Skocz do zawartości

Bonzo

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2356
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    30
  • Donations

    100.00 PLN 

Treść opublikowana przez Bonzo

  1. To juz było. I nie przyniosło efektów. Becikowe, gdyby miało mieć sens i być atrakcyjne - musiałoby wynosić wartośc równą uśrednionemu kosztowi wychowania dziecka do momentu usamodzielnienia się. Czyli - sądzę, że lekko, ale to lekko równowartość ładnego domu w dobrej dzielnicy Fakt. Nie widzę odczuwalnych róznic. Bo i ich być nie może. Te partie się od siebie niewiele różnią. Ot jedna podniesie podatek o 1%, inna obniży o 1%. Koncepcje gospodarcze są takie same. Jedni ukradną wiecej na raz, ale w mniejszej ilości miejsc, inni doją nasz juz i tak dostatecznie nieszczęśliwy kraj łyżeczką ale we wszystkich możliwych miejscach. Sto złotych to dwie piećdziesiatki jak i sto jednozłotówek. Dodatkowo - doskonałym dowodem na to, że PiS od PO nie rózni się istotnie - są ciągłe transfery z jednej partii do drugiej. Na przykład niejaki Misio Kamiński był prominentnym i waznym działaczem PiS. Ba, nawet kampanię nieboszczykowi p. Lechowi Kaczyńskiemu prowadził. A potem był w Platformie prawą ręką p. Ewy Kopacz. Przykład z drugiej strony. Pan Jarosław Gowin był w przeszłości ważną figurą w PO. Zajmował tam istotne stanowiska i był jednym z najbardziej rozpoznawalnych posłów partii, ktora w nazwie ma "obywatelska" (nawiasem mówiąc - milicja też była obywatelska). A obecnie jest wicepremierem w rzadzie PiS. I jedno i drugie towarzycho ma charakter - jak to powtarza p. podsłuchany znad talerza ośmiorniczek były prezes NBP Marek Belka - "piwotalny".
  2. Niezbyt daleko ode mnie jest wieś będąca gminą, gdzie jest targowisko dwa razy w tygodniu. Żarcie rózne, wprost od rolasów, niektóre wręcz sprzedawane "na pałę" (czyli bez kas fiskalnych i tak dalej). Dobre, a nawet bardzo dobre. Czy drogo ? Nie wiem. Fakt, drożej niż w markecie, z tym że różnica jakościowa jest szalona. Zdecydowanie warta dopłacenia. Oczywiście innaczej wyglądają kalkulacje kogoś takiego jak ja - wolnego, bez żony i dzieci na utrzymaniu, a inaczej głowy rodziny z trójką dzieci. Dla mnie szynka czy inny boczek kosztować może i 50 złotych za kilogram. Ile ja tego zjem ? Kilogram dziennie ? Może zjem kilogram, ale następnego dnia już kilograma nie zjem. Znudzi mi się. Co innego jesli jest 5 gęb do wykarmienia, wtedy inaczej to wygląda
  3. Cel ustawy był jasny. Poprawa dzietnosci. Wyniki są jakie są. Druga sprawa - fakt, dostaje rodzic 500 złotych. Skąd dostaje ? Od państwa. A skąd państwo ma pieniadze ? No przecież nie minister Morawiecki je wykłada z własnej kieszeni. Pieniądze ma z podatków. Czyli - płacą za to wszyscy, w tym własnie również Ci, którzy te 500 złotych dostają. Z tym, że aby dac komuś 500 - najpierw trzeba zabrać tysiąc. Przecież urzędnik państwowy za darmo nie będzie pracował i byle czego nie zje ("tylko idiota pracuje za 6 tysięcy") I byłoby istotnie to jeszcze małym problemem gdyby TYLKO tak się to odbywało. Niestety - jest deficyt z powodu m in 500+ i rzad się zadłuża. Wróć, nie się zadłuża co nas zadłuża. I to nie tylko nas bo i dzieci, które nawet się jeszcze nie urodziły Złodziej, nawet najlepszy fachowiec w swojej branzy - może umieć w złodziejstwie wszystko. Ale jednej rzeczy nie jest w stanie wykonać. A mianowicie - nie potrafi okraść człowieka, którego nie ma. A rząd to potrafi. Okrada bowiem między innimi dzieci, których na świecie jeszcze nie ma. Coś musi w tym być. Te nieurodzone jeszcze dzieciaki - muszą mieć jakiś niesamowity zmysł. Bo gdybym ja wiedział, że urodzę się z kilkudziesięcioma tysiącami długu na dzień dobry - poważnie bym się zastanawiał czy jest sens przychodzić na świat
  4. To oczywiste i z innego powodu. Ludzi w szkołach byłoby mniej oraz szkoły byłyby lepiej dostosowane do oczekiwań za nie płacących. A dzis co mamy - kazdy do szkoły obligo, następnie liceum i potem - wszystkich hurtem na studia. Gdy zaczynałem studia w 1991 roku to studentów było niewielu. I jakiś poziom był. Potem liczba zaczeła lawinowo rosnąć - poziom spadł. Bo już Newton zauważył taką prawidłowość - masa ciągnie w dół. Efektem masowego "magistrowania" ludzi jest to, że w Tesco co druga kasjerka na kasie to pani magister. A to, że ukończyła wyższą szkołe gotowania na gazie - to już mniejsza. Ale jest magister ? Jest. "Sztuka jest sztuka" jak to powiedział p. Linda w Krollu :). A do obsługi kasy w Tesco spokojnie wystarczy wykszałcenie podstawowe (rozpatrujemy podstawówkę sprzed 30 lat). A tak - to dama z kasy spędziła niepotrzebnie 5 lat w WSGnG a przecież mogła o 5 lat wczesniej zacząc pracę, zarabiać, mieć jakieś własne pieniądze, płacić podatki. Skorzystałby kazdy - ona bo pracuje i ma własną kasę, a budżet państwa podwójnie. Raz - bo pobrałby podatki za pięc lat roboty (i składki ZUS), dwa - nie płaciłby za szkołę wyższą (gotowania na gazie).
