Skocz do zawartości

Spartan

Starszy Użytkownik
  • Postów

    364
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Spartan

  1. A także w sportowym dopingu. Na poziomie "profesjonalnym" czy międzynarodowym, ekipy mają swoich chemików, którzy dbają o czystość produktu. Wszyscy kokszą, a według mnie ci co "wpadają", są podstawieni by zwrócić uwagę, że za jego plecami jest jeszcze grubiej. Wszystko, w odpowiedniej dawce, jest trucizną. Tak więc jako taki rozsądek użytkowników jest wskazany, aczkolwiek ludzie traktują suplementy i wyroby medyczne jako swojego rodzaju "złote środki" i często przypisują im zdecydowanie lepsze działanie. Ludziom się wydaje, że zamiast znalezienia źródła problemu, i zamiast skupić się na jego wyeliminowaniu (na przykład otyłość), wolą łyknąć wyciąg z zielonej herbaty, bo "zielona herbata odchudza". Nie widząc efektów, użytkownik świadomie zwiększa dawkę ponad tą, zalecaną na opisie opakowania. Weźmy bardzo popularny swego czasu lek homeopatyczny, którym na przykład moja matka faszerowała mnie jak kaczkę na święta, "bo to dobry lek na odporność". W jednej tabletce (nie pamiętam gramatury) znajdował się - uwaga 1ppm substancji czynnej. Dla nietechnicznych - ppm - parts per milion. Mieli dobrego ziutka w marketingu, bo reklama nadal czasem pojawia się w telewizorniach.
  2. Według mnie, pisząc o fragmentalizacji/ schematyzacji podszedłeś do tematu zbyt ogólnikowo. Człowiek jest istotą stadną, i nawet najbardziej wyalienowany/ wyautowany osobnik, żyjący na uboczu pustelnik ma potrzebę utożsamiania się z jakąś grupą społeczną. Jest to tak głęboko zakorzenione w nas samych, że nawet spędzając 90% sam ze sobą, te pozostałe 10% spędzamy zawsze w czyimś towarzystwie. Z drugiej strony - wydaje mi się, że rozumiem Twój punkt. Na pniu powstają jakieś nowe "terminy psychologiczne" i nie masz pojęcia jak się w tym odnaleźć. Nie wiesz czym się różni MGTOW od samca sigma (co to kurwa jest, do jasnej ciasnej, naprawdę przelecą cały grecki alfabet w wyścigu o najbardziej dźwięczną nazwę ?!), czy samiec beta może być zaszufladkowany jako redpillowiec itd. Jeśli chodzi o mnie - najbardziej trafia do mnie model Spiral Dynamics. Prosty model w swej prostocie, ale jakże złożony, ciekawy i wart studiowania.
  3. Czyli chyba jeden z najbardziej oklepanych schematów w relacjach damsko- męskich. Pan jest zainteresowany, Pani go zlewa ciepłym moczem, albo zostawia w odwodzie, licząc na lepszą partię. Multimilioner na białym koniu się nie zjawia, w tym czasie Pan odnajduje spokój w ramionach innej i kładzie lachę na poprzednią, kiedy ta zdaje sobie sprawę, że z dwojga złego, zamiast milionera mogła wybrać przeciętniaka, który by ją wielbił i stawiał na piedestał. Tego typu schemat powtarza się nagminnie w ostatnich komediach romantycznych, popularne sitcomy (Leonard Hofstader i jego sąsiadka Penny) - wymieniać można jeszcze długo.
  4. A co ? :D Kończy Ci się cierpliwość i chcesz wiedzieć, czy to w ogóle możliwe ? :D
  5. Ja nie chcem, ale muszem ? Skoro już zostałem ponownie wywołany do tablicy, to mimo, że czytałem Twojego posta jakieś jedenaście razy i ni chuja nie wiem o czym piszesz ani do której wypowiedzi go podczepić. Przy pisaniu w bardziej zrozumiały sposób pamiętaj, że jestem łysym mięśniakiem, więc używaj prostszego/ bardziej zrozumiałego języka ?
