Skocz do zawartości

Johnny_B

Użytkownik
  • Postów

    163
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Johnny_B

  1. Akurat w kwestii znajomości charakteru mojego ojca, ja mam "nieco większą" wiedzę od Ciebie :). No chyba że matka kłamała, że ojciec miał takie branie, ale z jej opisów wynikało, że ojciec był typowym ekstrawertykiem. No i jest jeszcze kwestia wyglądu. Mój ojciec naprawdę (fizycznie) wyglądał w młodości jak chad, nawet mam zdjęcia więc nie ma co się w tym temacie kłócić. Może teoria tych słabych genów ma jakieś odzwierciedlenie w rzeczywistości, ale żeby mnie przekonać, musiałbyś podać mi mocne naukowe dowody, a nie jakieś forumowe domysły. Już bardziej jestem w stanie uwierzyć, że te INFJ-skie problemy z kobietami, które się według Ciebie sprawdzają, to wynik właśnie podobnych wzorców wyciągniętych z rodzinnych domów. Np. brak zaangażowania ze strony ojca, na pewno występował nie tylko w mojej rodzinie.
  2. Ja akurat nie do końca zgadzam się z tą teorią "spadku po samcach beta" no chyba, że w moim przypadku tym beciakiem był jakiś pra pra pra dziadek spod małopolskiego grodu, o którym już dawno nikt nie pamięta. Moj dziadek, jak i ojciec to byli tacy typowi cwaniacy, amanci, dusze towarzystwa, przystojni. Ojciec skóra i motor, bujną czupryna, wysoki, kwadratowa szczena. Robił dyskoteki w latach 80, laski leciały na niego jak muchy do g... Matkę też parę razy zostawiał. A jego trzech przystojnych synów (xD) -introwertycy, wycofani, nieśmiali, o słabym powodzeniu u kobiet. Znając metody wychowawcze moich rodziców i brak przekazywanych wzorców od ojca, mogę śmiało stwierdzić (w moim przypadku) że beciakowatość w mojej rodzinie, to raczej z przyczyn behawioralnych, niż kwestia genów. A co do zdrady mojej żony. Pomimo, że ja jestem osobą spokojną, to w związku nie byłem jakimś ciepłym kluchem, a w kłótni nie raz dawałem do zrozumienia, że jak jej się nie podoba, to możemy wziąć rozwód. Seksu też nigdy nie było za wiele i wcale nie był taki grzeczny, po bożemu. Może faktycznie stałem się dla niej zbyt nudny, gdy już haj hormonalny zniknął i pojawiło się pierwsze dziecko. Czar prysł, nie mieliśmy już tyle czasu dla siebie, ja byłem pochłonięty praca, ona dzieckiem. (Wcale jej nie usprawiedliwiam) Jednak po zdradzie, po dziś dzień moja żona czasem płacze, mówiąc że nie wie dlaczego to zrobiła i mnie za to przeprasza. Czy jestem typowym beciakiem? Może nie do końca, a nawet jeśli, to mi to lotto, bo wiem, że nawet jeśli się rozstaniemy, to ja wcale nie zamierzam wieszać się na strychu. Życie bez stałej kobiety też może być fascynujące. /Sorry za offtop.
