Skocz do zawartości

Jak wyjść z twarzą i zmienić decyzję ?


Rekomendowane odpowiedzi

Zjebałem Panowie :(
Dzisiaj rano napisałem żonie, że się wyprowadzam, dobrze to przemyślałem i podjąłem decyzję, jak prosiła i przepraszała to mówiłem, że nie.

Powód:
Ostatnio mam problemy w pracy i rozglądam się za czymś innym. Powiedziałem Jej o tym i oczekiwałem wsparcia. Wsparcie miałem. W niedzielę pojechała na kurs i wsparcie tak jakby się skończyło. W poniedziałek chciałem pogadać, bo miałem telefon z pracy, który mnie wkurzył, ale Ona "nie miała jak zadzwonić", co mnie oczywiście poirytowało.
Wczoraj natomiast po pracy miała imprezę. Przed imprezą chwilę rozmawialiśmy i mówiłem, że mi jest źle przez pracę i potrzebuję wsparcia, a Ona jak wyszła o 17:30, tak odezwała się dopiero po 2 jak wróciła.
Dodam, że na imprezie był gość, który wiem, że Jej się podoba, ale wiem też z pewnego źródła, że do niczego między nimi nie doszło wczoraj. Może sobie pomyślała, że tak na prawdę chodzi mi o kontrolowanie Jej podczas imprezy i ściemniam z tym wsparciem i dlatego nie odezwała się wcale. Ja oczywiście też się nie odezwałem podczas tej imprezy.
 
Podsumowując:
Potrzebowałem wsparcia i go nie dostałem, a nie tego oczekuję od żony, więc w emocjach stwierdziłem, że się wyprowadzam i mam to w dupie.
 
Jak to odkręcić, by wyjść z twarzą? Czy może uważacie, że to dobra decyzja?

W domu jak żona jest to stara się ostatnio baaardzo. Chyba niepotrzebnie się otworzyłem i oczekiwałem wsparcia, bo w ten sposób pokazałem słabość. Ale czy nie tym się powinna różnić żona od dziwki/kucharki/sprzątaczki, że daje też wsparcie psychiczne w problemach ?


Do adminów: jeśli umieściłem to w złym dziale to proszę o przeniesienie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(łorning! ściana tekstu aprołczing !)

 

@Barhar

 

Nie ma prostej odpowiedzi na zadane przez Ciebie pytania. Takiej 'zrób to i to a zobaczysz - będzie dobrze'. Po pierwsze, ale sądzę że sam się o tym doskonale orientujesz,

siłą rzeczy wiemy tylko tyle ile sam napisałeś. Więc znamy tylko część sytuacji. Całą gamę kolorów Twojej interakcji z żoną - znasz tylko Ty.

 

Tym niemniej posiłkując się własnym małżeńskim doświadczeniem postaram się co-nieco napisać.

 

Najpierw od strony zachowania małżonki.

Chciałbym się mylić - ale prawdopodobnie Twoja małżonka ma dość charakterystyczny i specyficzny syndrom 'wieloletniej żony'. Objawia się on bardzo często a polega na tym,

że taka małżonka przestaje się starać. Owszem - ona, jej sprawy, jej praca zawodowa - liczy się. Twoje kwestie osobisto-zawodowe - to taka siódma woda po kisielu dla niej.

Szczególnie jeśli czuje, że sama jest w stanie utrzymać się ze swoich przychodów. Przykre to jest gdy zauważamy takie postępowanie jako mężowie - ale to psychologiczno-biologiczny schemat, który występuje nader często - jak mawiają anglosasi 'deal with it'. Wypadkową tego zachowania jest kompletne lub zaledwie z lekka maskowane udawanym zaciekawieniem/wsparciem podejście do naszych problemów. Właśnie tego doświadczasz. Jesteś, mówiąc bardzo bezpośrednio, zlewany.

