Skocz do zawartości

Armengar

Starszy Użytkownik
  • Postów

    278
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Armengar

  1. Moim zdaniem problemem jest wygląd, a nie zachowanie. One na mnie lecą bo mam bardzo dobry wygląd, a nie dlatego, że zachowuję tak czy inaczej. Ja jestem spokojnie 8/10. Ci koledzy i kuzyni są 4-6/10. My też napalamy się na laskę 8/10, a laskę 5/10 możemy zaliczyć tak z "braku laku". Tak, wiem, pewność siebie jakoś tam się liczy, ale też z tym nie przesadzajmy. Ja widziałem wielu gości z przeciętnym wyglądem, którzy się napinali, zachowywali dominująco, niekiedy w całkiem przekonywujący sposób. W porównaniu ze mną ich powodzenie u lasek było bardzo małe. Nie wiem skąd masz takie myśli. To były fajne, zadbane dziewczyny i z higieną wszystko było ok. Tak, ale ja mam wrażenie, że oni nie mają tej świadomość i żyją w ostrym matrixie. Mi się wydaje, że problem jest głębszy. Moim zdaniem oni nie potrafią pogodzić tego, że są wygrani zawodowo i finansowo, ale nadal są przegrani fizycznie, genetycznie. Czasami widzę coś podobnego u lasek. Czasami bogata, ale brzydka laska zachowuje się tak, jakby myślała, że skoro odniosła sukces finansowy, to teraz w nagrodę należy się jej bardzo atrakcyjny facet. No bo wiesz, ona sukces osiągnęła i jest taka super. Tylko co mnie to obchodzi, skoro ona słabo wygląda? Za to u takich lasek widać zgrzyt zębami, że jak to, jak ja mogę nie chcieć takiej kobiety sukcesu, przecież ja się jej NALEŻĘ, bo ona odniosła sukces i jest taka super. U wielu bogatych gości widzę coś takiego, że oni sobie wkręcają kit, że skoro odnieśli sukces, to są super jako ludzie i ich kobiety są z nimi z powodu tej super osobowości, a nie dla pieniędzy. ????? Znam bogatego gościa, który ma średnią twarz i 170 cm. Taki wzrost wygląda śmiesznie, jakby ktoś był małolatem, a nie mężczyzną. Za to żonę ma 7-8. Dlaczego ona z nim jest? Wiadomo. Ale on chodzi dumny jak paw i dorabia do tego ideologię, że to przez jego charakter i wartości. Ma wiele do powiedzenia na różne tematy, robi z siebie znawcę życia i filozofii życiowej. Żoncia mu przytakuje, tak, tak, jesteś taki mądry, ona go kocha i w ogóle. Za to gdy mnie zobaczyła pierwszy raz, to zaświeciły się jej oczka. Wytropiła mnie przez znajomych i zaaranżowała "przypadkowe" spotkanie. Spałem z nią może z pół roku, potem zacząłem mieć jej dosyć. Najpierw wkręcała mi bajkę, że jej się nie układa w małżeństwie, bo jej mąż nie jest dla niej wrażliwy, on jej nie rozumie. Potem, gdy już się skapowała, że ja jestem kumaty, to otwarcie mi powiedziała, że jej mąż jest frajerem i ona nim gardzi. Pytam się po w takim razie z nim jest. Ona z uśmiechem perfidnym "bo wiesz, on bogaty jest, tak?". Laska się śmiała z jego wzrostu, nazywała go "karzełkiem" i "gnomem". Śmiała się z niego, że jest frajerem i rogaczem. Widać było, że ona chce być z nim dla kasy, ale jednocześnie to ją upokarza i ona jego za to nienawidzi. Pomimo tego, że to jest jej wybór. Ona go nienawidzi za to co sama wybrała. Ona lubiła zlizać spermę z mojego bolca, a potem nie umyć zębów wracając do męża. Specjalnie. Mówiła z uśmiechem, że podniecało ją całowanie się z nim na przywitanie, z moją spermą w jej ślinie. Podniecała ją ta myśl, że ona go poniża, robi z niego cwela. Zauważyłem takie zapędy u wielu lasek. Poczułem się zmasakrowany jej pomysłem, aby mieć ze mną dziecko. Ona zaczęła snuć pomysły, abym ja zapłodnił, a ona wychowa to dziecko ze swoim mężem, jako jego dziecko. Zaczęła kombinować jak to zrobić, aby odstawić tabletki, ale żebym to ja ją zapłodnił, a nie on. Zaczęła rozmyślać, że będzie stosowała kalendarzyk tak, aby w dni płodne kochać się tylko ze mną, ale tych dni płodnych jest za wiele. Potem wpadła na pomysł, że jemu w dni płodne będzie dawała tylko analnie. Ja nie chcę mieć dziecka, które będzie oficjalnie "nie moje", więc ją rzuciłem. Jej mąż pewnie nadal nic nie wie i myśli, że ma udane małżeństwo z piękną kobietą, na poziomie takiego człowieka sukcesu jakim jest.
