Skocz do zawartości

imprudent_before_the_event

Starszy Użytkownik
  • Postów

    801
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez imprudent_before_the_event

  1. Krążył kiedyś po internecie taki filmik jak młodzież normalnie na osiedlu w mieście odpalała takie coś. Beczki spadały np. na szosę a tam szła akurat jakaś matka z wózkiem dziecięcym. Zdaje się że to było w Przemyślu. Lata około 2000...2005. Pamięta ktoś?
  2. Łączna ilość jednostek monetarnych Euro w obiegu jest taka: https://www.statista.com/statistics/442970/currency-in-circulation-euro-area/ Czyli 1 100 000 milionów. EBC sobie dodrukował 2 855 000 milionów. 2 855 000 000 000 / 1 100 000 000 000 = 2.6. Czyli ponad 2 razy tyle co jest w obiegu?
  3. Można też powiedzieć tak: Ona sobie nie radzi i musi szukać plastrów jeden po drugim. Ty za to wytrwałeś przez rok (może i były porażki w próbach poznania nowych kobiet, ale jednak dałeś radę w sensie że nie rozkleiłeś się). Więc to że ona teraz skacze po kutangach nie znaczy że jej się powodzi lepiej. Nie masz się więc co specjalnie załamywać.
  4. Zakaz badań nie miał by sensu skoro antykoncepcja by działała. Chyba że masz na myśli zachodzenie w ciążę z innym facetem a zrzucanie ojcostwa na partnera (nieważne czy oficjalnego (po ślubie) czy nie (z wolnego związku)).
  5. Jak najbardziej może zainicjować. Może jej to słabo wychodzić i się wstydzić, ale jakieś znaki dać i próby zrobić na pewno jest w stanie.
  6. Mi chodziło żeby w momencie jak żona się nie angażuje to i samemu się nie angażować. Czyli o przypadek gdy mimo prób "mądrego przekupienia", to przekupienie nie działa.
  7. Ja nie miałem tak ostro ale miałem mamę też nadopiekuńczą i z nerwicą. Ale toksycznym rodzicem chyba nie była (czytałem definicję i objawy i nie wszystko pasuje). I powiem że mocne ograniczenie kontaktów oraz usamodzielnienie finansowe wyszło wszystkim na dobre. Co by się nie działo, robiłem swoje. Były płacze że robię jej to na złość, ale z ogromnym spokojem wyjaśniałem że to nie tak tylko że dziękuję za wychowanie, ale jestem facetem a po 18 roku życia facet żyje swoim życiem. Czyli poza ograniczeniem kontaktów trzeba też w sobie wyhodować umiejętność zachowania spokoju. Po latach kontakty z rodziną mam dobre. Tylko że ja miałem łatwo bo dość wcześnie zacząłem żyć własnym życiem co nawet nauczyciele w szkole mówili. Więc mama uznała że sobie poradzę w życiu i może dlatego tak łatwo przyjęła moje odejście w świat. U innych może być inaczej. Pytanie więc czy masz jakieś hobby które mocno rokuje zarobkowo na przyszłość?
  8. Gdyby nie to że trochę patologiczna ta dziewczyna i jej otoczenie, to bym w to szedł bo dziewczyna młoda czyli można ją jeszcze jakoś wychować. Tylko trzeba by to odpowiednio rozegrać żeby poznać jaka jest prawda i uniknąć też upokorzenia oraz konwersji na beta-bankomat. Mianowicie zrezygnowałbym z prób uzyskania seksu. Dlaczego? Bo to jakaś dziwna sytuacja tutaj. Dziewczyna się nawet daje rozebrać a seksu nie chce. Albo jest faktycznie jakimś jednorożcem i jest nieśmiała i dopiero się przełamuje, albo to jakieś testy (tresura) i jednocześnie robienie sobie dobrze (za pomocą gry wstęnej). I póki co wygląda to tak że ona dostaje grę wstępną (czyli przyjemność dla siebie) a seks blokuje. No to jak dla mnie to trzeba by przestać w ogóle się o to starać. Niech wie że to idzie w parze. Nie ma jednego to i nie ma drugiego. W dodatku jak kobieta widzi w facecie prawdziwego mężczyznę, to chce z nim uprawiać seks. Więc zamiast się prosić to ja bym zadbał o to żeby mnie widziała jako bardziej stanowczego, bardziej męskiego, niedostępnego. Będącego mniej needy. I jeszcze dobrze żeby zobaczyła konkurencję (że się podobam innym dziewczynom). Wtedy sama się zacznie prosić o seks.
