Skocz do zawartości

Drizzt

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1703
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    11
  • Donations

    150.00 PLN 

Treść opublikowana przez Drizzt

  1. Nikt nie dał im mocy do uzdrawiania. Każdy się z tym rodzi i każdy może to robić. Wystarczy znać pare zasad i technik. Próbowałem. Ale to tak w teorii, bo przecież nie widzę skąd ta energia pochodzi, jedynie czuję i widzę, że działa. Czy jest to jakiś pakt z dziwnymi siłami? A cholera może jest taka możliwość. Z drugiej strony, skoro księża tak mocno odradzają interesowanie się duchowością, to dla mnie znaczy, że jednak warto :D Ja podchodzę do tego tak, że jeśli istnieje świat duchowy, to on działa czy tam zajrzysz, czy nie. Po prostu na nieświadomce tak samo czepiają się nas przez cały czas różne energie i byty. Jeśli zdecyduję się do niego "wejść" to właśnie po to, żeby być aktywnym uczestnikiem. Ale czy mnie to narazi bardziej na nieprzyjemności? Nie wydaje mi się, myślę, że to wszystko już się dzieję, nawet bez mojej ingenercji. Może to jest tak, że pech, gorsze samopoczucie, choroby i inne chujowe stany są wynikiem właśnie tego, że inny niefajny byt doczepił się do Ciebie w strefie duchowej? Sam nie wiem, też znam ześwirowanych ezoteryków, ale znam też innych, którzy żyją raczej w spokoju, bez dziwnych jazd. Niektórzy po prostu za mocno się fiksują, zmieniają priorytety w życiu przez co wszystko im się przestawia do góry nogami.
  2. Drizzt

    Okultyzm.

    @balin Coraz więcej naukowców na świecie skłania się ku teorii, że nasz świat rzeczywisty nie jest bardziej realny niż balin czy drizzt własnie.
  3. @Brat Jan Zgadzam się z Tobą. Rzeczy typu beki, pierdy, sranie, szczanie zdecydowanie przyspiesza ten moment "znudzenia". To zabija intymność. Pewnie podobnie jak oglądanie porodu. Podświadome zniesmaczenie. Póki nie ogladasz takich rzeczy, to i o nich nie myślisz, więc ciało partnerki pozostaje tylko obiektem seksualnym, a nie wydalniczym. Ja ze swoją nie robimy takich rzeczy przy sobie i wiem, że to jest dobry ruch. Na początku związków macie haj hormonalny, jak chyba wszyscy dobrze wiedzą. Póki się utrzymuje, to we wszystkich sferach jest większy ogień niż gdy haj opadnie. Nie da się z tym walczyć. To normalne.
  4. @Bohun To był żarcik ? Aczkolwiek prawda w ch**a kole ?
  5. A wszystko zaczęło się od...:
  6. Jasne... Ale teorie wymyślacie... Prawda jest taka, że wszyscy macie tak małego, że w cipce po prostu nic nie czujecie. ?
  7. @Perun82 Wiem, że to jest biznes :) Ale mimo to, w pewnej dawce jest spoko. Lepsze to niż moda np. na papierosy. Nawet moja mamuśka zaczęła trochę biegać, co na pewno nie zaszkodzi. A te kijki, to ja akurat bardzo szanuję. Tak, wiem, że naciąganie hajsu itd., ale ilu dziaduniów dzięki temu zaczęło się ruszać po świeżym powietrzu ;)
