Skocz do zawartości

Czy ktoś z Was jest w wieloletnim szczęśliwym związku? (już nie marudzę i nienarzekam)


Rekomendowane odpowiedzi

6 minut temu, wytrawnie napisał:

Uwielbiam ten argument 

W sumie to chyba go pierwszy raz użyłam w swoim życiu. :P  Po prostu mam swoje powody by się nie rozpisywać za bardzo. ;)   Po za tym na temat swojego związku wystarczająco dużo już pisałam na tym forum :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aktualnie nie jestem. Ale byłem. Wnioski - były plusy, ale ogólnie więcej minusów. Zazdrość, awantury, wydatki, roszczenia, w końcowym okresie ignorancja, trakcie trwania związku likwidacja statusu "w związku" (wiem że to głupie, ale ona sama mnie oznaczyła, a w trakcie trwania związku bez żadnych wyjaśnień "usunęła" hehe). Wrzucam do puli opinii dla ogólnego rozrachunku. 

 

Tak. Uważam że zbudowanie długiego "partnerstwa" jest możliwe. 

 

Jednocześnie jestem świadomy, iż duża część związków trzyma się jako tako wyłącznie z racji posiadanego potomstwa, wspólnego mieszkania, zobowiązań finansowych itd. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krótki staż, chyba już po haju hormonalnym, czyli 2 lata. ?

Fajny chłopak, dobry do życia, mamy podobne poglądy i światopoglądy na różne dziedziny życia. Teraz jest fajny seks. 

Jestem pewna, że jest uczciwy wobec mnie.

Na pewno Mój gdzieś podświadomie wie, jak działać na mój gadzi (raz w życiu do niego powiedziałam "Ty debilu", szybko mnie ustawił ??)

Teraz wiem, że trzeba pracować nad swoim poczuciem szczęścia/zadowolenia, bo to też udzieli się drugiej stronie.

 

Naprawdę fajny prawiemąż mi się trafił. ?

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 10.01.2019 o 00:01, deomi napisał:

Czy ktoś z was jest w wieloletnim szczęśliwym związku? Albo krótszym? Ale czuje się dzięki temu naprawdę szczęśliwy? Chętnie posłucham pozytywnych histori :) 

Napiszę tak. Idzie piąty rok jak jestem w małżeństwie. Mamy już trójkę dzieci, rodzone praktycznie jedno po drugim. W zasadzie czwórkę, bo jedno przebywa w niebie (poronienie). Żona pochodzi z wielodzietnej rodziny i zawsze marzyła, by także mieć kilkoro dzieci więc... no cóż... chętnie pracuję nocami nad spełnieniem Jej życiowego marzenia :D tym bardziej, że mam na czym pracować, bo żona jest 13 lat młodsza ode mnie. Sam jestem w szoku, że taki stary łysy "dziad" po 40-stce jak ja zerwał takiego prześlicznego kwiatuszka i to zerwał sprzed nosa dwóm innym znacznie młodszym adoratorom.

 

A najśmieszniejsze, że nie sądziłem, iż kiedykolwiek się ożenię. Tzn. niby chciałem związku ale jakoś tak zawsze wychodziło, że nic nigdy nie wychodziło. Polki są strasznie roszczeniowe. Lecz kiedy tamtego dnia ją zobaczyłem... Sami rozumiecie. To się często określa mianem miłości od pierwszego wejrzenia. Tak tak, ja wiem, że to chemia, że byłem na przysłowiowym haju, że mózg zalała mi potężna dawka dopaminy w duecie z serotoniną, a wszystko podlane fenyloetyloaminowym sosem, gadajcie co chcecie, ja wiem swoje, że dziewczyna mi się spodobała, że zabujałem się za zabój i... I wiadomo co.

 

Byliśmy wtedy na pewnym wyjeździe z całą grupą ludzi. Mnie i ja wylosowano do jednej grupy. Przypadek? Przeznaczenie? Ingerencja Boga? Obstawiam to ostatnie. Kiedy pierwszy raz zacząłem z nią rozmawiać wcale nie zorientowałem się, że nie jest Polką. Miała doskonały akcent. Sądziłem, że co najwyżej ma jedynie lekką wadę wymowy związaną z wymawianiem niektórych zgłosek.

 

Po pięciu latach uważam, że mamy udane małżeństwo. Powiedziałbym nawet, że bardzo udane. Owszem, czasami się kłócimy, a nawet - wstyd się przyznać - jeden jedyny raz przez te pięć lat doszło do rękoczynów. Przesadziłem może wtedy ale summa summarum lepiej twardo zarysować granice i niż pozwolić niektóre z nich beztrosko przekraczać. Ale to był jednorazowy incydent. Tak na co dzień jest naprawdę fajnie, naprawdę miło, tak przyjemnie. Mamy wspólne zainteresowania i zbieżne poglądy na wiele kluczowych spraw, w tym na politykę (żona jaki ja nienawidzi lewactwa oraz ruchów feministycznych). Zgadzamy się też co do spraw małżeńskich. Żona nie pracuje zawodowo, bo - jak twierdzi - chce się poświęcać dzieciom. Powiem szczerze, że mi, jako konserwatyście, taki układ bardzo ale to bardzo odpowiada. Od zarabiana kasy jest facet, a kobieta niech dogląda ogniska domowego. Skutek jest taki, że po powrocie z pracy mam zawsze ciepły obiad, dzieci są dopilnowane, czysto ubrane, spodnie w szafie poprasowane itd. itp.

 

To tak na szybko nakreśliłem naszą zgodną symbiozę ;)

Edytowane przez książę elektor
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój związek, teraz małżeństwo nie trwa jeszcze zbyt długo, więc w kwestii wieloletniego związku nie wypowiem się.

Natomiast odnośnie krótszej relacji mogę powiedzieć tyle:

W związku jestem prawie 4 lata, w małżeństwie 2 lata. Bywają różne momenty te lepsze i te gorsze.

 

Uważam jednak, że do teraz małżeństwo i związek są udane, myślę, że mąż się ze mną zgodzi.

Mamy podobne pasje i zainteresowania, podobnie myślimy i mamy podobne cele w życiu.

Nie potrzebuję i nie chcę go zmieniać, bo dla mnie jest idealny taki jaki jest.

 

Oboje pracujemy, i kochamy to co robimy.

Uważam, że zarówno moja jak i jego praca jest równie ważna.

 

Pozdrawiam ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.