Skocz do zawartości

Duch Zgubiony

Użytkownik
  • Postów

    21
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Duch Zgubiony

  1. To brzmi jak kobieca depresja po narodzinach dziecka. Pewnie szuka czegokolwiek by się doczepić i rozładować emocje, które się w niej zbierają jak w wulkanie. Może być tak że jest wygodna, a może też nie mieć psychicznie siły na trywialne sprawy. Moim zdaniem powinieneś ją przymusić na wizyty u terapeuty, ale w taki sposób byś też miał dostęp do informacji o tym, żeby mieć pewność że małżonka jest w życiowym dołku przez swoje emocje, a nie z wyrachowania. Ludzie nie umieją ze sobą rozmawiać, co jest bardzo ironicznie, że to właśnie na rozmowie polega ich znajomość. Moim zdaniem robienie wszystkiego za żone w takim emocjonalnie gęstym okresie to wyrządzanie krzywdy sobie i jej, łatwo kogoś rozpieścić. To syzyfowa pomoc, gdy może być potrzebna gruntowna - u psychologa lub nawet psychiatry. I podstawowe pytanie Bracie, jak Ty się w ogóle z tym wszystkim czujesz? Mało tu widzę informacji o Twoich emocjach, poza irytacją i zmęczeniem tą sytuacją. Czy gdyby z żoną się ułożyło, chciałbyś dalej z nią być? Odpowiadając, nie myśl o potencjalnych alimentach, alienacji rodzicielskiej, i zagrożeniach które Cię szantażem będą oddalać od wyklarowania szczerego stanowiska przed samym sobą. Wyobraź sobie że te zagrożenia nie istnieją i możesz odejść bez konsekwencji - czy CHCESZ to zrobić?
  2. @Pocztylion Zero problemów miałem zawsze z poznaniem ludzi którzy sami często chcieli podtrzymywać ze mną kontakt, niestety ja nie potrafię nigdy tych znajomości podtrzymać. Trochę przez ciężkie życie i zajmujące sprawy, trochę przez to że jestem introwertykiem i nie mam siły się za często socjalizować. Przyjaciół poznaje się nie tylko przez pasję, ale i wspólne cele. To sklepia mocniej ze sobą niż hobby. Masz jakieś poglądy na politykę i filozofię, konkretne do określenia? Zapisz się do jakiegoś klubu, partii, organizacji. Wspólne działanie na rzecz konkretnej Idei nie tylko może dać Ci kumpli, a nawet potencjalnych przyszłych współpracowników.
  3. Właśnie słucham jego streama. Nie rozumiem skąd taka opinia o nim, że jest szurem. Jest centrysta z lekkim przesunięciem na prawo, moim zdaniem nazywanie go "prawakiem" jest na wyrost. Głównie takie zarzuty czytałem u lewicowej rozchwianej młodzieży, dla której każdy kto nie jest tak samo progresywny jak oni jest prawakiem i szurem. O Marku i naszej społeczności mówią to samo - szury, mimo że mało kto tu zajrzał i przekonał się samemu jak jest.
  4. Wymarzona partnerka dla mnie to introwertyczka z którą większość czasu spędzałbym we dwoje, w zaciszu domowym oglądając ciekawe filmy, podróżując we dwójkę w odpowiedni sposób, czyli chłonąc klimat i atmosferę miejsc, a nie tylko pijac w klubach i robiąc sobie zdjęcia na tle palm, jest to kobieta z którą czas w domu z pizzą i netflixem to nie wegetacja, tylko przyjemny i komfortowy odpoczynek. Nie pijemy za często, a gdy już czasem sięgamy po używki to "czillujemy" przy marihuanie i muzyce typu southwave (np soundtrack z filmu "Drive" z Goslingiem). Wymarzona partnerka miewa inne zdanie na różne tematy niż ja, ale nie jest ofensywna w dyskusji i nie zmusza mnie do zmiany przekonań. Ona ma swoje pasje o których ja nic nie wiem, więc przenikanie do jej świata mnie wzbogaca i poszerza horyzonty. Wymarzona partnerka potrafi mi powiedzieć wprost że coś spieprzyłem, bo ma swoje zdanie i nie przytakuje na wszystko co uważam. Nawet jeśli uważam że jawnie nie ma racji, to wolę by miała swoje spojrzenie, niż była przezroczystą naklejką do mnie. Wymarzona partnerka dzieli ze mną koszta życia na pół, nie wymaga legalizacji związku i jest ode mnie niezależna finansowo, dzięki czemu mam pewność że jest ze mną bo sama tego chce, a nie dlatego że ma z tego benefity. Pomarzyć dobra rzecz.
