Skocz do zawartości

deleteduser158

Użytkownik
  • Postów

    1932
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    6
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser158

  1. Kluczowe jest to zdanie, które pogrubiłem. Dlatego ja unikam stanowisk menedżerskich, a nawet kierowniczych: nigdy się na to nie zgadzałem w swoim życiu, choć 3 razy miałem propozycję. Ja się urodziłem inżynierem i chcę do końca życia zawodowo kodować. Nie interesuje mnie polityka, poza tym nie po to ścisłe kierunki studiowałem, żeby się z ludźmi użerać. No i lubię o 17 zamknąć kompa i wrócić do swojego życia poza pracą, chociaż... no właśnie - do tego wrócę jeszcze za chwilę. Z dobrych, naprawdę dobrych managerów, których znam, nigdy to nie była praca 8h dziennie. Często w trakcie normalnej dniówki (9-17) ogarniali sprawy bieżące + projekty, a wieczorami jakieś calle, dokumenty projektowe itp. Myślę, że mój obecny szef wyrabia jakieś 9h dziennie, okazjonalnie zdarza mu się nawet dociągnąć do 9.5, a nawet i więcej. Niestety tak to wygląda. Ale, przyznaję, ja mogę mieć nieco spaczone spojrzenie, bo po wielu latach wróciłem do korpo. Jeśli np. w start-upie siedzisz, to może być inaczej. Ja w start-upie się nie przepracowywałem, ale ja nigdy nie byłem na stanowisku kierowniczym, bo mnie to nie kręci (patrz powyżej odp. dla @JoeBlue), a nigdy mi kasy nie brakowało przy tym co robię na swoim stanowisku specjalistycznym. Ja osobiście pracuję najczęściej 9-17, czasem jak wyjdę na trening to się z tego robi 9-18, bo wychodzę wtedy na 1h. Ale! Po pracy douczam się czasem z różnych rzeczy około-zawodowych, czytam też blogi techniczne czy zwyczajnie eksperymentuję i ten czas poświęcany na rozwój należałoby również liczyć. Dlatego pisałem przy okazji innego wątku, że u mnie to jest ok. 10h dziennie przy kompie, czasem nawet 11h. Choć liczę tu też cały czas spędzony przed monitorem, również ten, w którym piszę posty na forum BS. No właśnie, z tą energią to wydaje mi się, że tak może być. Piszę: wydaje mi się, bo sam dzieci nie mam, więc trudno mi sobie wyobrazić, jak mogłoby być w praktyce i ile energii mogłyby mi zabierać. Podejrzewam, że z jednym dzieckiem dałbym radę, ale dwójka, a nie mówiąc już więcej, mogłaby mnie energetycznie dojechać. A przede wszystkim miałbym trudność z mentalnym pogodzeniem się z tym, że dużo wolnego czasu będę musiał poświęcić na inne aktywności niż swoje codzienne: treningi, czytanie rzeczy zawodowych, czytanie rzeczy z innych dziedzin czy zwyczajnie czas na to, żeby wyjść do ulubionej kawiarni i posiedzieć sobie z laptopem. Jeśli ktoś nie lubi swojej pracy, to bardzo mu współczuję, bo to musi być dopiero męczarnia. Ja osobiście swoją uwielbiam i piszę tak nie dlatego, że jestem kolejnym wypranym przez korpo mózgiem, tylko ja naprawdę uwielbiam programować i rozwiązywać problemy techniczne. Gdybym nie pracował w tym zawodzie, to robiłbym to hobbystycznie i tak. Co ja czytam, jaka Ty się uczuciowa zrobiłaś (to nie miał być przytyk czy złośliwość!). A wcześniej to FWB i luźne relacje, dobrze pamiętam? Chociaż z drugiej strony przy FWB też się można przytulać. W sumie największym moim rozczarowaniem było właśnie to, że relacje inaczej wyglądają niż by się chciało. Nigdy nie poznałem osoby, która byłaby moją bratnią duszą i miałym ochotę z nią spędzić resztę życia. Czy takie coś jest w ogóle możliwe? Na pewno takim osobom jak my, któe mają spore wymagania, nie oszukujmy się, jest trudniej...
