Skocz do zawartości

VanBoxmeer

Użytkownik
  • Postów

    182
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez VanBoxmeer

  1. Czy nierokujący to właśnie próbuję oszacować, nie chcę przedwcześnie zmieniać bo wiem, że znalezienie odpowiedniej kobiety to dłuuugi proces. A potem samo bycie w związku jest dopiero fazą testową zanim podejmie się decyzję płodzeniu potomstwa z taką. Współczuję posiadania potomstwa ze żmiją, która odseparowała Cię od Twoich dzieci. Takie doświadczenie sprawia, że gdybyś mógł cofnąć czas to pewnie w ogóle na dzieci byś się nie zdecydował, ale po drugiej stronie barykady są Ci, którzy mają kontakt z dziećmi i oni z pewnością nie żałują decyzji o ich posiadaniu (nawet jeśli partnerka po czasie okazała się być trefnym egzemplarzem). Co do diety to tutaj wszystko gra, partnerka od kiedy jest ze mną odżywia się dużo lepiej, a ja od wielu lat jestem low/zero carb (głównie mięso).
  2. Nie przyjęła, w szczepionce Pfizera bodajże jest nawet ostrzeżenie że kobiety które chcą zajść w ciążę nie powinny jej przyjmować. @Rocco jest mniej wyrachowana od przeciętnej kobiety (choć wiem, że to nadal kobieta z wgranym kobiecym oprogramowaniem), bo nie ma parcia na ślub i żadne inne formy finansowego strzyżenia faceta. @PyrMen chcę mieć dzieci, bo myślę o tym jak moje życie będzie wyglądać gdy będę mieć lat 50 i więcej - wtedy nieposiadanie własnej rodziny będzie na nim odciskać piętno, które z każdym rokiem będzie narastać. W wieku 30 czy 40 lat to w większości przypadków wyrzeczenie i świadome utrudnianie sobie życia - bo jakim trzeba być debilem, by zamiast podróżować i pukać Azjatki chodzić po dzielnicy z wózkiem? Trzeba mieć trochę szerszy pogląd na sprawę, by zrozumieć takie decyzje.
  3. @Zwykły Facet, @masculum Miała robione podstawowe badania przed zabiegiem (wszystko było OK), po zabiegu będzie wizyta kontrolna i potem kolejne badania. Na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku. 1. Bo sam wychowałem się nie będąc jedynakiem i uważam, że posiadanie rodzeństwa jest lepsze dla dzieci oraz dla rodziców (nie pilnujesz jak oka w głowie bo są inne dzieci, a potem możesz liczyć na jedno, drugie bądź trzecie dziecko gdy któreś z nich Cię zawiedzie) 2. Jeśli młodsza partnerka nie będzie chciała dzieci to nie zostanie moją partnerką - o takie rzeczy ludzie się pytają nawzajem zanim wchodzą w związki. @Iceman84PL Biorę poważnie pod uwagę Twoje argumenty dotyczące wieku kobiety - już po ostatnim związku zakładałem, że będę brać na poważnie tylko kobiety młodsze o 5+ lat ode mnie i w większości z takimi się tylko umawiałem. Ta była wyjątkiem i zaakceptowałem to tylko dlatego, że pod wieloma względami była o poziom wyżej od innych kobiet. Nawet gdy rozmawiam o związkach z kumplami to jedynym mankamentem, jaki do tej pory widziałem u swojej partnerki był wiek i podkreślałem to od samego początku. Ostatecznie nikt z nas nie jest bez wad i wolę mieć kobietę kilka lat starszą niż być powinna, ale o ponadprzeciętnej urodzie, inteligencji i świetnie dopasowanym do moich potrzeb charakterze. Nawet jej praca i związana z tym elastyczność dotycząca czasu i miejsca pracy są bardzo prorodzinne. Takie argumenty sobie przywoływałem gdy na chłodno analizowałem, czy warto rozpoczynać z nią związek.
