Skocz do zawartości

SławomirP

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1654
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez SławomirP

  1. Cześć, ostatnio mi się w dupie poprzewracało. Udało mi się mniej więcej ustatkować swoją sytuacje. Jest wiadomo jak, ale stabilnie. W gruncie rzeczy mam zaplanowane swoje życie. Wiem co chce robić przez resztę czasu na studiach, wiem jaką mniej więcej ścieżkę kariery chce obrać jak już je ukończę. Po trzydziestym roku życia jak Bóg pozwoli będę dobrze zarabiającym facetem z szerokimi perspektywami na przyszłość. Aktualnie moje studia w sporej części przeniosły się do internetu, mam wyraźnie więcej czasu, niż gdyby toczyły się w normalnym trybie. Dlatego nadarzyła się okazja, żeby zająć się szerzej rozwojem. Po pierwsze, tak jak sobie zaplanowałem, od początku października wróciłem do ćwiczeń, po ponad rocznej przerwie. Póki co robię proste ćwiczenia z własnym ciężarem ciała i staram się odbudować dawną formę. Kupiłem 2kg białka, ale zgadza mi się z diety, więc przez kilka tygodni wziąłem tylko raz. Z michą generalnie jest jako tako, bo nie do końca orientuje się ile kalorii dziennie zjadam. Zacząłem wozić żarcie z domu, a wiadomo że na nim nie ma wypisanego składu. Jutro kupuje porządną wagę mechaniczną plus mierze obwody i będę śledził efekty. Zacząłem kontynuować zarabianie. Drobne zarobki na korepetycjach w formie stacjonarnej i zdalnej. Trochę przespałem moment z zakupem sprzętu do nauki przez internet i teraz wcale nie jest tak łatwo znaleźć chętnych. Z racji, że studenci rozjechali się do domów, lub mają tylko zajęcia online, a licealiści dużo czasu na naukę samemu, zapotrzebowanie w stosunku do poprzedniego roku wyraźnie spadło. Po trzecie zapisałem się do sekcji w organizacji studenckiej, która teoretycznie miała być czymś ciekawym, a okazała się według mnie klapą. Było pięciu chętnych na miejsce, więc dostanie się wcale nie było takie oczywiste. Zastanawiam się, czy się nie wycofać, ale zawsze jakiś tam wpis do cv, zawsze jakieś małe znajomości, jakiś mały rozwój w organizacji. W sumie brakuje mi tutaj jeszcze nauki angielskiego, tylko że w tym tygodniu jak wpadłem w wir obowiązków, to przez cztery dni nie znalazłem czasu chociażby na spacer. Nie wiem, czy jest sens dokładnie czegokolwiek, co wiąże się z dodatkowym wysiłkiem. I tak mi te życie powoli przelatuje. Głównie siedzę sam w mieszkaniu i zajmuje się swoimi sprawami. Problem w tym, że chciałbym już skończyć te cholerne studia, bo moje życie jest strasznie przepełnione pustką. Ćwiczę sobie, ale sylwetka cały czas kiepska. Zarabiam, ale mało więc hajsu nie ma. Uczę się, ale jedyne co z tego mam, to zal w dzienniku. Nie mam innego celu, niż czekać aż dostanę dyplom i będę mógł działać dalej z tematem. Po drodze odklepując X obowiązków, żeby mieć lepsze lądowanie. Moje aktualne rozrywki, to walenie kawy i słuchanie muzyki. Jestem uzależniony od wszystkiego co pobudza. W nocy jeszcze wychodzę kupić sobie cygaretkę i przejść się po pustym mieście. Normalny facet podkoloryzowałby sobie życie jakimiś kobietami. Nie oceniam swojego potencjału związkowego na większy, niż atakowanie dziewczyn 3-4/10. Z jakimiś lepszymi też mam relacje, ale zajęte. Obracam się cały czas w jednym środowisku, więc nikt nowy się nie pojawia. W swoich oczach jestem dość pokraczną istotą, dlatego nie mam do nikogo pretensji, że nie chce ze mną być. Ja też z wieloma kobietami nie chce. Zastanawiam się, czy tak ma to wszystko wyglądać do czasu, aż za X lat wejdę w rynek pracy i pojawią się nowe możliwości? Wydaje mi się jakbym przepuszczał młodość przez palce. Wstaje rano i widzę kolejny dzień, w którym nie ma nic więcej, niż słuchanie muzyki podczas nabuzowania kofeiną i ewentualnie cygaretka wieczorem. Dodatkowo szaruga i zimno. Przez następne dwa lata średnio jest opcja na jakąkolwiek zmianę. Jakbym miał opcje, to już dawno bym wpadł w pracoholizm, bo już teraz jak jestem na wydziale, to mi smutno na myśl, że wracam do pustego mieszkania, żeby przesiedzieć do czasu, aż już można iść spać. A jak u was wyglądała młodość? Jak oceniacie taką sytuacje, że tylko samotność i praca? Wiem, że @mac genialnie, ale pytam normalnych ludzi.
