Skocz do zawartości

Adalberto

Użytkownik
  • Postów

    219
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    100.00 PLN 

Treść opublikowana przez Adalberto

  1. @bassfreak Zwaliłem w sumie na piątym. Tu chodzi o to, że wróciłem do porno niestety. Tu się wywaliłem.
  2. Super Brachu, że ciśniesz dalej z koksem mimo niepowodzeń. Ja niestety wywaliłem się na szóstym miesiącu. Trudno, lecę od nowa. Mam kilka przemyśleń apropo tego co może blokować rzucenie tego nałogu: - Ważność, pisałem już o tym. Im bardziej czegoś chcesz, tym masz mniejsze szanse osiągnięcia tego. Gdy myślę o rzeczach, które chcę osiągnąć, to mówię sobie, że to wcale nie jest takie ważne i nie muszę tego osiągać, a jak mi się nie powiedzie, to nic się nie stało. - Pogarda względem nałogu. Miałem wielokrotnie tak, że nazywałem porno syfem i podobnymi epitetami. Podświadomość reaguje na to tak, że stara się rozładować stworzony przez to nadmierny potencjał. Z reguły niszcząc to na co pracujemy. W tym przypadku no porn. Powtarzam sobie, że porno jest ok, dało mi kiedyś sporo przyjemności i rozkoszy oraz daje to również innym osobom i tym podobne mundrości XD. Lepsze to niż nazywanie go syfem. - Podświadome problemy. Może być tak, że nałogowe oglądanie porno jest spowodowane pewnymi ranami na psychice. Forumowe mądre głowy twierdzą, że bardzo możliwe iż ma to związek z niezbyt poprawną relacją z ojcem w dzieciństwie. Może być tu potrzebna terapia albo samodzielne przerabianie psychiki przez np. uwalnianie. Mam jeszcze parę pytań. Zmienialiście może nawyk PMO na jakiś inny i możecie coś polecić? Ja kiedyś próbowałem robić głębokie oddechy, gdy nachodziła mnie chęć na to i owo, ale nie byłem w tym konsekwentny. Kolejną kwestią jest spożywanie alkoholu podczas no fapu i zdrowienia przy tym receptorów dopaminowych. Myślę o tym żeby rzucić na raz nawet jakieś słodycze i inne rzeczy podnoszące w sposób nienaturalny poziom dopaminy.
  3. Zapomniałem dodać, że na samym no fap byłem coś ponad 5 miesięcy, bo już jakieś racjonalizacje wchodziły, że tyle to nie zdrowo XD. To i tak już wystarczająco, ważne żeby potem już być no porn. Starałem się trzepać maksymalnie raz w tygodniu i praktykować "zdrową masturbację", o której pisał Glover od No More Mr Nice Guy. Moim zdaniem na początku trzeba zerwać z fapaniem żeby przerwać pętlę nawyku porn-masturbation-orgasm. Podczas drugiego najdłuższego no fapu trwającego 2.5 miesiąca strzepałem sobie na koniec bez żadnych wspomagaczy. Minęło kilka dni i wróciłem do porno. Teraz wytrzymałem ponad 5 miesięcy i przez dłuższy czas mnie do tego nie ciągnęło. Nie bez powodu zaleca się odrzucenie na minimum trzy miesiące. A później jak już Brat @bzgqdn (buzdygan xD) pisał. Umiar w trzepaniu i otworzenie się na realne partnerki. Dzięki Bracia za miłe słowa. Już wróciłem do stanu mentalnego sprzed powrotu do porno.
  4. Luz. Nie raz takie tu dostałem, więc odwdzięczam się za to innym. Pamiętaj jeszcze, że każdy nałóg jest nawykiem, który trzeba będzie zmienić. Obczaj sobie książkę "Siła Nawyku" oraz może jeszcze "Atomowe Nawyki", której osobiście nie czytałem, ale sądzę, że jest spoko.
