Skocz do zawartości

Eredin

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2336
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    13
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Eredin

  1. Nie, ale czasami mi szkoda, że to wszystko nie jest takie jak w bajkach. Stan na 21 luty 2017 - niczego mi nie szkoda, bo wylogowałem się całkowicie z rynku matrymonialnego i ,,nie interesuje mnie Pan wcale''. Wtedy miałem jeszcze resztki rycerstwa w sobie. Ot takie małe sprostowanie, sam się zdziwiłem jak to przeczytałem, ale sierpień 2015 mówi sam za siebie. W ogóle panienki mają pod tym względem nasrane, są przekonane, że każdy facet ma wręcz obowiązek latać za nimi i im nadskakiwać, a jak nie to jest do niczego. Ile razy było gdzieś widać jak panienka wręcz miała pretensje, że ktoś tam jej nie podrywał, oceniała go, że jest ciotą i tak dalej, a on po prostu miał ją w dupie, tak trudno to zrozumieć? Uważają się za nadludzkie istoty, którym się wszystko należy za sam fakt, że są.
  2. Nie chodzi o całkowite zniknięcie bez słowa, ale po prostu bycie samemu ze sobą gdzieś tam żeby się 'wyciszyć' i wyluzować od tego wszystkiego.
  3. A co to, pies ze smyczy uciekł? ... A więc bycie normalnym, myślącym człowiekiem to fobia. Ciekawa teoria. Chyba upały nie każdemu służą.
  4. Eredin

