Skocz do zawartości

Mr.Meursault

Użytkownik
  • Postów

    228
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Mr.Meursault

  1. Mieszkać lepiej z bogatym, spać lepiej z przystojnym. Tyle w temacie.
  2. Przejść na Pan, być oficjalnym i nie dać się wciągnąć w sprzeczkę, możesz też zaznaczyć, że nie życzysz sobie ani określonego tonu, ani określonych epitetów; zwłaszcza że to nie sprzeczka pod blokiem, a wykonywanie usługi, jesteś w pracy.
  3. Już nie. Albo w towarzystwie albo wcale. Zresztą od klubów bardziej wolę kawiarnie, restauracje, miejsca w których można coś zjeść. Kluby to nie są dobre miejsca do zadzierzgnięcia znajomości, bo większość ludzi i tak przychodzi tam w zamkniętych, hermetycznych grupkach. Może to i dobre miejsca dla samotnych kobiet i atrakcyjnych facetów, ale przeciętniak bez charyzmy, siły przebicia i dobrego pierwszego wrażenia nie ma tam czego szukać, oprócz alkoholu i ewentualnie miejsca na potańcówkę. Totalnie nie wierzę w predyspozycje socjalizacyjne jakichkolwiek miejsc w których sprzedaje się alkohol.
  4. To idź chłopie. Jeśli to twoja szansa by w sposób symboliczny wygrać z własnym umysłem, jeśli napaliłeś się na te rozwiązanie i czujesz w związku z tym przypływ motywacji, to te 200 zł to żadna kwota za potencjalny nowy start. A nawet jeśli sobie wmówił, to ostatecznie co w tym złego, zwłaszcza jeśli ma świadomość, że gra w grę z własnym umysłem? Czym to się różni od człowieka idącego na kolanach na pielgrzymkę, bo głęboko wierzy, że dozna odpuszczenia win i narodzi się na nowo? Od kogoś uczestniczącego w rytuale szamanistycznym? Od studiowania dzieł filozoficznych i od uczęszczania na spotkania motywacyjne? Każdy jakoś próbuje uporać się z własnymi problemami i nadać sensu własnemu życiu. Wierzę, że przy odpowiednim nastawieniu pomóc mogą najdziwaczniejsze rzeczy. Nawet do psychoterapii zastrzeżenia mam o tyle, że uważam, iż składa wygórowane obietnice po wygórowanych cenach; natomiast moim zdaniem ostatecznie nie jest metodą ani lepszą, ani gorszą niż wszystkie pozostałe i jeśli ktoś twierdzi że mu pomaga, to niech sobie chodzi, widać ma do tego odpowiednie nastawienie i predyspozycje osobowościowe.
  5. Jeśli impotencja=spadek libido/zainteresowania seksem, to w czym problem? Faceci zajmą się po prostu innymi sprawami, przy czym nastąpi wzrost autentycznej niezależności od społeczeństwa i jego oczekiwań, bo nie będzie czym kusić do poświęcania się. Minimalizm w miejsce konsumpcji. Już teraz jest wystarczający problem z narastającą liczbą przymusowych singli ze względów demograficznych/ekonomicznych oraz przez wzgląd na rosnące wymagania kobiet. Lepiej żeby tacy faceci zostali nieszkodliwymi herbivorami jak japońscy single, którzy mieszkają samemu, żyją minimalistycznie, a w wolnym czasie parają się hobby, czy żeby przez wzgląd na dysproporcje matrymonialne dochodziło do zamieszek i konfliktów? Ilu już teraz chodzi po internecie frustratów seksualnych, którym spadek libido dobrze by zrobił? Inny plus tego jest taki, że dla kancelarii rozwodowych przyjdą chude lata
  6. Tyle przeżyjesz, ile sam sobie zorganizujesz. Ktoś pisał ostatnio na forum, że na święta chce uciec z Polski i planował wycieczkę zagraniczną. I to jest prawidłowe nastawienie, zamiast czekać na zbawców, którzy coś zorganizują i dotrzymają towarzystwa, bo oni nie nadejdą. Prawda taka, że im człowiek starszy, tym trudniej o towarzystwo, nie mówiąc już o spontanicznym, dlatego warto potrafić zakręcić się wokół siebie samego.
