Skocz do zawartości

Ile jest mnie we mnie?


Brzygot

Rekomendowane odpowiedzi

  Naszły mnie ostatnio przemyślenia na temat tego ile tak naprawde od nas zależy w życiu. Doszedłem do niezbyt pozytywnego wniosku że naprawde niewiele. Zakładam że tworzenie siebie polega na świadomych wyborach i działaniach.Na początku dostajemy nasze geny . Już na samym początku niektórzy dostają strzał w morde od Fortuny. Pomijam już nawet że ktoś jest brzydki czy coś, ale choroby-to jest martyrologia. Psychiczne, fizyczne, do wyboru do koloru ale i możemy z drugiej strony dostać te dobre choć najczęściej mamy przeciętne(w końcu dlatego są przeciętne ,wiem..).

 

  Przyjmijmy że sie nam udało i się rodzimy(mogli nas wyskrobać w końcu co nie?). Nasza kochana Fortuna znów zacier rączki, w końcu musimy się urodzić gdzieś i komuś. I tu już zaczyna sie zabawa. Wpływ rodziny i środowiska. Jako dzieci nie mamy wpływu na to co nam włożą do głowy. A wkładają nam rzeczy najprzeróżniejsze, przedzej złe niż dobre. A wszystko to co nam włożą do głowy to nasze myśli i to w jakim kierunku dążymy. Niczym kulka popchnięta w jakimś kierunku. Co ciekawe nasi "oprawcy " i  "dobrodzieje" sami są w tym procesie i to co ci wkładają do głowy włożył im ktoś inny albo jest tego reperkusją.

 

Teraz wisienka na torcie. Przyjmijmy że masz na tyle szczęścia i w jakiś okolicznościach otrzymujesz świadomość czyli wiesz co się kręci i możesz iść gdzie chcesz, dostajesz stery w swoje łapki ale zaczekaj, złapał szlachcic tatarzyna a tatarzyn za łeb trzyma. To gdzie pójdziesz jest uwarunkowane tym gdzie jesteś a znalazłeś się tu praktycznie rzecz biorąc nie ze swojej winy, ba z niczyjej winy. I dajmy na przykład pijak otrzymał świadomość to pójdzie ku trzeźwości, biedak ku powodzeniu finansowemu, et cetera. 

 

To nie my wybieramy czy w ogóle będziemy mieli szanse na otrzymanie świadomości, a zakładam że jest konieczna do podjęcia rzeczywistej decyzji o czymś. To robi się samo, z urzedu (i tu krzywy uśmieszsk Fortuny). Dlatego żal mi wszystkich ludzi bo to nie oni zgotowali sobie to wszystko niezależnie od tego czy tak myślą badź nie ( a i to jak będą myśleć też nie zależy od nich). My, świadomi(ależ to pompatycznie brzmi...) jesteśmy w matrixie tylko że 2.0 z dodaniem pozorów wyboru. Ile mmnie we mnie? śladiwe ilości.

Edytowane przez Brzygot
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Brzygot Ja bym powiedzial: 100% Ciebie w Tobie :-) Ty jestes soba. 

 

To ze akurat ten plemnik byl pierwszy, udalo sie matce nas donosic, urodziles sie z XYZ genami i masz brazowe oczy i 180cm wysokosci to jest przypadek, tak samo jak to, ze sie urodziles w tej rodzinie i w Polsce, a nie np. w Kongo. I nasze zycie duzo zalezy od przypadkow i szczesliwych lub tez nieszczesliwych zbiegow okolicznosci (Np. taki Pan Bill Gates tez mial "szczesliwy zbieg okolicznosci", ze mamusia pracowala w IBM-ie i popchnela jego DOSa).

 

Ale, przypadek tak czy nie: wczesniej Ciebie nie bylo, a teraz jestes. Zaczynajac zycie, jestesmy czysta kartka papieru. Ona zostaje zapisywana przez wychowanie, doswiadczenia, itd. Ergo: to jestesmy my.

