Skocz do zawartości

Tamten Pan

Starszy Użytkownik
  • Postów

    530
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Tamten Pan

  1. Po stokroć męstwo, po tysiąckroć mięśnie. Bardzo sympatyczne i inspirujące koksy. Kurwa, już od miesiąca na siłowni nie byłem bo przeprowadzka, skarbówka i inne sprawy na głowie. Nie mogę się doczekać powrotu do żelastwa. Mam podobne przemyślenia do was chłopaki, mnie "religia alkoholowa" również pozbawia znajomych i frustruje. To jest trochę tak, jakby oni będąc w klubie, na domówce czy jakimkolwiek spotkaniu MUSIELI mieć w łapie jebany alkohol (jebany tymbardziej że "na mieście" zazwyczaj leją siki a nie piwo, itd), bo bez tego nie da rady się bawić. Sam się czasami na tym łapię. Ja nie jestem fanem żadnych skrajności i z alkoholu w 100% do końca życia bym nie zrezygnował, walnąć sobie dobre zimne piwko z niszowego browaru (bo te "mainstreamowe" to szczyny) w upalny letni dzień nad jeziorkiem na pomoście, albo szkocką/burbona z lodem do dobrego filmu albo książki na zwięczenie dnia, ew. czasami obalić wino z jakąś panią - spoko. Upijać się? E-e-e-! Podobne podejście mam do palenia trawki - czasami, raz na długi czas - najlepiej samemu, albo z bliską osobą - mało, poczynić przemyślenia itd. Ćpieć codziennie? E-e-e!
  2. No widzicie - rzecz w tym że ja wierzę w Boga/istotę wyższą, tylko wersja katolicka/chrześcijańska nie ma dla mnie zbyt dużego sensu - podobnie jak absolutny ateizm i wiara w siłę jakiegoś przypadku - obie wersje wydają mi się nieprawdopodobne i niedorzeczne, dziecinne. Czy stworzyła nas jakaś wyższa inteligencja? Może jakieś istoty astralne, albo kosmici? Może Bóg jest ZUPEŁNIE inny niż sobie wyobrażamy? Teologia mówi że Boga nie da się objąć rozumem, ale jednocześnie opisuje go na wszystkie możliwe sposoby. Mówi sięnam: Bóg jest taki, ale nie jest taki, natomiast Bóg lubi to a nie lubi tamtego. Bóg miłuje sobie takich ludzi, ale ranią go tamci, a ci to w ogóle go brzydzą. Skąd wiemy? Powiedział nam (czyt. nam = tym wybranym, wy nie jesteście wybrani więc z Wami nie rozmawia, sorry, idźcie klepać paciorek albo Brewiaż). Ale zadaj jakieś niewygodne pytanie i co usłyszysz?: Bóg to tajemnica, nic o nim nie wiemy! Zupełnie nie da się go objąć rozumiem. Poza tym nie możesz zadawać takich pytań, to Tajemnica Wiary! W coś wierzę, nie wiem czym bądź kim jest ta istota. A może to nie istota? Czy istnieje Bóg bezosobowy, zimny, bez twarzy i świadomości, jakiś zbiór praw, niemalże fizycznych, czysto matematycznych? Nie wiem. Być może Bóg jest prawem fizyki. Czymś zbyt skomplikowanym żebyśmy to ogarnęli. Paradoksalnym, samowychwytującym się kwantowym mechanizmem bez świadomości i osobowości? Jeśli jest Bogiem przed którym trzeba klękać, błagać, pokutować i przepraszać za to że jest się człowiekiem stworzonym przez niego tak jak zostało się stworzonym, to chyba nie chcę mieć nic wspólnego z takim tyranem. Bóg którego sobie wyobrażam to istota nieskończenie inteligentna, a więc zarazem nie mściwa, nie okrutna, tylko bardzo zdystansowana do siebie i wyluzowana. Z poczuciem humoru. Sympatyczna. Przyjazna. Czy istnieje? Nie wiem. Fajnie by było. Ale jak patrzę na naturę świata to trochę wątpię. Istota w którą chciałbym wierzyć to istota która nie wymaga padania przed nią na kolana i biczowania się za swoje jestestwo (które nie jest naszym wyborem, tylko kreacją tej właśnie istoty przecież!), jak przed sadystycznym cesarzem z czasów starożytnego Rzymu. Wiecie, ja jestem z katolickiej rodziny. Z BARDZO katolickiej rodziny - moja matka jest wręcz katotalibką, 100% prawica, konserwa itd. Moi rodzice oglądają TV Trwam, czytają Polonia Christiania, itd. Jakoś do 14 roku życia wierzyłem w to wszystko. Później wszystko zaczęło się sypać, widziałem nie tylko rażący brak logiki ale też niezgodność w postępowaniu ludzi bardzo głęboko wkręconych w tę religię. Chodzenie do szkoły katolickiej też nieźle mnie zgwałciło. Co za popierdolone miejsce! Później miałem jeszcze kilka powrotów, ostatecznie odszedłem od Kościoła po drugim roku studiów. Łatwo jest krytykować coś czego się zupełnie nie zna- ale ja znam temat od środka, doświadczyłem też tego o czym pisał Marek - poczucia ogromnej winy, ataki paniki spowodowane strachem przed pójściem do piekła (bo np. masturbacja to taki okropny grzech, jak wyznam ten "grzech" księdzu to czuję upokorzenie. Jak nie wyznam, to obrażę Boga, okłamię księdza i pójdę do piekła. Bo "jesteśmy grzeszni". Bo "przeklinałem" (powiedziałem "kurwa" w szkolnej ubikacji, Bóg musi być strasznie zły, to musi być dla niego nie lada problem). Bo oglądałem zdjecia gołych lasek itd - czyli ogólne spierdolenie podświadomości dziecka w dużej mierze przez religie i przekonanie o grzechu pierworodnym. Czucie winy z powodu naturalnych instynktów...podobno stworzył nas Bóg? To o co mu, kurwa, chodzi? Uznał że będziemy rozmnażać się przez kopulacje, a później się rozmyślił i uznał że będzie za to wpierdalał ludzi do piekła, chyba że jakiś koleś w sutannie uzna że jednak spoko i można się pieprzyć, bo dwoje ludzi zostało "połączonych przez Boga"? Tak bardzo chciał nam zrobić na złość i dojebać? Za mało jest syfu na ziemi? Wojny, głód, małe dzieci z nowotworem mózgu, kataklizmy, choroby zakaźne wirusy, śmierć i jej świadomość, niewiedza kim, po co i dlaczego jesteśmy - to musiał jeszcze dowalić nam "grzeszną naturę" i "grzeszny instynkt" oraz sprawić że rozmnażanie