  2. @Tornado Ale docięcie to nie znaczy ledwo poruszający się koks jak Pudzian. To po prostu ładna męska sylwetka, ale nigdy nie miałem na myśli przerostu masy mięśniowej! Z tego co wiem, @Pocztowy jest na redukcji. Masz Ty styczność ze współczesnymi młodymi kobietami? Wiesz jak na nie działa ulany facet? Absolutny pussy-blocker. Musi być ładna męska sylwetka i zero nadwagi, bo miśki się fajnie ogląda tylko w zoo, a nie bierze do łóżka... Żebyś mógł sobie wyobrazić: idealną sylwetkę mają np. zawodowi pływacy.
  3. Wszystko ma swoje koszty, morderczy trening z suplementacją również. Ale, z drugiej strony, jaką masz alternatywę dla młodego pokolenia ze średnią genetyką? Jeśli gość chce ruchać sensowne panny: z zadbaną figurą, bez otyłości itp., to przy dzisiejszej hipergamii - nie będąc maksymalnie dociętym - może zapomnieć...
  4. Faktycznie - choćby po wynikach widać, że niewiele z tej ankiery można wywnioskować. Z ciekawości: ile mieszkań i jakie (kawalerki, M2, większe)? Ja się przymierzałem w tym roku do mieszkania pod inwestycję, ale nie zaryzykowałem. Kawalerki jak dla mnie horrendalnie drogie - to już bardziej M2 się opłaca, ale to trudniej sensownie wynająć. Poza tym, żeby to miało sens, to tak z 5 trzeba mieć minimum, a na to mnie nie stać...
  5. @Pocztowy, ja Ci kibicuję, pamiętasz jak przy okazji innego tematu o tym pisałem i szyderczo komentować nie zamierzam, bo bardzo doceniam Twoją motywację i systematyczność. Zastanów się jednak co do niektórych merytorycznych rad, szczególnie przeczytałbym z uwagą post @MarkoBe, bo to jest człowiek, który zjadł zęby na treningu siłowym. Wielu wypowiadających się tu ludzi dobrze Ci życzy, w tym ja, więc nie oceniaj od razu nas tak z góry źle. Serio masz widoczne efekty co 2 tygodnie? Trenuję siłowo 3x w tygodniu od prawie roku. Mam efekty w postaci dużo większej siły i wytrzymałości: z gościa który nie był w stanie złożyć się do deski, robię dziś 45 pompek na podwyższeniu w 3 seriach, podciągam się 3x5, kiedy jeszcze rok temu nie byłem w stanie wisieć na drążku dłużej niż 15 sekund, bo mi ręce odpadały... Z tygodnia na tydzień praktycznie rośnie siła, jednak poza zmianą postawy jakichś bardzo wyraźnych efektów wizualnych czy w postaci dużo większych mięśni nie mam. No ale ja nie biorę supli - szkoda mi wątroby na to, jedynie odżywiam się dobrze. Choć oczywiście jak jesteś pod kontrolą i Tobie to pomaga, to ok - nie zamierzam ani oceniać ani tym bardziej wyśmiewać.
  6. To było w okresie, kiedy ja zaczynałem i byłem jeszcze onanistą sprzętowym i oglądaczem pikseli a nie zdjęć, chociaż 40d to naprawdę stara konstrukcja. W sumie ciekawe, co by ze smartfona wyszło, bo na współczesnym z dobrej jakości matrycą myślę, że też dałoby się zrzobić sensowne wydruki. Muszę przyznać, że @RENGERS ma trochę racji: jeśli chce się fotografować w dzień ogniskowymi zbliżonymi do tego jak postrzega ludzkie oko, to telefon wystarczy. U mnie w S10 nawet bardzo sensownie automatyczne składanie ekspozycji działa, byłem w szoku jak pierwszy raz tego użyłem. Wcześniej składałem zawsze sam ze zdjęć na bracketingu z lustrzanki, ale do tego jest potrzebny statyw, a soft w telefonie radzi sobie ze stackowaniem i alignowaniem bardzo przyzwoicie. Gorzej jak ktoś chce robić zdjęcia w kiepskim świetle czy duże przybliżenia: tutaj ze względu na ograniczenia fizyczne żaden smartfon nie podoła. Książki, bo o tym prawie wszyscy zapomnieliśmy - znów oldschoolowo pojadę, bo nie korzystam/korzystałem z poradników YouTube'owych itp., tylko czytałem - w papierze: 1) John Hedgecoe - Nowy podręcznik fotografii - świetna pozycja wprowadzająca, szczególnie rozdziały o świetle, podstawowych technikaliach: ISO, czas naświetlania, przesłona i zależności pomiędzy nimi, rodzaje obiektywów, pojęcie ogniskowej (kąt widzenia, skracanie/wydłużanie perspektywy) itp. - naprawdę dobra na początek; są rozdziały o foto analogowej również. 2) David duCHemin - W kadrze: Rozważania na temat wyobraźni fotografa - ta jest dobra jako kolejna; autor zakłada, że już mamy pewne obycie z technologią, wiemy co to przesłona, ogniskowa itp. i mamy pewną wprawę w użyciu aparatu i koncentruje się bardziej na stronie artystycznej, kształtowaniu wyobraźni i widzeniu świata kadrami. Jesli chodzi o obróbkę, to ja zawsze sam kombinowałem. Z tutoriali nie korzystałem, ale ja używałem tylko Lightrooma. Gdybym chciał użyć Photoshopa, pewnie zrobiłbym tak jak zwykle robię z technologiami: pierwsze 3-4 rozdziały/filmy z jakiegoś tutoriala, żeby łagodnie wejść w temat, a potem już własne eksperymenty i praktyka.