  3. Też jestem INFJ-T i muszę przyznać, że zgadzam się w 99,99% ze wszystkim co napisałeś o sobie i ogólnie o tym typie, w sensie, widzę to samo w swoich działaniach i odczuciach. Najbardziej zaskakuje mnie (ale potwierdzam), fakt że INFJ-je mogą w szczególnych przypadkach być ekstrawertyczni. Sam się nie raz zastanawiałem, dlaczego tak mam, że choć nie czuje się komfortowo w towarzystwie ludzi, to jednak nie raz zdarzało mi się przejmować inicjatywę i być takim liderem. Tyczyło się to różnych sytuacji, od pierwszego kupna jabola (bo wszyscy koledzy się wstydzili, że obciach itp xD) po wręczenie jakiemuś staruszkowi kilku złotych na bilet bo mu brakowało. (Wiecie, w sensie, że ja sobie siedzę na samym końcu i musiałem przejść przez środek autobusu, żeby wspomóc człowieka, bo reszta pasażerów odwracała głowę). To fascynujące, mieć świadomość, że na świecie są też tacy sami ludzie, że moje wrodzone poczucie moralności, to nie jest jakaś choroba psychiczna tylko atut. Hehe. O tym teście dowiedziałem się z waszego forum, w sumie parę dni temu. Fajnie. A jeszcze chciałbym dodać (bo nie wiem, czy to jest normalne u INFJ-ow, czy tylko ja tak mam) że często oprócz tych egzystencjalnych rozterek co do przyszłości, włącza mi się bardzo silne poczucie nostalgii. Takie namacalne wręcz. Ostatnio oglądałem na YT film przedstawiający Nowy York z początku XXw. W tle oczywiście klimatyczna muzyka. Patrzyłem na zdjęcia tych wszystkich ludzi, dzieci, starców i rozmyślałem nad ich życiem. Przecież też mieli jakieś marzenia, cele, rozterki, a teraz ci wszyscy ludzie z fotografii odeszli. Miałem doła przez tydzień
  4. Miałem kiedyś okazję odbić gościowi dziewczynę. Moja ex, po kilku latach od jej odejścia, pierwsza wyszła z inicjatywą, że chce do mnie wrócić. Była w związku, ja nie. W sumie sytuacja dużo mniej obarczona moralnym kacem, niż zdrada, a jednak powiedziałem jej żeby się ogarnęła i skupiła na relacji z nowym chłopakiem, że nie będę się przyczyniał do rozbijania związków, bo pani sobie nagle o mnie przypomniała. Było to jakoś z 12 lat temu. Teraz pani nadal jest z tym człowiekiem, szczęśliwa żona i matka dwójki dzieci. Dobra praca, własny dom. Ogólnie życie sobie dobrze ułożyła. I mam cholerną satysfakcję, że nie tylko nie rozbiłem czyjegoś związku, ale także, dałem zagubionemu człowiekowi szansę, by zastanowił się nad swoim postępowaniem.
  5. Jeśli kobieta okłamuje partnera, a w tle chodzi o innego mężczyznę, kolegę itp. to nie wróży nic dobrego. Moja jeździła na zakupy do innego miasta, (tak mi mówiła) a spotykała się z dawną miłością. Lizanko i te sprawy. Później było już tylko gorzej. A skąd się dowiedziałeś o spotkaniu i po jakim czasie?
  6. Silne geny to mogą co najwyżej odpowiadać za bujną czuprynę, czy kwadratowa szczękę, ale ostatecznie jakość mężczyzny zależy od odpowiedniego wychowania i przyswojonych wzorców. Co prawda przystojnemu mężczyźnie niby łatwiej, bo większa pewność siebie jakby z automatu, ale są wyjątki. Taki chad wychowywany przez samotną matkę, w dysfunkcyjnej rodzinie, nawet pomimo kwadratowej szczęki, może być życiową miernotą i totalnie nie mieć powodzenia u kobiet. Ja np jestem całkiem przystojny, a mój młodszy brat to już w ogóle typowy chad, wysoki, przystojny, dobrze zbudowany, nawet proponowali mu pracę w modelingu. I jak myślisz, miał powodzenie u kobiet? Ni chu*a. Ledwo znalazł jakąś dziewczynę przez internet. Brak pewności siebie, niska samoocena, to bardzo często zasługa ojców chadow i badboyow. I to jest k*wa błędne koło. Kobiety patrzą na tych pięknych skur*ów jak w obrazek, dają sie im zapłodnić, (bo niby dobre geny), a później często zostają same lub z ojcem, który jest zbyt macho, by zajmować czymś tak nudnym jak wychowanie dzieci. I tak powstają beciaki - efekt niesprawiedliwej gry niepoważnych ludzi. Później te beciaki idą w świat z bagażem złych wzorców i kolejny raz zostają ofiarami gry, tym razem ze strony swoich dziewczyn, czy żon.