  5. To rząd dopłaci drugą bańkę za strzelenie dubla Umowa jest prosta - milion za dziecko - czyli tyle ile rząd płaci tytułem 500+ co wykazałem wyżej.
  6. To oczywiste że byłyby oszczędności. Bo kto dzisiaj utrzymuje oświatę ? Ano ludzie, ze swoich podatków. I nie tylko utrzymują szkołę i nauczycieli, ale i całą nadbudowę w postaci ministerstwa oświaty, ministra, jego kochanki, urzędników, wydziałów oświaty w kazdym województwie i w każdym starostwie. Więc choćby tylko usunięcie tej nadbudowy administracyjnej (zbędnej na wolnym rynku) - obnizy koszty kształcenia. A w dodatku - będzie wolny rynek i konkurencja. Dobra szkoła to nie tylko taka, która da ładne świadectwo za pieniądze. Dobra szkoła to taka, która spowoduje, że liczba jej absolwentów będzie rekrutowana do dobrych uczelni. A z kolei dobra uczelnia to taka, która przeciez byle głupka nie przyjmie. Bo będzie zaniżał poziom. No i wówczas ilosc absolwentów tej uczelni - otrzymujących po jej ukończeniu dobrą pracę - spadnie. Od zawsze tak było, że za przyjęcie ucznia do terminowania u dobrego mistrza - trzeba było solidnie zapłacić. I nierzadko pieniądze nie wystarczały. Bo majster musiał widzieć, że cos z tego ucznia będzie. Gdyż kiedyś uczeń ten otworzy własny zakład. I będzie miał prawo napisać, że terminował u tego czy tamtego mistrza. Więc w interesie mistrza było - aby byle łachmyta nie zszargał mu nazwiska.
  7. Dlatego też nalezy sprawę rozpatrywać szeroko. I na przykład policzyć ile pieniędzy kosztowało urodzenie tych dzieci. Swego czasu na FB opublikowałem posta, w ktorym wykazałem posługując się danymi oficjalnymi, że przy założeniu, iż na program 500+ wydano w 2016 roku 17 miliardów złotych, zaś odnotowano, że w 2016 roku urodziło się o 16 tysiecy dzieci więcej - to koszt narodzin dziecka wynosił lekko ponad milion złotych. Ku wściekłości zwolenników partii rządzącej - zaproponowałem rządowi taki dil: Wzywam rząd - dajcie mi milion złotych. A w trybie natychmiastowym zrobię dziecko dowolnej kobiecie. I notarialnie się zobowiążę do wypłacania jej alimentów w wysokości dwóch tysiecy złotych miesięcznie (niejedna dama dałaby się pochlastać za takie świadczenie). I to nie od urodzin dziecka do 18 roku życia, ale już od wykazania momentu zajścia damy w ciażę aż do 25 roku życia potomka. 25 lat x 12 miesięcy x 2000 złotych daje nam równe 600.000 złotych. A ja - tylko za rolę reproduktora - otrzymuję az 400 tysiecy złotych skoro od rządu dostałem bańkę Najbardziej luksusuwa diva także dałaby się pochlastać za taki apanaż :). W dodatku oferuję więcej niz rząd. Mianowicie - po pierwsze - płacę już od przedłożenia mi testu ciążowego z wynikiem pozytywnym i płacę aż do 25 roku życia. Po drugie - płacę na spłodzone dziecko bez względu na sytuację finansowa damy Po trzecie - płacę również bez względu na to czy jest to pierwsze dziecko czy każde kolejne. A po które to będzie ? Aaa, po czwarte - ja oferuję dwa klocki, a rząd - cztery razy mniej. No i rząd może w przyszłosci zasady 500+ zmienić, obniżyć, uzależnić od wielu czynników a ja podpisuję umowę notarialną z jednym zdaniem - zrobiłeś - płacisz 2k/m-c do 25 roku życia dziecka. Niestety rząd nie podjał mojej propozycji do dzisiejszego dnia :).