płciowe które sam stworzył jest złe i okropne? Czy może Szatan tak to wszystko zagmatwał, a Bóg uznał że niby jest Wszechmogący, ale w sumie to spoko, nie będzie Szatanowi odbierał wolnej woli? Mówi się że Bóg nie zsyła ludzi do piekła - sami będą wpierdalali się do piekła jeśli podejmą złą decyzję (przecież podejmowanie decyzji to zawsze proces jednowymiarowy), bo przecież mają wolną wolę w którą On nie chce ingerować..tak bardzo nie chce ingerować, że zezwala na wieczne męczarnie. WIECZNE. Nigdy się nie skończą. A przecież tak bardzo nas kocha. Czujecie? Drogie to prawo wyboru. Jigsaw z Piły z jego "wolnością wyboru" wygląda w zestawieniu na Kacperka Dobrego Duszka. Dla mnie to jest miłosierne myślenie w stylu: widzę jak mój syn polewa się benzyną, podpala i skacze z okna. Mógłbym go powstrzymać, ale nie zrobię tego, bo ma wolną wolę i nie mogę go ograniczać. Więc niech ginie, kutas! Od samego początku do samego końca ta religia i jej doktryny nie mają żadnego sensu. Wszystko zaprzecza i wyklucza się nawzajem. Trzebaby nie wychodzić z domu żeby w to aktywnie wierzyć. Byłem ministrantem od 8 do bodajże 14 albo 15 roku życia, przez kilka lat codziennie odmawiałem Brewiaż z mamą, itd. Jutrznia, Nieszpory, Komplety. Wiem o co tam chodzi. Ostatnio byłem w Licheniu z rodzicami, żeby się ucieszyli. Podczas pół godziny oprowadzania nas po bazylice wychwyciłem tyle bzdur i nieścisłości w historiach opowiadanych przez przewodniczkę że słabo mi się zrobiło. Zachowałem to dla siebie, bo nie chcę odbierać wiary mamie. Ma dość smętne życie, niech chociaż w coś wierzy. Coś czego NIKT NIGDY mi nie wytłumaczył. Żaden ksiądz, mama, nikt - co to, do kurwy nędzy, ma być grzech pierworodny i DLACZEGO jest? Nie pamiętam żebym kogoś zabił albo wbił zdradziecką włócznię w bok Jezusa. Nawet nie było mnie wtedy na świecie. Nie prosiłem się na ten świat, więc że tak powiem, odpierdolcie się, dopóki czegoś nie zrobiłem, to jestem niewinny. Nie czuje się również winny za naturalne instynkty które odczuwam. Odpowiedź jaką się słyszy: "Tajemnica wiary!" (czyt. nie interesuj się). Taki podstawowy paradoks który mi jebnął po oczach już na samym początku - "dziękujemy Ci Boże, że stworzyłeś dla nas taki dobry i piękny świat" - fakt, jest niesamowicie piękny. Ale jest też paskudny - pająki, glisty ludzkie, szerszenie, czyraki, wirusy, bakterie, gangrena, śmierć, gangrena, choroby. Dlaczego? Bo: Tajemnica wiary, bo: Ewa zerwała jabłko z drzewa (Kurwa, litości! Było skazać Ewę, a nie nad nami się teraz znęcać). Dlaczego? Bo tak. W Licheniu przewodniczka mówiła że ten świat jest piękny, że Bóg stworzył świat dobrym i czystym, ale to ludzie wszystko spierdolili. Ksiądz potwierdził. Ja się pytam: serio? Wydawało mi się, że świat niestety jest zimny i bezosobowy. Chcesz sprawdzić? Wejdź wgłąb buszu afrykańskiego, dżungli albo lasu deszczowego. Nie przeżyjesz dłużej niż jeden dzień. Każda żywa istota będzie chciała Cię zabić. Piękne roślinki i piękne motylki tylko czekają żeby wstrzyknąć Ci truciznę po której będziesz konał w męczarniach godzinami. Tu nie chodzi przecież o ludzi. Zwierzęta zabijają zwierzęta. Rozszarpują się żywcem, zjadają się nawzajem, otruwają, rozpruwają, połykają i trawią w całości jeszcze żyjące istoty, rażą prądem, drapią, gryzą. Bakterie, grzyby, wirusy, wszystko zwalcza się nawzajem. Okrutna, drapieżna natura w której zwycięża silniejszy a przegrani rozkłądają się w piachu. Często nikt za nimi nie płacze. Skoro Bóg jest taki dobry, to dlaczego tak to stworzył? Dlaczego wszystkie istoty nie żywią się owocami i warzywami? A może to Szatan stworzył świat, a Bóg się tylko przygląda? Czy może to "zerwanie jabłka"/tajemnicza historia która doprowadziła do bezsensu grzechu pierworodnego a której nikt nie zna i nie chce opowiedzieć? Nikt nigdy nie odpowiedział mi na to pytanie. Tajemnica wiary - spierdalaj i nie interesuj się! Religia traktująca ludzi jak idiotów. Jak owce bez mózgu. A podobno zostaliśmy stworzeni na obraz Boga. Piekło to osobny temat. Większego absurdu, bredni i bardziej okrutnej historii nie dało się stworzyć. I wiem że piekło to niekoniecznie te garnki ze smołą i diabły z trójzębami. Pisałem na socjologii religii pracę o piekle. Sprawdzał profesor socjologii i teologii. Ja natomiast wiem że ta bajka wzięła się z nieścisłości językowych. "Otchłań" była miejscem gdzie wrzucało się martwe ciała, wielką dziurą wykopywaną zazwyczja za starożytnymi miastami. Piekło = śmierć. Ale to wątek na osobny temat. Więc tak, ciągle szukam. Buddyzm? Szamanizm? Nihilizm? Gdzie jest odpowiedź? Nie wiem. W Boga wierzę, czuję że coś istnieje (a może czuję tylko samego siebie?), ale mógłym założyć cały osobny post poświęcony wszystkim absurdom religii chrześcijańskiej. I może tak zrobie. I szkoda, bo chciałbym wierzyć. Chciałbym spotkać swojego dziadka w niebie. Ale absurdu piekła, grzechu pierworodnego, pokut, umartwiania się, "ofiar" i bzdur wygłaszanych przez księży nie mogę znieść.
  3. Ale jak widzisz pornola to masz popęd? Więc to chyba nie kwestia popędu. Staram się po prostu jeść zdrowo, ale zawsze tak miałem, może byłem królikiem w poprzednim wcieleniu, nie wiem. Rano owsianka, twaróg, miód, banan. Obiad mięsko, makaronik, ryżyk. Olej kokosowy nieraz wpierdalam łyżkami. Kolacja tłusta ryba albo wędliny z chlebem razowym albo to samo co na obiad. Ale wiesz, jedząc chujowo miałem taki sam popęd, od zawsze tak mam.