  5. Jakieś 10 dni temu miał tu wpaść post pełen radości i oznajmienia, że wytrzymałem pół roku bez porno. Niestety się nie pojawił, bo dzień wcześniej się złamałem. Trudno bywa. Ważne, że od nowa lecę z tematem. Przede mną kolejny odwyk, ale cóż. Przez jakiś tydzień od nowa zaznajomiłem się z nałogiem i nawet doszło do podniesienia poprzeczki pod względem ostrości tych filmów. Popracuję trochę nad swoją podświadomością, bo chyba wiem przez co mi się tym razem nie powiodło. Od paru dni jestem czysty i naprowadziłem się na odpowiednią ścieżkę. Psychiczno-motywacyjnie też już jest git. Głupio mi przez to co napiszę, ale miałem przed siegnieciem po to myśli o tym, że złożyłem przed Braćmi przysięgę, ale racjonalizacje były silniejsze. Również trochę czasu już trwa rzucanie przeze mnie tego nałogu. Ci co znają się na temacie wiedzą, że to nie takie proste. Pozdro i widzimy się tu za pół roku. Mam nadzieję XD.
  6. Jeśli w tym momencie również "nienawidzisz tego dziadostwa", to szybko zmień to przekonanie na coś w stylu "palenie pomaga wielu ludziom się odstresować, mnie też relaksowało, ale już mu podziękuję za bycie w moim życiu". Niezbyt to mądre, ale taka również jest podświadomość i będzie Cię ona sabotować jeśli tak sądzisz o pewnych sprawach. Sprawa wygląda tak samo, gdy chcesz czegoś zbyt bardzo. Ja sobie mówię przy różnych rzeczach, że to wcale nie jest takie ważne i nie muszę tego mieć, ale mimo to dalej z tym działam. Im bardziej czegoś chcesz, tym masz mniejsze szanse na osiągnięcie tego. Jak chcesz się w to bardziej zagłębić to polecam Vadima Zelanda. Nie miałem nigdy takiego problemu i ciężko mi coś więcej powiedzieć. Jeden Brat polecił Ci już nagranie o rzuceniu palenia Marka. Ja polecam Ci dodatkowo książkę Technika Uwalniania Davida Hawkinsa. Ta technika rozwiązuje podświadome problemy, które mogą Cię trzymać w tym nałogu. Pozdrawiam i życzę dużo powodzenia. Jeśli nie wyjdzie, to się nie załamuj i nie traktuj się tak źle. Ale nie rezygnuj.
  7. Mam może jedną taką osobę i to nie w najbliższej rodzinie. Udaje mi się ją trzymać na dystans i nie przejmować jej odpałami, choć nie pozwalam sobie wejść na głowę. Tu jest w miarę wporzo. Zależy od produktywności w tym czasie. Zdarza się, że jak nic konkretnego nie robię, to mnie to kusi. To też zależy od stanu emocjonalnego/poziomu świadomości w danej chwili. Staram się kontrować negatywne myśli i wzmacniać pozytywne. Trochę z tego mam. Na dniach niestety wróciłem do porno po pół roku i wszystko inne poszło lawinowo razem z tym. Chyba potrzebuję okresu przerwy (niedługiego) od walki z tym wszystkim. Muszę to wypróbować. Czasem pomagałem sobie w takich chwilach przy pomocy techniki uwalniania. Skupiałem się na tym, że mnie strasznie do czegoś ciągnie i trochę przechodziło ale nie zawsze. Z dobrym skutkiem wykorzystywałem to również, gdy nie chciało mi się czegoś robić. To jest straszna sprawa. Jedynie thc kilka razy. Spoko było. Mam w swoim otoczeniu osobę, która ewidentnie ucieka w thc i widać, że w ten sposób odragowuje wewnętrzne problemy. Tam są zachowania kompulsywne. Obawiam się, że mi również coś takiego mogłoby się udzielić i w sumie nie chcę się pchać w używki nawet w celach leczniczo-terapeutycznych. Możesz mi napisać czym on się u mnie objawia? W sumie już nawet po tym co nasmarowałem w tym temacie widać, ale lubię posłuchać/poczytać co mają do powiedzenia inni na moje zachowanie. Jeśli masz taką ochotę i to nie problem, to możesz napisać o jakichś odpałach członka swojej rodziny. Wiem mniej więcej jak działa podświadomość i przekonania. Staram się kontrować negatywne myśli. Nie brałem się jeszcze jako tako za zmianę przekonań. Czeka na mnie jeszcze sporo materiału od m.in. Dispenzy czy Zelanda. Nie