Skocz do zawartości

Bezsenny_Idealista

Użytkownik
  • Postów

    251
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Bezsenny_Idealista

  1. Ogólnie szacunek dla Ciebie za postępy. Próbowałem biegania tak przez trzy miesiące. Mam fajne tereny dość blisko - rozległe lasy, ładne trakty. Próbowałem różnych metod: szybko, wolno, na maksa, mieszane. Nie miałem postępów w kondycji tylko trochę większy dystans. Nigdy jednak nie czułem tych "endorfin" i humoru biegacza. Dałem sobie spokój.
  2. Dodaj małą, podręczną apteczkę plus jakiś ibuprom czy coś co lubisz na pospolite dolegliwości jak ból zęba, węgiel na biegunki (ryzyko odwodnienia). Filtr do wody żebyś mógł pić nawet z kałuży. Ogólnie temat na długie dyskusje i każdy powinien robić pod własne potrzeby. Jeden potrzebuje scyzoryk i sobie poradzi, a drugi nic nie zrobi z całym magazynem obok. Trochę się znam na tym Tylko tak się zastanawiam. Po cholerę Ci kłódka na szyfr?
  3. Logika i instynkt samozachowawczy podpowiadają: zostańmy, to jest dla nas tymczasowo korzystne i bezpieczne. Serce podpowiada: a ch%j tam, niech się dzieje!
  4. Olej kobiety ziomek, to nie jest warte Twojego czasu i życia. Skorzystaj z siły własnej podświadomości, zjedz schabowego, wypij piwo i zapomnij o tym.
  5. Robię co mogę na miarę swoich możliwości. Właśnie historie innych forumowiczów są najbardziej inspirujące dla mnie. Studia w toku, ale będzie dobrze. Przeczytałem przed chwilą Twój temat o rozpadzie związku po 18 latach i wywarła na mnie duże pozytywne wrażenie Twoja postawa i silna psychika. Założę się, że jesteś pasjonatem w tym co robisz dlatego sprawnie szedł rozwój kompetencji Może jakiś absolwent dobrej politechniki? Tylko takie moje wyobrażenie, ale fajnie jak trafłem.
  6. Zapoznałem się i z zaciekawieniem porównywałem te tabelki. Prognozy jak i suche dane są rzeczywiście wysoce niepokojące. Zwróćmy uwagę na to, że za 10 lat przytoczone zjawiska jeszcze się pogłębią. Ciekawi mnie jak to wyglądało z perspektywy czasu w okresie PRL kiedy to mieliśmy zamknięte granice. Chyba te liczby (stosunek wolnych kobiet do wolnych mężczyzn) były bardziej wyrównane? Może starsi bracia pamiętają i wspominają z nostalgią lub nie? Koniec końców Azja lub inne rynki są dla nas samców z Europy atrakcyjne pod względem bycia tam bardzo pożądanymi. Osobiście jednak tymczasowo nie zdecyduję się udawać tam w celach matrymonialnych, bo gdyby nie udało mi się nic wyrwać nawet w takiej Tajlandii to chyba it's over dla mnie 😆
  7. Czołem! Po spróbowaniu kilku nowych rzeczy w życiu zawodowym wróciłem do punktu wyjścia, bo okazało się to najlepszym rozwiązaniem finansowo na następne dwa lata. Mam jednocześnie plan aby po pokonaniu finansowych przeciwności zacząć w nowym środowisku i branży. W międzyczasie chcę dokształcać się we własnym zakresie po godzinach aby docelowo pracować jako tester oprogramowania najlepiej manualny. Moją motywacją jest to, że praca zdalna byłaby spełnieniem moich zawodowych marzeń. Idealnie pasuje do mojego skrajnie introwertycznego charakteru i bycia domatorem. Dobra pamięć i analityczny umysł są warunkami sprzyjającymi. Po wstępnym zbadaniu rynku widzę, że niezbędny będzie na początek certyfikat ISTQB. Monotonna, powtarzalna praca to nie jest dla mnie minus. Jeśli uda mi się dokształcić na tyle żeby móc brać udział w procesach rekrutacyjnych to zaczęcie nawet od najniższej krajowej nie będzie problemem. Jest tu ktoś z branży chcący dodać kilka słów od siebie albo zachęcić / zniechęcić? Myślicie, że w dwa lata da się tego nauczyć samemu?
