Skocz do zawartości

Krok po kroku by wzmocnić, nabyć i utrwalić pożądane zachowania.


Rekomendowane odpowiedzi

Panowie,

 

W tym wątku ---> http://braciasamcy.pl/index.php/topic/1596-zawezwanie-do-symbolicznego-p%C3%B3j%C5%9Bcia-krok-dalej/ 'zawezwałem' do wzięcia spraw we własne ręce i aktywnej działalności w sferze samodoskonalenia. Jak podkreśliłem, mam kilka celów które chciałem zrealizować.

Docelowymi celami jest w pierwszej kolejności pozbycie się lub zminimalizowanie wpływu wyrobionych przez lata nawyków, wyrobienie nowych - w pożądanych przeze mnie dziedzinach i kierunkach. Dlaczego nawyków? Bowiem chcę aby dane podejścia stały się niejako automatyczne, aktywowały się bezwiednie w zadanych okolicznościach - bez mojego wysiłku lub przy jak najmniejszym nakładzie sił. Zachowania poniekąd wymuszane wymagają skupienia, koncentracji oraz siły - siły woli by je wdrażać i wykonywać. A gdy kłócą się niejako z naszą 'podstawową' naturą czy też zbiorem dotychczasowych zachowań - mogą prowadzić do sytuacji niekomfortowych, stresowych i 'drenować' z życiowej energii.

 

Przez pewien czas, nie ukrywam że niezbyt długi, zastanawiałem się skąd wzięły się moje automatyczne nawyki. Jaka jest ich geneza. Może kilka zdań, do czego piję: otóż Subiektywny jest społecznie zwierzęciem grzecznym, uprzejmym i układnym. Pozbawionym kolców, szorstkości. Częściowo kameleonem - w pewnym spektrum oczywiście, pod względem dostosowywania się do oczekiwań grupy czy rozmówcy. Nie usłyszysz ode mnie złego słowa, nie opieprzę. Dyplomacja, dyplomacja, dyplomacja ponad wszystko. Delikatnie, grzecznie, układnie z uśmiechem. W grupie nie forsuję za wszelką cenę swojego zdania, mam naturalną tendencję do stania się solidnym, odpowiedzialnym i ważnym trybem maszyny (grupy, organizacji) ale raczej nie liderem.

Przyczyny? Dawne dzieje. To wyrobiony w sobie za bardzo młodych lat automatyczny odruch przypodobania się i dostosowania celem uniknięcia odrzucenia. Czasy końca podstawówki, liceum, początku studiów.

Nie zrozumcie mnie źle - takie podejście ma swoje wymierne, bardzo efektowne plusy. Cenię je i chwalę sobie, między innymi zawdzięczam im to gdzie teraz jestem. Jednak jako mężczyzna w pewnym wieku - coraz bardziej jestem świadom ograniczeń, które z nimi się wiążą i ujemnych stron. Bo one, jak kij, mają dwa różne końce. Jednym polepszają w jednej dziedzinie, drugim niestety ujmują w innej. Są to, po pewnym zastanowieniu i pobieżnym oczytaniu, cechy samca-beta. Cokolwiek miało by to określenie znaczyć.

 

Pierwsza kwestia dotyczy relacji damsko-męskich.

 

U 90% znajomych bliżej kobiet mam ugruntowaną opinię elokwentnego bajeranta, takiego dżentelmena-bawidamka ale w bawidamka w pozytywnym znaczeniu. Oczarować kobietę, zauroczyć ją, odpowiednio skomplementować w szarmanckiej rozmowie - generalnie nie jest to dla mnie problem (wiadomo, nie każdą bo kobieta gusta co do męskich charakterów mają różne ale generalnie-nie problem). Utrzymać odpowiednie relacje na dłuższa metę - trochę większy. Przez właściwe relacje rozumiem by kobiecie 'się chciało samej' a nie 'żebym musiał ciągle ja'. Po prostu nie mam odpowiednio ciężkiej ręki do kobiet. Nie wymuszam, nie wymagam, nie prowadzę. I baby, po jakimś czasie zaczynają przysłowiowo włazić mi na głowę, tupać od czasu do czasu i strajkować w łóżku. Ergo - zaczynają przestawać się starać bo podświadomie odczuwają, że nie muszą.

To pierwsze pole do zmian. Jak wspomniałem, jestem żonaty i dzieciaty. Żona inteligentna, nie mogę nic zarzucić w tej mierze ale po wielu latach znajomości syndromy 'rozłażenia się' zaczynają być widoczne. Nabrawszy pewności siebie i związku, jak to kobieta, zaczęła się opuszczać w pewnych dziedzinach co grozi w dłuższej perspektywie negatywnymi konsekwencjami, w pierwszej mierze dla mnie. Plan, który opracowałem, ma za zadanie w sposób delikatny i subtelny skłonić ją, aby SAMA pod wpływem WŁASNYCH przemyśleń i obaw - zmieniła postępowanie. Wspomniałem wyżej - to inteligentna kobieta więc radykalna zmiana z dnia na dzień, gwałtowna i widocznie sztucznie wymuszania - nie wchodzi w grę. I dodatkowo, jak zwykle w przypadku kobiet, mam działać nie wprost. Zakusami, nie-wprost, mam powoli zasadzać w jej umyśle pewne idee, które później już sama-jak to zwykle kobieta, sama rozwinie i uwypukli pod jak najgorszym dla siebie kątem (one to potrafią bezbłędnie!). Idee, których wspólnym mianownikiem będzie to, że to ja jestem 'nagrodą', 'to o mnie trzeba się starać','to o mnie trzeba zabiegać' + jak zwykle idealna w tym przypadku idea 'konkurencji'. Młodszej (fuck yeah!) konkurencji, która potrząsając blond lokami i krocząc sarnimi nogami na wysokich szpilkach - czycha i czeka!

Kurna, nie muszę Wam pisać - nie ma konkurencji, znam sporo kobiet ale jak Mamę kocham, wymieniać na nowy model małżonki nie zamierzam. Ale cóż, odrobina kobiecego niepokoju o młodszą konkurencję depczącą jej po piętach - jak najbardziej wskazana.

