jak uczy lider, bo to jest sprawdzone i dokładnie tak to działa. Mają swoje procedury 3 kroków, 5 kroków, 8 kroków – wszystko to rozwinięcia angielskich skrótów. Właściwie wszystko co możliwe jest zastępowane anglicyzmami. Nie pracowałam wcześniej w firmie „marketingowej” – może tak jest normalnie, ale tu nawet zwykła kartka, na której zapisujesz kto i pod jakim numerem mieszkania ci otworzył, kogo naciągnąłeś itp. Nazywa się „pitchcard”. „Kilować”, „piczować” – właściwie wszystkie słówka jakie tylko się da i które nie do końca osoba z zewnątrz jest w stanie zrozumieć.

Po krótkim szkoleniu odbyło się spotkanie wszystkich pracowników z właścicielką. Zaskoczyło mnie, że są to bardzo młodziutkie osoby, nawet nie studenci, ale uczniowie lub maturzyści, jak się okazało pracujący od niedawna. Właścicielka przekazała jakieś firmowe informacje, pochwaliła poszczególne osoby zachęcając do bicia im braw i krzycząc różne słodkie słówka.
Atmosfera od pierwszego dnia wydała się bardzo rodzinna, każdy mówi do siebie po imieniu, ludzie są bardzo kontaktowi, ledwo zacznie się z nimi rozmawiać, wydaje się już , że znacie się od lat.
Wszystko ma być entuzjastyczne, usłyszałam, że życie prywatne mam zostawić za sobą wchodząc do firmy by nie zarażać negatywną energią. Do tego, jeśli będę miała doła czy gorszy dzień mam zadzwonić do swojego lidera i wygadać mu się, a on mnie zmotywuje do pracy.
Uznałam to za żart, ale teraz wątpię, żeby nim był.
Wszystko dzieje się tam bardzo szybko. Muzyka lecąca w tle sprawia, że niemal trzeba krzyczeć do osoby stojącej obok by usłyszała co się do niej mówi, a ty musisz dobrze słuchać, żeby zrozumieć co do ciebie mówią, bo robią to jak nakręcone katarynki.

Wyszłam z firmy z dziwnym przeczuciem, że to jedno wielkie pranie mózgu co tutaj się dzieje. Zebranie przypominało mi bardziej sektę i kółko wzajemnej adoracji. Rozmawiałam nawet ze znajomymi o tym, zasugerowali mi, że może mi się wydaje, że każda firma ma jakąś swoją specyfikę i różnie bywa, a praca jak praca, nalatać się trzeba ale 2tysie za rysie drogą nie chodzą.
Przede mną miało być te sześć dni szkoleniowych. Jedyne co mnie przekonywało do tej pracy to obiecane pieniądze, ale pojawił się też strach,raz, że późnym wieczorem mam chodzić sama po cudzych domach, a po drugie, że po dwóch dniach spędzonych w ich towarzystwie, coś się nie tak ze mną działo.
Na szczęście trafiłam na to forum i wiem, że moje odczucia nie były wzięte z kosmosu. To nie jest dobra firma. Nawet jeśli płaci, myślę, że lepiej pracować za nieco mniejsze pieniądze, ale mieć czas na życie poza firmą, bo godziny pracy – 11-21 pozwalają jedynie na sen. Robią pranie mózgu, manipulują przys"




Pewnie rodzi sie pytanie w waszych głowach.po co?po co tam ide?no kurwa nie byłbym soba gdybym zmarnował taka okazje%-)


 
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

lata mi po bani opcja

1 hasła z kulfona bo nie wyrobie z humoru sytuacyjnego

2 (jezeli pani od rekrutacji bedzie fajna.a głosik miała dobry)powiem choć mała zobaczysz mojego zwierza a potem wpłace kase charytatywnie

3.bede udawał idiote

spostrzezenia jak narazie.firma wał jak chuj bo jestem technikiem ochrony srodowiska i od podszewki wiem jak to wyglada%-)z tego co tam wyczytałem w komciach to wysyłaja jeleni zeby zbierali kase na ratowanie zwierzatek.jak przepiłowałem ich fejsika oficjalnego to fakt faktem skojarzyłem akcje stojacych idiotów zbierajacych kase na ekologie.popiłowałem tych co lajkneli.przedział wieku świeża matura.ale niunie fajne niektóre%-)twarzowcy w wiekszosci tacy że odrazu widać że albo sa podatni na manipulacje modne media itd.ogólnie coś twarzowe samego dyrektora skądś kurwa kojarze.ajak kojarzę to na pewno wał%-)


