Skocz do zawartości

Tamten Pan

Starszy Użytkownik
  • Postów

    530
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Tamten Pan

  1. Znam kilka osób wychowanych przez samotną matkę i pozbawionych kontaktu z ojcem: -Mój kumpel-sąsiad z czasów dzieciństwa. Samotnie wychowany przez panią pedagog. Pani pedagog fajna, miła, kochana osoba. Syn - pojebany psychopata - do tej pory nic się nie zmienił, diabeł wcielony. Można by o gościu książke napisać. Wychowanie bezstresowe. -Dziewczyna z którą straciłem dziewictwo. Pierwsza wielka miłość i pierwszy wielki zawód. Wychowana sama przez matkę, kontakt z ojcem mizerny. Mama pracowała na kasie gdzieś tam i miała chłopaka. Jak u niej byłem to zazwyczaj leżeli na kanapie i oglądali TV. Laska zajebiście interesująca, ale też ostro pojebana, typowa lewicowa artystka-ateistka-hipsterka. -Moja była. Jej matka rozstała się z jej ojcem kiedy ona miała niecały rok. Później miała kontakt z tatą i bardzo go kochała, ale z tego co mi mówiła, jej matka była ostro jebnięta. Często nie chciała jej przytulać i nie lubiła jak jej córka ją całowała, wycierała pocałunki i ogólnie była oschła i zimna. Przez cały czas jak z nią byłem, jej matka ani razu nie zaprosiła mnie na obiad, kawę, nic. Nie zrobiła absolutnie nic żeby mnie poznać, nawet jak już rok byliśmy razem. Najdłużej rozmawialiśmy jakieś 40 sekund, stojąc na przedpokoju. Też miała nowego faceta i też zawsze oglądali TV. -Matka znajomego z czasów podstawówki/gimnazjum. Koleś niby śmieszny, ale typowa patologia z bloku ze wszystkimi jej elementami. Wyjebany ze szkoły za pobicie jakiegoś gościa, który rozmawiał z jego dziewczyną i tak dalej, później chodził do najgorszej szkoły w mieście (budowlanka, czy inna zawodówka), teraz typowy "Polak za granicą" na magazynie w Holandii. Prosta ale silna i miła kobieta, widać było że ją to przerasta. W sumie to się nie dziwie. Znalazło by się jeszcze kilka przykładów, ale już mi się nie chce pisać kolejnej encyklopedii. Dodam że moim zdaniem wszystkie te matki się starały, po prostu dzieciakom brakowało męskiego wzoru, przykładu, dyscypliny. Może nieraz pasa na dupie albo liścia na pysk. Nie jestem za biciem dzieci, ale niektórym rozwydrzonym nastolatkom zdecydowanie by się przydało.
  2. Nigdy nie zapomnę jak za dzieciaka poszedłem z moim tatą do galerii BWA na naszym zadupiu, miała być Sztuka, a ja lubię Sztukę. Niestety była bardziej szczuka. Najpierw puścili film kręcony z widoku pierwszej osoby, pokazujący jak jakaś pojebana, ogolona na łyso studentka z obwisłymi cyckami myje się pod prysznicem, goli cipę, pachy, nogi, myje zęby, wyciska syfy na gębie itd. Takie, rozumiecie, studium codzienności, bla bla bla. Później jeszcze lepiej. Kolejny film. Główny bohater usiadł na krześle i pił wodę. Pił, pił, pił, aż się porzygał. A później znów pił. I znów rzygał. I tak przez godzinę. Było to na tyle dawno że nie pamiętam już płci tego wielkiego artysty...może była to kolejna pojebana laska, ale równie dobrze to mógł być facet. Nie powiem panu, bo nie wiem. W sumie tych wielkich artystów ciężko od siebie odróżnić, bo facet wygląda jak baba, a baba jak facet. Niemniej jednak bardzo możliwe, że niestety był to samiec robiący trzodę. W każdym razie to gówno rzekomo miało polegać na testowaniu granic swojego ciała, oraz szokować i pobudzać do myślenia. Aha. Ok. Jak chciał(a?) testować granicę ciała, to lepiej byłoby gdyby napieprzał się po łbie młotkiem, chociaż dobrze dla świata i dla potomnych. W połowie tego zajebistego seansu wyszliśmy, oczywiście oburzenie było wielkie, bo mój ojciec w klimatach sztuki się obraca i JAK TO - cóż za niezrozumienie dla ekspresji artystycznej, cóż za skandal, cóż za obraza majestatu artysty Jak można nie siedzieć i nie oglądać jak artysta po raz wtóry rzyga wodą? Niestety jednak mężczyźni też tworzą takie gówno - dosłownie - np. malowanie obrazów gównem, kreacje modowe typu płaszcz z wołowiny i bikini z kiełbasy, rzyganie pod symbolami religijnymi i tego typu wysoka sztuka. Takie czasy. Taki mamy klimat. Kobiet może jest w tym więcej, bo taka mentalna biegunka to wielka część marksizmu kulturowego, a za tym lewactwa, a kobiety na pranie mózgu i zew stada są dużo bardziej podatne, stąd też tak, a nie inaczej.
  3. Będę niesympatyczny i może trochę offtop, ale jak już decydujemy się na pisanie po angielsku, to piszmy po angielsku, nie po angielskiemu.