  6. Ameryki tym nie odkryłeś, choć pewnie autor tematu nadal nie jest przekonany. Żaden kołcz nie będzie za Ciebie robił podejść, choćbyś nie wiem ile mu zapłacił. Poza tym - mistrz czy naciągacz - on mimo wiedzy teoretycznej, jakieś tam pojęcie o nawijaniu makaronu na uszy już ma, i zmierzył się już z bólem związanym z odmową czy stresem związanym z podejściem do pięknej nieznajomej. Paradoksalnie - obie rzeczy są budujące, uczysz się dystansu do całego tego podrywu, dystansu do kobiet i przede wszystkim - dystansu do samego siebie. Ziutki, którzy nigdy nie zaliczyli dziesiątki, wychodząc do klubu z kołczem wyobrażają sobie, że pierwsze podejście do dychy wypali od razu, ona padnie na kolana, zauroczona jego wdziękiem czy erudycją i opędzluje mu kiełbasę w samochodzie, a potem będą żyli długo i szczęśliwie, i z rozrzewnieniem wspominać stare, dobre czasy, jedząc kebaba u osiedlowego Turasa w Sosnowcu. Po pewnym czasie zdasz sobie sprawę, że nawet będąc turbo przystojniakiem z kratką na brzuchu i milionami na koncie, kobiety i tak będą Cię spławiać. I nie dlatego, że im się nie podobasz czy, że nie wystarczająco dobrze sprzedałeś się na ulicy, tylko dlatego, że może akurat zdechł jej żółw i jest przybita, może złamała paznokcia, może ma okres albo kiepski humor. Kobiety to też ludzie, też srają i puszczają bąki. A może po prostu nie mają na to czasu, gdzieś im się spieszy. Uzależniając swój sukces lub porażkę od reakcji kobiet można by porównać do ożenku - oddajesz kobiecie połowę swojego ciężko wypracowanego majątku, wraz z pistoletem wycelowanym w Twoje krocze, licząc na to, że Cie nie oszwabi i nie odstrzeli jaj. Co chciałem przez to powiedzieć - i tak nie masz na to wpływu. Co do mowy ciała i energii z nią związanej - w wielu publikacjach na ten temat przeczytacie, że komunikacja niewerbalna to około 90% całej komunikacji, śmiem twierdzić, że nawet i 95%. Kobiety bez pudła potrafią przeczytać gościa, który jest pewny siebie i odróżnić go od "alfa pozerów". Ten prawdziwy po prostu jest, stoi sobie niewinnie przy barze i uśmiecha się do wszystkich. Nie próbuje zdominować innych samców w okolicy, rozpychając się barkami. Jego pozytywną energię, aurę można wyczuć z daleka, on przyciąga ku sobie ludzi, zamiast ich od siebie odpychać (dosłownie i w przenośni) jak to robią sterydowe mięśniaki, szukające zaczepki. Poza tym do mowy ciała dochodzą jeszcze ułożenie rąk i nóg, prosta postawa ciała, mikro ruchy twarzy, w których czytaniu kobiety są niekwestionowanymi czempionami - ewolucja tak zaprogramowała kobiety, że te zajmujące się dzieckiem, muszą po minimalnych ruchach ciała niemowlęcia lub po zmianie tembru jego głosu poznać czy dziecko się zesrało, czy chce cyca, lub czy ma kolkę. Ale też na nieszczęście facetów, to oznacza również, że kobieta bez pudła jest w stanie rozpoznać czy facet ją okłamuje czy nie, a facetom często wydaje się, że kłamiąc kobiecie prosto w twarz, oszukali przeznaczenie. No i zapach, który też jest formą komunikacji niewerbalnej. I bynajmniej nie mam tu na myśli wylewania pół flakonika kolońskiej przed randką, niczym wspomniany przeze mnie wyżej pseudo kołcz, z którym miałem wątpliwą przyjemność się spotkać. Jeżeli mnie to odstraszyło, to wyobraźcie sobie reakcje kobiety. Zapach jest bardzo ważny, napisałbym tutaj o naturalnym zapachu i feromonach, ale to temat tak obszerny, że ze zwykłego posta wyszedłby elaborat. A nawet jeśli faktycznie doprowadziłeś swoją facjatę i ogólny wygląd na wyżyny, wypracowałeś sobie posturę emanującą pewnością siebie - i nie mówię tu bynajmniej o ziutkach noszących telewizory pod pachami - nauczyłeś się mówić wolniej i wyraźniej, a mimo wszystko dostajesz kosza, wiedz, że prawdopodobnie to nie Twoja wina. To tak naprawdę niczyja wina - kobieta też ma prawo zwyczajnie Ci odmówić.