wiem jak to jest. Uwalnianie weszło mocno w nawyk i już się nawet nie muszę w ciągu dnia na tym skupiać, bo robi się automatycznie o czym wspominał również Doktor. Porno mnie znowu dopadło po sporym odwyku, ale coś z nim będę musiał zrobić, bo nie chcę być podpiwnicznym walikoniem przez resztę życia. Obstawiam, że po iluś latach ciągłego uwalniania nałogi typu porno odpadają same z siebie, bo już nie muszą zaklejać wewnętrznych problemów, które powodują takie uzależnienia. Były tu na forum wpisy Braci którym uzależnienia usunęły się same z siebie po jakimś czasie pracy nad sobą (nie wiem w jaki sposób pracowali). Ja nie mam zamiaru czekać kilka lat na cuda, choć muszę trochę odpocząć, bo nie jest przyjemne upaść po pół roku abstynencji. Motywacja strasznie opada, ale na szczęście nie do uwalniania. O kurde. U mnie to co najwyżej jakaś spora nienawiść na razie była, może większy lęk. Ale wszystko w swoim czasie. Podświadomość na bieżąco wyrzuca to co siedzi w coraz większych jej głębinach. Napiszę zaraz priv. O to chodzi Brachu, brawo! Dziękuję Wam wszystkim za dobre rady, słowa wsparcia i również Was pozdrawiam oraz trzymajcie się.
  8. Wiesz co ja go już od jakiegoś czasu nie zapijam. Jeszcze z jakiś rok temu tak było czasem. W szkole średniej bywało tak, że czekałem na weekend żeby się nachlać przez dwa dni i sobie ulżyć. Czasem jak wychodzi mi coś takiego, że czuję się jak gówno, to mam w myślach, że zapijam to na smutno jakąś wódą z gwinta. Na pewno muszę ten alkohol ograniczyć do co najwyżej poważniejszych okazji. Z reguły jest to jakieś 3.5h na sesje uwalniania emocji pod postacią napięć z ciała. Jest to codzienny nawyk. Staram się też wzbudzać w sobie dobre myśli i dziękować za różne rzeczy. Przed snem wybaczam sobie, to co zwaliłem w ciągu dnia. Polecasz może jakieś książki? Pojawia się złość. Tylko akurat ta złość nie jest reakcją na dane zdarzenie, a czymś co podświadomość wyrzuca ze swoich głębin jako coś stłumionego i gotowego do pozbycia się. To jest trochę inna sprawa. Świetnie opisuje to Hawkins. Brawo Ty. Już wspominałem, że interesowałem się odwykiem 9 miesięcy ala Marek K. Miałem to zrobić po rzuceniu porno (heh). Raz wspominałem po alko wśród kumpli o czymś takim i dodałem, że ciekawe ile by mi przez to relacji ubyło, to nastała cisza. Ciekawe. Wnerwia mnie to, że w tym kraju jest tak mała wyrozumiałość dla abstynencji. Zaraz lecą jakieś idiotyczne teksty w stylu "ze mną się nie napijesz?". Bardzo chętnie bym takiemu odpowiedział "dokładnie tak" xD. Bydło i motłoch. Oczywiście, że tak. Nawet nigdy o czymś takim nie myślałem. Ale wiadomo jak to świadomość. Nie wiadomo jak to jest w glębinach nieświadomości. Ostatnio miałem refleksję na temat projekcji własnego szczęścia własnego szczęścia i ukojenia od cierpienia w innych osobach, bądź rzeczach. Przed wyjściem z matrixa marzyłem o tej jedynej (XD) i pamiętam, że w tym czasie weszło mi coś do głowy o karierze artystycznej. Nie myślałem o tym w ten sposób od chyba wczesnej nastoletniości. Obstawiam, że przeszło ze spełnienia się w związku na inny obszar. Myslałem w podobny sposób i do tego, że mam wybitne talenty, które świat musi zobaczyć i najlepiej wspominać przez długi czas po mojej śmierci. To rodziło tylko frustrację i w żaden sposób nie przyczyniało się do pójścia na przód w tych celach. Wolę myśleć, że jestem małym trybikiem na tej wielkiej planecie i takich jak ja jest 7 milionów (Jak w Polsce może być 40 mln jak na świecie żyje 7 xD). Talenty jeśli mam, to przy odpowiednio włożonej pracy zostaną zauważone. Jeśli nie to trudno, choć szkoda. To wszystko okraszone jest przekonaniami, że jestem cenny i wartościowy. W ciężkich emocjach tych przekonań niestety nie ma, ale te ciężkie emocje znikną.