Z pewnością wielu z Was najdzie właśnie myśl - zaraz, zraz Subiektywny - przecież Barhar napisał, że w domu jak żona jest to stara się ostatnio baaardzo. Już Was szybko tłumaczę - to element strategii, bardzo często nieświadomej u kobiety. Gdy czuje, że coś skrewiła lub odczuwa zagrożenie - przez moment działa tak jak powinna. Przy czym jest to tylko krótkoterminowy zryw który szybko mija gdy kobieta poczuje się pewniej - szczególnie gdy uporządkuje sytuacje w swojej głowie. Pierwsze myśli są zawsze - o Jezu, zostawi mnie, czy się utrzymam z pensji, co z dziećmi, co z mieszkaniem, jak dam sobie radę, na kogo mogę liczyć (rodzina, orbiterzy-znajomi od wniesienia pralki itd - bo te 'samodzielne, niezależne' nagle pękają gdy trzeba wtaszczyć 30-50 kg na II piętro). Ten moment rodzi strach - a naturalną reakcją jest próba zażegnania zagrożenia przez odpalenie sekwencji udobruchania samca.

Następnie kobieta bądź dochodzi do wniosku, że jakoś to sobie wszystko poukłada - bądź uznała, że już udobruchała męża więc krytyczne zagrożenie minęło. Najczęściej jest to miks obydwu. Wówczas wszystko wraca na starą ścieżkę 'mam w nosie, nic nie muszę'.

 

Podobnie jak Ty @Barharuważam, że jedną z kwestii związanych z długotrwałą relacją, szczególnie z małżeństwem - jest m.in. wzajemnie wspieranie się. I cały pies jest pogrzebany w tym 'wzajemnie'. Bo realnie to oznacza, że jak ona ma kiepską formę i niespodziewany atak niesprzyjających okolicznosci - to mężczyzna ma stawić się na wysokości zadania, być obok, wysłuchiwać, dawać pełne wsparcie. W drugą stronę - tak, tak, dobrze się domyślacie Bracie, niby powinno być tak samo ale nie jest. Znowu odpala się kwestia biologiczno-psychologiczna!

Jęczysz jako mężczyzna? Znaczyś słaby !!! A słaby - oj, to kiepsko. Nadnaturalna chcica na badboyów i kryminalistów nie bierze się z niczego - ci goście nie okazują słabości, tak działają jak magnes na hormonalnie sterowane istoty.

Tak, uważam że nieświadomie ustawiłeś się na gorszej pozycji licząc na wsparcie i okazując słabość. Po ludzku jest to zrozumiałe, tym bardziej że od tego jest małżeństwo. Od tej, wybaczcie za wulgaryzm - POPIERDOLONEJ STRONY BIOLOGICZNEJ KOBIETY - to tak jakbyś na jej oczach wyjął pistolet i walnął sobie w skroń.

 

Na dodatek piszesz coś o jakimś gościu, który się jej podoba. To też niestety często-gęsto występuje w wieloletnich związkach. Przy czym u mężczyzn - jak widzę ładną pannę to mogę mieć 101 myśli - ale ekstremalnie rzadko mężczyzna wpada na pomysł 'rzucam wszystko i zaczynam BIG LOVE z nią!'. U kobiet jest dokładnie na odwrót. Poprzez myślenie nacechowane myśleniem życzeniowym - roją sobie nader często, że to jest właśnie ów magiczny, cudowny gość na którego czekała całe życie - co jak nic spełnia 101% jej założeń i powiezie ją do Krainy Kobiecej Szczęśliwości na magicznym jednorożcu. Co za tym idzie - odpala się dość szybko sekwencja BIG LOVE w brzuszku i latają motylki. Wtedy głowa i odrobina logiki (a raczej sprytu którym się kierują w życiu) idzie w odstawkę - kobieta z automatu jest gotowa zakończyć aktualny związek i popędzić niczym leming na skraj urwiska do swojej halucynowanej miłości.

 

Od siebie dodam, że to chyba celowa robota Matki Natury - takie oprogramowania u kobiety. Chodzi o to by się często zalofciowywała w coraz to nowych menach - bo jak dopada ją hormonalne motylkowe lofcianie to rozkłada nogi 6 x na dobę (i jej mało!). Więc dla Matki Natury jest większa szansa na poczęcie nowego człowieka. Ot taka, znowu przeproszę za wulgaryzm - KURWIA SEKWENCJA. Biologia, biologia, biologia ... Niezwykle rzadko która kobieta jest w stanie jakoś nad tym panować. W zasadzie jedynie głęboko programowany strach przed odrzuceniem i potępieniem w środowisku są w stanie trzymać to w ryzach. Mamy czasy jakie mamy - kobietom przyzwala się na wszystko więc i ta ich kurewska biologiczna natura, niekrępowana religią i nakazami społecznymi, hasa jak wściekła rozwalając wszystko dookoła.