  7. Dopowiedziałbym coś, ale znów wyjdzie, że się czepiam, albo oblewam kogoś pomyjami i podcinam skrzydła, sam gównem śmierdząc Wiele postów pewnych użytkowników ostatnimi czasy po prostu przewijam - nie znajdziecie tam niczego konkretnego, poza bałwochwalstwem i desperackimi próbami zwrócenia na siebie uwagi. Merytorycznej treści jest tam równie dużo, co i włosów na mojej głowie. Co do drugiej części Twojego posta, Bracie @SSydney - od razu przypomina mi się standup Carlosa Mencii, o tym, jak mały, pokraczny, szkaradny ziutek wyrywał dziesiątki na parkiecie, podczas gdy inni goście zastanawiali się jak do niej podbić i jak strawić nieuchronne odrzucenie ich zalotów. Co mały szkaradek stwierdził ? "Że co ?! Że niby mnie nie przeleci ?! Ona nigdy nie miała takiego zamiaru!" Po czym łapie ją za rękę i prowadzi do tańca. Wrzuciłbym linka, ale już gdzieś kiedyś wrzucałem, chyba nawet w podobnie brzmiącym temacie, więc nie będę plagiatował samego siebie
  8. Zostałem wywołany do tablicy, więc jestem Bracie @LSD - nigdzie nie napisałem, że sam podryw jest zły, bynajmniej, napisałem tylko, że z własnego doświadczenia wiem, że dzisiejsi polscy PUA to najzwyczajniej w świecie naciągacze. Pamiętam ziutka z Poznania, który jest dosyć popularny już od lat, zaczął na krzywy ryj plagiatować Lecha Dębskiego i biznes się kręci. A jak otworzyłem drzwi ulanemu, pryszczatemu gamoniowi, który był wyperfumowany tak, że mało pawia nie puściłem, to zapaliła mi się kontrolna lampka. Idąc dalej - odbijał się od każdej kolejnej laski w Złotych Tarasach jak od ściany, z burakiem na twarzy i uśmiechem rozpaczy. Idąc dalej - pierwsze wrażenie jest kurewsko ważne. Skąd to wiem ? Bo nigdy nie byłem w tym mistrzem. Czytałem gdzieś, że facetowi jest potrzebne około 0.2 sekundy, by zaszufladkować kobietę jako atrakcyjną. Kobiecie potrzeba coś koło 0.5 sekundy. Oczywiście, że wysoki, opalony chad w garniaku od Armaniego i butach od Ferragamo będzie się prezentował i miał większe szanse niż byle lump w dresie. Jest to tak oczywiste, że nie ma co się tu rozwodzić, od tego są inne tematy. Uważam, że podryw sam w sobie, jako umiejętność, bez tej całej otoczki, jest mega przydatny. Chociażby dlatego, że masz atomową przewagę nad innymi, że wiesz co powiedzieć. Reagujesz odnośnie do sytuacji, cały czas ją (i kobietę , i sytuację) kontrolujesz, zbywasz, droczysz się z nią. Wiesz kiedy kobieta Cię testuje, kiedy wysyła oznaki zainteresowania, a kiedy ma ochotę uciec. Osobiście, nie podbijam na ulicy, w klubie, barze, gdziekolwiek, póki nie złapię z kobietą kontaktu wzrokowego. Jeżeli ona się uśmiechnie, poprawi włosy, "obetnie" z góry do dołu, wtedy działam. Na łajbie jest zupełnie inaczej - tam mam status, jestem o ponad głowę wyższy od moich podwładnych, więc tam faktycznie mogę bawić się w podejściach na ślepo. Zwykle tego nie robię, tylko czekam tak jak wyżej napisane. Wyjątkiem jest kolacja kapitańska - wtedy zapraszam dziołchę listownie do swojego stolika i usadawiam ją obok siebie.