 

 

Edytowane przez Doug
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak to niestety wygląda. Jest takie powiedzenie 'once you've got the message, hang up the phone'. Według mnie znaczy to tyle, co oderwanie się od tej nieświadomej masy ludzkiej która działa niczym nakręcona zabawka. Po oderwaniu masz kilka opcji - załamujesz się i żyjesz jak żyłeś wcześniej, próbujesz coś zmienić ale poddajesz się i odpuszczasz po którejś porażce lub obiecujesz sobie, że zrobisz wszystko, aby wykorzystać błogosławieństwo które na ciebie spłynęło. A co się kryje pod tym hasłem?
Między innymi działalność Marka - leczenie strapionych, uwięzionych dusz. Niestety retoryka praktycznie zawsze zawodzi, a jedynym wyjściem jest po prostu służenie jako przykład.

Codziennie dziękuję losowi/Bogu/przeznaczniu/Bozince za to, że jestem świadomy i mogę SAM wybrać w którą stronę dążę. "Życie nieświadome nie jest warte tego, by je przeżyć" ~Sokrates

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wg mnie jest bardzo duzo zmiennych, ale najwazniejsze to gdzie sie urodziles, kiedy i jak cie wychowali rodzice. Bardzo wielu dzisiejszych milionerow urodzilo sie w wielodzietnych rodzinach, gdzie jedli z wiadra a bardzo wielu owczesnych cpunow i meneli w rodzinach, gdzie zastawa byla pozlacana. Niestety jednak, pewnych rzeczy sie nie da przekuc w sukces nawet jak bardzo sie chce. Urodzisz sie w Indiach i bedziesz szyl koszulki dla primarka czy zary za 0,5dolara dziennie i jaka masz szanse wyrwac sie z tego? Bliska zero. Urodzisz sie w Korei Pln. i na starcie masz przekurwione i mozg wyprany. Natomiast urodzisz sie w kraju mozliwosci, wspolczesnej europie na przyklad a i tak mozesz nie wykorzystac nawet 3% jego mozliwosci.

Niestety mowienie, ze "mozesz wszystko i twoj los zalezy tylko od ciebie" to pieprzenie "kolczow" za 5zl. Raczej bym powiedzial: "tylko od ciebie zalezy jak wykorzystasz swiat ktory cie otacza i jego mozliwosci".

A ile jest nas w nas? Niewiele. Czlowiek jest zlepkiemzaprogramowanych schematow, przekazanych wartosci, reklam, zasad. Naprawde musialbys sie urodzic w dzungli i zyc sam ze soba, zeby naprawde powiedziec, ze jest ciebie 100% w sobie. Stosunek ten zmienia sie z wiekiem, praca i doswiadczeniami o czym pisze wlasnie Marek w swoich ksiazkach. To jest wlasnie to wychodzenie z matrixa, doswiadczenia, "kryzys wieku sredniego" (:P)...

Edytowane przez greturt
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeba przyznać, mało jest nas w tym wszystkim, ale jest/było mnóstwo spraw, na które nie mieliśmy wpływu. Teraz trzeba się skupić na naszych małych poletkach i działać świadomie (komu jest dane). Rozważania są ok, ale bezradność/beznadzieja to nie jest droga świadomego człowieka, tylko zagubionego.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idea o byciu 100% niezależnym sobą to czysta abstrakcja. Nawet będąc tzw. "Swiadomym" ciągle jesteś ksztaltowany przez otoczenie i nawet gdybyś zamknął się w dżungli to byłbyś jej wytworem. Tu się kłania buddyjska współzależność wszelkiego istnienia. Nie ma co się gniewac na "fortune" - idea o niezaleznym, czystym "ja" to wytwór ego a rzeczywistość jest, jaka jest. Innymi słowy cokolwiek fala by nie zrobiła i sobie nie pomyślała to i tak będzie morzem, manifestacja jednej rzeczywistości.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie twierdzicie, że to Wasza świadomość jest kształtowana przez warunki, otoczenie? Ja uważam, że sytuacja wygląda zupełnie odwrotnie. Według mnie wszystko co Was otacza i kim jesteście to tylko konsekwencja Waszych własnych decyzji.
 