  8. Za dużo faili widziałem, żeby temu zaufać ? Weź to przywierć.
  9. Trochę chyba przesadziliśmy z tą modą na eko, sport, zdrowie i sukces. Do pewnego momentu jest to fajne, każdemu dobrze zrobi zdrowe jedzenie czy trochę sportu. Ale świat przegina i tworzy mit człowieka idealnego, który jest pełnym sukcesów biznesmenem, który kiedyś pracował w korpo, ale rzucił to w pizdę, codziennie ćwiczy na siłowni, ma dietę niczym olimpijczyk i oczywiście znakomicie zna się na zdrowiu, polityce, budowie silników Space X, zna nieinwazyjne lekarstwo na raka, a w wolnym czasie dokarmia bezdomne psy i dba o zaadoptowane dziecko w Afryce. To może być fajne na początku, póki nie zdasz sobie sprawy, że dążenie do ideału to kurwa większa męczarnia niż Twoje zwykłe życie. A przecież niby chodzi o to, żeby być szczęśliwym. Spełniając cudze cele nie da się tego osiągnąć, chyba, że jest się tak tempym, że nawet nie zdaje się z tego sprawy. Tak jak piszecie, każdy ma inne predyspozycje, poglądy, doświadczenia, osobowość, a jednak każdy chce być taki sam jak ogólnie przyjęty model. Summa summarum, trzeba się nauczyć słuchać siebie.
  10. Ze swojej strony dałem przykład w poście wyżej. Jest też np. Jackowski, który ma potwierdzonych mnóstwo przypadków odnalezienia zwłok dla policji. Sam byłem świadkiem uzdrawiania "energią" ludzi, którzy nie wierzą w takie rzeczy i raczej to wyśmiewają. Więc jakie placebo? Ale to jest bardzo ograniczające, jesteśmy bardzo młodą cywilizacją, to, że dziś czegoś nie da się udowodnić nie oznacza, że nie będzie się dało w przyszłości i że definitywnie to nieistnieje. Z takim nastawieniem ludzkość niczego by nie odkrywała. Chcę być sceptyczny, ale widziałem/przeżyłem rzeczy których nie da się wyjaśnić i są inni, którzy mają podobnie. Stąd rozkminy. Gdyby mnie takie sytuacje ominęły, to pewnie bym się nawet nie zastanawiał. @dobryziomek O przeżyciach spoza ciała napisałem gdzieś wyżej. Mam właściwie podobnie. Wiem, że gdzieś tam jest wytłumaczenie na wszystko co nas nurtuję. Niestety, póki co, nieosiągalne, dlatego traktuje te rozważania z należytym dystansem. Trochę jak sci-fi na jawie ze świadomością, że któreś ziarnko może być tym prawdziwym, ale może też nie.
  11. @Morgan86 Słuchałem dr Woźnego jakiś czas temu. Ciekawy gość, opowiada niesamowite rzeczy. Tylko czemu oni wszyscy musza być powiązani z tym Ziębą ☹️
  12. @El Cucuy W dzisiejszych czasach, żeby dowiedzieć się bez konsekwencji to się wchodzi w taką aplikację z niebieską ikoną i wszystko wiesz.
  13. @MG-42 @smalczas Zaczyna się u mnie tak jak u @MG-42. Jak typowy paraliż przysenny. Śpię, ale jestem świadomy i widzę realnie jak oczami, ale nie mogę się poruszyć, jakby coś mnie trzymało i opanowuje strach. Z tym, że mi się udało pare razy wyrwać. Znaczy szamotam się, aż jakby wypadam z ciała. Dalej różnie. Raz się czołgałem, innym razem chodzę, a raz udało mi się jakby odlecieć w górę i ten jeden raz opuścił mnie strach i czułem się zajebiście. Kilka razy chodziłem po realnym pomieszczeniu, w którym spałem. Widziałem siebie jak leżę i śpię. Widziałem innych domowników, słyszałem co mówią, jaka muzyka gra itd. Pamiętam ubrania i inne szczegóły. Dwa razy potwierdziło się potem na jawie, że obserwowałem dokładnie to co się naprawdę działo. Innym razem trafiłem w jakiś inny świat, bardziej jak sen. Tylko odczucia mocniejsze, czułem, że to się dzieje, jak na żywo. Zupełnie inaczej niż kontrolowany sen. Co do strachu, czytałem, że jest to naturalny strach przed śmiercią. Dlatego tak mocno paraliżuje. Mało naturalne nam się wydaje spoglądanie na siebie z trzeciej osoby. Jest to niemały szok. @Bullitt Zdarzają mi się czasem podobne sytuacje. Nie wierzę, że to przypadki. Ale z drugiej strony wątpię, żybyśmy mieli aż taką moc. Pytanie w takiej sytuacji jest takie: Czy najpierw była myśl tej osoby żeby do Ciebie napisać, czy Twoja o niej? Skłaniam się do tego, że jesteśmy raczej odbiornikiem, niż siłą sprawczą. Wierzę, że myśli są jakąś formą energii, ale czy taką żeby mieć tak duży wpływ na los... wątpię. Higienę mentalną staram się stosować, póki nie zapomnę się w natłoku codzienności, ale te wszystkie Sekrety i że możesz wszystko, tylko zmień myślenie, wkładam między bajki. A intuicję bardzo szanuję, choć nie rozumiem jak działa i żadko umiem ją odróżnić od innych myśli. Jeśli Tobie idzie z tym lepiej, starałbym się jej słuchać i uczyć się coraz lepiej ją rozróżniać :)
  14. Ostatni raz offtopuję, tylko po to, aby nie śmiecić koledze w jego temacie Stworzyłem oddzielny wątek do dyskusji o mistrzach i ezoteryce, zapraszam:
  15. Siema, W wątku @mac'a nawiązał się off top, który chciałbym, żebyśmy kontynuowali i swobodnie powymieniali się spostrzeżeniami. Na wstępie określę swoją pozycję. Pochodzę z rodziny dość mocno ezoterycznej, więc było mi to indoktrynowane, od kiedy sam zacząłem się interesować ezoteryką, czyli tym, co poza ciałem fizycznym. Podejrzewam, że przez wychowanie byłem bardzo bezkrytyczny do treści powiedzmy „alternatywnych". Przerabiałem m.in. Osho, Joganandę, Zelanda, Eckharta, Łazariewa, Monroe'a, Jackowskiego, Ziębę i innych. Dopiero od jakiegoś czasu jestem sceptyczny także w stosunku do tego typu rzeczy. Odpalam jakiegoś gościa od ojca Pio i od razu mi coś nie pasuje. Widzę, że coś z nim jest nie tak, wygląda, jak typowy schizofrenik. Potem włączam Jaśkowskiego i oprócz ogromnej masy szokujących informacji, których nie ma jak sprawdzić, gada niezłe bzdury. Jak brać na poważnie faceta, który z wielką pewnością siebie potrafi przywalić jak dzik w sosnę? Coś tu nie gra. Guru z dalekiego wschodu zawsze uśmiechnięci o bardzo pozytywnej aparycji do mnie nie trafiają, bo wiem, że żyją w innym świecie, więc ciężko odnieść mi ich rady do mojej rzeczywistości. Inni uzdrowiciele, którzy sami nie wyglądają na zdrowych, a opowiadają, jak prosto można samemu wszystko rozwiązać... „Problem jest tylko w Twojej głowie, rozwiąż konflikt - ból zniknie.” Ale założę się, że jak głowa zaboli, do akcji wchodzi aspiryna. To może Eckhart, którego wszyscy lubią? Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego, ale po prostu nie pasuje mi ten człowiek. A może bardziej cała otoczka, jaka została wokół niego zaprojektowana. Przy takim sukcesie pojawia się pytanie, co było najpierw: Eckhart, jakiego znamy, czy pieniądze. I ten biedny Jim Carrey, który nieraz występował razem z Eckhartem, był jego pilnym uczniem, ponoć poczuł to oświecenie, żeby potem popaść w depresję, wskutek czego jego kobieta przedawkowała jego leki i się przekręciła. To jest to oświecenie? Jak się przyjrzeć na chłodno, większość mistrzów ezoteryki czy w ogóle wiedzy