cała zabawa polega natym ze składałem na asystenta ds sprzedazy i marketingu.do jednej firmy.a druga firma do mnie oddzwoniła%-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Haha, ja miałem taki epizod tyle, że w "finansach". Byłem całkiem zielony zarówno co do takich "firm" jak i samego tematu. Tam byli ludzie co już chyba coś kumali nie wiem, nie wyglądali na głupich. Najpierw rozmowa wstępna w kafejce, potem rozmowa kwalifikacyjna. Koleś miał teorie NLP w małym paluszku i mnie trochę zagiął bo kazał sobie sprzedać swoja komórkę, a ja "nie zamknąłem sprzedaży", ale i tak mnie połechtał na koniec. Przeszedłem szkolenie i przemówienie motywacyjne właściciela, który przyjechał porsche bo nie mieli ferrari w wypożyczalni. Koniec, końców zrezygnowałem po dwóch wizytach domowych u fajnych koleżanek :) i nawet już tam nie wracałem, by się wypisywać czy coś bo nie podpisywałem żadnych zobowiązań jeszcze. Praca nie dla mnie dużo zapitalania i jeszcze trzeba przekonywać ludzi do niedorzecznych rzeczy.

 

Były jednak i plusy.

 

W środku szkolenia był test z wiedzy o finansach. A, B, C, D. Rozwaliłem go na logikę bo wiedzy prawie żadnej nie miałem. Zdobywając największą ilość punktów i wygrałem whiskacza :D. Po przemówieniu właściciela była impreza z darmową wódą w dobrym klubie, więc trochę popiłem i się pobawiłem. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Dobry film podesłałeś Leon("zniewolone umysły ivo full pl" na yt) dobrze można wyjaśnić nim sytuację w tej firmie)

 

Puszczają głośną muzykę, by ich stresować, ciągle mają być w napięciu, najlepiej podekscytowani, zwiększa się ich podatność na sugestię. Długi czas pracy, praca i sen, mało czasu na przemyślenie sytuacji w samotności. 

 

Powodzenia, pokonaj ich własną bronią. A jak się nie uda to się pobawisz i napijesz.

 

Świetna sprawa co jakiś czas pożyć w otoczeniu takiej euforii, a najlepiej byłoby odprawiać rytuale tańce wokół ogniska. Dla mnie jest to jak jedzenie czekolady w kształcie kupy. Przyjemne, ale obrzydliwe, bo jesteś posłuszny grupie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja panie pikaczu proponuję taką strategię. Zapewne będzie tam jakieś szkolenie czy inne gówno. 

 

Proponuję zostać najpierw pupilkiem szkolenia: największym najbardziej aktywnym przydupasem , którego pan prowadzący będzi chwalił. Jego zaufanie rośnie - bo widzi w tobie posłusznego narzędzia. I w kluczowym momencie odpalasz bombę: ośmieszasz prowadzącego, mówisz wszystkim zebranym że to jest gówno i żeby się nabrać nie dali, a ty przyszedłeś tu jako ich anioł stróż, żeby ochronić ich przed tymi manipulatorami. Następnie otwierasz browara, puszczasz bąka i idziesz w piździec.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Juice?a to nie jakas kategoria w panelu porno strony?%-)

Powiedzmy sobie szczerze ludzie pracujacy w reżimie korpo badz tacy w firmie tego typu sa zyciowymi przecietniakami bez własnej woli.po prostu motłochem z wizja awansu a na górze sa cwaniaki.jeżeli ludzie sie koniuja do sztucznych braw i hasełek to jest to dlamnie spełnienie obserwacji%-)a moze i sam pomanipuluje jak juz lupele napomniał%-)jutro wielki dzień%-)

A wiec tak%-)

Umówiony byłem na 11 w drugiej wersji na 11.15 wiec wpadłem jak do siebie.sekretarka nawet fajna wiec sobie pociagnałem z nia konwersacje(przyszły punkt trolingu bo niby dojezdza 2 godziny do tej roboty...ta...kurwa tralalala)

wypełnianie aplikacji jak muzy nie było tak sie pojawiła (jakies metalowe terefere na gitarkach i bembenkach)w srednim natężeniu.lekko zakłucając tok myslenia.no ale mi to nie przeszkadzało.rozjebałem sie jak krowa w geesie na kanapie(nastawienie u siebie jestem)sekretareczka udawała ze niby cos robi.szastanie papierkami.klikanie na kompie.po jakiejś chwili pojawiła sie Pani dyrektor oddziału wiek około 24lata%-)(chuj ze do jednej firmy wysyłałem papiery a całkiem inna sie odezwała)

aaaa...podawanie łapy z ich strony było praktycznie z pozycji zamknietej%-)

rozmowa

przyjąłem taktyke udawac idiote

pisze umnie jak byk Technik ochrony srodowiska.zapytała sie mnie czy znam jakies fundacje charytatywne.eee....unicef....

a czerwony krzyz wwf?

no jak sie poszuka w głowie to sie znajdze%-)

jakiej pracy pan poszukuje.oczywiscie biurowej

dlaczego pan zaznaczył oczywiscie?

bo w terenie niechce mi sie pracować%-)

co pan robił od października zeszłego roku?

nic

balował pan?i uznał cze czas sie wziąc do roboty?

tak%-)

koniec rozmowy.podanie dłoni przez szefową z pozycji siedzacej i to przez biurko.szczyt nietaktu%-)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.