  4. Panowie, nie "dużymi" literami. WIELKIMI, WIELKIMI: http://sjp.pwn.pl/zasady/Wielkie-i-male-litery;629369.html
  5. http://www.businessinsider.com/14-best-places-to-go-when-the-world-ends-2016-2?IR=T
  6. A już dzisiaj w Animal Planet: Natknąłem się jakiś czas temu na samicę zrytą w tak dziwny sposób, ze aż pomyślałem, że się tym podzielę, bo totalnie nie wiem w jaki sposób zaklasyfikować takie niedojebanie umysłowe. Tak w ramach ciekawostki i studiów kobiecej psychiki. Tę pannę już sobie darowałem i randkuję z innymi, ale jestem ciekawy Waszej interpretacji i ew. rozebrania na części pierwsze jej zachowania, zwłaszcza od bardziej doświadczonych braci, tzn. z przebiegiem kilkanaście samic plus. Nie natknąłem się nigdy wcześniej na taki przypadek i moi co bardziej doświadczeni seksualnie/związkowo kumple też rozkładali ręce. To tak w skrócie: -Poznałem pannę na spotkaniu ze znajomymi - dalsza kumpela mojej psiapsiółki. Laska w moim wieku, 26 lat. Z buźki dalej mega ładna mimo wieku emerytalnego i palenia szlugów. Myślałem że jest zajęta i w ogóle zdawała się bardzo niemiła (bardzo mocno ironiczna), ale od słowa do słowa się zgadaliśmy, wyszły takie same zainteresowania i flirt był ZAJEBISTY (inteligentna samica). Dałem jej też swoją kurtkę, bo jej pizgało, a mi akurat było ciepło - czyli niby rycerskie, ale skuteczne. Później ją przytuliłem i skończyło się całowaniem nad ranem pod jakimś pubem, rozmową do rana. -Później były trzy spotkania u mnie. Robiła mnóstwo "lovebombs", czyli dawała tak mocne komplementy, że aż byłem w szoku. Padały teksty, że jestem wyjątkowy, niesamowity, że nigdy nie była na lepszej randce, że się dziwi, że nie mam kilku żon gdzieś ukrytych, że teraz faceci tacy jacyś zjebani, a ja taki super jestem, wspaniały itd. Sama mnie podrywała, odzywała się pierwsza i proponowała spotkania. Niby spoko, ale to była tak nienaturalnie przemiła w tych komplementach, że czerwona lampka mi się włączyła. Nigdy mi się nie zdarzyło żeby szczupła dziewczyna z taką ładną buźką aż tak mocno podrywała. Wtedy jeszcze myślałem o niej w kategoriach możliwego związku (niekoniecznie "romantycznego", bo szlugi są dla mnie mega minusem i żółtą kartką, ale chociażby na seks i randkowanie), bo rozmowa kleiła się wspaniale, takie same zainteresowania itd, ale już niedługo iluzja miała się rozsypać. Na czwartym pojechałem z nią na tripa do innego miasta i wyruchałem. Sama załatwiła mieszkanie na nocleg, więc wiedziała dobrze, co będzie grane. W łóżku postarałem się na maksa, minetkę napierdalałem chyba pół godziny, a ona jako "rewanż" wzięła mi na chwilę do buźki (i to jeszcze tak się ustawiła, że nie widziałem jej buźki i nie chciała odwrócić się do mnie, czerwona lampka nr. 2) i na tym koniec. "Lodzik", jeśli tak to można nazwać (chujowy), później odrazu chciała się bzykać. Seks akurat super, ale czerwona lampka nr. 3 za brak rewanżu oralnego. W sumie to już prawie czerwona kartka na tym etapie jej się uzbierała. Rano miała jakiś spierdolony humor, powiedziała, że ma kaca moralnego i że "za szybko" to wszystko się stało (czwarte/piąte spotkanie? :D). Powiedziała, że musi pewne rzeczy przemyśleć i że chce zostać sama w mieście, że mam jednak wracać sam do domu pociągiem i czy się nie obrażę. Dziwne, no ale ok. Spędziliśmy dzień razem na mieście, tak jak było umówione od początku i wróciłem wieczorem. Pociąg miał mi uciekać zaraz, więc zaproponowałem, że przekimam u niej i wrócę z samego rana (i tak musiałem wrócić na kawalerski kumpla). Wyleciała z bulwersem "Mówiłam chyba, że chcę zostać sama, tak??!". Powiedziałem "ok, to spierdalam". Wziąłem taksówkę i nara. Czerwona lampka nr. 4. Tego poranka powiedziała jeszcze, że wszyscy jej faceci byli albo pizdami albo psychopatami i że w ogóle jej związki to porażka. Czerwona lampka nr. 5, włącza się syrena w głowie. Dwa dni później odzywała się do mnie, pisała smsy, wysyłała na fejsiu jakieś "śmiesznostki", filmiki, obrazki, itd. O dziwo, sama inicjowała kontakt, ale tak jak wcześniej odpisywała odrazu, tak tutaj zazwyczaj po kilku godzinach. Później zapraszałem ją do siebie, na spacer itd, ale mówiła, że nie ma czasu, bo magisterka do oddania, ćwiczyć do egzaminów musi (muzyk) itd. Raz chciałem podjechać autem pod jej chatę, bo autentycznie miałem ochotę na spacer, z nią czy bez niej, to też "nie miała czasu". W ogóle przestała mieć czas. Pisała też, że życie jej się sypie (bo magisterka do oddania "na wczoraj") i w ogóle chujowo jest. Na propozycje spędzenia razem czasu z mojej strony oczywiście żadnych konkretów. Jakiś czas później wpadłem na nią przez przypadek na mieście, jak była na piwie z kumplem (a dla mnie czasu nie miała ), akurat wiem od wspólnych znajomych że ten typ to na 100% taki typowy misio-tampon-prawie-gej dla moich koleżanek do wygadywania się, wszyscy go znają, więc faktycznie to tak, jakby była z koleżanką, ale i tak się zażenowałem. Chciała, żebyśmy się do nich dosiedli, ale podziękowaliśmy. Później wysyłala smsy "czemu ich olaliśmy?" Napisałem, "mam wrażenie, że akurat dla mnie szczególnie czasu nie masz " Odpisała na to, że ma wrażenie, że ja chcę ją tylko na noc Próbowałem z nią wtedy pogadać, ale pierdoliła jakieś bzdety w tych smsach, telefonu nie odbierała, nie dało się do niczego konstruktywnego dojść, jakby rozmawiać z upośledzonym dzieckiem. Ostatecznie fast forward do dzisiaj - w ciągu 2.5 miesiąca spotkaliśmy się AŻ RAZ i nie było seksu. Wpadła do mnie jakieś 2 tygle po tym jak ją spotkałem na mieście. Po pierwszym drinku powiedziała, że już późno i zaraz będzie musiała iść (po jakichś 20 minutach od przyjścia do mnie). Powiedziałem jej z uśmiechem, że tam są drzwi i że nie będę zatrzymywał. Mina bezcenna, chyba myślała że będę ją namawiał żeby nie szła Ostatecznie została na jeszcze jednego drinka, a później poszła w pizdu i seksu nie było. Wtedy uznałem, że to już definitywnie chuj w torcie i nawet relacji na seks z tego nie będzie. Ale najlepsze jest to, że laska: -ciągle się do mnie reguralnie odzywa, pyta co u mnie słychać -wysyła jakieś śmieszne obrazki/filmiki i inne smuty, wesołe buźki/emotikonki w co drugim zdaniu i można znią rozmawiać "online", gdyby chcieć, sama to inicjuje i jest miła. Oczywiście mi się nie chce. -Jednocześnie ciągle unika spotkań, za chuja się z nią nie da umówić nawet na krótki spacer pod jej domem, więc już sobie dawno temu darowałem, bo nie będę za nią latał. Sama też nic nie proponuje. Dodatkowy smaczek: Spotkałem ją też jakieś 1.5 miesiąca temu na mieście z koleżankami na większej imprezie. Na następny dzień bylismy umówieni na wino u mnie. Połączylem jej ekipę z moją i gdzieś po około pół godziny wspólnego pierdolenia bzdur, chciałem na chwilę pójść z nią na spacer gdzieś obok i pogadać sam na sam, odmówiła pod pretekstem "ale ja jestem z koleżankami, nie zostawię ich przecież!" (to było na otwartej przestrzeni, nie trzeba było wychodzić z klubu, ani nic z tych rzeczy). Odwróciłem się i poszedłem do swoich znajomych (kilka metrów dalej), to później wysyłała smsy i pytała o co mi chodzi i dlaczego tak ją potraktowałem Zrobiła z tego dramat i do spotkania nastęnego dnia nie doszło. -Ostatnio wrzuciła na fesjbunia jakieś foty z innym typem z jakiegoś wesela na którym była/grała, zrobili sobie razem selfie przy lustrze, 325235 lajków itd. -...A jednak ciągle odzywa się do mnie dalej i coś wysyła -Na dwie próby pytania wprost o co jej chodzi, zanim jeszcze straciłem złudzenia, oczywiście nie uzyskałem żadnej normalnej odpowiedzi, tylko odwracanie kota ogonem i omijanie konkretów. Ani "chcę ci obciągnąć" , ani "chcę związku" ani "spierdalaj". W sumie typowo, taka rozmowa jak z politykiem. -Kilka razy pytała co u mnie, nie odpisałem odrazu, bo nie chciało mi się, to wylatywała po kilku godzinach z tekstem że np "Ok, to ja już nie przeszkadzam, nie było pytania...", albo "aha, dobra, nie wnikam..." - jakby, kurwa, obrażona była -Potrafiła wysłać kilka smsów z rzędu, jak nie odpisywałem odrazu. Mówię teraz o tym okresie już po seksie, kiedy zaczęła mnie unikać, a jednak smsy/fejsik ciągle był w ruchu. -Jak jakiś czas temu odezwałem się pierwszy, w sumie z ciekawości, żeby sprawdzić jak zareaguje, odpisała "A co u Ciebie? Co się stało, że zasłużyłam na smsa? Aż taka nuda? " I później jakieś teksty w stylu "jestem osobą za którą nie da się tęsknić, życie mnie tak nauczyło :D" Byłem już z laską z borderline, ale to mi nie do końca pasuje pod schemat. Nie wiem co to jest...rozdwojenie jaźni? Z jednej strony sygnały, że interesuje się co u mnie, z drugiej umówić na spotkanie się właściwie nie da. Nie spotkałem się jeszcze z takim przypadkiem niedojebania mózgowego jak żyję. Spotkaliście się kiedyś z takim czymś? Żeby nie było, nie pytam jak ją "odzyskać" ani nic w ten deseń, opisuję po prostu bardzo popierdolony przypadek który mi się ostatnio zdarzył i jestem ciekawy, co o tym sądzicie. Ja się z takim czymś jeszcze nie zetknąłem. Żebyście mi nie pierdolili, że się zakochałem i teksty w stylu "stary, daruj sobie ją", bo to akurat wiem
  7. Byście się zdziwili jak te najpiękniejsze laski są nieraz samotne. Faceci się ich po prostu boją, nie podchodzą, wybierają te słabsze, albo nie podchodzą bo uważają że napewno musi mieć taka ogromny przebieg itd, a to nie zawsze jest prawda.