Poczyniłem pierwsze kroki. Rezultat - pierwszy 24h po. Taki, o jaki mi chodziło! Delikatne napomknięcie przy zwyklej rozmowie przy kuchni, dodanie słowa-kluczu, słowa-wytrychu 'wiesz, taka m-ł-o-d-z-i-u-t-k-a dziewuszka, miała takie śmieszne odstające uszy bla, bla, bla' (oczywiście umysł kobiety zapamiętał tylko słowo 'młodziutka'! - heh) - po 24h kobiecej obróbki myślowej zamieniło się w rozmowę z koleżanką, podczas której jak koleżanka się zaczęła żalić się na meżą, że tylko cośtam cośtam to moja małżonka w formie wyrzutu, tak bym słyszał, wyrzuciła z siebie że tylko czekam by nawiać z jakąś młodą prawniczką zaraz po studiach (młoda!). Jeszcze lepszy myk zrobił mój kolega, który ma Sajgon w domu od lat.

Z miesiąca na miesiąc zaczął nagle dbać o siebie, nowe ubiory, modne itd. Nawet zagryzł wargę i obcisłe sweterki w pstrokate kolorki zaczął nosić. A na zakupy nie chodzi w Krakowie tylko jedzie 20km dalej do sklepu a na pytanie żony czemu tam, odpowiada, że są tam takie MŁODE oblatane i kumate dziewczyny-sprzedawczynie, które dobrze doradzają i idealnie 'odczytują' (sic!) jego potrzeby. Żonę kumpla wmurowało, jak dołożył fitness w grupie mieszanej i regularny basen - podwójnie. I co? I zaczęła się babka starać, ból głowy i zmęczenie zniknęło itd. Po prostu zaczęła się podświadomie obawiać tego, czego boją się wszystkie kobiety - że jak przegną z eksploatacją chłopa to jak nic znajdzie się jakaś inna, która im go zwiędzi. I cała zabawa i inwestycja w związke weźmie w łep - Misia porwała jakaś jędza ;)

 

Teraz plan nr 2

 

Plan numer dwa to bycie bardziej otwartym na inne kobiety. Bez relacji seksualnych (małżeństwo, dzieci, wiecie ...). Zapoznanie nowych z różnych środowisk, w których dotychczas raczej nie przebywałem. Wejście w relacje towarzyskie. Panien, mężatek, rozwódek - w sio ryba. Dwudzistoparolatek (dla zasady, raczej nie dla przyjemności kontaktu intelektualnego), trzydziestoparolatek, nawet czterdziestek.

Dla szlifowania Brzytwowego sharpeningu.Dla wyrobienia w sobie, NAWYKU, bycia uroczym 'a'la włochem-bajerantem'. By się doskonalić, by się szkolić, by nie zatracać umiejętności - na wszelki wypadek bo życie lubi płatać figle. Poznać z imienia, wejść w bliższe relacje. Zostać zapamiętanym i mile, na poziomie podświadomości, kojarzonym. Nawet do wersji 'och, jaka szkoda że żonaty, byłby idealnym ....

Pomimo mojej bajery, o paranojo ludzkiego umysłu, jestem nieśmiały w stosunku do nowopoznanych kobiet. W sytuacji 1 na 1 - dam radę. W sytuacji grupowej - kurcze, wstydzę się. Cholera, nawet głupio dłużej spojrzeć mi w oczy - patrzę się gdzieś na czubek nosa czy na usta. Tak jak wspomniałem - potrzebuję czasu by 'otrzaskać się' z kobietą, później rozkwitam bajerą. Plus ta moja cholernie słaba pamięć do nowopoznanych twarzy ;)

 

Poczytałem o PUA. Jestem w trakcie lektury Staussa i kilku innych autorów. Zaczynam łapać jak 'zautomatyzować' pewne podejścia, zrutynizować je. Jak emanować pożądanymi zachowaniami.

 

Wczoraj, wracając z pracy stwierdziłem że strzelę sobie mini lekcję. Zaszedłem do kawiarnii po drodze, barmanka mi nieznana. Kolejna, wszyscy rutynowo zamówienie/zapłata/odejście. Strzelam uśmiech, napomykam niezobowiązująca rozmowę i widząc, że dziewczyna jest chętna, miło rozmawiamy o wiośnie i tym podobnych pierdołkach. Siadam do stolika, babeczka podaję kawę, znów uśmiech, znów miła wymiana kilku zdań. Póżniej podchodze do baru, uśmiecham się promiennie, dziękuję za kawę i żegnam kolejną wymianą kilku zdań. Widok jej niewymuszonego uśmiechu i ogników w oczach - bezcenne. Kobieta 6/10. Już wiem, że odchodząc od schematu dzień dobry/zamównienie/odbiór/do widzenia - zindywidualizowałem się, dałem zapamiętać, babka będzie mnie kojarzyć z czymś sympatycznym - przynajmniej przez jakiś czas. Za tydzień czas na kolejne kroki aż do nawiązania bardziej 'osobistej' znajomości, poznania imienia itd. Krok po kroku.

Później patrzę - otwarty Reserved. Nie potrzebuję ciuchów ale wiem, że są sprzedawczynie. Z jedną z lekka pulchniutką 5/10 pochichraliśmy się w kolejce do przymierzalni (pretekst - palmtop/komputerek do czytania metek, który trzymała w ręku). Z drugą przy kasie zacząłem od pytania-otwieracza o inny rozmiar marynarki, którą trzymałem w ręku, a skończyliśmy na śmianiu się, że papadują krople deszczu a 'niebo tak uroczo turkusowe'. Dobre kilka minut. Jej kierowniczka przechodząc obok uśmiechnęła się i niby na groźnie powiedziała 'ty nie flirtuj z klientem tylko bierz się do pracy'. Ponownie - błyski w kobiecych oczach, bezcenne. Kobieta 6/10.

I o to mi chodzi - WYJŚĆ POZA SCHEMAT kontaktu, dać się zapamiętać! Odróżnić! Odejść od algorytmu 98% - dzień dobry, ile płacę, do widzenia, a czy jest rozmiar X itd. Wytworzyć miłe skojarzenie na dłuższą metę: widok Subiektywnego=sympatyczne, miłe odczucie 'płynące ze środka'=coś miłego, innego od zwykłej 'codzienności'=ktoś poniekąd 'bliski' albo pisząc inaczej 'bliższy niż 98% klientów. Czyli nawiązać relacje bardziej natury osobistej. Skoncentrować się na wywoływanie EMOCJI. Pozytywnych emocji. Później krok dalej - bliższa znajomość, taka na 'ty' i większą wiedzą o sobie.

Bo przez ostatnie 4-5 lat, nie ukrywam, odpuściłem sobie i poznawanie nowych kobiet, poza kanałem zawodowym, kuleje. A właściwie kuleje, co tu ukrywać.