  8. @Albert Neri Dzięki za szczerość masz rację, że chyba przesadzam i sam nie wiem czego chcę... @Arghor Zazdro garnituru jako stroju roboczego. Chciałbym mieć w przyszłości taką pracę w garniaku, a nie jak kiedyś w przepoconym kombinezonie w fabryce 😵
  9. Muszę spróbować, bardzo fajny pomysł na połączenie tego. Pamiętam jak kiedyś expiłem postacie w grach online słuchając muzyki. Audiobook byłby super alternatywą, bo w tej postaci lubię literaturę. Jak dużo jeździłem zawodowo to słuchając audiobooków zupełnie inaczej mi się żyło, subiektywnie bardziej "jakościowo". Może gryzę temat od złej strony? Jestem na etapie wspominania czasów nastoletnich i analizy scenariuszy co mogłem zrobić, a nie zrobiłem i jak mogłem się rozwinąć. Mam refleksje jak 80-latek w dniu przed śmiercią. Odnoszę wrażenie, że przeżyłem już całe życie. Czy jest możliwe być bardziej dojrzałbym i starszym mentalnie niż biologicznie? Chyba ten stan "zawieszenia" u mnie jest spowodowany brakiem nowych bodźców w życiu i funkcjonowaniem w trybie "stand by". Od lat ta sama rutyna to i mózg wariuje. Największą radość sprawia mi z takiej aktywności jazda na rowerze. 10 kilometrów to dla mnie przyjemna przejażdżka. Na drugim miejscu stawiam bieganie, ale samemu i we własnym tempie. Nie lubię od kogoś odstawać i być obciążeniem, bo wtedy się stresuje i wypadam z rytmu. W treningach np. siłowych czy kondycyjnych to zauważyłem, że dopiero mam motywacje jak ktoś nade mną stoi i wydaje polecenia jak w wojsku. To wyjaśnienie bardzo mi się podoba. Lubię mieć coś wyłożone w prosty, logiczny sposób. Kiedy coś mnie interesuje to jestem w stanie siedzieć i uczyć się tego po 12h na dobę i zapominać o jedzeniu. Tak miałem kiedy postanowiłem, że muszę zrozumieć pewne zagadnienia matematyczne. Kierunek studiów wybrałem jednak humanistyczny, bo zawsze takim się czułem, ale chyba organizm twierdzi co innego z tą awersją do nauki na tym kierunku. Było iść na polibudę... Często słyszałem od obcych słowa uznania, że takie myślenie w tak młodym wieku to super i w ogóle, ale skromność i niska pewność siebie nie pozwala mi w to uwierzyć. Pierwsze co przychodzi mi na myśl to kilkuletnia praca jako robol. Zawsze chciałem być kimś wyżej w hierarchii społecznej, ale po kilku latach takiej pracy przestałem wierzyć, że coś może się zmienić. To co ludzie u mnie zauważają to dobra pamięć, zdolność do nauki języków obcych, drobiazgowość, duże obycie z komputerami i umiejętność ich naprawy (programowo, nie mechanicznie), opanowanie w każdej sytuacji i spokój wewnętrzny. Analityczny umysł. Wiem, że taka jest rzeczywistość. Od zawsze jednak byłem samochodziarzem i wywierają na mnie wrażenie auta o dużej mocy. Chodzi o poczucie tej adrenaliny i przyspieszenia. Może lepiej i taniej jak sobie kupię motocykl Nie wiem czy to istotne, ale w swoim otoczeniu np. mieszkaniu byłbym bardzo pewny siebie i stawiał na swoim, ale jeśli jestem w obcym miejscu albo od kogoś zależny to czuję się "mały" i słaby. Dostrzegłem u siebie pewne fazy zachowania. Jednego dnia mogę góry przenosić, a drugiego czuję się na równi z bezdomnym usmarowanym odchodami. Jestem jak sinusoida. Góra - dół. Brak tej stabilizacji. Często po takim użalaniu się przychodzi "oczyszczenie" i dziwny chwilowy napływ dużej energii i motywacji. Było takie powiedzenie, że słabi ludzie tworzą ciężkie czasy itd. Dziękuję bracie za rozłożenie tego na czynniki pierwsze i analizę sytuacji. Postarałem się przemyśleć i odpowiedziałem szczerze na wszystko.