  8. Obie debaty (dupaty polityczne) też były tłumaczone w sposób bardzo niekorzystny dla Trumpa imo
  9. Zgadzam się z braćmi: laska wali w chuja, definitywnie. Miałem już tak dwa razy, albo trzy, za każdym razem się oszukiwałem że może serio jest zajęta itd, ale prawda jest taka, jak już zostało napisane - jak jej naprawdę zależy, to przebiegnie na boso przez knieje i lasy nawet gdyby z nieba napierdalał deszcz meteorytów, a jeśli nie, to zaproponuje jakiś inny termin albo odezwie się za jakiś czas i sama zainicjuje spotkanie. Jak reguralnie wymyśla jakieś bzdury, to niech się pierdoli. To akurat jest bardzo schematyczne zachowanie. Z laską z którą straciłem dziewictwo w ten sposób się przejechałem. Też raptem się zrobiła bardzo zajęta...chyba nie muszę mówić czym. A ze mną pieprzyć się dalej była skłonna (po 2 miesiącach olewania mnie), ale zignorowałem ją i wyjebałem z życia, zwłaszcza jak znalazłem w necie zdjęcia jak liże się z jakimś innym typem. Oczywiście później byli parką. Schemat.
  10. Mi to sporo pomogło i dało do myślenia: Takie sobie z tego zrobiłem "notatki" / moje przemyślenia - wklejam w stanie surowym, tak jak zapisałem na szybko w pamiętniku: Oczywiście te przemyślenia mogą być błędne i prowadzić donikąd, może za tydzień poczynie zupełnie inne, ale może Ty będziesz miał inne. Najbardziej uderzyło mnie, że "depresja to utrata zainteresowania swoją rolą". Polecam obejrzeć ten filmik i więcej od tego gościa. Generalnie może być tak, jak pisali tutaj chłopaki -te choroby, depresje, nerwice itd. mogą być zajebistym drogowskazem odnośnie tego co powinniśmy zrobić w życiu. Jakby podświadomość specjalnie nam dopierdalała, bo już nie może znaleźć innego sposobu na pokazanie, że nie tędy droga.
  11. @aras z doświadczenia, też mam depresję i to już trzeci raz w życiu. @raf888 Widzisz, narzekasz ze Twoi znajomi mają więcej itd...ja jestem w stuacji w której mam więcej niż 99% moich znajomych i wątpie żeby mieli tyle w perspektywie najbliższych 5 lat albo i więcej, mam życie o którym marzyłem i ostro na nie zapierdalałem, a teraz nawet nie potrafię się tym cieszyć i nawet nie potrafię już za bardzo nad tym płakać. Więc myślę że to są jakieś nasze nieprzepracowane problemy/blokady bardziej niż sytuacja życiowa.
  12. Pierdol narazie leki, stary, tak sądzę. Gdybyś był w naprawdę ciężkiej depresji to niebyłbyś nawet w stanie zwlec się łóżka do tej pracy, ew. chodziłbyś co chwilę do kibla żeby płakać z bezsilności, ew. czuł byś że chciałbyś płakać, ale jesteś tak wypalony, że już nawet nie możesz. Może po prostu nie napisałeś wszystkiego, ale z tego opisu wynika, że warto może narazie jeszcze dać na powstrzymanie. Jak je weźmiesz to stracisz dostęp do tych emocji które powodują gówno w Twojej głowie i prawdopodobnie tylko zamienisz się w zaleczone zombie. Z tego co opisujesz to typowo na terapię. Już napisałem co polecam. Jeśli po kilku miesiącach dalej będzie chuj w torcie, to wtedy można spróbować psychiatrii.
  13. Po pierwsze, w wieku 26 lat to praktycznie wszyscy są w dupie finansowo, zawodowo i beznesowo, rodzice im się dokładają itd. Jakieś 90% moich znajomych. I to NIE TYLKO w Polsce, w innych krajach tak samo. Pozostałe kilka % zapierdala w korpo w Warshaffkach itd i mają depresję, jadą na tabletkach i są zombie. Jest też kilka procent ogarniętych, ale nie koniecznie kazdy z nich powie Ci, że coś go wkurwia, tak samo jak ci twoi znajomi co mają "samochody i panny" nie powiedzą Ci raczej, że tata im to auto kupił, a z laską kłócą się co weekend. Jesteś w zupełnie normalnej sytuacji na tym etapie, a nawet lepszej niż wielu starszych Polaków, a Ty tutaj tak to wykreowałeś, jakbyś w wieku 55 lat mieszkał z mamą i pracował w maku za 1200 zł. Może masz jakąś potrzebę dopierdalania sobie. Relacje z rodzicami też są ważne. Nie będę Cię analizował, bo za mało napisałeś, nie jestem psychoterapeutą i poza tym sam mam jeszcze depresję, ale polecam psychoterapię integratywną.
  14. Matko, jakie Trudne Sprawy... Właśnie sobie zdałem sprawę, że bezpowrotnie straciłem kilkanaście minut życia Moja wina, moja bardzo wielka wina. No ok, laska jakaś bardzo mocno znerwicowana. Przypomina mi bardzo naszą niedojebaną germanistkę w liceum. No i tyle. I poza tym, co tu w ogóle rozkminiać? W tym filmiku jest walnięta i bardzo uparta laska, być może z jakimiś zaburzeniami emocjonalnymi, albo może mąż jej lizał pantofelki i teraz myśli że jest królowa balu, a w innych są jebnięci kolesie wylatujący z bejsbolem na ludzi zwracających im uwagę. Ostatecznie wolałbym obcować z taką księżniczką niż z jakimś łysym kretynem z kijem, którym mógłby mnie zabić, albo połamać mi nogi. W ogóle jakieś to wszystko dziwne i powiedziałbym że "czeskie", gdyby nie było ruskie. Ten "chodnik" wygląda jak czteropasmowa autostrada, chyba trzy czołgi by się tam zmieściły jadąc obok siebie. Jakieś takie trochę szukanie cipy w całym. Może np. załóżmy temat w którym będą ukryte nagrania z kamer, gdzie widać, jak kobiety biją swoje dzieci, i będziemy tam rozkminiać, że faceci to tak nie biją dzieci, a kobiety to pojebane są bardzo, i w ogóle to że faceci tylko powinni dzieci wychowywać, bo kobiety biją i że typowy schemat. Albo temat gdzie pijane laski wymiotują na nowe budynki albo świeżo pomalowane kamienice, tam z kolei będziemy pisać że typowe samice/loszki, a faceci to tak nie robią, bo mamy fiuty i jesteśmy 100 lat przed murzynami. A bez sensu, idźcie w pizdu z takimi tymi, nie polecam tego allegrowicza. Forum byłoby lepsze bez tego typu tematów.