  9. Ahhh, shit, here we go again.... Według mnie, choć nigdy nie robiłem samych reversów - robienie ich bez uprzedniego treningu spinania mięśni nie ma sensu. Po co na siłę rozluźniać mięsień, który nie był poddany napięciom. Prawidłowy balans mięśni dna miednicy, śmiem twierdzić, wymaga tygodni i miesięcy ciężkiej pracy.Choć czytałem o ziutkach, którzy rzekomo po kilku dniach treningu byli w stanie zatrzymywać siłą mięśni ejakulację. Całościowy program pozbycia się problemu przedwczesnego wytrysku zawierałby te wszystkie aspekty, które tu wymieniłem w tym temacie: kegle ( na początek jedna sesja dziennie, po 3 serie razy 25 dwusekundowych napięć ), tyle samo reversów w identycznym rozkładzie serii i powtórzeń, oraz start/stop 15-20 minut przy pełnej erekcji. Start/ stop ma o tyle fajną korzyść, że przy ciągłej stymulacji zapewnia ciągły dopływ świeżej krwi w okolicę krocza - szybsza regeneracja itd. Nie wstydź się ewentualnego zakupu masturbatora, kosztują grosze a mogą zapewnić trening ćwiczebny w warunkach bojowych 5 dni w tygodniu, 2 dni wolnego - bezwzględnie - wszakże to zwykłe mięśnie, potrzebują czasu na regenerację. Pierwsze, widoczne efekty powinieneś zauważyć po około trzech tygodniach, choć niewykluczone, że szybciej. Wytrwałości i konsekwencji Bracie, piona !
  10. @ZortlayPL siedź i użalaj się nad sobą dalej. Tylko jak już się obudzisz z chujem w dupie, nie miej do nikogo pretensji za to, że masz gówniane życie. Na tym forum współczucia ani barku do wypłakania się nie znajdziesz. A tymbardziej nikt nie będzie za Ciebie próbował żyć, skoro nawet nie potrafisz się skupić na przeczytaniu tego całego tekstu, który jest powyżej. ZE ZROZUMIENIEM. Piona. Edit: Nasrałeś na brata z góry - i jak widać nie pomogło.
  11. Nie stać Cię synku, na takie usługi. Poza tym - ja nie muszę nikomu nic udowadniać, a zwłaszcza zdesperowanemu internetowemu trollowi, który też by chciał pociupciać. Dostałeś w tym temacie masę cennych uwag, Twoje błędne rozumowanie zostało sprowadzone na ziemię i wypunktowane, w brutalny, prześmiewczy sposób - inaczej nie zwróciłbyś nawet uwagi na te wszystkie cenne rady, podane przez Braci. A teraz zamiast skupić się na celu i jak do niego dojść, to wolisz wylewać swoje wieloletnie żale na gościa, który jako jeden z nielicznych gości na tym świecie miał odwagę pierdolnąć Cię internetowym obuchem w głowę. Zupełnie za darmo. W Twoim stanie emocjonalnym nawet najlepszy coach by się poddał. Bo widzisz ziutek, lata temu byłem dokładnie w tym samym miejscu co i Ty, mnie też się wydawało, że wszyscy dookoła zaliczają na dyskotekach dupeczki, a mi, mimo, że niczego mi nie brakowało - oprócz pewności siebie - wydawało mi się, że do końca życia będę skazany na Renię. Ale miałem odwagę wyjść z cienia i zmierzyć się ze swoimi demonami. Nie wiedziałem ile łez, nerwów i stresu będzie mnie to kosztowało i wiele razy miałem zamiar się poddać. Ale tego nie zrobiłem i teraz mogę się wypowiadać z perspektywy gościa po drugiej stronie rzeki. Wiem też jedno, bazując na latach swoich doświadczeń - marny ze mnie nauczyciel, spodziewałbym się, że moi podopieczni łapali by temat w mig, bez zadawania zbędnych pytań. Ponadto jestem niecierpliwy. Więc kurwa weź się chłopie w garść, i zamiast obwiniać wszystkich dookoła i jęczeć, że jesteś życiowym przegrywem, zajmij się kurwa swoim rozwojem. A przede wszystkim - naucz się czytać ze zrozumieniem - to bezcenna umiejętność, a zaoszczędzi takim frajerom jak ja sporo czasu, pisząc to samo w kółko, tylko w innym aspekcie. Over and out.
