Skocz do zawartości

Szkaradny

Starszy Użytkownik
  • Postów

    302
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Szkaradny

  1. Witajcie! Po miesiącu podsumowanie: x- picie O - zero alko Przebieg miesiąca: OXXXXOOOOXXXOXXOOXXXOOOOOOOO Już w drugim dniu wpadłem w turbulencje - zewsząd jakieś propozycje, spotkania, a ogólna sytuacja z też "wymagała" standardowych reakcji. 4 dni alko się przyczepiło i to było słabe. Wypłaciłem sobie liścia na otrząśnięcie. Nastąpiła poprawa. Potem znów przyszedł długi weekend i wyjazdy ze znajomymi - więc się towarzysko piło, bez najebki, bardzo miło ale jednak za często. Kolejna trzydniowa wpadka to splot pępkowego u kolegi i potem wkurwu na żonę (słabizna). Najważniejsze, że wyciągnąłem z tego wnioski i ostatnie 7 dni - zero alko. wykonanie w 80% - zdecydowana większość picia poza domem, ale znów tych wyjść/wyjazdów było więcej niż trzeba. 2 przekroczenia tych limitów (pępkowe i konsumpcja z ojcem) 2 przegięcia + sytuacje na długim weekendzie gdzie byliśmy razem w szerszym towarzystwie. Ogólnie to liczyłem, że lepiej się spiszę, ale moje wnioski i korekty sa teraz następujące: W domu nie pić w ogóle (widok butelek na stole i dzieci wokół robi mi mocne poczucie winy) Dążyć do całkowitego ograniczenia picia do zera - jak nie piję jest dużo fajniej, jest poczucie władzy nad sobą, kontroli i satysfakcji. Tym bardziej, że przychodzi mi to dość łatwo, a zdarza się że inspiruje innych i wtedy słyszę "też muszę to ogarnąć/skończyć z tym". Nie picie z loszką - to ważne, bo ona niestety nie wytrzymuje i pije wieczorem sama - i niedługo zacznę wylewać jej alko do zlewu, bo albo się ogarnie albo mnie ściągnie w to bagno. A więc podkręcam śrubę. Jestem też po prostu ciekawy swojego stanu za 3-6 miesięcy abstynencji całkowitej. Udało się z innymi uzależnieniami to i z tym dam radę. Z resztą by podjąć decyzje o rozwodzie to muszę działać na trzeźwo dłuższy czas, w pełnym zaufaniu i kontakcie ze sobą. Macie jakieś komentarze, sugestie? @Klapaucjusz, @bezprym, @jaro670, @X-ray, @HORACIOU5 - dzięki za doping i wskazówki, patent z funkcją kierowcy chętnie stosuję
  2. Uuuuu! Bratku, zjeba się należy i ode mnie dostajesz braterskiego liścia. Szczególnie za alko! Wiem jak jest ciężko, bo też mam z tym problem i swoją przysięgę (dlatego masz mi nie dawać takiego przykładu, ), a wszędzie dookoła pełno okazji i pretekstów - czytaj: "Twoja świadomość przekonała Twoją podświadomość i chleją razem". Przez alko robisz sobie krecią robotę na wszystkich frontach (no ok, poza fapem i pornem). Dobrze robi jakieś obrzydzenie do alko - ja ostatnio byłem na Juwenaliach na trzeźwo, pojechałem samochodem w środku nocy, pospacerowałem w tłumie, posłuchałem muzyki, wsiadłem na karuzelę, ciesząc się z trzeźwego Ja. Całe te widoki pijanych ludzi, palących lasek itp. wzbudzały we mnie współczucie i żal ze strat jakie wystąpią po latach. Ale była też i radocha jak się widzi ludzi, którzy znają umiar i są przez to jacyś tacy przyciągający. Alkohol wcale nie jest temu winny - to TY, to JA go wybieramy, żeby uciec przed problemami - to NIE DZIAŁA. Łap stery i nie zabieraj sabotażysty na pokład swojego życia. Houk.
  3. Nie czuje żadnego skrępowania, nawet chyba uważa że to właściwe, a skrępowanie uważa za jakiś problem. Podobnie czuje się na plaży czy w saunie - swoboda, może podświadomie i potrzeba nagości. Zastanawia mnie to czasem czy to jest dla jej własnego komfortu, czy ma znaczenie że ktoś może ją taką nagą widzieć. Przede mną nie rozbiera się, nie eksponuje ciała, nie kusi, nie prowokuje. Raczej przeciwnie chroni się - ubierze się w piżamę + szlafrok i odwróci plecami i w razie mojego "podjazdu" okazuje lęk lub wkurw (ogólnie dyskomfort - niskie libido). Podczas zbliżeń (raz na 2-3 tyg.) to jednak dochodzi do wyluzowania i emanuje ciałem bez skrępowania. Fajnie, ale rzadko i nie wiem od czego to zależy :/ Fakt, że jak powiedziałem, żeby przestała się kąpać z synem, to przestała od razu i bez dyskusji.