  15. @Mosze Red Też się zastanawiałem nad czarnoprochowcem, nawet tak dla zabawy/ewentualnej samoobrony przed włamywaczami czy inną patologią. Jaką broń polecasz? Dlaczego akurat Australia i Kanada? Myslę że jako główni sojusznicy USA (Kanda zwłaszcza) mogliby być na celowniku Rosji/Chin. Kanada jest przy samym USA, więc dostałaby pewnie z fali uderzeniowej/opadu albo Rosjanie robiliby tam zrzuty wojsk, Australia też jest w dosyć strategicznym miejscu wbrew pozorom i wydaje się dość łatwym celem do zdobycia dla np. Chin. Szwajcaria wydaje się spoko, ale myślę że w przypadku wojny z użyciem środków masowego rażenia, siłą rzeczy by oberwała, jak nie z fali uderzeniowej albo broni chemicznej/biologicznej, to z jakiegoś opadu. Ja myślałem o Ziemii Ognistej/Patagonii. Totalne zadupie świata, zdala od jakiegokolwiek potencjalnego konfliktu i jedno z niewielu naprawdę dziewiczych miejsc na Ziemi. Myslę że nawet w przypadku wojny totalnej tam byłoby w miare bezpiecznie, bo tam jakiekolwiek wojska nie miałyby nawet po co wjeżdżać/wchodzić. No chyba, że ktoś chciałby przetransportować wojska na antarktydę i gnebić pingwiny. Nie ma czego bomardować. Dużo zwierzyny, ryb, lasów, można polować i samemu się utrzymywać. Do tego jedno z piękniejszych miejsc na Ziemi. Co prawda piździ i możliwe, że trzebaby mieć jakieś umiejętności survivalowe na samym początku (ja nie mam), ale to mogłoby być geopolitycznie najbezpieczniejsze miejsce. Ew. jeśli koniecznie miałobybyć bliżej cywilizacji - Chile, południe Argentyny, też wyglądają rozsądnie na mapie. Myślałem też o zadupnych wysepkach na Pacyfiku, ogólnie Oceania, albo Azji, np. Filipiny. Co prawda możliwe, że Chiny i USA w pewnym momencie biłyby się o nie, bo to strategiczne miejsce, ale tam jest 7000 wysp, co sprawia, że zawsze można byłoby nawet własną łódką gdzieś się w miarę szybko przenieść i zaszyć. Napewno walka byłaby o trategiczne punkty, a nie jakieś zadupne wysepki, a większych miast tam jest co kot napłakał. Również sporo zwierzyny, ryb, małż i wszelakich łatwodostępnych owoców morza, nawet dla tych, co nie potrafią polować, kokosy rosną na palmach, można sadzić też inne warzywa itd. No i pieniądze - zastanawia mi się w jaki sposób miałby się odbywać dostęp do środków. Mam wrażenie że wszelkie karty VISA/Mastercard itd mogłyby zostać wyłączone i bankomaty po prostu by nie działały. Wybieranie całych oszczędności życia - też tak średnio. No i waluta - ciekawe czy np. złotówki miałyby jakąkolwiek wartość, jeśli kraj zostałby zrównany z ziemią. Ciekawe też co by się stało z dolarem, euro itd. Dodatkowo podejrzewam, że ceny wszystkiego wzrosły by 4-10 krotnie.
  16. W ostatnich dniach media robią gównoburzę na temat trzeciej wojny światowej, bo Amerykanie testują nowy rodzaj broni jądrowej, Putin ostro mobilizuje Rosjan itd. Ja w to osobiście nie wierzę, zresztą jak dobrze wiecie, 99,8% medialnej sraczki na temat końców świata/komet wlatujących w ziemię/światowych epidemii/roku 2000/trzeciej, czwartej i piątej wojny światowej itd. nigdy się ne sprawdziło. Ale GDYBY III wojna światowa, albo po prostu wojna między Rosją a USA/Chinami wynikła (niby to samo, a nie do końca), co byście zrobili? Zastanawiałem się, bardziej dla zabawy/samej "rozkminy": -Gdzie byloby najbezpieczniej -w jakim państwie, na jakim kontynencie -W jaki sposób najlepiej się tam dostać, bo samolotami pewnie byłoby ciężko -Skąd zdobyć szybko broń żeby bronić siebie/rodzinę -Jak zabezpieczyć pieniądze -Skąd brać benzynę, itd. Oczywiście to przy założeniu, że pierwszego dnia w Polskę nie poleciało by 30 głowic atomowych i dałoby się jeszcze coś na szybko wymyślić. Czyli taki survivalowy temacik, jako że jestem fanem serii Fallout. (nie wiedziałem czy założyć ten temat w "społeczeństwo", "ekonomia", czy jeszcze gdzieś indziej, jakoś żadna kategoria mi nie pasowała)
  17. @wojskowy33 właśnie, o co dokładnie chodzi? Tindery, badoo itd? Jeśli tak, to moje doświadczenie z nich jest chujowe. W ogóle moje doświadczenie jest nietypowe, bo zdarzało mi się kilka razy mieć seks z dziewczyną poznaną na ulicy w dzień, po prostu podszedłem i zagadałem, albo poznaną przez internet, ale właśnie nie na portalach randkowych (dwie dziewczyny znalazłem na deviantart.com, jak bawiłem się w fotografa), a nigdy nie zdarzyło mi się mieć seks z dziewczyną z portalu randkowego albo ....z klubu! W klubach kilka razy byłem o włos, ale zazwyczaj albo coś się jebało niezależnie ode mnie, albo nie miałem logistyki, albo coś pierdoliłem w ostatniej minucie. Ja jestem w przedziale czwartym i jestem o "włos" (o rzut chujem?) od piątego (btw. serio nieproporcjonalnie są porobione, uważam że między 14 laskami na liczniku a 25 jest bardzo duża różnica wbrew pozorom, 50+ to już też inne myślenie), więc jakieś doświadczenie już mam, ale 2 onsy tygodniowo z portali randkowych, reguralnie, przez cały rok? Nie wiem jakim cudem. Trzebaby chyba mieszkać w Wawie, albo jeszcze większym mieście, mieć co najmniej zajebiste ciało, być mega fotogenicznym, bardzo duże doświadczenie w pisaniu z laskami i chyba też stosować jakieś ściemy typu "załatwię Ci prace w fotoagencji", bo ja co prawda znam kilku hardkorowych ruchaczy w prawdziwym życiu (np. dwóch trenerów uwodzenia, akurat serio dobrych, 100+ na liczniku), ale żaden z nich nie robił nigdy takiej rzeźni reguralnie na portalach randkowych i wszyscy mi odradzali w ten sposób działać. BA! Nawet Tyler z Real Social Dynamics w którymś filmie mówił, że pierdoli Tindera, bo dostalby tylko kompleksów, jako że tam po prostu oceniają twoją mordę, a nie to kim jesteś/jak się zachowujesz itd...a koleś miał kilkaset panienek, jeśli nie więcej. Jeśli masz jakąś tajemną wiedzę, to uchyl rąbka
  18. Fajne linki. Roboty też są już niesamowicie rozwinięte. Nawet nie zauważyłem, kiedy to się stało. Ogólnie furutystyka to zajebiście ciekawy i trochę upiorny temat. Zakładam że Ex Machinę większość z Was widziała, ale oglądaliście serial Black Mirror? Jeśli nie, to gorąco polecam. Genialny jest i dokładnie o tym, o czym ten temat. A niedługo nowe 6 odcinków. Polecam też to, odnośnie zmian społecznych:
  19. Zgadzam się z Rnext, tak samo jakby się dziwować, że laski mają na zwykłym chujowym zdjęciu po kilkaset lajków nieraz, a facet pójdzie z buta na biegun północny w majtkach i ma może koło stu. Poza tym faceci tez lecą na kasę. No tak czy nie? Ile razy słyszałem od kumpli, że chętnie by się ożenili ze starszą milfką, albo może po prostu starszą babką, taką co jej już dalej niż bliżej do pełni urody, żeby móc się pławić w jej luksusach i jeździć furami za setki tysięcy Niektórzy mówili że nawet do minetki by się jakoś przemogli Tak samo sądzę, że gdybyśmy mieli do wyboru dwie tak samo wyglądające bliźniaczki, z którą jedna jest dobrze ustawioną prawniczką z grubym sianem, a druga jebie w maku na kasie, to raczej wybralibyśmy tą pierwszą. Si o no? Albo, inaczej reagujemy na laskę w za dużej kurtce, w tłustych włosach, a inaczej jak ta sama laska się odpierdoli w drogie szpile, kurtałkę za kilka tysięcy, miniówę, wypachni i jeszcze dupsko na nas wypchnie. No tak czy nie?