  5. Cześć @Marek Kotoński YouTube zablokował wczorajszy livestream, jak mniemam przez puszczaną tam muzykę. Jest możliwość wrzucenia zapisu na jakiś inny portal np. RadioSamiec.pl?
  6. Myślę że to zbyt duże uogólnienie i stereotyp. Są ludzie którzy zwiążą się z każdym, są tacy faceci dla których 70% kobiet będzie nieatrakcyjna. Osobiście rozdzieliłbym kategorie "podoba mi się" z "mógłbym z nią pójść do łóżka". A może to tylko Twoje kompleksy a w rzeczywistości jesteś bardzo atrakcyjna fizycznie dla mężczyzn przez jakąś konkretną cechę w swoim wyglądzie?
  7. To bardzo szkodliwe przesłanie. Małżonek obwinia siebie za zdradę małżonki. Jeśli sam pierwszy nie zdradził, taka postawa nigdy nie powinna mieć miejsca. Taki obraz idzie w świat, a ludzie widząc że praktykują to znani aktorzy, uznają że nie ma niczego nienormalnego w obwinianiu się za cudze błędy i decyzje.
  8. Hej Bracia Samcy i Siostry Samice. Przeglądam forum z komórki lecz nie mam weny by pisać z tej małej klawiaturki. Dziękuję za to że mnie wtedy wsparliscie. Przychodzę z dobrymi wiadomościami. Udało mi się ogarnąć pracę w Szklarni z kwiatami na wsi na Pomorzu u starego znajomego. Mam gdzie spać i co jeść do września A potem jak mówiłem, kierunek Katowice, tam póki co warunki wyglądają sensownie na rynku. Dzwoniłem do Taty 2 razy od kiedy tu jestem, ciężkie to wszystko. Wszystko wydaje się niewłaściwe. Gdy wybije wrzesień, moim celem nadrzędnym jest dokończenie liceum zaocznie. W odpowiednim czasie założę temat w dziale "przysięgam przed braćmi" 1 wypłata marna ale następna będzie lepsza. Jakoś to będzie byle do przodu. Jak stanę na nogi finansowo to pomyślę nad jakąś psychoterapia by pewne rzeczy przepracować.
  9. Dzisiaj spojrzałem w lustro, i powiedziałem sobie - żyją we mnie 2 osoby, moja podświadomość - bezbronne dziecko, oraz moja fizyczność, która kieruje ciałem i podejmuje decyzje za nas oboje. Mam kogoś kim muszę się zaopiekować - samego siebie, przeprosiłem więc siebie, za to wszystko co mu zgotowałem, i pozwoliłem by zgotowali mu inni. Bo jeżeli ja o niego nie zadbam, to nikt inny też nie. Będziemy starać się naprawić swoje relację, obie moje połówki.