  4. Wypowiem się, bo mam podobny problem - podobny ale inny. I zastanawiam się czy jestem jakiś pojebany, czy po prostu muszę mieć swój harem, albo chodzić na kurwy. @Kromer piszesz że podnieca Cię ostre porno, przez co tracisz podniecenie kobietą, mimo że ona w rzeczywistości chce z Tobą realizować te fantazje itd. A czy ona cię wystarczająco jara? Ile byś jej dał w skali na 10? Ja mam taką sytuację: porno oglądam od chyba 13 roku życia, masturbację odkryłem przypadkiem w wieku 6 lat i od tamtej pory się nie opierdalam, konia potrafię ojebać 5 razy dziennie, albo więcej, a jak mam w łóżku kobietę to mogę ją dymać aż nie będzie miała siły. Często mi się zdarzało, że kobieta już wymiękła bo np doszła 2 albo 3 razy, a ja jeszcze chciałem, tylko że ją już cipka bolała. Nieraz zdarzyło mi się walić do pornoli kilka razy z rana, a kilka godzin później dymać pannę 3 albo 4 razy. Albo jebać się całą dobę, dziewczyna wychodzi a ja lecę pamięciówę albo włączam pornosa. Moja była miała duży problem że oglądam porno, były awantury, fochy, a i tak dymałem ją zawsze kiedy chciała i prawie nigdy mi nie opadał, chyba że byłem zmęczony a doszedłem za szybko. Kiedyś pobiłem rekord i zerżnąłem ją 8 razy pod rząd. I czułem, że mógłbym jeszcze, tylko że zasnęliśmy ze zmęczenia. Także z jednej strony możnaby powiedzieć że też jestem uzależniony od pornoli i tego typu bodźców, z drugiej zupełnie się to nie przekłada na pociąg w realnym życiu, a nawet powiedziałym że to wszystko się nawzajem nakręca. Obecnie od rozstania z moją byłą (od grudnia) nie dymałem i coraz bardziej mnie nosi. Czuję że totalnie mi odpierdala, wyruchałbym wszystko co nie jest brzydkie, grube i nie spierdala na drzewo. Nie mogę się skupić na pracy, od samego rana myślę o jebaniu i tak aż do nocy. Jednocześnie jestem bardzo wybredny i mam taki problem, że inteligentniejsze dziewczyny z którymi możnaby coś zbudować średnio mnie jarają, a te które mnie wizualnie podniecają to zazwyczaj tępe dzidy w sylu "lol swag rotfl focia na instagram 200 lajków". Niemniej jednak, wystarczy że się zbliżę nawet do takiej co średnio mnie jara a i tak mam ochotę, odrazu kapucyn gotowy do akcji. Też mam kolekcje swoich pornoli które pielęgnuje, czasami oglądam pojebane i chore rzeczy (też kobieca albo męska dominacja - niewolnice - i cuckolding, ale bez przemocy fizycznej, bo mnie obrzydza), ale zazwyczaj anal. 95% pornoli które oglądam to ostre rżnięcie w dupsko. Mam totalną obsesję na punkcie kobiecego tyłka i wszystkiego co z tym związane. Poza jakimiś chorymi i obleśnymi motywami typu sranie itd. No i co mi jest? Jestem uzależniony od pornoli, czy po prostu uzależniony od seksu? Wcale nie mam tak że chciałbym realizować te rzeczy które oglądam w prawdziwym życiu - nie chcę być nakurwiany pejczem ani lizać kobiecych stóp, prędzej na odwrót Jedyne co oglądam a czego mi brakuje w realu to anal, bo miałem do niego stały dostęp w związku i było zajebiście. Tak się zastanawiam @Kromer że może właśnie Twoja laska Cię nie jara wystarczajaco na jakimś chemicznym/wizualnym poziomie? Ja np. pornole uwielbiam tak samo jak seks (osobne rzeczy dla mnie, inne doświadczenie, ale mimo tego że oglądam porno już pół życia to i tak dużo bardziej wolę prawdziwy seks) i nie miałem nigdy takiego problemu żeby mi to utrudniało życie łóżkowe, poza tym że dziewczyna się dowiedziała i miała bulwers. Wystarczy że poczuję zapach kobiety, jej bliskość i ciepło i już mogę lecieć. Może to u Ciebie jakiś problem z brakiem dyscypliny? Pytam bo u mnie wszystko było "w miarę" pod kontrolą, ale po rozstaniu odjebało mi totalnie i nieraz potrafię całe przedpołudnie zarwać, to chyba objawy lekkiej depresji, bo jeśli nie tracę czasu na porno, to tracę na inne rzeczy. Poszedłbym na dupeczki z roksy.pl, ale boje się że jak zaznam znów ostrego rżnięcia to wydam całe moje oszczędności życia na cipkę i dupę jakiejś pani i bedzie historia jak z House of Rising Sun. Mam nadzieję że jak wrócę niebawem na siłownię (3 tyg przerwy) i zbajeruję jakąś panienkę (słabo było u mnie z czasem, prawie z domu nie wychodziłem poza siłownią) to się ogarnę (czyli dam spokój Reni i będę zamiast tego pannę grzmocił kilka(naście) razy dziennie. Jak nie to też spierdalam do lekarza bo ciężko żyć z takim popędem. Tylko nie wiem co on ma niby zrobić? Wykastrować mnie tabletkami? Medytuję codziennie i akurat na tę przypadłość niebardzo mi to pomaga. Chciałbym mieć cały harem seksownych panienek do grzmocenia dniem i nocą. Czasami czuję że mógłbym tylko tym się zajmować.
  5. Na roksie? Ale ona, ta nasza boginii z sympatii, brzydka jest. Subiektywnego z tym 6/10 chyba ostro poniosło, bo dziewczyna ma urodę typowej woźnej, przynajmniej z tego co widać na tym rozjebanym zdjęciu. @SledgeHammer, Czy to znaczy że kurwy na roksie mają krzywe gęby? Bo nie korzystałem nigdy z takich usług, to nie wiem (a kusi, bo porządny anal dość deficytowym towarem a ze mnie straszny zboczek jest). Kurwa, jak widzę laskę która niedość że ma szczurzą gębę to jeszcze wygryzione kreski zamiast brwi, jak ruska baba z targowiska to słabo mi się robi. DZIEWCZYNY NIE RÓBCIE SOBIE WYGRYZIONYCH BRWI-KRESEK. Z CZYM DO LUDZI? Jakbym miał płacić za seks, to chciałbym na przykład taką Panią: A nie takie coś: (zgryz nawet podobny, brwi chyba też co nasza super dupeczka z Sympatii) O cholera, może to ona?
  6. No i nic z tego nie wynika. Próbuję znaleźć jakieś nagrania na youtube ale widzę tylko żenadę.
  7. Meh. Tak myślałem. Moje pytania nie zostały zaadresowane. A gdzie niby mogę sobie pójść i osobiście się przekonać?
  8. Adriano - ciągle powołujesz się na te mówienie martwymi językami - Samiec Alfa podał dobry argument - są jakiekolwiek dowody że te opętane osoby faktycznie mówią w języku staroaramejskim, poza tym że jakiś ksiądz który napisał książkę (na której zarabia pieniądze, rzecz jasna) tak twierdzi, a jakiś inny duchowny to potwierdza? Czy ten bełkot został kiedykolwiek nagrany (więcej niż dwie-trzy frazy - bo przecież ci opętani rzekomo mówią płynnie po aramejsku) i przeanalizowany przez biegłych filologów zajmujących się tym językiem, najlepiej niezwiązanych z Kościołem? I kolejne pytanie - czy ktoś w ogóle się tym językiem jeszcze zajmuje? Bo przecież jest to język nie tylko martwy, ale z tego co mi wiadomo był to język mniejszości. Wiele języków jest już tak bardzo kaputt że nawet nie idzie ich odtworzyć i nie ma już na naszej planecie żadnych specjalistów w ich zakresie. Kolejna kwestia - nagrania - tutaj podobnie jak z kosmitami itd - nie znalazłem nigdy żadnego porządnego nagrania pokazującego tą rzekomą nadludzką siłę, chodzenie po suficie, plucie gwoździami, martwymi kotami, krzesłami, oponami od ciężarówek itd. W sumie jak sobie pomyślę, to widziałem kilkadziesiąt razy więcej w miare sensownych nagrań rzekomych pojazdów kosmicznych z innych galaktyk niż egzorcyzmów. Cholera, w czasach Full HD i jakości 4K ultra, w czasach kamer o wysokich rozdzielczościach w telefonach, zegarkach, tabletach, komputerach, w czasach sensorów podczerwieni, promieniowań wszelakich, w czasach kiedy coraz więcej ludzi odchodzi od kościoła - serio?? Jeszcze 10 lat temu był argument, że "akurat nie miałem kamery, aparatu" - a teraz? "Nie, bo tak" ? Widziałem też komentarze pod tym filmem o "demonach seksu" - moja ciocia była bardziej przekonująca opowiadając mi o świętym Mikołaju, jak miałem 6 lat i zaczynałem wątpić. Są to argumenty typu: -"Jak nie wierzysz, to nie wierz, wiesz?! Twoja sprawa! Pójdziesz do piekła! " -Nie nagrywa się z szacunku dla opętanych -Nagrywanie tego jest niebezpieczne i grozi kolejnymi opętaniami (opętaniem systemu android?) -Wiara jest cenna i nie można jej rozdawać za darmo (łoooooo kurwa!) itd. No i ogólny brak sensu logicznego w tym wszystkim - po kiego grzyba coś potężnego miałoby opanowywać małego i kruchego człowieka? Mówiłeś że odpowiedzi są w książce, ale raczej nie będę jej kupował i czytał. Mógłbyś przytoczyć? Domyślam się że to jakiś argument pokroju "tak jest, bo to wielka tajemnica, tylko Bóg ją rozumie, nie interesujcie się bo ciekawość to szatan"? Dla mnie w ogóle wizja nieba i piekła to chyba jedno z najbardziej chorych rzeczy jakie w ogóle umysł człowieka może stworzyć, kiedyś może o tam założę osobny temat to podyskutujemy. Bo z moją mamą katoliczką-ekstremistką się nie da (odrazu płacz i wyzywanie mnie od bezbożników, albo teksty typu "kiedyś czytałam i wiedziałąm, ale już nie pamiętam" i "po prostu musisz uwierzyć"), a z księżmi to już w ogóle dramat. A tymczasem zapytam - wierzysz w kosmitów/życie pozaziemskie, czy kłóci się to z naukami Kościoła? Bo wiesz, jest też mnóstwo bardzo przekonujących relacji o tym że kogoś istoty pozaziemskie porwały na pokład i przeprowadzały na nim badania, albo kazały ruchać kosmitkę. Albo znane są przypadki, kiedy małe afrykańskie dziecko znika z jakiejś wioski w środku nocy, ludzie pamiętają tylko jakieś jasne światła i cienie. Następnego dnia znajdują je 900 km dalej, na wybrzeżu jakiegoś jeziora, całe i zdrowe. Twierdzi że porwali je kosmici, opisuje bardzo dokładnie układ słoneczny, budowę naszej galatyki i miejsce na znanej nam mapie wszechświata z którego rzekomo pochodzą te istoty. Wszystko zgodne z aktualną wiedzą astronomiczną, bardzo szczegółowo. Więc to nie wymarły język, tylko astronomia na poziomie który ogarniają tylko profesorowie fizyki. Dodatkowo dzieciak rysuje ogólną budowę silnika takiego statku, mimo że ma dopiero 5 lat i nigdy nie chodziło do szkoły i nie ma internetu, itd... Hipnotyzują je żeby sprawdzić czy nie ściemnia i opowiada dokładnie to samo, tylko bardziej szczegółowo. I co wtedy, czyja prawda jest prawdziwsza i czyje relacje bardziej przekonujące?