  20. Dzięki Panowie. Cały tydzień znów minął mi na niczym. Nic dosłownie nie zrobiłem. Nic. Nie potrafię nawet odpisać na maila siostrze. Totalny paraliż woli, tak jakby bodziec nie był wystarczająco silny żeby wywołać jakąkolwiek reakcję. Jedynym fajnym epizodem była randka we wtorek, wpadła do mnie koleżanka, zrobiła mi taniec erotyczny i dała się pobawić cyckami, ale na tym spotkaniu nie zaliczyłem. Niemniej jednak upiliśmy się trochę winem, tańczyliśmy i było bardzo miło. Spotkałem się też z jakąś z tindera, ale niestety nie była zbyt pociągająca na żywo, mimo że inteligentna i ogarnięta. Ale chociaż wyszedłem z domu. Z biznesem, pracą, życiem szerzej pojętym dalej nic. Nawet ciężko mi się skupić na pracy nad sobą, bo nie mam na to siły. @The Saint Dalej mocno się zastanawiam. Kilka razy byłem o krok od kupienia biletu, ale później czuję takie...nie wiem - zniechęcenie, znudzenie, strach, że tam też nie znajdę tego co czuję i tylko się jeszcze mocniej sfrustruję. Że tak jak teraz mam nadzieję, że to mi pomoże, to wtedy nawet ją stracę i będzie totalna beznadzieja. To jest kurewsko dziwne - całe życie chciałem podróżować i podróżowałem dużo. Gdybym jeszcze dwa-trzy lata temu miał taką możliwość, to bym się nawet 5 minut nie zastanawiał. Byłem na kilku kontynentach i całe życie chciałem zbudować taki system, żeby móc podróżować. No i zbudowałem. I co? Odechciało mi się podróżować i robić cokolwiek. Jestem wypalony od środka jak lej po bombie. What the kurwa fuck. W każdym razie wspominałem mu o tym, ale nie poruszaliśmy tego, bo skupialiśmy się na innych rzeczach. Może w ten poniedziałek do tego wrócę. Wiem, że ma. Ja tylko zauważyłem, że wiele osób na forum ma tak samo zjebane myślenie jak ja mam/miałem, albo będą mieć, jak pewne rzeczy będą źle/zbyt radykalnie interpretować i mogą sobie zrobić tym krzywde. Nóż jest w domu bardzo potrzebny, ciężko bez niego żyć, ale jak się ktoś "nieobyty" do niego dorwie, to może wyniknąć z tego tragedia. Z wiedzą z forum moim zdaniem jest podobnie. Ale o tym może stworzę osobny temat. W każdym razie nie wiem czy to jest istota mojego problemu. @Drizzt Może tak być. W sumie to mam tak zablokowany dostęp do swoich emocji, że sam już nie wiem o co w tym wszystkim chodzi. Jeśli chodzi o kobietę, to nie do końca tak. Ja niebardzo wierzę, że związek jako taki dałby mi "wieczne szczęście na stałe", z takich matriksów już wyszedłem. Obecnie jestem po prostu niewyrzyty seksualnie, zawiedziony...brakuje mi czułości, nie tylko nikt mi jej nie daje ale też nie mam jej do końca komu dawać a to jest dla mnie tak samo wazne. Przyzwyczaiłem się do seksu kilka razy dziennie, bycia zalewanym czułością a tutaj kurwa raptem emocjonalna pustynia i randki od czasu do czasu. Już nawet nie chodzi o moją byłą, myślę że już się z nią wewnętrznie rozstałem, chodzi o to że nie wiem jak mam wyrazić swoją męskość. Skupianie się ciągle na sobie już mnie zabija. Nie wiem, po prostu tak sobie myslałem i ostatecznie nie można wykluczyć, że jestem czlowiekiem który w związkach czuje się lepiej niż jak singiel. Problem w tym że miałem tylko dwa związki, oba dysfunkcyjne, a reszta to tylko zaliczanie panienek, które kończyło się zazwyczaj dość szybko, a nawet jak trwało dosyć długo to nie było w tym żadnej głębszej więzi poza dymaniem. Teraz nie ma ani czułości ani seksu na stałe, a z tego co tutaj czytam moje potrzeby są kurewsko duże. Marek w jakiejś audycji mówił, że mu seks raz dziennie wystarczał, później mu się nie chciało, był zmęczony. Mi cztery razy dziennie nie wystarczało, zdarzało się pięć, sześć, siedem nawet itd... Bądź co bądź, ja nie wiem jak mam się "mierzyć samemu ze sobą". Nie umiem. Nie wiem gdzie iść, w którym kierunku się zwrócić. Ta fraza za bardzo nic dla mnie jeszcze nie znaczy, przynajmniej w tym konkretnym momencie, bo pracować jako tako nad sobą mam w nawyku - tj. prowadzę pamiętnik, zapisuje przemyślenia, wnioski, jeszcze niedawno medytowałem. Wtedy mnie to gdzieś prowadziło, a teraz to takie chodzenie we mgle. Sam nie wiem, co ja właściwie odpierdalam i co się dzieje. Nie wiem kto i dlaczego wyłączył mi światło. Może do tego dojdę na terapii. Na szczęście nie zapomniałem. Mam wszystko zapisane w pliku który ma ponad 70 stron. Wszelkie kłótnie które mieliśmy pod koniec zwiazku, moje emocje itd. Wiem dobrze dlaczego się z nią rozstałem. Z "wychwalaniem" chodzi tylko o to, że po prostu nie żałuję. Że mimo skali pojebania które wyszła jej "z butów" pod koniec, to była jedna z najbarwniejszych znajomości i okresów w moim życiu. Niemniej jednak nie zamierzam do tego/do niej wracać. Zupełnie ją wyjebalem z życia. Będąc z nią nie do końca chciałem być sam. Chciałem być z nią, jeśli dałaby być ze sobą. Niestety biorąc pod uwagę co odpierdalała i jak się przez nią czułem, nie dało się. Gdyby ten caly kwas nie wyszedł na wierzch, to może dalej bym z nią był. Nie wiem czy teraz chcę znów związku. Sam nie wiem czego chcę. Wiem, to brzmi jak pojebana laska, ale ja teraz autentycznie prawie nic wiem. Jakby mnie ktoś w łeb ostro pierdolnął cegłówką. Pewnie tak. Jakoś straciłem trochę kontakt z kumplami którzy tutaj zostali. Mam wobec nich mieszane uczucia - z jednej strony znam ich od podstawówki, przeżyliśmy razem dużo zajebistych przygód itd, a spotkania z nimi czasami bardzo mnie odświeżały, ale nieraz było też tak, że tylko dołowały. Po pierwsze, każdy kto tutaj został albo jest już "misiem w związku" który zapierdala w pracy, czasami praca na etacie+mały biznes na boku i nie ma czasu, a jak ma czas to mi się nie chce, bo ciężko nam się do siebie odnieść, albo jest typem który nic nie osiągnął. Moi dwaj najlepsi kumple z tego miasta dopiero skończyli studia licencjackie na lokalnej uczelni (chujowej), a mają 26 lat. Domyślacie się jakimi leniami i lesserami musieli być. Jeden z