  2. @bassfreak Nikogo nie obchodzi, że ludzie ze szpitali np onkologicznych są skazywani na śmierć. Weź sobie w dzisiejszych czasach zachoruj na pozornie niegroźny nowotwór, dostań wylewu, złam nogę, przecież to wyrok śmierci. Służba zdrowia w ruinie, ona stanowi o wiele większe zagrożenie między innymi dla kobiet, niż jakieś aborcje. Nadchodząca bieda, bezrobocie, narastający lawinowo dług. Takie pierdoły nikogo przecież nie wciągną na ulice, nikt nie będzie krzyczał o żadnym piekle, nikt nie zdaje sobie sprawy z oczywistych zagrożeń. Szkoda tylko, że musimy patrzeć na to wszystko.
  3. Ludzie nie chcą być wolni. Gdzie protesty, że nie możesz wyciąć drzewa na własnym podwórku? Gdzie protesty, że musisz odbyć 12 lat państwowej edukacji? Gdzie prosty, że musisz jebać całe życie na ZUS? Gdzie protesty, że nie możesz sam pędzić wino, albo zajarać blanta? To jest niewola, którą dostrzega niewielu, bo tego nie zobaczysz w wieczornych wiadomościach, ani w nowym serialu na netflixie.
  4. Społeczeństwo ma dość tego, co telewizja i netflix każe. Debilom możesz kazać wyrzucać, co miesiąc gruby hajs do śmieci (ZUS), a i tak będzie ich dupa bolała, ale tylko o podatek kościelny, który nie ma żadnego wpływu na ich finanse. Bo jedno jest wtłaczane do łbów w papce informacyjnej, a drugie nie.
  5. Kobiety są jak regeneratory z RE IV, jeśli im upierdolisz kończynę to odrasta. Zwłaszcza jeśli trzeba sobie dopierdalać nawzajem i robić gnój za plecami.
  6. @alicja95 Dziewczyno, ty chyba zapomniałaś, że ten motorek bez dwóch kół nie pojedzie. Na jakiej podstawie uważasz, że ta sprawa nie dotyczy mężczyzn? Czy mnie coś ominęło, czy teraz kobiety zapładniają się same i po porodzie uciekają do magicznej krainy, gdzie same wychowują dziecko, bez żadnego kontaktu z ojcem? Dlaczego masz za nic ojca, który musi się opiekować chorym dzieckiem i zapieprzać na to wszystko w robocie, bo matka przez taką sytuacje już pracować nie może? Uważasz, że po takim porodzie to nie jest #piekłomężczyzn? Przestań zakłamywać rzeczywistość, że to jest tylko i wyłącznie sprawa kobiet, bo ojciec jest obciążony tym przynajmniej w 50%. Ma pełne prawo protestować i decydować co dalej z ciążą, bo jest to tak samego jego sprawa.
  7. #StrajkKobiet #wyroknakobiety #zakazaborcji #piekłokobiet #KobietaDecyduje i tym podobne hasła doprowadzają mnie do wymiotów. W tym kraju piekło i wyrok jest przede wszystkim na mężczyzn. Ja nie wiem, czy ci ludzie żyją w jakiejś wirtualnej rzeczywistości, że poród niepełnosprawnego dziecka i w ogóle dziecka, nie ma żadnego wpływu na życie ojca XD. Wystarczy nawet, że urodzi się zdrowe, ale matka postanowi skoczyć na innego gacha i jesteś bankomatem jeszcze najprawdopodobniej izolowanym od dziecka. Karyny się zesrały, że mają 0,25% na wady i ogłaszają, że strach zachodzić w ciąże. Przecież przeciętny facet pchający się w ojcostwo ma 200 razy bardziej przejebane. No ale z faceta w Polsce można nawet chodnik zrobić, ale i tak będzie #piekłokobiet, bo muszą po krzywym chodniku popierdalać.