alternatywnej (antyszczepionkowcy, chemitrails, medycyna fee itd.) to projekty biznesowe, niczym profil Kim Kardashian na instagramie. A skoro tak, to czy wypływające treści są szczere i były takie same, zanim zamieniono to w biznes? Czy jest to przemyślany materiał pod odpowiednią grupę odbiorców? Oświecenie, jako obiecany, święty, niedostępny gral, niczym niebo w KK.? Oczywiście musi to być podbijane rzekomo nowymi przebudzonymi, których można oglądać na YT. Tylko jak ich zweryfikować? ? Z drugiej strony, mam swoje przeżycia spoza ciała, widziałem rzeczy, dzięki którym wiem, że jest coś poza fizycznymi tkankami. Ale w samym świecie ezoteryki jest kurwa tak dużo nieścisłości. Im dalej brnę przez życie, tym w mniej rzeczy wierzę, a większość zostaje pod statusem - możliwe. Więc jak żyć? Ja się na ten moment pogodziłem z tym, że nie dowiem się, jak jest naprawdę i na pewno nikt mi tego nie powie. Akceptuję ten stan. Oczywiście, wielu chce mi powiedzieć, ale nikomu nie wierzę. Nie umiem zaufać i nie chcę. Nie chcę słuchać ludzi, którzy uważają, że wiedzą lepiej ode mnie, co jest dla mnie dobre oraz jak mam być szczęśliwy. Przenoszę odpowiedzialność za to w pełni na siebie. Wpadajcie do dyskusji, tylko z kulturą proszę. W życiowych paradygmatach nie ma podziału dobry/zły, więc nie obrzucajmy się łajnem. Pozdro.
  16. Niech zarabiają, ja nic do tego nie mam. Może komuś pomagają, więc kasa im się należy. Ale mi nie o to chodzi. Spójrz na to od strony biznesowej. Bo jeśli ktoś jest znany na cały świat, to jest gruby biznes. Czegoś takiego nie uzyskasz drogą pantoflową. Czegoś takiego nie ogarnie Ci jedna agencja marketingowa. Tu nie wystarczy dobrze gadać i pisać. To musi być rozległa, skomplikowana strategia pochłaniająca ogromne pieniądze i czas. Nad czymś takim pracuje sztab ludzi. I tak to wygląda w każdej dziedzinie. Jest wchuj zdolnych, mądrych, ładnych i utalentowanych ludzi. Ale tylko garstka w TOP i niekoniecznie ci najwybitniejsi. Dlaczego? To nie są ludzie z przypadku, ktoś w to mocno zainwestował. Warto o tym pomyśleć szczególnie ze względu, że tutaj mówimy o osobach, które de facto mówią Ci jak masz żyć. Biorąc to wszystko pod uwagę, to ich przekaz, jak i historia nie muszą być wiarygodne. Aczkolwiek, jeśli to sprawia, że komuś jest lepiej, to fajnie. Nic mi do tego. Tylko może być to takie przechodzenie z matrixa w matrix v2.0. Ale może się mylę. Świat byłby lepszy gdyby to, co piszę było nieprawdą.
  17. A Osho czy Tolle to czasem nie sprzedają książek na całym świecie? Nie są znani na całym świecie? Można nawet powiedzieć, że jest moda na nich. Skąd to się wzięło, jak myślisz? Bez grubej kasy i lat mocnego marketingu żaden geniusz nie będzie sławny. Nie ma takiej opcji.
  18. Kiedyś słuchałem tego typu ludzi i z jakiegoś powodu im wierzyłem. W sumie nawet nie wiem dlaczego. Może dlatego, że wydają się bardzo pewni tego, co mówią i mają ten ton nauczycielski. A może dlatego, że mówią o takich rzeczach, które trudno zweryfikować, bo rzekomo "o tym się nie mówi / jest to ukrywane". Ale zostawię tu przykładowy cytat doktora, który łatwo można zweryfikować: Jak ktoś ze 100% pewnością głosi takie bzdury, to ile jeszcze tego jest w tym co mówi? Jesteśmy w większości bardzo sceptyczni do mass mediów, ale do tych z "poza matrixa" już nie bardzo.