    Witam

    Witaj. Też te komentarze widziałem i m.in. dlatego tu trafiłem. Może ktoś z forum to pisze?
  5. A pod filmikiem na yt komentarze w stylu Społeczna manipulacja, że płeć żeńska to jakieś nadludzkie istoty z rajskiego wymiaru, którym trzeba urządzać pielgrzymki na klęczkach niezależnie od tego co robią.
  6. Kiedyś pod wiejską dyskoteką byłem świadkiem sceny, jak wydziarane koksy szukały koniecznie zaczepki i jeden miał pecha, że trafił na zapaśnika (a przynajmniej tak to wyglądało). Koleżka zszedł mu w nogi, pierdolnął o glebę i na tym się zakończyła przygoda, w ciągu kilku minut odjechali w siną dal.
  7. Dokładnie. Jak byłem młodszy i głupszy, to myślałem, że takie sytuacje to jest skrajność, że wydarzają się gdzieś tam daleko poza czasem i przestrzenią, a tu życie coraz częściej mi pokazuje, jakie one (kobiety) są. Związek to gra, jeśli ktoś oczekuje spokojnego życia to niech się lepiej w to nie pakuje.
  8. Cholera, u mnie to nigdy nie działało... To znaczy za późno się za to brałem. Olewałem panny dopiero po całej serii partactw i zrobieniu wszystkiego, aby mnie zaszufladkowała jako wybitnie nieatrakcyjną jednostkę. I... nic nie dawało. Cieszyły się chyba, że już za nimi nie latam, bo nie było żadnej próby kontaktu i tak dalej. Teraz będę miał okazję to przetestować, ale jeszcze nie wiem jak to rozegrać, bo sytuacja nie jest taka do końca 'wygodna'. Niestety przed poznaniem zasad gry ma się w głowie taką dziwną blokadę, która mówi ,,nie bądź niemiły, bo cię panna oleje/zaliczy jako chama, z którym nie warto się zadawać/bo cię nikt nie będzie lubił, gdy się będziesz często sprzeczał''. Wiem z własnego doświadczenia, nie kryję tego. Ale prędzej czy później jak się widzi, że dobry charakter dostaje od ludzi po dupie, a cwaniak dyma laski i ma poważanie wśród kumpli, to coś już zaczyna w głowie świtać, że nie wszystko jest takie jak się na pierwszy rzut oka wydaje. A stąd już prostsza droga do poznania prawdziwych zasad relacji międzyludzkich.
  9. Sedno sprawy. Ile razy ktoś słyszy, że nie zamierzam się żenić (jeśli o to pyta - nie rozgłaszam na codzień jako wojujący antymatrixowiec), to jest zaraz jakaś gadka o zostaniu księdzem i tak dalej. Jakby nie było własnej drogi, tylko kilka oklepanych schematów.
  10. A mnie aż dusi w gardle jak ktoś nie podniesie krzesła tylko przesuwa po dywanie i tak syczy.
  11. Model 150 ma oryginalnie 143ccm, z jakimś ludzkim milicjantem by jeszcze przeszło, ale lepiej nie kusić losu. Konie mechaniczne się mieszczą w przedziale. Jest bodajże 12, a przepis dopuszcza 15 jak się nie mylę.
  12. Cieszę się z tej możliwości. Pozostaje teraz tylko przerejestrować swoją ETZ-tkę na 125 (legalnie, a jak! ) i śmigać. No i na nieśmiertelnym klasyku (awatar) też już polatam legalnie. Kat. A z pewnych przyczyn zrobić nie mogę, a rozstać się z klasycznymi jednośladami to tak jakbym miał pozbawić się... czegoś ważnego.
  13. Mógłby ktoś wynaleźć skuteczny lek na coś takiego. Wiem, ze to bezsens, mam ciekawe życie (praca, zainteresowania, sport), a mimo to w bani siedzi jedna jedyna panienka, która daje spory strzał endorfin (jak nie odpierdala cyrków ). Troszkę mi to zaczyna przeszkadzać, zwłaszcza, że szansę na cokolwiek spaliłem dawno temu nie znając jeszcze zasad tego wszystkiego. Teraz żyję tylko jakimś durnym złudzeniem, że mi się z nią uda - tylko po co?
  14. Jestem indywidualistą, nie potrzebuję związku do szczęścia (ani do niczego innego go nie potrzebuję), a mimo to jest taka jedna dziewczyna, za którą emocje szaleją regularnie. Na zdrowy rozum wiem, że nie mam tam czego szukać od dawna, mam spokój, a przychodzą takie głupie momenty i nie wiadomo co z tym zrobić.
  15. Zrobiłem to samo. Zdecydowanie jestem zwolennikiem tradycyjnych kontaktów międzyludzkich, a co u kogoś słychać wolę się dowiedzieć, gdy się spotkamy w odpowiednim czasie, a nie codziennie wchłaniać lawinę gówna.
  16. Znana mi sytuacja: grupka znudzonych wiejskich cwaniaków pod dyskoteką postanowiła poszukać zaczepki, kopią w przejeżdżający powoli po parkingu przypadkowy samochód, który się zatrzymuje. Od strony pasażera wysiada dosyć zdrowo wyglądający gość (nie jakiś koks, ale też nie leszcz z metra cięty). Zza kierownicy stu kilowy wytatuowany koks. Cwaniakom na widok tego drugiego zmiękły nogi, chęć do wojaczki znikła w trybie natychmiastowym i zaczęli przepraszać. Jednak jest jakiś tam aspekt psychologiczny, w końcu nigdy nie wiadomo czy ten koks akurat nie trenuje czegoś, a dostać w uzębienie od boksera wagi ciężkiej czy zaliczyć darmowy lot zainicjowany przez ponad stu kilowego zapasiora to nie jest kusząca propozycja dla nikogo. Z drugiej strony znam sporo przedstawicieli tych zjawisk o których mówicie: mój trener od boksu to niepozorny, sympatyczny i uśmiechnięty człowiek, a wymiata aby jeden huk idzie. I znam 'koksów', którzy się spompowali w pół roku, a przebiegnie parę metrów czy pójdzie do roboty i zaraz puchnie i ma dosyć. Wracając do tematu. Nie wiem co będzie 'najlepsze', nie biję się na ulicy, trenuję BJJ i wcześniej trochę boksu (zamierzam kontynuować za jakiś czas), nie chciałbym dostać po mordzie od dobrego w swym fachu boksera, nie chciałbym dostać kopa w łeb od kickboxera, nie chciałbym zostać rzucony o glebę i na niej połamany, więc chyba wszystko jest na swój sposób skuteczne.
  17. Ale jej się przecież należy z urzędu, bo ona jest kobietą, nie? Trzeba jej nadskakiwać, robić na nią całymi dniami i o nic nie pytać, a królewna będzie wykrzykiwała swoje kolejne roszczenia, jednocześnie obrastając w tłuszcz na kanapie i pierdoląc przy winku z koleżaneczkami, jaka to ona nieszczęśliwa, bo mężczyzna się nic nie stara, w ogóle o nią nie dba i nie ma dla niej czasu... Sporo takich chodzi po świecie. Nigdy nie zrozumiem podejścia, że coś się komuś należy za samo istnienie. Wiele panienek myśli, że z powodu swojej płci są jakimiś nadludźmi, wyższą rasą, której trzeba budować świątynie i pielgrzymować na kolanach z pieniędzmi w zębach.
  18. Raz widziałem na wiejskiej przytupówce jak panienka (w sumie nie była jakoś bardzo szpetna) lizała się z - na oko - 60 letnim sprzątaczem. Na sali przy wszystkich. Nie wiem, jaka to musiała być desperatka, ale jedno wiem na pewno - żeby się nie wiadomo jak chciało, to lepiej pójść się zbrandzlować w krzokach niż brać coś takiego.
  19. Siemano Polecam artykuły na samczym runie i komentarze do nich. Wiele spraw sobie można rozjaśnić, do tego ludzie dzielą się swoimi doświadczeniami i co chwilę powiela się schemat kobiecych zachowań. Sporo można się dowiedzieć. Dowiedzieć, a w wielu sprawach też uświadomić i pomyśleć 'no tak, to przecież oczywiste'.
  20. Mam to samo co w drugim zdaniu (pisałem w powitalnym temacie o dwuletnim ogłupieniu z powodu panny). Albo jest drugie wyjście: wyłożyć lage na wspomnianą pannę i zapomnieć o jej istnieniu. Mimo - teraz już - znajomości metod gry i tego wszystkiego, za błędy z przeszłości płacę do tej pory. A do tego nie wszystkie emocje jeszcze daję radę kontrolować. Dobrze wiedzieć, że nie jest się z tym samemu.
  21. Na pewnej stronie, gdzie ludzie wylewają gorzkie żale ktoś w komentarzach do damsko-męskich tematów notorycznie pisał, aby czytać teksty Marka Kotońskiego. Zainteresowałem się tematem i to była jedna z najlepszych decyzji ostatnimi czasy.
  22. Eredin