  2. Moim zdaniem to nie jest takie proste. Bo tak, oni żyją matrixem, ale często nie mają dobrej alternatywy. Skrajny przykład: znam gościa, który ma około 170 cm. On jest malutki i to wygląda śmiesznie, niemęsko, jakby był dzieckiem. Co on może zrobić? Żadna poprawa wyglądu nie zrobi z niego atrakcyjnego faceta, zawsze będzie fizycznie śmieszny w oczach lasek. W przypadku przeciętnego faceta to co mówisz ma już sens. Poprawa wyglądu, zmiana zachowania na mniej frajerskie i może coś z tego będzie. Jednak są też takie akcje, że gość jest przeciętny, ale bogaty i ma laskę 8-10. Wiadomo, że chodzi o kasę. Tylko co on ma zrobić? Może poprawić wygląd i zachowanie, ale i tak nie będzie "naturalnie" atrakcyjny dla kobiety 8-10. Mnóstwo facetów żyje w matrixie. Szczególnie tych bogatych, których atrakcyjność finansowa jest wyższa od atrakcyjności fizycznej. Jednak może tak żyje im się lepiej? Przykro się na to patrzy, ale może to jest dla nich lepsze? Wiesz, ja też wolę swoję sytuację, niż sytuację większości facetów. ? Co nie zmienia faktu, że męczy mnie to, że podrywają mnie kobiety kolegów i kuzynów. To stawia mnie w trudnej sytuacji, bo jeżeli powiem, to będzie wielka afera i nienawiść do mnie, a nie mówiąc czuję sie nielojalny i "winny". W pracy też zdarzają się dziwne napięcia, ale to już nie jest aż tak wielkim problemem. Tak poza tym to jest super. Mam dostęp do w zasadzie nieograniczonej liczby lasek, atrakcyjnych i to jeszcze rozkładających nogi z uśmiechem na ustach. Gdy byłem narwanym małolatem, to potrafiłem na wakacjach nad morzem bzykać inną pannę każdego dnia, a czasami kilka różnych dziennie. Specjalnie, tak dla jaja i aby poczuć się kozakiem. ? Ja potrafiłem wyjść z kwatery na śniadanie, wyhaczyć laskę, zaprowadzić ją na kwaterę, zerżnąć i wyrobić się w 2-3 godzinach. Ja wiem, że normalny facet tak nie ma. Wiem, bo widzę po swoich kolegach. Dlatego bardzo doceniam to co mam, nawet jeżeli niektóre rzeczy mnie drażnią - szczególnie to bycie podrywanym przez kobiety kolegów i kuzynów. To jest przykre, ale moim zdaniem masz rację. Ja powiem tak: 1. Większość bogatych facetów ma partnerki, których nie pociągają fizycznie, tylko finansowo. 2. Większość bogatych facetów jest zdradzana. 3. Większość bogatych facetów żyje w ostrym matrixie odnośnie powyższego. Także dlatego, że pod innymi względami są zwycięzcami, wszystko ich w tym utwierdza, a prawda o tym, że są rogaczami wywołuje u nich wyjątkowo ostry konflikt dwóch samoocen.
  3. To prawda. Mam takie przypadki w rodzinie i wśród znajomych, przykro jest na to patrzeć. Oni myślą, że to jest miłość, a ich kobiety rozglądają się dookoła za atrakcyjnym bolcem na boku. Ja bardzo dobrze wyglądam, więc mnie pierwszego biorą na oko i zaczynają mnie dyskretnie "sondować". Wielu znajomych nie rozumie, jak bardzo mnie to męczy i drażni.
