Skocz do zawartości

fulgur

Użytkownik
  • Postów

    23
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez fulgur

  1. Czasami mam wrażenie że czytam forum MONARU. Miewałem ostatnio podobne sny, tyle że śniłem o ponętnej butelce słodkiej wódy...
  2. Janusze Systemu bronią struktury nawet nie wiedząc, że to robią. Ja co prawda, nie słyszę jeszcze tekstów o ślubach z racji swego młodego wieku, ale związkowe dyrdymały czasami wlecą. Mam kilka odpowiedzi na takie pytanka w zależności od nastroju: - mój chłopak zabrania mi widywać się z kobietami - idę do seminarium, nie chcę wystawiać się na pokuszenie - tak masz rację, muszę zrobić coś ze swoim życiem i moje ulubione - czekam na Tą Ową Jedyną Wspaniałą
  3. Jak tylko widzę ten zlepek wyrazów - katolik i patriota, to wiem że będzie ubaw <3 Nie wiedziałem, że można jednocześnie służyć dwóm państwom. Definiowanie "prawdziwej męskości" poprzez czołobicie w posadzkę przed posążkiem postaci z żydowskiego folkloru. No... to wymaga kurwa kreatywnego myślenia. Zaiste
  4. fulgur

    S&M a męskość

    W mej małej mieścinie jest tylko jeden zamtuz, prymitywny strasznie, taki dla Januszy. Lokal niczym kurwa Muzeum Pe Er EL. Nabrałem chętki na coś bardziej zwichrowanego i w swej naiwności pomyślałem, że pewnie mają tam jakąś dywizję dla pojebów. To było moje pierwsze i hehe nie ostatnie zetknięcie z uniwersum usług towarzyskich. Wywołałem małą konsternację, gdy wkroczyłem i zapytałem zgromadzone Panie "która z was ma bardziej dominujący charakter?". Do dziś pamiętam jak myję fiuta i słyszę taką oto konwersację na korytarzu: - O chuj mu chodzi? Dominujący charakter? On jest jakiś pierdolnięty - Może koleś chce wpierdol? Na co ja z kibla wołam - Tak właśnie! Wpierdol! W obskurnym pokoiku kiły i rzeżączki próbowałem wytłumaczyć na co tak właściwie mam ochotę, lecz wyraz twarzy i zagubienie biednej kobiety zaskutkował cofnięciem krwi z kija do mózgu i w efekcie nagłym otrzeźwieniem. Poczułem jakbym próbował zamówić si wu ple ran de vu foje grass w kebabie. Dałem sobie spokój i spożytkowałem moje półtora Jagiełły tak jak Pan Bóg przykazał. Generalnie, to napisałem swą historyjkę żeby komuś się nie pojebało i nie pomieszał "klasyk ruchania" z bdsm i Córy Koryntu z dominą, to dwie różne rzeczy. Nawet cennik jest zgoła odmienny, "wpierdol" to trochę droższa przyjemność. A zabawianie się w taki sposób z dziewczyną/żoną/"przyjaciółką" to raczej chybiony pomysł, chyba że chcecie usłyszeć podczas dymu - "zamknij mordę, srałam ci do mordy pajacu jeden". Słyszałem również anegdotkę, o tym jak koleś leżał przywiązany do łóżka a jego partnerka nagle przypomniała sobie o jakiejś zaszłości i zaczęła męczyć mu bile w ramach "zemsty". Tylko profesjonalistka i kilka stówek w łapce. A zapoznane Panie, po bożemu...