  7. No własnie to jest coś, co w sumie milcząco przyjąłem: ja robię dużo wydruków, nie jestem profesjonalistą, ale lubię sobie po prostu udekorować pokój. Standardowy rozmiar to A3, choć zdarzało mi się też robić wydruki na A4. Mój poprzedni APS-C: Canon 40d miał rozdzielczość matrycy 10 Mpix, ale efektywnie to było tak naprawde 8 Mpix (nie będę wchodził w szczegóły techniczne) i, o ile A4 wychodziły ładnie, o tyle na A3 jakość była już tylko znośna i z bliska było widać, że to nie to. No ale to stara konstrukcja, a taki kultowy już dziś Nikon D7200 ma matrycę 24 Mpix i bardzo dobry przetwornik, co w zupełności do wydruków A4 wystarcza.
  8. @maroon Tak może było jeszcze z 5 lat temu, ale dziś lustro to oldschool i wszyscy zawodowcy przesiadają się na bezlustro, gdzie obiektywy już dorównują jakością tym z lustrzanek.
  9. Najważniejsze, że - cytuję: dziewczyna już połyka nasienie i pozwala na anal. Co tam, że ten związek to mezalians, kto by się przejmował takimi drobiazgami
  10. Nie wiem czy w tej kwocie da się coś z bezlusterkowców, żeby mieć chociaż ze 2 obiektywy, więc pewnie poszukałbym na początku używki, tylko weź jakiegoś znajomego, żeby Ci sprawdził sprzęt przy zakupie i chyba jednak szedł w bezlusterkowce Sony.
  11. Ogólnie to temat rzeka. Ja jestem akurat entuzjastą fotografii cyfrowej, ale znam się co nieco jedynie na lustrzankach, więc ja już dziś jestem dinozaurem, bo cały świat przechodzi na bezlusterkowce. Pierwsze, czego nie określiłeś, to budżet. Nieco łatwiej by było, gdybyś podał choć orientacyjną kwotę: 2k PLN, 4k PLN, 10k PLN, więcej? Fotografia to takie hobby, że można zacząć sensownie działać już od 2k, a profesjonalista spokojnie może nakupić sprzętu za równowartość domu i jeszcze mu czegoś będzie brakowało: dodatkowej lampy o specyficznych ustawieniach, jakiegoś filtra itp. Jeśli chodzi o firmy, to znasz pewnie sławny tekst o trzech grupach fotografów: pierwsza używa Canona, druga Nikona, a trzecia całej reszty (swoją drogą chciałbym należeć do tej całej reszty, jeśli myślimy tu np. o takim wielkoformatowym Hasselbladzie za 200 tys. dolarów ;)). I teraz tak: wiadomo, że Nikoniarze to powszechnie znani onaniści sprzętowi. Ja osobiście aktualnie używam Nikona, więc już wiesz, do której grupy należę A poważnie to używałem wcześniej niepełnoklatkowego Canona zanim przesiadłem się na Nikona D750 (pełna klatka) plus standardowe obiektywy systemowe Nikona: 24-70, szerokokątny 14-24 i tele 70-200, wszystkie ze światłem f/2.8. I teraz tak: 24-70 będziesz najczęściej używał w "codzinnych" ujęciach i przy standardowych pejzażach, przyda się też do portertów (bardzo ładny bokeh), choć do tego oczywiście idealne są obiektywy stałoogniskowe i większość poleci tu 85-tkę. 14-24 fantastycznie wychodzą zdjęcia architektury (szczególnie na 14-tce) - mam wrażenie, że ta ogniskowa to samograj, jakie cuda wyczynia z perspektywą (a tak naprawdę to proste zasady optyki oczywiście). Tele - wiadomo: przyroda (zbliżenia), pejzaże, reporterka jakaś, jakbyś właśnie chciał sobie konie na wyścigach pofotografować czy coś. Tyle, że powyższa