  4. To Twoja wypowiedź nie jest zbyt inteligentna. Po ludziach często widać kim mniej więcej są i jacy są. Ta laska wygląda na mało inteligentną dziewczynę niskich lotów, raczej ze słabo wykształconej rodziny. Niektórzy ludzie mają niską inteligencję emocjonalną i nie widzą takich rzeczy, ale nawet w takim przypadku wypadałoby wiedzieć, że ktoś inny jest w stanie lepiej to ocenić. Ja widzę to tak samo. Beciak zwiazkowy z dorobioną ideologią. Nie wiadomo jak będzie, ale może tak być. Szkoda, że wciska innym kit idealizujący małżeństwo, jako niby "ekspert". Nie wiem czy kilkaset, ale podobno miał dużo, tyle że słabych. Taki "gość którzy nie wybrzydza". ? Ja wierzę, że miał słabe. Gdyby było inaczej, to miałby ładniejszą żonę. Ja bym powiedział, że wiele zależy od tego, jak WYGLĄDASZ. ? Mam kolegów, którzy zajmowali się PUA i po latach słabo to oceniają. Poświęcili na to mnóstwo czasu, a rezultaty i tak mają w dużej mierze powiązane z wyglądem. Mówią, że umiejętność zagadania i wyluzowanej rozmowy jest dobra, ale w PUA dużo za dużo obiecuje, a za mało daje. Mnie rozwala to gadanie, że "wygląd nie ma znaczenia". Mi świetnie idzie z kobietami, bo dobrze wyglądam. Jestem wysoki (189), przystojny i dobrze zbudowany. Moim zdaniem jestem 8/10, choć ze wzrostem to może i 9/10. Ja często muszę się opędzać od zainteresowanych lasek. Lecą na mnie koleżanki w pracy, a co gorsza kobiety kolegów i kuzynów. Dla mnie to jest jasne, że chodzi o wygląd. To jest normalne, laska 8 czy 9 też ma duże powodzenie i też się musi opędzać. Poznaję typów z PUA i tam jest np. gość 175 cm, słaby z twarzy, który mówi, że najważniejsza jest pewność siebie i charakter faceta. Wygląd? Nie, to mit, to nie ma znaczenia. ? Efekt? Gość jest w klubie i nie potrafi nic wyrwać, a zapłacił ponad 10 tysięcy złotych na różne szkolenia. Ja ze swoim "nie mającym znaczenia" wyglądem zagaduję do fajnej laski i już od początku widzę, że sprawa jest już ugrana. Ona mnie chce, nasza rozmowa to taka formalność, aby przełamać lody. Ludzie z PUA sobie to rozrysują na schematy, wymyślą 100 technik, a nie rozumieją, że laska też ma oczy i też patrzy na wygląd. Nigdy nie miałem żony, ale widzę różnicę w zachowaniu kobiet. Kobiety zawsze na mnie leciały, ale 10-12 lat temu (mam 32 lata, 1988) to szło bardziej w kierunku zrobienia ze mnie monogamicznego chłopaka. Nie zawsze, ale częściej. Teraz są dużo bardziej otwarte na seks bez zobowiązań, a także na trójkąty i inne podobne patenty. Teraz są sytuacje, gdy laski same proponują mi trójkąty. Prześpię się z laską, a ona potem mówi, że bardzo się podobam jej najlepszej przyjaciółce i że psiapsiółkę też mam zerżnąć. Jakoś nie widzę w tych laskach dobrego materiału na żony. ? Widzę również różnice jeżeli chodzi o stosunek do chłopaków i mężów. Kiedyś gdy laska była zajęta, to przynajmniej udawała zawstydzoną. Dorabiała historię, w której była nieszczęśliwa w miłości i tak dalej. Teraz częściej laska mówi o swoim facecie wprost "to jest frajer, on nie jest ważny". One mają fantazje seksualne z ich facetami w roli kukoldów patrzących się biernie na to jak ja je rżnę. Moje rówieśniczki nie jest święte, ale moim zdaniem są lepsze od tych młodszych. Już laski z 1992 są zauważalnie bardziej puszczalskie.
  5. Obejrzyjcie jego żonę: Moim zdaniem ani nie jest dobra z wyglądu, ani nie wygląda na inteligentną czy fajną z charakteru. Gdy na niego patrzę, to jest mi go żal.
  6. Może ma faceta i na razie nie jest pewna, czy chce go rzucić? Są też osoby, które mają hopla na punkcie ochrony swojej prywatności.