  8. Jest pewien myk umożliwiający częsciowe obejście tej niedogodności. Mianowicie - wypala Ci się w piecu załadowany od góry opał. Na ruszcie wiec jest jeszcze co nieco żaru. Robisz tak: 1. Wybierasz wszystko z popielnika do zera. 2. Do pustego popielnika strącasz pogrzebaczem ten żar przez ruszt - ile się da, a większe kawałki przenosisz szufelką tak by palenisko było całkiem puste 3. Zasypujesz palenisko nowym ładunkiem węgla/ drzewa/ innego opału 4. Z popielnika przerzucasz żar na zasypany węgiel. Akcja musi być przeprowadzona raczej sprawnie a palenisko pozbawione żaru w całości. Bo nie może dojśc do sytuacji kiedy pozostałości żaru w palenisku tudzież zbyt znacząca jego ilosć w popielniku - już przy nowym zasypie odpalą Ci paliwo od dołu. Drugim słabym punktem zabawy jest to, że trzeba wyłapac moment, w ktorym żar jeszcze jest dostatecznie gorący a zarazem jest go na tyle mało, że nie ma ryzyka iż zapali od dołu świeży załadunek opału.
  9. Nieee, no nie aż tak ostentacyjnie. Kobietę odstawia się delikatnie. Po prostu stopniowo i metodycznie ukazujesz jej, że coraz to mniej Cię ona absorbuje. Wczoraj byłeś na kazde, nawet ciche, niemal podkołderne jej pierdnięcie, dzis jesteś tylko na piard o energii petardy typu "achtung", a jutro gdy bengalem wywoła skutki ataku nuklearnego - nawet nie zauważysz, że istnieją schrony atomowe :). Powoli, spokojnie i metodycznie. Zadziała lepiej niż takie nagłe urwanie :). Wyluzuj. Wiem, że to w szczególnie młodym wieku nie jest proste, ale da się. Najlepiej - jak to zgrabnie okreslają zapewne młodsi ode mnie bracia - "podbij" do innej laski, a istniejącą sprowadź do roli backupu. Co ? Że trudne ? Kobiet na tym świecie jest wiele. Spokojnie się znajdzie tak samo dobra (w te i nie tylko te klocki), a kto wie czy nie lepsza. I to jest pierwsza przesłanka do wyluzowania. Druga przesłanka zaś jest taka - przecież istniejacej laski nie znasz od urodzenia. Mniemam z prawdopodobieństwem bliskim jedności, że poznałeś ją calkiem niedawno temu. A co było wczesniej ? Ano żyłes. Byłeś nieszczęsliwy ? Na pewno nie. Więc skoro tyle lat dałeś rade bez niej - to niby dlaczego masz nie dać rady obecnie ? Szczególnie, że to za jej przyczyną - jak to zgrabnie ująłeś - jesteś "rozpierdalany od środka". Nie dodam tu krótkich, żołnierskich słów ujętych w pytaniu - "na chuj Ci to ?" - bo stwierdzenie takowe mogłoby zostać zbyt dosłownie rozumiane - gdyż pytanie zawiera w sobie odpowiedź - "właśnie na chuj" . Nie warto poświęcać niczego więcej poza kutasem dla dam, ktore powodują "rozpierdalanie od środka". Bo przypomina to jako żywo - celowe i świadome zakładanie za ciasnych butów na nogi tylko po to by wieczorem zdjąwszy je - doznać ulgi I to najczęsciej chwilowej
  10. Oczywiście jestem za KS. Od zawsze. Bardzo często dyskutuję z jej przeciwnikami. Zadaję wtedy na przykład takie pytanie: - Czy jestes za kara śmierci za ludobójstwo ? Jesli nie - to pytam czy słusznie w Norymberdze wywieszano hitlerowskich zbrodniarzy. Kończy to zazwyczaj dyskusję. Jesli tak - to podajmy sobie ręce. Obaj bowiem jesteśmy zwolennikami kary głównej, różnimy się tylko zakresem jej stosowania. Bo albo jest się za albo jest się przeciw. To jak z ciążą - nie można być w niej trochę :). Albo: Czy jesteś za istnieniem wojska ? Jesli nie - kończy to dyskusję. Jesli tak - to sprawa wygląda ciekawie. Mianowicie - kara śmierci wyznaczona przez sąd jest cywilizowana. Bo bandyta może się bronić. Może przedstawiać swoje racje. Zawsze też jest instancja odwoławcza i to nie jedna. Bo w postaci sądu apelacyjnego, następnie najwyższego i w końcu - np prezydenta, który posiada prawo łaski. No i zawsze może się stryczek urwać, a wtedy bandyta jest wolny Tymczasem wojsko jest od tego by strzelać. Czyli - mamy front i strzelają do siebie żołnierze. Polski żołnierz imieniem na przykład Zenek strzelać ma do na przykład rosyjskiego żołnierza imieniem Wania. Bez sądu. A Wania może być porządnym przecież człowiekiem, ktory