  10. To mamy takie same odczucia. Dobrze nie być odosobnionym chociaż w tej materii... Możemy sobie zbić piątkę przez ekran Z tym małym domkiem i spokojem to też trafiłeś. Odpowiada mi taka wizja. Nie doświadczam porannych erekcji nawet po miesiącu nofap. Mam tak od zawsze nawet od wieku nastoletniego. Jest to dla mnie normalne i nie czułem potrzeby badania tego.
  11. Całkiem się zamknąłem na tę sferę życia i od niedawna staram się wpoić swojej podświadomości, że związki nie są istotne w życiu, że to nie dla mnie i nie potrzebuje kobiet. Nawet już nie nawiązuję z nimi kontaktu wzrokowego jeśli nie muszę. Traktuję je ostatnio jak powietrze. Tak jak one mnie całe życie i żyjemy sobie szczęśliwie. Taką sobie tworzę projekcję.
  12. Nigdy nie miałem porannych wzwodów. Uprzedzam pytania - nie badałem poziomu testosteronu nigdy. Włosy mam bujne i zakoli też nie mam. Rodzina oraz forum Bracia Samcy. Czułem się też częścią społeczności gry online, w którą za nastolatka grałem. Teraz ciężko mi się odnaleźć. Środowisko akademickie na początku mi się podobało, ale zadufani w sobie profesorowie skutecznie zniechęcają. Kiedy dużo jeździłem to wysłuchałem trochę audiobooków i najbardziej wpłynęła na mnie "Potęga podświadomości". Przez pewien, krótki okres fascynacji po tej lekturze starałem się praktykować jej założenia i dobrze na tym wyszedłem.
  13. Nie czuję się na autystę, choć czasami mam wrażenie, że nie pasuje do danego otoczenia. Na przykład pracując z prostymi "robolami" nie umniejszając nikomu czułem, że kompletnie tam nie pasuje. Mam zupełnie inne maniery i ogładę. Nie jestem taki prosty i szorstki jak takie towarzystwo. @mac Daje to do myślenia co napisałeś. Sam fakt, że podzieliłeś się osobistą historią daje mi do zrozumienia i pokazuje chęć szczerej pomocy z Twojej strony. Dzięki. Może mam za dobrze i jestem rozpieszczony? Zawsze mam oparcie w rodzicach i dokąd wrócić w razie "W"
  14. O to to! Cały życie osoby mi obce oraz te bliskie zwracają uwagę na moją tendencję do analiz co prowadzi do zatrzymania na rozdrożu i nie podejmowaniu żadnych decyzji. Analiza, interpretacja, analiza, interpretacja, analiza, interpretacja, analiza, interpretacja - MOJE BŁĘDNE KOŁO Chęć, analiza, interpretacja. Na etapie analizy się zatrzymuje. Naprowadziliście mnie na tą zdolność. Podaj dowolny temat, nawet słowo wyrwane z kontekstu, a ja będę w stanie rozwodzić się godzinami na ten temat
  15. Czytając niektóre wątki braci mam wrażenie, że są jakimiś nadludźmi z motywacją ze stali i jasno wyznaczonymi celami. Takie nastawienie jest dla mnie surrealistyczne, a jego namiastkę mam jedynie przez kilka minut po wypiciu mocnej kawy. Kolejną rzeczą, której zapomniałem dodać to z rozmów z innymi chłopami i słuchaniu ich opowieści z życia to każdy ma jakieś ciekawe historie mniej lub bardziej śmieszne. Jak sięgam pamięcią u siebie to nic się u mnie w życiu nie działo. Nic co bym zapamiętał. Tylko szkoła - dom, a później praca - dom. Raz w roku wyjazd nad morze gdzie zjem rybę i się wykąpię po czym wracam do domu. Albo wyjazd w góry na 2-3 dni chodzenia, a później powrót. Nie potrafię przytoczyć żadnych ciekawych historii ze swojego życia choć próbuję w skupieniu coś sobie przypomnieć. Nie wiem jak to życie się toczyło u innych, że wyrabiali sobie znajomości lub przypadkiem mieli jakieś zwroty akcji. Z przykładowych opowieści "ktoś kogoś poznał przypadkiem, pogadali, popili