Krowy i SUVy
Sąsiad podjechał pod chałupę, swoim Audi Q7 z przyczepką pełną drewna. Jak zresztą co dzień. Zajeżdża na skraj działki, kołami do połowy w błocie, gdzie stoi spec-maszyna do hydraulicznego łupania pniaków na szczapy. Naciska guzik, pobuczy i to już całe jego machanie siekierą. Nowoczesność w domu i zagrodzie. Człek z niego krzepki, mimo dobrze po sześćdziesiątce a przy tym pracowity, przedsiębiorczy i pomysłowy. Gdyby był lokalny konkurs na look&feel obejścia, byłby raczej na ulicznym (bo tu we wsi ino jedna ulica) podium. Przebudowany budynek gospodarczy z zachowaniem stylu muru pruskiego, basen dla żony, elewacje zabudowań aż błyszczą. Trawa nawet odmalowana. A gospodarstwo sąsiednie z muczącymi i wyjętymi póki co spod prawa - krowami? Drzwi od stodoły obwieszone i szczerbate, wychodek na dworze, wszystkie budynki z surowej, murszejącej czerwonej cegły - szczerze mówiąc, tak jak miałem pomysł, żeby sery z surowego mleka robić, tak mi się pomysłu odechciało.
Helena wyszła na taras przyłapawszy mnie na patrzeniu w oddalony las nad rzeczką i wypuszczaniu dymu nosem.
- Spójrz, sąsiad KuSiódemką drewno z lasu wozi - udaję skupienie myśli na tym właśnie aspekcie rzeczywistości
- No. A mój ojciec RAVką kury wozi.
Inny świat. Miastowi swoimi SUVami w leasingach szyku próbują zadawać i robić wrażenie a w tej równoległej rzeczywistości, takie auta mają status traktora.
Ale zimno i mokro jest nadal. Wiem wiem, ocieplenie klimatu i neo-nauka telewizyjna, tłumacząca że jest zimno, bo jest ciepło. Czy jakoś tak. Przez to ocieplenie nie mam ochoty marznąć przy szlifowaniu kolejnego blatu na werandzie. Odkładam.
- 4
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze