Skocz do zawartości

Bonzo

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2374
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    31
  • Donations

    100.00 PLN 

Treść opublikowana przez Bonzo

  1. Dlatego też wprowadzam powoli do swego kanonu powiedzień pewne ciekawe stwierdzenie - charakteryzujące człowieka z "opóźnionym zapłonem". Kiedys mówiło się - "zamulony", albo "kolo ma refleks szachisty" Dziś mówi się - "refleks jak u molestowanej feministki"
  2. @Jebak Leśny Ano zamkneliby W dyskusji ze spawaniem po napełnieniu odezwał się wtedy także jeszcze jeden początkujący piroman ale już z pewnego rodzaju praktyką. Mianowicie opisał, iż swego czasu z kumplami zrobili bombę z saletry i cukru oraz rurki wodociągowej. Z uwagi na fakt, że nie mieli spawarki - postąpili tak oto: Ucięli rurę rzędu dwa cale, wodną ocynk. Następnie obustronnie nagwintowali gwintownicą hydrauliczną, nakręcili z każdej ze stron po mufce 2" i zaslepili z jednej strony korkiem. Nasypali do pełna mieszanki i zakręcili żabką drugi korek na szczelno. Operacja przeprowadzana była na wsi, w szopie, gdzie rolas, wujek autora posta zorganizował podręczny warsztacik. W tym momencie okazało się, że bomba posiada niedoróbkę, gdyż nie ma tego jak odpalić. Bo w korku nie nawiercono otworka. Zatem umocowali boys wynalazek w imadle i zaczeli wiercić w korku. Tępym wiertłem, bo innego nie było Cytuję dalej mniej wiecej: "Jak zaczeło syczeć to po prostu spierdoliliśmy z warsztatu. Buchnęło tak że podskoczył dach. Imadła nigdy nie udało się odnaleźć."
  3. Fakt W późniejszym okresie (pogaśnicowym) postanowiłem - jak to kiedyś śpiewała Hanna Banaszak - "przezyć czarujący epizodzik" w wersji jeszcze bardziej hardkorowej. Otóz przygotowałem na tokarce rurę grubościenną o długości około 30 cm i średnicy 114.3 mm ze ścianką jakieś 10 mm. Końce zostały zafazowane (8/45) elegancko pod spaw. Do tego wypaliłem palnikiem do cięcia, z grubej blachy rzędu 15 mm - dwa denka do szczelnego zaślepienia rury z dwóch stron. W jednym z denek wywierciłem niewielki otworek, rzędu 6 mm i denka przyspawałem migomatem, duzym prądem i grubym drutem (około milimetra) - do rury obustronnie spoiną czołową. Uzyskałem wzorcowy przetop i całość stanowiła doskonały monolit. Zostało to napełnione mieszaniną nadmanganianu potasu i pyłu aluminiowego (mieszanina fotobłyskowa). Oraz odpalone elektrycznie, podobnie jak gaśnica. Rurbomba wykonała roboty ziemne o poważnym zakresie Później, na studiach dowiedziałem się, że zjawisko zachodzące w tym wynalazku klasyfikowane jest w teorii sprężystości jako zagadnienie Lamego. Wiele lat później opisałem szczegółową procedurę przygotowania w/w wynalazka na jednym z forów internetowych. Ktoś zainteresowany zagadnieniem - zadał mi wówczas takie pytanie: - "A nie można zaspawać po napełnieniu" ?
  4. Za granaty się nigdy nie zabierałem. Zapewne z powodu ich braku. Tym niemniej mam w swym zyciu epizody pirotechniczne. Oto bowiem w podstawówce, a było to jakoś w okolicy klasy siódmej (1986) - postanowiłem z kumplem zrobić bum. W szkole na korytarzu wisiały gaśnice pianowe typu BCE czy coś takiego. Po lekcjach zdemontowaliśmy jedną taką gaśnicę, wynieśliśmy dyskretnie ze szkoły i schowaliśmy w pobliskich krzakach. Założenie było takie: - jesli sprawa przyschnie - gaśnica nasza - jesli sprawa zaś wznieci dym - tak samo dyskretnie zwrócimy gaśnicę na miejsce. Kilka dni później okazało się, że woźny powiesił drugą gaśnicę, a o tym że brakuje pierwotnej - nikt ani słowem nie wspomniał. Zatem - mamy gasnicę. Któregoś wieczora zabraliśmy ją z krzaków, opróżniliśmy z piany (trzeba było uderzyć takim zbijakiem w ziemię i waliło pianą) i zabraliśmy do mnie do piwnicy. W denku gaśnicy nawierciłem otwór d=8 mm używając wiertarki kultowej firmy Celma Cieszyn. Ładunkiem była mieszanina saletry potasowej (KNO3) oraz zwykłego cukru. Saletra jest dobrym utleniaczem - bo zawiera w jednej cząsteczce aż trzy atomy tlenu, a cukier składa sie głównie z węgla. MUSI się palić i to szybko a w dodatku bez dostępu powietrza. Tlen przecież jest z saletry :). Mieszanina wypełniała