  4. Ciekawy jestem Waszych opinii na temat nagości rodziców wobec własnych dzieci. Może konkretnie zapytam: 1. Czy matka powinna pokazywać się naga synowi? - aktualnie ma 10 lat - a mama paraduje goła po chacie (np. po kąpieli, jak się przebiera) 2. Czy matka powinna kąpać się z synem? (Jak miał jakieś 8 lat to powiedziałem, żeby już tego nie robiła i odpuściła sobie) Trochę mnie to zastanawia, choć nie szczególnie przeszkadza, ale jak dziś jadł śniadanie a ta cała goła się przy otwartej łazience goła giba to coś kazało mi zamknąć drzwi, żeby jej nie oglądał. Może mam niezdrowe podejście, bo wychowałem się w domu gdzie nigdy żaden z rodziców goły mi się nie pokazał. Ja obecnie przed synem pojawiam się goły przy okazji mycia, a akurat wejdzie albo pod prysznicami na basenie (to widzi innych samców i luz mim zdaniem). Przed 15 letnią córką to już jednak się nie pokazuję. Jest jakaś teoria co do zdrowego podejścia? Jakie to może mieć znaczenie w ich dalszym życiu?
  5. Ja znam dziewczynę (35l), która mocno się wkręciła w jogę i po kilku latach została instruktorem, choć zawodowo inna bajka - obecnie dzięki tej pasji przyzwoicie sobie dorabia. Wcześniej sama od dwóch lat z partnerem - przechwytuje niektóre jego pasje i razem sobie tak rzeźbią. Najbardziej świadoma (zdrowa fizycznie i psychicznie) i aktywna kobieta jaką lepiej znam. Zawsze też z dwa razy do roku wyjedzie w ciekawe miejsce. Kilka koleżanek z pracy biega na co dzień i biorą udział w biegach organizowanych, ale to raczej pod kątem formy i zdrowia niż jakaś szczególna pasja. Inne przypadki to takie próby i meczenie się np. z fotografią, książki (oczywiście chodzi o czytanie beletrystyki - sensacje, kryminał), jakieś artystyczne zrywy, czy udział w warsztatach gdzie dłubie się jakies pierdołki, jakies sporty i fitnessy sezonowo. Kurde myślałem że lepiej to wygląda, ale słabo to wygląda po tym rozeznaniu.
  6. Gdzie jest cotygodniowy raport? Ja się pytam. Porwał Cię melanż? Chwal się/żal się.
  7. No to albo nie wiesz albo jeszcze naprawdę nie chcesz zmiany. Nic nie piszesz o pozostałych aktywnościach, które przysięgałeś praktykować. Chuj strzelił? Nie ukrywaj tego przed sobą ani nami To jest bardzo istotne bo miałeś tam sporo pozytywnych rozwojowych działań, które znacznie ułatwią Ci odciągniecie uwagi od unikania porno. W ramach praktykowania angielskiego mam dla Ciebie zadanie Znasz taką metodę ? Rozkmiń i stosuj. Zamień zły nawyk dobrym: tekst z książki: THE ULTIMATE SECRETS OF TOTAL SELF- CONFIDENCE By DR. ROBERT ANTHONY YOU CANNOT GIVE UP ANYTHING YOU REGARD AS DESIRABLE No amount of will power is of any use unless we really want to give up old habits. Most of the time we want to get rid of their painful effects but are not willing to give up the habits themselves. The reason most diets fail after a short time is that the dieter starts feeling deprived. He has the desire to lose weight; to look and feel better, but he has no desire to give up overeating. The end result is that his mind is constantly filled with thoughts of food. The more he thinks about food, the more conscious he becomes of it until the desire to eat overtakes his will power. We should not deceive ourselves that we can change our lives by self-discipline alone; by hoping that we can force ourselves to make a change. If a person really wants to lose weight, he must be “sold” on the idea of getting rid of the habit of overeating that has been serving as compensation for tensions and unfulfilled needs. He will seldom, if ever, stop simply because he thinks he should. To do only generates feelings of guilt, frustration and anxiety, all of which produce resistance to change. Before you can change any habit, you must fully recognize and accept that you have one. The fact that you can’t accept your faults is the reason why you can’t overcome them. Verbally condemning your bad habits and yourself for having them only tightens their hold, thereby defeating all efforts to suppress them. Feeling guilty just makes the hold stronger. Alfred Adler put it this way. “Either do wrong OR feel guilty, but don’t do BOTH. It’s too much work.” This is a great piece of advice! We must create new, more positive habits by eliminating our negative habits through substitution, by providing worthy, positive thoughts and actions to replace them. If your parents took something away from you as a child, they usually offered you something else in return. This kept your mind off what they had taken from you. There are some things we will give up readily. This is because we have placed an importance on these things and recognize their destructive effect on our lives. The more importance you place on something, the more willing you are to do something about it. POSITIVE HABIT CONDITIONING PROGRAM Use the following program to condition yourself to substitute any negative habit that you find detrimental to your well being. STEP ONE Write down the following: A. What negative habit do you desire to replace? B. What positive habit or attitude will you develop to replace it? C. What actions will you take to replace your negative habit? D. What is the easiest and most logical way to do this? STEP TWO A. Visualize yourself as already having succeeded in changing your habit. See yourself enjoying the benefits of your new positive habit. B. Use a positive affirmation to go along with the visualization. (more about affirmations later) STEP THREE Observe your actions and note every time you fail to do what your promise. Remember, DO NOT condemn or scold yourself. Simply make a non-judgmental observation and allow yourself to make the necessary correction. STEP FOUR Keep a record for at least twenty-one days. After you consciously choose your new positive habit pattern, these four steps will enable you to program it into your subconscious. It will then become and automatic response action. If you have established negative responses to life situations, your automatic mechanism will cause you to respond the way you have conditioned yourself to FEEL and ACT. It is advisable to monitor your responses or habit patterns by using the following three-step formula to evaluate and correct them. 1. Remove anything in your life that is not working for your good. 2. See what is working for you and continue to program that into your subconscious. 3. Add new things you find desirable that are likely to work for you. Use the above formula for the rest of your life and you will find that you will gain self-confidence and your life will be full of successful experiences. Remember these important facts about changing your habits: A. Recognize and accept the fact that you have a negative habit and place no value judgement on yourself. B. Before starting to change your habit, weight the potential benefits against the price you will have to pay for overcoming it. C. Understand that no amount of will power is of any use unless you really want to give up a habit. D. You must be convinced that change will bring about the gratification of a particular need or desire. E. Above all, do not feel guilty, condemn or blame yourself for your present condition. Up to now, you have only done what your level of Awareness has allowed you to do. As a new habit becomes stronger we are less and less tempted by the old one. We must always be aware of our thoughts and actions and keep our dominant thoughts focused on what we want instead of what we don’t want. To oczywiście propozycja, ale jak by Ci się spodobała to mogę pdf'a podesłać do całości poświęconej budowaniu właściwej samooceny (jest tez in polish za parę pln na aukcji). Może dorzuć ograniczenia alko do wyzwań - zachęcam, bo sam mam z tym problem.