 

Powiem Wam tak - to bardzo przyjemna rzecz widzieć uśmiech i ogniki w oczach trzech nieznanych kobiet. Kurcze, podoba mi się to i robię to naturalnie. Czas działać

 

S.

 

 

 

 

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do pierwszego pola 'do zmian' to sprawdź sobie jak zadziała nieplanowany wyjazd na weekend bez małżonki i dziecka:

 

Pakujesz się na jej oczach, i wychodzisz bez słowa, ewentualnie mruknij coś w stylu "wódka, ryby i cygara". Tylko pamiętaj - to nie może wyglądać na wyjazd służbowy, bo małżowina nie łyknie haka i nie będzie się emocjonować - stary pojechał robic ke$h - nic nienormalnego. Pojedź sobie do jakiegoś kumpla, czy do innego miasta. Ot tak. Bo możesz.

Zero pytania, zero uzgadniania, zero informowania. 2 max 3 dni.

 

W niedzielę wbijasz do chaty rozpromieniony, w wersji hardcore - lekko śmierdzący wódką i zawiniętym w gazetę pstrągiem z pobliskiego sklepu. Będą pytania, może nawet jakaś awantura. 

Jak chcesz to możesz potem sprawę rozegrać na dwa sposoby:
1. Strzał z grubej rury. (mój osobisty faworyt) - czyli jestem wolnym białym mężczyzną, szczytem iluś tam milionów lat ewolucji, top of the top predator i robię to co chcę. Fuck. Off. Bitch.
2. Chłodna dyplomacja - "Jak nie chcesz żebym w tej chwili wyjechał na kolejne 2 dni, to lepiej zamknij twarz." - Oczywiście małżonka nie połknie tego. Więc pakujesz się i jedziesz w długą na kolejne 2 dni. I tak do skutku aż zajarzy, że raz na ileś tam miesięcy po prostu gdzieś sobie pojedziesz SAM. - ten wariant zakłada, że musisz mieć ustawiony wolny czas tak, żeby móc wyjechać na ten drugi 'prewencyjny' wyjazd. Logistyka, logistyka.

Jeżeli się zniżysz do tłumaczenia, negocjacji czy łagodzenia tematu, to niestety mam przykrą wiadomość. :< Zjebaueś.

Oczywiście cały ten cyrk godowy jest uzależniony od tego na jakim etapie rozwoju jest dziecko i czy możesz sobie pozwolić na taką akcję nie bojąc się o jego 'bezpieczeństwo'.


ED: Jak już sprawa nieco przycichnie to na powracające (a powrócą na 1000%) utyskiwania małżonki w sprawie wyjazdów, czy to w 4 oczy, czy w towarzystwie reaguj jak na miauczenie kota, lub gęganie małego dziecka. Pobłażliwym, wesołym lekceważeniem. Żadnego argumentowania. No chyba, że przegnie pałę, ale wtedy wracasz albo do strzału z grubej rury albo ponownie wyjeżdżasz.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czekaj czekaj, w związku nastał marazm nic sie nie dzieje, żonka ma podejście do ciebie"jestes to jestes" i poprzez zaszczepienie nutki zazdrości chcesz zeby odżył ten ogień pożądania? nie twierdze ze to nie działa bo działa(głównie na "małolaty"kiedys przegrałem tą gre i to 2razy) ale może przynieść odwrotny skutek do zamierzonego albo narobić kwasu.

Zastanów sie kiedy między wami był największy ogień, co go powodowało i moze w tym kierunku bys poszedł?bo już masz wszystko na tacy, musisz tylko odpowiednimi guzikami to aktywować.

Z tym planem numer 2 to gratki popieram jak najbardziej ale idziesz w nie do końca dobrym kierunku, nie chodzi oto zeby zwracać na siebie uwage średnich kobiet. Podobno wchodzenie w interakcje ze średnimi kobietami daje lepsze miejsce w niebie. Ale jeżeli nie wkładasz w to wysiłku i przychodzi to tobie z łatwoscią "jest bo jest,ze srednia idzie jak po masle" to nie robisz żadnego kroku do przodu. To tak jak z wyciskaniem na klate 50 kg nie było by dla ciebie problemem ale juz do 120kg bys nie wystartował

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brzytwa, Subiektywny tu skubie serniczek końcem nożyka popijając likierem, a Ty odkręciłeś 0.7l whiskey i z gwinta chcesz wlać mu to do gardła :D I o ile nie mam nic do zarzucenia Twojemu planowi, to nie sądzę żeby przez lata "wykuty charakter dyplomaty", ot tak sobie zrealizował taki plan. Nie jest to niemożliwe, ale musiałby zadziałać tu jakiś bardzo silny bodziec, wstrząs... coś co zmienia człowieka o 180 stopni.

Zresztą, Subiektywy dostrzegł potrzebę zmian, a to już pół sukcesu. Druga połowa to znalezienie planu odpowiedniego do sił i możliwości :)

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, że mamy Cię na forum Subiektywny. Jesteś często nieocenionym źródłem wiedzy z damsko-męskiego podwórka. Oby więcej takich osób do nas dołączało, zarówno w bliższej jak i dalszej perspektywie. ;)

 

Vincent, jak wspominałem nie raz - jestem tu by się uczyć i cieszę się mogąc dołożyć swoje przysłowiowe 5 groszy, drobniaków które być może pomogą komuś lub staną się inspiracją do działań. Biorę i staram się jednocześnie coś od siebie dawać.

 

 

Zastanów sie kiedy między wami był największy ogień, co go powodowało i moze w tym kierunku bys poszedł?bo już masz wszystko na tacy, musisz tylko odpowiednimi guzikami to aktywować.