całe wiadro. Długi czas został poświecony by gaśnicę napełnić. Było to w maju. Późnym wieczorem. Zanieślismy gaśnicę na szkolny teren i ułożyliśmy w miejscu bardzo mało uczęszczanym (zarośla). A ścislej - została ona włożona w wydrążony pień ściętego prawdopodobnie jeszcze przed wojną drzewa. Oczywiście wymyślony został zapalnik elektryczny - by mieć możliwosć odpalenia ładunku w sposób zdalny. Zapalnikiem był zimny ogień owinięty drutem oporowym - włożony w dziurę w gasnicy. Dwieście metrów grubego kabla (spadki napięcia !) połaczyło zapalnik z akumulatorem motocyklowym. Schowaliśmy się za wysokim na dwa metry murem oporowym. Odpalamy. Najpierw był gwizd. Długi, donośny, gasł powoli. Potem był huk. Fala gorącego powietrza przeleciała nad nami. Z nieba poleciał piasek, trawa i trociny z rozerwanego pniaka. I wtedy powiedziałem dokładnie to samo co powiedzieli 6 sierpnia 1945 roku piloci bombowca (Boeing B-29 Superfortress), z ktorego zrzucono bombę atomowa na Hiroszimę. "O Boże cośmy zrobili !" Ucieklismy do domów w popłochu. Wpadłem do mieszkania i spytałem ojca - tata, tata a co to tak hukneło ? Ojciec odpowiedział: - nie wiem, prawdopodobnie gazownia wybuchła.
  5. Jeśli chłop będzie dostatecznie twardy i stabilny w aktualnym poglądzie - to da radę U mnie przykładowo własnie dziś minęła szósta rocznica uprawomocnienia się wyroku rozwodowego i cieszę się z tego nie mniej niż w dniu rozwodu, ktory z przyjemnością wspominam Na razie daję radę i mam nadzieję, że tak pozostanie. Gdy patrzę na epizod z mego życia p/n małzenstwo to stwierdzam że był to chwilowy error. Po rozwodzie poczułem się tak jakbym wrócił do normalnego życia. A sprowadzając zagadnienie do wyjasnienia obrazowego - to tak jak obudziłbym się z kacem-gigantem po najpodlejszych jabolach (np Alpaga Parkowa, Alpaga Bramowa lub Alpaga Balanga), mordował się przez jakiś czas ziejąc wczorajszymi siarczanami - po czym nagle poczuł, że kac właśnie minął. I teraz pozostaje tylko nie zabierać się za nic, co ma procenty i smakuje nie gorzej niż denaturat
  6. Bardzo dobra koncepcja. Sam po rozwodzie miałem w planach takową imprezę urządzić w postaci tournee po knajpach Trójmiasta. No ale jakoś nie wyszło, gdyż jak już wspominałem - musiałem się wygrzebać po rozwodzie z finansowego dołka. Dzięki czemu, jak również już wspominałem - poznałem jedną z największych tajemnic małżeństwa. A mianowicie - dlaczego mówi się do żony per "moja najdroższa". No i jestem obecnie kawalerem po regeneracji i jak to powtarza p. były premier Jarosław Kaczyński - "jest to już u mnie stan stały" (3:39) https://www.youtube.com/watch?v=V5MpC8lsX_U&t=3m39s
  7. Ooooo, to ja mam nieco inne spostrzeżenia. Znam całkiem liczny pakiet dam, z ktorymi da się normalnie porozmawiać i to niekiedy nawet na bardzo poważne a zajmujące tematy. Nawet z jedną z nich jestem obecnie w tzw "relacji dłuższej" Dla mnie bzykanie kobiety, z którą nie mam tematów do dyskusji byłoby najzwyczajniej marnowaniem samego siebie. Po co ? Przeciez istnieje całkiem realne ryzyko, że takowa się przyczepi, złapie na dziecko, będzie potem stwarzać rózne problemy i wówczas wychodzenie z tej opresji pochłonie masę energii, pieniędzy, czasu i nerwów. Oczywiście i z taką mądrzejszą też można popaść w kłopoty, ale zycie pokazuje jedno. Że te wszystkie niby głupiutkie i piękniutkie - gdy przychodzi co do czego - są właśnie najbardziej bezwzględne i pozbawione jakichkolwiek śladów sumienia. Jakies dwadzieścia parę lat temu, w ramach tzw "praktyki studenckiej" zatrudniony byłem w tutejszych wodociągach. Na oczyszczalni ścieków. Wykonywana profesja - "mechanik-konserwator" Oczyszczalnią zarządzał stary kierownik, w wieku bliskim wówczas emerytalnego. Człowiek był to dość surowy, ale zacny. Może niezbyt lotny i wykształcony, za to życiowo świetnie ogarnięty, doświadczony i spostrzegawczy. Zwłaszcza w takich niby pozornie prostych i oczywistych życiowych sprawach. Nas młodych było tam kilku. Ten starszy już wówczas kierownik powtarzał nam - "Pamiętajcie chłopaki że z chujem nie ma żartów, dlatego za często nim nie myślcie" Bo nie ma.