  9. Po alkoholu wystąpiło bodajże jedynie w tamtej opisanej przeze mnie sytuacji ze znajomymi. Ja to mam co jakiś czas normalnie na trzeźwo od pewnego czasu odkąd zacząłem uwalniać emocje techniką Hawkinsa. Tego się najbardziej obawiam. Zapewne sporo. Czasem pojawia się u mnie różnej maści żal wymieszany z innymi emocjami. Łapy wyciągam zwykle przy jakiejś agresji, nienawiści względem samego siebie. To są impulsy. Chęć dania sobie po ryju jest spora, a reakcja błyskawiczna. Postaram się jakoś strofować te impulsy. Wiesz co jak nie jestem w żadnych głębszych emocjach, to z automatu lecą jakieś pozytywne afirmacje. Ja naprawdę siebie lubię tylko mam w nieświadomości niezły syf, który co rusz wybija i kończy się czasem takimi sytuacjami jak wyżej opisałem. Co do pewności siebie to jest średnio bym powiedział. Sporo wstydu i strachu robią swoje. Wiesz co stwierdziłem jakiś czas temu, że załatwię sprawę wieloletnim uwalnianiem emocji. Tą techniką można naprawdę wywalić cały syf z podświadomości w postaci własnej psychiki oraz uwikłań systemowych. Tylko na to potrzeba wielu lat (kiedyś czytałem, że 7 przy 15-30 min dziennie i to też zależy od stopnia strautyzowania). Zacząłem z tym działać prawie rok temu, a od pół siadam praktycznie codziennie na pół godziny i w ten sposób również uwalniam (pod postacią napięć z ciała). Przede mną jeszcze wiele lat i w tym czasie mogą się pojawić zdecydowanie drastyczniejsze rzeczy niż chęć przywalenia sobie w pysk. A co do specjalistów, to jestem jakoś sceptycznie nastawiony. Nie sądzę żeby byliby w stanie pomóc mi w większym stopniu niż sam to robię z uwalnianiem (no może skróciłoby to czas, bądź byłoby mniej drastyczne nie wiem). Psychiatra odpada. Nie chcę się faszerować lekami. Zresztą nie potrzebuję osobiście tego. @RedChurchill poruszył temat dwubiegunowości, o której zresztą już kiedyś pisałem. Wierzcie mi bądź nie, ale od października nie miałem żadnych zmian, ani objawów pod tym względem. Pamiętam jak rok temu potrafiłem mieć jakby na przełączanie guzikiem drastyczne zmiany nastrojów oraz ilości energii po kilka razy na dzień. Najdłuższe okresy bez zmiany stanu trwały z miesiąc. Ogólnie to męczyło mnie to z pół roku. Słuchałem w tym czasie non stop przez kilka miesięcy nagrania Modlitwy do Boga Marka Cottona i szczególnie skupiałem się na fragmencie o pełnym uzdrowieniu (kto słuchał ten wie). Później doszło uwalnianie i po jakimś czasie jak ręką odjął. Miałem to opisać w wątku, który stworzyłem na ten temat, ale stwierdziłem, że poczekam z dwa lata. Na lekach spędziłem może wtedy z 3 tygodnie (neuroleptyki). W tym momencie nie sądzę żebym tego potrzebował. Byłem raz u psychologa akurat przed tym okresem, w którym był ten melanż z okładaniem się i prawie próba wiadomo czego. W sumie spoko było, pogadałem sobie z godzinę z miłą kobitą. Śmiała się z rzeczy za które możliwe, że dostałbym wyrok co mnie zdziwiło. Zapraszała na następną wizytę i mówiła żebym się odezwał do pewnej dziewczyny, która mi się kiedyś podobała, ale nic z tym nie zrobiłem