Z tym planem numer 2 to gratki popieram jak najbardziej ale idziesz w nie do końca dobrym kierunku, nie chodzi oto zeby zwracać na siebie uwage średnich kobiet. Podobno wchodzenie w interakcje ze średnimi kobietami daje lepsze miejsce w niebie. Ale jeżeli nie wkładasz w to wysiłku i przychodzi to tobie z łatwoscią "jest bo jest,ze srednia idzie jak po masle" to nie robisz żadnego kroku do przodu. To tak jak z wyciskaniem na klate 50 kg nie było by dla ciebie problemem ale juz do 120kg bys nie wystartował

 

Marazm nie, raczej solidna stabilizacja. Mniejsza o terminologię, nie jest to nic co by było grubo 'in minus' - za to dodanie porcji 'sraczki emocjonalnej' uważam za wskazane. Pikaczu, piszesz o koncentracji na średnich kobietach. Napiszę Ci z przymrużonym okiem, że głęboko wierzę w to, że za sprawienie miłych chwil, choćby ulotnych, takiej średniej kobiecie - Wszechświat nas kiedyś wynagrodzi pysznym jabłecznikiem z nienacka, nieznajomy postawi kolejkę w knajpie a jednej malutkiej, wielkookiej gazeli uda się uciec przed gepardem. A teraz serio - nie zaczyna się treningu od wrzucenia na głęboką wodę, to nie Specnaz. Poza tym kobiet 8/10 i powyżej - nie widuje się często. Wszechświat jest zapełniony przeciętnością i omijanie jej to po prostu odbieranie sobie szansy na trening. Poza tym dostajesz od razu pozytywne sprzężenie zwrotne - przeciętnie kobiety potrafią bardzo mile 'odwdzięczać się' za bycie dla nich miłym - mamy więc szybkie potwierdzenie, że to działa. A jeśli działa - jest duży bodziec do wyrobienia nawyku. Próby szarmanckiego bajerouderzenia (oczywiście na poziomie) do 9/10 lub 10/10 mogą skończyć się failem - a po co mam się, kurza noga, zniechęcać od samego początku? Oczywiście że nie ma sensu się zniechęcać. Poza tym, używając z dalszym przymrużeniem oka terminologii wojskowej, ja się nie szkolę do służby w oddziałach specjalnych, wdrażam się do perfekcyjnej służby liniowej i nawykowej obsługi karabinka szturmowego, takiej z zamkniętymi oczami. Na awans do komandosów - przyjdzie pora ;)

 

Cele są różne. Ja na przykład musiałbym trochę z dyplomaty sobie wpoić. :D

 

Jednak bardzo wartościowy temat z punktu widzenia podejścia jak dla mnie. Podstawy już na pewno masz Subiektywny i sukces jest kwestią czasu. ;)

 

Leon, widzisz - ja tej wrodzonej dyplomacji to mógłbym na wiadra rozdawać. Poniekąd to co robię zawodowo wynika właśnie z tej cechy charakteru. A czuję momentami niedosyt zwykłego pierdyknięcia piąchą w stół i barbarzyńskiego wyznaczenia akceptowalnych granic toporem bojowym. Ale wiem, że pewne rzeczy można w sobie stuningować. I jestem w trakcie. Gdzieś w środku 'czuję' - tak, użyję słowa emocjonalnego jak kobieta - czuję, co i jak z czym połączyć by był efekt. To 'czucie' dotyczy algorytmów zachowań i reakcji, które wcześniej nie były mi znane lub których używałem nieświadomie - przypadkowo. Trochę jakbym odkrywał drugi, ukryty i fascynujący świat. Taka, kurna, Alicja w Krainie Czarów. Lustro Ma Drugą Stronę. I zaczynam właśnie grać używając setów i algorytmów z Drugiej Strony Lustra. To trochę jak pisanie od prawa do lewa. I nie zawaham się użyć tego określenia - manipulacja poprzez wpływ na biologiczną podświadomość kobiety.

 

Nigdy nie miałem problemu w wieku dojrzałym 30+ z zainteresowaniem sobą kobiet (dobrze, nie wszystkich ale większości) na poziomie intelektualnym. Tu czuję się jak rekin w Pacyfiku, morświn w Bałtyku czy rodzimy szczupak w trzcinowisku. Sety rozgrywam same z siebie, bez wysiłku, z lekkością może nie wirtuoza ale dobrego specjalisty. Ale to Pierwsza Strona Lustra. Poziom intelektualny nigdy nie spowodował, by którakolwiek kobieta 'oszalała' na moim punkcie. Sympatyzowała, uwielbiała, wykwitał jej uśmiech od ucha do ucha na myśl o spotkaniu - owszem tak, ale nigdy nie zaobserwowałem, tak na 110% mocy, wytrysku hormonów i przysłowiowego kiślu w majtkach* (dobra, raz - opisze poniżej).

Od 'kiślu w stringach', napiętych sutków, rumieńca na twarzy i hormonowego haju jest strefa oddziaływania na e-mo-cje. Druga Strona Lustra. Jadąca na kompletnie innych algorytmach i rządząca się całkowicie innym zestawem zasad. Jak fizyka zwykła i fizyka kwantowa.

Właśnie w wieku lat czterdziestu przeszedłem na Drugą Stronę Lustra. Nie ma Wesołego Kapelusznika, nie ma królika, Alicji też nie widzę, na dodatek jest trochę ciemno i chodzę trochę po omacku. Ale Wy Panowie, i to forum, daliście mi kaganek wiedzy oraz INSPIRACJĘ dzięki którym mogę sobie poświecić - a droga stanie się łatwiejsza.

 

Najbliższy plan - wyrobienie automatycznych setów-otwieraczy-zagadywaczy dla kobiet. Miłych, niezobowiązujących, bezpiecznych-połączonych z okolicznościami lub wykoywanymi przez kobietę czynnościami - tak by było bezpieczne zaczepienie. Nie podejdę do dziewuszki sprzedającej kwiaty na rynku i nie walnę "Kriszna, hinduski bóg objawia się w wielu postaciach a Wieloręka Kali wyłącznie w jednej, nie uważasz tego za zabawne?" - bo babka z automatu weźmie mnie za świra i bach. To nie USA - Polska jest bardziej konserwatywna i zdystansowana w zachowaniach społecznych. Otwieracz ma nawiązać kontakt, skupić na sobie ale w sposób, który odchodzi od schematu (czyli bez trywialnych 'e, pani, po ile te róże') i w kilku zdaniach wybadać czy kobieta ma nastrój i ochotę na pociągniecie tematu z eleganckim, uprzejmym nieznajomym czy nie. Bo jeśli tak - krok po kroku idziemy dalej. Jeśli nie - otwieracz zamyka się na wymianie kilku zdań i pozwala elegancko, po angielsku, ewakuować się w najnormalniejszy sposób.

 

Będę opisywał jak idą postępy.

 

S.