  4. @Zwykły Facet To nie jest tak, że każda najmniejsza pierdoła wyprowadza mnie z równowagi i w myślach od razu mam w planie rozstanie. Po prostu tutaj sprawa jest na tyle dużego kalibru, że lepiej ciąć straty szybko zanim zbyt mocno się zaangażuję w ten związek aby uniknąć tzw. syndromu utopionych kosztów. Wiele osób wpada w tę pułapkę i chcę tego uniknąć nauczony błędami innych. Jeśli zdecyduję się to kontynuować a nie uda jej się zajść w ciążę to konsekwencje tej decyzji będą za mną się ciągnąć do końca życia. Trzymam kciuki za Twoje starania o dzieci, do takiego celu warto podporządkować wiele w swoim życiu. @mati248 Nauka na ten moment odrzuca teorię, że do zapłodnienia kobiety potrzebny jest jej orgazm, więc to nie tutaj raczej tkwi sedno problemu. O orgazmy partnerki jednak dbam i nie narzeka - w końcu seks ma być przyjemnością, a nie tylko narzędziem do prokreacji. Czasu jest mniej niż się wydaje. Życie jest krótkie i trzeba działać szybko i skutecznie, nieważne w jakiej dziedzinie. Nie wiem, ile masz lat, ale po 30tce już przestaje się mieć wrażenie, że zostało nam dużo czasu na tej planecie by zrobić wszystkie rzeczy, które sobie wymarzyliśmy. Strzelenie gola jakiejś ponętnej białogłowej i założenie rodziny też zapewne jest czymś, co warto przeżyć, o ile nie wiąże się to z formalizacją związku, rozwodem i alimentami. @masculum Nie wywieram na niej żadnej presji, podchodzimy do tego na luzie, aczkolwiek nie olewamy tematu tylko działamy. Przede wszystkim ona działą, bo to prawdopodobnie u niej coś jest nie tak. Znajomy, który boryka się z tym samym problemem powiedział mi, że usłyszał od lekarza następującą zależność (nie wiem, na ile to prawda): "Jeśli facet jest w 10% sprawny, to jest 90% szans na to że będzie miał dziecko, a jak u kobiety coś nie działa w 10% to ma 90% szans że dziecka mieć nie będzie". Ja ze swojej strony zrobiłem badania swojego nasienia i wszystko jest w jak najlepszym porządku.
  5. Sorry za spóźnioną odpowiedź, miałem pilne zawodowe sprawy do poukładania. Jesteśmy razem od 1,5 roku, staramy się o dzieci od 9 miesięcy - wszystko ma krótki timeline, bo znaliśmy się już wcześniej, a ja podskórnie wiedziałem że trzeba zacząć działać szybko bo po 30tce zajście w ciążę to nie kwestia miesiąca czy dwóch. Niestety okazało się że miałem rację. To wszystko jest już monitorowane, panna miała jakiś czas temu zabieg na jednym z narządów rodnych niezwiązany i zabieg ten nie był związany bezpośrednio z jej płodnością, ale również powinien pomóc. Jeśli chodzi o owulację i hormony to tutaj wszystko jest ok. Nie ma zalewania w ciemno bo ona też jest świadoma swojego stanu zdrowia i chce by wszystko było w jak najlepszym porządku. W innym przypadku mocno zastanowiłbym się nad sensem bycia z taką osobą, bo zaniedbanie zdrowia prędzej czy później daje o sobie znać i nie chcę ponosić konsekwencji lekkomyślności partnerki w latach późniejszych. Ja sam bardzo dbam o swoje zdrowie i formę i tego też oczekuję od kobiety. Jeśli chodzi o adopcję to odrzucam jej możliwość, chcę wychowywać moje dzieci, nie cudze. Zgadzam się z powyższą wypowiedzią i pozostawiam temat parom, które chcą te nieszczęśliwe dzieci wyciągnąć na prostą - z tego co wiem chętnych na adopcję, bezdzietnych par jest pod dostatkiem. A będzie zapewne jeszcze więcej. Nawet mniej niż rok, ale to i tak na tyle długo by zacząć się zastanawiać czy wszystko jest ok. Nie chcę próbować przez kolejny rok bez rezultatów, bo dla kobiety w wieku 32 lat każdy rok może być tym ostatnim, w którym może zajść w ciążę. A anegdoty o tym, że panna X lub Y zaszła w ciążę w wieku 40 lat to wyjątki potwierdzające tę regułę - o tych, którym się nie udało zwykle się nie słyszy, bo dla wielu kobiet to delikatny temat i nawet jeśli zajdą w ciążę to nie chcą zapeszać, bo ryzyko poronienia jest znacznie wyższe. W Polsce być może tak, ale kto powiedział że trzeba się z Polką wiązać? Ja operuję z zachodniej Europy i tutaj jest totalna matrymonialna pustynia, jeśli szukasz kobiety która nadawałaby się na matkę Twoich dzieci. Rozwiązaniem (skutecznym) jest parowanie się z dziewczynami spoza Europy lub Europy wschodniej - można sobie wyjechać na jakiś czas do upatrzonego kraju, ale i to nie jest konieczne widząc, ile kobiet ze wschodu chodzi po ulicach Warszawy. Trzeba tylko wiedzieć gdzie szukać. Element losowy w życiu każdego z nas jest duży, ale prawdą też jest że mamy na swoje życie wpływ i jak najbardziej mamy wpływ na to, z kim te życie przeżywamy, dlatego warto działać, szukać rozwiązań zamiast biernie akceptować to, co los (czyli bardzo często inni ludzie) nam podstawia pod nos. Do tych, którzy uważają że nie kocham swojej partnerki jeśli myślę nad rozstaniem z tego powodu jeśli sytuacja się nie poprawi - może być tak, że po dwóch dłuższych związkach i wielu krótszych przygodach nie jestem już w stanie stworzyć tak silnej więzi z żadną kobietą i dość łatwo mi przychodzą wątpliwości czy dany związek należy kontynuować gdy coś mi w nim nie pasuje? Pamiętam, że w pierwszym związku było zupełnie inaczej - tęskniłem, gdy nie widziałem się z panną dłużej niż tydzień, czułem mentalne otępienie spowodowane hormonami, a gdy w związku się psuło to nie dawałem za wygraną i próbowałem to jakoś naprawić do czasu, aż laska go zakończyła (była w moim wieku, czyli jak na kobietę przystało dużo bardziej doświadczona związkowo). Drugi związek z trudem, ale zakończyłem sam widząc, że niedobrze się dzieje, a przy trzecim (obecnym) wiem, że o zakończenie byłoby jeszcze łatwiej mimo, iż obecna kobieta jest o niebo lepsza od dwóch poprzednich. Może te doświadczenia związkowe wyrugowały ze mnie wpływ hormonów na zachowanie w związku i mogę podejmować decyzje z chłodną głową, mając na uwadze dobro nie tylko partnerki, ale również swoje? Jeśli tak, to czy jest w tym coś złego? Ja uważam, że nie.