  9. Tylko żeby skutek był lepszy to trzeba też te 150zł odliczyć żonie od wydatków Czyli "nie będzie nowego futra", "odłożymy na razie wymianę firanek", itp.
  10. Z punktu widzenia prawnego pewnie tak. Tylko nie pasowało mi tu słowo "podział" skoro coś nie jest dzielone (ostrze podziału nie trafia w kasę, tylko przechodzi na styk obok). Tyle co teraz (30), bo to historia z początku lata 2018. Wychodzi więcej niż tutaj? :
  11. Nie mogłem uwierzyć że pod pojęciem "podział" miałeś na myśli podział w stosunku 100/0. No ale skoro tak to przyjmuję do wiadomości. W takim razie gratuluję że nawet po takim "podziale" bardzo szybko wróciłeś do siebie. Ja żadnego związku nie miałem więc i rozstania ze związku też. Ale miałem rozstanie z osobą z którą się po prostu spotkałem kilka razy i miałem wobec niej ogromne plany (i byłem na ostrym haju). Głupoty żadnej na szczęście nie zrobiłem ale przez pierwszy tydzień prawie nic nie jadłem (była dosłownie 1 drożdżówka na cały tydzień). Nie ważyłem się ale miałem wrażenie że schudłem z 10kg (to pewnie niemożliwe fizycznie ale takie miałem wrażenie). Drugi tydzień zamiast tego były problemy ze spaniem. Praktycznie nie spałem, i zajmowałem się pracą już od 2 w nocy. Tzn. próbowałem, bo szło słabo. W każdym razie nie leżałem w łóżku tylko coś tam dłubałem (majsterkowałem). Potem było to: Ale miałem duże szczęście bo artykuły na które trafiłem to były artykuły o RedPill. Więc wyszło mi to na dobre. Nawet bardzo. Ja myślałem że brak baby to jakaś kara dla mnie. Wyszło odwrotnie. Bóg mnie jednak kocha :D
  12. Jakoś dziwnie opisałeś. Ja to zrozumiałem jako: "całość przypada żonie". A chyba nie o to Ci chodziło?
  13. Nie. Kiedyś mi asperger przeszedł przez myśl, ale wtedy wyczytałem że osoby które go nie mają często myślą że go mają. Więc pomyślałem że skoro ja myślę że go mam, to znaczy że go nie mam :D Dużo kalkuluję i analizuję w pracy. I w pracy nie wygląda to dziwnie. Nigdy się nie zastanawiałem jak będę działał w sprawach międzyludzkich. Najwidoczniej teraz wyszło że tam też kalkuluję i analizuję.