  12. Będziesz pierwszy do strzyżenia A tak bardziej serio - zluzuj trochę wora, bo Ci żyłka pęknie. Przykład przez analogię, prościej się już nie da. Mecz piłkarski, wielki stadion pełen ludzi, 50 tysięcy chłopa ogląda i emocjonuje się jak dwudziestu gamoni (nie licząc sędziów) gania za napompowanym owczym jelitem. I teraz - 50 tysięcy chłopa zapłaciło grube hajcy, za to, żeby pokrzyczeć sobie na stadionie i emocjonować się czymś na co nie mają wpływu. Ile by ci goście nie krzyczeli, ci na dole i tak będą robić swoje, a po skończonym meczu pójdą na piwko z przekonaniem, że dzięki tym kretynom na stadionie, ich klub może zapewnić im milionowe wypłaty. Idąc dalej w te bagno - jest dwóch trenerów obu drużyn, którzy wiedzą co robią, inaczej nikt by ich nie zatrudnił. Uczą i pilnują swoich graczy. Po pewnym czasie w biznesie trenerskim stają się na tyle rozpoznawalni, że to nowi gracze chcą grać w prowadzonej przez niego drużynie. I teraz do brzegu - wśród oglądających mecz stadionowców trafi się jeden pseudo coach lokalnej drużyny, który gdzieś tam kiedyś był na szkoleniu prowadzonym przez tego coacha, wspomnianego akapit wyżej. Szkolenie weekendowe, z wypadem na miasto, o taktyce rozgrywania meczy. Nieistotne. Po czym, węsząc okazję - wydaje książkę na temat piłkarskich taktyk, reklamując swoje imię i łącząc je z coachem ze szkolenia. Dajmy na to, że na 50 tysięcy chłopa, książkę kosztującą 10 dolców kupi 1% wybrańców = 5 tysięcy dolarów czystego zysku. Dalej ! Janusz, który kupił książkę, aspiruje by zostać piłkarzem. Czyta książkę i atakuje od razu do trenera, oferując mu swoje wątpliwe umiejętności. Dostaje buta, po czym wszem i wobec oznajmia, że ta książka to gówno i wraca do swojego wcześniejszego kanapowego życia. I jak to się ma do średniego piłkarza na ławce rezerwowych drużyny, który przez lata trenował ciężko i w pocie czoła, choć wszelcy trenerzy z młodzieżówki cały czas wmawiali mu, że jest za wolny, za gruby, nie ma techniki ? A najważniejsze - czy trener, wspomniany na początku, z latami doświadczeń będzie musiał się reklamować ? No nie, lata doświadczeń, sukcesów i renomy sprawiły, że to piłkarze chcą z nim trenować. A czy wątpliwej jakości trener z okręgówki, który wydał książkę na bazie doświadczeń z prawdziwym trenerem, który tak naprawdę splagiatował zdecydowaną część wiedzy ze szkolenia - będzie musiał się reklamować ? Oczywiście, że tak, bo jak inaczej miałby dotrzeć do swoich klientów, nieświadomych jego wątpliwego doświadczenia ? Chcecie konkretów ? Szukajcie u źródła, zdecydowana większość coachy plagiatuje w swych książkach Neila Straussa i jego "Grę". Poczytajcie również sobie o neurolingwistycznym programowaniu (NLP) oraz o neurolingwistycznym podrywie (NLS - Seduction).
  13. Czyli kolejny, nic nie wnoszący do rozmowy post z gatunku "porównywanie długości chuja w internetach" oraz również, z tytułu "ja tam nie wiem jak kołcze, ale ja to rucham i nie mam spalonych podejść !" Wszyscy wokół to chuj, bo tylko ja zaliczam Jeżeli szukasz walidacji kolego, to trochę spudłowałeś z lokowaniem swoich "bezcennych" doświadczeń.
