Skocz do zawartości

PerSenior

Użytkownik
  • Postów

    101
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez PerSenior

  1. Dokładnie. Dzięki. Z ojcem od 18 roku życia kontaktu nie mam. Za dzieciaka pokazał mi co i jak, od 18 sam lecę przez życie
  2. Polecam nie zakładać z góry, że jest się lub będzie pokrzywdzonym w jakiejś sytuacji. W momencie, kiedy ktoś jest zbyt często w roli ofiary (nie z własnego wyboru), to problemem może być brak efektywnej komunikacji. Jakby... Musisz głośno mówić o swoich spostrzeżeniach i potrzebach, zanadto o swoich granicach.
  3. Cóż, no nie wiem co się stanie? To że nie chcę dzieci to nie 100% pewności, ludzie się zmieniają. Nie wiem jednakże czy ja się zmienię. Wybrałem takie działania, gdyż mówiąc "tak, zrobimy sobie za 7-10 lat 2 bąbelki" robię idiotę z siebie i z niej. Mówiąc "TERAZ nie chcę i uważam, że nie będę chciał" zawsze jest ten "zapas", że może mi się pogląd zmienić. PS: Ten zapas sądzę, że pozwala i pozwoli utrzymać związek. Tak w ogóle to czy jest sens rozmawiać z kobietą o dzieciach, gdy oboje nie mamy jeszcze pewnej pracy ani lokum na własność? Czy jest sens o tym rozmawiać mając 21 lat? 😮 W naszych czasach członkowie społeczeństwa dojrzewają do posiadania dzieci po prostu później. Nie znasz takich co sobie strzelili dziecko, potem kredyt, pracy lepszej nigdy nie znaleźli, bo ryzyko i tak trwają w tym stanie? Mam zły światopogląd sądząc, że na myślenie o takich rzeczach jest czas w wieku np. 28+ lat?
  4. Dzień dobry albo RDL zamieniłbym na jakiś inny wzorzec ruchowy - ewentualnie jedno z nich wyrzucił i dodał na koniec skakankę/pajacyki/sprint w miejscu. W 3 proponuję push press Ogólnie ładnie rozplanowany, wzorce ruchowe zawarte, równowaga strukturalna w miarę jest.
  5. Od dziecka robi w gospodarstwie, więc co powiem, tak jest. Jej rodzina ma spiny z dalszą rodziną o ten kościół, często gdzieś coś palną, że nie wierzą itp, więc tak stwierdzam xd Poza niechęcią do posiadania dzieci... Relacja z taką lewaczką to byłaby katorga. Jakby preferuję kategorię kobiet innego pokroju... Z moją Panną mi wszystko odpowiada, po 3 latach po prostu lubimy ze sobą spędzać czas. Poza dziećmi światopogląd podobny. Z moją pierwszą Panną ciężko było mi wytrzymać dłużej niż godzinę. Czyli sądzisz, że nie ma sensu kogoś w taki sposób zwodzić? Pod podłogą Piotr, a za drzwiami Basia, Kasia, Ela i Zosia Jakby jesteśmy tylko ssakami.
  6. Moja Panna i ja mamy po 20-21 lat. Jesteśmy razem 3 lata. Studiujemy w tym samym mieście (inne kierunki) i mieszkamy razem od 2 lat. Ona na weekendy pracuje w domu rodzinnym, ja pracuję w tygodniu po kilka h, w weekendy po 12-14. Mimo to czas dla siebie mamy. Bardzo dobrze się dogadujemy. Jeśli chodzi o obowiązki domowe to ona sprząta, zmywa itp. Ja zaś gotuję (tak wyszło). Do tej pory nie było krzywych akcji, red alertów itp. (znaczących). Był pewien problem na początku tylko, że nie chciała mnie odwiedzać zbytnio (nalegała, żeby u niej), ale zostało wyjaśnione i szybko się "ustawiło". Przy wspólnych posiłkach rozmawiamy o nowinkach naukowych, bardzo często lekach, żywności, społeczeństwie, "panoramie socjologicznej" otaczającego nas świata, dywagujemy na temat socjoekonomicznych czynników patologii 😅 Ogólnie jest dobrze, poziom inteligencji wyrównany. SMV mam wyższe. Nie wnikajmy jaki czemu, mnie się moja kobita podoba, zresztą wygląd dla mnie drugorzędna sprawa. Jestem raczej zdania, że kobieta ma być zaradna, samodzielna, ogarnięta, mieć chęć pracy, nauki. Tak i też jest. Panna pochodzi z konserwatywnej rodziny (dość mocno), ateistycznej (nie przepadam za religijnymi środowiskami, więc dobrze). Ojciec ma hodowle bydła sporą. Kobitka zawsze pracowała i pomagała rodzicom. Ogólnie jest fajnie wychowana. Jak nie zgadzałem się z jej zdaniem w jej domu (jakieś przekomarzanie) to ojciec do niej doość ostro potrafi powiedzieć "chłopu się w zdanie nie wtrącaj tylko uszanuj". Ogólnie równy gość, rządzi w domu bezspornie. Dziś w rozmowie nasunęła (może z 3 raz w czasie związku) temat dzieci. Zawsze mówiłem, że nie lubię rozmawiać na takie tematy, żyję teraźniejszością, a nie przyszłością. Powiedziałem, że jestem PRAWIE pewien, że nie chcę mieć, a jeśli się to zmieni to się zmieni. Jednakże raczej się to nie zmieni. Po prostu nie chcę i tyle. Dała mi krótką przemowę (lepsze to niż miałby być spór, że ona chce - tak uznałem) na temat tego, że chce w przyszłości założyć ze mną rodzinę i te dzieci mieć. I wiadomo, gadka szmatka, że to jej marzenie itp. Na dodatek zdarzają się jakieś żarty o pierścionkach. Sprowadzam to do poziomu podłogi, ale jednak są... No i tutaj pytanie, dziś wyjechała równo. Jakby wcześniej tak mocno tego nie akcentowała, że to marzenie jej itp. Powiedziałem, że o takich rzeczach to będę myślał w wieku 30 lat, nie teraz. Wyjaśniłem, że trzeba trochę przeżyć, znaleźć zajebistą pracę, mieć dobre mieszkanko/dom, podkreślając, że jestem prawie pewien, że i w tym wieku nie będę chciał mieć dzieci. Jeśli chodzi o związki no to u niej w całej rodzinie te wesela-srela, robią tych dzieci sporo jak dla mnie. W ogóle mnie ta cała otoczka to brzydzi, a sformalizowanie związku dla mnie nie istnieje. Panna to wie i to akurat akceptuje, że nie chcę formalnego związku (jednakże przy okazji gadce o pierścionku stwierdziła, że ślub humanistyczny kiedyś to by chciała, niby nieformalny, ale można zaprosić bliskich i przy rodzinie pokazać, że się jest razem). Ja tam tego po prostu nie uznaję, nie rozumiem i nie chcę. Nie wiem czego się spodziewać. Stawiam ŚCIANĘ w takich sprawach. Nie i tyle, nie chce, a jak bardzo nalega i żyć nie może bez takich ceregieli to salut. W jaki sposób do tego podchodzić? Formalizowanie - nie z oczywistych powodów. Dzieci - moja rodzina to była kompletna patologia, po pierwsze to nie chcę tego powielać, a po drugie to po prostu nie chcę, nie potrafię wyjaśnić dlaczego. Jakby wolę się rozwijać, pracować, spędzać czas nawet sam ze sobą. Interesuję się wszystkim dookoła, naprawdę wieloma dziedzinami nauk, doba ze względu na pracę i naukę to dla mnie mało. Na ten moment zaakceptowała, że nie chcę, ale spodziewam się, że to TEN CZAS (21 lat XD), gdzie zacznie o tym mówić. Powiedziała raz, to będzie drążyć. Mam pajacować i mówić, że kiedyś może będę chciał, mam sprowadzać do podłogi i mówić, że nie chcę słyszeć pierdolenia czy może definitywnie ostać przy zdaniu, że nie chcę i mieć nie planuję?