nie tylko nikogo nigdy nie zabił, ale i nawet mandatu za picie piwa w miejscu publicznym nie dostał I Zenek strzelac musi. Bo jesli odmówi wykonania rozkazu - to albo zabije go Wania albo zabije go dowódca Zenka. I dowódca Zenka - musi go zabić bo inaczej przydatnośc wojska jest żadna. Po co strzelać i narażać się na śmierć ze strony wroga (wróg strzela najczęsciej tam skąd do niego walą) - skoro dowódca mnie nie zabije, a w kraju, dokąd mnie odeślą - tym bardziej mnie nikt nie zabije bo nie ma KS. W zyciu tylko raz spotkałem człowieka, ktory był autentycznie konsekwentny w/s kary głownej. Był to mój kumpel z roku - świadek Jehowy. On uważał, że nawet hitlerowskich bandytów niesłusznie życia pozbawiono (co nie znaczy, że ich pochwalał). Twierdził także, że mu do ręki broni wziąc nie wolno i walczyć w obronie własnego życia. Gdy spytałem go czy zabiłby bandytę gdy zauważyłby, ze ten morduje jego dziecko - uchylił się od odpowiedzi. I zrobił to w sumie logicznie - tłumacząc, że na razie jeszcze dzieci nie ma, więc nie wie jak to jest być rodzicem i czuć relację rodzic-dziecko z p-tu widzenia rodzica. Nie wiedział wiec jak by się zachował. To był jedyny przeciwnik KS, ktory był w prawie 100% logiczny. Prawie dlatego, że uchylił się w sprawie dziecka :).
  11. Jesli Muzułmanie opanują Europę (a na jej zachodzie są na dobrej drodze ku temu) - to oczywiście dobrze nie będzie. Jednak p. Stanisław Michalkiewicz zauważył pewien ciekawy aspekt tego faktu, z ktorym się w 100% zgadzam. Szło to tak: "Wszyscy dokoła mówią by mysleć pozytywnie. Więc i ja sie słucham. Gdy Europa znajdzie się pod muzułmanskim obcasem - to mimo dośc beznadziejnej sytuacji - da się zauważyć jednak pewne plusy. Wyobraźmy sobie jak panią Kazimierę Szczukównę w galabii - muzułmanin zapędza harapem do haremu pod czujną eunucha straż. Zobaczyć i umrzeć :)" Mnie z kolei ciekawi czy wzmiankowana wybitna feministka - także w takiej sytuacji skieruje na muzułmanina, pełne miłości - "ócz swych błękity" ?
  12. I miał 100% racji Bo tak po prostu jest, ale tego nie widać. A już Antoine de Saint-Exupery w Małym Księciu zauważył, że "najważniejsze jest niewidoczne dla oczu". Dodać należy, iz kobiety rzeczywiście tego chcą. Ale żadna się nie przyzna Bo tak po prawdzie - to kobieta woli być trzecią (poza dwiema równoległymi) żoną prawdziwego mężczyzny niż pierwszą i jedyną żoną fajtłapy. Mimo, że teoretycznie z p-tu widzenia kobiety mąż pod jej obcasem - to facet idealny. I dlatego najważniejsze jest niewidoczne dla oczu :).
  13. Mogę ? Zatem - moje zdanie jest takie. Musisz kobiecie dać do zrozumienia, że całkowicie inaczej rozumujesz niż jej się wydaje. Bo to atrybut męskości - czyli coś co Cię od niej odróżnia. Nie chodzi w zadnym razie o to byś był chamski, opryskliwy i ją z buta traktował. Absolutnie nic z tych rzeczy i od tego jak najdalej. Zawsze grzecznie i bezwzględnie ze spokojem :). Ma od Ciebie emanowac luz i trzeźwa ocena rzeczywistości a nie nerwy i emocje. Emocje to jej specjalność Chodzi o to byś się nie zmieniał (przynajmniej w widoczny dla niej sposób) wskutek zagłaskiwania, kadzenia Tobie i opowiadania jaki Ty jesteś męski, a zajebisty. Masz po prostu być taki jak zawsze. Taki sam jak w dniu kiedy Cię poznała i na Ciebie że tak się kolokwialnie wyrażę - poleciała. Bo jesli dasz się jej formowac jak plastelina (kobiety to lubią, w końcu to one głównie wychowują dzieci - więc je formują) - ona natychmiast poczuje, że skoro się zmieniasz - to ona Cię owinęła już wokół palca i za chwilę będziesz tak tańczył jak ona zagra. W kobietach zawsze mnie fascynowało jedno - metodologia działania sposobem małych kroczków przy konsekwencji Czyngiz-Chana. Czyli - dajesz paznokieć (nawet obgryziony) - ona chwyta za pół palca. Dasz dłoń - ona trzyma za łokieć. Dasz rękę w całości - ona już ma Cię w całości. Wtedy przepadasz Zwłaszcza jak nienajlepiej trafiłeś . Oczywiście można z tego się wygrzebać nawet jak kolor dupy, w której się znalazłeś - wyczerpuje fizyczną definicję ciała doskonale czarnego