  8. Krótki raport z ostatnich 3 tygodni: Sytuację oceniam ustabilizowaną, ale nie nudną Do głównych pozytywnych rzeczy zaliczam: Wpadłem na koncept / nową pasję, która też świetnie nadaje się na biznes - ładuję w to teraz energię, czas, myśli. Był sex jakiego jeszcze nie było - tylko raz, ale nowa jakość - zarówno ja jak i ona inaczej to rozegraliśmy Udany weekend z dziećmi - cały czas razem w miłej atmosferze i luźno, choć u niej pojawiały się depresyjne objawy, ale szła wtedy do łóżka spać. Święta u nas, choć trochę sztuczne przez obecność teściów i moich rodziców i szwagrów, ale w miarę pozytywnie. Usłyszałem "bardzo się zmieniłeś przez te pół roku" na pozytywnie oczywiście Ocena pod kątem przyjętej strategii: żadnego bezsensownego alko w domu (tylko wyjścia ze znajomymi) z tym mam widzę problem i biorę się za to - challange i przysięga przed Braćmi już złożona. Szczególnie istotne jest żeby nie pić razem z nią. zero fajek, bo mam skłonność ulegać przy wspólnych rozmowach lub jak mnie coś zirytuje idzie doskonale - nie palę, nie ciągnie mnie, nie męczę się, wręcz mnie odrzuca, nie biorę gdy częstuje zero podjazdów do zbliżeń, gdy są lepsze momenty po tym sex'ie to robiłem podjazdy kilka razy, liczyłem że pójdzie za ciosem - ale spotkałem się tylko z irytacją - co budzi we mnie flustrację - czyli teraz nie inicjuję zaczepek, i w głowie też staram się nie rozkminiać podjazdu więcej działań w celu zmiany pracy i zarabiania kasy idzie doskonale - nie ma kasy, ale wrażenie olśnienia i genialnego pomysłu jak się zagospodarować i co robić w życiu dało mi kopa, sporo nad tym siedzę - faza konceptualizacji - zasługi zaniedbanej podświadomości więcej czasu z dziećmi - też rozmowy Idzie nieźle - z córką jest bardzo sympatycznie, wesoło i dobre rozumienie. Syn trochę marudny ostatnio i łatwo się foszy, tu już mam nowe pomysły na jego zajęcie. Żona komunikuje mi, że walczy, stara się - ja czasem tego w ogóle nie widzę, bo widzę żal, smutek, czasem złość, gniew, bezradność itp. Ucieka w pracę, ale ta dostarcza jej stresu i zmęczenia. Niestety zalewa to alkoholem wieczorem, nie upija się ale, musi się "wspomóc w bólu". Marudzi sporo, że taka jest chujowa i domaga się pocieszenia. Raczej krótko rozgrywam takie sytuacje, nie tkwiąc z nią w tym bagienku. Z kolegą z pracy nie wie co się dzieje, bo nie śledzę telefonu i nie tracę na to energii i myśli. Była 2 razy na wieczornych wyjściach z pracy, wróciła koło 12tej, niepijana. Na najbliższy czas utrzymuję strategię - dorzucam ograniczenie alko, rozwijam pracę z podświadomością i uwalnianiem negatywnych emocji. Dzielcie się Waszymi spostrzeżeniami, może jakieś pomysły na dodatkowe bodźce, działania.