  5. Czytając ten temat zacząłem się zastanawiać nad stanowiskiem głoszącym że seks jest warty sto złotych. Chodzi mi o próby szafowania tym tekstem w kierunku kolesi, którzy robią debilizmy, aby dostać dupy, a którzy nie mają w głowie odpowiednich narzędzi, aby samemu oszacować wartość "miłości". Doszedłem do wniosku, że sprawa nie jest taka prosta i argument Jednego Jagiełły nie dotyka tematu wystarczająco głęboko aby mógł być używany jako przeciwwaga dla irracjonalnego zachowania. Argument Jednego Jagiełły - > "Jak on może tak odpierdalać, przecież seks jest warty stówkę!?" Będę tutaj pisał o wziętym z powietrza, przykładowym "przeciętnym przedstawicielu płci męskiej z głową wypchaną bzdurami o relacjach". Pomińmy zróżnicowanie cenowe i przyjmijmy że standardowy stosunek z prostytutką kosztuje jednego Jagiełłę. Banknot to nie jedyny koszt jaki trzeba ponieść w tym przypadku. Dochodzi bardziej nieuchwytny koszt psychiczny. Biorąc pod uwagę warunkowanie mężczyzn, przekonanie, że na dziwki chodzą tylko nieudacznicy, krążące mity i przekłamania dotyczące tej profesji - dodajmy konieczność usunięcia mentalnej przeszkody, aby w ogóle skorzystać z Domu Rozpusty. Jak dobrze wiemy, dobre i wrażliwe chłopaki spotkają się z wewnętrznym oporem żeby w taki sposób załatwiać kwestię napięcia seksualnego. Mieszankę ubogaćmy brakiem jakichś większych doświadczeń z płcią przeciwną i mamy strasznie nieświadomego konsumenta. Oszacowanie wartości jaką ma stosunek przy takich danych jest utrudnione, mocno. Czyli mamy mężczyznę, który poprzez swój mindset, od razu skreśla alternatywę jaką jest burdel. Nie wie on też, że poprzez odpowiednie zachowanie i nacisk na odpowiednie aspekty rzeczywistości może mieć tabuny kobiet, których nawet nie będzie musiał podrywać. Co mu zatem pozostaje? Masturbacja potocznie zwana tarciem bakłażana - traktowana jako tymczasowy zamiennik, bo właściwą opcją jest dla niego "Stosunek z Kobietą Zapoznaną i Oczarowaną Jego Rycerstwem". Opcja ta traktowana jest w psychice jako osobiste zwycięstwo i sygnał zaradności życiowej. Stąd nasz przykładowy facet, przy aprobacie otoczenia, dąży cały czas realizacji tego scenariusza. Na tym etapie mamy człowieka przekonanego że banana w czekoladzie może zakupić tylko w wybranych Oficjalnych Punktach Sprzedaży, przekonanego że jeśli wystarczająco długo będzie wystawał pod drzwiami, śpiewał piosenki i mruczał swoim golfem to łaskawie zostanie dopuszczony do lady. Ma wtłoczone że jeśli pójdzie po banana na bazarek, zapłaci twardą walutą - to jest parodią mężczyzny. Nie za bardzo wie, że jakby się spiął i zmienił podejście, to ludzie by za nim biegali, wręcz wymachiwali tymi jebanymi banami w nadziei, że łaskawie opierdoli jednego. Człowiek taki, pozbawiony alternatywy i uwikłany w ten monopol, automatycznie będzie miał sfałszowaną i mocno zawyżoną wartość seksu. Dodatkowo, przez brak doświadczenia, dany delikwent jest bardziej podatny na chemiczne szaleństwo w swoim układzie nerwowym, które sprawi że za tego banana gotów będzie zabić. I tu się pojawia moje pytanie: Jak możemy, w stosunku do jego wygłupów, stosować argument Jednego Jagiełły? Przecież do cholery, pacjent jest przekonany że walczy o coś znacznie znacznie droższego! O coś, co jest w inny sposób dla niego nieosiągalne a dodatkowo wszyscy wokół mu powtarzają, że jest kurwa bezcenne... Stawia to jasełka naszego delikwenta w zupełnie innym świetle. On wierzy, że rytmiczne ruchy wykonywane biodrami są warte poświęcenia życia. On nie odpierdala maniany za coś co jest warte stówkę, on odpierdala bo myśli że tu warzą się losy Wszechświatów. Gdy tylko nasz konsument, usłyszy tekst o seksie z prostytutką poprzez argument Jagiełły, jego umysł wyprze to, gdyż nie pasuje do urojeń nabytych przez niego latami. Miłość to diament przecie! Jak to na dziwki?! Jestem normalny! Zarażę się kiłą! Bez uczucia to mi nie staje! Próby uświadamiania tym jednym tekstem nie mają szans powodzenia, ani też nie pomagają w rozwikłaniu zagadki jego zachowania. Dochodzi tutaj też czynnik istnienia tej całej emocjonalnej otoczki, która dla wielu jest równie istotna jak sam fakt penetracji. Niechaj pierwszy rzuci kamieniem, ten który nigdy nie zawyżył wartości waginy którejś swej panienki. Podsumowując, jestem zdania, że argument Jagiełły stosowany przez osobę "uświadomioną" w kierunku, bądź w celu opisania "nieuświadomionej" jest nieprecyzyjny. Nie bierze pod uwagę, tego na ile wyceniają "miłość" poszczególni kolesie i innych istotnych czynników które stoją za ich zachowaniem.