    Uszanowanko

    Witam wszystkich, jestem tu, aby sprowadzić was na właściwą drogę. Nawet nie wiecie, jakie szczęście was omija, modlę się za wasze nawrócenie. Nie rezygnujcie z kredytu na 30 lat, seicento w gazie, promocji w biedronce i codziennych krzyków w chałupie! Żartowałem. Niedawno stuknęło mi 21 wiosen. Od zawsze byłem indywidualistą, nigdy nie podążałem za tym, za czym leci cała reszta. W czasie, gdy inni robili coś 'bo tak trzeba', ja zawsze próbowałem dociekać: po ch...olerę? Od pewnego czasu (dokładnie nie pamiętam jakiego) alergicznie reaguję na społeczny 'przymus' wiązania się, ślubów i innych takich. Jeszcze gorzej reaguję na to całe gówno, którym raczą nas media w kwestiach damsko-męskich: musisz wyglądać tak i srak, żeby podobać się kobietom, nie możesz robić tego i tamtego, bo kobiety tego nie lubią. I tak dalej i tak dalej... Nie widzę absolutnie żadnego powodu ani chęci w sobie, żebym miał dostosowywać swoje życie pod kogoś innego. Nie zamierzam zmarnować tego daru jakim jest życie na to, żeby żreć codziennie nerwy z powodu wiecznie niezadowolonej, próbującej mnie zmienić i gardzącej moim stylem życia baby. Podobno 'nie wszystkie takie są', a z tego co widzę i co można wywnioskować z felietonów Marka - wszystkie, tylko nie każda od razu to pokazuje. Z podobnych przyczyn odrzuciłem dawno temu religię i (mniej dawno) picie alkoholu. Nie będę robił czegoś, czego osobiście 'nie czuję' tylko dlatego, że robią to miliony innych ludzi (nie zastanawiający się nawet nad sensem i potrzebą tego wszystkiego). Interesuję się motoryzacją głównie okresu 1970-1990 (ale nie tylko), sportem (aktywnie BJJ, siłownia, trochę boksu), lubię pograć na komputerze (za małoletniego małolata priorytet, dziś bliżej szarego końca, ale nadal jest i nie zanosi się, by znikło), uwielbiam podziwiać ładne widoki począwszy od polskiej wsi, aż po egzotyczne tereny, których w naszym kraju nie uświadczymy (na razie tylko na zdjęciach i filmach). Mimo, że mam świadomość tego wszystkiego, to jednak nie jest do końca tak kolorowo. Niemal dwa lata temu moje 'hormony zakochania' czy jak to tam nazwać uczepiły się pewnej istoty i z małymi przerwami nie puszczają do tej pory. Nie wiem, dlaczego, może w głębokiej podświadomości nadal tkwi myśl, że może jednak, może nie jest tak źle na tym świecie i może jednak będą żyli długo i szczęśliwie bez kłótni, narzekań i życia 'byle jak'? Wiem, że to błąd i mam nadzieję, że uda mi się z niego wyjść jak najprędzej, bo szkoda mi marnować czasu i energii na coś takiego, lepiej zainwestować w siebie. (Z panną oczywiście nie jestem, a dlaczego? Nieznajomość metod gry, bycie księciem na białym koniu... ) Pozdrawiam wszystkich Braci i mam nadzieję, że w miarę uczestniczenia na forum wyjdę do reszty z tego błędnego koła, w które wpadłem raczony od małego romantyczną propagandą. Cieszę się, że istnieje taka strona i że ludzie budzą się powoli z tego 'związkowo-miłosnego' letargu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.