  9. @przyszlyrozwodnik Harpia Cię rozszarpała. Dobry był herbatnik
  10. Z tego co napisałeś to widzę dużo rozsądku i świadomości, a więc już gratuluję stanu za rok
  11. Witajcie Bracia, Moje pasmo nieustających sukcesów: (które pozwolę sobie wymienić bo mi to dobrze robi ) - mocno trzymam lejce, kumuluję energię, rzuciłem palenie, są sporty walki, basen, bieganie, odnowione znajomości i spotkania, zrzucona waga, pozytywne myślenie, kontrola emocji, nofab, brak lęku przed rozwodem/samotnością, częste momenty nieuwarunkowanej przyjemności z życia, pomysł na zmianę roboty i własny biznes Upierdliwym mankamentem stał się alkohol, różne miałem okresy, jednak od września mocno ograniczyłem, ale w kwietniu znów praktycznie codziennie coś sobie pozwalałem, co nie było ani dobre ani potrzebne, szczególnie jak mnie loszka na to namawiała, a ona też nie powinna bo się leczy więc to już przegięcie. Bez alko jestem pewniejszy siebie, rozsądniejszy, kontroluję emocje i nie robię erotomańskich podjazdów i daję do zrozumienia loszce, że u mnie jest wszystko super. Mówię więc stanowcze KURWA NIE! Mocy przybywaj! Przysięgam przed Wami: 1. Ograniczyć picie alkoholu w domu do jednego razu w tygodniu, a odzyskany trzeźwy czas poświęcać na realizację swojego pomysłu na biznes. 2. Ograniczyć picie alkoholu na wyjściach/imprezach do ilości 4piwa lub 250 ml wódki, tak by było przyjemnie i bez kaca na drugi dzień. 3. Nie picie z loszką. Nie robię radykalnej abstynencji, bo nie jest to mym celem, alkohol ma mi nie przeszkadzać w trzymaniu obranego kursu Czas na pierwszy etap to 1 miesiąc potem planuję przedłużenia lub ewentualne korekty. Czołgiem!
  12. @Waflo no i jak czytałeś w końcu, bo też interesuje mnie opinia? Działa ???
  13. Ogólnie to gratuluję ! No właśnie kobiety mają ubarwiać życie, a na razie dominują w nim. Na pewno nie powinny wywoływać takich negatywnych emocji, bo to szkodzi głównie Tobie. Energię i wolny czas przeznacz na rozwój webdeveloperki - jak nie masz zleceń - to nic - zrób kolejną wersję portfolio - oryginalny interfejs, animacje, niestandardowe rozwiązania, poznawaj najnowsze rozwiązania, frameworki itp. inspiracji w necie jest mnóstwo. Będziesz mieć trwały wzrost skills'ów (satysfakcji) i mniej myślał o dupach, bo siłą woli możesz się zajechać i sflustrować.
  14. Z tych dwóch czytałem tylko "Transfering rzeczywistości" I, II, III i IX na początku miałem spoty dystans do tych "kosmicznych" zaleceń, ale w praktyce sporo mi to pomogło - np. traktowanie otoczenia jako zboru wahadeł, sposoby reagowania na wahadła, cieszenie się z niepowodzeń (pozytywne nastawienie), szukanie zgody duszy i umysłu, obniżanie ważności spraw na których nam zależy, określenie konkretnego zamiaru, zaniechanie bitwy, świadomość równowagi potencjałów itp. Ogólnie samo przeczytanie i zastanawianie się nad poruszanymi kwestiami daje nową świadomość, a w połączeniu z praktyką przynosi efekty. Trudno mi jednoznacznie potwierdzić, że Transfering działa, bo jednocześnie stosuję różne inne techniki i praktyki, ale Transfering darzę sympatią Poza tym zauważam, że wiele zagadnień ma wspólne, spójne podejście z tekstami np. Tolle lub Hawkinsa. Jak doczytam pozostałe tomy, to dorzucę kolejne wrażenia.
  15. czuję pociąg w tym kierunku, bo zamiast ładować energię na szukanie sojuszników, można działać, a tu nie mam dylematów co trzeba zrobić. Poczucie Wizji i Misji Ja pierdolę - jak sobie pomyślę że Gates w garażu zaczynał to co się oglądać na tych co coś znaczą teraz ...heheeh.
  16. W moim zamyśle produkt będzie generowany przez odbiorców, również będą odrzucać buble. Tutaj tym co przyciągnie userów jest koncept i korzyści w dwie strony, co zapewni efekt kuli śnieżnej. Obecnie odbiorcy są rozproszeni i szukają na własną rękę "produktu" , często eksperymentując lub nie rozpoznając perły gdyż nie ma ona odpowiednich rekomendacji.
  17. Moje ostatnie pół roku to intensywne wysiłki wokół przywrócenia formy psychicznej, fizycznej i duchowej, którą straciłem w wyniku wiadomo czego - przebywania w matrixowym białorycerstwie. Po tym czasie, gdy osiągnąłem zadowalającą stabilność, niedawno nastąpił kolejny przełom - zacząłem myśleć o zmianie pracy, o nowym zajęciu, zarabianiu kasy itd. Słowem czas złapać stery i wypłynąć z portu I boom! trafiło do mnie w jednej chwili co chcę dalej robić i czemu się poświęcić - w dodatku widzę w tym bardzo konkretny pieniądz, co sprawia że nakręca mnie to kompletnie - cieszy się i ciało i umysł :). Moim plusem jest pełne zaangażowanie w temat, wiem że chcę to robić do końca życia, to stało się moją pasją, normalnie jakieś szczęście mnie ogarnia, że mnie oświeciło i mam pełną wewnętrzną zgodę. Dodatkowo jest w tym celu spełnienie zrealizowania czegoś dobrego dla innych - świadomość że wielu ludzi (miliony nawet) poprawią swoje życie. Minusy to: brak środków na inwestycje. Bracia mam do was pytanie, jak na tym etapie rozwijać/pracować nad tym? Realizacja projektu wymaga wiedzy branżowej + wykonanie wymagające umiejętności z IT. Targetem projektu (usługi) może być dosłownie każdy Ze strony technicznej wymaga inwestycji w stworzenie wielojęzycznej alikacji internetowej typu social media dla kilkadziesiąt tys. userów. Opcje jakie widzę: Na początku samodzielnie ogarniać wszystko - koncepcję, realizację (jestem w stanie to robić na podstawowym poziomie, aby projekt zaczął żyć), a potem to rozwijać. Samodzielnie skupić się na koncepcji i opisie całości, a potem szukać sposobu na realizację - partnerów, inwestorów, itp. Szukać teamu do realizacji i finansowania na full opcji. inne, jakie ? Mocno to nie konkretny opis, ale chodzi mi o wskazanie kierunku, bez analizy - proszę założyć że jest to faktycznie zajebisty pomysł Może znacie jakieś książki dotyczące realizacji startupów, gdzie znajdę wiedzę o rzeczach o których teraz pewnie nie mam pojęcia, że istnieją. Dzięki z góry.