  7. Ja preferuję tabate rozłożyć sobie strukturalnie: Upper push Upper pull Lower push Lower pull Typowo aerobowe na koniec Kolejność dowolna. Wtedy np. (tu z takich ruchów kompleksowych) Burpees (uper push, lower push) Martwy + zarzut (uper pull, lower pull) Przysiad + pushpress/thruster (upper push, lower push) - zależy jak spojrzeć, squat+push press - squat, stabilizacja pozycji, push press. W przypadku thrusterów to bardziej dynamicznie, bez stabilizacji. Dobicie PULL w postaci snatchy jednorącz z KB lub swingów Sprint w miejscu, pajacyki, skakanka (najlepsza!) do wyboru :D
  8. 1g tłuszczu pokarmowego to będzie 9 kcal. Jeśli chodzi o tkankę tłuszczową (której zresztą są spokojnie 3 rodzaje, a wyróżniamy nawet 4) to jej wykorzystywanie jest właśnie zależne od budowy samej tkanki. Średnio 1kg tkanki tłuszczowej ma 7500-7700 kcal. Pomiędzy adipocytami śmiga sobie sporo białek i woda, stąd kg sadła ma mniej kcal niż kg oleju 😂
  9. No podciąganie wytrzymałość pięknie! Ława też kozacko jak na 70kg wagi. Niewielu mężczyzn tak naprawdę osiąga magiczną "pakę". Dużo nad głowę w porównaniu z dipami. Ładne wyniki przy tej wadze i wzroście. To bardzo dobre wyniki. Siła feeest. Mało kto w społeczeństwie byłby w stanie dorównać. Przy reszcie wyników przysiad 140 na spokojnie wejdzie. Myślę, że 3 miesiące dobrego programowania i by siadło (zależy też jak z regeneracją). W martwym klasyku jak widzę masz więcej niż ja. U mnie bariera to przedramionka :'D Mógłbym się przechwalać wynikami w paskach i cisnąć tylko w nich, ale czuję gdzieś wewnątrz, że sam siebie oszukuję. Także jak 180 bez pasków to pięknie. Ja 165 tylko. Squat zaś 140, ale myślę, że spokojnie do wakacji pociągnę 160-170. Na pewno będę się chwalił tutaj więc oczekujcie! Różnie mówią. Nie jestem trójboistą, ale wykorzystuję te boje jako podstawa treningu. Siady jakiś kosmos! Taśmy na kolana jakieś? Dają coś jak już co?
  10. Gratuluję martwego! Poręcz również mam 75x1, chyba nie napisałem. Rzeczywosxie klasyk daje dużą odpowiedź OUN i grzeje od środka. W planie mam 3 serie RDL w zakresie 10+, a klasyka właśnie na osobnej sesji 2x5. Przy jakiej wadze takie wyniki? Znów gratuluję martwego. Panowie te wyniki w martwym w paskach i w pasie?
  11. Czołem Bracia! Pytanie do trenujących. Jakie macie wyniki siłowe/wytrzymałościowe w poszczególnych ćwiczeniach wielostawowych? 81 kg 179 cm wzrostu 21 lat Zacznijmy od trójboju - podstawy: Martwy ciąg klasyk - 200kg z paskami/165kg bez pasków Przysiad - 140 kg Wyciskanie na ławce płaskiej - 140kg był mój ostatni maks. Dziś 10x100 kg, szoku doznałem. Reszta nietrójbojowa: Podciąganie podchwytem +50kg na pasie x1 Podciąganie nachwytem na ilość - 21 wojskowych, 28 bez pełnych wyprostów w łokciach. Ergometr wioślarski - 3:07 rekord na 1000 metrów Pompki klasyczne - 105 rekord Jeśli chodzi o różnice w martwym no to przedramiona mam bardzo słabiutkie. Tak samo w podciąganiu chwyt puszcza jak już 50 na pasie siedzi.
  12. PerSenior

    W co aktualnie gracie?

    Platformówka DEAD CELLS, wersja na telefon. Gram głównie w WC z 3x w tygodniu, za każdym razem cieszy oko i ucho. Piękna pikselowa oprawa graficzna, audio też w miarę (bardziej epickie aniżeli nadające tempa do siekania jak to w hack'n slash bywa). Na pewno pomaga się rozbudzić i poprawia refleks (na tym trudniejszym trybie).
  13. W zależności od stopnia wytrenowania/zdolności fizycznych, to najbardziej minimalnym zestawem jest odważnik kettlebell (klucz to jego waga) oraz mocniejsza guma oporowa, ażeby ruch przyciągania wertykalnego (przyciąganie czegoś z góry) uwzględnić w treningu oraz jakieś drobniejsze akcesoryjne - mimo to istnieje ciekawe ćwiczenie do którego nie potrzebujemy nic prócz podłogi - sliding floor pull up. Gumę zalecam gdyż ćwiczonko o którym wspomniałem nie jest zamiennikiem 1:1. Kettlebell powinien na moje oko mieć minimum 18kg, żeby coś działać na poważnie.