  14. Dzięki za odpowiedzi. Dodam, że forum czytam już od 3 miesięcy, nie od wczoraj (na pewno przeczytałem więcej niż 100 tematów od deski do deski). Póki co pójdę właśnie w polepszenie wizerunku. Co do spojrzenia bardziej rozumem niż sercem na kobiety to ma to taką wadę że wtedy nie widzę niczego co by mi kobiety mogły dać. Więc relacje z nimi mnie wtedy nie kręcą. Pewnie się to zmieni z czasem. Póki co mam tak że jakoś ciągnie mnie do tamtej dziewczyny, ale jakby nagle rzuciła chłopaka to jakoś sobie nie wyobrażam związku z nią. Co niby miałbym z nią robić skoro nie dostanę od niej prawdziwej miłości, wsparcia, itp. Więc mam to szczęście że parcie na związek mi znacznie spadło, pozostały jeszcze tylko pozostałości tego haju którego nie kontrolowałem. Generalnie temat założyłem nie w celu naprostowania spraw z tą dziewczyną, ale żeby się czegoś dowiedzieć o sobie. Czy mój sposób wychowania ukształtował mnie w określonego człowieka (betę czy omegę) i nie da się tego zmienić. Czy może jedynie zamaskował na jakiś czas mój prawdziwy charakter, i teraz mogę ten charakter łatwo odtworzyć. Sprawa się rozbija o to kiedy kształtuje się charakter. W których latach życia. Bo pierwsze 6 lat mogłem być wychowywany przez dziadka na alfę (rodzice z Nim mieszkali zanim się wyprowadzili).
  15. Tak właśnie zamierzam zrobić. Póki co nie słuchałem jeszcze audycji Marka, ale to dlatego że już ogrom wiedzy wyciągnąłem z blogu swiadomosc-związkow, i mam wrażenie że informacje się będą powtarzać. Jeżeli chodzi o kobiety to mam już duży progres w sprawie mniejszego ciśnienia na związek. Kiedyś liczyłem na miłość, wsparcie, wspólne romantycznie spędzane chwile, i jak by się dało to dużo seksu. I teraz wygląda na to że z tego wszystkiego to najbardziej prawdopodobne jest uzyskanie tego co mi się wydawało najtrudniejsze do uzyskania. Nie muszę chyba mówić która to jest z tych rzeczy które wymieniłem. Jestem nawet zdziwiony że mi tak łatwo przyszło zaakceptowanie braku romantyczności czy wsparcia u kobiet. Może to dlatego że zrozumiałem że tak ma być. Kiedyś zazdrościłem innym że coś mają. Teraz wiem że wcale nie mają, więc i nie ma im czego zazdrościć. Pozostał mi tylko problem z zapomnieniem o tej jednej dziewczynie. No i problem z "Podchodzimy tylko do pań, które nam ukazują dyskretne znaki zainteresowania". Bo właśnie w tym przypadku jakieś znaki jednak dziewczyna mi dawała. Ja tu widzę inny problem. Problemem jest raczej filtrowanie dziewczyn będących w związkach. Bo i takie mogą dawać znaki zainteresowania (gdy szukają nowej gałęzi). A ja chciałbym takie odfiltrować.
  16. Napisałem w przywitaniu: dopiero przekroczyłem 30. Bujanie się w pierwszej napotkanej* niestety jest skutkiem ubocznym mojego wycofania się z życia. Po prostu teraz żeby nawiązać kontakt z nowymi kobietami muszę zacząć od 0. Czyli najpierw trafić na pierwszą, nie mając porównania z innymi wcześniejszymi bo tych innych wcześniejszych po prostu nie ma. *Przy czym to też nie do końca tak. Miałem tu też pecha że od razu trafiłem na naprawdę wyjątkową dziewczynę. Wiem jakie tu macie zdanie o "wyjątkowych" dziewczynach. Ale to nie tylko moje zdanie, popieram to też checklistą podaną przez @Mosze Red. W dodatku mój problem polega też na tym że właśnie się nie bujam w każdej. Gdyby tak było to nie było by problemu bo teraz bym mógł wziąć każdą inną. A tak nie jest, zadowoli mnie tylko naprawdę mały odsetek kobiet jakie mi podpasują. Wiem że to brzmi nieprawdopodobnie że akurat teraz za pierwszym razem na taką trafiłem, ale tak naprawdę to nie był przypadek. Trafiłem na nią bo pracowała u mojego kolegi, który jest inteligentny i ma podobne zainteresowanie do moich. Więc i pracownicę szukał o takich cechach. Jednocześnie nigdzie indziej nie próbowałem się zapoznawać z kobietami. Siłą rzeczy kobietę mogłem spotkać tylko u kolegi, a u niego mogłem spotkać tylko taką inteligentną. Przypadkiem było jedynie to że jednocześnie była bardzo ładna.