  8. W zasadzie z tym możnaby się i nawet zgodzić - przy założeniu, że chodzi o wyrwanie "na tak zwany raz". To tak. Bzykasz, i już Cie nie ma. Nieco gorzej przy jakiejś dłuższej relacyjce. Bo wczesniej czy później taka feministka strzeli focha, że "seksistowsko ją traktujesz" i tak dalej. Szkoda wówczas zainwestowanych środków w znajomość - bo nie powiesz mi, że tzw "seks darmowy" jest za darmo. Z seksem jak z obiadem - darmowego nie ma. Co zaczyna byc bardzo wyraźnie widać na dłuższą metę. Zawsze sie pojawiają jakieś wydatki, a to na prezencik, a to kolacyjka w knajpce, a to jakieś kinowino, a i przecież własny czas w relację wkładasz. A czas to pieniądz. Benzyny nie wliczam - bo na dziwki też trzeba dojechać Dlatego też prostytucja jest najstarszym zawodem świata. I zawsze będzie na ten zakres usług zapotrzebowanie - bo to jednak wychodzi najtaniej jeśli policzyć wszystko per saldo.
  9. Dokładnie. Zgoda pełna. Tu zaś - słynne "i tak i nie" Ja na ten przykład z mordy jestem ideałem nieatrakcyjnego, antyprzystojnego faceta. Z reszty fizys podobnie, choć ponoć moim jedyny wizualnym atutem jest wzrost (191 cm). Nadrabiam jednak zawartością mózgownicy - co rzadko bo rzadko, ale przynosi zadowalające efekty. Nie miałem nigdy większych kłopotów z wyrwaniem kobiety z randkowego portalu, czata czy innego anonsu - i to nawet uchodzacej za wysoce atrakcyjną w tzw "powszechnym mniemaniu" - czyli 8/10 lub i czasami nawet wyżej. Zastrzec sie tu jednak muszę, że z tym ocenianiem sprawa nie musi być obiektywna - bo to co mi się na przykład w danej kobiecie podoba - może uchodzić w mniemaniu innego za powazny szkopuł. I oczywiście odwrotnie. Na audiencję u jej wysokości nigdy nie czekałem, zwłaszcza pokornie. Szkoda mi na takie wyczekiwanie czasu - bo należę do ludzi wygodnych a leniwych. A jak wiadomo - te cechy umiarkowanie definiują chłopa pańszczyźnianego :). Nie to nie, przechodzimy do następnej. Podaż jest spora. I nigdy, przenigdy nie miałem pretensji do kobiety - gdy ta w najmniej nawet wyszukany sposób skrytykowała mój wygląd. Odpowiedź zawsze była identyczna - "skoro Ci się nie podobam - to trudno, co nie zmienia ani trochę faktu, że nader miło było mi Cię poznać :)" Nierzadko dośc zadowalające efekty uzyskać można stosując opisane już tu przeze mnie - metody przetargowe. Czyli - podbijasz do np 20 pań na jakimś portalu, czacie (tu trudniej bo korespondencja realtime idzie) czy innych anonsach i prowadzisz z nimi równoległe rozmowy podrywcze. Wymaga to pewnej podzielności uwagi oraz dobrej pamięci, ale spokojnie da się Nawet jesli 90% z nich Cię odrzuci - to i tak zostają na wspomniane 20 sztuk - dwie w stanie, używając języka mistrzów zmianowych - "półfabrykatu przygotowanego do dalszych etapów procesu technologicznego" Jak więc widać - nawet przy wulgarnie niskim współczynniku trafień (hit ratio) na poziomie 10% - i tak są możliwe zadowalające efekty :).
  10. Ależ oczywiście, że korzystają. Z tym, że zauważ, że na dłuzszą metę jest to przeciwko nim ! Co p. Stanisław wyraźnie podkreśla w swojej wypowiedzi. To jest dokładnie analogia komunizmu. Ideą komunizmu była poprawa rzekomo złego bytu robotników. Więc stworzono ustrój, ktory miał tym robotnikom pomagać (żołądki wszystkich jednakowe). Robotnicy więc - korzystali z przywilejów stworzonego matrixa ! Robotnik myślał normalnie - chcę mieć coraz lepiej. I tym sposobem dążył by z robotnika stać się drobnomieszczaninem. A drobnomieszczanin to przecież najpowazniejszy wróg komunizmu - gdyż z drobnomieszczanina za chwilę stanie się kapitalistą. Zauważ, że przeciwko komunizmowi zawsze występowali robotnicy. Tak było w 1956 roku, tak było w 1970 roku i dokładnie to samo pokazał rok 1980.