  8. Polactwo można dymać w dupsko jak ci się tylko podoba. Można zrobić dosłownie wszystko, nikt nie będzie protestował. Kiedy rząd rozwala kraj przez wysokie podatki, socjalizm, złodziejstwo, rozpierdala kolejne branże od rolnictwa po fitness - cisza. Ale jak wchodzi prawo uderzające w mniej niż 1% ciąż, to nagle wybucha wojna domowa. Karyny nagle przestają robić paznokcie i stają się aktywne politycznie, wybuchają protesty społeczne, ludzie chcą uciekać z kraju lub nigdy nie wracać z emigracji. Kobiety przestają rodzić, a kościoły są demolowane. Przecież to jest jakaś parodia społeczeństwa. W międzyczasie wejdzie prawo, które nas wyrucha 100 razy bardziej niż ta ustawa i nikt nawet się nie zająknie.
  9. Po prostu zdebilnienie i brak elementarnej wiedzy na temat nawet najbliższej historii. Antyfaszyści biegają po ulicach z faszystowskimi symbolami, domagając się faszystowskiego prawa, a mnie który jestem w opozycji wyzywają od faszystów. Dramat kurwa.
  10. SławomirP

    Jaki mikrofon

    Dopłaciłem do wersji z ramieniem za 200zł. Temat zamknięty.
  11. SławomirP

    Jaki mikrofon

    Cześć, potrzebuje porady jaki mikrofon wybrać. Chciałbym kupić coś za 150zł do pracy przy komputerze i komunikowaniu się z ludźmi przez programy typu skype. Dobrze by było gdybym nie musiał cały czas trzymać mikrofonu przy ustach, bo przed sobą będę miał jeszcze tablet graficzny i klawiaturę. Będę tak pracował po 2 -3 godziny pod rząd, więc fajnie by było jakbym nie musiał cały czas nachylać się do mikrofonu w jakichś dziwnych pozycjach. Najlepiej jakbym mógł przystawić go sobie do mordy jakąś łapą, albo jakby dobrze łapał dźwięk nawet jeśli nie mam go bezpośrednio przy ustach. Zastanawiam się nad wzięciem tego mikrofonu Jakoś dźwięku jest zadowalająca mimo, że jest trzymany z boku. Zastanawia mnie, czy sprawdziłby się jeśli oprę się plecami o fotel i oddale od niego o 10-15 cm. Czekam na wasze opinie.
  12. @Messer Koleś z miniaturki. @mac Brązowy misiek. @Jan III Wspaniały Wódz KRLD. @bassfreak Masywny, niezbyt wysoki facet o trochę zbyt dużym bf. Przeciętniak z mordy.
  13. Przecież nikt nie będzie walczył za tych pajaców w rządzie i ich durne pomysły.
  14. Najlepsze jest to, że wcale tak nie musi być, ale jeśli on w to uwierzy, to przekonanie wejdzie w rzeczywistość. Mam takiego kumpla, co myśli, że nie potrafię podrywać lasek i jakoś mi się tak w głowię poukładało, że rzeczywiście w jego towarzystwie zapominam języka w gębie, kiedy gadam z dziewczynami. Przykładowo podbijam do dziewczyny X i coś tam pierdole, gadka się klei i naglę wchodzi ten kolega tak, że słyszy o czym rozmawiamy. Z miejsca mnie ścina i rozmawia mi się o 50% trudniej. Przecież w ciągu tej sekundy nic się ze mną nie stało, żebym nagle stracił umiejętności komunikacji, a jednak się dzieje. Możliwe że jesteś świetnym podrywaczem, tylko przestawia ci się jakaś wajcha w głowie i wszystko idzie w pizdu. Podświadomość potrafi zmienić w życiu tyle, że ciężko aż w to uwierzyć.