  10. Cześć, wybaczcie brak odpowiedzi ode mnie, ale ciężki czas przeżywam i nie zawsze mam energię wchodzić w konwersację. Dręczą mnie złe sny o wujku, tacie, prawie codziennie budzę się zestresowany i gadam przez sen. Dostałem tu wsporo cennych uwag i propozycji pomocy na PW, za co każdemu z osobna jestem wdzięczny. Przychodzę z dobrymi wiadomościami - zadzwonił kolega który wcześniej miał mi załatwić pracę i mieszkanie w innym miasteczku na Pomorzu Zachodnim, na szczęście daleko od miejscowości w której byłem u Babci. Wczoraj jeszcze pisał pytając mnie czy mam swoją pościel itp., więc liczę że tym razem nic złego nie wyniknie w ostatniej chwili. W razie czego mam wciąż tyle samo środków co mówiłem. Chciałbym teraz rozpisać się o emocjach i lękach które mną targają, ale muszę teraz nastawić głowę na odcięcie się i pracę, zgromadzenie poduszki finansowej, nie chce się rozmazywać i rozkojarzyć. Wczoraj widziałem w autobusie licealistów którzy wracali z matury, więc też to mam w głowie, że chce w końcu dokończyć edukacje i rozwijać się dalej. Dobrze trafiłem, że teraz zaczynają się im wakacje, więc mam 2 miesiące dla siebie by we wrześniu to w końcu załatwić i ponownie się zapisać. Mam nadzieje że to już mój ostatni przystanek i teraz będę szedł tylko do przodu. Dziękuje wszystkim Braciom i Siostrom Samiec za udzielone wsparcie, zainteresowanie, i propozycje pomocy. Zapytałem znajomego wczoraj, czy miewał fantazję o robieniu krzywdy osobom które zrobiły ją kiedyś jemu - odparł, że nie, wyrywa chwasta i idzie dalej. Staram się zaimplementować takie podejście do swojego życia, choć nie jest to łatwe, bo emocje swoje, a mózg swoje. Jeszcze zacznę jakąś stałą terapię/rozmowy z psychologiem, jak odgarnę gruz z innych obszarów życia.
  11. Wg. Wykop.pl mając 185 i symetryczną szczękę byłbym miliarderem i bad boyem z PSLu z automatu, więc nie Dziękuje wszystkim za słowa otuchy i oferty wsparcia. Nie przyjmę żadnych dóbr materialnych ani rzeczy fizycznych, tylko dobre rady i słowa wsparcia. Sumienie mi nie pozwala żeby choćby pomyśleć o wzięciu czegoś, jeśli póki co nie umrę z głodu. Gdybym wylądował na ulicy, wtedy bez wyrzutów prosiłbym o chleb. Zamiast mnie możecie wesprzeć El-Martino, również słuchacza Marka, którego Tata choruje na to samo co mój - nowotwór mózgu, Martino kupuje mu olejki CBD. Sam chciałem je nabyć dla Taty ale moja matka odmówiła i chce by tata brał tylko leki i chodził na chemię (nie mam wiele do powiedzenia). El-Martino ma do tego brata maturzystę na głowie i mamę, a ja tylko swój spasiony tyłek, więc dam sobie radę sam, a im przydałby się dodatkowy grosz. Będę Wam pisał o postępach w mojej walce w tym temacie.
  12. Czytam wszystko co piszecie, nie odpisuje na każdą wiadomość po przeszukuje internet i myślę nad rozwiązaniami. Wygląda na to że Katowice będą teraz najlepszą opcją, mają niski wskaźnik bezrobocia i ceny pokoi w mieszkaniach nie są takie zawrotne jak np. w Poznaniu, który przed chwilą analizowałem. Postanowiłem że pojadę tam z tym co mam, i wezmę chwilówkę dopiero w krytycznym momencie jak skończę na ulicy z walizką. Poproszę kumpla żeby mnie jeszcze przetrzymał przez te sobotę i niedziele w Krakowie, a w poniedziałek bym pojechał do Katowic, jak nie uda się tak zorganizować by z miejsca wjechać tam do swojego pokoju, to prześpię się w noclegowni/na dworcu i będę z telefonu dzwonić do właścicieli pokoi we wtorek. Zobaczę jakie prace znajdę, w razie gdybym miał być w gastronomii to książeczkę sanepidowską zaktualizuję/wyrobię nową za 200zł, więc do przeżycia. Boje się tylko, że właściciel mieszkania może krzywo patrzeć, że przyjechał młody gość nowy w mieście i chce pokój wynająć nie mając jeszcze pracy. Niby to jest niepewne, ale przecież każdy kiedyś jakoś zaczynał. Będę próbował dogadać się by rozbić kaucje za pokój chociaż na 2 raty, żeby te 2,5k mi się nie rozpłynęło w jeden dzień.