Piszecie, że rodzina, miejsce urodzenia, itp - ale nie mając pełnego wglądu we własną podświadomość nie można stwierdzić, czy rzeczywiście pierwsze było jajko, czy kura (byt określa świadomość lub odwrotnie?). Ja wierzę w wolną wolę człowieka, która oznacza dla mnie wolność absolutną.

 

Zgodnie z tą teorią mamy do wyboru 3 warianty. Możemy podążać za głosem doświadczonej duszy, albo przyziemnymi pragnieniami, ewentualnie spróbować pogodzić je ze sobą, szukając tzw. harmonii. Pierwszy wariant oznacza pełną akceptację dla tego co postrzegamy zmysłami na jawie, drugi ingerencję w Matrixa, czyli kreację wedle własnego uznania. Trzeci jest próbą kompromisu... czyli złamaniem pierwszego przykazanie Dekalogu :)). Moim zdaniem dokonujemy tego wyboru zaraz po urodzeniu, znajdując się jeszcze w stanie harmonii z resztą wszechświata. Sami zapisujemy własną kartkę ego wzorcami zachowań i dążeń, w miarę upływu miesięcy i lat stopniowo wymazując ten fakt ze świadomości. Po prostu tego nie pamiętamy.

 

Oczywiście kwestia tego wyboru jest dyskusyjna, skoro człowiek ZAWSZE sięgnie po biblijny owoc poznania dobra i zła, niemniej - z formalnego punktu widzenia jesteśmy architektami własnego wszechświata. A, że projektujemy ten świat w taki sposób, że nam nie odpowiada... miejmy pretensje wyłącznie do siebie.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, Wonderkid napisał:

Panowie twierdzicie, że to Wasza świadomość jest kształtowana przez warunki, otoczenie? Ja uważam, że sytuacja wygląda zupełnie odwrotnie. Według mnie wszystko co Was otacza i kim jesteście to tylko konsekwencja Waszych własnych decyzji.
 

Które podejmujemy na podstawie danych i przekonań których sobie nie wybraliśmy...

 

Piszecie, że rodzina, miejsce urodzenia, itp - ale nie mając pełnego wglądu we własną podświadomość nie można stwierdzić, czy rzeczywiście pierwsze było jajko, czy kura (byt określa świadomość lub odwrotnie?). Ja wierzę w wolną wolę człowieka, która oznacza dla mnie wolność absolutną.

 

To nie jest kwesta wiary. Ile jest wolnej woli w alkoholikach narkomanach, ludziach z boederlline albo schizofrenią którą ma przez skopane geny. Albo ktoś kto urodził się warzywem? Wolna wola mówi mu żeby wstać, ale co nóżki się nie ruszają..A nawet i ty wierzysz tak od dziecka małego czy na podstawie przeźyć których ty nie powodujesz?

 

Zgodnie z tą teorią mamy do wyboru 3 warianty. Możemy podążać za głosem doświadczonej duszy, albo przyziemnymi pragnieniami, ewentualnie spróbować pogodzić je ze sobą, szukając tzw. harmonii. Pierwszy wariant oznacza pełną akceptację dla tego co postrzegamy zmysłami na jawie, drugi ingerencję w Matrixa, czyli kreację wedle własnego uznania. Trzeci jest próbą kompromisu... czyli złamaniem pierwszego przykazanie Dekalogu :)). Moim zdaniem dokonujemy tego wyboru zaraz po urodzeniu, znajdując się jeszcze w stanie harmonii z resztą wszechświata. Sami zapisujemy własną kartkę ego wzorcami zachowań i dążeń, w miarę upływu miesięcy i lat stopniowo wymazując ten fakt ze świadomości. Po prostu tego nie pamiętamy.