konfiguracja najtańsza nie będzie. Dlatego na początku możesz pójść po prostu w aparat z matrycą DXową i odpowiedniki powyższych obiektywów dla niej. Czy to będzie Canon czy Nikon - wszystko jedno - w tej samej klasie jakośc jest podobna. Jeśli chodzi o bezlusterkowce, to znajomi fotografowie bardzo chwalą Sony, ale nie będę się wypowiadał na temat, na którym się nie znam. Na pewno bezlustro jest poręczniejsze i lżejsze. Jakościowo też już dziś lustrzankom nie ustępują, dlatego jak masz kasę, to bym rozważył. @JoeBlue Nie masz racji, bo cyfrówki mają też programy manualne, a lustrzanki funkcję wcześniejszego podniesienia lustra, przez co do szybkostrzelnej reporterki czy nawet wyścigów samochodowych jak najbardziej się nadają.
  12. Niech się sama domyśla. Celowo zmieniłem trochę sposób noszenia się - nadal poniżej swojego statusu, ale nie bluza dresowa czy flanela, żeby mogła mnie pomylić z dziwakiem czy żulem. Mnie ich BIOS nie interesuje, nie bootuję się do ich systemu operacyjnego, mam własny. 😆 Na randki generalnie nie chodzę, jak się coś trafi przypadkiem to się umawiam. Ponieważ nie działam aktywnie, to to jest nie częściej niż raz na 2-3 miesiące. Wcześniej byłem aktywniejszy, ale o tym, czym się zajmuję w pracy i tak nie rozmawiałem. Żadna by nie zrozumiała - to nawet czysta strata czasu...
  13. Dlatego jestem wolnym człowiekiem. Bo potrafiłem stawiać granice... A co, może jeszcze mam PIT pokazywać na randce i mówić z których ulg podatkowych korzystam oraz w co inwestuję i ile mam skitranych oszczędności? 🤣 😅 Jak się umawiasz z Tindera w dużym mieście to zwykle łatwo na podstawie imienia i stanowiska znaleźć na LinkedInie. Choć oczywiście nie zawsze się da - może być bardzo ogarnięta laska, która nie ma tam konta, ale zawsze jak miała, to udawało mi się po 2-3 kwerendach ją znaleźć. Oczywiście to dotyczy tylko tych, które mają wspiany zawód i stanowisko, ale zwykle starałem się wybierać na randki ogarnięte laski i Tobie to samo polecam. Jak za dużo ukrywa na publicznym profilu na apce randkowej to tez jest Red Flag...
  14. W żaden sposób to nie działa. Nawet na koleżankach studiujących matematykę nie robiło żadnego wrażenia, ze jestem 2-krotnym finalistą olimpiady z tego przedmiotu. Tylko wtedy, jeśli robisz coś przekładającego się na dużą kasę albo sławę. Ale jeśli mowa o kasie, to naprawdę dużej, typu jakiś ładnie rozkręcony start-up, gdzie kosisz milion rocznie itp. Chyba, że trafisz na uduchowioną intelektualistkę, tak jak ja na moją eks - laska po polonistyce, na niej to robiło wrażenie. Żart. Ja jej się po prostu podobałem, mało ją obchodziło, czym się zajmuję. Ale jedną z czerwonych flag jest to, jak za bardzo się interesuje i dopytuje, ze szczególnym wskazaniem na gratyfikacje finansowe. To jest zwykłe, dość bezczelne zresztą sondowanie na beciaka. Zachowuj dla siebie. Rozwijaj się w tej pasji, ucz się kolejnych rzeczy. Dla mnie programowanie to pasja i praca. Dziennie 10-11h przy kompie to norma (8h w pracy, potem nauka, czytanie jakichś blogów, fora tematyczne z innych dziedzin czy nawet BS), ale nie rozmawiam o tym z kobietami.