  13. Masz rację @BlacKnight, dla mnie gnój jest skończony i nie jest już to żadna rodzina. Nie chcę żadnej obecności w moim życiu takiej patologii. Ciekawe czy reszta rodziny kiedyś przejrzy na oczy, jak zaatakuje kogoś innego. Ale nie powinienem się teraz tym przejmować, chcę zacząć swoje życie.
  14. Czy ktoś z Was jest z Katowic, i ma jakąś opinię o tym mieście? Jest wojewódzkie, Śląsk czyli daleko od Pomorza Zachodniego z którego pochodzę. Teraz z Krakowa miałbym w miarę blisko pociągiem. I powiedzcie mi przede wszystkim, czy lepiej już teraz starać się o chwilówkę, czy pojechać z tymi 2,5k do Katowic i tam wziąć chwilówkę dopiero gdybym wylądował na ulicy? Różnie się może stać do 1 wypłaty itp. Myślałem także o Kielcach, ale kolega u którego teraz siedzę tam mieszkał i mówił że poza pracą na słuchawce ciężko tam coś znaleźć. Jest jeszcze Rzeszów, też nie za duży, to pomyślałem że tam będzie taniej. Zawsze myślałem trochę o Poznaniu, ale skoro w Krakowie jest ciężko w dobie wirusa, to tam pewnie też.
  15. Niestety nie mam od kogo. @MaxMen Co myślisz o firmach z tej listy? https://www.zadluzenia.com/artykul/kredyt-dla-bezrobotnych-ranking/
  16. Napisałem o współlokatorach, nie ludziach z pracy. Opisałem we fragmencie o mieszkaniach, że w bardzo tanich stancjach zwykle można spotkać patologię, i tego się boje, że bym źle trafił i znów w miejscu spania miał jakieś problemy. W zasadzie to wszystko, rozbija się o bezpieczne miejsce do mieszkania, pracy się nie boję, bo to sens życia przecież. Łatwiej zmienić pracę w tym kraju niż znaleźć tanie i bezpieczne miejsce do mieszkania. Tylko jak miałbym ją gdzieś zawieść i postawić, gdy nie mam samochodu ani prawa jazdy. Do tego czy w niej nie trzeba jakoś prądem ładować? Taki zakup wydaje mi się mało rozsądny przy moim budżecie 2,5k. @JAL dzięki że mnie przeczytałeś i odpowiedziałeś. Co powiesz o chwilówce? Wydaje mi się że to jedyna opcja dla mnie teraz, gdyby mi udzielono chwilówki na 3 tysiące, to miałbym wtedy 5 tysięcy razem, to już jest kwota za którą można wiele zdziałać i wystartować. Założyłem o niej temat w dziale Ekonomia. Własnie szukam w Googlach sprawdzonych firm, od żadnego lichwiarza podejrzanego nie wezmę bo wiem że to się wiąże z przekrętami. Kiedyś mi znajomy opowiadał, że wziął 3k i spłacał je 50zł co miesiąc. Taka opcja byłaby idealna teraz dla mnie. Na Banki nie mam co liczyć, bo ludziom bez historii kredytowej i większych środków pewnie nie pożyczą, niemniej zadzwonię zaraz do mojego banku zapytać. Teraz siedzę sam z kotem kumpla w jego kawalerce i wszystko podchodzi mi do gardła. Jutro miałem stąd się wynieść a ja nie wiem kompletnie gdzie pójść. Gdyby nie ten pieprzony koronawirus zupełnie by nie było tego wszystkiego, za 2,5k znalazłbym akademik i szybko pracę i wyszedłbym w 3 miesiące na prostą. Już była niby załatwiona praca i mieszkanie u kolegi na Pomorzu, w ostatniej chwili wczoraj mi napisał że jednak nie da rady i tak to wygląda.
  17. Cześć. Znacie może firmy które bezpiecznie użyczą kredytu / chwilówki na życie wielkości około 3 tysięcy, którą będzie można spłacać przez kilka miesięcy/rok? Chciałbym uniknąć podejrzanych firm i lichwiarzy, a na bank nie mam co liczyć przez zerową historie i zdolność kredytową.