Dziękujemy Ci Matko Naturo ! ;)

 

@Barhar- sam musisz ogarnąć sytuację. Nie jestem w Twojej skórze więc ciężko jest mi się w 100% wypowiedzieć. Tak czy inaczej nie zrób jednego - głupio się nie wycofaj. Bo wtedy to już w oczach każdej babki przypniesz sobie do czoła karteczkę z napisem 'słabeusz, możesz mi zrobić wszystko a jak pokornie będę stał w kącie'. Jak chcesz się wymiksować z tej wyprowadzki - zrób to sprytnie ! Najlepiej tak zagraj, by to Twoja żona wymusiła na Tobie pozostanie. I każ sobie suto zapłacić za zmianę decyzji - niech wie, że Twoje ustępstwa drogo ją kosztują. Nic za darmo - bo przegrasz w przedbiegach !

 

Innego rozwiązania na tą chwilę nie widzę.

 

Powodzenia, S.

 

Edytowane przez Subiektywny
Krowa mnie ubodła
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Subiektywny

Żona jest się w stanie utrzymać sama. Mamy osobną kasę od prawie 2 lat.

Wiem, że zjebałem i pokazałem słabość i jestem za to zły na siebie, ale o tam, przejdzie mi.

 

Mogę wyprowadzić się na kilka dni i potem pozwolić się przekonać do powrotu, albo pozwolić się przekonać bez wyprowadzenia.

 

Ona z kursu wraca dzisiaj i powiedziałem, że jak znajdę miejsce to jak wróci to mnie nie będzie. Pokój do wynajęcia jakiś znajdę pewnie, albo do hotelu mogę się na kilka dni wynieść, w razie jakby np. stwierdziła, że OK, to niech się wyprowadza i w ten sposób zagrać ze mną, bo raz niestety to zadziałało.

 

Jeśli będzie próbowała mnie przekonać bym jednak został ... to nie wiem jakiej zapłaty zażądać za zmianę decyzji.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Barhar napisał:

@Subiektywny

1) Żona jest się w stanie utrzymać sama. Mamy osobną kasę od prawie 2 lat.

 

2) Jeśli będzie próbowała mnie przekonać bym jednak został ... to nie wiem jakiej zapłaty zażądać za zmianę decyzji.

 

AD.1

Czyli strachu przed samodzielnym utrzymaniem u niej nie ma. Z resztą wspominałem kiedyś, że jak moja zarabiała 1/3 tego co ja - była miła i grzeczna. Odkąd zarabia

więcej - kompletnie nie ta sama kobieta. One tak mają. Daj im większą pensję i nie-daj-Boże samochód służbowy - to nam pokażą do czego nas tak naprawdę potrzebowały

a JUŻ nie muszą...

 

AD.2

Ogarnianie domu. Kwestie wspólnych/osobnych wyjść. Zagwarantowanie czasu dla siebie. Na końcu seks - ale to na szarym końcu - bo one są a natury automatycznie zaprogramowania na płacenie seksem więc to dla niej nie wysiłek.

 

Robisz Bracie @Barharcoś poza domem, jakieś hobby/zajęcia podczas której ona nie ma wglądu na Twoje poczynania? Najlepiej w mieszanym towarzystwie, by zawsze gdzieś tam tlił się płomyczek zagrożenia 'pozna jakąś sukę i ta mi go odbije'. Nawet jak babce nie zależy za bardzo na facecie - to w 95% przypadków wścieknie się gdy będzie go uwodzić inna - kwestie narcystycznej miłości własnej kobiet (jak to! ja taka zajebista a tu taka lampucera niby lepsza!!! po moim trupie!).

