Być może są takie kobiety, osobiście nie kojarzę. Znam za to takie, które bez większych skrupułów ewakuują się na z góry upatrzone pozycje.
Przykład pierwszy - mój dobry kumpel. Gdy firma działała dobrze, małżonka była słodziutka i kochana. Gdy na skutek czynników zewnętrznych podwinęła mu się noga, rozpoczęły się jazdy (np. krytykowanie go, najeżdżanie na niego w mojej obecności - było to aż żenujące, w końcu nie wytrzymałem, i jej wygarnąłem, że sobie nie życzę, żeby tak mówiła o moim kumplu), a skończyło ewakuacją z dzieciakiem do rodziców. A on dalej do niej co weekend jeździ... Choć nie, nie do niej - do dziecka.
Przykład drugi - ciotka. Rozwódka, powodu rozwodu nie znam, bo i nie moja sprawa. Znalazła sobie faceta, pracującego przy wykończeniach mieszkań. Póki szło mu dobrze, to było dobrze. Jak interes przechodził przejściowe problemy (rzeczywiście przejściowe, mam z nim okazyjny kontakt do dziś), to się zawinęła do innego, którego sklep prosperuje całkiem nieźle. Wcześniej relacje mieliśmy bardzo dobre, obecnie, po zakupie działki gdzieś w centralnej Polsce, i wakacjach na trasie emigracyjnej, Pani Na Latyfundiach nawet nie raczy przyjechać nawet na rodzinne imprezy. Życie...