  18. Cześć wszystkim, miałem tu założyć konto i opisać swoją historię jakiś czas temu, ale byłem pozbawiony sił. Nie wiem, co zrobić, trochę nieracjonalnie teraz myślę, jak małe dziecko. W zasadzie, co niby można to odpowiedzieć, nic. Ale opisanie tego będzie może dla mnie terapeutyczne... z góry dziękuje za wysłuchanie. Mam 2 dni. 2 dni na podjęcie decyzji, od której zależy czy skończę na ulicy, a każda opcja jest dla mnie niewiadomą. W ostatnim czasie dużo się na mnie zwaliło, choć gdyby nie to że byłem z własnej woli zależny od kogoś innego, dzisiaj pewnie byłbym w innym położeniu. Pozwoliłem się zasłonić depresją i życiowym rozkrokiem, by się zwyczajnie opieprzać, zamiast o siebie walczyć, a potem spotkał mnie nagle szereg nieprzyjemności losowych. Mam 24 lata. Mieszkałem od roku w domu Babci, coś w rodzaju domu rodzinnego, gdzie mieszka parę osób. Trochę pracowałem, trochę się opieprzałem, zajmowałem się ogrodem, jak wpadały mi pieniądze to się dzieliłem kosztami. Takie połowiczne pasożytowanie. Chciałem wykorzystać taką lukę w życiu, by poukładać sobie w głowie po ciężkich przeżyciach z depresją, żałobą po bliskiej osobie, pobyciu w klinice zdrowia psychicznego (ładniejsze określenie na psychiatryk) itp. Kątem ucha dosłyszałem że mój tata, z którym dawno nie rozmawialiśmy przez toksyczne zachowania matki, na coś choruje. W domu jakieś dziwne tajemnice, ukrywanie przede mną, jakbym był jakimś Januszem-Alkusem co wybucha przy złych wiadomościach, a z charakteru jestem w zasadzie jak szczur, siedzę cicho i podjadam trochę swojej karmy w samotności. Do domu wprowadził się wujek, syn Babci (prawnej właścicielki) domu. Zawsze był mi jak starszy brat, wyluzowany 50 latek, trochę pijak i furiat, ale dla rodziny zawsze był dobry. Znacie może ten schemat, że łobuz niby łobuz, ale o swoich dba. I nagle mu coś odstrzeliło. Znam go od urodzenia, nigdy nawet nie mieliśmy ścięcia ze sobą, skrywanych żali. Po prostu zero kwasu przez całe życie. A ten się nagle na mnie odpalił, bo mu ładowarki nie chciałem pożyczyć. Miałem tylko jedną i mu normalnie o tym powiedziałem. A ten z tekstami że jestem dla niego szmata, śmieciem, ludzkim gównem, i jak coś odpowiadam że o co mu chodzi, to przybliżał się z twarzą w pozycji, "zaraz ci napierdolę". Wiedziałem o tym, że on takie odpały w głowie ma, bo tu się z kimś bił na mieście, tu się po pijaku wieszać chciał, tu wpadł gdzieś tam kiedyś do domu z awanturą o nic. Ale jednak sądziłem że rodzina to dla niego rodzina. Potem odszedł, dał mi spokój. Ja byłem już wtedy przerażony, jestem lękowcem i dom Babci był jednak dla mnie zawsze sanktuarium bezpieczeństwa, w którym można się skryć. Zamknąłem drzwi na klucz jak poszedł, sądziłem że będzie spokój. Ten wrócił potem i szarpał za klamkę, jak wystraszony powiedziałem że jak mi nie da spokoju to zadzwonię na policje, to wywarzył zamek z buta, wpadł, kopnął w laptopa, rzucił się na mnie i bił mnie na łóżku. Bredził coś w amoku, ja wtedy poległem. Nie byłem na to psychicznie przygotowany. Gdyby to się stało z obcym człowiekiem na ulicy, to bym się po prostu bił, nawet gdybym dostał wpierdol, to takie życie, ale nie przeżywałbym tego psychicznie. Tutaj jednak zderzyły się ze sobą dwa światy - świat bezpieczeństwa w "rodzinie", i świat lęków. Poległem już w głowie - nie byłem nawet w stanie psychicznie go odepchnąć, nic, byłem jak