  11. Jak to co zrobić ? Wymienić babę, proste. Kobieta, jesli ma być wartą uwagi kobietą, moją kobietą - to ona ze mną w towarzystwie stanowi JEDNOŚĆ ! Nawet jesli się nie zgadza ze mną. Wyjasniać róznice zdań między nami, spierać się, kłócić - i owszem można (a nawet trzeba). Ale nie "przy ludziach" tylko sam na sam. Najlepiej u nas w domu. Ludzie zewnętrzni nie muszą wiedzieć (wręcz nie powinni) jakie mamy problemy. Związek, małzenstwo, znajomość - to sprawa dwojga ludzi i im należy zostawić rozwiazanie problemu. Jesli ona tego nie rozumie mimo tłumaczenia - to trudno. Wymieniasz na inną, ktora rozumie albo stajesz się wolnym człowiekiem. To jest tak samo jak w firmie. Przełożony musiałby być skończonym kretynem aby wydzierać się na podwładnego w obecności klientów. Nawet gdyby ten popełnił karygodny błąd. Tudzież - kłotnia między pracownikami firmy przy kimś z zewnątrz. To jest niedopuszczalne - bo jak najgorzej świadczy o firmie. Dokładnie tak samo - czyli fatalnie świadczy o domu kłotnia pomiędzy gospodarzem a gospodynią danego przyjęcia. Albo o parze, która przybyła do kogoś w gości i wznieca między sobą zadymę. Dawno temu miałem umiarkowaną przyjemnosć być na imprezie, podczas ktorej małżonkowie - gospodarze imprezy się między sobą pokłocili. I to w sposób więcej niż chamski. Po obu stronach. Jedno lepsze od drugiego (wart Pac pałaca a pałac Paca), nawiasem mówiąc byłem w szoku, że niby kulturalna, na poziomie, wykształcona kobieta może tak bluzgac, że zawstydziłaby robotnika budowlanego z 40 letnim stażem. Gdyby wówczas za jedną słynną "kurwę" zakład energetyczny oferował 1 kWh prądu - nie tylko tamtejsze gospodarstwo domowe - ale i cała dzielnica mogłaby przejść na ogrzewanie prądem, nawet w zimę stulecia a w dodatku spore nadwyżki energii sprzedawać do operatora. Ulotniłem się przeto po angielsku. Korciło mnie jednakże by wejść do łazienki, chwycić spod lustra szminkę gospodyni-furiatki i na tymże lustrze zostawić napis w postaci pięknej, łacińskiej sentencji, umieszczanej nierzadko na nagrobkach o treści: "Non fui, fui, non sum, non curo" Co się przekłada na "Nie było mnie, byłem, nie ma mnie, nie dbam o to" I dodać: "Z umizgami" A pod tym umieścić swoje imię, nazwisko i numer telefonu Nie mam pojęcia czy owe małzeństwo pozostaje nadal małzenstwem. Zapewne tak. Łączy ich bowiem bardzo silny i skuteczny spójnik małzenstwa. Nieee, nie żadna miłość, dzieci, szacunek czy przysiega. Tym spójnikiem jest kredyt hipoteczny. Na duży dom w dobrej lokalizacji :). W dodatku pobrany gdy frank był po dwa zeta
  12. Mam to za sobą. Ale zostało to niejako wymuszone zdarzeniem losowym. Mianowicie - w środku dnia, w pełni lata, przy pełnym pomoście ludzi, na końcu ktorego znajdowała się skocznia do wody - postanowiłem skoczyć z gracją "na głowkę". Zamiar się udał. W momencie kiedy wpadłem do wody - poczułem, że utraciłem kąpielówki. Zdjęło mi je w momencie przechodzenia mojego tłustego, wolnościowego dupska przez granicę dwóch ośrodków - wody i powietrza, ktore róznią się gęstością około tysiąc razy. Co matematycznie tłumaczy powód błyskawicznego roznegliżowania mnie. Myśl jest szybsza niż światło, więc zanim mnie oświeciło - wiedziałem, że właśnie wywołałem niezamierzony efekt komiczny. Niemal natychmiast doszedłem do wniosku, że "always look at the bright side of the life" a co za tym idzie - szklanka jest do połowy pełna. Wniosek ten był konsekwencją uświadomienia sobie, że kąpielówki męskie wyczerpują całkowicie definicję kostiumu kąpielowego jednoczęsciowego. A skoro jedno - to na pewno już gorzej nie będzie. Dlatego płynąłem w kierunku pomostu zupełnie wyluzowany czerpiąc prawdziwą przyjemność z kąpieli z gołym, porażającym wszystko dokoła swym blaskiem - dupskiem. Prawie się w tym zakochałem - bo przeciez nie ma miłości bez nagości. Jakieś dziesięc lat później utwierdziłem się w tej świadomości jeszcze bardziej, że szklanka wówczas była do połowy pełna. Bo miałem i tak wtedy lepiej niż pewien bandyta. Oto bowiem na jednym z gdańskich blokowisk policja wraz z antyterrorystami zorganizowała obławę w celu ujęcia członka pewnej grupy przestępczej, ktory miał przebywać w jednym z mieszkań na pierwszym piętrze. Rzeczywiście przebywał. Antyterroryści wyważyli drzwi do rozpatrywanego mieszkania - w chwili kiedy delikwent zażywał kąpieli pod prysznicem. Był jednak bystry i zorientował się co się święci. Wyskoczył więc przez łazienkowe okno z budynku - goły jak święty turecki. Następnie wbiegł do sąsiedniego bloku i sforsował pierwsze drzwi do mieszkania na parterze, po czym sterroryzował nożyczkami panią domu, aby zrabować majtki - gdyż był pruderyjny. Ubrawszy się w pozyskane gacie w wyniku rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia - wyskoczył przez okno, co zauwazyła emerytka z nudów wyglądająca z okna na czwartym piętrze. Rzuciła w jego stronę doniczką. Trafiła go w dynię. Cudem przeżył