  6. Bóg zapłać Panowie za treściwe odpowiedzi i za świeże punkty widzenia. @Szkaradny Już do mnie leci dyplom Wyższej Szkoły Ojapierdolingu i GulGulGotania. Oprawię go ładnie w ramkę i powieszę w widocznym miejscu mego masturbatorium - żeby cały czas mi przypominał ileż to czasu zmarnowałem na rezanie sobie bańki i że może czas z tym skończyć. Ja oczywiście dostrzegam (czasami) ten niewygodny fakt, że sam skrupulatnie zbudowałem sobie całe to Uniwersum - łódeczkę targaną przez odmęty Bagna Ciepłych Pierdów, wraz z Przystanią ToNieMojaWinaToStaraMnieBiła. Czytam sobie forumowe opowiastki i tak dochodzę do wniosku że chyba delikatnie dramatyzuję w porównaniu z problemami innych osób. Wyszedłem sobie pobiegać, zlałem się zimną wodą, podarłem sobie ryja w poduszkę - i jakoś mniej mną targa. Co to tego że mam "ego ofiary" to chyba rzeczywiście - nawet nie zauważam że wszystko co wychodzi mi z ust i z klawiatury jest nasączone męczeństwem i próbą wygenerowania współczucia. Moja wizja rzeczywistości jest przepuszczana przez wewnętrzny Instagram, postrzegam świat w dziwnych kolorkach. @Big Q Moje spierdolenie i lenistwo jest wprost proporcjonalne do posiadanych talentów. Klisza jak chuj, można powiedzieć - klasyk. @Tomko Spotykam się z myśleniem że te Mityczne Studia to jakaś alchemia zmieniająca imbecyla w złoto przez sam fakt pojawiania się na zajęciach Gównologii na ciężkim kacu. Wiem że raz wyrobione ścieżki pijaństwa natychmiast się uaktywnią jak tylko wezmę łyk mej ulubionej słodkiej homowódki. Rzucanie i nawroty rękodzieła internetowego już mi pokazały jak działa ten nałogowy schemat. Teraz oczywiście jestem Wielkim Przeciwnikiem Trunków Wyskokowych i Używek Wszelakich. Lekko mnie to śmieszy, zwłaszcza jak sobie przypomnę jeszcze niedawne eskapady do Żabki - niemrawe próby kupna flaszki poprzez wsadzenie w terminal dowodu osobistego. @Tornado Dzięki, za zwrócenie uwagi na tą nieścisłość. Rzeczywiście moja ostatnia sentencja to nic innego jak kolejny kamuflaż oczekiwania na zbawienie.
  7. Ja również zostałem wychowany głównie przez kobiety. Oczywiście chciały jak najlepiej, ale dobrymi chęciami to jest piekło wybrukowane. Efekt niemalże opłakany no ale CoSieStao ToSieStao. Swoją drogą spodobało mi się to zdanie. W mojej głowie rozbrzmiewa podobne tyle że zamiast Biedronki jest McDonald
  8. @The notorious Dobra rada wspomniana w poście wyżej. Złap kogoś w cztery oczy, nawiąż interakcję i niech ta osoba Cię wprowadzi w "towarzystwo". To chyba najłatwiejsza metoda w tej sytuacji. Jak palisz szlugi to już w ogóle masz prosto, podbić na papieroska i załatwione.