  7. Wczoraj natknąłem się na pewien artykuł. O to jedna ze złotych myśli tam zawartych: "Okazuje się, że korzystnie ewolucyjnie jest spłodzić dziecko z ognistym kochankiem, ale bezpieczniej wychować je z pomocą łagodnego partnera." i "Helen Fisher, amerykańska psycholog, ukuła hipotezę seksownego syna: jeśli spłodzi się potomka płci męskiej z atrakcyjnym dla innych kobiet samcem (z reguły cudzym mężem), syn będzie „po tatusiu” miał powodzenie u kobiet – wyjaśnia seksuolog Joanna Twardo-Kamińska. I tak podobno co najmniej 10 proc. wychowujących dzieci mężczyzn nie jest ich biologicznymi ojcami!"
  8. Ja mam mam najprawdopodobniej ADD i ZOK, co sprawia, że myśli bardzo mnie męczą. Włączają się non stop, w większości bezsensowne, irytujące. Dodatkowo analiza niemal wszystkiego, myśli egzystencjalne które czasem przerażają. Ogólnie przeszkadzają w pracy, życiu. Wyobraźcie sobie, że dokonuje pomiaru i w głowie mam piosenkę "Daddy finger" i tak mnie to absorbuje, że kilkakrotnie dokonuje tej samej czynności, bo nie mogę się skupić na niczym innym i tak mogę przez 8 godzin być bombardowany jakąś myślą. Zdarza mi się np., że idę do kuchni, włącza mi się jakaś myśl i nagle znajduje się w łazience, zastanawiając się co ja tutaj robię. Jednym słowem masakra.
  9. Mam takich piosenek mnóstwo. Aktualnie mam bzika na punkcie piosenek z lat 50-60-tych. np The Marvelettes - Please Mr. Postman.
  10. Ja miałem ślub cywilny i małe przyjęcie, ale była tam nawet taka swojska kapela. Jako, że nie umiem i nienawidzę tańczyć (a raczej robić z siebie debila) a i żona też nie specjalnie chciała pląsać, to powiedzieliśmy grajkom, że nie będzie pierwszego tańca. I sobie tak siedzimy, rozmawiamy, śmiejemy się, aż tu nagle wodzirej tej całej imprezy, zaczyna coś pier*olić o pierwszym tańcu, a reszta kapeli daje te swoje " na na ***** się żeni." Żałujcie, że nie widzieliście mojej miny. Siedzę niewzruszony na te ich wezwanie na parkiet, myślę sobie "taki ch**j jak pójdę" Cisza na sali, goście czekają, nie wiedzą co robić, a ja mówię, że nie ma opcji. Matka do mnie podchodzi, szarpie mnie, żebym wstał, a ja się od środka gotuje. Oszczędzę wam reszty, bo to żenująca historia. Matka żyje jak coś.
  11. Nie pamiętam żadnych życiowych rad od ojca. To człowiek który nie za bardzo okazuje uczucia, ponadto zawsze karcił swoje dzieci, że nic nie potrafią, że się nie nadają i chciał mieć rację we wszystkim. Nawet gdy go ostrzegaliśmy w wielu życiowych wyborach, to "gówniarze" nie mają racji. I rację zawsze mieliśmy, a później było "Pomocy" ale nigdy o nią nie poprosił, zawsze w tym celu wysyłał matkę. Chciałbym chociaż raz w życiu napić się z ojcem piwa, pogadać, ale nawet gdyby się teraz zmienił, to dla mnie jest obcy. Zazdroszczę braciom, których ojcowie chociaż z nimi rozmawiają
  12. A nie możesz wziąć trochę urlopu i przyjechać do niej? Lato w pełni będzie dobrym pretekstem, zresztą jak kolega wyżej wspomniał, jeśli to jest poważny związek i ona Cię kocha, to tym bardziej powinna się cieszyć na fakt, że do niej przyjedziesz. Jeśli natomiast będą jakieś opory z jej strony, to czerwone światło.