  17. O co chodzi w tym cytacie po angielsku? Szukałem opisów (to chyba jakiś idiom) i jakieś znalazłem, ale nie mogę ich zrozumieć. Pewnie trochę tak, ale na pewno ma mniej wyprane niż 90% innych kobiet. Nawet na tym forum nie wszyscy się wycofali z relacji, więc skoro jakieś relacje z kobietami jednak akceptujemy to i tak taka dziewczyna będzie lepsza do takiej relacji niż któraś z pozostałych 90%. Rzeczywiście tak było. W takim wypadku można uznać że to że okazała się być zajęta było dla mnie błogosławieństwem, bo dzięki temu poznałem matrixa i gdybym jeszcze kiedyś miał okazję się za nią zabierać to już ze znajomością zasad jakie póki co obowiązują.
  18. Opiszę w jak największym skrócie ale i tak wyjdzie bardzo długo. Dla niecierpliwych chyba wystarczy przeczytać ostatni akapit. Zaczęło się to od dzieciństwa ale dopiero od kilku miesięcy sobie z tego zdałem sprawę. Opiszę więc w kolejności zdarzeń, a nie w kolejności mojej rozkminy. No więc rodzice byli trochę nadopiekuńczy. Nie pozwalali mi robić różnych ich zdaniem niebezpiecznych rzeczy. Dostałem przez to łatkę "sieroty" (dzisiaj by się to nazywało "pedała"). Do tego rodzina narzuciła mi jakiś taki staroświecki styl ubioru. Byłem więc traktowany jak taki samiec omega co się na nim można wyżywać. Jednak nie czułem się ta omegą. Zawsze mnie ciągnęło do ryzyka i przywództwa. Tylko długo nie miałem gdzie tego odnaleźć. Z racji wykluczenia społecznego i nieatrakcyjniejszego wyglądu zajmowałem się swoimi zainteresowaniami (majsterkowanie, niekoniecznie bezpieczne (gdy niebezpieczne to poza wiedzą rodziny oczywiście)). Oprócz tego wychowałem się na serialach takich jak "Drużyna A". To jeden z ostatnich seriali z prawdziwymi wzorcami mężczyzn. Wprawdzie takimi pomocnymi, ale jednak pomagającymi na swój własny sposób, i pokazującymi swoją pozycję społeczną oraz bunt wobec narzuconych błędnych norm społecznych. Czyli dalekie to od białorycerstwa. I ja zawsze taki chciałem być. Celowo o tym piszę bo to chyba wyjaśnia moją przemianę pół roku temu. No więc rozwijałem się głównie "zawodowo" już od szkoły podstawowej. Nie miałem też zwyczaju dzielić się swoimi problemami. Jednak ciągle społecznie czułem się odrzutkiem, i nieatrakcyjnym dla kobiet (wtedy jeszcze słusznie). W dodatku czułem że nie był bym w stanie wytrwać w długotrwałym związku. I jeszcze rodzina wmawiała mi czasami poczucie winy. Więc tuż przed rozpoczęciem studiów powiedziałem rodzinie dość, że nie zamierzam się dostosowywać, i ostatnia rzecz jaką robię zgodnie z wolą rodziny to studia. Tak też się stało. Tresura była ekstremalna bo przestałem brać od rodziny kasę, a nawet zabierać jedzenie z domu. Rodzina nie dostąpiła też łaski dowiedzenia się gdzie aktualnie mieszkam. Zrobiłem to jednak świadomie, bo zauważyłem że wszystkim nam się szczęśliwiej żyje jak żyjemy osobno a spotykamy się tylko co jakiś czas. Jak przyjadę i zostanę na dłużej jak tydzień to znowu się zaczynają pretensje i narzucanie mi sposobu życia. Więc po prostu staram się przyjeżdżać w miarę często, ale na krótko. Ale to już nieważne, bo relacje z rodziną są teraz już