  15. Nie mówić. IT działa na laski jak pussy-blocker. Że niby to nudne, przewidywalne itp. Do większości z nich nawet nie dotrze argument, że trzeba być w topce intelektualnej 1% albo lepiej, żeby z sukcesami się tym zajmować (mowa o stanowisku specjalistycznym, gdzie potrzebne są zdolności analityczne i twarda wiedza matematyczna i algorytmiczna), więc szkoda nawet nerwów na próby wyperswadowania tego. Widełki w tym zawodzie są naprawdę bardzo szerokie, od 5k do 50k i mówię tylko o stanowiskach specjalistycznych, bo na wyższym poziomie managementu, gdzie nie mam wiedzy, podejrzewam, że co najmniej x2 (choć w wielu firmach managerowie zarabiają mniej niż principale). Tak więc się nie domyśli, ale im mniej wie, tym lepiej. Jak zapyta wprost, to mówić jakieś ogólniki typu: branża IT, ale jak nie pyta wprost, to powiedzieć: zajmuję się kilkoma rzeczami i tyle. Nie jest jej do niczego potrzebna taka wiedza i im mniej wie, tym lepiej.
  16. Co do zasady się zgodzę, jakkolwiek w szczegółach nie do końca: świadoma jest racjonalizacja takiego, a nie innego wyboru, natomiast podświadomie (gadzi mózg) kobiety ciągnie do takich typów, bo często mają dobrą genetykę. I wiele z nich tak naprawdę nie wie, co je w bad boyach pociąga. Tłumaczenia są mgliste i nieprzekonywujące: urok osobisty, spojrzenie, sposób mówienia itp. trudno mierzalne rzeczy. Ja próbowałem jeszcze 3-4 lata temu z taką dziewczyną coś sobie/nam układać, spotykać się. Ni chuja się nie dało, mimo że ona też się starała - widziałem to. Jednak bad boy spowodował takie spustoszenie, że po prostu to nie miało prawa się udać. Zresztą laska do dziś jest sama, dziś już po 35-tce i mocno się postarzała, więc raczej pozamiatane, ale jestem pewien, że tamten gość nie wyszedł jej z głowy i nadal o nim myśli codziennie. Warto mieć elementarną wiedzę, że takie kobiety nie nadają się do żadnych związków (co najwyżej ONS, nawet FWB bym się z taką bał mieć). Pozwala zaoszczędzić to mnóstwo czasu. Dokładnie. Gdzież ja, gość z poukładanym jak w pudełeczku życiem do takiego bad boya, którego naturalnym stanem jest doświadczanie i dawanie emocjonalnego haju... Ale wiesz co? Ja wolę to swoje życie. Nie lubię niespodzianek, spontanów itp. Życie takiego alfy jest naprawdę przerąbane: zwykle wikła się w wiele romansów, a to przynosi kłopoty, bo mało który z nich jest w 100% w stanie zapanować nad tym mentalnie i nawet jak ma cechy ciemnej triady, to taki styl życia nie pozostaje bez konsekwencji dla niego (emocjonalnych, finansowych itp.) - to są zwykle mocno poturbowani ludzie, choć mam świadomość, że mają swoje 5 minut, których ci normalni nie doświadczą...
  17. Obowiązkowo jeszcze: podróże, joga, koty, ekologia. Standardowy zestaw. Są oczywiście takie, które się wyłamują, ale mam wrażenie, że jest ich coraz mniej...
  18. I znowu: między modelkami, a otyłymi laskami, które o siebie nie dbają i mają masę chorób (od otyłości zaczynając, na cukrycy kończąc) jest cała masa poziomów pośrednich. 5/10 nie powinien się zniżać do 3.5/10 tylko po to, żeby zakisić ogóra. Ale wielu facetów to robi, m.in. dlatego rynek jest tak zepsuty. Pisałem, że 30-40 lat temu mój ojciec, niższy ode mnie o prawie 10 cm, bujał się z ładniejszymi laskami niż ja i miał ich 3x więcej.