  6. Dzięki za wyczerpującą odpowiedź @Stary_Niedzwiedz. Zdaję sobie sprawę z tego, że nikt za mnie takiej decyzji nie podejmie i jestem w stanie jej podjęcie wziąć na klatę wraz ze wszystkimi konsekwencjami. Pytam bardziej dlatego, by mieć jak najszerszy pogląd na sprawę i nie przeoczyć niczego ważnego w swoich rozważaniach i Twoja odpowiedź jest dowodem na to, że takie pytania zadawać warto. Prawdą jest, że gdybym to ja okazał się bezpłodny to raczej nie miałbym co liczyć na litość, choćbym nie wiem jaką miłością był darzony przez partnerkę. Tak działa ewolucja. Jak się okazuje w przypadku mężczyzn też tak może być, bo moje 'parcie' na posiadanie potomstwa to nie wynik presji społecznej (połowa znajomych nie ma dzieci), a bardziej wewnętrzna potrzeba przekazania wiedzy, wychowania oraz doglądania nowych osobników rodzaju ludzkiego. DNA krzyczy "rozmnóż się" i tego nie da się zagłuszyć, bo to trochę tak jak próbować zagłuszyć instynkt przetrwania - można przez jakiś czas, ale na dłuższą metę duszenie tego w sobie ma negatywne skutki. Co do ilości potomstwa to zadowala mnie każdy wynik powyżej 1, tak naprawdę chcę mieć 2 lub 3, ale górnego limitu sobie nigdy nie zakładałem, bo sam fakt życia w Europie czyni posiadanie większej ilości prawie niewykonalnym ze względu na mentalność kobiet. Nie chcę wychowywać jedynaka, bo uważam że dzieci powinny mieć z kim się bawić, uczyć się od siebie nawzajem i rozwijać swoje skille społeczne 24h na dobę, a nie tylko w szkole czy na placu zabaw. Poza tym ilość czasu i pozostałych zasobów potrzebnych do wychowania kolejnego dziecka spada geometrycznie, więc najtrudniej jest z tym pierwszym. Mam właśnie teraz taki tydzień wyciszenia gdzie jestem sam w domu, pracuję zdalnie i mam czas na rozmyślanie nad tematem. Póki co jestem skłonny ku temu, by zakończyć ten związek jeśli w ciągu max pół roku nie uda jej się zajść w ciążę. Tworząc ten temat szukam argumentów za, jak i przeciw, ale póki co utwierdziłeś mnie tylko w mojej decyzji. Obecna kobieta jest fajna (a jak na europejskie standardy to wręcz wspaniała), ale nie oszukujmy się - zmarnowała najbardziej płodne lata żyjąc jak nastolatka przez całą dekadę dorosłego życia. Natura teraz wystawia rachunek i przypomina, że na zakładanie rodziny czas był 10 lat temu, a nie teraz... Dlatego jestem nieco zły na siebie, że zignorowałem jej wiek będąc pod wrażeniem jej urody, empatii oraz podobieństwa charakterów.