było spoko, jeden miał znajomości i pozycję i załatwił drugiemu pracę w biurze w swojej firmie". Inna historia "facet miał żonę i wielokrotnie zdarzało mu się być podrywanym przez inne kobiety i nawet same pchały się do łóżka, ale odmawiał bo był wierny" i wymieniał te poszczególne sytuacje. Później żona go zostawiła to szybko ożenił się ponownie. Jak to działa u innych, że mają taką rzutkość i obycie do ludzi kiedy u mnie wyzwaniem jest nawet nawiązanie relacji koleżeńskiej ze współpracownikami? Jestem raczej niewidoczny i neutralny jak manekin w sklepie. Powyższe pokrywa się z tym jak naukowiec pasjonat dajmy na przykład fizyka będzie sobie w ramach hobby badał interesujące go zagadnienia i odkryje coś przełomowego. Inny natomiast będzie chciał usilnie zdobyć nagrodę Nobla, ale jedynie przy tym osiwieje z frustracji i nic nie osiągnie. "Przekorny los" albo inaczej "Kto planuje temu się krzyżuje"
  16. Niejednokrotnie zdarzało mi się w życiu zasłyszeć mimochodem tytułowe powiedzenie "Jedni mają szczęście do miłości, a inni do pieniędzy". Pytam zatem: gdzie są do cholery moje pieniądze!? W przyszłym roku będę świętować swoje 28 urodziny i odkąd pamiętam to nigdy nie miałem jakiegoś konkretnego pomysłu na siebie ani pasji czy zainteresowań. Najwięcej czasu w życiu poświęciłem na bezproduktywne zamulanie głowy internetem i grami. W innych tematach opisywałem swoje relacje z kobietami, więc nie będę spamował tymi samymi informacjami. W skrócie to nie było żadnych relacji nawet koleżeńskich, jestem duchem. Nie potrafię zmusić się do przeczytania żadnej książki, jedyne co mnie absorbuje to krótkie artykuły na stronach typu onet lub wykop. Mam słomiany zapał, chciałem spróbować siłowni, ale po jednej wizycie stwierdziłem, że to nie dla mnie. Wykonywałem te ćwiczenia na siłę bez radości, wolę być chudy i mizerny. Zero motywacji. Studia zacząłem w tym roku, ale po dwóch miesiącach mam odruch wymiotny przed nauką - nie zainteresował mnie kierunek i pewnie przed pierwszą sesją zrezygnuję. Jedyne co osiągnąłem to małe oszczędności zainwestowane w nieruchomość (a raczej zamrożone) z kilku lat katorżniczej pracy za granicą i nadgodzin. Kiedyś miałem inne nastawienie do życia. Pamiętam jak przed końcem szkoły średniej nie mogłem doczekać się pierwszej pracy, dorosłego życia i miałem wrażenie, że zdobędę świat, czułem się wyjątkowy. Nie czuję żebym miał depresję czy coś podobnego, dbam o higienę i potrafię się utrzymać oraz zmotywować do rannego wstawania i wypełniania obowiązków. To coś innego, po prostu nie mogę się doczekać aż będę stary i i przyjdzie po mnie "zegarmistrz światła purpurowy". Ten stan mam od wielu lat. Chciałbym kiedyś mieć np. firmę i osiągnąć sukces, ale nie mam kompletnie pomysłu na to ani nie jestem specjalistą w żadnej branży żeby świadczyć jakieś usługi. Nie ma rzeczy, w której bym się wybijał ponad innymi i mógł na tym zarobić. To pewnie przez brak rozwoju i stagnację życiową spowodowaną pracą jedynie na najniższym szczeblu (produkcja / magazyn / kierowca). Jestem chociaż sumienny, bo nigdy nie byłem na L4 w pracy lecz nie wyszło mi to na dobre i nie zostałem doceniony za swoje zaangażowanie. Mogłem robić jak inni i przychodzić w kratkę oraz olewać nadgodziny... Mam wrażenie, że pogodziłem się z byciem "pionkiem". Kiedy widzę np. jakiegoś nowego mercedesa AMG na drodze to mówię sobie w głowie "możesz tylko popatrzeć, bo i tak