 

Mógłbyś rozwinąc to o wyborze zaraz po uroszeniu bo pierwszy raz o czymś takim słysze..

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Brzygot napisał:

Które podejmujemy na podstawie danych i przekonań których sobie nie wybraliśmy...

 

A skąd to wiadomo? Pamiętasz swoje reakcje zaraz po urodzeniu? Rozpracowałeś wszystkie wzorce zachowań, które się utrwaliły w podświadomości? A może właśnie cała ścieżka życiowa jest wynikiem tej pierwszej, podstawowej myśli po przyjściu na świat - zaufać Bogu, albo mu dorównać?

 

14 minut temu, Brzygot napisał:

To nie jest kwesta wiary. Ile jest wolnej woli w alkoholikach narkomanach, ludziach z boederlline albo schizofrenią którą ma przez skopane geny. Albo ktoś kto urodził się warzywem? Wolna wola mówi mu żeby wstać, ale co nóżki się nie ruszają..A nawet i ty wierzysz tak od dziecka małego czy na podstawie przeźyć których ty nie powodujesz?

 

Wiara jest moim wyborem. Być może w pełni świadomym, a być może dokonanym na podstawie przeżyć, które nie zależały ode mnie. Nie ma żadnej pewności. Po prostu tego nie wiemy, czyli - patrz wyżej

Podobnie jak nie znamy powodów, dla których ktoś rodzi się zdrowy, a ktoś z wadą genetyczną. Może to karma, a może decyzja jednego z poprzednich, oświeconych wcieleń, które empirycznie postanowiły doświadczyć cierpienia z powodu jakiejś wyższej konieczności? :)

 

27 minut temu, Brzygot napisał:

Mógłbyś rozwinąc to o wyborze zaraz po uroszeniu bo pierwszy raz o czymś takim słysze..

 

Bardzo mnie to cieszy, bowiem to moja własna teoria :)

Jej kluczowym założeniem jest podział ludzkiego życia na sen i rzeczywistość na jawie. Uważam, że sen (ten poza świadomy, nie faza REM, która jest jakby wizualizacją dominującej narracji) jest takim światem alternatywnym, kreowanym za pomocą myśli. Podświadomością. Ten świat się wydaje nierealny, ale może być bardziej "prawdziwy" niż to co widzimy na co dzień przy otwartych oczach. Tylko w czasie snu mamy dostęp do tzw. "wyższego ja" i to właśnie wtedy warunkujemy świat przeżywany na jawie.

 

Nie bez powodu człowiek zaraz po urodzeniu przesypia większość doby, a wraz z upływem czasu, dorastaniem, starzeniem się śpi coraz krócej. Wedle mojej teorii dziecko stanowi wtedy jedność ze sobą, a jego 3 stany (podświadomość, świadomość i nadświadomość) dopiero zaczynają się wyodrębniać z całości (a może raczej oddalać). Wtedy zapadają zero-jedynkowe decyzje mające wpływ na całą resztę życia.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawda jest po środku.

Przekonanie, że nic ode mnie nie zależy prowadzi do bierności lub prostego usprawiedliwienia nicnierobienia.

Przekonanie, że wszystko ode mnie zależy i sam jestem sobie panem i katem doprowadzi do frustracji.

Prawda jest po środku.

Sukces odnoszą:

1/ Ci którzy mieli szczęście (farta),

2/ uparci.

 

Postrzeganie siebie przez pryzmat innych jest naturalny, ale zakłamuje rzeczywistość. Nie daj sobie wmówić, że w gruncie rzeczy nic od Ciebie nie zależy. Nie nastawiaj się, że na pewno Ci się wszystko uda. Bo to wszystko jest kwestią okoliczności i umiejętności dopasowania się do nich.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Wonderkid napisał:

 

A skąd to wiadomo? Pamiętasz swoje reakcje zaraz po urodzeniu? Rozpracowałeś wszystkie wzorce zachowań, które się utrwaliły w podświadomości? A może właśnie cała ścieżka życiowa jest wynikiem tej pierwszej, podstawowej myśli po przyjściu na świat - zaufać Bogu, albo mu dorównać?