  7. Temat na serio, nie jest niestety hipotetyczny. Od prawie roku staram się z partnerką o dziecko, niestety do tej pory bez rezultatów. Zrobiłem badania płodności - jestem w świetnej formie, więc prawdopodobnie coś jest nie tak z partnerką. Ostatnio przeprowadzała zabieg na jednym z narządów żeńskich bo wykryto tam jakąś nieprawidłowość, ale nie powinno mieć to wpływu na jej szanse zajścia w ciążę. Jestem wyrozumiały, daję jej oparcie i kibicuję, by wyprowadziła sprawy zdrowotne na prostą. Niestety cały czas z tyłu głowy mam czarny scenariusz, że w ciągu najbliższych miesięcy nadal nie uda jej się zajść w ciążę, a czas ucieka - kobieta ma 32 lata, więc jest to już przysłowiowe 5 minut przed północą jeśli chce mieć więcej niż jedno dziecko. Ale jeśli będzie to tak mozolnie szło, to ledwo z jednym się wyrobimy, a nie taki model rodziny sobie wymarzyliśmy i wiem, że jeśli na jednym się skończy to będę mieć z tym problem i ona o tym wie. Zastanawiam się, co zrobić jeśli ten scenariusz się ziści - czy starać się dalej, próbować in vitro etc., czy może dać sobie spokój i znaleźć młodszą dziewczynę, która będzie jeszcze w wieku pozwalającym jej na bezproblemowe zajście w (niejedną) ciążę. Ironią losu jest to, że moja obecna partnerka jest cudowną kobietą, z pięknym ciałem oraz anielską osobowością - z ręką na sercu każdemu życzę takiej kobiety w życiu. Mam 33 lata i przerobiłem tego towaru dość sporo i jest to najlepsza dziewczyna jaką do tej pory spotkałem pod każdym względem, a gdy ją poznawałem jedynym mankamentem, jaki w niej widziałem i widzę do tej pory jest... jej wiek. Pisałem nawet chyba o tym na forum, że mam wątpliwości, ale stwierdziłem że skoro ma dobre geny i dba o siebie to brak różnicy wieku nie będzie mi aż tak bardzo przeszkadzać. Co zrobilibyście na moim miejscu teraz i za tych kilka miesięcy, gdy faktycznie nadal nie uda jej się zajść w ciążę? Z jednej strony nie chcę wyjść na chama bez uczuć, który odchodzi w trudnym momencie, bo ona nie zasługuje na takie traktowanie, ale z drugiej strony wiem, że problem z płodnością będzie mocno rzutować na jakość naszego związku i jeśli wszelkie metody zawiodą, to ten związek nie przetrwa, bo ja nie widzę sensu mieszkania z kobietą jeśli nie mam lub nie planuję mieć z nią dzieci. Nie chcę też przechodzić przez piekło tych wszystkich terapii, które mają zwiększyć szanse na zapłodnienie, a potem grać w loterii in vitro co kilka miesięcy (a nuż tym razem się uda) - mam znajomych, którzy przez to przechodzą i szczerze im współczuję. To moralnie trudny wybór dlatego proszę o poważne i wyważone odpowiedzi.
  8. Mam problem, który najlepiej można określić syndromem psa ogrodnika, bo nic lepszego nie przychodzi mi do głowy. Otóż chodzi o moją eks-partnerkę, która w kilka miesięcy po rozstaniu poznała nowego typa, by po kilku miesiącach zajść z nim w ciążę i urodzić dziecko. Rozstaliśmy się 1,5 roku temu, a ona już ma dzieciaka z nowym gościem. Nie żałuję rozstania, bo to była moja decyzja i nawet pisałem o powodach na forum, m.in. tutaj: Natomiast mimo wszystko ciężko mi sobie poukładać w głowie to, że dziewczyna tak szybko przeskoczyła na nową gałąź mimo tego, że podczas rozstania ze mną była totalnie rozbita całą sytuacją (ja zresztą też nie czułem się wtedy najlepiej). Jestem obecnie w związku z dziewczyną od prawie roku i wszystko jest w porządku, jest lepsza pod każdym względem od poprzedniej, ale nadal przychodzą dni, kiedy przypominam sobie o istnieniu eks partnerki i zastanawiam się, jak wygląda teraz jej życie. Nie mam dostępu do informacji o niej w internecie, a o samym fakcie dowiedziałem się od wspólnych znajomych. Myślę, że głównym powodem jest fakt, że sam też chcę mieć dzieci i z obecną partnerką nie idzie nam to tak szybko, jakbyśmy tego chcieli i to może ta presja sprawia, że czuję pewnego rodzaju żal, że z poprzednią nie wyszło. Pytanie do Was - jak sobie z tym uczuciem poradzić i co zrobić, by definitywnie zapomnieć i nie myśleć o byłej oraz tym, jak szybko się ogarnęła po rozstaniu ze mną?