nigdy Cię nie będzie na takiego stać". Nie potrafię zaakceptować niesprawiedliwości na świecie. Jedni mają wszystko: pewność siebie, wygląd, majątek, kobiety, zdrowie, szczęśliwą rodzinę inni zaś nie mają nic z wymienionych. Jeśli chodzi o moje relacje z innymi facetami to jestem absolutnie bezkonfliktowy i nie mam ochoty na rywalizację. Jeśli jakiś facet próbuje mnie testować to od razu odpuszczam, przyznaje mu autorytet i nie podejmuję walki przyznając "tak, jesteś lepszy i co jeszcze chcesz?". Zawsze podporządkowuje się innym i jestem niestety dość łatwowierny. Zauważyłem, że ludzi dają mi spokój i są mili jeśli nie widzą we mnie zagrożenia. Jestem postrzegany w towarzystwie trochę z łatką ciamajdy. Wiem, że nigdy nie będę jakimś alfa twardzielem i nie będę nikogo ustawiał do pionu. Wystarczy na mnie warknąć i już mi się robi przykro. Dziwnie reaguję również na negatywne zachowania ze strony ludzi. Nie potrafię się wcale denerwować, jak ktoś jest chamski lub niemiły to po prostu robi mi się przykro i jestem smutny do końca dnia. Potrafię przyznać rację komuś, kto jest w błędzie aby uniknąć konfliktu. Pewnie w przypadku wojny od razu sam bym się zgłosił do niewoli. Często marzę jakby to było być milionerem, jeździć wymarzonym samochodem i patrzeć na innych z góry. Nie rozumiem ludzi, którzy mają miliardowe imperia i wciąż chcą się rozwijać. Mi by wystarczyło zarobić tyle żeby sobie wydzielać pieniądze do końca życia i nie musieć dalej pracować gdybym zarobił określoną sumę. Stwierdzam zatem, że to tytułowe powiedzenie to brednie. Brak powodzenia w jednej sferze nie jest gwarantem lepszego powodzenia w innej sferze. Nie wierzę już w żadną "karmę" ani duchową równowagę. Inny z biednych krajów od urodzenia żyją jak robaki i giną w slumsach.
  17. Też całkiem niedawno zajarałem się służbami. Zrezygnowałem z pracy i wymyśliłem sobie służbę więzienną. Krótko po pierwszych szkoleniach i doświadczeniu rzeczywistości wraz z widocznymi tam perspektywami oraz ogromem odpowiedzialności karno-dyscyplinarnej za dosłownie pierdnięcie postanowiłem odpuścić i zrezygnowałem. Szkoda tylko miesięcy poświęconych na rekrutację, bo dłużej się rekrutowałem niż tam popracowałem. Ryzykować życie i poświęcać się na dwunastogodzinnych zmianach w piątek, świątek czy niedzielę to nie dla mnie. Tym bardziej za zawrotne zarobki rzędu 4k netto na początek. Po rozmowach z niektórymi to po prawie 20 latach służby dobili do niecałych 7k netto. Oczywiście na stanowiskach kierowniczych będzie trochę lepiej. Najbardziej z tego wszystkiego zniesmaczyła mnie ta cała otoczka z obowiązkowym oddawaniem "honorów" wyższym stopniem i kierownictwu oraz byciem zwykłym "przynieś wynieś" jako szeregowy. Od początku czułem, że się tam uwsteczniam. Sporo już w życiu przeżyłem i nie mam zamiaru bawić się w przedszkole salutując jakiemuś pociotkowi. Na filmach i w kampaniach reklamowych wyglądało to ciekawiej / inaczej. Zastanów się dwa razy. Praca w "państwówce" daje złudną stabilizację. Skończysz jako zwykły pionek. Jeżeli natomiast idziesz tam dla idei i z powołania to szanuję i życzę powodzenia. Jedyny pozytyw z tego jest taki, że miałem okazję spełnić swoje "chłopięce" marzenie i zobaczyć jak wygląda służba od środka. Dało mi to motywację do rozwoju. Mam zamiar odłożyć trochę pieniędzy z innej (normalnej) pracy i ewentualnie spróbować założyć w przyszłości jakąś firmę jak zdrowie pozwoli.