  14. Ja mam takie wyobrażenie, że jak zapierda***, uczę się, doszkalam, mam efekty tego, to dlaczego rodzic nie pozwoli odkładać. Jakby ona jest w kwiecie wieku, ma wygodnie, ma pracę, ma alimenty (to cała polska pensja), więc to tak jakby miała gościa co na nią haruje - 2200 z tych alimentów, to na rękę jest. Powinna wychowywać w konserwatyzmie i szacunku do nauki i pracy siostrę, a nie robić jak robi. Boli i irytuje mnie ich lenistwo. Kurczę, tutaj chodzi o te pieniądze, gdyż ja haruje i ja je mam, 2 lata pracowałem ciężko nad tym, żeby móc mieć tryb życia jaki mam. Jeśli chodzi o specjalistę to uważam, że nie na tym etapie. Definitywnie pieniędzy już nie dam, naprawdę dobrze to wszystko było przeczytać. Co znaczy tryb współuzależnienia? Tutaj wyjątkowo miałem sytuację dobrą. W wieku 15-16 lat musiałem dużo pomagać w robocie i nie raz dostałem "w łeb", ale utarło mi się w głowie jak traktować pannę. Ojciec również dość wczesniej uświadomił mi, że gumki to świętość, ale i, że czasem warto zeszmacić kobiete. W wieku 18 lat miałem za sobą już z 3-4 fajne panienki. Aktualna jest po tamtych i tutaj nie rama, aczkolwiek ona sama zdziałała, że została, wszystko było książkowo, tak jak BOSS Marek opisuje i omawia, że być powinno
  15. Nikt z rodziny od 2 lat nie wie gdzie mieszkam, matka też nie wie gdzie dokładnie. Zameldowanie mam u babki, adres zamieszkania mam u jednego z wujów. Tak podałem, tak zostało :'D. Pannie mówiłem. Ona twierdzi, że nie chce, żebym później żałował, ale wie, że to moje zdanie. Dobrze wie, że nie może mówić gdzie mieszkam, gdzie dokładnie pracuje, ile czego mam itp.
  16. Był ofiarą przemocy psychicznej, ona była ofiarą fizycznej. Jeżeli musiałem być świadkiem to tak również powiedziałem. Nie ukrywałem w sądzie na ich sprawie, że matka pieniędzy nie wydawała, nie ukrywałem też wyczynów ojca. Odpowiadałem na zadane pytania. Zeznawałem pod przysięgą. Jedynie (niby wiem czego to mógł być skutek) szoku doznałem, gdy on powiedział w sądzie na sprawie między nim a matką, że ukradłem mu jakąś dużą sumę pieniędzy i mówił to bez skrupułów patrząc na mnie. Jak zacząłem radzić sobie nieźle finansowo (w wieku 18 w pierwszej pracy z umową po miesiącu byłem koordynatorem jednej z sekcji i wyciągałem naprawdę ładne sumy) to ojciec twierdził, że kradnę (tak, od wtedy już nie miałem z nim kontaktu), jakby mnie to nie bolało ani nie interesowało, ale zazdrość w moim kierunku ze strony obu rodziców czułem i teraz też czuję, od matki wyłącznie. Z ojcem po prostu nie gadam, nie widzę się i tyle. Nie wiem gdzie jest, co robi, on o mnie też już mało wie. Dzięki za podrzucenie filmów - przeanalizuje, mam 2 dni "bezrobocia" właśnie REST. Apropo pytań: 1. Matka mieszka z siostrą w wynajmowanym mieszkaniu, ma nad nią opiekę (ale to nie tak, że ojciec jest pozbawiony praw czy coś). Ojciec był często agresywny i mała (10 lat) wiadomo jak reagowała i którego rodzica wybrała. 2. Przyczyna rozwodu była taka, że sąsiedzi przez ostatnie lata zaczęli dzwonić na policję, potem matka zaczęła dzwonić na policję (bo matka ukrywała, że jest lana) i poszło z prokuratury. Potem matka założyła o rozwód. Dalej to w sumie nie wiem. 3. Przed rozwodem się nie szanowali, odkąd pamiętam były awantury i problemy. Matka raz się chciała zabić, ojciec raz też chciał się powiesić, nie najlepiej się działo. 4. Z siostrą mam nijakie relacje, niby rodzeństwo, niby się tam "lubimy", ale mam wrażenie, że jest wypaczonym i bardzo materialistycznym dzieckiem, zazwyczaj oczekuje, że jej coś dam czy kupię, poza tym jak widzi mnie po 3 miesiącach to nawet nie skinie głową 5. Matka pracowała w biurze, jak i tu przez 7-10 (nie wiem dokładnie ile) lat liczyła, że będzie kimś, ale było tak, że ja w pierwszej pracy dorywczej (w wieku 17 lat, za same weekendy) miałem 2x tyle + średnią w liceum >4. Dokładnie to jej mówię, 500m to idealna odległość "dla zdrowia". 1. Dokumenty pod względem prawnym bardzo ważne i zawieszone w wielu instytucjach - uczelnia, sąd. (pity, sprawozdania jakieś, zaświadzcenia głównie o tym, że ma małe zdolności zarobkowe, jakieś lewe zaświadczenia, że chorowała itp.) Bynajmniej przez ten rok ich potrzebuję jeszcze. 2. Matka w ciągu myślę 5 lat będzie miała z ojcem sprawę majątkową. Majątek jest warty myślę około 700 tys. - 1 miliona uwzględniając ruchomości. (dom, pola, łąki, las, 2 auta, wyposażenie domu. 2. Samochód, który kupiłem i przez 2 lata serwisowałem. 3. Odcięcie z matką = brak jakiejkolwiek rodziny. Sporo patosu, ale przyjemnie się to czyta. Ojciec w dzieciństwie był srogo lany, rzeczywiście. Jeśli chodzi o moje lanie, to ja kompletnie nie mam tego za złe. Jakby krzywdy fizycznej poważniejszej nie miałem. Kwestia braku szacunku. Tu właśnie Z NIM był problem, matka była dysfunkcyjna w związku, ale objawiała to przebiegle. On był wybuchowy, potrafił jej pierdolnąć przy ludziach czy też ostro zwyzywać (tak naprawdę ostro). Jakby na to spojrzeć prospektywnie to ja swoich dzieci nie zamierzam lać, raczej będę w stanie podejść do nich psychologicznie, jeżeli w ogóle takowe będę miał A jeśli chodzi o podejście do nich. To moja praca polega poniekąd na pracy również z dziećmi, potrafię do nich podejść. Jeśli chodzi o "opuszczonych chłopców" - nie czuję się taki, czuję, że potrafię naprawdę wiele "męskich" rzeczy, od wymiany koła, po szybki nokaut agresora na chodniku. Z ojcem... Hmm... Nie chcę mieć kontaktu. Nasz kontakt polegałby na tym, że wyręczałbym go w robocie i robił za niego to czego