  18. Cel masz słuszny (jak najlepsza wersja siebie) i na nim się skoncentruj. Wiele wysiłku będzie Cię to kosztowało, ale każdy krok się opłaci i nikt tego Ci nie zajebie. Kompletnie niewłaściwe przyjmujesz założenia "nie uda mi się to jednak w pojedynkę" CO!? - Tylko w pojedynkę Ci się to uda, żadna zewnętrzna siła Ci niepotrzebna. Czas nie ma znaczenia. Ja mam 40+ i dopiero się wybudziłem z matrixa. 10 lat wysysała mnie taka inteligentna piękność, która szybko się trochę zmieniła na charakterku. Radzę Ci wykorzystać bieżącą sytuację do hartowania jaj - stawiaj granice, wytykaj zachowania, które Ci nie odpowiadają. Czy gdy Ty masz dobry humor, dobrą zabawę to ona też? Czy jest raczej "mokrym kocem" - który zgasi w tobie radość i jeszcze wzbudzi poczucie winy za to? Jeśli psychicznie nie wytrzymujesz takiej gry, to unikaj kontaktu, udawaj depresję, kończ znajomość i zrób ze sobą porządek (na forum wszystko znajdziesz). Bardzo uważaj na złapanie na dziecko, bo jeśli wpasowałeś się z zasobami i uległością to może zrealizować swój plan - to nie były żarty, po prostu czasem się nie kontroluje i w poczuciu pełnej władzy nad Tobą mówi co myśli. Nie lecz jej miłością.
  19. Dzięki Bracia za doping Ostatnie dwa tygodnie sytuacja trochę nabrała dynamiki, co przejawia się przez: większy stres żony z racji coraz większych obowiązków w pracy (projekt się rozkręca, dedlajny, spotkania i taka tam bieżączka), jest na to mocno podatna, zależy jej na dobrym wrażeniu i nie odpuszcza, co kosztuje ją dodatkowe zmęczenie, drażliwość, flustracje, chodzi obolała, jara faje i dzwoni do miliona osób by dopiąć sprawy. Jest to też forma ucieczki od naszych/domowych obciążeń. więcej rozmów i konfrontacji między nami - z racji, że reaguję na każdą "chorzyznę" i zachowanie, które mi nie odpowiada, to takich sytuacji jest więcej. Czasem dotyczy to codziennych spraw (dzieci, obowiązki domowe) a czasem konkretnie drążę sytuację między nami. Przy sytuacjach domowych jest drażliwość, trochę złości, foszki, spina. Przy kwestiach grubszych (my, jej kondycja) jest już mocno i mówi "strasznie się boję, mam żal, ale nie wiem do kogo, boję się że się rozpadnę, ja chyba nie mogę być szczęśliwa, tak mi przykro, chciałabym żeby było jak 5 lat temu, ale ogarnia mnie rozpacz, nie potrafię z niczego się cieszyć, ledwo wstaję z łóżka, wszystko mnie boli, znikam" - ostatnio płakała 2godziny non stop, a ja spokojnie byłem i uspokajałem, że to wszystko tylko jej myśli, i będzie ok. Dominuje strach, przerażenie przed przyszłością. Tłumaczę w takich sytuacjach moją koncepcję na udane życie i daję jej opcje pójścia w tym kierunku, ale ona to podważa, albo mówi że to łatwo powiedzieć a w praktyce nie wychodzi - wtedy mówię, że skoro tak nam nie idzie to się rozstaniemy - i słyszę "nie wiem co mam robić". Ciężko tego się słucha, ale nie widzę innej drogi, niż taki czyściec, też muszę pokazać swoją konkretną wizję i dojść do momentu decyzji. Dylemat mam taki - czy jej w bańce już się posypało, czy to efekt świadomości nadchodzącego rozstania. Komunikaty z jej strony są sprzeczne ( ) - raz się produkuje by było dobrze, a raz biadoli że wszystko stracone i nie chce jej się już nic i chcemy czego innego. Sieczka. Przy świadomości, że jest w dole i negatywnych emocjach to nie dziwię się że wszystko na około widzi w czarnych kolorach, ale przykre jest to że nie złapie się mojej pozytywnej osoby a może to takie shittesty hgw. Pewnie za dużo na ten temat rozkminiam. Ja w tym wszystkim raczej dobrze funkcjonuję (samopoczucie dobre lub bardzo dobre, uczucie odwagi i akceptacji ), dbam o siebie, panuję nad emocjami, kontroluję sytuację, reaguję a ona często ulega. Kilka rzeczy do poprawy w najbliższym czasie: żadnego bezsensownego alko w domu (tylko wyjścia ze znajomymi) zero fajek, bo mam skłonność ulegać