Z empirycznych doświadczeń. Dzieci zawsze sąpodobne z charakteru do rodziców a przynaimniej bazują na tym czego im brakowało. Nie musze rozpracowywać wszystkich wzorcóaby to wiedzieć. A ty z kolei skąd wiesz że taka myśl powstaje?. Ja mam dowód - podobieństwo charakterów, setki badańo tym jak środowisko wpływa na człowieka jak rodzice mają wpływ na przyszłośc i efekty są powtarzalne

 

Wiara jest moim wyborem. Być może w pełni świadomym, a być może dokonanym na podstawie przeżyć, które nie zależały ode mnie. Nie ma żadnej pewności. Po prostu tego nie wiemy, czyli - patrz wyżej

Podobnie jak nie znamy powodów, dla których ktoś rodzi się zdrowy, a ktoś z wadą genetyczną. Może to karma, a może decyzja jednego z poprzednich, oświeconych wcieleń, które empirycznie postanowiły doświadczyć cierpienia z powodu jakiejś wyższej konieczności? :)

 

Wiemy dlaczego ktoś sięrodzi z wadą genetyczną. Jego rodzice muszą potomoowi takowy przwkazać. Ty nie jestes pewien a ja tak. Właśnie ro co widze mnie utwierdza. Jestem w stanie z przybliżeniem powiedzieć co wybierze człowiek na podstawie jego przeżyć. To właśnie dlatego patologia wychowuje patologie, kupcy kupców etc Choć to straszne uproszczenie.

 

Bardzo mnie to cieszy, bowiem to moja własna teoria :)

Jej kluczowym założeniem jest podział ludzkiego życia na sen i rzeczywistość na jawie. Uważam, że sen (ten poza świadomy, nie faza REM, która jest jakby wizualizacją dominującej narracji) jest takim światem alternatywnym, kreowanym za pomocą myśli. Podświadomością. Ten świat się wydaje nierealny, ale może być bardziej "prawdziwy" niż to co widzimy na co dzień przy otwartych oczach. Tylko w czasie snu mamy dostęp do tzw. "wyższego ja" i to właśnie wtedy warunkujemy świat przeżywany na jawie.

Jak doszedłeś do takich wniosków? Wyższe ja mam wrażenie mylisz z podświadomością którą jeśli odpowiednio nastroić wiele potrafi.

13 godzin temu, Wonderkid napisał:

 

Nie bez powodu człowiek zaraz po urodzeniu przesypia większość doby, a wraz z upływem czasu, dorastaniem, starzeniem się śpi coraz krócej. Wedle mojej teorii dziecko stanowi wtedy jedność ze sobą, a jego 3 stany (podświadomość, świadomość i nadświadomość) dopiero zaczynają się wyodrębniać z całości (a może raczej oddalać). Wtedy zapadają zero-jedynkowe decyzje mające wpływ na całą resztę życia.

 

A wedługmnie na początku aktywne w nim są tylko instynkty. Wraz z dorastaniem wykształcają się w nim te elementy. Czy byłeś swiadomy jako dziecko? Ktoś był?  Gdzie podziała sięnasza nadświadomość. Wszelkie nauki duchowe nie miałyby sensu gdyby takową posiadać bo dążą one właśnie do wykształcenia, używania etc nadświadomości