całkiem spoko. Najważniejsze że do studiów, i podczas studiów zdarzyło mi się zainteresować jakimiś tam dziewczynami. Oczywiście nie miałem u nich żadnych szans, albo trafiałem na zajęte (choć jakby były wolne to też bym nie miał szans ). Próbowałem więc się izolować od kobiet. Po studiach z racji męskiej pracy, dosłownie ograniczyłem kontakty do 0 na wiele lat. Nie miałem ani 1 koleżanki. Czasami tylko spotykałem żonę jednego z moich kolegów., oczywiście tylko przy okazji odwiedzania tego kolegi. Żyło mi się szczęśliwie, i widziałem w oczach kolegów że trochę mi zazdroszczą mojej wolności więc cieszyłem się tą wolnością. Choć jakaś tam tęsknota za związkiem którego nigdy nie miałem, była. Nie słyszałem też o żadnych problemach związkowych u znajomych (poza fochami). Żyłem więc w świadomości matriksowych związków, może nawet jako biały rycerz. Jedyne pocieszenie że jako niepraktykujący biały rycerz, bo nie dostąpiłem nawet "zaszczytu" trafienia na jakąś orbitę. Z racji naprawdę mocnego rozwoju zawodowego miałem coraz poważniejsze zlecenia. W tym zagraniczne (a nie prosiłem się o nie, tylko ludzie jakoś mnie znajdywali w internecie). Mocno to podbudowało moją wartość. Szczególnie że w końcu sam zauważyłem że jestem naprawdę dobry w tym co robię (ogólnie projektowanie konstrukcji, toczenie, frezowanie, spawanie, sterowanie/automatyka, drukowanie 3D, elektronika). Mam też ostre warunki współpracy. Tylko umowa współpracy. Żadne tam prace na etat (praca "pod kimś"). Nie lubię robić fuszerki, więc sam narzucam rozwiązania techniczne, itp. Zdarzały się próby manipulacji jak mnie raz zleceniodawca okłamał że się wcześniej ustnie zgodziłem na jakieś tam inne warunki współpracy. Powiedziałem: "ni ch**a". Mogę oddać kasę a nawet dostarczyć prototyp, ale do kontynuacji projektu niech se szuka innego frajera. Zrobiłem tak bo prostu nie mam za wiele do stracenia, a ryzyko i ostra rywalizacja to mój żywioł. Lubię też pokazywać kto ma ostatnie słowo. Następnego dnia przyznał się że mnie okłamał bo chciał wymusić zmianę warunków. Można więc rzecz że staram się pracować jako szef całej operacji, mimo że formalnie jestem tam jako podwykonawca. Szkoda że nie miałem okazji sprawdzić jakbym sobie radził w przypadku kobiet. Rok temu zupełnie niezależnie od spraw damsko-męskich zacząłem o siebie bardziej dbać (za sprawą kolejnych zleceń wymagających spotkań w biurowcach zamiast w jakichś tam halach produkcyjnych). Odnowiłem też trochę znajomości z czasów liceum (nigdy nie były zerwane, tylko ludzie gdzieś się porozjeżdżali po Polsce i kontakty wygasły). Ludzie byli w szoku widząc że wyglądam lepiej niż mnie zapamiętali. Jedyny problem że mam tylko 172cm i nie jestem zbyt przypakowany. No ale dbanie o siebie i estetyka ubioru poszła znacznie do przodu. I tu przechodzimy do głównej części historii. Jeden z kolegów chciał pomocy w czymś tam, ale zaznaczył że nie muszę robić całości bo ma nową pracownicę (studentkę która dorabia). Trochę się zdziwiłem bo branża też mocno męska. Pomyślałem, albo babochłop z wyglądu, albo jakieś dziwadło z charakteru. Zapomniałem jednak