  7. Różnica bywa, ale musisz patrzeć na miejsce złożenia zegarka. Przykładowo mówi się, że Seiko składane w Japonii charakteryzują się wyższą jakością niż te składane w innych egzotycznych krajach. Informację o tym gdzie zegarek składano ( made in) masz albo z przodu, albo - częściej - z tyłu tarczy. Moim zdaniem Casio to i tak taniocha, chyba że chcesz kupić chińczyka za 50 zł i później modlić się, aby po miesiącu nie stanął. Jak dla mnie oszczędność na zegarku do 200 zł jest zwyczajnie bez sensu, ale jeśli chcesz w tym przedziale szukać jeszcze większych okazji i ciąć koszta do oporu, twoja wola.
  8. Nie jesteś w temacie, Renata Aulagnier dawno wypadła z mody, teraz na topie są inne "Charaktery"
  9. Do 200 zł to bierz chłopie jakiegoś kwarca od Casio. Za tę kasę to nawet dostaniesz solidniejszy wodoszczelny egzemplarz zasilany solarem. Szeroki wybór różnych modeli, sprawdzona marka, więc będzie prezentować się estetycznie, dobrze pracować i pożyje dłużej niż jakikolwiek chiński wynalazek. O ile cudów nie oczekujesz, to najlepsza opcja za te pieniądze.
  10. Pełno jest jednorazówek kwarcowych, które spełniają powyższe wymagania, będą się błyszczeć i sprawiać wrażenie efektownych. Nie każdemu zależy na prestiżu i długowieczności zegarków mechanicznych i jestem w stanie to zrozumieć. Problem w tym, że autor wątku uparcie nie chce określić swoich preferencji bardziej szczegółowo. W tym momencie lepiej by zrobił, jakby wszedł na allegro, ustawił sobie wspomniane widełki cenowe w wyszukiwarkę i po prostu przejrzał oferty, bo tak to nie ma co doradzić.
  11. Dobry artykuł, bo prawda jest taka, że nie każdy nadaje się do macierzyństwa/ojcostwa. Być może nawet większość się nie nadaje, ale ponieważ jesteśmy eksperymentami prawa doboru naturalnego, uwarunkowanymi na rozmnażanie się, to przekazać geny - a przynajmniej uprawiać seks - chce prawie każdy dojrzały człowiek. I tak to się toczy. Inna sprawa, że współcześnie mamy tak wiele alternatyw życiowych i tak dalece posunięty kult indywidualizmu, spełnienia i bezwarunkowej wolności, że poświęcenie rodzicielskie zaczyna wypadać z równania, przestaje być postrzegane jako nadrzędna wartość. Dziecko nie jest już dobrem najwyższym, kochanym bezwarunkowo, ale brzemieniem, o ile przeszkadza w samorealizacji, o ile nie wychowało się tak jak zakładaliśmy i tak dalej. Żyjemy w cywilizacji w której coraz mniej jest czułości, bliskości, coraz więcej zaś frustracji, niespełnienia wynikłych z wygórowanych ambicji, bo przecież możesz mieć w życiu wszystko: rodzinę, karierę, niezależność, własne mieszkanie, egzotyczne podróże, wielu partnerów seksualnych, wierność i intymność, wysportowaną sylwetkę i lodówkę pełną dowolnego żarcia po którym nie tyjesz. Ktoś się dziwi, że na podstawowe prawo kobiety - a o niczym się tak wiele i tak zawzięcie w kontekście praw kobiet nie dyskutuje - wyrasta aborcja? Moim zdaniem to mniej lub bardziej uświadomione świadectwo postępującej społecznej niechęci wobec macierzyństwa. Mysia utopia Colhouna dała podobne rezultaty gdy poziom dobrobytu dociągnął tam do określonej wysokości.
  12. Ale czego szukasz, jakich cech, jakiego stylu?
  13. Jak to jest, że wszystkie tego rodzaju testy psychologiczne poklepują użytkownika po ramieniu i zawsze wprawiają w dobry nastrój, bo cokolwiek ci nie wyjdzie, zawsze na plus? Niby poważne i rozbudowane, a zawsze wychodzą wyniki jak z kobiecych czasopism. Dlatego też wszelkiego rodzaju testy widzę raczej jako formę psychozabawy niż poważną diagnozę.