  13. Powiem Braciom coś takiego: Od milionów lat świat nasz skonstruowany jest w taki sposób, iż jest w ustawicznej równowadze. Zauwazył to m in Newton ogłaszając, że akcja równa się reakcji. Jest też wersja dla humanistów, ktora mówi, że gwałt się gwałtem odciska powiedziała dupa do mrowiska. Zatem - jesli wahadło wychyli się w lewo - kwestia czasu jest moment kiedy powróci do położenia zerowego i wychyli się w prawo. W świetle tej raczej niekwestionowanej przez nikogo oczywistości prognozuję, iż kwestią całkiem niedługiego czasu jest taka sytuacja: Jakaś światła dama, być może nawet istniejąca już teraz w naszym rezerwacie postanowi - jak to powtarza p. JM Rokita "mówiąc kolokwialnie" - pierdolnąć pięścią w stół i krzyknąć: Feminazizmowi NIE ! I załozy forum www.siostrysamice.pl Prędko się okaże, ze podobnie myślących jest całkiem niemało. Pionierki te zaczną wyciągać swoje siostry z matrixa - dokładnie tak samo jak na tym forum wyrywa się z matrixa braci mężczyzn. I co się wtedy zrobi ? Nie, nie protokół zniszczenia ( (c) by Miś Barei). Zrobi się coś innego. Zlot integracyjny braciasamcy.pl w tym samym miejscu i o tym samym czasie, w ktorym będzie odbywał się zlot siostrysamice.pl Na zlocie zostanie proklamowany układ o przyjaźni i współpracy oraz wymianie doświadczeń. To da zaczątek do wywracania tego świata z głowy z powrotem na nogi.
  14. Nie przesadzaj. Normalny samiec, poza kutasem - uzywa również mózgownicy. Więc aż takim desperatem być nie powinien. Gdybym był naprawdę pod wysokim ciśnieniem i musiał, ale to po prostu musiał ulzyć sobie seksualnie i miałbym pod ręką omawianą tu panią - bez dyskusji oddaliłbym się po angielsku. Kierunek oddalania się wyznaczony byłby przez na przykład google.maps wskazujące najkrótszą drogę do lokalizacji uzyskanej z na przykład takich stron jak: - odloty.pl - roksa.pl Albo inne erodate czy tym podobne badoo. Zdecydowanie wolałbym zapłacić nawet pińcet zeta divie, niż za odpłatne u divy czynności - otrzymac od p. Samolińskiej dwa razy większe wynagrodzenie i to nawet w euro bez grosika podatku. I nie chodzi tu już o urodę omawianej pani. Tu można rzeczywiście się przemóc, upić się, albo wytłumaczyć, że potwór nie potwór byle był otwór. Chodzi o cos innego - to jest nie powiem nomen omen jaka feminazistka i w dodatku działaczka partii komunistycznej. Doznałbym bowiem czegoś nadzwyczajnie obrzydliwego. Mianowicie wrażenia, że ulegam gwałtowi zbiorowemu w wykonaniu Lenina, Stalina, Trockiego, Chruszczowa i Zanberga nawet. Trzeba przyznac, że to rzeczywiście narzygliwa perspektywa Taka myśl całkowicie wystarczy by normalnemu facetowi z najpotężniejszym zaganiaczem - tenże skrócił się do wymiarów kwalifikujących go do bywalców kibla w Dżakarcie, gdzie jest napisane nad pisuarem "Przysuń się bo masz krótszego niż ci się wydaje"
  15. Co sądzę ? Przekleje po prostu swój komentarz w tej sprawie, ktory opublikowałem dziś na FB: No cóż. Kolejna feminazistka dała upust swoim niespełnionym fantazjom erotycznym, powstałym zapewne po stosunkowo nieudanej, nie wiedzieć ktory już z rzędu raz - nocy. Nienowa to zresztą tendencja. Przoduje w tym zresztą jedna z czołowych postaci feminazistowskiego świata - p. Manuela Gretkowska, publikując raz po raz w przestrzeni publicznej własne projekcje, w ktorych przewija się cytuję "huj bez cycków" oraz pozostała szeroko pojęta tematyka "nieruchalnej Polski". Słusznymi zatem się wydają nie tak dawne znowu spostrzeżenia p. Sklepowicza w odniesieniu do feminazistek, sprowadzone do prostego, męskiego, egzystencjonalnego pytania - "kto to rucha ?" Resumee - pozwolę sobie prawie zacytować p. Michalkiewicza: Panią Samolińską uszanowałbym nawet po wieloletnim pobycie na bezludnej wyspie
  16. Michalkiewicz jak zwykle 100% racji. Miałem przyjemność poznac p. Stanisława osobiście - bardzo trzeźwe i logiczne spojrzenie na świat.