  7. @absolutarianin Ja Ciebie nie rozumiem. 1. Z tym zasilaniem nie wiem co chcesz osiągnąć czy powiedzieć. No wiadomo, że ludzie jakoś na siebie wpływają emocjonalnie. To ma być coś odkrywczego czy istotnego? 2. Z tymi Włochami. Twój obraz Włoch kontrastuje z info od rodowitych Włochów, którzy chwalą włoski jedzenie czy kulturę, ale wcale nie zachwalają Italii jako miejsca do życia.
  8. Jak ktokolwiek może być tak głupi, to przechodzi ludzkie pojęcie.
  9. No wiesz, ja tutaj mówię o katoliku zaangażowanym. Takim który regularnie się spowiada, chodzi najczęściej codziennie na mszę, itd. Dla mnie to jest poronione mocno, żeby tak się angażować w takie sprawy, a być fałszywym człowiekiem. Jeżeli "tacy są ludzie", nawet zaangażowani katolicy, to przepraszam, ale moim zdaniem nie powinieneś reklamować katoliczek jako lepszych.
  10. Armengar

    Seks grupowy

    Jak tak się zapytasz, to prawie każda Ci powie, że nie nie, ona to nie. ? Normalnie armia cnotek z nich jest. ? Jeżeli obaj goście są naprawdę przystojni, jest alkohol, a laska jest "rozhuśtana", to nie jest wielkiego. Im ładniejsza dziewczyna, tym wbrew pozorom łatwiej, bo taka często jest dobrze "rozhuśtana" i ma więcej doświadczenia, mniej oporów. Moim zdaniem dla faceta seks grupowy jest przereklamowany, to kobieta ma korzyść z seksu grupowego, a nie mężczyzna. Facet może się wypstrykać i w jednej lasce, druga niewiele wnosi, bo jego potencja jest taka sama. We dwie i tak nie włoży na raz. Co innego kobieta, dla której każdy dodatkowy facet to dodatkowa naładowana bateria i która może sobie zafundować double penetration. Dla faceta seks grupowy to możliwy ego trip i korzyść psychiczna, a dla kobiety to wymierna korzyść seksualna.
  11. Skąd weźmiesz psychologa chada i to jeszcze mądrego? Przykro mi, ale katolicyzm niczego nie gwarantuje. Znam katoliczki, które chodzą do kościoła, ale nie przeszkadzało im to zdradzić męża czy chłopaka. Ja miałem niedawno przykrą sytuację z kolegą katolikiem. Nic seksualnego, poszło o sprawy finansowe. On nie jest przeciętnym katolikiem, on uczestniczy we wspólnocie modlitewnej, regularnie się spowiada, przystępuje do komunii i stara się codziennie chodzić do kościoła. Ja wiele razy poszedłem mu finansowo na rękę i dość dużo dzięki mnie zyskał. Na przestrzeni lat zyskał na mnie może z 30 tysięcy, czego mu nie żałowałem, aż do pewnego momentu. Gdy nie byłem mu już potrzebny, to okazało się, że on targuje się ze mną o każdy grosz, w ogóle nie odwzajemniając mojego koleżeńskiego podejścia. Wytknąłem mu to i usłyszałem kłamstwa, wyparcie, że on mi niczego nie zawdzięcza, że ma prawo targować się ze mną o każdy grosz i to nie jest żadna niewdzięczność. Zero wzajemności, a do tego zakłamanie. Zaskoczyło mnie to, bo myślałem, że to jest ktoś z moralnością, kto na pewno będzie ok. Nie, on nie jest ok, zostałem wykorzystany przez katolickiego dwulicowego fałszywca. Czuję się trochę zły na siebie samego, ale głównie czuję obrzydzenie. Od tego czasu ostrzegam wszystkich przed katolikami, tak żeby inni ludzie nie nabierali się tak jak ja się kiedyś nabrałem. Moim zdaniem nie powinieneś tak zachwalać katoliczek, bo ta cała katolicka pobożność potrafi nic nie znaczyć.
  12. Tak, jest coś takiego. Ja nie miałem z tego depresji, ale miałem momentami lekkie przygnębienie. Wiele zależy od wrażliwości faceta. Są goście mało wrażliwi, którzy tego nie mają. Są wrażliwi, którzy potrafią wpaść w lekką depresję. Ja jestem trochę wrażliwy, ale nie bardzo i miewałem niewielkie przygnębienie, nie depresję. To jest właśnie to. Efekt "co ja tutaj robię, po co ja tutaj jestem?". Poczucie pustki i braku sensu.