  9. @Jan85 Może za upadkiem twojego znajomego stoją inne czynniki o których nie wiesz. Może doświadczył czegoś co go złamało, może się jakaś przypadłość psychiczna objawiła. Coś niedobrego mogło się w nim rozwijać długo przed tym jak zapoznał ową niewiastę.
  10. Poza tym taka fiksacja sprawi że jak się przypadkowo na nią natkniesz to będziesz przekonany że To Znak i Tak Miało Być, złapiesz stres przeświadczony że Oto Twoja Szansa i Nie Możesz Jej Zmarnować.
  11. Jest coś takiego jak "skrzywienie ezoteryczne", objawia się tym że zaczynasz w zwykłych codziennych sprawach dostrzegać i generować jakieś nadnaturalne powiązania. Ja tak miałem jak swego czasu byłem fanem literatury z CzaryMary.pl I tak jak tobie, też mi się śniła Ta Jedna Jedyna Lalka i też widziałem Znaki. Pamiętam to dokładnie, zaczęła mi się śnić tylko jak zaczął ją posuwać jakiś inny koleś
  12. Myślę że nadajesz zbyt duże znaczenie temu że Ci się ta kobieta śni. Pewnie w snach masz cały panteon osób które znasz czy znałeś a zwracasz uwagę tylko na obrazy z nią. Relacje "dusz" można wykluczyć, wszak według Doktorów Kościoła, Niewiasta takowej nie posiada
  13. @The notorious z drugiej strony może lepiej jak Cię olewają. Bo jeśli ewidentnie nie jesteś z nimi kompatybilny to jak skupią na Tobie całą swą atencję to będziesz Lokalnym Elementem Obmowy. Czyli będą ci dupsko obrabiać i generalnie uprzykrzać życie.
  14. Nie jesteś sam, na mnie tak samo reagują. Dostaje od razu etykietkę "pojeb". Zauważyłem że większość ludzi preferuje rozmowy orbitujące wokół "Bieżącego Serwisu Ciała" - czyli to co dzisiaj zjedli, to jakiego kloca postawili czy też to jaką temperaturę otoczenia odczuwają. Nigdy nie posiadłem tej mistycznej mocy bełkotania o niczym i zawsze byłem persona non grata w styczności z grupą. Może po prostu się na samych cymbałów natykasz? Może jakieś historyjki ploteczki się za tobą ciągną ?
  15. Future Crimes: Inside the Digital Underground and the Battle for Our Connected World Autor Marc Goodman Uznałem że warto zacząć się interesować zagrożeniami płynącymi z podłączania coraz większej ilości maszyn do sieci.
  16. Zagalopowałem się i zamiast wpierw przywitać wszystkich tu obecnych to od razu przeszedłem do zamieszczenia swych gorzkich żali w Świeżakowych Historiach. Witam Panów i Panie oczywiście
  17. Może doczekamy czasów w których Miłośniczki Spazmów Czekoladowych będą miały nad pierścieniem ekranik ze statystykami, taki Analizator hehe...
  18. fulgur

    W co aktualnie gracie?

    Nadrabiam zaległości po zwolnieniu z roboty #maraton #nolife Elex (PC) - Jako kolejny Gothic tytuł zacny, ale walka jest tak kurwa toporna że w kolekcjonerce powinni dorzucić kloc drewna. Pyre (PC) - Artystyczny orgazm, połączenie Visual Novel z grą sportową. Yakuza 0 (PS4) - Zupełnie inne podejście do gry gangsterskiej, dobra, ciężka fabuła połączona z Japońskim Popierdoleniem w minigierkach i sidequestach. Persona 5 (PS4) - Totalny rozpierdalator, genialny styl, muzyka i pomysł na gameplay. Jakież było moje zdziwienie gdy po włożeniu płyty do konsoli nie załączyło się ściąganie żadnych łatek. ME: Andromeda (PS4) - Po fali hejtu spodziewałem się kaszany, jednakże pomijając tonę "questów" rodem z metina to solidne 7/10 Uncharted 4: Kres Złodzieja (PS4) - Fenomenalna gra, arcydzieło. Dawno nie miałem okazji zaznać tak piekielnie dopracowanego liniowego doświadczenia.