 

*kisiel w majtach - zaobserwowałem go raz, dosłownie. Wiozłem znajomą dziewczynę, którą podwoziłem od czasu do czasu, sportowym wozem (miałem kilka coupe pod rząd, wydawałem na nie wszystko co zarobiłem). Ładna, zgrabna, wysoka, w letniej krótkiej sukience i bardzo, bardzo prosta dziewczynka. Dałem jej poprowadzić - ale z miejsca pasażera. Więc ja siedziałem za kółkiem, operowałem pedałami i zmianą biegów a ona przechylona na mnie lewym ramieniem kierowała kółkiem. Pachniała słodką brzoskwinią, pamiętam jak dziś mimo że to było dobre 14 lat temu... W każdym bądź razie po tym kierowaniu na pustej, wiejskiej drodze - gdy odwiozłem ją do domu - na siedzeniu pasażera została mokra plamka o charakterystycznym zapachu. Cóż, nieźle musiało pójść skoro przeleciało przez bieliznę i poszło jeszcze w welur. Pamiętam że byłem jednocześnie ubawiony i z lekka wnerwiony, jak to teraz zmyć. Zabawna historia.

Acha, panny nie tknąłem palce. A zdatna do spożycia była. Potem się okazało, że była z związku z jakimś facetem gdy ją podwoziłem regularnie, nawet po urodzeniu dziecka jeszcze wydzwaniała do mnie - ale urwałem definitywnie kontakt. Ot taka szczenięca znajomość.

 

A teraz biorę sierściucha na spacer do lasu. I dobre cygaro. Joya de Nicaragua Cabinetta będzie w sam raz :) Bo zasłużyłem.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Subiektywny robisz coś razem z żoną?chodzi o wspólne zajęcia a nie oczywiste oczywistości

 

Pikaczu,

 

Plan zawiera też 'słodycze' w stosunku do żony. Koncentracja wyłącznie na podświadomym wpływie oraz wyznaczaniu granic to tylko jedna strona medalu.

Druga to bycie faktycznie zajefajnym. Wiem co lubi, wiem na co jest łasa. I odwrócimy role społeczne damsko-męskie. Wyznaczymy linię równowagi a

później ją lekko przekroczę - na moją korzyść. Słodycz ze strony Subiektywnego = nagroda za odpowiednie zachowanie małżonki i podejście. A nie jak dotąd, klasycznie - Subiektywny naprodukuje 'słodyczy' to może dostanie nagrodę ;)

Czyli będą starania z drugiej strony - będą 'słodycze'. Poużywamy broni drugiej strony :)

Poniekąd to co napisałeś, poruszyło pewną strunę w mojej duszy. Fakt, mając dwójkę małych dzieci, pracując obydwoje zawodowo - 24h doby przemyka przez palce

jak sekundy podczas odliczania minuty. Chyba oboje jesteśmy z lekka zabiegani. Co gorsza dzieci chodzą spać 23-24.

Ot, życie dorosłego człowieka. Obowiązek goni obowiązek wyprzedzając innym obowiązek.

 

Wiosna idzie, dzień dłuższy - będzie można więcej razem porobić. Zadbać o siebie. Bo jak wspomniałem, działanie będzie wielotorowe.

 

S.

 

NAJBLIŻSZE ZADANIE

 

W pracy jakieś 4 miesiące temu przyszła stażystka, ze 20 lat. Weszła do mnie, przedstawiła się i siedzi dwa pokoje obok. Wysoka blondynka, kopci faję za fają. Na razie nasze relacje ograniczają się do 'dzień dobry - do widzenia'. Ale czas na nowe sharpeningowe otwarcie. W tym tygodniu pod starannie dobranym pretekstem zawodowym potestuje zestaw otwieraczy-zagadywaczy. Zainteresuje się, jak jej się podoba praca, dodam +20 do poczucie bycia ważna pytając się, czy ma ciekawe spostrzeżenia i uwagi co do metodyki pracy itd. Spokojnie, krok po kroku by nie spłoszyć, a jak zauważę że dziewuszka przełamała typowo polskie 'zdystansowanie kulturowe' zaproponuję przejście na 'ty' i powoli wejdziemy w bardziej osobiste relacje zawodowo-towarzyskie.

To najbliższe realne zadanie. Powoli - żeby nie spłoszyć, sprytnie - poprzez wpływ na podświadomość i wywołania poczucie bycia ważniejszym - tak by w dalszej mierze sama z siebie uśmiechała się na mój widok - zakodować podświadome reakcje emocjonalne. Trening, trening, trening. Żadne romanse - bo nie ma głupszego idioctwa jak wplątać się w biurowe te-a-te !

 

W kwestii stażystek dałem ciała trzy-cztery lata temu. Przez rok mieliśmy piękną, czarnowłosą Karinę. Układna, grzeczna dziewczyna. Śliczna, z 8/10. Kontakt 'dzień dobry, do widzenia'. Gdy przyszła z ciastem się pożegnać (z łzami w oczach), usiadła u mnie w pokoju i z pół godziny naprawdę fajnie rozmawialiśmy. Wyjątkowo jak na 'dwudziestkę'. A potem plułem sobie w brodę, że miałem ją rok w pracy i nic. Ano właśnie, wystrzelonej strzały, wypowiedzianego słowa i straconej okazji - nie da się odzyskać.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie pal tych petów bo ci cycki wyschną%-)

bbt-shld-rocktheguitar.gif

Nie macie zbyt duzo czasu na siebie a tu maja być zagrywki z szufladek pua (gdzie sie naczytasz książek które maja nijakie odzwierciedlenie w rzeczywistosci"polskiej rzeczywistości")i wzbudzania podświadomej zazdrości?przemyśl dlaczego odradzam

Po za tym zaczniesz gre(nie to że mam cie za głupka czy coś)wielo torową gdzie tak na prawde mozesz narobić kuku, nie bedziesz w stanie przewidzieć efektu


Zrobisz jak chcesz, ja tylko podsuwam opcje.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie pal tych petów bo ci cycki wyschną%-)

bbt-shld-rocktheguitar.gif

Nie macie zbyt duzo czasu na siebie a tu maja być zagrywki z szufladek pua (gdzie sie naczytasz książek które maja nijakie odzwierciedlenie w rzeczywistosci"polskiej rzeczywistości")i wzbudzania podświadomej zazdrości?przemyśl dlaczego odradzam

Po za tym zaczniesz gre(nie to że mam cie za głupka czy coś)wielo torową gdzie tak na prawde mozesz narobić kuku, nie bedziesz w stanie przewidzieć efektu

Zrobisz jak chcesz, ja tylko podsuwam opcje.

 

Pikaczu.

Pety nigdy mnie nie kręciły.

Mam pełną świadomość, że PUA w warunkach hamerykańskich (większa otwartość hamburgerożerców) a PUA w warunkach jaśnie nam panującej Rzeczypospolitej Polskiej to kompletnie. kompletnie nie to samo. Ale techniki te natchnęły mnie do pewnych zmian w podejściu, zwróciły uwagę na inne, dotychczas traktowane pobieżnie lub kompletnie pomijane elementy. Mi pasi na tą chwilę i hooy.