i za co miałem spore wyrzuty sumienia (XD). Przez to chyba wtedy miałem takie akcje tak sądzę. Nie poszedłem do niej więcej razy. Apropo psychologa, to też nie wiem w czym mógłby mi pomóc oprócz zwykłej rozmowy, której aż tak bardzo nie potrzebuję. Podobnie z psychoterapią, na której zresztą nigdy nie byłem, choć sądzę, że dałaby mi tyle albo mniej co sama technika uwalniania. Możecie mieć mnie za niezłego czuba i ignoranta po tym co tu wypisuję, ale ja na prawdę jestem przekonany, że moja praca włożona w działanie z tą techniką jest mi w stanie więcej dać niż jakikolwiek specjalista. Należę niestety do takich ludzi i dzięki Bogu żyję oraz nie siedzę, bądź nie siedziałem za kratami, bo co mi się czasem działo po tym specyfiku to nawet nie będę pisał. Miałem ograniczać picie do jakichś poważniejszych okazji, a nawet myślałem o 9-cio miesięcznym odwyku jak niegdyś Mark Cotton, choć wiem, że nie powinienem w ogóle tego tykać. Dalej po tych kilku latach trzymam z większością ludzi z tamtej imprezy. Powiedziałbym, że to była jednorazowa sytuacja, która dodatkowo nie była spowodowana nikim z zewnątrz. Miałem wtedy taki okres. Dziękuję Bracia za Wasz odzew. Odniosę się jeszcze do wypowiedzi tych do których tego nie zrobiłem. Zajmuje mi to dość dużo czasu.
  10. Witam Was. Chciałem opisać pewien problem, którego ostatnio w miarę często doświadczam. Chodzi przede wszystkim o bicie się po twarzy. Dosłowne napierdalanie się pięściami po ryju w krótkich seriach po kilka uderzeń. Występuje to u mnie w dość agresywnych emocjach i nie potrzeba bardzo jakiegoś zapalnika. Wystarczy, to że za pomocą Techniki Uwalniania staram się ogarnąć swoją psychikę i czasem wyjdzie większa złość, bądź nienawiść. Pierwszy raz coś takiego zdarzyło mi się jak byłem kilkunastoletnim gnojem. Parę lat temu zdarzyło mi się to po alkoholu w towarzystwie większej ilości znajomych (i z tego co pamiętam, to nikt nie zareagował, a niektórzy się śmiali xD). Kilka miesięcy później o mało nie skończyłem z próbą samobójczą również po alkoholu. To były pojedyncze sytuacje. Teraz nie żebym robił to codziennie, bądź kilka dni, ale przez jakiś dzień lub parę co ileś tygodni, bądź miesięcy się zdarza. Chęć uderzenia gdzieś głową albo przywalenia gdzieś ręką, bądź nogą czasem też jest nie mała. I napisałem to chyba po to żebyście mi przetłumaczyli, że mogę doznać po tym jakiś skutków ubocznych i źle się to może skończyć. Po wczorajszej jednej serii do tej pory boli mnie głowa. A z drugiej strony nie mam nawet zamiaru zrezygnować z tej techniki, bo jest chyba moją największą nadzieją jaką posiadam na życie bez tego syfu w sobie.
  11. Adalberto

    Siemanko

    Siema! Jaki wiek?
  12. Może potrzebujesz jeszcze więcej czasu. Na stronie nadopaminie.pl były jakieś anglojęzyczne filmy, gdzie ludzie robili odwyki po 9 miesięcy (chyba całe no fapy, ale nie jestem pewien), bo mieli tak duże problemy ze sprzętem, że dopiero chyba po takim czasie zaczął działać. Daj sobie jeszcze trochę czasu i pod żadnym pozorem nie włączaj porno. Pozdro.