  9. Autorze jedz do tego Miami czym predzej i skonfrontuj swoje wyobrazenia z rzeczywistoscia - gwarantuje Ci, ze to miasto nie wyglada w 'realu' tak, jak to pokazuja w grach i jak sobie je wymarzyles. Nie czekaj z realizacja marzen tylko dzialaj tu i teraz, inaczej sie wykonczysz psychicznie i fizycznie. Ja po zarobieniu pierwszych konkretnych pieniedzy wybralem sie tam z owczesna dziewczyna zeby zrewidowac swoje oczekiwania. Wrocilem do Europy (nie do Polski), nadal tu mieszkam i nie planuje przeprowadzki do Miami. Miasto fajne, ale to nie to samo co widac w serialu Miami Vice. To samo stanie sie, gdy juz zarobisz milion zlotych - zdasz sobie sprawe, ze to nie wystarczy by moc odejsc z pracy, ktorej bedziesz nienawidziec. Wiec lepiej zdobyc ten milion 5 lat pozniej, ale robiac cos, co lubisz. Kasa jest wazna, ale IMO bez sensu jest byc niewolnikiem zbierajacym cyferki na koncie w znienawidzonej robocie, przez ktora nie mozesz spac, bo wiekszosc i tak zabierze Ci rzad i kobiety o ile dobrze sie nie przygotujesz.
  10. Mam bardzo podobnie i po prostu większości stosunków nie kończę wytryskiem - szkoda mi tracić cenne minerały i życiodajną energię na kilka sekund euforii. Nie mówiąc już o tym, że życie smakuje lepiej pod wieloma względami gdy ma się wysoki poziom testosteronu.
  11. Bardzo fajny temat. Trzy pytania: 1. Skoro nie uprawiasz seksu ze swoją żoną, to czy uprawiasz z kimś innym? 2, Jaka jest różnica wieku między Tobą a żoną? 3. Jaka gra wciągnęła Cię w uzależnienie? Sam nie grywam, ale interesuję się branżą i ciekawi mnie, które gry potrafią wywierać taki wpływ na ludzi.
  12. Nie wiem ile tam zarabiałeś i co dokładnie robiłeś, ale nie sądzę byś zarabiał tam 10k+ EUR miesięcznie... tak więc zawsze da się znaleźć lepsze warunki, to tylko kwestia tego co oferujesz pracodawcy i jak wiele ofert sprawdzisz. Trochę jak z kobietami - im więcej masz do zaoferowania i więcej ich przetestujesz, tym lepszy okaz sobie znajdziesz.
  13. A to musisz koniecznie jechać do tych miejscowości? Kto zabrania Ci znaleźć pracę w miejscu, gdzie będziesz mieć warunki porównywalne lub lepsze od tego, co masz obecnie w Polsce? Jeśli w Polsce wykonujesz (jak to określiłeś) gównopracę, to na zachodzie Europy też bez problemu ją znajdziesz, bo tam nikt się nie pali do wykonywania takich prac i od tego są zwykle właśnie imigranci.
  14. Za granicą nie możesz trenować? Będziesz tam mieszkać w kontenerze w szczerym polu, bez możliwości życia w taki sam sposób, jak żyjesz w PL?
  15. Milion PLN to nie jest jakaś astronomiczna kwota - jako nastolatek myślałem, że da się z tego żyć odcinając kupony, dziś jednak wiem że to nie wystarczy. Nawet jeśli nie ma się nikogo więcej na utrzymaniu. No chyba, że się żyje w jakimś tańszym kraju niż Polska i optymistycznie zakłada, że w następnej dekadzie inflacja nie rozniesie mu tego miliona w pył. Dla mnie 1 mln PLN to dobra baza pod dalsze inwestycje - w obecnej sytuacji rozdzielone pomiędzy giełdę, nieruchomości (mieszkanie na wynajem, działka na zadupiu, gdzie infrastruktura dopiero powstanie), złoto, srebro, udziały w jeszcze nienotowanych na giełdzie firmach. Dywersyfikacja. A przede wszystkim nauka o tym, jak pomnażać majątek. Mając wiedzę i kosztowne doświadczenia z przeszłości (poparte straconymi pieniędzmi) można pomnażać majątek na tyle skutecznie, że przy progu 2 mln+ można się zastanowić nad zwolnieniem obrotów - czy to poprzez zaprzestanie pracy etatowej, czy oddelegowanie kogoś do prowadzenia biznesu. Ostatecznie najcenniejszym dobrem, którego każdy z nas ma po równo, jest czas. A życie jest krótkie i mamy go niewiele by móc spróbować wszystkiego, co te życie oferuje.
  16. Bo większość forumowiczy tylko z Polkami miała do czynienia, a ci, którzy mieli z Ukrainkami czy Białorusinkami widzą różnicę na plus względem Polek. Przeciętna Niemka, Francuzka czy Amerykanka to jeszcze większe kłopoty dla mężczyzny, a do tego uroda zwykle na niższym poziomie. Generalnie im bardziej na zachód, tym więcej socjalizmu, feminizmu, rozbitych rodzin i mediów społecznościowych w codziennym życiu - idealna mieszanka do zniszczenia charakteru zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Akurat pod tym względem w Polsce jest lepiej niż na zachodzie - to warunki ekonomiczne sprawiły, że postanowiłem jeszcze na studiach wyjechać z Polski ale już nie jestem taki pewien, czy wychowywanie dzieci na zachodzie byłoby dobrym pomysłem.