  17. Kolejny dowód na to dlaczego mówi się do żony per "moja najdroższa" Nieżyjący już polski aktor - p. Leon Niemczyk w jednym z wywiadów opowiadał o swoich sześciu małzeństwach. Pod koniec wstał, wsadził ręce do kieszeni, wyjął puste kieszenie z portek i rzekł - "oto co mi zostało po sześciu żonach" Szwedy to jednak miękkie pały są. Jedna żona wystarczy :).
  18. Uuu, peszek :). Wystąpił zatem dysonans postkopulacyjny o charakterze wędrownym
  19. Obecnie to ja jestem spokojnym, szanowanym i praworządnym obywatelem. No ale w młodości popełniało sie różne rzeczy, szczególnie, ze nie za bardzo było za co żyć. A koniecznośc życia - istniała Wszystko co przyjemne jest nielegalne, niemoralne lub powoduje tycie. Winston Churchill (1874-1965) Więc po kolei: Po pierwsze: Kiedyś się bawiłem w sprowadzanie samochodów. No i udało mi się przejechac zakupionym BMW przez całe Niemcy od Lorrach (krzyżują się tam granice trzech państw - Niemiec, Francji i Szwajcarii) az do Szczecina. Ciekawe było to, że wóz kradziony nie był, ale za to był wyrejestrowany, bez ubezpieczenia, bez TUV'u a w dodatku przednią tablicę miał z Hannoveru (H) a tylną z Paderborn (PB). Bo nic innego pod reką nie było Innym razem przyjechałem do BRoP (Banana Republic of Poland) Mercedesem W123. Zabrałem tablice i dowód rejestracyjny od swojego, takiego samego Mercedesa i przykreciłem w Niemczech do zakupionego. Także wyrejestrowanego, bez ubezpieczenia i bez TUV'u. Był spokój jak u PB za piecem az do Koszalina, gdzie zatrzymały mnie policaje i postanowiły zbadać czy się numeracja nadwozia zgadza. W tamtych latach sprawdzano takie rzeczy dość rutynowo. Od razu powiedziałem by się nie trudzili. Objasniłem ze szczerością dobrego wojaka Szwejka, że nie mam za co żyć więc zamiast kraść sprowadzam wozy na części, że wóz nie kradziony (Brief nawet okazałem) i że prawda panie ciężko jest Stróże ówczesnego prawa okazali pełne zrozumienie. Zapłaciłem wysoki mandat ale bez pisania kwitka. Dwa miliony starych złotych - wtedy była to miesięczna wypłata Pojechałem dalej już nie niepokojony Innym znowu razem skutecznie podżegałem do nielegalnego przekroczenia granicy mojego znajomego, który w Niemczech zgubił paszport. Podsunąłem pomysł, ktory został zrealizowany. Znajomek został przetransportowany przez granicę w Kołbasowie samochodem przywożącym z Niemiec tzw "wystawki" - czyli stare graty, ktorych pozbywali się Niemcy. Wjechał w wersalce. Ponadto jeździłem motocyklem m-ki WSK (Wieśniaku Śmierć Kupiłeś) w stanie nie tylko upojenia alkoholowego ale nawet na urwanym filmie. Kilkakrotnie zupełnie nie pamiętałem jak i skąd wracałem. Uczucie strachu gdy schodzisz na dół do motocykla sprawdzić czy jest cały, wzmocnione kacem - bezcenne. Uciekałem przez torowisko użytkowane przez pociągi dalekobieżne, prymitywnym SOK'istom po zatrzymaniu kolejki dojazdowej hamulcem bezpieczeństwa. Gdybym wtedy dmuchnał w alkomat - zapewne zamknąłbym szafę na liczniku Były też i inne przewiny, ale szczęśliwym trafem uszły na sucho. Stare czasy, minęło z ćwierć wieku. Piszę o tym bo wszystko już na pewno przedawnione - skoro za zabójstwo jest 30 lat - to za moje wyskoki zapewne mniej Po drugie: Z rzeczy niemoralnych to chciałem się kiedyś umówić w ciągu jednej nocy z więcej niż jedną kobietą. Nie mówię, że na raz (2K+M) ale z jedną np o 22 a z drugą o 2 w nocy. Niestety - zderzyłem się ze zjawiskiem kota Schrodingera. Bo było blisko ale daleko. Gdyż odległośc od jednej do drugiej liczyła 150 km. I gdy wyszedłem od damy #1 - to zaczął padać taki śnieg, że poległem logistycznie . Nie pamietam juz teraz ile psów dama #2 na mnie obwiesiła. Zapewne sporo . Po trzecie: Utyłem kiedyś tak, że stanąwszy na wadze - zobaczyłem na wyświetlaczu swój numer telefonu
  20. Bonzo

    Wydłużenie stosunku