  14. Dlatego też twierdzę, że to jest najtrudniejsze. I na domiar złego - kobiety o tym może nie tyle wiedzą (bo musiałoby to się ujawnic w ich głowach w drodze logicznych przemyśleń) - co to widzą i czują. Stąd też okreslenie "okręciła go wokół palca", albo "stracił dla niej rozum" - nie jest pozbawione życiowych potwierdzeń. Bo wszelkie relacje z kobietami to jedna i nieustająca gra w pokera. Tu świetnych rad udzielić może poświęcona temu pozycja kinematograficzna pod tytułem "Wielki Szu". Wielki Szu uczył Jurka-taksówkarza profesjonalnej gry w karty. Opowiadał jak się oszukuje, jak karty znaczy, jak się manipuluje. Jurek zadał zasadne pytanie: - A jaka jest obrona przed tym wszystkim ? Szu odrzekł: - Mądre, zimne oko. Szu. Szu to jest myślenie. Myślenie przewidujące i myślenie wyprzedzające. O gest, o ruch, o posunięcie. Patrz na przedstawienie, ale myśl (!) jak ono się ma do samej rzeczy. Bo najczęsciej widzisz przedstawienie, a nie widzisz rzeczy :). Tak więc - gramy w pokera. Pół biedy jesli jest to poker rozbierany Wtedy nawet można wygrać I trzeba zawsze pamietać, że w pokera nie gra się o pieniądze. Gra się żeby wygrać Ma to oczywiście związek z pieniędzmi, ale gra się żeby wygrać
  15. Spokojnie. Takie numery przechodził w młodości prawie kazdy chłop. Normalne. To hartuje i uczy rozumu. Zresztą inaczej się nie da. Jeden z lepszych fachowców w tym kraju od spawalnictwa powtarzał na zajęciach: "Od czterech tysięcy lat ludzkość zna dwie metody nauki. Przez głowę i przez dupę. Skutecznosc pierwszej metody jest wysoka, ale nie jest stuprocentowa. Natomiast stuprocentowej skutecznosci metody drugiej - nie da się uniknąć" Dlatego też kazdy musi przejść przez tego typu chrzty. Im tych chrztów mniej - tym lepiej. Ale nie dlatego, że boli, lecz dlatego, że szkoda czasu :). A i doradzam mocno ograniczyć zapędy w kierunku zazdrości. Najlepiej zlikwidować je do zera. Nie ma nic gorszego niż zazdrość. Nie bez powodu, w zapewne nie tylko katolickiej wierze, zazdrośc jest grzechem Zazdrość zawsze prowadzi do zadymy - niezależnie od tego czy jest zasadna czy nie. Jeśli zazdrośc jest zasadna - to znaczy, że któraś ze stron miała skok w bok. I dym gotowy. Jesli zazdrośc nie jest zasadna - to natychmiast druga strona wrzeszczy - "bo ty mi nie ufasz !". I dym gotowy. Więc skoro jedna i druga droga prowadzi do dymu - to należy powiedzieć to co rzekł kiedyś pewien nie wylewający za kołnierz były polski prezydent - "Nie idzcie tą drogą". Mimo, że trzeźwy nie był - to akurat gadał dobrze. I to niezależnie od tego czy liczył na słynne - "dobrze gada, polać mu" Bo dym potrzebny jest w dwóch przypadkach - na dyskotece (są nawet od tego maszyny) i w wędzarni. Wróć, jest też trzeci przypadek - podobno diesel musi dymić No i wódka lubi dym - co już zauważył drwal Peresada podczas imprezy w Hoplance - świetnie ukazanej przez Edwarda Stachurę w książce "Siekierezada. Zima leśnych ludzi"
  16. Wiesz co jest wg mnie najtrudniejsze ? Zachować logiczny, chłodny, najlepiej inżynierski umysł. Facetowi łatwiej (co nie znaczy, że łatwo), kobiet z takimi zdolnościami niemal się nie spotyka. Literatura, filmy, poezje, sztuki teatralne i inne wynalazki pełne są tzw "miłości". A to przecież zabija logikę. Zawsze i bez wyjątku. Raz w życiu się zakochałem i wiecej nie chcę. Miałem wtedy 20 lat. Wyznałem pewnej młodej damie co do niej czuję. Gdy dama zapoznała się z tymi informacjami - w odpowiedzi pokazała mi stronę tytułową tygodnika wydawanego przez byłego rzecznika rządu generała Jaruzelskiego. W ośmiokącie foremnym na czerwonym tle widniał napis - "NIE". W jednej chwili utraciłem rozum i zdolnosc logicznego myslenia. Cierpiałem. Straszliwie cierpiałem. Do tego stopnia, że cierpienia młodego Wertera przy tym to wczasy all-inclusive. Ten stan męczył mnie potwornie długo - bo trwało to bez mała dwa tygodnie ! I nagle, nieoczekiwanie oraz gwałtownie - puściło ! Odzyskałem logikę i rozum. Mój umysł stał się ponownie jasny, spokojny i logiczny. I wtedy, jak Gustaw Konrad z III Części Dziadów Mickiewicza postanowiłem porozmawiac z Bogiem. Patrzę na nocne, pełne gwiazd niebo i mówię: - Panie Boże, jesli jeszcze raz w życiu kiedykolwiek będę się miał zakochac - kopnij mnie w dupę. Po chwili usłyszałem głos z niebios: - Masz to u mnie. No i od tego momentu kiedy tylko czuję, że miałbym się zakochać (czytaj - stracic to co najcenniejsze - rozum) - to uważnie spoglądam na niebo. Jak tylko zauważę na nim podeszwę - ojjjj uważaj, uważaj. Nikt bowiem przy zdrowych zmysłach nie chce mieć na dupie płaskorzeźby nadprzyrodzonego buta I dlatego też jestem pragmatyczny. Tak pragmatyczny jak pragmatyczną jest uroda worka cementu - dodatkowo podkreślona równie pragmatycznym napisem widniejącym na nim - "Trwałosć 90 dni"
  17. Moim zdaniem zawsze jest lepiej wiedzieć więcej niż mniej. Inna sprawa czy ta wiedza sie kiedyś przyda. Może się nie przydać i bardzo często tak właśnie jest. Ale może też byc tak, że w pewnych sytuacjach takie informacje szalenie pomagają rozwiązywać problemy, o ktorych na moment pozyskania informacji pojęcia nie miałeś Oczywiście masz całkowitą rację - bo jest to skuteczna metoda. Z tym, że jesli dasz do zrozumienia w opisany przeze mnie sposób że Ci na kobiecie zależy mniej niż jej się wydaje - to sytuacja jest jeszcze lepsza. Bowiem słynne pytanie w jej głowie "a może jest ktoś inny ?" - nabiera - jak to mawiają tunerzy - dodatkowego boosta Kiedyś się zastanawiałem nad tym dlaczego przyjęte jest w większości religii jak i w większości tzw "standardów życiowych" posiadanie tylko jednej kobiety. A w dodatku - dlaczego bigamia jest karalna ? Nie mogłem znaleźć na to pytanie żadnej logicznej, chłodnej odpowiedzi. W niektórych krajach wolno mieć kilka żon. Jesli tylko Cie na to stać finansowo - to problemu nie ma. I najczęsciej w takich sytuacjach nie ma tych wszystkich problemów z babami, jakie spotyka się w naszej kulturze. Dlaczego ? Ano z powodu konkurencji. Jesli żon jest kilka - i każda wie, że to normalne - to nie ma możliwości by któraś z nich strzelała takie czy inne fochy (może poza FOCH'em co oznacza Fachową Obróbkę Chuja). Bo facet nie jest skazany na wdzięki tylko jednej. A każdy wie, że monopol to nie jest dobre rozwiązanie. Traci na tym każdy - konsument od razu, zas producent na dłuższą metę. Bo nie musi iśc do przodu, nie musi się starać, nie musi zabiegać o klienta - gdyż klient skazany jest tylko na niego. No cóż, skoro jest już po - to trudno. Nic nie zrobisz. Oczywiście przy założeniu, że dama zdeklarowała koniec znajomości w sposób poważny Co nie zawsze ma miejsce. I nie chodzi bynajmniej o to, że dama robi sobie żarty. Po prostu nie zdaje sobie sprawy do końca z tego co mówi Bywało w moim życiu nie raz, że kobiety ze mną się rozstawały. Najczęsciej deklarowały, że nie chcą już być ze mną. Zawsze odpowiadałem w ten sam sposób - "skoro nie chcesz być już ze mną - to trudno" W stu procentach przypadków otrzymywałem na to błyskawiczną i nerwową odpowiedź - "jak to trudno ? !, nie zamierzasz walczyć ?" A niby o co mam walczyć ? Tłumaczyłem wtedy kobiecie, że powinna być ukontentowana taką odpowiedzią - gdyż pokrywa się z jej oczekiwaniem. Nie mogły tego zrozumieć Co tylko potwierdza fakt, iż koledzy Chińczycy słusznie zauważyli juz bardzo dawno temu, że kobieta jest jak cień - gdy ją gonisz - ucieka, a gdy uciekasz - idzie za tobą I bardzo często jest tak, że jesli kobieta zaczyna uciekać i spostrzeże ze facet zaczyna uciekać jeszcze szybciej - to natychmiast maleje u niej prędkość oddalania się, osiąga zero po czym wektor jej prędkości zmienia zwrot. A zmiana zwrotu wektora prędkości oznacza jedno - dama zaczyna Cię gonić