  17. Ziemia w Polsce jest taka sama jak na zachodzie czy wschodzie Europy, czujesz się tam obco bo nie znasz tam ludzi, ich języka ani obyczajów - nie ma problemu, by to zmienić. A mówienie w więcej niż jednym języku to często dodatkowa umiejętność zawodowa i socjalna - możesz zdobywać ciekawsze kontakty i brylować w towarzystwie, bo będziesz się czymś wyróżniać. Za granicą mieszkam większość swojego dorosłego życia, o wiele dłużej niż 3 lata i każdy kolejny rok jest lepszy od poprzedniego właśnie dzięki temu, że nie przeniosłem się tam by oszczędzać każdy grosze tylko by żyć jak biały człowiek. Jedyne, czego nie polecam w zachodniej Europie to wyboru partnerki, bo te są o wiele lepszej jakości w centralnej i wschodniej części kontynentu (wliczając w to Polskę).
  18. Sposobów na wyjście z takiego życiowego marazmu jest wiele, ale przytoczę kilka najczęściej wybieranych - sprawdzone, działają: 1. Uczysz się nowego fachu po godzinach i po jakimś czasie próbujesz się w tej nowej branży zahaczyć, oczywiście startując od najniższego stanowiska i za niskie jak na tę branżę zarobki. Wraz ze wzrostem Twojego doświadczenia i umiejętności będzie lepiej. 2. Wyjeżdżasz za granicę, ale nie po to, by dziadować, tylko by funkcjonować jako normalny obywatel tego kraju - w wolnym czasie uczysz się języka, a jeśli praca na kuchni Ci nie odpowiada to znając język możesz iść na studia/kurs, potem praktyki i wszystko to, co w punkcie 1. Dlaczego wg Ciebie mieszkanie i praca za granicą ma być taką ascezą, w której odliczasz tylko dni do powrotu do Polski? Kto Ci broni nauczyć się języka, poznać fajnych ludzi, obracać panienki itd.? Czyli w skrócie - żyć? Przecież obiektywnie rzecz biorąc łatwiej jest mieć satysfakcję z życia za 2000 funtów w UK niż 2500zł w Polsce. A gdy się rozwiniesz językowo/fachowo/socjalnie to 2000 funtów to będzie podłoga zarobków, po które nie będziesz już chciał się schylić. Nie mówiąc już o tym, że właśnie otwiera się okno wielkich możliwości związanych z pracą zdalną, która do tej pory wymagała chodzenia do biura i siedzenia za biurkiem - not anymore. A jak pewnie sam zauważyłeś w UK, w rozwiniętych krajach zaczyna brakować białych ludzi z mózgiem do różnego rodzaju prac - jeśli będziesz znać język i mieć fach w ręku lub głowie to możesz naprawdę daleko zajść. Po co się męczyć w Polsce w pracy za grosze, gdzie pracodawca nigdy nie doceni Twojego intelektu lub zdolności w tym, co robisz?
  19. A nie było w Twoim przypadku czasem tak, że zarówno Ty jak i Twoja partnerka pracowaliście poza domem? To znacząco utrudnia wychowywanie dzieci, a w moim przypadku tego problemu nie będzie, bo oboje możemy pracować z domu. @somsiad skrajnie lewicowy rząd jest lub będzie problemem prędzej czy później w całej Europie, taki urok demokracji... Może zabrzmi to trochę arogancko, ale problem mają w tym przypadku Ci, którzy są z kobietami typu drama queen - to oni są na celowniku. W przypadku mojej partnerki mogę się obawiać innych rzeczy, ale nie tego że będzie urządzać taki cyrk, poza tym dbam o to, by sama miała zbyt dużo do stracenia i nie były jej w głowie takie akcje. Natomiast należy sprawdzić jak wygląda kwestia podatków i jak nie dać socjalistom oskubać się z owoców własnej, ciężkiej pracy. @Maliniak Niestety Kanada to już skok na zbyt głęboką wodę i nie widzę ekonomicznego sensu się tam przenosić - za drogo, a poza tym zbyt daleko od Europy. Aczkolwiek słyszałem, że kraj jest piękny. Dzięki za sugestię, przejrzę. Problemem takich wymierających miast i wsi jest to, że to domy starców i nie jest to zbyt stymulujące środowisko dla młodych umysłów. Aczkolwiek w dobie internetu staje się to coraz mniejszą przeszkodą, a na pewno pozwala nabrać dystansu do życia. Ciekawostka: https://strefainwestorow.pl/artykuly/ludzie/20201223/rada-warrena-buffetta-z-dala-od-wall-street @Libertyn nie byłem nigdy w tych rejonach, sprawdzę w przyszłym roku. @Nico właśnie problemem takich uroczych miejscowości jest właśnie to, że mieszkają tam często wyłącznie starsze osoby - trudno byłoby się dopasować do takiej społeczności i brakowałoby kontaktu z rówieśnikami zarówno nam, jak i dzieciom. Dzieciom tym bardziej. Lot to niestety też większa przeszkoda dla potencjalnych odwiedzających, bo trzeba dojechać na lotnisko i spędzić na nim sporo czasu, a starsi ludzie jak pokolenie naszych rodziców nie lata z taką łatwością jak my. Co do podatków to w PL najbardziej przerąbane mają pracownicy etatowi na umowie o pracę, w innym przypadku stawki są porównywalne z innymi krajami wyłączając perełki typu Cypr. @Jan III Wspaniały Malta niestety odpada bo jedno z nas mieszkało tam i znamy minusy tego miejsca które zresztą Nico wypunktował. Od siebie mogę dodać, że jest to dobre miejsce dla singla, ale nie dla rodziny - powodów jest wiele, ale ci, co tam byli na dłużej zrozumieją. @CalvinCandie trzymanie środków na lokacie i tak mija się z celem, a jeśli ktoś chce to robić to może mieć konto poza Cyprem - bardzo łatwo obejść ten problem.