  19. Też jestem zdania że małymi kroczkami do przodu. Niedługo mi stuknie miesiąc bez picia co prawdopodobnie uchroniło mnie przed odjebaniem jakiejś akcji atrakcji typu Brawurowa Bitwa z Szatanem zakończona przejażdżką Niebieskim Rydwanem w kajdankach.
  20. Witam wszystkich Mam lat dwadzieścia czuje się jakbym miał pięć A to moja historia przegrywu... (trzy kropki dla dodania dramatyzmu) Wychowałem się w kurniku. Bo tylko tak można opisać to zbiorowisko żądnych władzy Grażyn i Januszy z gatunku Pantofli. Matka despotyczna, ojciec wycofany. Pamiętam tylko przytłaczający damski ryk i bieg z płaczem do tatusia. Do tej pory skrajnie reaguję na podniesiony wokal niewieści, krew zaczyna wrzeć a przedmioty wokół - jak po puszce Red Bulla - dostają skrzydeł. Zostałem wystawiony w latach młodzieńczych na bezustanną negację moich "bardzo dziwnych" i "niepokojących" uczuć, akcji i wypowiedzi. Zarówno w rodzinie jak i w kręgach rówieśniczych - zawsze czymś podpadałem. W efekcie moje emocje zostały wyparte i zamazane, powodując problem z wyrażaniem siebie. Izolacja, samotność i tak zwane "Katolickie Dobre Wychowanie" zaskutkowało pojawieniem się licznych mechanizmów obronnych które uwierają do dziś. Samoocena została zmiażdżona, przeżuta i wysrana, zaszczepiono we mnie wstyd tak głęboki że mam nawet problem z udzielaniem się w Internecie… Kabelki, obwody i cała czaszka przegrzała mi się od nadmiaru tego lolcontentu… to było gdzieś w podstawówce… z dnia na dzień poczułem jakbym patrzył na Świat przez mgłę. Moje spowolnione myśli zaczęły utrudniać codzienne funkcjonowanie, slow motion neuronów. Wytworzyła się ochronna, mocno energożerna fasada dająca ulgę i jakąś pokręconą formę błogości. Jest ona ze mną do teraz, z ludźmi łącze się za pośrednictwem kurwa proxy. Zbyt wielkim przerażeniem napawa mnie pokazanie swojej prawdziwej twarzy komukolwiek, boję się reakcji i odrzucenia. Ta nieszczęsna dysocjacja zaczęła mnie uwierać i więzić, oplata mnie nawet jeśli jestem sam. Moduł podejmowania decyzji mam całkowicie spierdolony. Jak pojawia się problem to czekam na magiczne gotowe rozwiązanie albo interwencję z zewnątrz. Każda moja inicjatywa zostawała za młodu upierdalana przez imbecyli i w którymś momencie chyba musiałem się poddać. Podświadomie oczekuję "cudu" - czegoś co mnie wyrwie i przywróci moce sprawcze. Relacje z Paniami to kolejna iteracja standardowych banałów. Mocne uzależnienie od pornografii zrobiło typowy dla tego nałogu burdel. Pełen zestaw: miękki bakłażan, aura pedofila i przytłaczające żądze. Mimo iż jestem atrakcyjny fizycznie, dobrze się ubieram i generalnie jakoś się prezentuję, to mój lęk przed bliskością spacyfikował każdą relację którą próbowałem nawiązać. Moja niestabilność sprawiła że nie mam żadnej romantycznie łzawej historii w stylu: miłość prawdziwa o ja biedny! tak ją kochałem nie była gotowa to zaczekałem kumpel nie kochał dobrze wiedział czego jej trzeba berłem strącił gwiazdkę z nieba poszła do niego ledwo dotknął to słodkie ciało ona mój anioł! mu dała w kakao stoję na torach ona teraz z nim! spódniczka kusa a jam nie dostał choć całusa! Mieszkam w małym mieście, z rodzaju tych w których