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Brzygot, poruszyłeś kwestię, którą zgłębiam od dłuższego czasu. Otóż jeśli logicznie cofniesz się do początku, czyli wielkiego wybuchu, to okaże się, że wolnej woli nie masz za grosz. Co więcej, wszystko to co odbierasz za pomocą zmysłów jako rzeczywistość, jest formą filmu, który jednocześnie oglądasz i bierzesz w nim udział. Współcześni fizycy, tacy jak Everett czy Tegmark tłumaczą to faktem, że upływ czasu jest jedynie iluzją, a wszystko dzieje się "tu i teraz". Nasza historia w czasie to rodzaj wykresu w przestrzeni trójwymiarowej, bo tylko taką jesteśmy w stanie za pomocą percepcji dostrzec (czwarty wymiar, ale to raczej z ludzkiego nadania to czas). Wynik rzutu kostką, bądź losowania totka jest znany nim nastąpi, a tylko brak danych wsadowych i ograniczona możliwość ich analizy przez nasz mózg, powoduje, że prawdopodobieństwo szacujemy a nie określamy. To, że wypadnie reszka nim moneta spadnie na stół, wiadomo już w chwili, gdy opuszcza ona twoją dłoń.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawie prawicie.

 

Tak se myślę, że warto zauważyć fakt iż jabłko spada nie dlatego że istnieje grawitacja tylko spadające jabłko było katalizatorem powstania abstrakcji jaką jest teoria grawitacji.

 

Czyli jeżeli nasza percepcja jest za słaba na n-wymiarowość to co dopiero umysł ze swoją jakże ubogą logiką.

 

Tak więc stawiam tezę, że umysł nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie z tematu.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK, ale czy stan splątany istnieje bezwzględnie, czy tylko z punktu widzenia obserwatora? Kot Schrodingera albo żyje, albo nie żyje i nie ma wpływu na to percepcja obserwatora. Dziwie mnie, że nikt na to nie wpadł. Co do grawitacji, to nie jest to żadna siła, tylko wszystko wokół wypełnia coś, co na dzień dzisiejszy otacza nas i przenika, będąc niedostrzegalne dla naszych zmysłów, a zwane ciemną materią (nie łączyć mi tego z magią, bo co druga laska, jak słucha o tym to widzi jakiegoś pojeba w łańcuszkach wróżącego z kart).  W tym czymś są osadzone obiekty takie jak ziemia i to ugięcie ciemnej materii a nie siła powoduje, że jesteś przyciągany do jej powierzchni. Obrazując - to nie magnes, tylko ślizgawka jeśli już

Edytowane przez Rysiek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żałuję, że nie dysponuję wiedzą aby z Tobą pogadać (nadrobię).

 

Chciałem tylko przekazać, że choć tworzymy coraz doskonalsze koncepcje to są one tylko próbą opisu istoty zjawisk których nie rozumiemy i jako, że jest to jedyny sposób aby wiedzę naszą jako gatunek gromadzić i rozszerzać doceniam je ale aby odpowiedzieć na pytanie z tematu musimy sięgnąć po inne narzędzia niestety bardzo subiektywne i nie dające się sprowadzić do języka toteż niedyskutowalne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Rysiek napisał:

@Brzygot, poruszyłeś kwestię, którą zgłębiam od dłuższego czasu. Otóż jeśli logicznie cofniesz się do początku, czyli wielkiego wybuchu, to okaże się, że wolnej woli nie masz za grosz. Co więcej, wszystko to co odbierasz za pomocą zmysłów jako rzeczywistość, jest formą filmu, który jednocześnie oglądasz i bierzesz w nim udział. Współcześni fizycy, tacy jak Everett czy Tegmark tłumaczą to faktem, że upływ czasu jest jedynie iluzją, a wszystko dzieje się "tu i teraz". Nasza historia w czasie to rodzaj wykresu w przestrzeni trójwymiarowej, bo tylko taką jesteśmy w stanie za pomocą percepcji dostrzec (czwarty wymiar, ale to raczej z ludzkiego nadania to czas). Wynik rzutu kostką, bądź losowania totka jest znany nim nastąpi, a tylko brak danych wsadowych i ograniczona możliwość ich analizy przez nasz mózg, powoduje, że prawdopodobieństwo szacujemy a nie określamy. To, że wypadnie reszka nim moneta spadnie na stół, wiadomo już w chwili, gdy opuszcza ona twoją dłoń.