nie potrafi. Już nie raz mówiłem mu, że szacunek do mnie, albo kończymy kontakt. Dawniej dzwonił, ale głównie po pomoc i jak odnosił się bez szacunku to pomocy nie było, więc przestał dzwonić (dawniej = rok/dwa temu) Może i moja kolej, ale w tym kontekście jakoś sztywniej niż z matką. Mieszkamy razem 2 lata, jesteśmy ze sobą 3 lata. Nie ubiera się w drogich sklepach, akceptuje, że miałem inaczej niż "przeciętny typek" i nie zformalizuje z nią związku (twierdzi, że mimo to mnie kocha ) Gotuje, sprząta, prasuje, płaci połowę do wszystkiego. Zabiera mnie na wycieczki w ciekawe miejsca W kontekście seksualnym nie mam nic do zarzucenia. Na FB czy tam instagramie ma wyłącznie zdjęcia ze mną :'D Ostatnio zafundowała nam sesję (żadnych rozbieranych pierdół). Pochodzi z majętnej rodziny, rodzice zajmują się hodowlą, ale żyją bardzo przeciętnie i uznają wartości typu rodzina, szacunek, praca. Co ciekawe konserwatywni, ale wszyscy niewierzący. Fajnie, ale w sumie jakby tak nie było to co z tego? I tak mam z tyłu głowy, że hajs odkładany dla siebie tylko, nikt o nim ma nie wiedzieć, nie wie jakie robie kursy, jakie mam perspektywy zarobkowe. Jeśli chodzi o kupno czegoś to kupuje na siebie, związku nie formalizuje i nigdy nie zamierzam. Tabletki antykoncepcyjne oczywiście są. Jak słyszę, że ktoś się zaręczył to idę do zlewu splunąć i już wie, że ma o tym nie mówić, stąd zazwyczaj jak rozmawiamy to o bizesach, studiach, bardzo często badaniach naukowych z naszych dziedzin, SPORCIE (oboje mamy zajawke, na różne sporty (ja sylwetkowe, sztuki walki, trochę trójbój łykam, ale to raczej taki powerbuilding)). Podsumowując, bardzo pomocne wsparcie merytoryczne od Was dostałem. Dzięki!
  17. Nie trzymam kasy bezczynnie, trzymam jako poduszka. Każdy nadmiar powyżej 10 tys. zł inwestuję w kursy. W przyszłym miesiącu (luty) 1500 idzie na kurs. Jeśli chodzi o nie bycie miłym to raz ją wysadziłem z samochodu, kiedy to zaczęła się pruć, że musiała iść w szpilkach po wodzie. Efekt był taki, że zadzwoniła do mojego ojca i powiedziała, że chcę się z nim pogodzić i brakuje mi ojca 😮. Nie jestem z nim na stopie wojennej, ale wyraźnie powiedział, że nie jestem jego synem. Jakby psychicznie było ok, tyle, że nie raz jakiś "wpierdol" od ojca dostałem. Nie mam z tym problemów i nie dlatego odciąłem kontakt. Odciąłem go, gdyż ojciec się mnie wyrzekł. Nie broniłem go w sądzie na sprawach z prokuratury, nie broniłem też matki. Neutralność wyszła niekorzystnie na jego stronę. Nie broniłem też nikogo na sprawie rozwodowej, zeznawałem prawdę, gdyż jakby ojciec mnie mało szanował, matka zaś wykorzystywała. Bywało, że mówiła, że ja czegoś potrzebuję, brała od niego kasę i przepierdalała, gdzie ja dostawałem potem wpierdol jak się tej kasy danej nazbierało. Jak to wyszło na jaw to matce się dostało. Mając te powiedzmy 15 lat nie broniłem jej również, wolałem poczytać książkę czy potrenować, jakby... Widziałem jak się zachowuje i nie uważałem, że jej się nie należy... Może to chore, ale tak było. Zawsze myślałem, że mam ładną mamę po prostu, ale tak nie było. Po czasie uznałem, że ubiera i zachowuje się jak szon, stąd koledzy, wujkowie, koledzy ojca mówili, że jest ładna. Przy konserwatywnym i bardzo wiernym ojcu w tej kwestii wypadała po prostu ch***wo, stąd jej nie broniłem. Odcięcie cąłkowite = bród w moich papierach, przestaje mi udostępniać dane swoje (pity, zaświadczenia itp.), jakby np. zaświadczenie, że jest ofiarą przemocy domowej przydało mi się do zapomogi studenckiej. Jest zdolna zadzwonić do mojej panny i np. nakłamać czegoś strasznego, jest zdolna zadzwonić na uczelnie i udowodnić, że pracuje na czarno. Samochód (który w sumie ma ona) jest zarejestrowany na nią, gdyż OC było praktycznie 3x niższe w takim wypadku. Od tego roku już ani grosza nie dam na OC, bo to auto użytkuje raz na 3 miesiące. Jak potrzebuje na dłużej to i tak wynajmuje. Jak gdzieś dalej jechać to też wynajmuje, gdyż 500+ km moją BMK'ą jest ryzykowne, zawsze może coś pierdolnąc. Moja babka - matka mojej matki ma 6 dzieci, z czego 5 synów, z czego 1 z kimś tam innym. Wiejska dobra kobitka, ALE... Każdy z synów (jak i moja matka) ożeniony "bogato", każdy nieszczęśliwy, każdemu rozpada się małżeństwo i każdy z nich daje babce pieniądze, zawsze. Czasem mnie to śmieszy, jestem może wśród nich raz do roku, ale zawsze babcia wyciąga dłoń, do każdego z nich, zawsze z innym pretekstem :'D. Dziadek alkoholik. od 50 lat nie pracował (renta). Papiery ma na jakichś starych zasadach i za brak palca u jednej ręki całe życie bajlando. Jeśli chodzi o pieniądze to szczerze bieda kwiczy u babci do dziś. Synowie się podorabiali, ale ona tak źle gospodaruje pieniędzmi, że to katastrofa. 