  9. Imo wygląda jak typowa pani Krystynka/pani Ela z okienka w PKP, dla mnie 4/10, max 5. No fakt, w wielu miejscach jest szczera ale: Chyba musieliby przedtem spędzić 25 lat w więzieniu
  10. Siema. Nie bywam ostatnio na forum bo cholernie zajęty ze mnie chłopak, ale to mi nie pozwoliło przejść obok obojętnie. Założyłem sobie kiedyś konto na sympatii. Wszedłem tam dzisiaj, wpisałem sobie swoje miasto, wiek i "szuka: seks". Taką perełkę mi znalazło: http://sympatia.onet.pl/olkaa1993,22de6f92a98755c89b090b27d2791f69,2,1,user.html Nie wiem czy nie mając konta na tym gównie można oglądać profile, więc pozwolę sobie wkleić. Uwaga, silnie rakotwórcze! Ufff..... oooooooo kurwa! Teraz moje pytanie: czy to jest na serio? Czy może ktoś sobie jaja robi? I teraz na koniec, najlepsze: zdjęcie tej naszej Bogini (aż jedno wgrała) : http://fotowrzut.pl/7MHBGIM2BC Mój komentarz do zdjęcia: (btw. jak się teraz wstawia obrazki? Nie mogę znaleźć opcji wgrywania z dysku.)
  11. Ulubieńcy z dzieciństwa? Laboratorium Dextera uwielbiałem, to był mój ulubiony show za dzieciaka. Inspektor Gadżet - fajna kreskówka, ale ulubieńcem ciężko go nazwać. Natomiast: Mój ulubiony superbohater Na Cartoon Network leciała też kreskówka-serial. To też było zajebiste. Może sam serial był mocno kiczowaty jak na dzisiejsze standardy, a fabuła była często w stylu "zabili go i uciekł", ale dobre wzorce promowało - główny bohater był inteligentny, zaradny, wygrywał za pomocą dobrej strategii, sprytem i sposobem a nie supermocami i nadludzką siłą. Coś jak Walter White. Nawet w ostatnim odcinku Breaking Bad mocno nawiązali do MacGyvera. No i wiadomo: Stare amerykańskie seriale klasy "D" FTW A w całym DBZ najbardziej lubiałem Trunka. Fajnie urządził Freezera. e Lata 90te, piękne czasy. Ciekawe co moje dzieciaki będą oglądać, jeśli się kiedyś na nie zdecyduję.
  12. Gdybym był gimnazjalistą, to powiedziałbym "chyba nie lałeś". Ale nie jestem, więc powiem: "chyba jesteś niepoważny". Nigdy w życiu nie byłem sponsorem żadnej laski, a było ich trochę i nigdy nie będę. Jak już to pozwolałem kobietom stawiać sobie - zdarzało się. Jest dokładnie w drugą stronę - kawał ze mnie żyda i sknerusa. Nie, tak ją "zranił" że wyjebała go z fejsia i zerwała wszelki kontakt. Więc słit focie na fejsiu nic by nie zmieniły. Wspólnych znajomych też nie mają bo koleś wzięty z klubu. Natomiast podejrzewam że ja w dużej mierze zdecydowałem się tam polecieć z nią, żeby moja była zastanawiała się "co oni tam robili przez 12 dni" + żeby sobie zrobić social proof (czyli że inne laski widzą: o, poleciał sobie do ciepłych krajów z dobrą dupą, a dopiero co wrzucał zdjęcia z podróży z jeszcze jakąś inną. +10 do zainteresowania). Nie. Patrz niżej. Tak. Mam parcie żeby przelecieć teraz jakąkolwiek samiczkę bo spuchłem jak ci "biedni imigranci" w niemieckich obozach. Nie miałem ostatnio czasu żeby wyjśc na jakikolwiek podryw, znajome laski które chciałem wziąć na warsztat już jak się okazało pozaręczane albo pochłopakowane a ja i tak nie miałem czasu na randeczki i numerki, a dodatkowo przez ostatnie 2 miesiące mieszkam z rodzicami jak jakiś idiota, bo czekam aż z mieszkania które niedawno kupiłem wyprowadzi się jego lokator. Więc myslę kutasem i jajami. Zgadza się. Nie. Po prostu kumpel troche wszedł mi na ambicje. Miałem już obsesje na punkcie innych lasek (o wiele piękniejszych) i uwierz mi, to nie jest nawet bliskie jakiejkolwiek obsesji. Po prostu jest w zasięgu ładna lala którą mogę puknąć nie przechodząc przez etap poznawania i bajer i straty czasu, bo i tak spędzę z nią kilkanaście dni. Orientalnych nie, europejskich co najwyżej Nasza relacja jest taka, że raczej ją tyram dla hecy i patrzę jak reaguje. Ja naprawdę nie jestem typem obrońcy itd. Jak już to bardziej typem lekko aroganckiego i dającego odczuć swoją wyższość chama wobec lasek. Poza tym mam w sobie teraz naprawdę dużą pogardę wobec kobiet (to akurat raczej nie jest nic dobrego bo w niczym nie pomaga, jak Marek wielokrotnie pisał) i prędzej będę ją tam gnębił psychicznie i przepalał styki niż za nią latał. Pomyliliście mnie z kimś innym. Ściana tekstu i mój opis na 200 stron wynika tylko z tego, że: 1) O czym bym nie pisał to wychodzi mi elaborat bo lubię poruszać 100 wątków naraz. Już nie będę robił scen. 2) Zdałem sobie dzięki Wam wczoraj sprawę (jak mnie opierdoliliśćie że doktoraty tutaj wypisuje) że kiedyś takie "rozkminy" i pociągi myśli zapisywałem w dzienniku celem wyrzucenia balastu umysłowego, a teraz przestałem go reguralnie prowadzić i podświadomie wylewam te pomyje gdzie popadnie. Też już nie będe. Dzięki za opinie, zdecydowanie do przemyślenia, zwłaszcza że człowiek po rozstaniu z "kobietą swojego życia" często nie myśli tak jasno jakby chciał. Prędzej ciasno. I wilgotno. Tylko że główne pytanie było takie, czy zdarzyło się wam wyjść z ramy przyjaciela. Albo czy jakaś przyjaciółka kiedyś was wyruchała, jak wassze okoliczności się zmieniły. To mnie ciekawiło od strony tego co kobiety mają w głowie.