Co ma oznaczać Sheldon z gitarą, co symbolizować - wybacz, nie jarzę.

Co do dalszej części Twojej wypowiedzi - masz w zwyczaju przelewać burzę swych myśli na papier (no dobra, monitor) w sposób na tyle oryginalnie wieloznaczny i chaotyczny, że można je interpretować na wiele, wiele sposobów. Nawet więc nie próbuję twierdzić, że na 100% odczytałem prawidłowo co chcesz mi przekazać. Bo nie odczytałem. Mogę się co najwyżej domyślać a domysły, jak to domysły - strzał z rozrzutem od Moskwy do Władywostoku z międzylądowaniem na Uralu.

 

Nowe prawo zajmie nowy kraj,

W kierunku Syrii, Judei i Palestyny,

Wielkie barbarzynskie imperium upadnie,

Zanim Phebes zakonczy swoje stulecie.

Uwieziona krolowa widzaca swa blada corke,

Przez zal zamkniety w brzuchu,

Zalosne placze rozlegna sie w Angoleme,

I malzenstwo kuzynow wykluczone - ........... i wszystko jasne ;)

 

S.

 

49b2aba288b85f5064b9de7b7107b97441ca1fdd - fajny, nie ? ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wsio poniał, spasiba ;)

Krótka notka do modów:

Wpisy w tym wątku, jeśli nie będzie Wam to specjanie przeszkadzać i kłuć w oczy - będę również zamieszczał jeden pod drugim. Oczywiście rozłożone w czasie. Bo wątek ten - to taki niby_dziennik. Co się nawinie do głowy, jeśli wystąpią ciekawe okoliczności - będę zamieszczał bez oczekiwania na przerywnik w postaci wpisu osoby trzeciej.

Wczoraj byłem wieczorem na squashu i uchichrałem blondynkę recepcjonistkę. Pretekst - czekoladowy zając na jej biurku. Plus hollywoodzki uśmiech, kilka teatralnych chwytów prawą ręką za serce (w ramach pewnej solennej obietnicy) i rozmowa na poziomie radosnej abstrakcji +1. Dziewczyna świetnie, z wdziękiem i lekkością podjęła i poprowadziła wątek. Koniec końców obskoczyłem od kumpla rakietą w plecy kuksańca, że czas już iść. Zwrotne, okraszone promiennym uśmiechem 'do widzenia' otrzymałem w standarcie, nadal wyraźnie rozbawione. Sympatyczna sytuacja. Za klika razy (bo się przypomnę z tą obietnicą-zakotwiczeniem Subiektywnego w pamięci) przejdziemy powoli krok dalej. Minus taki, że są różne recepcjonistki i nie mam pewności, że za tydzień będzie ta sama. A tu trzeba lekko ciągnąć temat do przodu dokąd panna kojarzy twarz i wcześniejszą sytuację.

Jedno jedyne zagrożenie dla planu nr 2 które widzę to fakt, że trzeba cały czas być w 100% formie mentalnej. Błyskawiczne kojarzenie, lekki i z wdziękiem uśmiech, chęć z sercu 'do brojenia' - po prostu być na 100% czy nawet 105. Nie da się ukryć, że tak się nie da zawsze. Są dni gorsze, kiedy nic się nie chce a połączenie dwóch wątków wydaje się być dla łepetyny wysiłkiem nie do zniesienia. W takie dni lepiej sobie odpuścić kompletnie bo robienie 'na siłę' wychodzi sztucznie i kulawo.

S.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wsio poniał, spasiba ;)

Krótka notka do modów:

Wpisy w tym wątku, jeśli nie będzie Wam to specjanie przeszkadzać i kłuć w oczy - będę również zamieszczał jeden pod drugim. Oczywiście rozłożone w czasie. Bo wątek ten - to taki niby_dziennik. Co się nawinie do głowy, jeśli wystąpią ciekawe okoliczności - będę zamieszczał bez oczekiwania na przerywnik w postaci wpisu osoby trzeciej.

Wczoraj byłem wieczorem na squashu i uchichrałem blondynkę recepcjonistkę. Pretekst - czekoladowy zając na jej biurku. Plus hollywoodzki uśmiech, kilka teatralnych chwytów prawą ręką za serce (w ramach pewnej solennej obietnicy) i rozmowa na poziomie radosnej abstrakcji +1. Dziewczyna świetnie, z wdziękiem i lekkością podjęła i poprowadziła wątek. Koniec końców obskoczyłem od kumpla rakietą w plecy kuksańca, że czas już iść. Zwrotne, okraszone promiennym uśmiechem 'do widzenia' otrzymałem w standarcie, nadal wyraźnie rozbawione. Sympatyczna sytuacja. Za klika razy (bo się przypomnę z tą obietnicą-zakotwiczeniem Subiektywnego w pamięci) przejdziemy powoli krok dalej. Minus taki, że są różne recepcjonistki i nie mam pewności, że za tydzień będzie ta sama. A tu trzeba lekko ciągnąć temat do przodu dokąd panna kojarzy twarz i wcześniejszą sytuację.

Jedno jedyne zagrożenie dla planu nr 2 które widzę to fakt, że trzeba cały czas być w 100% formie mentalnej. Błyskawiczne kojarzenie, lekki i z wdziękiem uśmiech, chęć z sercu 'do brojenia' - po prostu być na 100% czy nawet 105. Nie da się ukryć, że tak się nie da zawsze. Są dni gorsze, kiedy nic się nie chce a połączenie dwóch wątków wydaje się być dla łepetyny wysiłkiem nie do zniesienia. W takie dni lepiej sobie odpuścić kompletnie bo robienie 'na siłę' wychodzi sztucznie i kulawo.

S.

 

Subiektywny ja to lubieć, ale czy na pewno Ci czegoś mocno niepotrzebnie nie brakować ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Subiektywny ja to lubieć, ale czy na pewno Ci czegoś mocno niepotrzebnie nie brakować ;-)

 

Baca, przewrotnie i z przymrużeniem oka napiszę Ci, że pewnych rzeczy zawsze mogło by być więcej ;)

Ale nie, nie do końca o 'to' chodzi - bardziej o podbicie samooceny, prostackie i ordynarne podpompowanie ego + trening, trening i jeszcze raz trening. Rozkoszuję się i pławię w samym akcie procesu. Poza tym sprawia mi to wyraźną radochę, raz - że idzie to zgrabnie i bez zacięć/szarpnięć/upadków, dwa - że dostaję wyraźną masę pozytywnych odpowiedzi w reakcjach zwrotnych od kobiet.