  14. Idź sprawdź samemu, my będziemy Cię ubezpieczać Jakby co to poklepiemy Cię po ramieniu, zapewniając, że to na pewno kołcz był chujowy, a z Ciebie zajebisty turbo podrywacz Albo lepiej ! Mam dla Ciebie wyzwanie. Znajdź jakiś sklep internetowy z ciuchami, znajdź łacha, którego chciałbyś kupić, zadzwoń do nich na infolinię, i zapytaj babeczkę po drugiej stronie, bez podawania jakichkolwiek informacji o swoich wymiarach - czy ta bluza będzie na Ciebie dobra ?! Jej odpowiedź będzie odpowiedzią na Twoje pytanie.
  15. Od siebie dodam trochę merytoryki. która posłuży mam nadzieję za dobry przykład. Lata temu byłem na "szkoleniu" u Adepta, rano pierdololo i sucha teoria, wieczorem praktyka w Makahiki - jeden z klubów na sopockim Monciaku. Na czas przyszła nas połowa, zaczęliśmy bajerę, aż tu nagle, jakiś podchmielony typ sieje burzę i zagaduje laski, że ten łysy (Szabelski) i Ci ziutkowie dookoła są tutaj, żeby uczyć się podrywu ! My z lekkim mindfuckiem, Szabelski - panika w oczach, leci po właściciela, z którym notabene na pewno był ugadany, a w międzyczasie typa wyprowadzają.... Ochroniarze ? A gdzie ! Cztery laski, które cały czas nerwowo spoglądały przez ramię na Adepta. Jeden z ziutków uczestników się spóźnił, ominęła go zadyma, pokręcił się chwilę i znikł. Co się później okazało - wyszedł z jedną z typiar, która wyprowadzała podchmielonego awanturnika. Kropki połączcie sami.
  16. @SSydney kurwa, wchodzę w to Po ile kroimy frajerów ?
  17. @Tatarus widzę, że trafiłem na kumatego, więc proponuję spółkę Ty będziesz frajerów naganiał swoim krasomówczym darem typu: "jesteś zwycięzcą, kobiety Cię uwielbiają" i temu podobne, ziuta będzie na ulicy pokazywał palcem domniemaną ofiarę, wtedy wjeżdżam ja, za włosy -> baranek -> na glebę -> nieprzytomną do jaskini klienta -> powtórz. Jak widać, zainteresowanie usługami spore, więc będziemy mieli roboty po pachy. Łupem dzielimy się po połowie, płatny abonament na poczcie, raz w miesiącu Wchodzisz w to ?
  18. Przeczytaj sobie ostatni akapit w moim pierwszym poście tego tematu. I przeczytaj sobie go ze dwadzieścia razy, powoli, bo widzę, że nie dość strzępię ryja na marne, to czytanie ze zrozumieniem i koncentracja u Ciebie są na poziomie przedszkolaka, który właśnie osrał gacie. Jeżeli piszecie te swoje dyrdymały, po to, żeby się wyżalić, albo co gorsza - żeby ktoś Wam współczuł, to trafiliście na złe forum, polecam pudelka. To co napiszę za chwilę - bierzcie jak swoje, albo i nie - próbuję Wam zaoszczędzić trochę czasu, masę pieniędzy, i wątpliwą pewność siebie, którą z trudem wypracowaliście, a którą stracicie bezpowrotnie na długie miesiące: 1. Z kołczem czy bez - mało kto ma teraz czas, żeby zatrzymać się na ulicy i pogadać z jakimś wystraszonym typem. Będziecie palić podejścia równie skutecznie jak i bez kołcza u Waszego boku . I nie dlatego, że jesteście brzydcy czy mało pewni siebie, tylko dlatego, że ludzie mają swoje życie i sprawy do załatwienia. 