knajpy zamyka się o dwudziestej trzeciej. Rówieśnicy wyjechali studiować marketing, pedologię czy inną eurosfastykę a ja zostałem na miejscu z etykietką "nieudacznik". Mimo zdanej matury nie miałem energii ani chęci żeby cokolwiek z tym faktem zrobić. Wszyscy mi dopierdalają, szepczą pierdolety o "Studyjach", "Wielkiej Karierze" i "Pracy we Fyrmie". Marazm i bezradność skutecznie trzyma mnie w tym Dole Przegrania. Nadal czuję się jak ten mały chłopczyk który ni chuja nie ma wpływu na rzeczywistość. Dręczą mnie sny w których próbuje biec ale coś mnie pęta w miejscu. Jestem po dosyć mocnej indoktrynacji katolickiej. Świadomie wyzwoliłem się z tych bzdur ale one nadal gdzieś tam krążą w obiegu. Zawsze jak wybuchnę gniewem to czuję jak coś we mnie "wchodzi" - bez homoseksualnych konotacji oczywiście. Często w stanie ciężkiego upojenia alkoholowego zaczynam się rzucać na ziemie i drzeć z całej siły. Jest to dla mnie bardzo niepokojące, wszystko jest ok, dobrze się bawię, żartuję… aż tu nagle w jednej chwili zaczynam odpierdalać taką manianę że szok. Nie wiem czy ubieram swoje jazdy w postać wymyślonych diabełków żeby zwalić na coś odpowiedzialność czy może rzeczywiście coś się do mnie przylepiło. Chciałbym coś ze sobą zrobić ale nie wiem jak okiełznać ten wywalający z każdej strony syf, ten chaos generowany bez powodu. Albo miota mną jak szatan albo tkwię w letargu jak pierdolony Fiat Punto na ręcznym. Odczuwam coraz większą żenadę wynikającą z braku kontroli nad samym sobą. Świat zapierdala a ja zamiast robić coś zajebistego to buldupupie. Zaliczyłem wizyty u trzech psychologów, w cenie Złotej Roksy każdy, tylko po to żeby dowiedzieć się, że - hurr durr #ChybaCośMiJest #AleNieWiemyCo #MatkaNieTuliła. Psychiatra po 30 minutach "wywiadu" przepisał prochy na pół roku z zaleceniem przebadania wątroby bo może po nich jebnąć… Dr Oetker stwierdził że to nic innego jak bipolar ze zmianą faz co kilka miesięcy... Kiedy próbowałem protestować że mi przecież nastrój wariuje kilkanaście razy dziennie plus miewam inne nieciekawe stany to usłyszałem w odpowiedzi że tylko tak mi się wydaje, że mi przejdzie i żebym nie diagnozował się Internetem… jeszcze brakowało tylko recepty na "WeźNiePierdol". Wydaje mi się, że pół godziny rozmowy, w której większość to banały, takie jak nazwy szkół do których uczęszczałem, to trochę za mało żeby ustawiać człowieka farmakologicznie na tyle miesięcy. Jeśli tak wygląda prywatna wizyta to boję się myśleć co się musi odpierdalać na Kasie Chorych. Obecnie siedzę na dupsku i gram w gierki (Persona 5, polecam!) na utrzymaniu starych, ambitnie. Rzuciłem pracę po siedmiu miesiącach gdyż nagły napływ gotówki zaskutkował ciągłą obecnością alkoholu w krwioobiegu i generalnie nieciekawym stanem umysłu graniczącym z zespołem presuicydalnym. Wódka poszła w odstawkę, wywaliłem to dziadostwo wraz z pijącym towarzystwem - w efekcie nie mam do kogo gęby otworzyć. Od ponad roku regularnie słucham audycji, przeczytałem książki Pana Naszego i generalnie chciałbym poznać kogoś ciekawego do rozmowy, bo tak tkwię w tym własnym szlamie i tonę we własnych mirażach. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.