  20. @Kpt. Skok miałem na myśli to, że nie chcemy mieszkać w okolicach zamieszkałych przez rodziców, ale z drugiej strony na tyle blisko, by raz na jakiś czas my albo oni mogli wpaść w odwiedziny i ewentualnie pomóc jeśli będzie taka potrzeba. W takim wypadku 2-3 godziny jazdy autem jest raczej dla wszystkich akceptowalne. Zdaję sobie sprawę, że to i tak prawdopodobnie nie będzie miejsce, w którym będziemy mieszkać do końca życia - gdy dzieci się usamodzielnią będzie można usiąść do tematu od nowa. A i za 20 lat świat będzie wyglądać inaczej niż teraz.
  21. Dzięki wszystkim za odpowiedzi. Nie widzę problemu w wychowywaniu dzieci poza Polską, bo na pomoc dziadków, tj. naszych rodziców i tak nie liczymy - mieszkają w nieciekawych okolicach i nie chciałbym skazać swoich dzieci na wychowywanie się w takim miejscu. Dużo łatwiej jest polegać na innych rodzicach w okolicy w postaci wymiany przysług. Po to się wychodzi z domu i korzysta z mediów społecznościowych by do takich ludzi docierać. Nauka lokalnego języka też nie sprawi problemu, bo zarówno angielskiego jak i francuskiego nauczyłem się będąc już dorosły, a na studiach liznąłem dwa inne - to żadne mission impossible jeśli ma się motywację i robi to systematycznie. Co do Polski to ja również nie uważam tego kraju za kiepskie miejsce, ma wiele oczywistych plusów, ale minusem jest z pewnością klimat i tragiczna jakość powietrza przez pół roku i to nawet nie w dużych miastach, ale na osiedlach domów jednorodzinnych - ludzie trują siebie nawzajem paląc śmieci i tym podobny syf. To ma duże przełożenie na zdrowie w długim terminie, więc nie jest przez wielu w ogóle brane pod uwagę jako problem tu i teraz. Dlatego między innymi odrzuciłem południową Polskę, a brałem pod uwagę Mazury. Nad morzem też jest OK pod tym względem.
  22. Mieszkałem w kilku europejskich krajach przez 10 lat - zarówno na studiach jak i po nich. Wiem, z czym wiąże się mieszkanie poza Polską i nie widzę w tym nic strasznego - gdyby tak było, to jakim cudem miliony ludzi migruje za pracą i zakłada rodziny poza krajem swojego pochodzenia? Przykładów wśród znajomych widzę aż nadto. Na Cyprze da się żyć znając wyłącznie angielski mimo, iż nie jest oficjalnym językiem. Na pewno jednak brak znajomości greckiego utrudnia życie i dlatego Cypr nie jest moim faworytem. Co do Portugalii to też jest ciekawym wyborem, ale gdybym miał wybierać między PT a ES to wybrałbym ten drugi.