  19. Wcześniej pisałeś, że ma zasadnicze znaczenie, ponieważ nasze czasy bardzo przypominają jaskinowe, gdyż obecnie ogarnięte panny same zarabiają i dlatego zarobki (nawet niezłe) faceta nie robią już na nich wrażenia tak jak kiedyś, dlatego wszystko przesunęło się bardzo w stronę Looks. Jeśli pamiętasz, to wyrażałem aprobatę odnośnie tego poglądu, gdyż w 100% się z nim zgadzam. A teraz twierdzisz, że naprawdę dobry look ma znaczenie tylko przy hookupach? No chyba nie do końca, bo hookupy + "na początku relacji" to uniwersum całego zbioru relacji. Żeby zacząć jakąkolwiek relację, trzeba ją... zacząć, a więc sprawić na tyle dobre wrażenie, żeby nie odpaść na starcie. I po co ten shaming? Zapewne nie prowadził chorych konwersacji, żeby podbijać swoje ego, tylko chciał sprawdzić pewną hipotezę, a mianowicie taką, że będąc przystojnym gościem nie trzeba się specjalnie starać i nie ma tak naprawdę większego znaczenia, co napiszesz, a i tak będą się podkładały. Hipotezę sprawdził i tyle. Empiria jest dość przydatnym narzędziem i świadczy o otwartości umysłu oraz krytycznym przyjmowaniu wyczytanych treści. spoza. Warto czasem zaglądać do słownika języka polskiego, szczególnie jak się pozuje na gościa z wyższej półki. Wiedziałem, że padnie ten argument. Na tej zasadzie to 5/10 ma, biorąc pod uwagę hipergamię, startować do max 3.5/10, a to już są otyłe laski z poważnymi problemami zdrowotnymi. Żadnemu zdrowemu facetowi (w tym takiemu 5/10) przy kimś takim nie stanie... A Ty znowu się czepiasz? Wiesz dobrze, że porozumienia nie znajdziemy, więc po uj? W każdym razie pudło: nie mam heightfobii - mój wzrost 183 cm nigdy nie był moim kompleksem - jestem wyższy od jakichs 75% facetów, których spotykam na ulicy i od ok. 95% lasek. Ale oczywiście klasyka: uderz w stół, a nożyce się odezwą
  20. @Pocztowy Ja Ci gratuluję bardzo wzięcia się za swoje SMV, systematyczności i motywacji. Miszki nie słuchaj, to facet po grubej 40-tce, który Ci będzie pisał, że nie warto pod jakieś tam kanony się zmieniać. On podrywał panny w innych czasach i warunkach, mało ludzi z jego pokolenia ma proste zęby, a już nie mówiąc o licówkach. Czadów 198 cm wzrostu, którzy tu przyszli, zeby sobie z forum robić ego-pompkę też nie słuchaj. Tak jak syty głodnego nie zrozumie, tak oni nie sa w stanie zrozumieć, z jakimi problemami się borykasz będąc 5/10. Palantów, którzy Ci piszą, że jesteś brzydki też nie słuchaj. Nie daj zachwiać poczuciem swojej wartości, tacy ludzie nie powinni mieć wpływu na Twoje samopoczucie. Rób swoje: dieta, siłownia, trening kondycyjny, poprawa SMV (zęby, operacje plastyczne, jeśli czujesz taką potrzebę), ciśnij sprawy naukowe i zawodowe (studia, praktyka lekarska itd.) Poza tym ta nagonka na Pille jest już nudna. Nikt nie mówi, że należy traktować Red Pill/Black Pill jako prawdę objawioną. Red Pill nigdzie nie podaje też, że należy odpuścić sobie i nie robić niczego w ramach samodoskonalenia. Wręcz jednym z podstawowych jego zaleceń jest budowanie swojej wartości (SMV), czyli praca nad wyglądem, statusem i hajsem. Zbuduj solidną wartość, a same będą Ci się podkładać. Oczywiście to nie nastąpi w tydzień, miesiąc czy nawet rok. Na moje to z Twoją systematycznością potrzebujesz ze 3-4 lata (bliżej 3-ech), ale to nie jest dużo.
  21. Z tym statusem to - w kontekście kobiet - też jest jeszcze bardziej skomplikowane. One szerzej na to patrza, liczy się nie tylko status zawodowy i okołozawodowy, ale też social circle faceta i to nie tylko ten związany z samą pracą, ale tez ogólnie to, jakich ma znajomych. Kobiety sa bardzo stadne, zobacz ile one maja znajomych psiapsiółek. Przeciętna laska ma ich pewnie z 4-5 razy tyle, co całkiem ogarnięty, sporo wychodzący z domu facet. Dla nich, znów - z biologiczno-ewolucyjnych powodów - takie sprawy się liczą, dlatego tak bardzo w cenie sa kompetencje socjalne faceta i z tego tez powodu introwertycy dostają punkty ujemne na starcie. Co nie znaczy, że nie mogą tego innymi cechami odrobić, ale fakt pozostaje faktem.