  13. Moi rodzice tworzą dokładnie taki związek. Moja mama jest wręcz fundamentalistką katolicką Kiedyś mieliśmy całodniową awanturę z darciem gęby itd. bo...chciałem im zrobić niespodziankę i posprzątałem cały dom na "glancuś picuś" jak poszli do kościoła. k Czujecie, kurwa? Inne pojebane akcje mojej mamy - całą listę możnaby wypisać. Kiedyś na przykład zrobiła ogromną burdę w Wiedniu mi i mojemu tacie, bo nie chcieliśmy iść na jakąś dwugodzinną mszę i odwiedzać czterdziestego ósmego kościoła, tylko pójść do muzeum, czy gdzieś tam. I tak dalej, i tak dalej. No i mój ojciec robi wiele rzeczy. Ale napewno nie dyma. Od lat. Także- jeśli laska twierdzi, że jest chrześcijanką i wierzy w Boga, ale nie katoliczką, nie chodzi do kościoła itd. to może byłoby spoko. Ale jeśli określa się jawnie jako "katoliczka praktykująca", to O-ja-pierdolę.
  14. Zajebisty temat. Miałem za dzieciaka trochę świadomych snów i wspominam to fantastycznie. Gdyby stworzono/odkryto specyfik który faktycznie wspomaga/gwarantuje świadome sny, kupiłbym chyba cały kontener. Daj nam znać jak podziałało na Ciebie. A bez żadnych wspomagaczy umiesz wywoływać LD?
  15. Przesadzasz Cholera, trafiony zatopiony. Grafoman ze mnie. W sumie o czym bym nie pisał, to napierdalam elaborat. Obiecuję poprawę od teraz: 1) Mam kumpelę 2) Pierwszy raz jest sytuacja kiedy oboje jesteśmy wolni. 3) Nie pociąga mnie psychicznie, ale lecimy razem na urlop we dwoje (sama chciała) i chętnie bym ją puknął, bo jest hot. 4) Czy macie podobne doświadczenia z wydymaniem przyjaciółki? Czy warto? Jeśli tak, to jak przeramowaliście sytuację - ciekawi mnie to od strony psychologicznej (nie pytam was tutaj kurwa jak poderwać dziewczynę)? Nie napisałem że jest aseksualna dla mnie. Pisałem że nasza relacja była do tej pory aseksualna. Gdyby była dla mnie aseksualna to nie miałbym ochoty jej puknąć, proste. Ogólnie moralność sralność. Jej intelekt tez mam w dupie. Nie szukam żony, miałem po prostu pomysł żeby ją puknąć. Tak, tylko ze względu na jej wygląd i nic więcej, tak przy okazji, skoro i tak będę skazany na nią przez kilkanaście dni. Nie planuję żadnych podchodów, gierek ani chuj wie czego, zastanawia mnie to zagadnienie od strony psychologii kobiet itd.
  16. Witam Czy zdarzyło się komuś z Was dmuchnąć pannę którą znaliście od wielu, wielu, wielu lat i byliście zawsze w "friend zone"? Jesli tak to jak to zrobiliście i jaki był skutek tejże operacji? Zastanawiam się w jaki sposób i czy w ogóle warto przeramowywać sytuacje typu "znamy się od 325 lat, jesteśmy bestfriends forewa" na "ty jesteś singielką, ja jestem singlem, pobzykajmy się, będzie miło, nikt się nie dowie". Generalnie nie bardzo wierzę w przyjaźń damsko-męską jako taką, wiem że w odpowiednich warunkach, jeśli facet nie jest tłusty, pryszczaty, tępy i nie jebie mu z ryja, a spędza dużo czasu z jakąś atrakcyjną dziewczyną sam na sam, to prędzej czy później prawdopodobnie skończy się na seksie, nawet jeśli jest rycerzem. No chyba że jest totalnym piździelcem i nie ogarnia nic a nic. Ale sprawa jest taka: Pannę o której mowa znam od pierwszej liceum (teraz mam 25 lat, w maju 26, także dłuuuuugi czas temu). Chodziła do klasy mojego kumpla, wpadła mi w oko - w moim odczuciu wtedy była wizualnie 10/10, stunner. W I LO byłem jeszcze prawiczkiem i bardzo się nią zachwycałem - dopóki się nie poznaliśmy. Okazało się że jest piękna, ale ma psychikę dziamdziaka. Sympatyczna dziewczyna, inteligentna jak na samicę, ale taka trochę rozjebana mimoza która nie wie o co jej chodzi, troszkę psychika "cioci kloci". Niemniej jednak kumplowaliśmy się poprzez tego kolegę - często chodziliśmy razem we trójkę na wagary, imprezy itd. Podobała mi się czysto fizycznie, na głebszym poziomie nie czułem dużego pociągu, natomiast wiadomo - miałem ochotę zerżnąć ją od zawsze, tylko że zawsze było "coś" - na początku byłem zupełnie niedoświadczony z laskami, później jak nabrałem doświadczenia i pewności siebie w tej materii to ona już od dawna miała "chłopca" (też taką mimozę, wydziarany chłopaczek z grzyweczką, tunelami w uszach i problemami) z którym naprzemian zrywała i się schodziła (mieliśmy z niej z tego powodu niezłą polewę), później ja kogoś miałem, znów ona kogoś, i tak na zmianę, aż zrobiło się z tego totalne friend zone bo "znamy się już od stu lat". Nigdy do niej w żaden sposób nie startowałem, relacje koleżeńskie. Moja opinia o startowaniu do dziewczyn ze swojego kręgu towarzyskiego jest dwojaka - kiedyś kręciłem z dziewczyną z klasy i później na kilka miesięcy posypała się cała nasza "paczka" bo kazdy miał ból dupy (wszystkim się podobałą), a nie kryliśmy się. Natomiast później wszystko wróciło do normy, a co z nią podziałałem, to moje. Więc nie żałuję. Natomiast prawie wszystkie dziewczyny które miałem w życiu poznawałem zupełnie spoza kręgu towarzyskiego - po prostu podchodziłem i zagadywałem w różnych sytuacjach. Panna o której mowa zawsze była traktowana przez nas jak kumpel, aż pewnego razu na moich dwudziestych którychś urodzinach zaprosiłem kolegę który dobrze sobie radzi z laskami a nigdy wcześniej jej nie spotkał więc nie miał wobec niej żadnych założeń ani schematów w głowie. Wyrwał ją, byli w związku przez jakiś rok, po czym ona zerwała z nim na sylwestra bo..."było zbyt idealnie" (true story). Chłopaka trochę to rozjebało, ale się szybko pozbierał. Później była w naszym kręgu towarzyskim dość dziwna sytuacja, ale po jakimś czasie wróciło wszystko do normy. Spotykamy się nieraz w sytuacji gdzie są oni oboje i wszystko jest ok, tańczą, rozmawiają, spoko. Ta panna nieraz również robiła mi za winga z całkiem spoko skutkiem. Natomiast nasza relacja raczej aseksualna. Nawet ja jej kiedyś napędziłem faceta w klubie. Tylko raz się najebaliśmy i było jakieś chodzenie za rączkę i grzeczne buzi-buzi cmokanie, ale bez języczków i innych bezbożnych czynów. No i generalnie olałbym sprawę i nie byłoby tematu, ale wynikły te 3 sytuacje: 1) Panna spędzała sporo czasu z moim przyjacielem który mieszka w innym mieście. Po prostu wpadała nieraz do jego miasta poimprezować, razem gdzieś wychodzili, a że później nie miała gdzie kimać, to spała u niego, zazwyczaj