  13. A później młodzi się dziwią i śmieją, "patrz na te stare dewoty cały dzień tylko siedzą na ławce przed blokiem i obgadują sąsiadów." A co mają robić? Latać paralotnia na Filipinach, jak ojciec jednego z braci? Zejdźmy na ziemię. Najbogatsi mogą sobie pozwolić na samotność, bo za pieniądze sobie kupią spokój, opiekę, atencję. Ale większość z nas nie bedzię na starość obracać gorących 20-tek gdzieś na rajskiej plaży, tylko w smutnym kordonie staruchów, będziemy czekać na świeże bułki, pod szarym osiedlowym sklepikiem w szarej, polskiej rzeczywistości. Pół biedy jeśli ktoś mieszka na wsi, przynajmniej może się schlać, w otoczeniu pięknej przyrody i zapachu obornika. Jednak co by nie mówić, warto próbować się dobrze ustawić na starość, czy to będąc samemu czy mając rodzinę.
  14. Zbyt szybko wyciągnąłeś wnioski. Używam nicku Johnny B w różnych kombinacjach (łącznie z rozszerzeniem słowa na "B" od 15 lat. Nie wiedziałem, czy na forum jest podobny nick, ponieważ Johnny_B był wolny "od strzała" więc nie czułem potrzeby sprawadzać czy są jakieś inne zajęte warianty. Kur* czuję się teraz jak jakiś małolat, który przypadkowo założył taką samą koszulkę jak kolega z klasy i muszę się przed wszystkimi teraz tłumaczyć i przepraszać.
  15. Wybacz kolego, nie miałem pojęcia, że ktoś ma taki nick
  16. Tak. Błagała i obiecywała że to był jeden jedyny raz, nigdy więcej i że tego nie planowała, (jasne) Muszę przyznać, że widziałem skruchę w jej zachowaniu, depresja, wyrzuty sumienia, płacz non stop. Nie przyznała się od razu, tylko dawała pewne wskazówki. Bała się jak zareaguje. Po paru miesiącach się dowiedziałem, choć szczerze to nie ruszyło mnie to za bardzo. Przez te parę miesięcy po prostu wiedziałem, że się puściła. Czułem to, no i miałem mnóstwo poszlak, nawet trafiłem z datą kiedy to nastąpiło. Jednak jak pisałem wyżej, wybaczyłem ze względu na dzieci, a teraz jeszcze zmusilem ją do podpisania intercyzy, więc jestem ogólnie przygotowany na wszystko. Boje się jedynie rozstania z dziećmi, jeśli dojdzie do rozwodu. Nie satysfakcjonują mnie wizyty raz na jakiś czas, albo żeby moje dzieci mówiły do jakiegoś obcego typa "tato" Dlatego ciągnę tę farsę ile sie da. Może po cichu liczę na cud i ta moja okaże się inna niż inne i się bardziej ogarnie. W ogóle to ona ma straszne wahania nastroju, nierzadko włącza jej się agresorów i depresja na przemian. Podejrzewam borderline, ale ona nie chce nawet myśleć o psychologu.