nich odrazu po ukończeniu studiów z akademika oddalonego kilkanaście metrów od domu znów wrócił do rodziców. Lubię nieraz z nimi się spotkać, ale często wychodzi takie Januszostwo i cebula, i zaczynają się gadki w stylu "a bo te prywaciarze to złe, a bo mi się należy piniondz od państwa, a bo żeby tylko się nie narobić, a ja to będę sprzedawał kradzione podrabiane zegarki z Egiptu, ja to się znam na biznesie bo tata mojego kolegi zbankrutował, bla bla bla" czyli typowy pijany polak znający się na wszystkim i udzielający wszystkim życiowych lekcji. Oczywiście lekko wyjaskrawiam, ale generalnie miałem w tym roku kilka spotkań z których wracałem zmęczony i żałowałem, bo mogłem zamiast tego pracować. Ogólnie zależy jak się uleży. Nieraz mi te spotkania pomagają, jest fajnie, wesoło, śmiejemy się, a nieraz jest "awkward" i dopierdalają mi jeszcze mocniej. Ostatecznie nawet jak jest fajnie to wracam do siebie i jest ta sama chujnia psychiczna co była. Ja się niejako świadomo odciąłem od znajomych. Inny koleś z kolei prawie zawsze przychodzi wszędzie ze swoją, a wtedy zachowuje się oczywiście "grzecznie" i rozmowy są jak u cioci Jadzi na herbatce na imieninach. I tak dalej. W Poznaniu mam dwóch przyjaciół, przynajmniej tak o nich zwykłem myśleć, ale też średnio mają czas i do tego sporo trawska jarają, a ja już nie chcę tego palić. Jebać. Również jeden mieszka z kobietą i nie da się jej od niego za bardzo odseparować (a kiedys razem na podryw chodzilismy...), fajna jest ale chciałbym z nim samemu czas spędzić co jest rzadkim przypadkiem. Drugi natomiast kiedyś wziął kwasa i coś mu lekko odjebało. Zrobił się bardzo wycofany i widzę go bardzo rzadko. Ogarnia życie ale skupił się w 100% na swojej karierze, zespole i życiu w Poznaniu, więc mamy 10% tego kontaktu, co kiedyś. Poza tym nie będę co tydzień do Poznania zapierdalał, nie chce mi się. Także widzimy się bardzo rzadko. I dzięki za zaproszenie, może kiedyś się spotkamy Próbowałem znaleźć innych znajomych, bo już dawno temu doszedłem do wniosku że potrzebuję nowych znajomych - patrzyłem na meetup.com w moim mieście - gówno, nie ma nic. Patrzylem na jakieś tandemy językowe na facebooku - same stare dziady i mamuśki z dziećmi. Couchsurfing - może tutaj coś pokombinuje, ale raczej niewielu turystów/podróżników tu przyjeżdża. @Lukas Jem multiwitaminę, magnez z witaminą B, omegę 3, tabletki drożdżowe, oeparol (B6), korzeń arktyczny, wyciąg z dziurawca, lecytynę, kapsułki "centrum" na mózg, biorę Szafraceum i piję sok z noni... Do tego odzywiam się raczej zdrowo, nie jem słodyczy i przetworzonego gówna, prawie nie piję alko, nie ćpam, zero teiny i kofeiny - zero coli, kawy, herbaty, yerby, same zioła i woda...natomiast ostatnio miałem problem z najprostszymi rzeczami, to nawet zrobienie obiadu mnie przerastało. Jadłem jakieś fasolki ze słoika i inny syf. Ale już zrobiłem zakupy (wow!!! jaka moc..) i postaram się znów wrócić do jedzenia zdrowiej. Ogólnie schudlem jeszcze bardziej i znów wyglądam jak kawał pizdy, a myśl o siłowni, trzymaniu diety i całym tym zapierdalaniu nieźle mnie teraz przerasta. Zrobione już dawno temu. Swój ubiór i styl oraz fryz w tym roku odpicowałem o jakieś 400%. Do tego nowe mieszkanie i właśnie pozbycie się wielu rzeczy. Niestety z ciałem dałem dupy. Wiem. Ale na to wpadłem na szczęście już w gimnazjum. Mam zero kontaktu z tym ściekiem. Net to głównie forum, poczta i czasami fejsbuń, ale poblokowałem stream od 95% znajomych, widzę tylko jakieś ciekawostki i biznesowe/podróżnicze rzeczy + najbliższych ludzi. Natomiast miałem ostatnio problem z pornolami, będę musiał się uspokoić bo mnie, kurwa, poniosło. No właśnie jakoś ostatnio nie mam nawet na to siły. Może te Filipiny...albo coś. No właśnie nie jestem w stanie się skupić na niczym ostatnio. Mam tylko dobne przebłyski, zazwyczaj poczytanie forum przez chwilę, albo fragmentu jakiegoś artykułu/książki i game over, try again. Bateria wyczerpana na cały dzień. Też tak sądze. Dzisiaj wracałem z osiedlowego sklepiku, rozejrzałem się dookoła na tę szarzyznę i znów ta myśl: "ja pierdolę, co ja tu w ogólę jeszcze robię...??". Ostatecznie moje warunki jako takie tu są zajebiste, mieszkam sam w dwupokojowym mieszkaniu w nowym bloku na nowym osiedlu, mam widok na zieleń a nie jakieś obdrapane kamienice, banki albo biedronkę, a mimo to chciałbym wziąć to mieszkanie i przenieść je do innego miasta albo najlepiej innego kraju. Teleportujące się/latające mieszkania - to by był hit. Nadchodzi już zima. Ja na lato już ledwo wyrabiałem, a co dopiero teraz, jak będzie ciągle piździć, będzie ciemno, mokro i chujowo. Może to będzie ten kop w dupę który mnie ostatecznie popchnie do wyjazdu w pizdu na drugi koniec świata... Tak sobie jeszcze z czegoś zdałem sprawę. To może być istotne, może się komuś z Was przyda. Zadalem sobie pytanie: kiedy ostatnio się tak czułem? I dostałem odrazu odpowiedź: -Kiedy chodziłem do chujowej pracy za 1200 zł i mieszkałem z rodzicami. Zastanawiałem się czy rzucić to gówno na "etacie" (śmieciowej umowie) i pójść na 100% w biznes interenetowy. Chodziłem jak zombie przez miesiąc albo i trzy, nie mogłem się na nic zdecydować. W końcu zadecydowałem, rzuciłem tą zjebaną pracę w pizdu i poczułem się, jakby mi głaz z serca spadł. Odrazu odżyłem. -To samo w związku z moją ostatnią dziewczyną. Końcówka tej relacji to był podobny stan... ...takie uczucie jakby wszystko co znasz i wszystko, w co wierzyłeś wisiało na cieńkiej nitce, która zaraz pęknie, ale jeszcze ją trzymasz, chociaż wrzyna ci się w palce...jak ząb który się chwieje, ale nie chce wyjść ze szczęki i trzeba bardzo mocno go pociągnąć. To boli, ale inaczej się nie da. Rzeczywistość i przekonania się sypią w proch i można zwariować, ale za tym kryje się jakiś nowy porządek. Ej...jak na to wpadłeś? Serio pytam, to jakoś wychodzi