  13. Tego typu "mądrości" też są typowe dla niespełnionych seksualnie gawędziarzy. Jeżeli szukasz naiwniaka, który będzie Cię traktował poważnie, to szukaj go dalej.
  14. Masz rację, tylko to oznacza zgrzytanie zębami i czucie się nielojalnym gościem, który nie informuje kolegi czy kuzyna. Chyba wiem o co chodzi z tą "depresją chada". Jest łatwy dostęp do seksu, to przestaje mieć znaczenie, znika motywacja, świat staje się pusty. Tak, wiem, ale mi nie chodzi o bolcowanie. Ja mam bolcowanie gdzie indziej i zupełnie nie chcę bolcowania z kobietami znajomych. Ja nie rozumiem czego nie czaisz. Taki problem czasami się zdarza, to nie jest nic egzotycznego. Czasami kończą się przez to przyjaźnie, a czasami ktoś latami z niesmaczeniem patrzy na dwulicowość laski kolegi lub kuzyna. Ja dobrze wyglądam, więc często spotykam się z tym dylematem. "Prawdziwy mężczyzna"...bla bla bla..."prawdziwy figo fago"...bla bla bla...."samiec alfa"...bla bla bla. Wyglądasz mi na niespełnionego gawędziarza, który lubi sobie pogadać o swojej wizji męskości, skrytykować kogoś innego, a tak naprawdę niewiele sobą reprezentuje. Wszystkie znane mi w realu osoby z taką gadką to cieniasy i pozerzy.
  15. Niejedna brzydka kobieta mści się na swoim brzydkim facecie za to, że on nie jest księciem z bajki, którego ona by chciała. Jakby to była jego wina, że ona jest brzydka i ma partnera na swoim poziomie. Nie wszystkie są takie, ale psycholożek zdecydowanie jest największy odsetek porąbanych lasek. Mężczyźni psycholodzy to często sfeminizowane kukoldy bez jaj.
  16. Ja nie mam żadnego parcia, bo mam pod dostatkiem innych chętnych kobiet. Za to łapie mnie wścieklizna, gdy widzę znowu i znowu, jak taka dwulicowa szmata zapewnia znajomego o swojej miłości, wrzuca zakochane zdjęcia na instagrama. Mam poczucie winy, że go o tym nie informuję. Choć wiem, że pewnie źle by na to zareagował.
  17. Armengar

    Cześć

    Tak. Nie wiedziałem co wrzucić.
  18. Słabo to widzę. Jak nagram np. coś takiego, że kobieta się o mnie ociera biodrem? "Poczekaj Ania, wyjmę telefon i włączę nagrywanie, teraz zrób to jeszcze raz"? To jest jakiś pomysł, ale ja ich nie przyciągam zachowaniem, tylko wyglądem. Mogę być bardziej zimny i wycofany, ale nie wiem na ile to pomoże. Interesowanie się nimi w ogóle nie wchodzi w grę. Ja mam duże powodzenie i byłbym ostatnią gnidą, gdybym mając wybór poszedł do łóżka z kobietą kolegi czy kuzyna. No niestety. Mnie to drażni, jest mi z tym ciężko. Tutaj misiu misiu jak jej jest z nim cudownie, miłość i w ogóle, a tutaj podrywanie mnie. Kolega czy kuzyn inwestuje w nią pieniądze i nadzieje, buduje lub chce budować rodzinę, a ona jest fałszywa. Ja to widzę, on chyba nie widzi, a ja nie mam jak mu tego powiedzieć. Nie powiem, to jest super. Akurat z zajętymi kobietami obcych gości nie mam problemu, problemem są zajęte kobiety kolegów i kuzynów. Ja nie jestem święty, ale chcę być lojalny względem kolegów i rodziny. No właśnie ja też nie jestem dwulicowy, jeżeli się z kimś koleguję, to się koleguję i jestem lojalny. Dlatego czuję się źle gdy widzę, że laska wciska koledze kłamstwa o miłości, a na boku szuka innego bolca. Urojenie? ? Akcja zbyt bezczelna? ? Kobiety w takich sprawach potrafią być bardzo bezczelne. Mnie też miziały przy swoich facetach, czasami nawet łapały za tyłek czy za bolca. Moim zdaniem je jara taka bezczelność, robienie ze swojego faceta rogacza tuż pod jego okiem. Tak, to chyba jedyne co mogę zrobić. Ograniczyć kontakty i zaakceptować prawo natury. Pytam o poradę, bo nie chcę zainteresowania ze strony kobiet kolegów i kuzynów. Nie chcę chorych sytuacji, gdy ja wiem, że kobieta kolegi czy kuzyna jest dwulicową szmatą, a ciężko jest mi to jemu powiedzieć. Nieprawda. Ja ogólnie bardzo się podobam kobietom, nie tylko kobietom kolegów czy kuzynów. To dlatego mam taki problem z kobietami znajomych, dużo większy niż inni faceci.