  23. Jak w temacie, tegoroczny cyrk stworzył niesamowitą okazję do przeorganizowania sobie życia w taki sposób, że już nie trzeba trzymać się dużych ośrodków miejskich by mieć godne zarobki i zapewnić byt rodzinie. W moim przypadku wygląda to tak, że zarówno ja jak i moja kobieta pracujemy i możemy kontynuować pracę zdalnie tak długo, jak nam się to będzie podobać, dlatego rozważamy wyniesienie się z Warszawy. Rzeczy, które bierzemy pod uwagę przy wyborze lokalizacji to: - w przyszłym roku prawdopodobnie pojawią się dzieci, więc wszelkie imprezownie czy kurorty dla emerytów odpadają - może, ale nie musi to być Polska; plusem PL jest to, że znamy tutejsze realia, a rodzice mogliby nam pomóc w wychowaniu potomstwa. Mamy też sporo znajomych w Warszawie - znamy biegle angielski i dość dobrze francuski, ale francuskojęzycznych krajów w Europie nie biorę pod uwagę ze względu na uciążliwe podatki i wysokie koszty życia - nie mamy problemu z nauką nowych języków i poznawaniem nowych ludzi pomimo bariery językowej - szukamy miejsca z fajną przyrodą, przyjaznym klimatem i mnogością opcji na spędzanie czasu na sportowo. Polski klimat to najzimniejszy, jaki jesteśmy w stanie znieść, więc wszystko na północ od Polski odpada - celujemy w jakieś miejsce w Europie, by nadal mieć kontakt z rodziną i znajomymi - byłoby fajnie, gdyby dany kraj miał zalegalizowane związki partnerskie, bo nie planuję ślubu z moją kobietą - celujemy w kraj, w którym koszty życia nie są wyższe niż w Polsce, bo nie mamy nieograniczonego budżetu - szukamy raczej domu niż mieszkania, mieszkanie w centrum miasta nas nie interesuje Biorąc powyższe pod uwagę rozważam następujące miejsca: - Teneryfa (minusem konieczność podróżowania gdziekolwiek samolotem przez kilka godzin, plusem klimat i różnorodność krajobrazu) - Cypr (jak wyżej plus przyjazny system podatkowy, niestety nie zdążyłem odwiedzić) - Majorka (słyszałem pozytywne opinie od znajomych, ale nie miałem okazji odwiedzić) - kontynentalna Hiszpania, ale nie mam jeszcze pomysłu co do regionu, raczej gdzieś na wybrzeżu Z polskich miejscowości podobają mi się okolice Olsztyna ze względu na jeziora, przyrodę, a jednocześnie jest tam cała infrastruktura co w dużych miastach. Południe Polski jest mi nieznane i raczej nie biorę pod uwagę ze względu na smog, poza tym ciągnie nas blisko wody. Tak naprawdę to dopiero początek mojego researchu w tym temacie, dlatego lista jest nadal krótka i liczę na ciekawe pomysły.
  24. To prawda, że przy takiej kwocie nie ma szans na życie bez jakiejkolwiek pracy, choćby to było po prostu doglądanie jakichś interesów - powinienem był dodać, że chodzi o życie bez pracy etatowej. Praca sama w sobie nie jest złem, wręcz przeciwnie - bez pracy człowiekowi brakuje celu w życiu i czuje się w pewnym stopniu niespełniony. Natomiast siedzenie 8h w biurze dzień w dzień przestawiając tabelki w Excelu po to, by zapewnić sobie utrzymanie trochę nam ten obraz pracy - jako czegoś szlachetnego i rozwijającego - zamazuje. Prawdą jest też, że ile ludzi, tyle potrzeb i każdy ma swój punkt wydatków miesięcznych ustawiony w innym miejscu. Ja w Polsce za w miarę bezpieczną wartość, za którą można utrzymać siebie jest 6k miesięcznie i 10k w przypadku utrzymywania kobiety z dwójką dzieci. Zdaję sobie natomiast sprawę z tego, że można i sporo osób utrzymuje się za o wiele niższe kwoty, ale jest to też wypadkowa wieku czy też regionu, który się zamieszkuje. Za 6k da się utrzymać na IMO bardzo w porządku poziomie nawet w Warszawie, dlatego taki pułap założyłem dla swoich rozważań.
  25. Ceny mieszkań nie spadną, bo ogrom nowowydrukowanego pieniądza będzie nadal pompować bańkę na wszystkich aktywach finansowych, a nieruchomości są jednym z takich aktywów. Przy takim dodruku ceny żywności i innych podstawowych produktów wcale nie muszą tak iść w górę, dlatego inflacja oficjalna to tylko marne 3%. To dlatego, że te podstawowe potrzeby każdy z nas ma jako tako zaspokojone i nie wypijesz już więcej Coli i nie zjesz dodatkowego kotleta w miesiącu - popyt nie wzrośnie. Natomiast popyt na aktywa inwestycyjne jest b. wysoki, bo mając 100 mieszkań, zaspokojone potrzeby niższego rzędu każdą dodatkową kasę będziesz chciał w coś zainwestować. Jakie masz alternatywy? Lokaty 0,5% brutto? Obligacje SP 1,3% w skali roku? Obligacje korpo i akcje, które ludzie traktują jak kasyno z kwiatkami typu Getback i TFI pobierającymi 3-4% za zarządzanie? W takim dorodnym towarzystwie przeciętny gość z kasą z zamkniętymi oczami wybierze nieruchomości, bo przynajmniej wie, co kupuje, ryzyko wtopy jest ograniczone a rentowność bije na głowę lokaty i obligacje. Dlatego przygotujcie się na jeszcze wyższe ceny i spadające rentowności najmu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.