Mam prawie to samo. Rodzina mało katolicka ale jednak prawie każdej niedzieli próbują mnie zaciągnąć do kościoła (mieszkam z rodzicami i bratem) no i raz idę, raz nie idę. Tak jak mówisz, dla mnie to wszystko się nie trzyma kupy. Chrześcijaństwo jest bardzo dziwną religią patrząc "suchym, niewypranym" przez kościół mózgiem. Juz bardziej logiczny jest buddyzm, ale podkreślam, że go prawie nie znam. Sama idea stwórcy jest ok, bo interesując się biologią wiem, że np. pierwsze bakterie nie mogły powstać same z siebie (ale i tak nikt nie wie jak powstały, wiec mam to póki co gdzieś, bo sam tego nie rozgryze ). Ale niestety nie odczuwam go nigdzie, wiec sam nie wiem czy jestem wierzącym czy ateistą. Cos po środku. Jakoś ostatnio o tym nie myślę, na szczęście wyrzuciłem z siebie wszystkie pasożytnicze nauki KK i jest mi póki co dobrze. Nie zaglebiam się w to. Niech wypowie się więcej osób na temat wiary i jak to wszystko widzą.