  15. Po pierwsze odstaw palenie. Po drugie u mnie działa tylko praktyka. Co prawda nie mam za bardzo okazji chodzenia na randki, ale często jestem stawiany w podobnej sytuacji. Zajmuje się korepetycjami i na mój przedmiot chodzą same laski. Teraz miałem przerwę od marca i był problem opanować stres przed pierwszym spotkaniem. Cały czas sobie wkręcałem, że sobie nie poradzę, że nie dam rady powiedzieć wykładu z głowy bez zacinania i gubienia się, że będzie gówno i się skompromituje. Dziewczyna wchodzi a ja spięty jak cholera, siadamy przy stoliku i mam problem z opanowaniem głosu i trzęsącymi się rękami. Gdyby to była randka, to pewnie już bym chciał uciekać bo wiedziałbym, że klapa wyjdzie totalna. Po pierwszych kilku minutach stres zaczął mocno przechodzić, a mi się odpaliły stare nawyki i pierdolnąłem taką lekcję, że aż sam się zdziwiłem. Dziewczyna zadowolona, że tyle udało się zrobić w 1,5 godziny i umawia się na następny raz. Chwile po niej wbiła kolejna dziewczyna, a ja już byłem rozluźniony i rozgadany. Lekcja na totalnym luzie, sprawiająca mi przyjemność. Wszyscy rozeszli się zadowoleni i jesteśmy umówieni na następne spotkanie. W kolejne dni stres przy początku spotkania już na poziomie 10%, co przy pierwszym. Bardzo duża swoboda rozmowy z mojej strony. Moim zdaniem będziesz na te randki chodził wysrany do momentu, aż sam się nie przekonasz, że one ci wychodzą. W momencie jak uda się pierwsza, druga, trzecia to stres znacznie spadnie. Na twoim miejscu w pierwszej kolejności zastanowiłbym się, co zrobić żeby następne kilka randek było udanych, bo wtedy uwierzysz w siebie i kolejne będą o wiele mniejszym wyzwaniem. Nawet nie musisz przebudowywać swojej podświadomości. Wystarczy, że przekonasz sam siebie, że spotkanie z dziewczyną nie jest dla ciebie sytuacją zagrożenia, a czymś co całkiem dobrze ci wychodzi. Możesz zostać dokładnie takim samym człowiekiem jak teraz, nie potrzeba tutaj wielkich terapii. Wystarczy tylko, że zmieni się to jedno przekonanie. Może zacznij zapraszać laski na piwo do baru, a sam przychodź już po jednym? Po paru udanych razach nawet na trzeźwo będzie ci już znacznie łatwiej.
  16. @Messer Podoba mi się pozytywny przekaz do ludzi, którzy są jeszcze na dole. @self-aware Podoba mi się pozytywne i merytoryczne podejście. @Hippie Podoba mi się twoje wnętrze.
  17. @mac Wkurza mnie, że piszesz takie długie posty, a ja muszę to wszystko czytać.
  18. Zagaduje każdego do kogo pasowałoby się odezwać, a jak mam dobry humor i pomysł na gadkę, to obcych też. Czasem mam okazje porozmawiać z taką topową laską, z bitch face, jakbym jej nie znał to w życiu bym nie podszedł, bo pogardą wali z twarzy. Zawsze jak do niej coś gadam, to cieszy się jakbym dał jej zabawkę. Jak do mnie coś mówi, to też twarz jej się zmienia na uśmiech. Może leci na średniaków?
  19. Odzywaj się do ludzi --> natręt, rycerzyk, pajac. Nie odzywaj się do ludzi --> kosmita, frajer, odludek. Beka. Dzisiaj widziałem, że mam okazje popracować kilka godzin z fajną laską. Od razu wykorzystałem okazje i się dosiadałem. Było luźno i śmiesznie. Znajomość na tyle zacieśniona, że teraz bez problemu mogę do niej po coś podbić, albo napisać na fb. I tak jest zajęta, więc ciężko więcej kombinować. Ale według filozofii niektórych piszących, jeśli dobrze zrozumiałem, to lepiej jakbym usiadł sam z boku i poprosił o pracę samodzielną, bo wyjdę na pajaca, albo laska wyczuje że mam problemy i ucieknie. Pewnie już mam opinię natręta.