  18. Prawda stuprocentowa To jest niezły dowód na tzw kobieca logikę, ktorą prawdziwy facet powinien ROZUMIEĆ. ROZUMIEĆ, nie stosować. Ronald Reagan powiedział, że komunista to ten kto czyta Marksa i Engelsa. Antykomunista natomiast - to ten kto rozumie Marksa i Engelsa. Dlatego babską logikę należy rozumieć. Nawet jesli wydaje się, że logiki nie ma. Tak samo jak nie było logiki w pewnym dowcipie z 1968 roku: Dyrektor szkoły w czasie lekcji spotyka na boisku Aronka. I surowym tonem pyta go: - A ty dlaczego nie na lekcji ? - Bo nie ma logiki - odpowiada Aronek - Co to ma znaczyć ? Jak to nie ma logiki ? - Bo panie dyrektorze. Ja się na lekcji zesmrodziłem. I pan profesor wyrzucił mnie za drzwi z klasy. No i oni tam teraz siedzą w tym smrodzie a ja chodzę po świeżym powietrzu. A wracając do zagadnienia - milczenie oczywiście jest skutecznym sposobem ale uważam, że jest lepszy, ktory stawia kobietę do pionu. Jest kozacki i ryzykowny, ale tak to już w życiu bywa, że kto nie ryzykuje ten nie pije szampana. Nawet tuningowcy od gwintów i niebieskich diódek to wiedzą umieszczając wpisy na tylnych szybach swych bolidów o treści "No risk - no fun" Mianowicie - powiedz kobiecie, że nie masz nic przeciwko temu by miała kontakty z innymi facetami. A niech ją nawet ktory przeleci od czasu do czasu. Przeciez tak po prawdzie - to Ty i tak nie wiesz czy ona jest ci wierna - bo niby jak to możesz zweryfikowac ? Cipa to nie strona internetowa i licznika odwiedzin w niej nie ma. i dodaj - nawet możesz mi opowiedzieć jak było. Tyle powinno wystarczyć by kobieta zrozumiała, iż istnieje takie pojęcie jak konkurencja. Czyli coś co trzyma cały biznes na całym świecie od tak dawna jak istnieje ludzkosć. Jesli jeszcze nie zrozumiała - to znaczy, że należy wystrugać specjalnie dla niej drewniany model i objasić iż: Skoro ja Ci pozwalam bys korzystała z facetów na boku - to chyba jestes osobą dojrzałą, rozumną i na tyle nowoczesną, że relacje damsko męskie traktujesz partnersko, na zasadzie równych praw. Więc skoro Ty możesz na boku - to i ja mam takie uprawnienie. Działa w stu procentach skutecznie. Bo albo dama natychmiast się wyprostuje, albo będzie to koniec znajomości, która i tak nie rokowała pozytywnie. Bo jak coś na poczatku znajomosci nie pasuje i nie daje się tego szybko wyprostować - to nigdy się nie dotrze. Zawsze z upływem czasu jest tylko gorzej. Więc poczatek musi być absolutnie doskonały by po latach było "jakciemoge". Dom budujesz na solidnych fundamentach. Nie wolno kobiecie pod żadnym pozorem dac do zrozumienia, ze Ci na niej bezgranicznie zalezy. Bo jesli ktoś idzie na targ i za wszelką cene chce kupić buty - to po pierwsze - słono przepłaci a po wtóre - kupi buty z gównolitu :).
  19. Myślę, ze tutaj statystyka działa. Oczywiście nie czuję się kompetentnym do oceny urody męskiej (poza własną), ale kobiecą ocenić - mogę ochotnie i z przyjemnością. Najlepiej wnikliwie i dogłębnie. Powiem tak - sądzę, że pośród facetów jest większy procent tak zwanych "facetów brzydkich" niż pośród kobiet tych o stonowanej urodzie. Więc jesli zakładamy, że w populacji jest plus minus tyle samo facetów co kobiet - to skoro liczba facetów o nienachalnej prezencji jest większa niż u kobiet - częśc z facetów nie ma wyjścia i musi brać te ładniejsze damy, gdyż brzydkich najzwyczajniej brakuje . Szczególnie w Polsce. Sam należe do facetów zdecydowanie poniżej przeciętnej wizualnej i jakoś nie miałem dotąd problemów w kontaktach z damami. Oczywiście kosze lecą nagminnie, stwierdzenie "nie jesteś w moim typie" jest odpowiedzią defaultową, ale z racji na to, że kobiet jest po prostu dużo - musi się trafic taka twardzielka, ktorej się spodobam także z - jak to powtarza p. były premier Jarosław Kaczyński" - "mordy zdradzieckiej" I trafia się wczesniej czy później. Z naciskiem na wczesniej Co jest zasługą matematyki
  20. Bonzo

    Samochód do 20 tys