z nim. Okazało się kilka tygodni temu, że ją raz puknął, powiedział mi po pijaku. Oczywiście ona o tym nikomu nie mówiła (wręcz zaprzecza jakoby on w ogóle był atrakcyjny :D), ja też nie mówiłem nikomu że o tym wiem i w sumie mam to w dupie bo nic do niej nie czuje - tylko że koleś wjechał mi tym na ambicje Ogólnie bardzo fajny facet, ale niestety ma w sobie duże pokłady białorycerskości, lubi księżniczkom uchylać rąbka ziemi obiecanej, kupować prezenty, szaliczki, rękawiczki, latać za nimi itd. Ogólnie nie rucha, miał chyba ze trzy laski, w tym ją, a z tym wyglądem i IQ mógłby mieć kilkadziesiąt, zwłaszcza że od chyba 4 lat jest singlem. Dodam że chyba przez 2 lata tak do niego wpadała i spali razem i nic, aż w końcu jakimś cudem zamoczył. No i ten fakt że ją puknał, a ona mimo że już nie jest taka fajna jak była w czasach liceum, to dalej mi się fizycznie podoba, trochę mnie zirytował, bo wiele mieliśmy dyskusji na temat jego podejścia do tematu. Załączył mi się schemat "jak on może, to ja też!" i nie wiem co o tym myśleć. Mówił że zrobili to jak byli najebani w 3 dupy po jakiejś domówce, podobno nie dał rady, chciało mu się rzygać i seks był chujowy a rano oboje "żałowali" i obiecali sobie że już nigdy tego nie powtórzą. Ostatnio spotkałem się z nią sam na sam na spacer, jakoś zeszło na jego temat i mówiła o nim niezbyt dobre rzeczy (że niby nie ogarnięty, że pracy nie szuka po studiach, bla bla bla bla + wypominała jakieś jego stare przewinienia, np. że torby jej nie niósł ). Także niezłą zasłonę dymną robi hehe. Ostatnio się spotkałem z nią i z nim i było wszystko ok, nie było nic awkward, ale ona już nie chce wpadać do niego tam do jego miasta bo boi się że za bardzo się w nią wkręcił, a "znamy się sto lat, mój kumpel, bez sensu, dziwny klimat". 2) Ja rozstałem się w grudniu z moją kobietą, ona "rozstała się" niedawno ze "swoim" ziomkiem. Czyli w praktyce (UWAGA DOBRE) miała gościa od ruchania wyrwanego w klubie, on chciał czegoś więcej, ona nie, olała go -> wyjechał za granicę -> ona poczuła że to on ją olał i jej spierdolił i przyjechała do niego, on jej nie chciał dymać -> Jak to, ktoś nie chciał dymać księżnej! Skandal! -> wróciła i wielkie zakochanie, już chciała mieć z nim dzieci a on podobno z nią itd -> 1.5 roku tak się jebali po kątach i gadali na skypach aż w końcu on jej powiedział że ma ją w dupie i nic do niej nie czuje, a ona przeżywa, złamana i nie wie o co chodzi Po tym ich "zerwaniu" (mówiłem jej już 1.5 roku temu jak to się skończy) spotkaliśmy się na imprezie, była dość pijana i miałem wrażenie że jest dość kleista w stosunku do mnie. Inicjowała dotyk, jakieś łaskotanie, pierdoły. Mówiła ciągle w kontekście "MY", czyli "bo widzisz, musimy coś z tym zrobić", "musimy się teraz skupić na sobie", "musimy się ogarnąc", "musimy gdzieś razem pojechać" itd. Później mówiła że wszystkich swoich byłych bardzo szanuje i lubi i życzy im jak najleiej i tego typu pierdoły. Do tego później zagadałem do jakiejś ładnej blondyny i zacząłem z nią tańczyć - jak tylko to zobaczyła to odrazu przykleiła się do mojego kumpla (tego jej byłego) jakby nie widziała faceta od 100 lat. Do tego laska od zawsze mówiła mi bardzo dużo komplementów - np. rozmawiam z nią i kumplem, a ona do niego: "Bo wiesz...on (że ja, w tym miejscu moje imie) jest dużo bardziej inteligentny od większości ludzi" albo, kiedyś byliśmy na imprezie, a ona "no widzicie, jesteście singlami i nic nie zdziałaliście a on nie jest i przelizał dwie dziewczyny (najebałem się i poszedłem w tango, akt niechwalebny bo byłem w związku, ale zdarzyło się)". 3) Ostatnio przeglądałem sobie tanie loty i znalazłem takie do pewnego fajnego kraju na południu, wysłałem jej a ona odrazu "lecimy"? No to mówię, dobra, lecimy. Kupiliśmy bilety na "spontanie" i wybywamy tam na 12 dni za jakiś czas, sami. Więc może być sporo ciekawych okazji. Ale nie wiem jak rama "best friends forewa" na to wpłynie. Nie miałem nigdy sytuacji w której byłem z nią sam na sam, np. w łóżku w nocy. Nigdy nawet nie była u mnie na chacie, bo albo mieszkałem z lokatorami, albo z rodzicami, albo z dziewczyną. Dopiero teraz będą okazje. Laska IQ ma w miarę wysokie (dwa kierunki i to dobre itd) i faktycznie ma zainteresowania i obszary na których się zna, można z nią nawet czasami porozmawiać i nie obrzygać sobie obuwia z nudów po pierwszych trzech minutach (może po dziesięciu), ale emocjonalnie jest pojebana ostro. Do tego zryty beret bo piękna buzia (kiedyś 10 imo, teraz taka mocna ósemka bo tapeta trochę zryła jej cerę+grawitacja), wiem że miała w łóżku całe bataliony facetów i ma oczywiście w chuj beta oscylatorów "oojej ale jesteś piękna! nie mogę przestać dotykać się po siusiaku!" na facebooku. Do tego dymało ją dwóch moich kumpli, więc nie wiem o chuj mi chodzi, po prostu chyba dawno nie ruchałem. Natomiast ona mi się po prostu fizycznie podoba i chciałbym albo ją raz porządnie zerżnąc a później udawać że nigdy nic się nie stało, ale zrobić z niej fuckfrienda - to dałoby mi dużo, bo mimo że już stare z niej próchno, jak to red mawia, (jest w moim wieku ) i walory już nie te co w liceum, to i tak bym ją zrobił. Chyba mam tutaj efekt "niezamkniętego rozdziału" i mierzenia sobie fiutów z innymi samcami. Mogę sobie wyjść na miasto i w końcu poznać inną, ale tak ładnych dziewczyn z buźki jest mało + przez tą sprawę z moim kumplem traktuję to trochę jak wyzwanie. Tylko nie wiem czy to nie jest idiotyczne wyzwanie w stylu "kto ostatni spierdoli przed rozpędzonym pociągiem" albo "zarób milion dolarów w dwa dni tą jedną prostą metodą, kliknij tutaj!". Oczywiście jeślibym to zrobił, to tak żeby nikt się nie dowiedział, jemu bym o tym nie mówił. I nikomu. Taki "słodki sekret". Z drugiej strony ona nie ukrywa że aktywnie szuka sobie np. na badu kolesi na ruchańsko a ja nie ukrywam mojego zdania na temat kondycji moralno-intelektualnej kobiet. Typy osobowości mamy bardzo zbliżone. Niemniej jednak związków żadnych na bank nie chcę. Po prostu bym ją tak wyjebał, żeby nie mogła chodzić przez tydzień. Zwłaszcza że lubi w dupę. Sama mi kiedyś mówiła. Co o tym sądzicie? Warto? Pojebany jestem? Jak się za to zabrać?