    Ooooo to szeroki temat Dwadziescia pięć lat temu chodzili po uczelni chłopaki i na wyrywki sprawdzali stopień edukacji seksualnej wśród przyszłych inżynierów. - Ej, ty, pytanie do ciebie - ? - Co jest ważniejsze - technika czy długość ? - Oczywiście, że technika - Hehehe - następny z krótkim ! Minał jakiś czas. Chłopaki się wyedukowali. No to znów były lotne trójki odpytujace z zakresu seksedukacji: - Ej, ty, pytanie jest do ciebie ! - ? - Co jest ważniejsze - technika czy długość ? - Oczywiście, że długość - Hehehe - następny ruchać nie umie ! Dlatego na takie pytanie zawsze należy odpowiadać tak: - Jedno i drugie. Sądzę, że nie ma sensu kłócić się o kolejność.
  21. Nie wiem czy normalna. Opiszę tu kiedyś swoją historię. Tytuł do niej już mam " Urodzony pod szczęśliwą gwiazdą". Bo to o czym Marek opowiada w audycjach - może nie tyle wiedziałem co od baaaaardzo ale to baaaardzo dawna wyczuwałem. Już jako dziecko. Nie wiem dlaczego spotkało mnie to szczęście. Jako gówniarz nawet mniej niz 10 letni - stawiałem rodzicom cięzkie pytania, przysparzając tym samym kłopotów. I potem, kiedy nie uzyskiwałem zadowalających, czyli spójnych, prostych i pasujących do rzeczywistości odpowiedzi - sam sobie te pytania stawiałem. A skoro padło pytanie - musiałem szukac odpowiedzi. Sam. Wtedy zauwazyłem, że w męsko damskich relacjach jest z całą pewnością drugie dno. I że cały ten świat jest po prostu całkowicie inny. Że to wszystko jest jednym wielkim przedstawieniem, w ktorym są nietypowi aktorzy. Nietypowi dlatego, że nie wyuczyli się ról i zdają sobie sprawę że tylko grają (wykonując zlecone zadanie), ale dlatego, że ich wyuczono tak doskonale iż im się wydaje, że to wszystko naprawdę. Że wykonano na ludziach operację mózgu bez przerywania snu I to setki, jesli nie tysiące lat temu. Być może to legło u podstaw moich młodzieńczych trudności (a był to koniec lat 80-tych i poczatek 90-tych) w nawiązywaniu relacji z kobietami - gdyż byłem uznawany za niebywałego wręcz dziwaka Dostawałem kosze na bieżąco co miało kolosalny w sumie plus - przyzwyczaiłem się i nabrałem przez to śmiałości do dam, bo kosz to najgorszy wariant, ktory mógł mnie spotkać, a kazda inna reakcja powodowała, że było tylko lepiej. Nie bez powodu Alphaville śpiewało, że "hoping for the best, but expecting the worst". Tadeusz Dołęga-Mostowicz opisuje że wygłodzony Nikodem Dyzma poszedł na rządowy raut z założeniem "najwyżej mnie wyrzucą". Okazało się, że nie tylko nażarł się do syta ale i poznał możnych przyjaciół Co legło u podstaw jego błyskotliwej kariery. Nawiasem mówiąc - możliwej do zrobienia tylko w Polsce. Mój inżynierski , wtedy jeszcze gówniarski umysł powtarzał to samo co było pierwszym zdaniem na przedmiocie "Mechanika Budowli". Zdanie to brzmiało tak - "Inżynier zawsze musi załozyć najbardziej niekorzystny wariant obciażeń. Bo kazdy inny będzie tylko lepszy" Oczywiście - nigdy nie jest tak dobrze by nie dopatrzeć się błędów. Takie były, a jakże. Był bowiem długaśny jeden związek z kobietą, potem drugi. Ten drugi to usiłowanie białorycerzenia, co wychodziło mi średnio. Było jednak kosztowne finansowo Czego nie żałuję bo dało mi to potwierdzenie moich przypuszczeń, a jak wiadomo - badania laboratoryjne tanie nigdy nie były. Potem był ślub, krótkie małzeństwo, bez dzieci i jeden z najmilszych dni w moim życiu - rozwód. Kiedy to wróciłem do normalnego życia bez burzliwych przejść Tez nie było to tanie, ale dzięki temu poznałem jedną z największych tajemnic małzeństwa. A mianowicie - dlaczego mówi się do żony per "moja najdroższa". Zasada jest taka - nie bój się kobiet. One są Twoim wrogiem tylko wtedy kiedy sam to spowodujesz. Jesli rozumiesz jak to wszystko działa - to możesz czerpać z tego świata naprawdę pełnymi garsciami nie ponosząc z tego tytułu nieadekwatnych kosztów. Za darmo oczywiście nic nie ma, ale jesli poznasz receptę (myślę, że ją już znasz) czym jest złota proporcja jakości do ceny - to wszystko będzie w jak najlepszym porządku Świata nie zmienisz. Jedyne co możesz zrobic - to go poznać. A wtedy wszystko będzie dziecinnie proste.