z moich postów? Psychoterapeuta mi to samo powiedział, zresztą już nie pierwszy raz, ale nie mieliśmy czasu tego teraz rozwinąć. Mam jednak wrażenie że nie widać tego po mnie w taki oczywisty sposób, tymbardziej po tym co piszę. Rozszerzysz? Może to mi pomoże zobaczyć coś, czego nie widze, albo co tłumię. Bo, jestem bardzo wkurwiony: na siebie, kobiety, na ten cały rok 2016. Ok, zrobiłem dużo, pozmieniałem mocno swoje życie, wiem jakie są pozytywy tego roku i co się udało, ale: -Postanowienia odnośnie biznesu zawalone w chuj. Miałem zwiększyć swoje zarobki a jest pizda blada z dziobem w torcie. W porównaniu do ostatnich dwóch lat to jest jakiś, kurwa, żart, aż sam nie wierzę, nie wem co się stało z moją dyscypliną, mocą, motywacją. Znikły. Rzeczy które mnie motywowały (milion do trzydziestki, conajmniej, do tego dom nad oceanem) teraz nie wywołują praktycznie żadnych emocji. Itd. Totalna stagnacja i lecę teraz na farcie/ciężkiej pracy którą włożyłem w to przez ostatnie 3 lata. Ale pasywny dochód to nie wieczny dochód. Wydałem AŻ jeden produkt w tym roku, jebałem się z nim przez rok i myślałem że będzie hitem...okazało się że sprzedaje się mega poniżej przeciętnej, tak komerycjnie to porażka, a nigdy się nad niczym tyle nie "spuszczałem". Do tego jeden freelancer mnie w chuja przyciał, zajebał 400 USD bo zaufałem mu (już wiele razy razem pracowaliśmy) i tyle go widzieli. Może kurwa umarł albo coś. -Zapisałem się na siłownię, bo końcówka związku tak mnie zniszczyła, że spadłem na wadze jak jeszcze nigdy do tej pory, przyjmniej w ciągu ostatnich 5 lat. Przytyłem więc 4 kg na diecie i gainerze i kreatynce w dość szybkim czasie (pamięć mięśniowa + progress początkującego) i zaczynałem już powoli fajnie wyglądać, ale później okazało się że muszę zrobić kilka zabiegów chirurgicznych i miałem przerwę, później znów zaległości z biznesem, sprawy prawne z firmą, przeprowadzka, remont itd...wszystko mi prawie znów spadło, także już chyba po raz 4 poszedłem na siłownię, dałęm z siebie wszystko, przytyłem dużo żeby wszystko po raz kolejny, kurwa jego mać, stracić. Tyle poświeceń i znów ostatecznie chuj. No ale fajnie że chociaż po rozstaniu uderzyłem siłke, zamiast chlać, ćpać i ruchać kurwy z roksy. -Miałem gdzieś polecieć, odpocząć, nie udało się. Teraz nie mam z kim, nie wiem gdzie i nie chce mi się nawet. Tylko te Filipiny czasami mnie podniecają, ale to też zazwyczaj trwa jakąś minutę. Zanim dojdę do laptopa kupić bilety, już mi się odechciewa. -Kobiety i seks - o kurwa, co za jebana porażka w tym roku! Miałem sporo randek z tinderów, badoo i innych gówien, też poznałem trochę lasek w klubach, na ulicach, imprezach oraz odnowiłem kontakty z koleżankami. Teoretycznie nie miałem nigdy takiej dobre sytuacji do uwodzenia kobiet jak teraz - swoje mieszkanie, dobre ubrania, całkiem spoko samochód, pieniądze itd...skoro wcześniej miałem już sporo pań,to teraz powinienem robić rzeźnię...a tu co? Chuj w torcie! Lepiej mi szło jak byłem gołodupcem mieszkającym z rodzicami, ubierającym się jak zwykły studenciak, jakimś cudem. Nie rozumiem. Pech jak chuj, jeszcze tak złej passy nie miałem. Umowiłem się z kilkoma laskami które akurat rozstały się ze swoimi facetami - było ich chyba ze 4 - zanim zdążyłem z którąkolwiek z nich coś zdziałać, to już wrócily do swoich byłych, albo znalazły jakiś innych. Nie przeżywałem tego, bo były średnie intelektualnie, ale się zdziwiłem bardzo i lekko rozczarowałem. Z klubu wyciągnałem kilka fajnych dziewczyn - jedna okazała się Ukrainką i spierdoliła do Bułgarii zanim zdążyłem ją ogarnąć, druga mieszkala na przeciwnym końcu Polski, a też wrociła do swojego byłego, lol. Z jeszcze inną raptem kontakt się urwał. Poznałem w końcu koleżankę swojej przyjaciółki i byzknałem. Nie miałem seksu pół roku, myślałem że mnie wypierdoli na Marsa, albo dziurę w suficie zrobię. Postaralem się jak mogłem w łóżku, myślalem ze było spoko, ale odrazu po seksie zaczeła się dziwnie zachowywać. Szkoda mi strzępić klawiatury żeby opisać jej zachowanie, ale to zapowiadało się na fajną relację, inteligentna i śliczna dziewczyna, ale tak jak zajebiście się zaczeło, tak dziwnie się urwało. Liczylem po prostu na reguralny seks i fajną przygode/romans/znajomośc, a tu chuj, popierdoliło się i nawet nie wiem co i dlaczego. Moje wszelkie doświadczenia z kobietami okazały się nieadekwatne na jej krzywą banię i jak pytałem kumpli to podobnie to odbierali, wszyscy rozkładali ręce. Podchodziłem też sporo na ulicach, ale jakoś miałem średnią passę. Mnóstwo numerów i randek, ale albo mi się odechciewało, albo były faktycznie zajęte (ale na randkę szły, hehe), albo np. zachorowałem, i po dwóćh-trzech tygodniach bez kontaktu już chuj, albo np. poznałem zajebistą dziewczynę we Wrocławiu (śliczną, młoda, zgrabną i fajnie się rozmawiało), ale nie zanim zdążyłem coś więcej poza buziakiem w usta i trzymaniem za rączkę podziałać, too już musiałem wracać. Ona do mnie ze względów personalnych przyjechać nie może, a ja nie będę jeździł do innego miasta dla jednej panny, zwłaszcza że to nic pewnego. Teraz umawiam się z dwiema dziewczynami/koleżankami które również zgłosiły się do mnie odrazu po rozstaniu ze swoimi facetami, zapowiada się spoko, ale chuj wie jak to będzie. Szczerze to jestem w szoku. Nawet mój psychoterapeuta mnie spytał: przecież pan ma teraz idealne warunki do zaliczania panienek, jak pan to kurwa robi że pan w ogóle nic prawie nie ogarnia? (parafrazując) Ułożyłem sobie niedawno grafik w który wrzuciłem też reguralne wychodzenie na miasto iz zagadywanie, czy mi się chce czy nie, ale doszedłem do takiego stanu że nawet obiadu nie mogę zrobić, więc wychodzenie na pizgawicę i zgadywanie mnie też przerasta. Zwłaszcza że już mam dwie panny na randki, więcej ciężko mi emocjonalnie ogarnąć, to też zawsze jest jakaś inwestycja.