    W tym budżecie znaleźć coś w miarę świeższego - niepodobna. Oglądam tygodniowo około trzech aut, a to dla siebie (sam szukam dla siebie od roku ale może jako wiejski mechanik samochodowy - za dużo widzę), a to dla ludzi. Albo powypadkowe, albo tak złachane, że nawet wsiadać się nie chce nie mówiąc o przejażdzce. Kup kobiecie Subaru Forestera I generacji (97-02). W budżecie 13-14 kPLN występują najdroższe, wiec jest szansa (mała, ale jest) na znalezienie niezbyt dojechanego egzemplarza. Polecam motor EJ20 wolnossący (2.0-125KM). Jechać to może przesadnie dobrze nie jedzie, ale za to jest trwałe, zawory w SOHC robi się bez wyrywania silnika (sam to robię dwie godzinki), silnik jest jeszcze prosty oraz trwały. Świece także są miłe do zmiany - czego nie da się powiedzieć o DOHC (2.0 turbo) Napęd nie jest zawodny i działa w większości egzemplarzy poprawnie. Auto jest dośc zwrotne i stosunkowo wysoko zawieszone, wiec jesli baba wjedzie na krawężnik to przynajmniej nie zrujnuje auta. Nie wiem jakie masz wymagania co do pakowności sprzeta. Forek duży nie jest, ale z uwagi na kombi - coś tam do niego da się wrzucić. Wadę ma jedną a w zasadzie dwie, z czego jedna merytoryczna, druga mniej. Merotoryczna jest taka, że auta te lubi ruda grazyna (gniją, szczególnie z tyłu) i to chyba tyle Niemerytoryczna polega na tym, że jest to utrzymany w bardzo rasowym, starym stylu JDM - czyli w środku nudny jak każda japonia z lat 90-tych. Na zewnątrz także nie urywa dupska dizajnem. No i się babie może nie spodobać. Druga generacja (2002-2007) jest już ciekawiej wykonana, ale jakościowo gorzej. Plastiki, spinki, kołeczki, pierdeczki w MK-II to półka niżej, z rdzą jest podobnie, no i MK-II w budżecie do 20k dostać będzie spory problem zakładając, że ma to auto przedstawiać stan zadowalający. Sluszna opinia i sam jestem jej wyznawcą. Problem polega jedynie na tym, że o ile jeszcze parę lat temu dostać dużą, prostą benzynę było dosyc łatwo - to teraz takowa kosztuje więcej niż kiedyś i jest najczęściej dojeżdzona. Dizli jest zaś od cholery i za grosze. Jakiś czas temu w gronie samochodziarzy robilismy kalkulacje długofalowe -w sensie masz X kasy i chcesz kupić wóz. Dizla kupisz tanio ale pakiet startowy będzie najczęsciej wysoki. Wtryskiwacze, świece żarowe (urywają się), często pompy wysokiego ciśnienia, sprężarka i tym podobne zabawki - to koszt wysoki. Ale jak zrobisz to pojeździsz. Benzyna zaś to koszty niskie, ale podstawowy kłopot jest jeden - znajdź benzynę w dobrym stanie za nieprzesadne pieniądze. Często trzeba zapłacic na tyle więcej - że po zsumowaniu wszelkich kosztów czyli zakupy, pakiety startowe diesel vs benzyna - diesel może wyjść ostatecznie taniej. Inna sprawa z przepisami. Dizle są tanie (przed 2005 rocznikami) bo się szkopnia tego wyzbywa na potęgę, gdyż od chyba 2018 roku znacząco poszerzą Umweltzonen po centrach miast. U nas jednak takie coś za szybko nie wejdzie, może jest to perspektywa lat 10 a może jeszcze więcej. A do tego czasu zdążysz auto dwa razy zmienić, niekoniecznie dlatego, że je zjeździsz, ale Ci się znudzi A ze zmianą auta najczęsciej jest nieco mniej dolegliwości niż z wymianą kobiety
  21. Bonzo

    Powitać wszystkich

    Musiałem wygooglać Tigera Bonzo bo nie miałem pojęcia co to za jeden. Z analizy obrazu wynika, że kompletnie do mnie niepodobny . Ani teraz ani ćwierć wieku wstecz. I co wiecej - przy okazji powziąłem informacje, że ten Tiger Bonzo to jakis jutubowy szołmen. Chyba doń za moją licealną ksywkę, powstałą pod koniec komuny, o tantiemy wystąpię
  22. Witajcie Zarówno Panowie, jak i Panie - bo z pobieżnej lektury wynika, że te ostatnie chyba także mają tu jakąś reprezentację. Trafiłem tu zupełnie przypadkowo i doznałem pewnego zaskoczenia, iz taki wynalazek w necie istnieje Poczytałem co nieco i zaciekawiły mnie publikowane tu treści do tego stopnia, że zdecydowałem się zarejestrować (co bardzo łatwe nie było i co zarazem wskazuje, że to rzeczywiście męskie forum) O sobie - 45 lat, z Pomorza, w przeszłości tylko jedna żona i to przez okres niezbyt długi. Na dzień publikacji tego posta - wiedzy o potomstwu brak. Reasumując - przybijam piątki ze wszystkimi i z rosnącą uwagą zgłębiam tajniki forum.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.