o tym szybko (aż się dziwię, może dlatego że jeszcze wtedy nie chciałem brać tak młodej dziewczyny). Niestety zapomniałem też o tym że realizuję plan izolacji od kobiet, i miesiąc później pojechałem w odwiedziny do firmy tego kolegi zapominając że ona tam może być. Wbijam do firmy, a za drzwiami widzę anioła. Miła, piękna, trochę nieśmiała, delikatna, niewyzywająca ale dobrze ubrana i zadbana. Nie mój typ kobiety jeżeli chodzi o figurę, ale była tak piękna że szybko mój typ się zmienił. Dosłownie, nigdy takie kobiety mi się specjalnie nie podobały a teraz na ulicy nagle zwracam na takie uwagę (chodzi mi o kolor włosów i ogólnie mocne okrągłości (nie że gruba bo jest szczupła, tylko chodzi o proporcje kształtów, taki styl Kolumbijski)). Pozostałe cechy czyli delikatność, itp, oczywiście bardzo w moim typie. Kolega był mocno zajęty i gdzieś musiał wyjść, więc zabawianie mnie przypadło tej dziewczynie. Ta mi opowiada o tym co robi, chwali się, pyta o coś. Pyta o jakieś sprawy zawodowe. Ogólnie super kontakt jak dla mnie (kogoś kto nigdy nawet kobiety za rękę nie trzymał), choć nie gadaliśmy w ogóle o sobie tylko o naszych zainteresowaniach. Do tego poprawiała włosy w mojej obecności, itp. Dodam że kolega opowiadał jej wcześniej o mnie (jeszcze nawet zanim mnie poprosił o pomoc miesiąc wcześniej) i nagadał jej jakichś "głupot" że się znam, że jestem fajny o robię ciekawe projekty, itp. I dziewczyna była podobno pełna podziwu i chciała mnie poznać. Ale ja o tym nie wiedziałem aż do przyjazdu. Telefonami się nie wymieniliśmy, ale to z innych powodów (ja praktycznie nie używam i nawet kolegom wolę dać maila czy Skypa zamiast numeru tel.). Ona z kolei przez bite 8 godzin z nikim nie SMSowała ani nie dzwoniła (raz tylko ktoś zadzwonił ale go szybko zbyła). To mnie niestety zmyliło bo pomyślałem że to oznacza nie ma chłopaka. Wiem że to brzmi jakbym pisał że "moja myszka taka nie jest". Ale poprę się tym: Ta dziewczyna po prostu spełnia 90% podanych tu wymagań. Ma konkretne zainteresowania (i to ścisłe, nie humanistyczne). Brak zdjęcia na FB (konto ma ale tylko do kontaktów ze znajomymi). Nie atencjuszka. Słucha faceta i szanuje jego opinię. Wycisnąłem z niej też że ma poglądy raczej konserwatywne (a na pewno anty-lewicowe). Przy kolejnym spotkaniu wyszły kolejne zalety, ale o tym dalej. Jakoś strasznie się nie napaliłem jeszcze wtedy, ale pomyślałem że trzeba się za nią brać. Napisałem do niej potem maila, odpisała, i zaczęliśmy gadać. Niestety znów o naszych zainteresowaniach. Sądziłem że sama się zorientuje że trzeba mnie poinformować gdy ma chłopaka, no i sądziłem że koledzy wiedzą że ja z nią gadam. Okazało się że nie wiedzieli. Zaczęła do mnie mówić zdrobniale. Spytałem czy możemy się spotkać jak znowu przyjadę (za 2 tygodnie). Potwierdziła że na pewno będzie (odebrałem to jako "chcę Cię zobaczyć więc jak mnie akurat nie będzie to specjalnie podjadę do firmy" (daleko nie ma)). Wtedy się mocno napaliłem, wystroiłem, i trochę okrężną drogą się wybrałem (2 dni drogi). Po drodze zahaczyłem mojego innego dobrego kumpla w innym mieście bo miałem mu pomóc