  13. Dzięki Chłopaki. Już miałem się pytać co to dokładnie dracha, choć się domyślałem, ale słownik miejski wyjaśnił sprawę xD. Pozdro.
  14. Tylko zestawiając to z odwykiem od pornografii może być to słabe rozwiązanie. Nawyk porn - masturbation - orgasm jest dość silny i nie bez powodu zaleca się odrzucić fapanie na okres minimum 3 miesięcy. Chodzi m.in. też o to żeby nie kojarzyć masturbacji z porno i nie wywalić się na tym rzucając porno.
  15. Nie chcę tworzyć oddzielnego tematu, więc zapytam tutaj. Będąc zainspirowany wpisem Marka o zasadach wyglądu, diety itp. dla forumowiczów, chciałem się zapytać dlaczego powinno się śmigać najlepiej w ciemnych gatkach? Ja przykładowo lubię pomarańczowe xD.
  16. Ogromny plus za to. Jesteś na dobrej drodze i możesz sobie tym uratować życie. Ta potężna, choć niepozorna technika może oczyścić Twoją podświadomość z chyba całego gówna, które może się tam znajdować. Tylko na to potrzeba rzekomo minimum kilka lat. Ja stosuję od niecałego roku. Polecam od siebie również siadać sobie na jakieś 15-30 minut i uwalniać w sposób usuwania napięć z ciała. Możesz się wprowadzić w ten stan za pomocą tych filmów: Głowa do góry autorze! Jeśli będziesz nad sobą pracował, to zobaczysz efekty. Bracia już też Ci dali dobre sposoby na pracę nad sobą. Trzymam za Ciebie kciuki.
  17. Dawno się nie odzywałem, to skrobnę coś od siebie. Pisałem jakiś czas teku, że wleciałem na "odwyk dopaminowy", ale nie pykło, trudno. Tak czy siak odrzucę destrukcyjne rzeczy z mojego życia. Nie jestem już parę tygodni na no fapie, ale na szczęście jestem ciągle i mam nadzieję na zawsze no porn. Miałem wytrzymać 6 miesięcy bez fapu, ale wleciały mi jakieś racjonalizacje w piątym i nie wytrzymałem tyle. Ale i tak jest dobrze. Stosuję tak zwaną "zdrową masturbację" (nawet bez żadnych pamięciówek) zalecaną przez Roberta Glovera w No More Mr Nice Guy, która rzekomo ma nauczyć Miłego Chłopca czerpania przyjemności z własnej seksualności i nie upadlania się przed Paniami skupiając się tylko na jej ekscesach zamiast w szczególności na swoich. Za jakiś tydzień będę mógł świętować, bo tyle miała trwać abstynencja od fapu. Przysięgłem rok temu przed Wami w odpowiednim miejscu, że z tym zerwę i wreszcie będę mógł dotrzymać słowa. Już nigdy nie wrócę do porno, ale mam pokorę i wiem, że mogę być w przyszłości wystawiony na próbę przez mój własny mózg. Biorę się za słodycze i cyfroze ogólnie pojętą. Wjeżdża na grubo zdrowy styl życia i dobrze. O to chodzi. Będę tu czasem zaglądał na pewno jeszcze przez jakiś czas i może czasem coś napiszę dla otuchy. Pozdrawiam Was i życzę wytrwałości w uporaniu się z tym syfem. Bądźcie silni. Apropo korzyści jakie odniosłem z odwyku to przede wszystkim energia życiowa. Pamiętam siebie leżącego ciągle na kanapie i nie mającego siły robić czegokolwiek konstruktywnego, jeśli nie miałem noża na gardle. Teraz działam, jestem aktywny i chcę zdobywać szczyty. Jakiś brainfog chyba mi został pewnie przez cyfroze, ale spokojnie. Chciałem ponadto przeprosić @Akadyjczyk @Egregor Zeta za to, że zdarzyło mi się odpisać Wam jakieś moje projekcje w złości. Stale działam żeby się pozbyć tego syfu i toksyny z siebie. Pozdro.