3 lata temu łazienkę zrobili dopiero. Najdroższe płytki, najdroższy prysznic i żyrandol kryształowy, kibel też jakiś "la pierdolete". W reszcie domu stoi koza i podłogi nadal drewniane. Także gospodarność nieziemska. U mnie byłoby tak samo, gdyby ojciec nie miał łba na karku i nie odmawiał matce wydatków. Dla całej tej familii jestem totalnym outsiderem. Na spotkaniu rodzinnym przy swojej pannie powiedziałem, że się z nią nie ożenię, zaczęli pytać czy ona mnie w ogóle kocha, powiedziała, że bardzo. W związku z tym kminili czy ja jej nie biję albo coś :'D Moje alimenty poszły się je**ć, gdyż za dużo płaci na matkę i siostrę oraz na moment mojej sprawy był zatrudniony na innych zasadach. Sąd oznajmił mi, że mama mnie wspomoże finansowo za te które ma, bo prawnie to się inaczej nie da Swoją drogą, ojciec był ciężkim ch***m, ale jeśli chodzi o matkę to bym z nią po prostu nie był. Odkąd pamiętam, zawsze ją boli głowa, zawsze jest zmęczona, zawsze gdy pracowała to 8-16 robota, o 17 już spała i taka drzemka do jakiejś 22, umyć się i dalej spać. Niby nie powinno się określać kogoś poprzez "zawsze/nigdy", ale tak było. Także spanie non stop. Jest też hipochondryczką i udaje, że ma nerwicę. Udaje, gdyż 2 razy byłem świadkiem sytuacji za młodu, jak nagle dostawała zapaści i nie mogła oddychać (poważnie), zaczynała się trząść i wyć bardzo głośno, kiedy ojciec odkrył, że przepierdoliła sporą sumę pieniędzy na jakieś totalne głupoty (typu kubki, szklanki, nowe łyżeczki itp.) Wtedy gdy wkurwiony jechał po tym po flaszkę ona nagle odżywała, dzwoniła do koleżanki i ""hihi, haha" jak gdyby nigdy nic. Pół roku temu matka poprosiła mnie żebym ją odebrał z imprezki. Odebrałem ją. Wypiła sporo, pojebało jej się w głowie i zaczęła o 1 w nocy nakładać rosół na kilka talerzy, wyciągać sztućce, brudzić je w rosole, ogólnie odpierdalała farmazony po pijaku (bierze leki na deprechę i coś jej się może odklejać po pijaku). Wystartowała do mnie z łapami nagle i zaczęła mnie drapać, to złapałem ją tylko za ręce i jej je lekko "wykręciłem", dokładnie tak samo zrobiła, zaczęła się telepać, płakać, po czym jak wyszedłem na chwilę to przeszło jej w trymiga i ogólnie otrzeźwiała nawet. Nie chcę się całkowicie odcinać gdyż nie będę miał żadnej rodziny... Jednakże cała moja rodzina jest po prostu patologiczna. Po 3 latach życia samemu mam więcej, mam lepsze perspektywy, lepiej wyglądam, lepiej jem, lepiej się ubieram, mam (jeszcze niepełne) lepsze wykształcenie, mam lepsze znajomości z wielu prac aniżeli KAŻDY facet z rodziny ze strony matki (oni wszyscy 40+). Tam wszyscy trzymają się razem bardzo blisko, mają konkretne swoje schematy, w stylu "od dziecka jadłem pasztetową to teraz też będę, chuj, że jestem gruby" albo "20 lat nie mam prawa jazdy to teraz też mi nie potrzebne". Jeśli chodzi o ojca rodzinę to tam każdy facet to ALFA bez wyjątków, ale każdy też samotnik i zaden z zadnym się nie oddzywa.
  18. Czołem wszystkim, napiszę jak najkrócej. Potrzebuję rady/opinii/innego spojrzenia. Mam 21 lat. Studiuję (II rok), pracuję (2 msc w roku za granicą, reszta roku piątek-niedziela). Z pracy za granicą mam 15 tys. na rok, z pracy "weekendowej" 2200 zł na rękę (na czarno, robię po 12-14h). Pobieram też socjalne i naukowe stypendium = łącznie 1200. Łącnznie mam około 4400 na miesiąc na rękę jako student dzienny (łącznie z kasą z zagranicy) + kasa z usług które wykonuję w ramach swojego zawodu. Jest to okupione sporą pracą. Nie chcę się afiszować, ale zapierdalam z nauką, z pracą i wszystkim innym. Od 18 roku życia utrzymuję się całkowicie sam i mieszkam poza domem. Nie mam dużych potrzeb materialnych, więc kasę odkładam. Mieszkam z dziewczyną w dużym miescie, opłacamy mieszkanko na pół, żyje się bardzo dobrze, dopełniamy się obowiązkami, nauką (pokrewne kierunki). Ona pracuje w rodzinnej firmie w weekendy, a w trakcie studiów potrafi też iść do jakiejś roboty dorywczej (zwykle 8h zlecenia na inwentaryzacjach czy magazynach). Odciąłem się całkowicie od rodziny, znalazłem znajomych i te "płytkie" kontakty lepiej na mnie wpływają aniżeli kontakt z rodziną. Moja najbliższa rodzina to ojciec, matka, siostra 10 lat. Rodzice się rozwiedli 2 lata temu. Ojciec całkowicie mnie olał, ja jego też. Od 2 lat płaci siostrze 1500 alimentów, którymi dysponuje matka. Jak to w każdej polskiej rodzinie, trochę się u nas działo. Ojciec agresor, lubiał wypić, ale dobrze zarabiał (stosunek do pieniędzy i umiejętności ich zdobycia mam po nim, za co jestem wdzięczny). Matka ofiara przemocy domowej. Ja zdolny uczeń ze "średniozamożnej" rodziny. Z racji, że matka ofiara przemocy to po rozwodzie dostała alimenty w wysokości 700 zł. Poza tym ma 500+, 1500 alimentów siostry do dyspozycji oraz około 2400 zł z pracy (jest "specjalistą"- recepcjonistą w wielkiej firmie i ją po prostu dymają i dają jej na miesiąc mniej niż ja mam w robotach dorywczych). Załatwiałem jej przed tą pracą z dziesięć innych, ale to były prace typu koordynator na magazynie, sklepowa, lekka praca na produkcji, przedstawicielka handlowa. Nic jej nie pasowało gdyż ona do pracy 10 lat chodziła w szpilkach i teraz nie będzie się zniżać do "tego poziomu". Zatem przez kilka miesięcy ze względu na brak pracy "załatwiliśmy" jej paczki z mops z jedzonkiem, żeby ją odciążyć. Wszystko super i fajnie. Znalazła pracę, w biurze, 500m od mieszkania które wynajmuje od czasu rozstnania z moim ojcem. Jeździ do niej spod bloku autem (dieselem 🤪) które po skończeniu 18 lat i tyrce w weekendy przez 2 uprzednie lata kupiłem za odłożone pieniądze. Odkąd się wyprowadziła (2 lata już, ja zaś z domu 3 lata temu) to naprawiam, serwisuje i raz na 2 miesiące tankuje do pełna auto. Przez pierwszy rok wyprowadzki pomagała mi. Dostawałem 6 stów co miesiąc. 