  22. Bonzo

    Wydłużenie stosunku

    Myślałem, że tu fachowcy ze sobą rozmawiają - zatem o zakresie jak fizycznie wykonywać pewne czynności - rozmawiać nie potrzeba Pewien dość znany, nieżyjacy już naukowiec z Politechniki Gdańskiej powtarzał - "Panowie - najlepszą praktyką jest dobra teoria" Słowo dobra nalezy w tym zdaniu i podkreślić i wyboldować jako i ja po dwakroć uczyniłem. Bowiem obojętnie jakie zadanie przed człowiekiem stoi (czy to wybzykanie laski czy na przykład udrożnienie zapchanego sracza) - należy najpierw pomyśleć a dopiero potem do roboty się brać. Gdyż bez uprzedniego, intelektualnego rozeznania sytuacji - rezultaty wykonywanego zadania mogą być gówniane. Zwłaszcza w odniesieniu do drugiego z podanych w nawiasie przykładów, dwa zdania wczesniej. To już nasz narodowy wieszcz zauwazył w słowach: "Pracować musisz - głos ogromny woła Nie z potem dłoni twych lub twego grzbietu (Bo prac początek doprawdy jest nie tu) Pracowac musisz z potem swego CZOŁA" C.K. Norwid, "Praca".
  23. Madame ! SMS od faceta to nie zapisy ustawowe lub biblijne gdzie nalezy analizować każde słowo. SMS od faceta zawiera jakiś sens, ubrany nierzadko w słowa dodatkowe by lepiej wyglądało. Zwróc uwagę, że namówić kobietę można do seksu na dwa sposoby. De fakto prowadzące do tego samego - czyli kopulacji: Metoda A - tak zwanie "na poziomie" On - zapraszam Cię na kolację ze śniadaniem Ona - nie jadam śniadań On - to zjesz wczesny lancz. Metoda B - na szybkiego: On - Maryna - seblekaj galoty bede cie giboł ! W metodzie "A" stosowana jest interpretacja czysto kulinarna prowadzaca do konsumpcji pojętej jednak nieco szerzej. No i ona - by nie wyjśc na zbyt łatwą a zarazem łakomą na wieczorne smakołyki (dba o linię) - od razu zaznacza, że śniadań nie jada. On jednak w głowie całkowitej sieczki też nie ma - bowiem zamiast śniadania oferuje wczesny lancz. Tym sposobem następuje zapalenie i p. Bogu świeczki i diabłu ogarka. W metodzie "B" mamy do czynienia z jedynie nakazową formą udostępnienia odpowiednich części ciała, kobieta nie zdążyła jak widac nawet odpowiedziec i już było bara-bara W Twoim przypadku przesłanie jest jasne - facet, ktory opowiada o rozkładaniu komputera w trybie oznajmującym i dodaje w trybie przypuszczającym o rozkładaniu Ciebie na łózku - pozwala sądzić z prawdopodobieństwem oscylującym w okolicy jedności, że zastosowany w wypowiedzi w stosunku (sic !) do Twej osoby tryb przypuszczający - z pewnością zmieni się na oznajmujący W takim wypadku - zamiast sobie zaprzątac głowke analizą słowa "może" - taktownie się mu poopieraj co nieco. I możesz spokojnie w odpowiedzi na SMS zawrzeć stwierdzenie takie oto: "Perspektywa rozkładania mnie na łózku jest na tyle kusząca, że do tej pory nie znalazłam sposobu jak się jej oprzeć. Ale wiem, że muszę walczyć z pokusami. Mam nawet na to bardzo niezawodny sposób. Mianowicie - najlepszą metodą walki z pokusami jest uleganie im"
  24. Dobre Chyba bym się podobnie zachował. Z tą róznicą, że widząc flagi KOD'u - zapytałbym tak oto: - A szanowna pani ma za oficera prowadzącego kobietę ? Na przyszłość proszę zasugerować by zadaniowali do prowadzenia szanownej pani faceta. Najlepiej takiego co się na wulkanizacji wyznaje. Powinna zrozumieć W końcu bądź co bądź: "Tatuś w ZOMO, córka w KOD'zie Postkomuna ciągle w modzie"
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.