 

Trening czyni mistrza. Kit wie, czy za 5-10 lat ten trening nie uratuje mi tyłka. Co przyniesie przyszłość to wielka niewiadoma, można tylko spekulować i poruszać się w zakresie prawdopodobieństw.

 

S.

 

lata_morderczego_treningu_i_2013-09-05_0

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baca, przewrotnie i z przymrużeniem oka napiszę Ci, że pewnych rzeczy zawsze mogło by być więcej ;)

Ale nie, nie do końca o 'to' chodzi - bardziej o podbicie samooceny, prostackie i ordynarne podpompowanie ego + trening, trening i jeszcze raz trening. Rozkoszuję się i pławię w samym akcie procesu. Poza tym sprawia mi to wyraźną radochę, raz - że idzie to zgrabnie i bez zacięć/szarpnięć/upadków, dwa - że dostaję wyraźną masę pozytywnych odpowiedzi w reakcjach zwrotnych od kobiet.

 

Trening czyni mistrza. Kit wie, czy za 5-10 lat ten trening nie uratuje mi tyłka. Co przyniesie przyszłość to wielka niewiadoma, można tylko spekulować i poruszać się w zakresie prawdopodobieństw.

 

S.

 

lata_morderczego_treningu_i_2013-09-05_0

 

Toć mi właśnie o to pompowanie i cel jak sobie obrałeś chodzi. Moim zdaniem, to w przeciwną stronę, niż mężczyzna iść "powinien". Nie "powinien" to złe słowo - w stronę w którą z natury okoliczności chce iść.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Toć mi właśnie o to pompowanie i cel jak sobie obrałeś chodzi. Moim zdaniem, to w przeciwną stronę, niż mężczyzna iść "powinien". Nie "powinien" to złe słowo - w stronę w którą z natury okoliczności chce iść.

 

Całkowicie się zgadzam, światopogląd w tym zakresie mam identyczny. Mężczyzna powinien zachować pełną niezależność od dystrybucji cipek! Jest cipeczka - no fajnie, nie ma cipeczki - też fajnie, można się zająć innymi, pasjonującymi dziedzinami życia i samorozwoju.

Co generalnie w życiu cenimy jako ludzie? To co jest pożądane przez ogół, ciężko dostępne i nad czym trzeba się nabiegać aby to zdobyć. Jedymy z elementów owego pożądania społecznego jest posiadanie ładnej, atrakcyjnej dziewczyny u swego boku. Jest to element m.in. wyznaczający, dla ogółu społeczeństwa, prestiż mężczyzny i jego miejsce w stadzie. Większość mężczyzn, czy bardziej dobitnie rzecz ujmując - facetów, fececików, chłopaczków - by dobyć i utrzymać tą kobietę zużyje wszystkie swoje zasoby, poświęci siebie a koniec końców - da się gnoić i fochować. I potem mamy społeczno-kulturowy obraz 'mężczyzny' taki jaki mamy. To nie jest obraz mężczyzny, to jest obraz 'facecika' czy też jak pisze The_Man - 'manginy'.

 

Na forum w zdecydowanej większości jesteśmy lub mamy przynajmniej świadomość konieczności pójścia krok dalej. Zerwania z powyższym schematem latania za spódniczką i stawiania jej na piedestale ziemskich dóbr i bogactw naturalnych. Napiszę więcej - świadomość odwrócenia ról i gier społecznych damsko-męskich - tak by całkowicie zmienić sytuację. To poprzez pracę nad sobą mamy stać się pożądanym w oczach kobiet dobrem, o który będą sobie wydrapywać oczy. A czy będziemy z tego korzystać czerpiąc garściami czy też olejemy kolokwialnie sprawy damsko-męskie i zwrócimy się w innym kierunku - to już indywidualny wybór każdego z nas.

 

Kiedy mentalnie uniezależniamy się od czegoś? Gdy mamy to na wyciągnięcie ręki, gdy to coś przychodzi nam łatwo. I temu właśnie @baca służy mój radośnie zabawny trening :) Utwierdzeniu się w myśli, myśli mającej jak najbardziej odzwierciedlenie w rzeczywistości a nie fantazjach i rojeniach, że kiedy chcę i mam ochotę - jestem w stanie wyposażony w to co mam - zorganizować sobie 'dostęp' do maksymalnie szerokiego spektrum kobiet. Do długonogiej Kasi, piegowatej Joasi, wiecznie uśmiechniętej Ani, Zuzi, Agnieszki i do tej małej, cycatej Marzeny też! I w tym momencie, świadomie i co ważniejsze - podświadomie, uniezależniam się od cipeczek. Bo przestają mieć kultową 'ciężką dostępność papieru toaletowaego w późnych czasach PRLu' a stają się powszechnie dostępne na wyciągnięcie ręki jak zapalniczka jednorazowa w kiosku !

 

To jest @baca etap przejściowy. Ostateczny cel, cel nadrzędny który całej tej zabawie przyświeca niczym lipcowe słońce w Dalmacji to ugruntowanie pozycji o której mówiłeś. Niezależność, w tym niezależność od dystrybucji kobiet. Spokój, opanowanie, szarmancko-dżentelmeńskie, że tak napiszę, 'wyjebanie mentalne' na temat.

Po prostu Nowa Jakość.

 

A że przy okazji trenując mam naprawdę masę zabawy, satysfakcji i frajdy? Super sprawa! Nie ma nic lepszego niż nauka przez zabawę :D W każdym przedszkolu Ci to powiedzą ;)

 

S.

 

stepfordwives.jpg?wmode=transparent

 

Wiesz, że możesz mieć bez większego wysiłku, ot tak naturalnie, ponad 50% z nich. Kończy się rozdziawianie

japy, wybaluszanie oczu i bieg na oślep by tylko zdobyć. A po zdobyciu - poświęcać wszystko, wszystkich i siebie -

by tylko utrzymać. Ziemska mentalna nirwana, HOWGH !

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Notka dziennikowa:

 

Od dziś dodaję nowe miejsce, miejsce o wyjątkowym potencjale o którym zapomniałem. Wręcz 'łowisko', gdzie nawet nie trzeba na mentalny haczyk nakładać przynęty a rybki same podpływają.

 

Tym

niewiarygodnym

miejscem

jest

 

....

....

....

 

osiedlowy/ miejski plac zabaw dla dzieci ! Tadam ! (badum! bam! tsssss!).