wybrać prezent dla rodziny na urodziny. Ogólnie dobry kolega i został wtajemniczony w sprawę. Kolega z firmy w której pracuje dziewczyna nie, bo nie wiedziałem czy się jej nie wygada. Niestety wtedy dostałem kubeł zimnej wody. Tuż przed wyjazdem już do docelowego miasta, uprzedziłem firmę że robię najazd. A dziewczyna mi za chwile pisze że akurat jej nie będzie. Bo jest zajęta ze znajomymi przygotowaniami do jakieś małej imprezy. Tu mi się zapaliła lampka, że jak by była choć trochę zainteresowana to by albo napisała żebyśmy się chociaż spotkali, a jakby była bardziej chętna to by mnie nawet zaprosiła. A ta nic, tylko że nie ma opcji spotkania bo jej nie będzie. No to myślę, ma chłopaka jak nic. Przyjeżdżam do firmy, pytam kolegę prosto z mostu czy Ona ma kogoś, a on potwierdza. No lipa na maxa. Potem się jeszcze raz pojawiłem w firmie, i Ona akurat była. Może to nie było zakochanie od pierwszego wejrzenia, ale od pierwszych 8 godzin rozmowy + kontaktów przez neta na pewno. Więc było ciężko ale jakoś dałem radę. Wtedy się też okazało że dziewczyna ma swoje pewne zasady. Np. wypaliła z tekstem gdy chciałem zrobić kawę: "ja zrobię, ja tu jestem kobietą". Potem wyszło że ma dobry kontakt z ojcem. Co może tłumaczyć jej wyjątkową normalność jak na dzisiejsze czasy. Uznałem że nic z tego nie będzie (tu nawet PUA nie pomoże jak się ma zasadę że nie odbijamy zajętych dziewczyn) więc zerwałem kontakt. Niestety problem polega na tym że kontakt zerwałem w momencie jak widziałem tylko zalety tej dziewczyny. Na pewno ma jakieś wady ale ich nie widziałem. Rozumiecie o co mi chodzi? Po prostu w głowie mi został ideał. Myślałem nawet czy się nie pospotykać tylko po to żeby lepiej poznać jej wady. No ale nawet logistycznie było by to trudno ogarnąć więc nie dało rady. Było naprawdę ciężko, zawaliłem kilka projektów za kilkadziesiąt tyś zł, ale przynajmniej jakoś uszedłem z życiem. Trwało to ze 3 miesiące. Nawet szybciej niż sądziłem. Niestety teraz po kolejnych 3 miesiącach kolega ciśnie na spotkanie, a do tego twierdzi że dziewczyna się ucieszy. Ciekawe tylko skąd to wie. Bo od niej zero info w stylu "kiedy przyjedziesz?", i żadnych życzeń na święta. Nie wiem co on kombinuje (może akurat dziewczyna zerwała z chłopakiem?) ale zrobił mi kilka dziwnych akcji ostatnio więc mu nie ufam. Nie chcę go pytać wprost ani go prosić żeby dał spokój. Bo jeszcze się wygada tej dziewczynie że jestem w kiepskim stanie, a wtedy w ogóle będę przekreślony w jej oczach już na maxa. W każdym razie samo info o tej dziewczynie dało mi niezłego doła. Mimo że ciągle o niej pamiętałem to już o niej nie myślałem jako o obiekcie uczuć. A teraz to nagle wróciło. Dlatego też zarejestrowałem się na forum. Planowałem już ze 2 miesiące temu ale nie miałem presji. Teraz się pojawiła. Długo wyszło. Jak ktoś przeczytał to szacun. Ale o dziwo to nie koniec Jeszcze wyjaśnię jak tu trafiłem oraz jakich rozkmiń dokonałem. Zaraz po zerwaniu kontaktu szukałem jakiegoś "plastra". Zgadałem w realu do kilku dziewczyn (z wyglądu 9/10). Niestety okazały się nie tymi za które je uważałem więc odpuściłem. Założyłem