Zwiększ swoją wartość oraz konkurencyjność na 'rynku jako towar'. Niech widzi, żeś mile widziany w kobiecym towarzystwie. Jakiś tenis, nawet - co zabrzmi śmieszenia ale działa - dyskusyjny klub filmowy ! :) Ale koniecznie z innymi kobietami!

 

S.

 

Edytowane przez Subiektywny
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Subiektywny

AD 1.

Na razie zarabia mniej niż ja sporo, ale wiem, że za kilka lat to się zmieni.

AD 2.

To wszystko mam kiedy chcę.

Niestety nie mam zbyt wielu zajęć poza domem bez Niej. Wyjścia z pracy tylko czasem. Do tego nie mam teraz auta i Ona wszędzie mnie wozi, a ja swoje za miesiąc będę miał dopiero i chcę w końcu wrócić do kursu tańca, a czy z Nią, czy bez Niej to bez znaczenia :P


@Tarnawa

Że niby jak źle mnie zrozumiała ? Jak wyraźnie powiedziałem, że się wyprowadzam, bo potrzebowałem wsparcia i mi go nie dała, że nawet się spakowałem na kilka dni.

Sugerujesz bym zachował się tak jakby tej sytuacji nie było ? A jak zapyta to mam powiedzieć: "Ojtam, ojtam ... spierdalaj, źle mnie zrozumiałaś ?"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twoja babka cie zna zna twoje towarzystwo rodzine wzorce na jakich zostałeś wychowany itd.

 

I jeśli teraz całkiem aktorsko udając (z czasem wejdzie w nawyk)

Zaczniesz odstawać od tamtych zachowań od dawania jej spokojnej nudnej stabilizacji bo zakładam żeś porządny gość 

Ona sama będzie cie na tamte tory naprowadzać jeśli natomiast będziesz oficjalnie ją na swoje zasady układać to najprawdopodobniej g... z tego stracisz nerwy naszarpiesz sie i tyle.

Od taka babska przekorność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Barhar napisał:
[...]
Podsumowując:
Potrzebowałem wsparcia i go nie dostałem, a nie tego oczekuję od żony, więc w emocjach stwierdziłem, że się wyprowadzam i mam to w dupie.
 
Jak to odkręcić, by wyjść z twarzą?

 

Masz prawo czasem popełnić błąd. Przecież nikt nie jest idealny. Przekalkulowałeś, że wyprowadzka jest niekorzystna, to się nie wyprowadzaj. Zmiana błędnej decyzji - nie niosącej przecież nieodwracalnych skutków - to nie jest wyjście "bez twarzy". A co sądzi na ten temat kobieta, jest nieistotne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Barhar napisał:

Dzisiaj rano napisałem żonie, że się wyprowadzam, dobrze to przemyślałem i podjąłem decyzję, jak prosiła i przepraszała to mówiłem, że nie.

8 godzin temu, Barhar napisał:

Potrzebowałem wsparcia i go nie dostałem, a nie tego oczekuję od żony, więc w emocjach stwierdziłem, że się wyprowadzam i mam to w dupie.

 

Z powyższego wynika, że nie było to w emocjach tylko po prostu zmieniłeś zdanie po czasie, zastanów się czy często tak masz bo to może świadczyć o niespójności i niskiej samoocenie.

Poświęć trochę czasu na uporządkowanie siebie, tak abyś się czuł dobrze ze sobą.

Nie trać energii żeby wyjść z twarzą bo się nie da w tej sytuacji, olej jej postrzeganie tej sytuacji i zrób jak radzi Tarnawa grunt żebyś Ty wiedział czego chcesz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałeś expertkę od manipulacji zmanipulować, no to teraz masz. Przynajmniej wiesz jak bardzo schrzaniłeś temat.

Przy sprzyjających okolicznościach (jej reakcji) możesz powiedzieć, żeby się nie martwiła, bo tylko na tydzień czy dwa się wyprowadzasz, żeby przemyśleć itp. No nie wiem. Mogiłą z lekka cuchnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Iceman

Na swój temat mam bardo dobre zdanie, więc raczej nie chodzi o samoocenę. Bardziej o wygodę jaką mi daje bycie z Nią, bo w tej relacji ja dostaję dużo więcej niż daję z siebie teraz, więc rachunek jest na plus dla mnie.