7200 zł około łącznie. Po pierwszym wyjeździe za granicę oddałem wszystko co do grosza. Nadmienię, że korzystałem również na uczelni i w innych placówkach z "zasiłków", było to po 2500 na semestr nauki i inne jednorazowe wypłaty. Aktualnie sytuacja wygląda tak, że matka pracuje w biurze, ubrana w suknie i szpilki, dostaje 2200 alimentów (ja nie dostaję w ogóle) jako matka i ofiara "przemocy" - zaraz rozwinę, 2400 zł z pracy i 500+, jest to 5100 zł. Opłaca mieszkanie około 1500 zł. Nie ma żadnych kosztów poza tym. Ojciec raz na 2 miesiące przyjedzie do siostry i ją ubierze od stóp do głów (nie liczy tego do alimentów). Od jakiegoś czasu matka stała się w stosunku do mnie patologicznie agresywna. Widzimy się raz na 2 miesiące, czasem rzadziej, ale od około roku przelewam jej co trochę pieniądze na prośbę. Kalkulowałem to i jest to spokojnie z 200-500 zł miesięcznie. Upominałem się o zwrot i ona o nich "ciągle zapomina". Nie jest mi w sumie do niczego potrzebna, ale ojca już nie mam, więc matka tylko została z rodziny, jak prosi to jej przelewam. Tyle, że wydaje te pieniądze na jakieś zabiegi, na obiady jada co 2 dzień krewetki i kupuje nową sukienkę co tydzień. Czuje się dymany jak szmata. Ona zaczęła od miesiąca krzyczeć na mnie przez telefon jak powiem, że jej nie przeleje. Płacze, że nie ma co jeść, że głodują, a jak przyjeżdżam je odwiedzić to widzę, że siostra jest otyła, a matka spokojnie zyskuje +1kg/msc. Kiedy przyjeżdżam, to tak poza tym co jej daje to robię zakupy i zabieram siostrę w jakieś miejsca za moje pieniążki (w ostatnim czasie 2x pod rząd sponsorowałem również matke, w sumie to moja dziewczyna i ja sponsorowaliśmy matkę). Tak w ogóle to 2 lata temu remontowałem jej całe mieszkanie za w sumie moje pieniądze :O. Matka po 8h pracy jest wyczerpana fizycznie i psychicznie (w wakacje mnie pojebało i siedziałem w aucie przed jej pracą, siedziała na telefonie i była aktywna na facebooku calutki czas pracy, z czego facebooka nie potrzebuje do niej zupełnie). Nie poszła do żadnej z prac, które jej oferowałem, gdyż nie zniży się do takiego poziomu :O. Jako sklepowa obok bloku miałaby 3000 na łapę (prywatny). Na magazynie coś koło 3400. Ona cały czas wierzy, że w tej pracy dostanie jakiś awans, że się to rozwinie itp. Matka myśli, że robi jakieś kosmiczne i niestworzone rzeczy, że jest specjalistą w biurze. W rzeczywistości siedzi na recepcji, odbiera telefony i drukuje dokumenty, które przyjdą jej na maila. Niby skończyła szkołę wyższą, ale z wysyłaniem maila ma kosmiczne problemy, kiedy chce ją w czymkolwiek podszkolić to mówi, że ona nie po to magistra robiła, żeby jej teraz dziecko tłumaczyło. W efekcie wysłanie maila (o takim z załącznikiem nie wspomnę) to u niej 10 minut. Ja sam muszę wszystko kontrolować, wolne mam tylko w godzinach 18-22, wtedy zazwyczaj się uczę/trenuje itp. Pieniądze mam, cały czas lecą i odkładam. Jednakże moja matka też ma. Od 2 lat 0 pomocy z jej strony, jest chamska, ciągle kłamie, oszukuje, że nie ma, a ma. Nie chcę jej już przelewać, to powinno się skończyć. Dostają piedniądze od ojca. Ja jestem czarna owca, bo jestem zbyt zaradny. Tego też mi zazdrości. Zaszczuła mnie. Kiedy wychodzę z panną na basen, siłownie czy do restauracji raz w miesiącu i ona się o tym dowie to dzwoni z żalem kiedy ją gdzieś zabiorę albo, że one głodują a ja się bawię. Mam tego bardzo dosyć. Relacja z matką przybrała bardzo patologiczny wymiar. Nie mam ochoty z nią rozmawiać, zaś przebywanie z nią 30 minut zabiera mi chyba życiową energię. Nie potrafię zniesć tego, że kobieta 40 lat nie odkurzy, nie zrobi obiadu ani nic wokół siebie, zanadto nie wydeleguje nic córce z którą mieszka. Siostra dodam, nie robi nic, ma sprany mózg i spędza po 6h dziennie na telefonie, nie mam na to wpływu. Jakiekolwiek moje zdanie czy porada w ich kierunku jest komentowane tym, że nie znam życia i pieniążki mi się skończą to zobaczę :o. Matka też ochoczo krytykuje moją Pannę, uważa, że przez nią tracę kontakt z własną matką. Twierdzi, że to dziewczyna nastawia mnie przeciw niej (zazwyczaj gdy mówię, że nie dam jej 50 bez żadnej okazji :D). Jeśli chodzi o pannę to ona się nie wtrąca, nie mówię jej o tym. Panna twierdzi, że relacje rodzinne są ważne i, że powinienem grać neutralnie i nie zatracać kontaktu z matką. Uważam, że matka toksycznie wpływa na moje życie na tym jego etapie, nie chcę z nią kontaktu, jednakże może powinienem go z nią mieć? Co robić? Z panną trzymam "ramę". Wszystko na pół co do grosza. Wśród znajomych mam szacunek ogromny i bardzo często proszą mnie o poradę w związku z pracą czy szkołą. N
  19. Znam tych ludzi w realu (a mianowicie to matka moja gadała z tą kobitką - matką skazanego wlasnie o tym). To na takiej wiejskiej disco było, woj. łódzkie, Kluki. Gość całkowicie normalny. Laska miała panieński i po prostu dała dupy. W opinii publicznej i koleżaneczek uchodzi za zwykłego szona. Niestety nie znam jej ówczas niedoszłego męża, ale daj mu Bóg, żeby ją olał. Masakra. Ogólnie to było tak, że ktoś mógłby ją wydać, że się puściła, więc biednego chłopaka oskarżyła o gwałt, licząc na to, że w roli ofiary weźmie ślub i jej przyszły będzie ją wielbił jeszcze bardziej. OBY NIE... Jako, że zajmowała się tym policja z mojego rejonu to też "między nami" w materiale dowodowym jest, że miała ubrania złożone w kostkę gdzieś w tym lasku :'D PARODIA. Materiału nie oglądałem, bo w TV zapewne inaczej trochę to przedstawiają i nie o wszystkim mówią, ale tyle co wiem to wam powiem I słuchajcie tego! Ona była tam nawalona! Psiarskie raz pisały, że kolezanki zeznały, że była pijana, a raz źle przesłuchały i wiele niejasności w związku z tym było. + Tu ktoś o obrzęku napisał. Znam od punktu fizjologicznego temacik i z autopsji. Dla przykładu kobitka z suchą pochwą będzie miała po 1 stosunku efekt jak kobitka z normalną ilością śluzu po 10 razach. Zresztą sam zaobserwowałem, że przy bardzo szybkiej i intensywnej penetracji (1 raz) my lady robi się tam opuchnięta. WSZYSTKIEMU WINNE TARCIE.