  19. Siema @mac Może Ty się za mocno zasiedziałeś Stangnacja Cię dopadła. A skoro ambicje masz duże, to lepiej byś się czuł gdyby więcej się działo. Pomyśl może o zmienie otoczenia? Pomieszkaj pare miesięcy w większym mieście. Poznasz nowych ludzi, jakieś nowe możliwości zarobkowe. Może coś Ci się otworzy w bani. Z tego co obserwuje, to mamy na gotowo wgrany jakiś plan względem pieniędzy. Jak miałeś mało, to zawsze będzie tak, jakbyś miał mało, mimo że zarabiasz coraz więcej. Tak się rzeczywistość kreuje, że nie odczujesz tego, że coś się w końcu zmieniło. Co z tego, że zarobisz powiedzmy 10k, jak życie dowali Ci naprawę auta za 3-4k, jakieś leczenie za 1k, a kolejny tysiąc gdzieś się rozejdzie. I znów zostajesz w dupie. Tylko co z tym można zrobić? Sam cholera nie wiem, choć staram się przełamać. Ja próbuję podjąc po prostu większe kroki. Widzę teraz opcje, których do tej pory nie widziałem, a które ciągle były przede mną. Zabrakło mi perspektywy żeby to dostrzec i odwagi żeby to zrobić. Dopiero teraz ruszam z pierdolnięciem i się nie boję. Znaczy trochę się boję, ale to nic. Może Ty też podejmujesz zbyt małe ryzyko? Może nie wiesz o możliwościach jakie istnieją? Warto porozmawiać, poprzebywać z ludźmi, którzy mają to już za sobą. Dlatego poradziłem Ci wypad do dużego miasta. Możesz spotkać się z przedsiębiorcami i powymieniać się doświadczeniem. To jest dostępne dla każdego. Co do rozkminiania o egzystencji. Wiem o co Ci chodzi. Tylko u mnie to występuje w innej formie. Mam ze 3-4 takie dni w ciągu 2-3 miesięcy. To jest ślepa uliczka, bo odpowiedzi nie ma. I niewiadomo czy nawet po śmierci się dowiesz. Niezależnie od tego w co wierzysz, warto założyć sobie najgorszy wariant i starać się go zaakceptować. Np. "Nie ma nic". No i co? Skoro tak jest to co możesz z tym zrobić? Będziesz się złościł? Tak jest i koniec, żyj z tym. To tak jak z naturą kobiet. Wiesz jakie są, ale już Cię to nie wkurwia, bo co poradzisz? Taka natura i tyle. Z tą różnicą, że nie wiesz po co żyjesz i jak funkcjonuje świat, ale i tak musisz to zaakceptować Polecam lekturę do fajnych rozkmin o życiu, świadomości i przyjemnego zajęcia czasu - "Ślepowidzenie" Wattsa.
  20. To według Ciebie, taka sytuacja, gdzie musisz zostawiać rodzinę, swoje miejsce, ziemię żeby zarobić, bo u siebie dostaniesz ochłap, to jest norma? I co? Wszyscy mają wyemigrować do Wawy, Krakowa, Wrocławia, a reszcie jak się nie podoba to zdychać? Co Ty pierdzielisz. Każdy, kto pracuje powinien być w stanie utrzymać się mieszkaniowo i żywieniowo. Przynajmniej podstawy. Dla luksosów można się poświęcać, ale nie w ramach "przeżycia" w cywilizowanym kraju. Podobnie możesz powiedzieć: Źle Ci? Przecież możesz wyjechać z kraju, bo ten daje Ci taką możliwość. Więc nie jest tak źle. To, że Ty nie widzisz na codzień takiej biedy, nie znaczy, że jej nie ma. Nie bądź ignorantem. Moje zdanie na temat PO / PIS - to jest teatr. Wszyscy razem chleją od samego początku. Jedni koszą z nas hajs na rzecz Niemców, drudzy dla Żydów. Nie ma sensu się spieraś o jednych i drugich. Póki to będziemy robić, nic się nie zmieni. Przecież o to chodzi, żeby utrzymywać kraj skłócony. Tak łatwiej rządzić, nie ma żadnego zagrożenia. To jest korzystne dla jednych i drugich, bo kasą się na bank chuje dzielą. Więc kto myśli o naszym kraju? To ci nacjonaliści, co wychodzą wkurwieni na ulice. Mam wrażenie, że to jedyny głos niepodyktowany odgórnie, który niestety nie będzie się jeszcze przez długi czas liczyć.