  22. Buja się, dopóki nie znajdzie lepszej gałęzi, czyli kolesia, który również będzie miał dobrą albo lepszą pracę od programisty, a jednocześnie będzie reprezentował wyższą półkę swoim wyglądem. Ale, tu Cię może zdziwię - nie zakładaj od razu, że owy programista to deep matrix i Blue Pill wpatrzony w swoją księżniczkę. On może równie dobrze doskonale sobie zdawać sprawę z zasad gry i - póki ma swoje 5 minut i nie odbywa się to dużym dla niego kosztem - korzysta z tego, co panna mu daje (ciało, jakiś tam lans jak się pokaże wśród znajomych itp.), jednocześnie z tyłu głowy mając rychły koniec ich związku. Masz sporo racji, choć Twój pogląd to czysty Black Pill. Jego wyznawcą nie jestem, bo uważam, że inne składniki SMV: status i pieniądze - też mają spore znaczenie, a Black Pill kategorycznie je odrzuca. Problemem jest jednak interpretacja owych dwóch: status to w dużej mierze cechy przywódcze i social circle, jednak niekoniecznie bycie przewodnikiem stada sensu stricto. Oczywiście nie biorę pod uwagę skrajności, gdzie typowy bad boy, czyli gość z cechami ciemnej triady, to często introwertyk-samotnik. Z pieniędzmi jest problem, bo jak ocenić kogoś, kto jest w topce 1% zarabiających, ale nie dzieli się tym co zarobił? Wydaje się, że więcej punktów dostanie w tej kategorii jakiś pracowity misiek mieszczący się w 5%, ale chętnie dzielący się kasą: fundujący pannie wycieczki zagraniczne, jakieś gifty (nie mówię o kawie czy obiedzie w restauracji, tylko np. torebki, biżuterię) itp. Ocena statusu społecznego tez może byc problemem. Ja wolę żyć na luzie, mieć oszczędności niż spinać się i kupować sobie mieszkanie na droższym, nowocześniejszym osiedlu, auto premium czy nawet limuzynę za 200-250k (wystarczy mi solidny kompakt za 35% tego), zegarki za 10-15k, nie mówiąc już o kwotach 30-40k (w zupełności wystarczy mi mój solidny i w miarę elegancki klasyk za 2k) itd. Oczywiste, że i w tej kategorii więcej punktów dostanie gość, który nawet zarabia mniej, ale żyje wystawnie. Żadna z teorii: Red Pill, Black Pill, a już tym bardziej PUA nie tłumaczy w pełni jak działa świat. To są tylko drogowskazy. Mi osobiście najbliżej do Red PIlla, który nic nie mówi o tym, że wygląd jest wszystkim, natomiast zwraca uwagę na to, że dobry wygląd, ale taki naprawdę dobry - nie akceptowalny, jak tu wyżej niektórzy bzdury pisali - jest w dzisiejszych czasach kluczowy, żeby zaistnieć na rynku. Do wyglądu zalicza się też poza wzrostem, sylwetką, twarzą itd. oczywiście też ubiór, styl, ogólne zadbanie. Red PIll dużo też mówi o ryzyku zawierania związków (w tym małżeńskich) we współczesnym świecie, dlatego są to treści, które powinien przyswoić sobie również czad idący na auto-pilocie przez życie. Widziałem już takich zawodników, których cwane panny pięknie przemieliły jak przez maszynkę. Sam mam dwóch takich kumpli ze szkoły średniej. Mój rocznik. Smutno się to ogląda. A wystarczyło być ostrożnym i się nie żenić...
  23. Zgoda, ale to nie jest jakaś wielka umiejętność i nie wiadomo jaka akrobatyka. O rady Cię nie prosiłem, więc zachowaj je dla siebie.
  24. Nie podoba się, to nie czytaj albo wrzuć do ignora albo sam spadaj na drzewo. Myślisz, że wielki cwaniaczek jesteś, bo parę dobrych genów dostałeś od rodziców. Beka w uj.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.