 

@Rnext

Już zostałem w domu i zrobiłem jak mówił @Tarnawa, czyli zachowałem się jakby nie było tematu, a jak Ona poruszała ten temat to mówiłem, by dała spokój, nie pierdoliła.

 

@radeq

Spodobałoby mi się może dopiero po rozwodzie może, sama wyprowadzka nie dałaby mi zbyt wielu plusów.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tarnawa

Wojny nie dostałem. I ona po prostu zapytała, czy nadal zamierzam się wyprowadzić - na to pytanie nie dostała odpowiedzi tak/nie, tylko daj spokój, a za 2 razem po jakimś czasie nie pierdol i temat już nie wrócił.

Tak serio - to ja na Jej miejscu dawno bym od siebie odszedł, bo nie jestem jakoś bardzo miły dla Niej, w niczym prawie nie pomagam w domu, kasy nie daję, a za to wymagam i opierdalam za nieodpowiednie zachowanie. Nawet czasem nie chce mi się słuchać jak opowiada o swojej pracy i po prostu mówię, by sobie zadzwoniła do koleżanki jak chce o pracy pogadać, bo nie mam ochoty o tym słuchać.

Niestety zdarza mi się jeszcze czasem unieść emocjami, ale już o wiele rzadziej i coraz lepiej nad tym panuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Barhar napisał:

@Tarnawa

Wojny nie dostałem

Bo chciałeś .

I ona po prostu zapytała, czy nadal zamierzam się wyprowadzić - na to pytanie nie dostała odpowiedzi tak/nie, tylko daj spokój, a za 2 razem po jakimś czasie nie pierdol i temat już nie wrócił.

Wróci, miałeś się beszczelnie wyprzeć wszystkiego i palić głupa

Tak serio - to ja na Jej miejscu dawno bym od siebie odszedł, bo nie jestem jakoś bardzo miły dla Niej, w niczym prawie nie pomagam w domu, kasy nie daję, a za to wymagam i opierdalam za nieodpowiednie zachowanie.

O jaki ty niedobry :)

Nawet czasem nie chce mi się słuchać jak opowiada o swojej pracy i po prostu mówię, by sobie zadzwoniła do koleżanki jak chce o pracy pogadać, bo nie mam ochoty o tym słuchać.

Bo przeważnie nie nie ma czego

Niestety zdarza mi się jeszcze czasem unieść emocjami, ale już o wiele rzadziej i coraz lepiej nad tym panuję.

Jesteś na dobrej drodze

Ja odchodziłem  dwa razy i mnie z powrotem ściągnęła za trzecim nie próbowała ,miała moją zazdrość o jakiegoś orbitera pewności nabrała no i doszło do rozwodu .

A teraz mi skarpetki pierze dosłownie jak zobaczyła że mam ją naprawdę w dupie.

Jak czytam twoje wypowiedzi to widzę swój związek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Barhar napisał:

Na swój temat mam bardo dobre zdanie, więc raczej nie chodzi o samoocenę. Bardziej o wygodę jaką mi daje bycie z Nią, bo w tej relacji ja dostaję dużo więcej niż daję z siebie teraz, więc rachunek jest na plus dla mnie.

To może inaczej. Zacznę od tego, że też takie manewry przechodziłem.

 

Między Twoimi wierszami czytam, że skoro są emocję i próby wyprowadzki to z Twojej strony jest to manipulacja by dostać tę empatię w momentach kryzysowych i nie tylko.

 

Ona to czuje i tak tę linę sobie przeciągacie.

 

Rozwiązaniem dla mnie było to totalnie olać i zająć się sobą oczywiście przestrzegając reguły wzajemności i nie szukając problemu.

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A kobieta patrzy i się uczy.

Obawiam się że, gdy juz sie nauczy nie będzie się litować.

Juz nawet w Biblii masz napisane nie licz na zadnego człowieka.

Masz wybór. Na nic nie licz ciesz się że nie masz tak jak niektórzy.

Albo z nudów wymyślaj problemy.

Miej świadomość ze to może się obrócic przeciw tobie.

Z drugiej strony nic w domu nie pomagasz,  a oczekujesz wsparcia.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.