  20. Wiem, że bardzo stary temat, ale szanonowny Brat może powie w jaki sposób zapobiegł temu, że oddychanie jest utrudnione podczas cofania głowy (utrzymywania jej w prawidłowej pozycji)? Samo oddychanie przez nos czy jakieś inne aspekty też odgrywają rolę? Będę wdzięczny za odpowiedź.
  21. "Sieciówka" wokół mocno zaludnionych, starych osiedli. Jeśli chodzi o obnoszenie się z wiedzą czy to poglądami to w dyskusjach oczywiście, ale zawsze z kulturą. Jeśli ktoś mówi kompletne bzdety to potrafię to zaakceptować, nie przerywać i ogólną ogładę zachować. Jak wiemy każdy ma swoje własne poglądy, na ich temat można dyskutować, argumentować w odpowiedni sposób. Wiedzą nie szpanuje. Zbawcą świata rzeczywiście chciałbym być :'D Głębiej to analizując to tak jest. W kontekście matrymonialnym (podejście w stylu "blue pill" po prostu niszczy gości od wewnątrz, nawet jak tego nie pokazują), w kontekście np. edukacyjnym - mam konkretny materiał na egzamin, stosuję na przemian mnemotechniki przez powiedzmy 2h i ma bite 90%, ktoś komu radziłem ślęczy 8-10h i ma 60%. Proste kalkulacje. W kontekście roboty, nie ważne czy jestem na zleceniu czy na czarno, zawsze uzgadniam, że robię swoją robotę (gdzie np. jest zespół, w którym każdy ma konkretne zadanie), kończę ją szybciej i lepiej niż reszta i się niejawnie opierdalam bądź załatwiam coś na telefonie. Nikt słówka nie piśnie, bo zrobiłem to szybciej i bezbłędnie. Tak mogliby wszyscy pracować. Dostawać płacę za 8-10h pracując przez 5-6h. Może jestem młody i za bardzo kombinuje, nie wiem, bynajmniej wtedy każdy miałby więcej czasu na rozwój czy zajebane obowiązkami życie. Tutaj myślę, że wiele daje. Ostatnio chociażby przed egzaminem do pracy czułem, że zbyt wiele informacji przyswoiłem (nie spekulujmy do jakiego rodzaju pamięci) to pozwoliłem sobie zmarnować troszkę czasu na odmóżdżenie jakimś pospolitym filmem. Myślę, że zapewnia to spokój psychiczny/duchowy jeśli chodzi o spotkania. Jakby w pracy pracować, w szkole się edukować, a poza tymi dwiema sferami nie myśleć o tych konkretnych sferach to dzieciaki jako ogół miałyby lepsze wyniki, a reszta miałaby czas na swoje życie... Kwestia spięcia dupy i skoncentrowania się na danej sferze w konkretnym momencie. Tu już zbyt daleko brnę, brakuje mi w wypowiedzi skonkretyzowania i łopatologii jaką zawarł @Stary_Niedzwiedz. (na forum takie proste wypowiedzi czyta się najwygodniej).
  22. Moja paczka "badboy'ów" zakończyła się na tym, że ja wybrałem studia. kolejny wybrał panne, dla której rzucił naukę i poszedł do roboty, kolejny wybrał iście niewyglądną pannę, zaszył się w domu i gra w gry. Tak oto trójca się rozpadła. Fajnie było, robiliśmy różne (czasem bardzo głupie rzeczy). Od bitek z ukraińcami po latanie nago po plażach :'D, ale poza tym to również jakieś treningi czy normalne rozmowy. Teraz zanurzyli się, że tak to porównam, w "bluepill'u". W kwestii sportu jestem wyjadaczem (uznaję tak odkąd 100 poleciała na płaskiej 10 razy :'D). Inni wyjadacze to ta jak pisałem, dobre chłopaki, ale mam wrażenie, że środowiskowo, intelektualnie bym się cofał, jeżeli w takowe znajomości bym się angażował. Cóż... Nie szukam idealnie dopasowanych znajomych, w ogóle ich nie szukam, ale z racji na swój styl bycia co rusz kogoś napotykam, ta osoba chce wejść w "relację", ale kończy się na całkowitym spłyceniu, gdy mnie bliżej poznaje. Faceci potrafią się "OBRAŻAĆ" o to, że traktuję kobitke tak, a nie inaczej, a przecież mam taką ładną i sami wiecie. Zatem wchodzę w temat, że jak Bracie napisałem - kobiety nie są remedium, istotą wyższą i takie zachowanie (mocno redpillowe) w stosunku do nich zapewnia mi ten pociąg i inne takie. Nie mam też problemu, że w jakichś sytuacjach panna za mnie płaci, to też często spotyka się z jakimś "wzrokiem z góry" wśród otoczenia. Wg ustaleń to finansowo jesteśmy 50/50, ale jak panna sama chce to nie odrzucam propozycji, zdrowy egoizm. Ha! Przypomniała mi się sytuacja sprzed 2-3 lat jak to jeden ze znajomych (chłop 18 lat) zerwał ze mną kontakt bo znalazł sobie panne i matka mu wyjaśniła, że przeze mnie to wszystko pójdzie w piz*u. Niedługo potem pobił 2x mniejszego i słabszego byłego faceta swojej panny - rzekomo ją męczył. Było to dla mnie tak żałosne, że nie widziałem sensu ciągnąć w jaki kolwiek sposób. Poglądy różne, oczekiwania podobne. Z drugiej zaś strony mam okazywać całkowitą uległość, kiedy ktoś nie potrafi prowadzić dyskusji jak np. tutaj: W swoim środowisku czuję się jak starzec, w związku z poglądami może, w starszym środowisku ludzie podchodzą do mnie bardzo ostrożnie, relacje są lepsze, ale czuję się z tym dziwnie. Mój znajomy od "kielicha" (czyt. rozmowy, nie lubię alkoholu, bo nie cierpię lub boje się stanu kiedy nie mam kontroli) może spokojnie pisać testament, a ja ledwo wszedłem w dorosłe życie. Plus taki, że dostałem od niego wiele cennych nauk/lekcji. Moja wypowiedź niech będzie formą spowiedzi i wyrzuceniem swoich rozterek.