  20. Jedna mi się tylko podobała XD. Jak stoi sama laska pod salą, gdzie będziecie mieć zajęcia i możesz albo poczekać w bezpiecznej odległości, albo podejść też pod drzwi i coś pogadać. Mówię o takich sytuacjach. Nie wiem dlaczego sporo użytkowników lubi się doszukiwać jakiegoś szczegółu i oprzeć na tym całą tezę. Gdybym słuchał tego wszystkiego, dzisiaj już bym myślał, że tylko człowiek krystaliczny ma szanse na relacje z kobietami. Jak idę sobie w dobrym humorze przez korytarz i zagaduje spontanicznie z uśmiechem do dziewczyny, to ona z pewnością wie, że kiedyś miałem jakiś spór wewnątrz siebie i od razu ucieka. Bo nigdy żadna rozmowa mi nie wyszła i nigdy nie gadało mi się dobrze z jakąś koleżanką od tak, jak się spotkaliśmy NIGDY.
  21. Z wyglądu nie ma co się oszukiwać, że lepszy niż średniak. Ojciec sprzedał mi dość spierdolone wzorce, jeśli chodzi o komunikacje z innymi ludźmi. Sam nie jest wygadany i często mamrocze pod nosem jak coś robi, ja zauważyłem że robię tak samo, a wygląda to głupio jakby ktoś patrzył od boku. Jak byłem dzieckiem, to koledzy mi wkręcali, że mało mówię i nie umiem się odezwać. Chociaż nie było, to prawdą. Jakbym miał siebie ocenić powiedziałbym, że wcześniej w 30% sytuacji byłem skrajnym ekstra, a w 70% skrajnym intro. Jednocześnie często byłem postrzegany jako dusza towarzystwa, zwłaszcza na imprezach, a czasem jako milczek. Jakby mi się jakaś lampka w głowie przestawiała zależnie od sytuacji. Wydaje mi się, że silne wzorce od ojca działają i nie jest łatwo się tego pozbyć. Sam przed sobą nie potrafię przyznać, że nie poradzę sobie w jakiejś sytuacji. Nawet gdyby nikt nie widział to będę pogardzał siebie wewnętrznie, boje się zburzenia swojego wewnętrznego obrazu przed samym sobą. Widzę laskę do której powinienem zagadać, ale mogę równie dobrze uniknąć sytuacji, to jeśli się tego boje, bo mi się podoba, to zatrzymam się na sekundę, uświadomię sobie że jak nie pójdę to będę czuł wewnętrzny wstyd i nie tak łatwo będzie sobie już wkręcać, że jestem zajebisty. Pokonam sam siebie, odwrócę się na pięcie znowu w jej stronę i pójdę na pizdę. Nie potrafię się pogodzić, że mógłbym nie być ekstrawertykiem i bać się interakcji z ludźmi. Ostatnio przyszła koleżanka do mojej współlokatorki i siedziały w kuchni. Wszedłem tam tylko po to, żeby pokazać że nie ukrywam się w pokoju i że się nie boje. Mam wobec siebie takie wymagania, że sam za sobą nie nadążam. Strach że moja opinia o sobie nie sprawdzi się w praktyce jest tak silny, że zrobię wszystko, żeby tego uniknąć. Oczywiście sytuacje z dzisiaj nie są tym wszystkim w 100% podyktowane. Często mam dobry humor i lubię na luzaku podbić i jakoś śmiesznie zagadać i taki obraz siebie chciałbym utrzymać.
  22. @mac Gdybym nie musiał studiować, to już bym sobie budował pracę z domu, w 100% zdalną. Myślałem, że będzie walnięcie na rynku korepetycji, ale jest chyba odwrotnie. Gówniarze narobili sobie zaległości przez naukę zdalną, strajki nauczycieli. Dzisiaj dostałem 5 ofert korków zdalnych, a od dawna nie odświeżam ogłoszeń na portalach. To jest jakieś 1200-1500 złotych miesięcznie, gdybym tylko z nimi nawiązał współpracę. No, ale studia mi nie pozwalają, ani pieniądze. Chętnie bym sobie kupił dobry tablet graficzny za 1500zł plus wypasiony mikrofon, ale w mojej obecnej sytuacji nie ma to sensu. Trzeba się trzymać z ludźmi na wydziale, bo człowiek utonie, a przynajmniej będzie miał dużooo gorzej.
  23. Ćwiczę skille społeczne, buduje znajomości. A kto mówi, że jestem miły? Normalnie kurwa gadam. Żadnego rycerzykowania. Wcześniej, nic nowego. Z koleżankami pierdolą.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.