2.Jeżeli nigdy nie podszedłeś do laski 8/10 w barze, klubie czy na ulicy, ona doskonale to wyczuje. takich niedzielnych adoratorów miała w swoim życiu setki, jeśli nie tysiące. Zleje Cię ciepłym moczem bez mrugnięcia okiem, a Ty będziesz chodził przybity przez najbliższe dni. I nie pomoże żaden kurwa kołcz - uwierz mi, oni też nie wiedzą jak do nich mówić, tylko tyle, że zaliczyli więcej spalonych podejść od Ciebie i nauczyli się z tym żyć. 3. Laski w częściej odwiedzanych miejscach (Złote Tarasy, sopockie molo i jego pobliże, kluby), zwłaszcza przez kołczów - SĄ PODSTAWIONE i często gęsto współpracują z kołczami - macie dobitny przykład przytoczony wyżej. One doskonale wiedzą, co cipeusze będą do nich gadać, pociągną go trochę za język i sprawią, że ich poziom zadowolenia wystrzeli na orbitę. A jeżeli za kilka miechów zobaczę temat na forum, że "byłem u kołcza a chuja pomogło, pomocy", to osobiście pojadę na tą wiochę, gdzie chowacie się przed światem i osobiście Wam wpierdolę
  19. Wszystko to co napisałeś, plus ( a zwłaszcza powyższy cytat ) to nic innego jak wymówki, wymówki, wymówki. Chciałbyś poznawać więcej lasek ale nie masz na to czasu. Bo i kto ma na to czas ? Uwierzysz w co sobie tam zechcesz, w reinkarnacje, podwodne cywilizacje, świętego Mikołaja oraz w to, że internetowi kołcze czegoś Cię faktycznie nauczą To Twoje pieniądze, a nie moje, więc nie mam zamiaru wyprowadzać Cię z błędu, zwłaszcza, że nie zadałeś sobie trudu, żeby pogrzebać po internetach, zapytać walnie tu zgromadzonych o godne uwagi/ polecenia publikacje/książki i autorów/ kanały jutubowe, tylko od razu poszedłeś na skróty myśląc, że zapłacisz jakiemuś frajerowi, którego nigdy na oczy nie zobaczysz, za to, że zdalnie i nie wychodząc z domu nauczy Cię technik internetowego podrywu Jeżeli człowiek faktycznie czegoś pragnie, to zrobi ABSOLUTNIE WSZYSTKO, by jego pragnienie się ziściło. I choćbyś mieszkał na największym polskim zadupiu, to gdybyś musiał dymać do najbliższego miasteczka na piechtę, wiedząc, że jest spora szansa spotkania niewast, to choćby Ci krowy do butów nasrały, a sąsiad podarł koszulę u płota i porozbijał dzbanki, to nic nie byłoby w stanie Cię powstrzymać, by do tego miasteczka zajrzeć. Z tego co piszesz, to pisanie z laskami na instagramach ma być miłym uzupełnieniem dnia, a nie celem samym w sobie.
  20. Łooo kurwa Czyli chciałbyś poznawać laski ale nie masz na to czasu. Siedzę na prowincji - czytaj - pierdolę wychodzenie do ludzi i poznawanie ich, wolę poklikać w internetach. A potem się umówię i nie przyjdę, bo przecież z domu nie wychodzę Nie tylko według Ciebie I musiałem wyrzucić grube hajcy w błoto, żeby się o tym przekonać. I teraz do brzegu - jeżeli przez lata pielęgnowałeś w sobie przekonanie, że poznać fajną dziewczynę w obecnych czasach można tylko przez internet, bo w końcu na ulicy, wszelcy Ci PUA są odstrzeliwani jak bydło (bo tak w sumie jest, żaden PUA Ci nie powie, że wyrywają 2 laski na 10 przypadków, a w ZDECYDOWANEJ większości podejść dostają kosza) i przez lata nie zrobiłeś ABSOLUTNIE NIC, by poprawić swoje zdolności interpersonalne, to faktycznie - taki "kurs" może wydawać się ciekawą opcją. Ale powiem Ci z własnego doświadczenia, że wypracowanie sobie nowych wzorców zachowań czy przekonań zajmie Ci DOKŁADNIE tyle samo, albo i JESZCZE WIĘCEJ czasu, który poświęcałeś przez lata na wmawianie sobie szkodliwych pierdół do łba. I mam tu na myśli dyrdymały typu: "bo ja czekam na tą jedyną" albo "dzisiejsze kobiety to kurwy, bo nie idą ze mną do łóżka".