przy wspólnych rozmowach lub jak mnie coś zirytuje zero podjazdów do zbliżeń, gdy są lepsze momenty więcej działań w celu zmiany pracy i zarabiania kasy więcej czasu z dziećmi - też rozmowy Sam z siebie jestem bardzo zadowolony, bo z deprechy i postawy ofiary wyszedłem (wielkie zasługi ma tutaj D. Hawkins). Nie chcę z nią walczyć, konkurować czy szukać winy, akceptuję to co jest i chcę to zmienić. Niestety żona nie ma tego pułapu i rządzą w niech negatywne emocje i postawa ofiary (strach, złość, poczucie winy) a w najlepszym wypadku egoizm (pragnienie sukcesu). Projektuje na mnie całe zło tego świata, a potem ma poczucie winy i uważa się za mega chujową. Nie wiem czy jest zdolna przeskoczyć na pozytywny poziom gdy słyszę że "miłość to bzdura" :/ Strategia dalej ta sama: Samorozwój - dobra samoocena, akceptacja (rzeczywistości), radość, miłość. Jak pisał Marek w Stosunkowo dobry - to co negatywne i toksyczne samo obumrze, a temu co pozytywne życie sprzyja @K272 Gratuluję przebudzenia i konsekwencji, powodzenia, czuję że już Cię nic z tej drogi nie zwiedzie @Brat Jan Kilka miesięcy temu odpuściłem z robieniem dymów z nadzieją że szykowanie drugiej gałęzi zakończy się szybkim sukcesem i będzie prosta droga do rozstania. Teraz to wszystko jakby w zawieszeniu. Komentujcie
  20. Zgłaszam się po prawie 2 miesiącach z raportem o stanie spraw, a mianowicie: Nastąpił okres powiedzmy stabilizacji tzn.: ze strony żony: brak konfliktów, spięć, nagłych wyjść z domu, niestandardowych aktywności. Po powrocie z pracy co nieco posprząta, ogarnie dzieci, dom, trochę przy kompie fb lub film i zwija się do łóżka - bo energii już nie ma. Myślę, że ta emocjonalna stabilizacja to efekt leków. Z jej inicjatywy widzę starania w postaci większej aktywności w domu i wspólnego czasu z dziećmi na weekendzie, stara się być aktywna. Słowem z tajfunu złości i gniewu - stała się niepewną owcą (no chyba, że to taka wersja dla mnie). z mojej strony: utrzymuję aktywność fizyczną 6h/tydz + poprawa samooceny i samoświadomości (bogging, panowanie nad emocjami). Sporo dały mi książki Hawkinsa, Tolle, de Mello, V. Zeland i inne z obszaru zen. W tej materii dużo rzeczy mi się poukładało, mam spokój i akceptację rzeczywistości - dla sportu 2-3 razy w tygodniu przerabiam jakiś temat z żonką o nas, o jej stanie - ona choć niechętnie (że to nie ma sensu, takie gadanie), ale przymuszona wygaduje się o swoim smutku, strachu, żalu, pustce i apatii - potem nawet mówi, że to jej pomaga. Zwalczam swoje nałogi: alko, faje, myślenie o niej , fab i ilę mogę to rozkręcam dobrą atmosferę z dzieciakami. Co do kolegi z pracy to mało danych, bo przestałem polować na telefon i sprawdzać - zresztą jak coś się pojawiało (typu ustawka na drogę do pracy lub powrót albo jakaś fotka typu: fajne buty, ładny kwiatek, kamyk) to szybko to kasowała - czyli nie chce bym o tym wiedział. Może to dziwne, ale już temat tego gościa nie budzi we mnie emocji, akceptuję naturalny bieg wydarzeń - w końcu coś obumrze, a ja teraz nie będę się tym spalał. Poza tym powiedziała mi, że trochę się mnie boi, bo prowadzę dochodzenie i ja sprawdzam i ma stresa dlatego nigdzie nie wychodzi. Zakomunikowałem jej, że nasz związek to jakaś proteza i w ogóle mi się to nie podoba, nie dam się wciągnąć w to bagno głębiej i albo będzie tak, że każdy będzie czuł się ok albo nie ma co tego ciągnąć dalej. Odpowiedziała, że nie wie co ma robić :/ Najdziwniejszym epizodem było jedno jej wyjście na miasto na piwo z koleżanką z pracy - ostatecznie wróciła rano, skruszona wskoczyła do łóżka, przeprosiła, przytuliła się i zainicjowała sex ?!? Hmmm, nie wiem co o tym myśleć, bo moje podejścia kończyły się ostatnio tekstem "ja nie mam ochoty". Nabrałem wody w usta, bo mi się dobrze zrobiło, ale czy jest sens pytać ją gdzie była itp.?? Przede mną jeszcze kilka miesięcy (do terminu, który sobie wyznaczyłem na podjęcie decyzji o rozwodzie), może macie jakieś sugestie. Strategia na kolejne miesiące bez zmian - własny rozwój, minimalne serdeczne wsparcie żony + spokojne i stanowcze drążenie kluczowych tematów w naszym związku