  21. @tytuschrypus Myślę, że to miks takich rzeczy jak: roszczeniowość, oczekiwania społeczne (żeby kogoś mieć), wygoda (brak brania odpowiedzialności za cokolowiek), próżność (brak wewnętrznych zasad), egoizm na poziomie osobowości narcystycznej, brak empatii i wyjebane na innych. W tym ostatnim przykładzie podanym przez Ciebie, lasce nawet nie chciało się zrywać. Potrafiła dać dupy tylko po to, żeby trudność i odpowiedzialność za zakończenie związku przypadło nie na nią. Żal.pl
  22. @tytuschrypus Właśnie też tego nie kumam. Przecież co za problem żyć bez stałego związku czy w otwartym i wtedy sobie hulać nie robiąc przy okazji komuś gnoju? Ale nie, ludzie się muszą wpierdolić w ukrywanie, kłamstwa, robienie z drugiej osoby idiotę i marnowanie jego/jej czasu. Chyba przez to, że jest takie parcie na związki. Więc dla spokoju ma się tą drugą osobę, ale zachowuje się jakby jej nie było.
  23. @Towarzysz_Winnicki Coś chyba niedokładnie doczytałem Jak tylko 3 tygodnie to luzz. Nie byłeś uzależniony, szybko Ci przejdzie.
  24. Po 2-3 tyg niepalenia organizm jest już totalnie wyleczony z potrzeby dostarczania nikotyny. Zero głodu fizycznego. Wszystko co potem ciągnie do jarania to bania. Chuj wie, u każdego inaczej. Ja jestem wolny od ok. 3 miesięcy i myślę, że jest git. Jarałem nałogowo przez jakieś 15 lat. Tak na codzień niczego mi nie brak i cholernie się cieszę, że już tego śmierdzącego gówna nie potrzebuję. Ale raz na jakiś czas przy piwku nachodzi taka myśl, że fajnie byłoby sobie przysmażyć. Albo jak w filmie tak soczyście palą przy skromnym oświetleniu z jakiejś lampy. Miałem w międzyczasie przerwę na rok i potem znów zacząłem. Myślę, że to gówno już zawsze będzie gdzieś tam w głowie siedzieć byłemu nałogowemu palaczowi. Trzeba się pilnować ZAWSZE.
  25. Hej. Jak w tytule. Czy korzystacie z chmur danych? W telefonach, komputerach? Przywykłem mieć co innego na kompie, a co innego na telefonie i jak do tej pory wszystkie tego typu usługi wyłączałem. Jednak przegrywanie plików z iPhona na kompa to jakaś tragedia. Ciągle ta synchronizacja, której nie chcę. Na siłe zmuszają mieć te same dane na wszystkich urządzeniach, a ja niekoniecznie się do tego stosuję. W razie braku internetu, mam wszystko na dyskach, no i mam pewność, że nikt tego nie widzi. No przynajmniej większą niż jak to siedzi w chmurze. Z drugiej strony, może to tylko moje nawyki, które niekoniecznie są optymalne. Może faktycznie byłoby wygodniej odpalić chmurę i w ten sposób dzielić pliki między urządzeniami i mieć zawsze dostęp do części danych? Hakerem nie jestem, więc nie boje się jakiegoś "namierzenia". Pare nielegalnych pdfów czy niecenzuralnych zdjęć to chyba nie powód żeby się obawiać. Z resztą jak ktoś chce zobaczyć, to i tak to sprawdzi, bez względu czy jest to w chmurze czy nie. Jakie macie zdanie na ten temat i z czego korzystacie? Chodzi mi głównie o smartfon. Pozdro.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.