  18. @GriTo Dziękuję, wcześniej całe życie źle to pisałem. Masakra Tak podpowiada rozum. Serce podpowiada co innego. Odwieczna walka.
  19. Jeżeli chodzi o anonimowość płatności to nie obawiam się przykrych rzeczy w związku z tym. Nie wiem kto jest odpowiedzialny za księgowanie wpłat, ale zakładam, że jedynie właściciel. Zatem nie boję się powiązania swoich danych z kontem / postami lub wypłynięcia czegokolwiek, wszakże tylko właściciel ma dostęp do informacji kto nadał przelew. Anonimowo można wysłać np. BLIK (nie pamiętam czy tutaj jest taka opcja) To akurat dobry pomysł. Albo dodatkowa "ekskluzywna" zawartość jak unikatowe emotikony (np. jak te śmieszne na sadisticu) lub więcej opcji oprócz polubienia czy podziękowania jako reakcja na post dla wspierających powyżej jakichś widełek. Jest jeszcze opcja osobnego koloru nicku (zapożyczając pomysł z wykopu) lub znaczka przy nicku w formie jakiejś "laurki" czy "medalu" żeby inni widzieli zaangażowanie i wiarygodność. Może też taki odważny pomysł jak indywidualna konsultacja telefoniczna z Markiem np. 15 minut przy wsparciu 200zł. Oczywiście nie będę nikomu życia układał tylko taki luźny pomysł na dodatkowy zarobek mi przyszedł.
  20. Wykorzystałem już na dzisiaj limit lajków, ale spodobały mi się wasze obiektywne opinie, nawet te dosadne 😊 Niby człowiek tylko czyta, ale zawsze coś w głowie zostanie i wasze porady mogą mi pomóc w najmniej spodziewanym momencie. Chociażby jakimś podświadomym działaniem. Dlatego tak sobie cenię dyskusję tutaj. @Tornado Rozłożyłeś mnie na łopatki porównaniem do WRC, mega @Druid Gdyby te wszystkie punkty mieć na wysokim poziomie to człowiek byłby cyborgiem tym mitycznym ruchaczem. Nie pisze, nie słucha, a chodzi i rucha Nie błaga, nie kupczy, a chodzi i dupczy 🤣 @Imiennik Stary, ja dopiero raczkuje w tym temacie. Traktuj mnie jak przedszkolaka, który poszedł na uniwersytet studiować matematykę i musi się tam odnaleźć. @Egregor Zeta Ciekawy cytat. @Reelag Zapoznam się, dzięki. @Brat Jan Coś jest z tymi kobietami, że wyczuwają z kilometra złą lub dobrą energię faceta. Pomijając już podejście metafizyczne. Czasem w rozmowie z nimi nawet powołują się na intuicję, która podpowiada im "Słuchaj, mam co do niego złe przeczucia. Z nim jest coś nie tak!". Porównałbym to do zdjęć seryjnych morderców z kartotek policyjnych. Jakoś im źle z oczu patrzy, wiecie o co chodzi. Złe intencje czasem da się wyczuć.
  21. Z jednej strony dobry pomysł z wiadomych względów natomiast z drugiej jak miałoby to organizacyjnie wyglądać? Część działów albo możliwość komentowania jedynie dla wspierających? Tylko częściowe zamknięcie forum jest w stanie zachęcić ludzi do dobrowolnych wpłat. Wiąże się to jednak z brakiem napływu nowych użytkowników i hermetyzacją forum. Jeśli zaś opłata będzie dobrowolna to małe grono osób ją uiści. Ciężko zjeść ciastko i mieć ciastko.