  21. Zgadza się, przeżyłem tyle lat w drugiej linii i to mój błąd - zarówno mi było źle jak i jej (po pewnym czasie, bo zmęczyła się tym decydowaniem o wszystkim i straciła wiarę we mnie). Dzieci teraz to jak przyznaje jej jedyna ważna sprawa, reszta raczej bez szczególnego zaangażowania, w trwaniu i obojętności (może dlatego że nowa gałąź nie kwitnie tak jak by chciała, a może źle to oceniam - już zdradziła i ma moralniaka - hooj knows). Niezależnie od jej oczekiwań - może chcieć dalej domowego asystenta lub ewentualnie jakiejś mojej cudownej metamorfozy - to i tak - jak napisał @XYZ moim celem jest mój rozwój - to już do mnie dotarło. Nie tracę czasu na pielęgnację odrzucenia, zazdrości czy inne zadowalanie księżniczki. Widzi (chyba widzi ), że się w moim życiu sporo pozmieniało i nie będzie ze mną kompromisów. Odżyły stare kontakty, używki zniknęły, sport na okrągło, spokój i zadowolenie, lektury, aktywności z dziećmi, nie oddaję energii w spięciach emocjonalnych. Codziennie jestem ładny, czysty i pachnący z grafikiem pełnym zajęć. Nie czuję już, że marnuję swoje chwile. Największym wyzwaniem jest obecnie dla mnie zmiana pracy - bo siedzę na etacie >10 lat a mam ochotę działać no i generować jakieś przyzwoite pieniądze, ale jakaś ciągła wycofka mnie hamuje, pewnie jakieś psychiczne wzorce trzymają. A może już dziś mnie oświeci i pociągnę temat EH, Moja wariatka to była naprawdę fajna kobieta (czyli fajna wariatka), co się z nią porobiło? Jakoś tak to ciągle wyglądało: jak ona zadowolona to ja w dole i na odwrót - uzależnienie od tych emocji toksycznych, ja to teraz widzę - jakie to głupie i bezproduktywne, egoistyczne, walka o rację, walka o dupę, uparte smutne ego. Dzięki Bracia za naprowadzanie
  22. Krótko o bieżącym stanie spraw. Moja pani trwa w depresji, na tyle ją to przygniotło, że była u lekarza i dostała leki (najpierw jeden a teraz po 2 tyg. chyba zmieniony na inny). W praktyce wygląda to tak, że chodzi do pracy, a po powrocie przebiera się i ląduje w łóżku, oglądając seriale. Trochę czasu spędzi z dziećmi. Ze mną konieczne ustalenia, co do spraw domowych, do rozmowy niechętna, podchodzi z obawą lub unika. Zdaje sobie sprawę, że będę napierał z konkretami (co było, co jest i co dalej). Gdy dochodzi do rozmów - ulega, nie rzuca się, nawet jakiś poranny sex zdarza się. Jak to sama określiła "jesteś w najlepszej formie odkąd pamiętam" , na co przyznaję "Owszem, ale szkoda, że ty w najsłabszej". Kontakty z kolegą z pracy tylko w godzinach pracy, reszta dnia uziemiona w chacie, dołuje, szczęścia nie ma, entuzjazmu i zapału do wyjść, rozmów, smsów - brak. Trochę mi jej szkoda się robi czasami, ale nie tracę na to energii, drobne uprzejmości z mojej strony to wszystko (jak ja miałem doła to się za pocieszycielem kręciła, ehhh ). Reszta to dzieci i dbanie o swoje samopoczucie - tu fizycznie i mentalnie jest ok, wkurw mnie nie porywa, spokojnie cieszę się z każdego dnia (bogging działa ). Gotowość na wszelkie opcje jest. Na obecnym etapie studzę trochę otoczenie (rodzinę i znajomych), bo mogłem ich przykatować lub wystraszyć emocjami jakie mnie porywały. Teraz widzą mnie uśmiechniętego i zadowolonego z tekstem "Będzie dobrze - razem czy osobno :)". Tak też i myślę, ego się czasem rzuca, ale trzymam lejce. Strategia wyczekiwania: albo się z tej depresji poskłada jakaś bardziej świadoma albo przeczeka do fazy powrotu energii i będziemy walczyć. Może trochę nudno, ale dla mnie to fajny i dobry okres wzrostu, jakby wiosna już przyszła . Bracia, jakieś sugestie?