 
 

 

@Rysiek rzut moneta nie jest eksperymentem lub zjawiskiem przypadkowym, co tez zauwazasz. Przypadki zdazaja sie tylko w przestrzeni kwantowej (zasada nieoznaczoności Heisenberga).

 

Czy ja jestem ja? Cogito ergo sum. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Brzygot To może pomóż mi to zrozumieć, bo przecież ja nie zjadłem wszystkich rozumów, tylko sam się uczę a widzę, że można z Tobą pogadać, podobnie jak z kolegą @Doug. Zatem panowie, używam terminologii ulicznej, bo z zawodu jestem ekonomistą i informatykiem, zatem:

 

Kot Shroedingera:

Z opisu kwantowo-mechanicznego wynika jednak coś innego – przed otwarciem pojemnika kot jest jednocześnie i martwy, i żywy.

 

Przed otwarciem pojemnika, zatem ten eksperyment jedyne co udowadnia, to fakt, że obserwator odseparowany od układu odniesienia, który bada szacuje, że kot może być w superpozycji. Gdyby obserwator był w pojemniku z kotem, tego typu dylemat by nie istniał, bo kot na pewno byłby martwy, lub na pewno żywy.

 

Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę.

 

@Doug

Przypadki w przestrzeni kwantowej, to raczej efekt niezrozumienia zasad, które tam obowiązują na tym poziomie, na którym jesteśmy niż kwestia chaosu. Z tego co ja rozumiem, to zasada ta mówi, że obiekt jest w superpozycji a obserwacja jednego ze stanów, powoduje zniszczenie drugiego. Ma to być dowód na to, że to fakt obserwacji kształtuje naszą rzeczywistość. A co sądzisz o tezach Everetta, że nieobserwowana pozycja wcale nie ginie, tylko egzystuje w jednym z wielu światów równoległych, których ze względu na ograniczenie percepcji nie dostrzegamy?

 

Dzięki chłopaki, bo znaleźć kogoś z kim można pogadać na te tematy, to jest niezła zagwostka.

Edytowane przez Rysiek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rysiek Kota Schrödinger-a rozumiem tak jak Ty. A ten "paradoks" dla ludzi powstaje dlatego, ze prawa kwantowe sa "przekladane" na nasz swiat.

 

Co do Everett-a to niestety, ale nie znam jego tez - minelo juz pare latek jak sie takimi tematami interesowalem....

 

Skoro w pracy jestes informatykiem-ekonomista to jak z niej wjdziesz to jestes kim? Ekonomista czy informatyk. Zywy czy martwy ;-) (to zart oczywiscie)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Brzygot napisał:

@ Jest nadzieja że nie jesteśmy predestynowani. Jest ona w fizyce kwantowej. Tam nie można przewidzieć jaki będzie wynik czegoś. A mam nadzieje a nawet więcej że mechanika kwantowa odgrywa jakąs role w naszym mózgu.

 

Fajnie by było. Ale na razie byłbym sceptyczny do przyjmowania bezkrytycznie takich twierdzeń. Bo fakt, że czegoś nie udowodniono wcale nie znaczy, że tego nie ma. Być może są jakieś zasady rządzące fizyką kwantową, ale my ich nie znamy, albo nie mamy jeszcze możliwości poznawczych.

 

Z drugiej strony, nie bez powodu powstały określenia "czarna owca" albo "biały kruk". W każdej linii, każdej rodzinie, każdym genie, co jakiś czas dochodzi do "błędu w systemie". Może to element dostosowywania się życia, szukania lepszej wersji danego gatunku, a może efekt "przypadkowych" wyników fizyki kwantowej:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.