  22. Kojarzy mi się to z bogaceniem się bogatych i ubożeniem biednych. Z zacieraniem się klasy średniej. W kontekście podrywu to też ma odniesienie. Kto ma powodzenie ten mieć będzie, a kto nie ma to może być bez zmian lub nawet gorzej. Z edukacji to rozpoczęte studia. Progresji w zarobkach nie ma, a raczej regresja. Zrezygnowałem z życia za granicą na rzecz rozwoju w PL co jest okupione początkowymi niskimi zarobkami i na razie tak się bujam. Marzę żeby kupić sobie kiedyś wymarzone auto, jakieś AMG albo coś innego co będzie mieć 500 koni (chociaż coś używanego do 100 tys.). Nigdy nie jeździłem niczym powyżej 150 koni i mam ochotę spełnić swoje chłopięce marzenie Perspektywa jest taka, że będzie to możliwe za minimum 10 lat po uporaniu się z obecną sytuacją finansową o odłożeniu pieniędzy. Mam nadzieję, że w tym czasie UE nie zakaże jazdy takimi perełkami, bo chyba sam ich zbojkotuje. Bardzo mądra obserwacja, podpisuje się. Teraz patrząc na drogach i po autach to sami bogacze, a statystyki mówią co innego. W moim małym miasteczku też ludzie rozbijają się furami typu nowszy Dodge RAM, jakiś Hummer, Dodge Charger SRT, Audi S8, Porsche Cayenne prawie nowe, Mercedesy G Klasa i dużo by wymieniać. Możliwe, że to przedsiębiorcy na dorobku. Śmiesznie to wygląda, jak podjeżdża nowa beemka seria 7 albo merol S klasa i wychodzi jakiś szczyl w dresach. Ciężko mi to pojąć, bo wypruwając sobie żyły za granicą i w PL jedyne co mam to pełnoletnie auto i kawałek ziemi kupionej za oszczędności. Trochę to dołujące jak patrzę, że powstaje dom na domie jak grzyby po deszczu, a pod tymi domami nowe beemki i inne zabawki. Jak nie mam nawet zdolności kredytowej tak naprawdę, bo brak stałej umowy i zmiana pracy co rok lub dwa lata. A podobno Polacy pieniędzy nie mają... Też coś poczyniłem w tym kierunku i niedługo zmieniam miasto zamieszkania (bliżej uczelni). Nowe otoczenie i nowi ludzie całkiem. Chyba problemem jest ta frustracja w poszukiwaniu walidacji i pozytywnego odbioru. Powoli już zaczynam mieć na to wywalone i nie liczę na nic od innych. Fajnie jest być zdrowym. Dużo energii i motywacji do działania wtedy jest. Trafiłeś, bo nie poznaje ich prawie wcale lub w okolicznościach zawodowych, a tam zachowuje profesjonalizm i oddzielam podryw od pracy. Może po prostu nie potrafię nauczyć się grać kartami, które otrzymałem? Tak jakbym dostał skrzynkę narzędziową i zapas części, ale nie potrafił naprawić auta. Tak, bracia już poruszali ten temat wielokrotnie. Samodyscyplina kluczem do sukcesu. No i wytrwałość w działaniu, nie poddawanie się przy małych potknięciach. Dzięki, taka motywacja wysoce wskazana Może zbyt szybko się zniechęciłem? Fakt, nic nie zmieniło się jak za dotknięciem magicznej różdżki. Może zaprocentuje to za kilka lat dopiero? Kiedy sukcesy z różnych dziedzin się skumulują. Tak, zakładałem. Jak pisałem we wstępie to chyba musi być połączone z dobrą bajerą żeby coś pykło. Za sam wygląd mogę mieć otwarte drzwi, których de facto nie jestem w stanie dostrzec. Jednocześnie chyba trochę na siłę doszukuję się wszędzie tych mitycznych "sygnałów". Coś w tym jest co piszesz, bo ostatnio czytałem artykuł o sygnałach oznaczających, że możesz być bardziej atrakcyjny niż Ci się wydaje. W skrócie to jeden z punktów traktował o tym, że atrakcyjne osoby nie są prawie nigdy komplementowane, gdyż ludzie wychodzą z założenia, że te osoby wiedzą o tym, że są ładne i nie chcą podbijać im ego. W towarzystwie znajomych natomiast jeśli jest w grupie jakaś najbrzydsza osoba to pozostałe często będą chwalić np. jej wygląd czy ubiór aby podnieść ją na duchu, bo otoczenie wie, że jest brzydka.