  18. Jak skończę przerabiać Zelanda (jestem w pierwszym tomie xd), to wezmę się za rzeczy od tego Pana. Dzięki.
  19. Czytałem to i wchodzenie w energetykę twórcy musiało mi jakoś umknąć, bądź nie doszedłem do aż takich konkluzji. Bodajże w końcówce książki o tym było, przejrzę to jeszcze raz. Ciekawe to jest, bo pisał, że muzyka klasyczna jest wykalibrowana na jakieś 500, a co właśnie jeśli twórcą tej muzyki byłby jakiś psychotyk albo inny element?
  20. Hawkins pisał też o tym, że wpływ na to jak się starzejmy mają przekonania w naszych głowach. Jeśli przykładowo twierdzimy, że po 30 to jest wielki bebzon i zakola z automatu albo, że na starość będziemy niedołężni to lepiej anulować te przekonania afirmacją "Już w to nie wierzę. Jestem nieskończoną istotą nad którą nie ma to władzy. Jestem zależny tylko od tego o czym myślę. Takie są fakty".
  21. Mógłbyś rozłożyć tę wypowiedź na czynniki pierwsze? Sam słucham różnego elementu spod ciemnej gwiazdy i chcę się do tego jak najlepiej ustosunkować z korzyścią dla siebie. Przykładowo jak oglądam obraz Van Gogha, to na energetycznym poziomie mam do czynienia z psychotycznym świrem, który odciął sobie ucho? Gdzieś czytałem, że Mozart i Beethoven mieli dwubiegunowość. Jeśli faktycznie tak było, to słuchając pięknej, wysokowibracyjnej muzyki klasycznej mam do czynienia z może nie aż tak okazałymi psycholami, ale jednak jak Van Gogh? Bardzo mnie to ciekawi.
  22. Chyba jeden z najczęściej słuchanych przeze mnie wykonawców. Ciekawią mnie jego interpretacja wersów "Byt kobiecie zapewnić ja muszę, myślisz inaczej, to zbyt wiele mordo Ci nie wróżę" z kawałka All Day Everyday. Chciałbym wiedzieć co dokładnie miał na myśli. Ciekawe jest, że odnalazł spełnienie w roli ojca (po latach rzekomego ćpania, ruchania i handlowania) i kierował do swojej córki takie wersy: "Cel życia odkryłem po latach, kiedy do Ciebie do domu wracam" w kawałku "Dobranoc". Pamiętam jak doszedł do mnie preorder płyty "Digital Scale Music". Słucham i wszystkie numery po kolei mi pięknie siadały (poza dwunastym na albumie "Kuliakanem"). Fakt, że jestem nielicznym, który mógł tego dnia to zrobić spotęgował blogość. Mam ze dwie płyty, miałem uderzać niedawno z ziomkiem na koncert, ale wyprzedały się bilety na kilka dni przed nim xD. Doszła do mnie akurat bluza z jego sklepu, jeszcze nie obczajałem jej, ale niektóre ciuszki na sklepie ma naprawdę konkretne i zdarza się, że mogą się rozejść w niecałą dobę. Jakiś czas przed aresztowaniem go w 2019 (jakoś wtedy zacząłem go słuchać) nagrał gdzieś taką wypowiedź: W skrócie nie szanuje większości swoich fanów. Nazywa ich debilami za cytowanie jego tekstów w internecie, a on nie lubi ludzi "głupszych". Pozdrawia tylko garstkę obrotnych, którzy nie dają się "skurwić", a reszta to frajerzy z jego tekstów. Jak to leciało? Pycha kroczy przed upadkiem? Próżność tworzy nadmierny potencjał, który może się rozładować w sposób negatywny dla krzewiciela (jak ktoś czytał Zelanda)? Trochę głupio być i przyznać się jako fan osoby, która możliwe, że nie ma do mnie w ogóle szacunku, ale cóż XD.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.