  19. Bardzo sensownie piszesz. Niejeden facet się napina, próbuje być pewnym siebie draniem, a brakuje mu wyglądu i nic mu z tego nie wychodzi. Z tą kasą to prawda, ale nie do końca. Gdy chodzi o męża to najważniejsze są finanse, ale gdy chodzi o kochanka, to nadal najważniejszy jest wygląd. Ja mam dobry wygląd i to ile mężatek mnie podrywa to jest dramat.
  20. Co należy zrobić, gdy kobieta kolegi lub kuzyna na nas leci? Ja mam bardzo duże powodzenie u kobiet. Jestem przystojny, wysoki (189) i dobrze zbudowany. Mnóstwo kobiet patrzy się na mnie z zainteresowaniem, często jestem podrywany i to przez atrakcyjne dziewczyny. Pod tym względem wszystko jest super, a moje życie jest bardzo przyjemne. Problemy zaczynają się, gdy w grę wchodzą kobiety kolegów lub kuzynów. Ja ich nie podrywam, nie jestem świnią, ani nie jest mi to do niczego potrzebne. Za to widzę, że na mnie lecą. Co gorsza, często aktywnie mnie podrywają. Czasami przez łagodne aluzje i komplementy, a czasami dużo bardziej bezpośrednio. Czasami to są tylko spojrzenia. Tylko takie spojrzenia, że ja wiem o co chodzi, a ona wie, że ja wiem. Mam na myśli typ spojrzenia, który mówi "koleś, zobacz, lecę na ciebie, jak chcesz to uderzaj do mnie". To jest niby nic, ale w praktyce ona jasno mi sygnalizuje, że mnie chce i jest otwarta na ruch z moje strony. Zdarzają się niby niewinne komplementy odnośnie tego, jaki jestem przystojny, wysoki czy dobrze zbudowany. Zdarza się nieproszone macanie mnie po klatce piersiowej, ramionach, przybliżanie się do mnie za blisko podczas rozmowy, "przypadkowe" ocieranie się o mnie. Oblizywanie warg, kręcenie czy wypinanie tyłka. Stopień bezczelności zależy od kobiety, od ilości wypitego przez nią alkoholu i od tego czy ktoś to widzi. Co ja mam potem robić? Czy mam powiedzieć koledze lub kuzynowi, że jego dziewczyna, albo co gorsza żona, na mnie leci? Wiem jak się takie akcje kończą, a kończą się zrąbanymi stosunkami. Potem będzie, że ja jestem tym złym kłamcą i erotomanem, który fałszywie oskarżył ukochaną Myszkę. Jeszcze Myszka może mu opowiedzieć, jak ja za dużo wypiłem i się do niej dobierałem. Jak ona cnotliwie odrzuciła moje podłe zaloty, a ja się mszczę oczerniając ją przed jej Ukochanym. Mam mu nie mówić? Jakim czyni mnie to kolegą czy kuzynem? Jak mam z nim rozmawiać jakby nigdy nic, gdy jego kobieta mnie podrywała? Kobieta z którą on buduje lub chce budować swoje życie rodzinne? Nawet jeżeli ja mu powiem, a on uwierzy i ją rzuci, to co potem? Co jeżeli z jego kolejną kobietą będzie to samo? Wtedy powiem mu to znowu i on znowu się rozstanie? Jeżeli on jest 5/10, a ja powiedzmy 8/10, to zawsze będzie między nami ogromna różnica i inna kobieta może zachowywać się tak samo. Mi wychodzi z tego tyle, że lepiej jest nie mówić. Lepiej jest nie kierować się lojalnością względem kolegi czy kuzyna, tylko trzymać język za zębami. To jest chore, że to tak wygląda. Czy ktoś zna inne, lepsze rozwiązanie?
  21. Armengar

    Cześć

    Cześć Mam 32 lata. Nie mam typowych problemów z kobietami, za to mam problemy nietypowe.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.