  17. Jest w tym bardzo dużo prawdy. Zauważyłem że zawsze na zimę odrazu po zachodzie słońca chce mi się spać, jakby mi ktoś wrzucił tabletkę gwałtu do herbaty. Wczoraj np. była ładna pogoda, błękitne niebo - wstałem bez problemu, nie byłem śpiący. Dzisiaj znów szaruga i totalny kapeć, nie mogłem się wyrwać z łóżka. Gadałem z ojcem, miał tak samo. sol @Jacek polecisz jakieś dobre filtry do wody? Muszę jakieś kupić. Moje wnioski/plan działania póki co są takie: -Pogoda zdecydowanie bardzo wpływa na moje samopoczucie, jestem metereopatą. Na wiosnę powinienem czuć się lepiej, ale możliwe że na następną zimę/jesień spierdolę do ciepłch krajów. -Robię za jakiś czas operację przegrody nosowej, oddychanie w nocy jedną dziurką ssie. -W kwietniu robię przerwę regeneracyjną od siłowni. Tak swoją drogą, wielu z Was w ogóle nie przeczytało, co napisałem. Napisałem: Trenuję 3 razy w tygodniu, około godziny. A Wy: "nie trenuj wiecej niż 3 razy w tygodniu, nie trenuj na weekendy, nie siedź tam godzinami". Napisałem: "biorę magnez" a Wy: "koniecznie bierz magnez" itd. -Robię sobie niebawem badania na poziom testosteronu/prolaktyny itd. Chociaż wątpie żebym miał zaniżony testosteron bo jeśli się podniesie, to nie dość że będę musiał golić się co pół godziny, to jeszcze bardziej zachce mi się dymać, a przy moim obecnym popędzie, to by chyba oznaczało dymanie kotów i kóz, albo walenie konia czterdzieści razy dziennie. -Kupuję filtr do wody. Piję bardzo dużo kranówy. Co prawda tam gdzie mieszkam jest zajebista, woda źródlana z lasu, ale i tak w wodociągach zapewne jest dużo syfu. -Teraz postanowiłem spać więcej, nie spinać się aż tak ze wstawaniem rano. W ogóle zdałem sobie sprawę, żebym nie czuł się zmęczony skoro w ogóle nie poświęcam ostatnio czasu na cieszenie się życiem, tylko pracuję, chodzę na siłownię, jem i śpię. Po kilku miesiącach takiej jazdy człowiek ani nie pracuje na 100% (może na 20%) ani nie potrafi odpoczywać, bo czuje wyrzuty sumienia. Dlatego ostatnio zrobiłem sobie dzień 100% opierdalania się, z zakazem robienia czegokolwiek konstruktywnego i dobrze mi to zrobiło. Będę robił kilka takich dni w tygodniu. I zobaczymy co dalej.
  18. Nie wiesz, co jest na skórce? Witaminy i mikroelementy. Wystarczy umyć. Myślisz że szkodliwe chemikalia nie przenikną przez skórkę? Ogólnie nic z tych rzeczy o których piszesz, nie ma absolutnie żadnego związku z faktami naukowymi, i mówię tutaj często o zupełnych podstawach chemii, biologii, mikrobiologii itd. - wiedza na poziomie pierwszego roku studiów albo nawet liceum. Albo dieta odkwaszająca / zasadowa: z tego co mi wiadomo, organizmu nie da się zakwasić jedząc tak albo inaczej. Gdybyś miał naprawdę zakwaszony organizm, to byś umarł. Z zakwaszonym żołądkiem jedzenie warzyw też nie ma za bardzo nic wspólnego. Większość ludzi, jeśli już, ma problemy z niedokwaszeniem, np. żołądka. Inne dziwne wymysłu, typu diety przeciw candidzie... też ciekawy artykuł, w 3 częściach: https://sporothrix.wordpress.com/2010/11/23/kandydoza-i/ Polecam całość + komentarze. Ale Annunakami naprawdę poprawiłeś mi humor. Uważaj też na jaszczuroludzi i koniecznie trzymaj kontakt z Kasjopejanami. Jedyne czym warto się zainteresować to ziołolecznictwo - ale nie na włąsną rękę, inspirując się wiedzą z youtube, bo można się zabić - polecam braci Bonifratrów, mi uleczyli zatoki (cysta) podczas gdy medycyna konwencjonalna była bezradna. I medycyna chińska - również z asystą specjalisty, lekarza. Talizmany, annunaki, odkwaszanie, walki z rzekomą Candidą powodujacą wszystkie możliwe objawy jakie zna medycyna i inne bzdury lepiej sobie darować.
  19. W ogóle czasami jest tak, że chyba trzeba poznać nowych znajomych i przerzucić się na inne wibrację. Ale założę o tym osobny temat. Chyba za tydzień, bo moje postanowienie dalej aktualne.
  20. Mam to samo w swoim otoczeniu, wiadomo. Generalnie ci kolesie którzy są w związkach to są ci których straciłem w większości. Zachowują się jak kapcie, niektórzy zostali wręcz spedaleni - mój kumpel, taki z którym chodziłem kiedyś na siłkę i na podryw (i dobry był w te klocki), poszedł na magisterkę do Warshaffki, poznał na zaadoptujfaceta.pl wnuczkę znanego polskiego polityka, wielkie loffcianie i ja pierdolę, co ona z nim zrobiła. Kupił sobie jakieś pieski szitzu czy jak to się tam nazywa, zapuścił grzyweczkę (taką jak emo chłopcy), przytył chyba 10 kg (tłuszcz), skapcaniał. Jeszcze do tego totalnie mu sprała mózg na lewo, wierzy w równość w związkach, głosował na Nowoczesną, lubi stronę KOD na facebooku, głosował wcześniej na SLD - no ogólnie zniszczyła mi trochę kolegę. Pomyslałbym, że to wpływ Warshafkki i studiów na SGH na chłopaka z małego miasta, ale: Inny przykład - koleś który w sumie nauczył mnie jak zagadywać do lasek, jedyny koleś którego mogę chyba nazwać przyjacielem (wyciągnał mnie z niezłej dupy życiowej kiedyś) - też wielkie loffcianie, laska mieszka u niego w jego zajebistym mieszkaniu w centrum poznania, facet jest artystą malarzem, w każdym pokoju wisi po kilka obrazów z jej aktami, wszędzie jego gwiazdka. I teraz tak - laska jest z Litwy, mieszka u niego w jego własnościowym mieszkaniu, więc jest na jego łasce i co? Robi mu awantury. I to ostre. Ale on uważa "że to taki urok" i że wiele razy się zastanawiał czy się nie rozstać, ale uznał, że bez niej "życie nie miałoby sensu" i że to byłoby smutne (artysta pierdolony! Kurwa, koleś kiedyś dymał na hektary, co tydzień inna laska, a teraz...). W sumie rozumiem co czuje, bo mi też jest smutno po rozstaniu z kobietą o której myślałem w perspektywie robienia dzieci kiedyś, no ale jaki to jest klimat- ona wisi na nim, nie pracuje i kurwa wymaga i opierdala go, mieszkając w JEGO MIESZKANIU (zajebistym!). Oczywiście jak mówię na jakiekolwiek tematy o których tutaj rozmawiamy, to chłopak odrazu podkula ogon i zmienia temat. Ale on umważa że wszystko jest super, bo ona po 3 dniach robienia mu chujozy ubierze koronkową beliznę i łaskawie da się wyruchać w zajebistym łóżku z baldachimem. Oczywiście to że ja o tym wiem to też zasługa tego że znamy się bardzo dobrze. Wątpie by mówił o tym innym ludziom. Teraz najlepsze - spotkanie się z nim jest teraz w chuj trudną sprawą, bo ona NIE POZWALA MU JECHAĆ DO MNIE bo ONA ZOSTANIE SAMA W POZNANIU! OJOJOJOJ, KURWA! Dorosła laska zostanie sama w mieszkaniu w którym jest z jego dobroci i robi mu o to awanturę, bo on do kumpla do miasta 100km dalej pojedzie na 2-3 dni. Chciałem z nim lecieć do Indonezji - takie nasze wspólne marzenie - nichuja, zapomnijcie. "Ja bez mojej kobiety nigdzie nie lecę!" Jeszcze inny ziomek - też już go prawie straciłem - też zastanawia się czy zerwać bo "jak ona mnie wkurwia" i to już tak od 2 albo 3 lat. Ale "jak można byc samemu" i "ile tak można (być singlem)" wchodzi mu w drogę. Koleś zachowuje się jak typowy sfrustrowany burak wyżywający się na innych, no ale dobra - jak jest zakofciany i szczęśliwy to niech mu będzie.