  17. Żona wcale nie musi siedzieć obok mnie, bez niej dam radę i czuję w kościach, że to niebawem nastąpi. Chodzi mi o to, że nie wyobrażam sobie życia w takim zapomnieniu, nie mając rodziny. Widziałem wiele śmierci w rodzinie i zawsze ci ludzie mieli kogoś kto się nimi opiekował, albo chociaż odwiedził, zapytał jak tam. Może jestem sentymentalnym głupkiem, ale brakowało mi zawsze osób, dla których byłbym kimś ważnym, dla których moje istnienie jest ważne. Tymi osobami są teraz moje dzieci i jestem gotów dla nich zrobić wszystko. Nie wybaczyłem żonie, bo bałem się że mnie zostawi. Wybaczyłem, bo bałem się że zabierze mi dzieci po rozwodzie (a znając podejście sądów, jest to niemal pewne) A dzieci są jak najbardziej moje, wystarczy na nie spojrzeć. No chyba że jej kochaś to mój sobowtór
  18. No nie wiem, ja z kolei nie znam przypadku żeby osoba starsza, mająca dzieci i wnuki, nie miała żadnej pomocy. Natomiast znam przypadki osób samotnych, które umierały w samotności, w pustych domach, gnijąc tak kilka dni. Mam wrażenie, że bracia w większość nie zastanowili się czym tak naprawdę jest samotność. Jasne, że dla kogoś młodego, samotność nie jawi się przerażająco, bo przecież są pasje, znajomi, laski, z którymi można się bawić bez zobowiązań itp. jednak na starość wszystko inaczej wygląda. Nie ma lasek, nie ma znajomych (a przynajmniej już nie tak dużo) pasje moze i są, ale czy nadal będą dawać taką młodzieńcza frajdę i satysfakcję? Przeraża mnie wizja samego siebie, siedzącego w fotelu w pustym domu. Tykanie zegara rozdzierające ciszę, zapach starych mebli i wilgoci, wspomnienia młodzieńczych lat i świadomość że to nigdy nie wróci. Patrzysz przez okno, a tam Twoi znajomi z wnukami, dziećmi, uśmiechnięci. Gdy będą umierać, przynajmniej ktoś obok będzie stał, ostatni raz poda rękę.
  19. Zawsze chciałem mieć normalna rodzinę. Ojca, który nauczy mnie jak być mężczyzna i który będzie ze mnie dumny. Matkę, która będzie wspierać, ale jednocześnie pozwoli być samodzielnym. Kochającą, wierną żonę i dzieciaki, dla których będę bohaterem. Ojciec miał wyjebane, a jeśli już coś mi przekazywał to "do niczego się nie nadajesz", co oczywiście miało diametralny wpływ na moją samoocenę i późniejsze życie. Matka paranoiczka, kontrolowała każdy aspekt mojego życia, była nadopiekuńcza, stosowała szantaże. Żona mnie zdradziła z dawną miłością, w naszym łóżku, przy śpiącym obok naszym dziecku, (niemowlaku) gdy byłem na nocnej zmianie. Cudownie prawda? Przed śmiercią tak naprawdę uchroniły mnie dzieci, które mnie kochają. To dla nich wybaczyłem żonie i dalem jej szansę, wybaczyłem ojcu i matce i utrzymuje z nimi normalny kontakt, nawet ich czasem wspieram finansowo. Postanowiłem, że zrobię wszystko, by przekazać swoim dzieciom to, czego nie usłyszałem od własnych rodziców. Obiecałem, że przekaże im cenne wartości, że nie rozbije rodziny, nie skrzywdzę ich. Bez dzieci nie mógłbym teraz żyć. Nawet nie próbuje sobie tego wyobrazić.
  20. Na miejscu Twojej ciotki zainwestowałbym w pasieki.
  21. Czasem tak bywa. Włączasz YouTube, oglądasz jakieś ciekawe, rozwijające osobowość treści (np. reklama Apetytera z Majorem w roli głównej) i tak film za filmem, aż tu niewiadomo kiedy trafiasz na kanał Hani S. Też mi się zdarzyło. Tak btw, ta dziewczyna powinna dostać dożywotniego bana na korzystanie z YT i pozew zbiorowy od rodziców, za mącenie w głowach dzieciom.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.