  21. Czytaj - czy umiemy się do nich przyznać. A jak nie - to najlepiej zwalić winę na chujowe geny albo na dziewczynę, bo słabo ciągła A my przecież jesteśmy alfą i omegą. Początkiem i końcem. Ale alfą to bardziej. Jak dla mnie post Autora to bajdurzenie gimnazjalisty, ale paradoksalnie - to nie Jego wina. Wpychają nam do gardła - czy to media, czy to polskie spierdolone szkolnictwo, rodzina - że prawdziwy facet to ma conajmniej dwadzieścia centymetrów, nowiuśkiego merca prosto z salonu, wille z basenem, sad owocowy, które sam zasadził. Szarmancki wobec kobiet, wulkan energii w łóżku a potencjalnym agresorom spuści chybki wpierdol rodem z łazarskiego Shaolin. Autor posta myślę, że nie dojrzał jeszcze do momentu, w którym zda sobie sprawę, że sprostać społecznym wymaganiom i normom się nie da i trzeba położyć na nie lagę. A konkretnie co do treści posta - próbując zdefiniować siebie przez pryzmat związku z kimś, można zrobić sobie niezłe kuku. Jedyne rozsądne porównanie, które jestem o tej porze wykombinować, to porównanie seksu z filmów dla dorosłych z tym prawdziwym, taki przykład przez analogię, chyba połączycie kropki Druga sprawa/ kwestia, która odnosi się poniekąd do tej pierwszej. Dajmy na to, że ktoś nie jest zbyt urodziwy i nie urodził się w bogatej dzielnicy, w bogatej rodzinie. Po jakimś czasie na tym łez padole zda sobie sprawę, że sporej ilości kobiet imponują dobrze zarabiający i sytuowani, wyrzeźbieni jegomoście. Ziuta dostrzega te różnice, jest w stanie jakoś z grubsza je oszacować, i w końcu dochodzi do punktu decyzji/ odczytania wyroku - czy jest dla niego konkurencją czy nie ? Większość odpowiedzi będzie na nie, nie oszukujmy się ale najważniejsze co stanie się chwilę po odczytaniu wyroku - czy ziuta nie podda się, i zacznie nad sobą pracować, czy może jak jeden z rozmówców pode mną, stwierdzi, że pierdoli, bo to szkoda wysiłku i woli siedzieć w domu i czytać książki w domowym zaciszu, a przede wszystkim wmawiając sobie, że kobiety go nie interesują, że wszystko jest cacy, jednocześnie marząc i lunatykując, że któregoś dnia w bibliotece spotka Kendrę Sunderland, a ona rozłoży przed nim nogi. I będą żyli długo i szczęśliwie.
  22. A mówią, że mężczyźni w średnim wieku po gaciach nie srają Bo nie wypada
  23. Patrz pod drugi cytat. Oba cytaty można by sprowadzić do jednego, wspólnego mianownika - reverse kegels. Według mnie, ważniejsze od napinania tych mięśni jest ich prawidłowe rozluźnienie, zwłaszcza po ciężkim treningu. Obaj macie racje - zbyt mocno napięte mięśnie mogą utrudnić pełną erekcję, też to przerabiałem. Przyjęto za normę, że po treningu mięśni Kegla, należy rozluźnić napięte mięśnie conajmniej taką samą ilością reversów. Jak to się je ? Reversy robimy znów, na codzień, zupełnie o tym nie wiedząc. To tak jakbyście próbowali puścić bąka, albo zmusić się do sikania - takie zwiększone ciśnienie w okolicach bioder Nie polecam robić tego na pełnym pęcherzu, a już na pewno nie przy pełnych jelitach Po więcej informacji, odsyłam do wujka Google, jak również na forum: https://www.pegym.com/forums/ Peace ! Over and out.
  24. Ale @fruit już nie, a gdyby znał, nie było by tego tematu A na początek wystarczy w zupełności 10-15 minut dziennie w połączeniu z ćwiczeniami oddechowymi. Skoro w starożytnych Chinach wiedzieli o co kaman, i cesarz wykonywał ćwiczenia, by w starczych latach nadal cieszyć się seksualnością, to przeciętny Kowalski, w dobie internetu powinien poradzić sobie ze znalezieniem rzeczy, o których pisali starożytni, prawda ? Fakt, wtedy była to wiedza zarezerwowana tylko dla cesarza i jego świty, ale dziś już nie jest
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.