  21. Tylko ze pomijasz jeden element. Żeby być "samcem alfa" wystarczy pokazać kobietom cechy samca alfa, wcale nie trzeba nim do końca być (np. szefem gangu, prezesem Orlenu, hardkorowym koksem, raperem, milionerem itd). Nie mówię, że można być totalnym frajerem i udawać że jest się super, ale generalnie laski zakochują się w tym co słysza. Prosty przykład: ja wielu dziewczynom opowiadałem o tym jak gram na gitarze i jakie emocje mi towarzyszą podczas grania koncertów, bardzo szybko robiły się całe mokre i zaczerwienione jakby z sauny wyszły (social proof i poruszanie silnych emocji, mówienie o pasji itd, można jeszcze wpleść tutaj seksualność - np. ja mówiłem że dla mnie to było tak samo wspaniałe uczucie jak silny orgazm, może nawet lepsze bo bla bla bla...). Myślicie że któraś z nich kiedyś słyszała jak grałem, albo był na moim koncercie? Niebardzo, zespół rozpadł mi się już wiele lat temu a moje umiejętności gry okropnie opadły. Co najwyżej widziały jakieś zdjęcie na facebooku. Działało? Działało.
  22. Człowieku, co ty pierdolisz za bzdury? Ja tak mówiłem wiele razy do swojej mamy i wiele razy takie coś słyszałem u innych dzieci. Czasami mam wrażenie że jestem na forum dla ludzi chorych na autyzm albo urojenia paranoidalne. Tak, np. mama małej madzi będzie tutaj dobrym przykładem. Gdzie i kiedy konkretnie ostatnio słyszałeś trąbienie o złym ojcu w mediach? Mi nic nie wiadomo. Rozumiem też, że zawodowo zajmujesz się statystyką, więc masz rzetelne dane na ten temat? Czy po prostu "tak ci się wydaje" i tak mówią miliardy ludzi na forum (czyt. kilkudziesięciu facetów którzy dostali nieziemski wpierdol od kobiet) Znam od CHUJA facetów którzy znęcali się nad swoimi kobietami, dziećmi, ćpali, chlali, zdradzali, zostawiali matki same z trójką dzieci żeby iśc ruchać jakąś 20tkę - znam z "podwórka". Więcej pierdolniętych facetów niż kobiet. Oczywiście przypadki zdradzających suk, kobiet zostawiających chorych mężów i golddiggerek też znam, ale mniej. Sorry Gregory. No i niech kurwa se korzystają póki mogą, Tobie też nikt nie broni. Ja np. ważę mniej niż 60 kg i przez całe życie chuja zdołałem z tym zrobić. Rozumiem, że to sprawia że nie jestem prawdziwym facetem i nie potrafię zdominować psychicznie kobiety? Bez urazy bo wiele rzeczy w tekście pisanym źle można zrozumieć, ale czuję się jakbym jakiegoś tępego dresiarza w bluzie PITBULL czytał. Broda depilowana u fryzjera - straszne Zajebać pedała!!!!! ROZJEBMY COŚ!!!!! LEGIA!!!!!!!!!!!!!!!!! No właśnie.
  23. Patrz, widać po Twoim poście że bardzo ich potrzebujesz (kobiet), inaczej nie byłbyś taki sfrustrowany, z drugiej strony mega je dewaluujesz i generalizujesz, więc w sumie sam sobie dopierdalasz i jest trochę błedne koło. Wiem dlaczego, bo sam wpadłem w tę pułapkę i teraz z tym walczę. Gdybyśmy serio nie potrzebowali kobiet to nie byłoby tego forum, bo każdy te tematy miały w dupie i wolałby udzielać sie na forum o broni palnej, siłowni, nauce, historii, motoryzacji itd. Mielibyśmy wtedy podejście: "Nie ma kobiety w życiu to nie ma, szkoda nawet o tym pisać." A tak: niby kurwa ich nie potrzebujemy, tacy kurwa wielce wyzwoleni jak feministki (z których się śmiejemy), a tymczasem co drugi temat to płacz i lament o kobietach. Mamę oszukasz, tatę oszukasz, natury nie oszukasz i siebie też oszukiwać przez całe życie jest trudno. Może być tak, że sam do siebie ściągasz pojebane laski. Piszę o tym, bo prawdopodobnie sam mam ten problem. To może wynikac z wielu nieprzepracowanych problemow ze sobą, swoimi emocjami i przekonaniami. Ja pamiętam ze jak trafiałem na kilka bardzo ciepłych, sympatycznych i dobrych dla mnie dziewczyn, to po prostu nie czułem do nich nic poza pociągiem seksualnym. Nie chciałem z nimi związku, nie przywiązywałem się. Nie budziły we mnie wielkich emocji. Tymczasem do tych psychicznie pogiętych ostro mnie ciągnęło. Zapierdalanie na siłownię, robienie hajsu, doszkalanie się, robienie kariery i biznesu gówno Ci tutaj da wbrew temu co mówią niektórzy forumowicze którzy z matriksa wpadli w inny matriks, bo dalej albo bedziesz przyciągał popiedolone psychicznie sztuki, albo też dziewczyny które mogłyby okazać się po prostu fajne, odrzucać będziesz w przedbiegach, wpierdalać do szufladek, widzieć w nich tylko złe rzeczy albo traktować je w taki sposób, że one też zaczną chujowo traktować Ciebie. Zazwyczaj na czym się skupiasz, to dostajesz. Pomyśl że one też są w chuj sfrustrowane, bo tak samo jak wiele kobiet to idiotki, tak samo wielu facetów to zakompleksione buraki z problemami emocjonalnymi. Wyobraź sobie co czujesz jak laska której słuchasz jest jakaś zrażona do facetów i co chwile daje o tym znać. No odechciewa się. Może w jakiś sposób robisz tak samo. Musimy się zastanowić czy my nie mamy czasami tej samej postawy. NALEŻY MI SIĘ dupa, należy mi sie seks, NALEŻY MI SIĘ bo jestem samcem, NALEŻY MI SIĘ BO kariera praca siłownia samochód hajs mieszkanie blabalblabla....a może jestem emocjonalne popierdolony i chuja mi się należy?
  24. https://www.wprost.pl/kraj/10026027/Sejm-przyjal-uchwale-w-sprawie-CETA-Ustalono-tryb-ratyfikacji.html nosz kurrr...... to już wiemy po co szopka z aborcją
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.