sparaliżowany. Jak ostatnia pizda tylko prosiłem go w trakcie by przestał. A ten niby dobry wujek, zwykły śmieć, zachowywał się jakby czerpał z tego satysfakcję. Spakowałem plecak i poszedłem spać do domu prababci, który był jakieś parę metrów dalej. Ten psychol poszedł nagle za mną, zaczął mnie kopać i grozić że jak tam pójdę to mnie zajebie. Więc poszedłem w miasto, na policję, ale powiedzieli mi że mogę złożyć sobie do sądu pozew przeciwko niemu, no to nawet nie było o czym mówić, bo nie byłem tak mocno obity by obdukcja pokazała cokolwiek "mocniejszego", nie miałem lima tylko napuchnięte usta i ból głowy po uderzeniach itp, bardziej to niż pobity i zeszmacony czułem się zgwałcony psychicznie. Do tego co by mi dał pozew przeciwko debilowi, jak on by to zlał, a jeszcze w rodzinie dzieje się to co się dzieje. Do czego zaraz dojdę. Poszedłem przespać się na cmentarzu, bo bezpieczniejszych opcji w tym miasteczku gdzie mieści się dom Babci nie wymyśliłem. Potem babcia mi napisała żebym poszedł do prababci, przespałem tam, przespałem się umyłem itp. I potem nadeszło zderzenie z prawdą. Dowiedziałem się od prababci, że Tata ma nowotwór mózgu i jest częściowo sparaliżowany. Myślałem że się na plecy wypieprzę. No nie wierzyłem. To sen? Błagałem w głowie by się już obudzić. Rok temu zmarł dziadek również na nowotwór - bardzo to przeżyłem, bo był świetnym człowiekiem, takim charakternym i z honorem, gardzącym patologią. Więc ból po akcji wujka był podwójny, bo wiem że gdyby dziadek żył, to ten psychol po tym co odwalił wyleciał by z jego domu w podskokach. Zmarł honorowy facet (64 lata), z którym miałem bliską relację, a został taki ludzki gnój, jak "wujek". I znowu to samo. Znowu widzę jak szczyny ludzkie chodzą i śpiewają, a dobrzy ludzie cierpią i umierają. I tego samego dnia jak się o tym dowiedziałem, wpadł ten pierdolony gnój, i zaczął mi grozić, drzeć ryja, że mnie zajebie i mam wypierdalać, że daje mi 2 dni, za to że "taki niedobry jestem". Ja nie wierzyłem. Ja jestem niedobry? Nic nie zrobiłem, byłem niewidzialny w tym domu jak mysz, a On takie coś robi i wygaduje. Pojechałem do miasta, w którym mieszka mój Tata i ja kiedyś mieszkałem. Gdy go zobaczyłem, jeszcze rok temu zdrowego chłopa 45 letniego, sportowca, który nagle musi poruszać się z pomocą i się zacina mówiąc, chłopa który wziął sobie kobietę z dzieckiem którym byłem ja, i kazał mi mówić do siebie "per tato" gdy mój biologiczny ojciec miał mnie w dupie, to poczułem już tylko pustkę. Że to pierdolone życie jest takim chorym gównem. Innego ojca nigdy nie miałem, może poza dziadkiem, który zmarł. Matka mówi coś o wydarzeniach z wujkiem psycholem, zrównując nas, takim tonem jakbyśmy obaj się pobili czy coś takiego. To mnie zdołowało, to brzmiało jak "Niemcy zabijali Polaków, ale przecież zawsze winne są obie strony". Gdy mówiłem jej jak było, słyszałem "dobra dobra". Ale nie wymagam żadnego wsparcia czy wysłuchania, kiedy jej mąż jest w takim stanie, to nie jej problem, zresztą co ty porównywać, pobicie i wygnanie (warto dodać że wujek to nierób i nie jest właścicielem domu Babci) jakiegoś śmiecia co nawet szkoły średniej nie skończył i nic nie ma, do śmiertelnej choroby męża. Priorytety, to jasne. Ja zresztą też dopiero po jakimś czasie zacząłem znów to przeżywać i wściekać się, fantazjując że tam wparowuje i wydłubuje gnojowi oczy wiertarką. Nie