  14. O jakim budżecie mowa i na jakich cechach ci zależy?
  15. Też tego nie rozumiem. Jeśli celem terapii jest uświadomienie sobie oraz przepracowanie pewnych rzeczy, to skąd nawroty? Skąd nawroty po kryzysie? Nawrót jest przecież świadectwem, że coś nie zostało uświadomione i nie zostało przepracowane, a tylko przyklepane chwilowym entuzjazmem. Jeśli psychoterapia z jej górnolotnymi ambicjami potrafi ostatecznie tylko tyle po wieloletnim i kosztownym procesie, to czym różni się od kazań charyzmatycznych duchownych, którzy porywają tłumy w kościołach, od przemówień amerykańskich mówców motywacyjnych, od egzorcyzmów, które potrafią tymczasowo uspokoić schizofreników, którym roi się, że cierpią na opętania demoniczne? Wszystko to napełnia entuzjazmem, a nawet euforią, która jednak gaśnie równie szybko jak nastąpiła. Jeśli na skutek stresu powracasz do stanu sprzed uświadomienia i przepracowania, to cóż to za uświadomienie i przepracowanie? Czy z perspektywy skutków warte jest to tego czasu, zaangażowania i pieniędzy? To moim zdaniem kluczowe. Istnieje naukowy front sceptycyzmu wobec współczesnych możliwości psychoterapii i psychiatrii wychodzący z założenia, że to nauki na bardzo prymitywnym stadium rozwoju, zaś odpowiedzi na problemy emocjonalne należy szukać w zupełnie innych dziedzinach i zupełnie innych, precyzyjnych metodach, do których jeszcze nie mamy dostępu. Jak długie listy skutków ubocznych mają środki psychotropowe których zadaniem jest poprawa nastroju? Wygląda to jak trzęsienie całym organizmem by przestawić tylko jedną klepkę, jak chirurg amputujący rękę do łokcia, podczas gdy trzeba usunąć tylko mały palec. Bo co jeśli większość tych problemów to kwestia jakiegoś - wybaczcie bredzenia laika, ale to tylko przykład - splątania neuronów w określony wzorzec, a pomóc na to może od ręki oddziaływanie na mózg określonymi falami albo prosty zabieg chirurgiczny wykonywany przez nanorobota? Przecież na dobrą sprawę wciąż nie wiemy czym jest świadomość, osobowość, jak działa mózg. I być może nie dowiemy się nigdy, bo przecież jak pisał pewien autor: "pudełko nie może zawierać samego siebie". Z tym oddziaływaniem poprzez rozmowę możemy równie dobrze z perspektywy przyszłości zostać ocenieni niczym szamani okadzający dymem chorego na zapalenie płuc. Mu antybiotyków potrzeba. Bez tego większość umrze, części jednak się poprawi i przeżyją, bo mają mocny układ odpornościowy, a i szamańskie placebo zrobiło swoje dla motywacji. Jednak ostatecznie to wciąż nie to.
  16. Przeczytaj książkę Ziemkiewicza pt. Polactwo, tam jest sporo trafnych diagnoz, nawet jeśli nie wszystkie dotyczą tematu wprost. Moim zdaniem Polacy są zawistni, bo są biedni. Ale to tylko połowa problemu, bo bywają narody biedne, a przy tym całkiem zadowolone z siebie i optymistyczne. Moim zdaniem u nas do biedy dokłada się określona mentalność, aspiracje do bycia czymś więcej niż Wschód, względem którego mamy poczucie wyższości. Równocześnie mamy zarazem świadomość, że Zachód do którego tak ciągniemy ma wobec nas identyczne nastawienie co my względem Wschodu; a przy tym i temu Zachodowi nie potrafimy tak do końca się oddać. W efekcie nie jesteśmy ani słowiańskim narodem Wschodu, ani przedstawicielami Zachodu, tkwimy pośrodku, wciąż rozdzierani konfliktami tożsamościowymi. Inne kwestie odpowiadające za tę polską zawiść to moim zdaniem pokłosie historii: Śmierć elit w II wojnie światowej i podczas komunistycznych czystek, wystawienie całego narodu na życie w systemie który promował bylejakość, usłużność, kombinatorstwo, który uczył cynizmu i roszczeniowości. Echa tej mentalności wciąż są słyszalne. A tak zupełnie od siebie dodałbym jeszcze 2 nieoczywiste, kontrowersyjne powody: pogodę i architekturę. Pogodę dlatego, że narody z mocniejszą zimą generalnie są bardziej oficjalne i mniej spontaniczne. Nie powiedziałbym że jesteśmy drugimi skandynawami, ale do luzackiej mentalności krajów tropikalnych też nam brakuje. Znowu jesteśmy pośrodku. Architektura zaś to moja prywatna bolączka: Polskie blokowiska, nieremontowane kamienice na granicy rozpadu, wszechobecny brud i szarość, szpetne grafitti, powszechne obdrapanie, zakratowane witryny zamkniętych, splajtowanych sklepów. Przechadzka polskim miastem niezmiennie wprawia mnie w melancholię. Nie sposób nie popaść w dekadencki, apokaliptyczny nastrój idąc przez niektóre osiedla. Zastanawiam się w tym kontekście jak muszą czuć się przedstawiciele narodów na co dzień obcujący z architekturą o charakterze zabytkowym lub choćby historycznym. Z inspirującym pięknem oddającym ducha danych cywilizacji, zamiast z PRL-owską sztuką budownictwa praktycznego i doraźnego, za które nikt nie odpowiada - bo do wszystkich należy - i które za kilkadziesiąt lat będzie wszystkim, tylko nie powodem do dumy.