  23. Witam serdecznie. Piszę post, ponieważ lekko ubolewam nad brakiem kontaktów międzyludzkich w ostatnim czasie, a precyzując to kontaktów z facetami w okolicach mojego wieku. Mam ułożoną kobietę od 2 lat i wąskie grono 2-3 przyjaciół, z którymi ciężko się zgadać, ze względu na to, że każdy studiuje coś innego/pracuje. Jestem z lekka ekstrawertykiem. Z pannami nie miałem nigdy problemu, nawet nie piszę, bo już w realu zżera o to facetów jakaś zazdrośc. Bardzo łatwo przychodzą mi nowe znajomości, aczkolwiek za każdym razem jak jakieś zawieram to dotyka mnie niechęć i obrzydzenie, szczególnie do facetów 20-25 lat. Poznałem gościa około 50, z którym rozmawia mi się zajebiście, nie tylko przy alkoholu, ale ogólnie. Rozmawiamy o biznesowych smaczkach, sytuacji politycznej i wielu, wielu innych rzeczach, nawet dość często się zdzwaniamy. Z drugiej strony dziwnie się czuję zawierając więź kumpelską z gościem 30 lat starszy, Wracając do facetów 20-25 lat w moim otoczeniu. Jedna znajomość ubolała, bo upragniona księżniczka kolegi po prostu na mnie leci i on nie może tego zaakceptować, bo ja jestem cham, źle się zachowuję itp. Rzeczywiście, mocno siedzę w redpill'u i w kontekście wyrażania zdania czy interakcji międzyludzkich bazuje na nim. Dodając kilka lat kalisteniki, siłowni, pływania to są efekty (plus taki, że moja panna z miesiąca na miesiąc coraz bardziej się stara, dostaję raz na 2 tygodnie nawet prezenty :'D). Jak powiedziałem, zeby gość zajął się sobą i nie piździł no to koniec forever - obraza majestatu i znajomość spłycona do minimum. Inny koleżka na studiach nawet nie do pogadania, na każde skinienie koleżanek, w sumie to zaczyna zachowywać się jak kobita - wg mnie w łaski rozchylonych nóg się tym nie wpisze, ale jego sprawa - męski kontakt płytki, nie do pogadania. Inny chciał złapać ze mną kontakt, ogółem to ja zbytnio byłem zniechęcony, bo facet jakiś mdły, powolny taki, flegmatyk. Ciągle ospały i nic nie mówi. Ale no dobra. Rozmawiamy chwilę, zebrało się jakieś wąskie grono, ja, on i kilka dziewczyn. Rozmawialiśmy o BLM w USA/na świecie, powiedziałem (możę zbyt dosadnie), że nadano teraz czarnoskurym pełne prawo robienia burd publicznie/łamania prawa (spokojnym tonem). Jakaś laska do mnie z ryjem, że oni byli tyle lat opresjonowani i zagłębiamy się w konkretne sytuacje, z czego ona podnosi coraz to bardziej głos. Patrząc na jej wysiłek skomentowałem, że "zwierze to zwierze" (nie jestem skrajnym rasistą, to było odbicie piłeczki). Typek normalnie by mnie tam zaszczekał wtenczas, odpalił się i natychmiast przejął stronę dziewczyny mimo, że z początku ta dyskusja mu zwisała i sam za dużo nie mówi. A tu nagły podniesiony głos/atak + WYZWISKA, że jestem zacofany - w kontekście studiów wyniki to nie jest żadna miara, ale mam lepsze od nich wszystkich. Nie było sensu się strzępić. Kolejny znajomy zarabia 3k, zadnej szkoły, wydaje na pannę (z kosmicznie bogatej rodziny) spokojnie 2k/msc, po czym pożycza na chleb. Obrzydzenie całkowite mam, głowa zlasowana, gość nie do odratowania. To było grono akademickie. Przejdę do grona z siłowni/sztuk walki etc. Nikogo nie obrażam, grono akademickie nie koniecznie oznacza wyższą inteligencję, dobre chłopaki z dzielnicy nie koniecznie muszą być analfabetami, ale dobre 90% się wysłowić nie potrafi. Nie wiem czy pandemia tak uderzyła w ludzką psychikę czy co... Goście posługują się takim językiem, że szkoda mi ust otwierać. Plują się, co drugi teksty w stylu "ja każdego rozjebe" (często to faceci 30-40 lat... O młodzieży nie wspomnę) Jak widzą jakąś ulaną samice 2-3/10 to nagle jakaś agresja w stosunku do wszystkich (no dobra, rozumiem, tak działamy, instynkty), nie jest to w ogóle znośne. Zachowują się jak jakieś klauny. To ja jestem nienormalny czy znajduję się w nieodpowiednim miejscu? Kierunek studiów mam zdominowany przez panny (taki rok), goście to "skrajna lewica", Mam wrażenie, że głębokich relacji po tej pandemii już zawrzeć się nie da. Jak na razie biernie obserwuję to "zoo". W tygodniu nauka i dorabianie, w weekendy praca. Poza tym treningi. Na mojej drodze tylko 2 wyżej wymienione środowiska, z czego oba skrajne. Da się spotkać normalnych ludzi jeszcze?
  24. "Z nudów szukają rozrywek i pasji, którym oddają się bez reszty." ~ Jak wchodzi rutyna, facet nie opierdoli od stóp do głów, nie zrobi rollercoastera w głowie, bo ma depreche (niekoniecznie uwarunkowaną czynnikami zewnętrznymi, pracą itp. ;często jest to kwestia samego organizmu, układu hormonalnego.) to taka osóbka bez pasji szuka pasji w nowym bolcu :'D Potwierdzam. Dodam, że panny, które miały jakieś pracochłonne hobby/pasje też wykazywały się "ogarnięciem" życiowym. Nie mówię o sztuce make upu, social mediach, rzekomym sportowym życiu po dwóch wizytach na siłowni czy beletrystyce ? Sam spotkałem się z wszechobecnym "chlewem" wśród kobiet. Kibel zasrany, naczynia czekające od 7 do 20 na umycie, skarpetki wpier****ne za łóżko. Jeśli laska nie pracuje minimum 8h, nie zarabia więcej ode mnie albo jest na utrzymaniu rodziców to z góry opierdol za niepozmywany kubeczek. 0 tolerancji!
  25. Odpuść, wg mnie te, które nie wiedza czego chcą są gorsze od tych, które pchają się na 1 spotkaniu do łóżka. Swoją drogą, skąd wiesz, że poprzedni to były ścierają życiowe? Znasz ich aż tak dobrze, żeby tak stwierdzić? Zdajesz sobie sprawę, że gdyby Ci ruszyła skóra, a potem znalazła kolejnego, to tak by pięknie zagrała słowami i emocjami, że dla niego też byś był ścierwem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.