jestem samcem. Co najwyżej samczykiem. Nie dorosłem jeszcze do tego, by czuć się facetem, mimo posiadania 24 lat. Nie skończyłem liceum (robiłem ostatnio zaocznie, ale skończyłem na 4 semestrze, chciałem je dokończyć). I rozpierdala mnie to, że w życiu nawet rodzina cierpienie dostarcza. Rozpieprza mnie to, że moi 90 letni pradziadkowie zostali tam w tym domu, i już nie mogą liczyć na to że im zrobię zakupy i pomogę w codziennych sprawach, że mój Tata za bycie normalnym spokojnym gościem dostał w nagrodę złośliwy nowotwór. Mój majątek życia wynosi około 2 i pół tysiąca złotych, i za to muszę gdzieś zacząć życie. Miałem mieć załatwioną pracę u kumpla w miasteczku na Pomorzu, z darmowym mieszkaniem, ale nagle dzisiaj napisał że jednak nic z tego nie będzie. Teraz od 2 tygodni pomieszkiwałem u kumpla, spędzałem z nim czas, chciałem w jego mieście może spróbować, ale największy problem jest z mieszkaniem. Najtańsza opcja to akademik, a one są zamknięte z powodu koronawirusa, zostają więc tanie pokoje do wynajęcia, a one są najbardziej ryzykowne - często można spotkać w takich lokalach patologię, ukraińców, kryminalistów, a ja już się nażarłem dość lęków, i nie wyrobię jakbym znowu miał zostać gdzieś pobity czy okradziony. Niestety moja opcja z pracą u kolegi zniknęła, ja mam 2 , 5k na koncie, mieszkania "bezpieczniejsze" (a raczej pokoje w mieszkaniach) to już są większe kwoty z kaucjami, które szczyciłyby mi budżet, a wystartować jakoś muszę po znalezieniu pracy. I sam nie wiem co mam teraz robić z życiem, bo w chwili obecnej jestem bezdomny, bez kwalifikacji, i w zasadzie myślę że najlepiej by było w tej sytuacji ze sobą skończyć, ale cierpienie jakie by miał przez to chory Tata, dla którego minimalny stres działa tragicznie na stan zdrowia, sprawa że muszę ciągnąć to ciągnąć. Te dwie rzeczy mnie wyniszczają wewnętrznie. Z jednej strony choroba taty, z drugiej moja sytuacja życiowa, a w tle jeszcze podgryzają mnie natrętne myśli, o tym gnoju wujku, powodujące histerię wymieszaną z dziką furią. A ja, mimo 24 lat na karku, czuje się chłopcem, który własnie staję się jeszcze bardziej samotny w świecie, niż był dotychczas, a był od dawna. Patrzę miasta do których mogę pojechać odbić się od dna i zbudować jakąś małą poduszkę oszczędności. Podobno Katowice są w porządku. Rozmawiałem z psychologiem na słuchawce, czy może to nie jest niemoralne, że powinienem być blisko Taty, jest to miasto na Pomorzu Zachodnim (inne niż miasteczko w którym mieścił się dom Babci). Niestety obawiam się, że ja tam nie wyrobię, bo wszystko mi będzie przypominać o traumach, o stanie Taty. Psycholog twierdzi że gdybym był w innym mieście, dzwonił do Taty i odwiedzał co jakiś czas byłoby w porządku. Ja i tak podskórnie czuje, że to niemoralne tak wyjeżdżać, choć Matka powiedziała że do niczego im się nie przydam a oni dostają zmniejszoną pensję Taty w formie renty. Gówno warte to wszystko. Ja w piątek muszę wybyć z tego mieszkania kolegi w Krakowie i raczej z samego Krakowa (za duże i nieznane w dobie wirusa, by coś zdziałać, gdyby akademiki były otwarte pewnie bym dał sobie tu radę), a dziś jest środa i nie wiem co będzie jutro. Dzięki, jeśli ktoś był w stanie to przeczytać, za ciekawe raczej nie było. Pozdrowienia dla wszystkich forumowiczów.
  19. Cześć wszystkim Braciom.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.