  17. Powód do życia dostajesz, comiesięczny zastrzyk extra motywacji: musisz być produktywny, bo alimenty się same nie spłacą, a w przeciwnym wypadku idziesz do więzienia.
  18. Za antyku pewnie pracowałbyś na pogodzeniem się z fatum, ewentualnie nad kultywowaniem cnót. W średniowieczu byłoby podobnie, tylko do równania doszedłby Bóg i poskramianie grzesznej natury. W dawnych Chinach dostałbyś poradę aby podążać za Tao i godzić się z biegiem wydarzeń, ewentualnie pracowałbyś z Księgą Przemian. Ale akurat żyjesz w ponowoczesnym społeczeństwie europejskim, więc jesteś anankastyczny, patologiczny i co tam jeszcze ci wpiszą do karty choroby. Bo w naszej kulturze jesteś przede wszystkim chory. Co dziwne, bo z jednej strony tropimy chorobliwe patologie życia emocjonalnego, a z drugiej jesteśmy gorącymi orędownikami indywidualizmu, a indywidualizm to przecież odstępstwo od normy. Ja tam wolę sposób patrzenia innych cywilizacji niż nasza współczesna - zbudowała cholernie skomplikowane systemy myślowe, które zarazem przestały dostarczać jakichkolwiek odpowiedzi.
  19. Według systemu filozoficznego którym jest akurat ta psychoterapia za którą aktualnie podążasz. Cholera, dlaczego nie mówi się o tym głośniej - terapie to systemy filozoficzne. Systemy filozoficzne, które się wzajemnie wykluczają założeniami. Inna jest doktryna prowokatywnej, inna Rogersowskiej, a inna psychoanalityczna. Jeśli ktoś liznął filozofii, to wie że szkoły filozoficzne na przestrzeni dziejów też ze sobą walczyły. Hegel uważał, że jego system jest najlepszy, w opozycji do tego pisał Schopenhauer, Nietzsche zwalczał filozofów chrześcijańskich, Marks uważał za całe zło świata problemy związane z konfliktem klasowym i tak dalej. Mało tego, niektóre psychoterapia otwarcie czerpią z dorobku filozoficznego, np. Albert Ellis i jego terapia racjonalno-emotywna, która garściami czerpie ze stoicyzmu. Co stawia w wątpliwość naukowość systemów terapeutycznych, skoro każdy może wyskoczyć z własną, na dowolnych podstawach, a miarą prawdziwości będzie tylko skala sukcesu, ewentualnie zapisanie w poczet jakiegoś stowarzyszenia. Rodzajów psychoterapii są obecnie na świecie dziesiątki, to nie fizyka, ani nie matematyka. Inna sprawa, że psychoterapeutyczne uświadomienie sobie nie zawsze prowadzi do poprawy. Chrześcijanin na łożu śmierci uświadomi sobie że Boga nie ma, a po śmierci nie trafi do nieba i nie spotka bliskich; skutkiem czego zanurza się w rozpaczy bez wyjścia. Swoim odkryciem zrobił postęp i przyczynił się do poprawy życia czy nie? Przypominam, że jeśli celem jest uświadamianie sobie, to jest masa spraw które po uświadomieniu niosą cierpienie, zaś mózg ma masę mechanizmów by tej wiedzy unikać. Celem terapii jest prawda czy dobre samopoczucie klienta?