  23. Dzięki Bracia za uwagi i sugestie. Nie jest tak, że ten rozwód to mój cel (tytuł wątku) - jest jednak obecnie opcją, co znowu jest efektem przebudzenia i zorientowania się jak do tej pory wyglądało moje życie. Dekada w chomiczym kółku mnie rozjebała. Już się podreperowałem przez ostatnie 10mcy (też był psycholog - jakieś 8 wizyt, ale już chyba dość bo choćby na tym forum można dowiedzieć się więcej jak realizować zdrowy plan), i skupiam się na sobie - fizycznie, psychicznie i duchowo. Jak @Normalny przestrzega, nie będzie różowo w temacie dzieci, więc i jest to mocny argument by sprawdzić jak będzie wyglądało życie razem dla dzieci, ale wtedy to ja mam lejce. Obecnie jest to realizowane, jak na razie nie awanturujemy się, zapewniamy rozrywki i wsparcie (nawet wspólnie), choć czują że coś nie tak. @jaro670 No nie zgodzę się, że to typowa kobieta - to co napisałem o jej osobowości to moja wnikliwa analiza - sporo ostatnio na temat zaburzeń osobowości się dowiedziałem i tak to wygląda - u niej dominują elementy osobowości narcystycznej i uwierz to kurna nie jest hop siup jak ktoś w związku tak "zasysa" do siebie całą energię, uwagę, odrzuca jakąkolwiek krytykę, wkręca poczucie winy. Zachęcam go zgłębienia tematu: https://pl.wikipedia.org/wiki/Narcystyczne_zaburzenie_osobowości http://psychiatria.mp.pl/zaburzenia_osobowosci/74485,osobowosc-narcystyczna http://emocje.pro/borderline-i-zaburzenie-narcystyczne/ Przez swoje mocne zmotywowanie na uzyskanie podziwu jest skupiona na robieniu dobrego efektu i osiąganiu sukcesu - i jej to wychodzi, więc jest postrzegana jako "fajna babka" z charyzmatem, czarem, urokiem. Ale nikt nie wie jaki jest tego koszt i podłoże. W domu deprecha i złość na bliskich, bo "coś chcą", bo "już nie dają podziwu", bo nie chcą cierpieć jak ja", "bo chcą czegoś innego" "bo za dużo wiedzą o mnie, o mojej niedoskonałości, o słabości". Ogólnie pierdolec na punkcie swojej osoby - idealizowanie siebie, lub nieszczęście gdy czuje się nieidealna. Długo by pisać jak to jest poryte. Inny np. element to powierzchowne znajomości utrzymywane do momentu gdy ktoś działa pod wpływem jej uroku, daje podziw, akceptacje wszystko, gdy się pojawiają różnice zdań, jakaś asertywność to już lipa i zerwanie kontaktów. Stąd wiele zmian miejsc pracy, wiele niestałych znajomości. Gdyby to była typowa babka, to bym pewnie w to nie wpadł, ale jakoś się tak dobraliśmy, że adorowałem ją pięknie, nie wymagając nic. Teraz trzymanie ramy z jej nawykami i potrzebami to wyzwanie. Ponieważ przestałem dostarczać podziw i pełną akceptację, a więcej wymagam i wogólę śmiem mówić o odejściu to jestem już w worku "Źli" - dlatego męczy kolegę, który bezkrytycznie zaspokaja potrzeby podziwu i daje się wykorzystywać do różnych prac Jeśli ktoś miał do czynienia z przypadkiem narcyzmu to proszę o podzielenie się doświadczeniami. W tego co wyczytałem to jest arcytrudno osiągnąć pozytywne zmiany (nawet jak pójdzie na terapię). Narcyz na stare lata zostaje sam, wszyscy uciekają, bo ich zajeźdża, swoimi potrzebami, które nigdy nie są zaspokojone. Nie można zbliżyć się za blisko, bo boi się, że ktoś zobaczy niedoskonałość. Obie strony są nieszczęśliwe. A to dzieje się dzień w dzień, sytuacja za sytuacją, myśl za myślą - po prostu zatracenie w niespełnieniu :/ Przez kilka miesięcy planuję trzymanie ramy z ukierunkowaniem na swoje samopoczucie (bo jak je mam do w domu jest miło i beztrosko). Dzieci muszą mieć komfort i dojrzewać w poczuciu bezpieczeństwa i akceptacji. Skupie się na odcinaniu toksyn żony, kiedy przymusza je do oddawania wdzięczności, współcierpienia, zachcianek i dyktowania czego one mogą chcieć lub odreagowuje na nich swoje flustracje. Zobaczymy jak to oceni, czy będę postrzegany jako wróg czy normalny ojciec. Będę próbował/tresował zanim postanowię to rozjebać, a może jak ona zorientuje się w zmianach to sama odejdzie (bo finansowo jest niezależna). Obaczymy
  24. @Normalny zdaję sobie sprawę z chujozy jaka wiąże się z rozwodem, no i nie chciałbym tego, nikt by nie chciał, nawet ona! Problemem jest jednak jej psychika, chwiejna osobowość - ja w niej widzę składowe : narcyza, borderline, Chad, wampira energetycznego - podporządkowanie i aranżowanie wszystkiego pod siebie, a jak nie to szantaże emocjonalne, wybuchy złości, obwinianie, manipulacje. Przeplatane to huśtawką od manii (supermoc, samowystarczalność) do deprechy (pustka, bezsens), zalewane kawami, fajami, redbullami i alko. Z jednej strony potrafi być idealna, ale częściej to toksyna. Życie z nią to pole minowe. Na hasło o psychologu/psychiatrze to tylko wkurw. Nie ma osoby, która miałaby na nią wpływ, z którą ona by się liczyła. Ze mną liczy się w sprawach domowych, wychowania, konsultuje swoje plany pomysły na wyjazd itp. ale tak naprawdę to pozór, bo wszelka dezaprobata jej pomysłów , a nawet nie dostateczne ucieszenie się to już dla niej obraza majestatu i strzela focha księżniczki. W takiej relacji sam mogę zwariować, depresja to nawet łagodna cena. Wyszedłem już z kręgu adoracji jej oblicza z komunikatem, że mam swoje potrzeby i jak się będzie to dalej w takim kierunku rozwijać to odejdę. W szoku uległa, był seks, ale i panika, płacze, nerwy. Aktualnie depresja więc łatwiej mi przejąć lejce i robię swoje, nie wysysa mi energii, ale jest to oczywiste że to się zmieni, i będzie faza aktywności.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.