  21. Podam Wam przykład jak można tego dobrze użyć. Tutaj (w ogóle fajny kanał, polecam): Chodzi mi o ten moment na 1:55 Mówi prezenterce że dla takich jak ona przeszedł przez okres dojrzewania, laska "hihihi" a on: "Ale lepiej już nie będzie, to by było na tyle. Jesteś na szczycie" (w domyśle: będziesz wyglądać już tylko coraz gorzej ). Możliwe że mi to działa trochę bardziej niż innym, bo ja nigdy nie przeszedłem przez etap 100% mocy białorycerzowania (zarosły mi oczy pizdą wiele razy, chociażby w ostatnim związku, traciłem kontrolę, ale nigdy nie latałem za kobietami z kwiatkami, ba! w ogóle nigdy nie dałem żadnej kwiatów na randce, nie zapraszałem na "romantyczne kolacje", nie lizałem pantofelków bo "ona taka śliczna", nie byłem jednym z orbiterów spuszczających się w komciach "och jaka Ty piękna" itd.) i dość szorstkie obejście jest ze mną spójne. W sumie zawsze miałem największe wzięcie jak byłem dość wyniosły i lekko chamski, więc jak mówię takie rzeczy że np. bezinteresownej miłości nie ma (swoją droga, już De Mello w przebudzeniu o tym pisał, a tę książkę czytałem w gimnazjum za sprawą...mamy) to nie wyglądam na kogoś kto przeczytał tak na blogasiu jakiegoś kołcza i teraz bezmyślnie powtarza.
  22. Cóż za inteligentni i sympatyczni młodzi ludzie. Cóż za piękna i powabna młoda dama. Jaki okropny wstyd za granicą. Dobrze że nie mieszkam już w UK. Obejrzałem do momentu "kam palis" i dalej nie pociągnę. Kurwa, że takie formy życia się reprodukują.
  23. @Brzytwa si, literówka. Nie chodzi mi o teksty na podryw, tylko właśnie o to co się dzieje, jak takie coś wyjdzie gdzieś przypadkiem, między wierszami albo z kontekstu. I nie chamskie rezanie, tylko bardziej pokazanie gdzie ich miejsce i obnażenie ich rzekomej niesamowitej wartości czyli "mam cipkę i należy mi się wszystko, na kolana narody". Ja też nie czuję misji żeby komuś na siłę prać beret albo uświadamiać. Fakt, w większej grupie samic nie da rady i nie ma sensu, to tak jakby w grupie ciapasów koran podrzeć ;D Chyba nawet wysoki status społeczny i pozycja w grupie by nie pomogła. Chodziło mi raczej o mniejsze grupy albo sytuacje 1:1.
  24. Panowie, tak sobie wczoraj rozkminiałem - jak działa na kobiety w Polsce mówienie wprost o tematach które tutaj poruszamy, jak działa na nie rozwalanie i obnażanie matrixa? Mokro, czy sahara w cipce? Przypomniała mi się taka sytuacja - byłem z psiapsiółką i przyjacielem w pubie, jakoś tak wyszło że po kilku browarkach ona rzuciła tekstem "...bo faceci w tych czasach to takie pizdy!". Nie zawahałem się ani chwili aby wygłosić moją opinię na temat kobiet. Powiedziałem więc co o nich sądzę, jakie mają wymagania a co sobą reprezentują, powiedziałem ile poznałem dziewczyn które potrafią np. bardzo dobrze gotować (jedną, pomijając oczywiście moją ciocię i ś.p Babunię), później odrazu uderzyłem w wątek zainteresowań i pasji u kobiet (w 99% przypadków "nie stwierdzono") a na końcu jeszcze dojebałem tym ile wynalazków, dzieł sztuki i usprawnień tego świata jest zasługą kobiet (prawie nic). Akurat laska wie że miałem trochę dziewczyn, nawet była nieraz moim wingiem, więc nie było to gołosłowne pierdolenie prawiczka który nie doświadczył, ale się wypowiada. Koleżanka lekko zaniemówiła, ale mój przyjaciel, niestety biały rycerz, zaczął cośtam przebąkiwać na przemian z nią że "ale ale ale ale ale kobiety przecież były tak mocno uciśnione i nawet nie mogły studiować, miały tak strasznie przejebane, ojej, ojojojoj!". Obaliłem ten argument szybkim machnięciem chuja i powiedziałem że jakiekolwiek jego inne śmieszne argumenty mogę również rozbić o kant dupy w ciągu sekund i że jak chce, to może się ze mną bawić w dyskusje, ale to będzie startowanie do walki na rewolwery z pustą kaburą - nie ma żadnych argumentów żeby ze mną dyskutować, także kończ waść, wstydu oszczędź. No i się zamknęli i spokój. Miałem wrażenie, że przyjaciółka wydawała się leciutko "ździwiona" i podjarana - tylko nie wiem, czy tym, że w sposób racjonalny obaliłem i zdyskredytowałem ich śmieszne pierdzenie (czyli podjarana inteligencją/wiedzą/elokwencją/czymśtam - dziewczyna jest "INTJ", im podobno takie rzeczy imponują), czy właśnie samym spojrzeniem na świat, obroną dobrego imienia facetów i zrzuceniem księżniczek Cipolinek z piedestału. Ta laska akurat sama przyznaje że kobiety są głupie i że faceci są bardziej inteligentni, zadaje się z facetami a towarzystwa lasek raczej unika, także to trochę inny temat - więc nie wiem czy można ten przykład brać pod uwage. Przykład 2 - na spotkaniu z tym samym kumplem i inną naszą koleżanką rozjebałem cały mit miłości bezinteresownej i kochaności/delikatności kobiet w kilka minut - też później wydawała się dość podjarana mną (ale to może dlatego, że po prostu jestem taki klawy - właśnie nie wiem czy był jakiś związek, czy to wynikało z czegoś innego). No więc zastanawiam się jaki jest wpływ rozwalania matriksa w obecności kobiet na ich postrzeganie wartości seksualnej takiego samca? Nie chodzi mi tutaj o teksty typu "kobiety są do dupy, tępe kurwy, won do garów", bo skrajne chamstwo i buractwo nikogo nie pociąga, tylko raczej śmiałe głoszenie swoich poglądów i przedstawianie tego w ciekawy sposób, ogólnie mieszanie i pierdolenie kobietom w głowie w ten sposób (mówienie o SMV w różnym wieku, krótkim terminie przydatności do spożycia kobiet, o tym że ogarnięty facet nie potrzebuje kobiety do niczego poza seksem i czułością, a to może dać każda, o realnym wkładzie kobiet w naukę i kulturę itd). Jakie macie doświadczenia związane z tym? Jesli jakaś "lala" (albo nawet dziewczyna, czyli taka lala, co ma mózg i w miarę ogarnia używanie go) wam się podoba i chcecię ją wydymać - udajecie "nieoświeconych", czy wykładacie sprawę jak kawa na ławę? :} Bo to jakie mamy spojrzenie na te sprawy jednak naturalnie wychodzi podczas rozmów na bardzo wiele tematów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.