  23. Odkładając na bok te wszystkie pille i wzorce działania zastanowiłem się nad swoim życiem i relacjami w tym kontekście. Wiele kobiet zwraca uwagę z tego co słyszałem w rozmowach i "ploteczkach" na dłonie i paznokcie u mężczyzn (dla mnie dziwne trochę) żeby były zadbane jako oznaka atrakcyjności. Oczywiście schludny ubiór, ładny zapach. Kiedyś nie dbałem o takie detale szczególnie jak jeszcze pracowałem fizycznie. Nie wiedziałem jak się ubierać i łączyć style żeby miało to ręce i nogi, a moje dłonie były spracowane. Dziś jest zupełnie inaczej. Jestem człowiekiem zadbanym, przywiązuję uwagę do tego co zakładam. Staram się każdego dnia mieć idealną fryzurę. Swoje wybory modowe opieram na klasyce gatunku i radach internetowych stylistów. Zadbane dłonie, paznokcie, zęby, wysportowana sylwetka. Co to zmieniło w reakcjach kobiet? Zupełnie nic. Przez znajomych jestem bardziej odbierany jako pozer niż elegancki facet z poczuciem stylu. Widocznie patrzą przez pryzmat przeszłości. Chyba odpuszczę sobie zdrowe odżywianie i będę jadł to co lubię. Fast foody, kebab, pizza. Mogę utyć, bo i tak nie zmieni to poziomu zainteresowania. Czas znowu wskoczyć w dresy, bo to i tak nic nie zmienia. Nikt nigdy nawet nie skomplementował perfum za 500zł. Kiedyś wystarczał mi zwykły dezodorant i nie używałem perfum. W odbiorze przez innych nie miało to odbicia. Jestem skłonny zgodzić się z braćmi, których komentarze czytałem ostatnio w innych tematach (nie pamiętam dokładnie) w kwestii takiej, że "bajera" jest bardzo ważna. Nie zgadzam się natomiast z tym, że sam wygląd robi robotę i kobiety same będą się kleić. Jeżeli mówimy o byciu tylko zadbanym i schludnym to nic to nie zmienia. Na ulicy każdego mijamy tak samo. Jeden śmierdzi, drugi pachnie. Ani jednemu ani drugiemu nic nie powiemy. Chyba wyszedłem z matrixa, bo już mi to wszystko zaczyna wisieć i powiewać w kwestii poznawania kobiet. Wzrost nie ma tu nic do rzeczy (185). Chciałbym mieć jakiś mały domek w lesie i niczym się nie przejmować Mam wrażenie, że na starość chyba będę jak Kononowicz...
  24. Panowie, przepraszam, że wam się wtrącę. Jak się zapatrujecie na dyskoteki albo bary jeśli chodzi o podryw? Pytam, bo w klubie nigdy nie byłem, a w barze ostatni raz wiele lat temu jak byłem mały z rodzicami jeszcze. Pewnie stanowię dużą konkurencję dla przeciętnego faceta w tym zakresie i obyciu 🤣 (śmiech przez łzy). Czy zdarzają się sytuacje jak w filmach, że sobie siedzisz przy barze, bo na przykład chciałeś wpaść na drinka po pracy i się dosiadają jakieś panie i zagadują same? Albo w klubie czy kobiety same atakują jak będziesz stać gdzieś na uboczu lub tylko siedzieć w "loży"? Ostatnio spaliłem temat, bo czekałem na zajęcia ponad pół godziny otoczony praktycznie samymi kobietami co stanowiłoby idealną możliwość nawiązania rozmowy (wspólne tematy i kontekst sytuacji). Było dość ciasno i wszyscy stali blisko. Część z nich stworzyła grupki i rozmawiały, a inne siedziały i się nudziły. Ja oczywiście wyciągnąłem telefon i patrzyłem się w niego cały czas bez przerwy. Nie żebym czytał coś ważnego. Tylko bałem się wyjść ze strefy komfortu i zagadać / nawiązać kontakt wzrokowy. Tu wychodzi brak obycia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.