konto na Sympatii. Dałem naprawdę dobry opis (ale prawdziwy, po prostu opisałem swoje życie które jest pełne ryzyka i innych męskich zachowań), że mi aż same z siebie ze 2 dziewczyny napisały. Jednak to były jakieś wyjątki, co czytają opisy. Wcześniej na moje wiadomości żadna inna nie odpisywała (teraz wiem że to normalne bo dostają po 1000 wiadomości dziennie i oceniają po zdjęciach, a ja miałem takie dość przeciętne). Wtedy jednak zauważyłem w sobie dziwne zachowanie. W ogóle nie przejąłem się tym że nie ma powodzenia na Sympatii. A to jeszcze było przed odkryciem matrixa. Podszedłem do tematu bardzo kompleksowo, i zamiast się przejąc i zniechęcić, uznałem że coś musiałem źle zrobić i że trzeba to naprawić. Tym sposobem trafiłem na strony o robieniu zdjęć do profili na FB czy do CV (czy na Tindera). Plus opis tego jak zdjęcia są odbierane przez kobiety. Pojawiło się magiczne hasło "hipergamia", które po wyszukaniu w google nakierowało mnie na stronę swiadomosc-zwiazkow oraz na to forum. Na początku forum zignorowałem, ale zapamiętałe że jest i że kiedyś trzeba tu będzie zajrzeć. Przez 3 miesiące intensywnie czytałem blog i to mi pozwoliło w miarę uporać się z tym fatalnym zauroczeniem (albo po prostu zbiegło się to z czasem, gdzie rany leczył czas a nie samo czytanie bloga). Potem jednak zajrzałem na forum i teraz je też intensywnie czytam. Zrobiłem sobie test pewności siebie na jakiejś stronie (zaciekawiony tym dlaczego nie przejąłem się porażka na Sympatii) i mi wyszło 10/10. Nie mogłem w to uwierzyć. Ale to może wynik tego że wiele pytań dotyczyło spraw zawodowych a jak pogrywam w pracy zawodowej to opisałem wyżej W każdym razie rozkminiłem (może błędnie) że chyba ja zawsze taki byłem tylko mnie społeczeństwo i wychowanie próbowało "zlewaczyć". Miałem też taką fobię społeczną, którą udało mi się częściowo zwalczyć przy okazji tej pracy zawodowej. Podsumowując, z tą dziewczyną nic nie wyszło, ale wyzwoliło to we mnie poszukiwanie odpowiedzi na pewne pytania i tym sposobem odkryłem matrixa. Oraz kilka innych rzeczy. Czy to możliwe że byłem zawsze typem zdobywcy, prawie że samcem alfa, tylko że zamaskowało to te kilka błędów w dzieciństwie i moje wycofanie się z życia na kilkanaście lat?
  19. No skoro jestem na forum BraciaSamcy, to tak, jestem bratem :D
  20. Witam szanowne rodzeństwo :D. Mam trochę ponad 30 lat. Trafiłem tutaj raczej nietypowo bo wcześniej trafiłem na stronę swiadomosc-zwiazkow, i w ciągu 3 miesięcy przeczytałem tam już zdecydowaną większość artykułów (z 80 na chyba 110 wszystkich). Tak więc w sprawie Red Pill jestem już mocno doszkolony (ale na razie tylko teoretycznie). Tutaj zacząłem zaglądać dopiero później. A rejestruję się żeby po prostu pogadać, a nie tylko czytać. Nie miałem żadnego problemu z zachowaniami kobietami do tej pory. Ale to dlatego że miałem inny problem: po prostu brak kobiety oraz od czasu do czasu fatalne zauroczenia (nieodwzajemnione rzecz jasna). Skąd można mnie określić jako: "Głupi polak przed szkodą." Szczegóły opiszę w świeżakowni.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.