  20. A no właśnie. Z jednej strony osławiony wgląd, a z drugiej świadectwa ludzi, u których ten wgląd tłumiono, bo nie pasował do matrycy. Wgląd w siebie to bzdura, bo jak tylko zaczniesz na jego podstawie negować np. fundamenty funkcjonowania społeczeństwa albo sensowność życia ( a to ważny problem filozoficzny/religijny), to terapeuta ma obowiązek cię hamować; ponieważ nie jest w stanie dyskutować o kwestiach filozoficznych. A ludzie mają na ogół ogromne problemy z najbardziej podstawowymi kwestiami życiowymi: Po co i jak żyć, jak ustosunkować się do cierpienia i straty, jakie decyzje podjąć? A terapeuta nie umie/nie może/nie chce udzielić odpowiedzi na te pytania, bo albo nie potrafi, albo nie chce, albo wykracza to poza jego kompetencje.Dlatego w ogromnej większości przypadków utrzymuje wizję, że wszystkie problemy, w tym te które dostrzegasz poza sobą - są tylko twoimi i sam musisz na nie odpowiedzieć. A skoro tak, to po cholerę ci terapeuta? Nie należy też zapominać, że psychoterapeuta to też człowiek ze swoimi wizjami i problemami, może nie ma ochoty przyznać, że małżeństwo jest przereklamowane, bo sam 2 miesiące temu wziął ślub? W ten sposób będzie walczył nie tylko z twoim "niewłaściwym nastawieniem" ale też o obronę własnego dobrostanu psychicznego. Psychoterapeuta to taki zawodowy przewodnik duchowy ponowoczesności. Pozbawiony jest autorytetu duchownego/filozoficznego, ale nadrabia tytułami naukowymi. Inna sprawa, że nie jesteś w stanie go skontrolować, bo nie podpisujecie umowy. W każdym innym zawodzie możesz orzec czy wywiązano się z obowiązku, czy dostarczono odpowiedniej usługi czy odwalono fuszerkę. Pod tym względem psychoterapia jest ewenementem, ponieważ możesz uczęszczać całe życie, płacić dziesiątki tysięcy - patrz: freudowski Człowiek od Wilków - a na koniec nie osiągnąć żadnej poprawy i będzie to wyłącznie twoja wina. To "religia" naszej epoki i naszej szerokości geograficznej. Poczytaj jak inne psychoterapie mają Azjaci. Poczytaj, że ta formuła (terapia grupowa) nie działa na Arabów, którzy wszystkie spotkania w większym gronie traktują jako towarzyskie, a z problemami osobistymi raczej kierują się do licznej rodziny. Kultura się liczy, obsesje freudowskie, obsesje indywidualizmu i traumy to obsesje określonej cywilizacji, określonego systemu myślenia. Prawdziwe i ponadczasowe są tylko pytania filozoficzne, a na nie psychoterapia odpowiada bardzo kiepsko albo w ogóle.
  21. Ja czytałem, że 70%. Dolicz tych, którzy mieszkają samodzielnie tylko dlatego, że mieszkanie zafundowali im rodzice albo dostali w spadku, a zobaczysz prawdziwy obraz samodzielności ekonomicznej w Polsce.
  22. Najlepiej zrobi moim zdaniem jak sobie zorganizuje jakąś męską grupę rówieśniczą najpierw. Wszyscy samotni faceci szukają w pierwszym odruchu towarzystwa kobiet, skutkiem czego w najlepszym razie zostają samotnymi facetami z kobietą. Moim zdaniem trzeba zrobić odwrotnie - najpierw towarzystwo męskie - wspólne wypady na miasto albo za miasto, wspólne oglądanie meczy, wspólne rozmowy. Nauka męskości poprzez relacje rówieśnicze. Raz dlatego, że dzięki temu będziesz zajęty i nie będziesz czuł się samotny, dwa dlatego, że w towarzystwie w którym czujesz się zaakceptowany łatwiej zdobyć się na odwagę względem obcych. Dlaczego dziewczyny siedzą gromadnie i wymieniają się emocjami? Dlaczego facetom wstyd zagadać do dziewczyny, które znajduje się w grupie koleżanek? Bo wtedy jest narażony na osąd grupy, a ona czuje się dużo, dużo pewniej niż zwykle. W przypadku mężczyzn działa to podobnie. Jeśli będzie widoczne, że jesteś popularny, że dobrze się bawisz w towarzystwie kumpli, dużo łatwiej będzie ci zagadać do nieznanych dziewczyn, bo będziesz silniejszy aurą twojej grupy.
  23. W takim przypadku mówimy o współpracownikach/przyjaciołach, którzy też są "tak tylko". W obu przypadkach to relacje jak z papieru.
  24. Klasyczny tekst/klasyczne nastawienie. Najgorsze, że nigdy nie możesz ze 100% pewnością wiedzieć czy w twoim wypadku to wciąż "na poważnie" czy już "tak tylko".
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.