 

Chryste, ile tam kobiet z pociechami. Zabrałem wczoraj swoje i w trymiga zaczęły bawić się z małym Olafem i małą Grażynką. Więc podejść najpierw do mamy Olafa a potem do mamy Grażynki było rzeczą tak naturalną jak wdech i wydech. Nawet temat do rozpoczęcia rozmowy tak oczywisty jak deprecjacja pieniądza - dzieci! Każda matka uwielbia rozmawiać o swoich dzieciach.

Mam Olafa - 25-30 lat, czarne oczy, kasztanowe włosy. 7/10. Na początku lekko zamknięta, później wyraźnie się rozkręciła i uśmiechała, tym bardziej, że lisio i przebiegle zacząłem bawić się w abstrakcyjny lot rakietą kosmiczną z jej synem (a brzdąc ładnie podjął temat) więc wiadomo.

Mama Grażynki. Koło 40stki, bardzo zgrabna figura jak na czterdziechę (od razu wpadła mi w oko tą figurą). Kręcone ciemne włosy, niebieskie oczy. Mimo wieku spokojne 7/10 - bardzo duży plus za wiotką, smukłą sylwetkę, ładne rysy twarzy i duże, ciemne oczy. I tu, o tempora o mores!, po 10 minutach rozmowy to nie ja brylowałem, tylko ta babka z lekka mnie zdominowała a sam poczułem się jak młody sztubak licealista wodzony za nos przez starszą koleżankę. Ale numer. W każdym bądź razie na moje 'do widzenia' - bo zbieraliśmy się już z dzieciakami do domu usłyszałem 'Nie, nie do widzenia. Do zobaczenia'.

 

Oczywiście by przezwyciężyć swoją kiepską pamięć do twarzy 'wryłem sobie' cechy charakterystyczne obu pań, by je poznać następnym razem :) Ech te ludzkie ułomności.

 

Jeśli macie małe szkraby - nie odpuszczajcie osiedlowych czy miejskich placów zabaw! Ilość okazji do poznania, zakotwiczenia w pamięci a później pogłębienia relacji - od groma i ciut ciut! Tematy o dzieciach jako otwieracze to wręcz sztampa, bezpieczne i neutralne. Jeśli nie macie szkrabów w wieku 3-8 to raczej problem, bo kręcąc się koło placów zabaw można sobie niezłe kuku zrobić albo i na policji wylądować ;) Matki czujne są i basta ;)

 

S.

 

53f47a55d3bcf___flickr_14960391111_w170.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

. Jeśli nie macie szkrabów w wieku 3-8 to raczej problem, bo kręcąc się koło placów zabaw można sobie niezłe kuku zrobić albo i na policji wylądować ;) Matki czujne są i basta ;)

 

 

 

 

Buu, a właśnie miałem zamiar napisać coś bardzo mądrego :)

Czyli mówisz Subiektywny, że matka na propozycję "Mogę się pobawić z twoim dzieckiem? Ja lubię dzieci..." zareaguje nerwowo? :rolleyes:

"Ładną ma pani córeczkę" też nie wchodzi w grę? B)

 

Do tego czarna skóra, okulary i coś wypychającego kieszeń, mogą być klucze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@wroński

 

Ja bym nie ryzykował :) Ale wiesz, jak jak lubisz smak ryzyka a ponadto:

 

a)umiejętnie uchylasz się przed ciosem torebką

b)szybko biegasz z rewelacyjnym przyspieszeniem

c)masz parcie na zostanie lokalną gwiazdą monitoringu i kamer CCTV + szarnig fotek na fb z dopiskiem 'uwaga, pedofil'.

 

to czemu nie ;)

 

Jak wspomniałem - matki czujne są jak surykatki.

 

S.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gratulacje za rozwój,teraz kumacie "zabawe procesem"?Zawsze musi byc logiczny powód rozpoczęcia rozmowy i jakiej kolwiek relacji, w tym przypadku związek przyczynowo skutkowy= dzieci,na przystanku spóźniający sie autobus, w kolejce do lekarza czy jakiej kolwiek kolejce sama kolejka.W pociagu jak sie jedzie przez Polske zawsze ludzie nawiązują konwersacje= mają logiczny powód bo tak samo siedzenie ich gniecie w tyłek

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na razie Pikaczu idzie jak po maśle.

Za kilka kolejnych spotkań (czy to z barmanką, czy recepcjonistką na squashu czy kobietami z placów zabaw) gdy będziemy mieli za sobą etap 'oswajania się + zakotwiczenie widoku Subiektywnego jako kogoś wywołującego pozytywne, miłe emocje' zacznie się cięższa część treningu. Przejście na relacje 'na ty' + pogłębienie znajomości do relacji osobistych (np. poruszanie bardziej osobistych tematów). Tu nie wyznaczam sobie żadnej granicy czasowej bo ta część procesu będzie siłą rzeczy rozłożona w czasie. Delikatniejsza, subtelniejsza, bardziej pracochłonna, wrażliwsza na wszelkie gafy itd. Plus muszę uważać jak saper na polu minowym by któraś ze znajomości nie obrodziła po stronie kobiecej w coś więcej - bo problemów mi nie trzeba, dziękuję postoję (żona, rodzina, ukochane dzieciaczki - wiadomo, nie warto ryzykować dla byle cipeczki).

 

Zgodnie z Twoją radą - gdy będę miał możliwość i otrzaskam się z procesem do poziomu podświadomego nawyku - zacznę treningowo uderzać do kobiet w okolicach punktacji 9/10. Nie ma ich zbyt wiele - nawet w Krakowie, sam uważam że wśród moich znajomych kobiet maks to okolice 8/10 ... Ale cóż, poszukamy. Ale to pieśń przyszłości.

 

S.

 

Swoją drogą te panny z poniższej listy od 7 w górę to trochę inaczej bym polokował. Ale cóż, de gustibus non est disputandum.

 

pictorialscale.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stary nie sugeruj sie ta kretyńska skalą, jezeli kobiecie dajesz numerek to daj sobie tez numerek, nie fajne co? Ogólnie proces wyglada tak, jak gadasz i baba cie nie olewa, to masz szanse na drugi krok, jak jestes przy niej i nie ucieka od ciebie, masz szanse na nastepny krok, jak gadacie, jestescie obok siebie,dochodzi do dotyku, a ona jeszcze nie krzyczy albo nie wydłubała ci oczu pazurami to wiedz ze cos sie dzieje%-)

Bardziej osobiste tematy.co sie kryje pod tym?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Eredin promuje ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.