Skocz do zawartości

Jak to kiedyś było? :D


Rekomendowane odpowiedzi

Pytanie do Panów 40+. Ostatnio zastaawiam am sie jak wyglądały relacje damsko - męskie bez telefonów, internetow i ciągłego kontaktu. Jak to było gdy poznawaliscie jakąś fajną dziewczyne, która mieszkała powiedzmy w innej miejscowości i umawialiscie sie z nią o konkretnej dacie, godzinie i w wyznaczonym miejscu?  Wiadomo ze były listy, ktoś tam czasami miał telefon stacjonarny, ale na pewno to nie było to samo co teraz że jak nie odpiszesz panci w ciągu godziny to juz foch i awantura. Naszla mnie myśl że zwiazki w tych czasach dużo szybciej rozpadaja się właśnie przez ciągły kontakt z partnerką. Jakie macie zdanie i doświadczenia? Pozdrawiam 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podryw był w szkłach średnich, na dyskotekach, dworcach PKS, PKP.

Umawianie się "po lekcjach" oraz weekendowo do panny, często z noclegiem sobotnio-niedzielnym.

Znacząco mniejszy "teren łowiecki" niż dziś, ale za to w większości wiedziało się jak dana panna się prowadzi.

 

Kicha zaczynała się w rejonach powiatowych po skończeniu edukacji na szkole średniej i zaczęciu pracy.

Urywały się kontakty koleżeńskie, teren łowiecki ograniczał się jeszcze bardziej.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 1/3/2019 at 7:46 AM, Wolverine1993 said:

Naszla mnie myśl że zwiazki w tych czasach dużo szybciej rozpadaja się właśnie przez ciągły kontakt z partnerką. Jakie macie zdanie i doświadczenia? Pozdrawiam 

Dokładnie tak jest, Ciągłe pierdolenie od rana do nocy przez komunikatory i telefon powoduje to, że baba zaczyna Cię traktować jak koleżanke do pogaduszek, przez co tracisz w jej oczach jako facet, a później to już z górki.

Komórki pojawiły się na większą skalę w połowie lat 90. Wczesniej też były, ale pamiętam, że miałem komórkę jako jeden z pierwszych w mieście. To się śmieszne wydaje, ale tak było. Człowiek z komórką był zjawiskiem. Jak na ulicy akurat ktoś zadzwonił do mnie, to wszyscy się gapili jak rozmawiałem. I wtedy łączność z babami stała się łatwiejsza. Co jednak ma i wady i zalety. Kontakt więc był tylko z kilkoma osobami które miały komórki, i z ludzmi którzy mieli tel stacjonarne, jednak dzwoniło się bardzo mało, bo połączenia były cholernie drogie. Pamiętam jak moja baba dzwoniła do mnei na komórkę tak; ( trwało to 3 sekundy zawsze) " gdziejestes?będzieszdzisiaj?czekamkończębomniematkaabijezarachunkipa". To było piękne wtedy :))))

W czasach przedkomórkowych były tel stacjonarne, ale i one miały swój czas dopiero po komunie. Przedtem tel stacjonarny mieli tylko milicjanci, partyjni i zasłużeni dla systemu. No, często lekarze itp. Jak wyżej - ze stacjonara na komórkę bardzo drogo. Stacjonar na stacjonara -" dzień dobry czy jest Ania? Nie? A może jej pani przekazać, że nie dam rady być na 19.00 i będę o 20.00? Dziekuję".

A wczesniej? "Łączność wyglądała tak: spotykałeś laskę, umawiałeś się na konkretną godzine w konkretnym miejscu, i wiadomo było ze tam trzeba być, bo jak się spóxnisz to ona pójdzie ( i vice versa ). Słowo wiązało. 

I anegdota. Jadę tramwajem ze 3 lata temu w Wawie a obok mnie stoją dwie laski, i sobie gadają, jak to baby o pierdołach. Jedna do drugiej mówi co kupiłas swojemu na Mikołaja? Bo ja to tego smartłacza.
- ale to taka zabawka przeciez.
- no, zabawka, głupotka taka. ale wiesz ze to ma zajebistą zaletę? Ma go cały czas na ręce, i nawet jak kosi trawę czy jest gdzieś gdzie jest głośno, to nei może powiedzieć ze nei słyszał telefonu!! :)))

Edytowane przez AR2DI2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I dlatego ludzie byli bardziej słowni i honorowi. Baba nie zawracala na fejsie dupy co pare min i nie zdawalo sie sorawozdan co chwile co aktualnie sie dzieje i dlatego ludzie mieli większą chęć na spotkanie. Bo zauważyłem ze jaka może być inna motywacja do spotkań niz sex skoro wszystko wiadomo na bieżąco co sie dzialo od ostatniego spotkania. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minutes ago, Wolverine1993 said:

I dlatego ludzie byli bardziej słowni i honorowi. Baba nie zawracala na fejsie dupy co pare min i nie zdawalo sie sorawozdan co chwile co aktualnie sie dzieje i dlatego ludzie mieli większą chęć na spotkanie. Bo zauważyłem ze jaka może być inna motywacja do spotkań niz sex skoro wszystko wiadomo na bieżąco co sie dzialo od ostatniego spotkania. 

DOKŁADNIE. STRZAŁ W DYCHĘ. 

Ludzie spotykali się po to żeby naprawdę porozmawiać. Ciekawi byli co tam u nich, bo się nie widzieli, i nie napierdalali co 3 minuty na messengerze o tym, że "siedzę w kiblu własnie, a zaraz ide sie wysmarkać". 
 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na podryw miejsca : kluby studenckie, plaza, znajoma znjomych, w parku, w kawiarni, na ulicy,  na koncercie ,w sklepie, na uczelni, na wycieczce, w pociagu, w tramwaju, sasiadka, albo zona sasiada...;) Tyle mozliwosci..! Upatrzyc ofiare, zlokalizowac a potem za wlosy i do jaskini...:)

A w pracy..., Stara nauka mowi : Nie wal dupy z wlasnej grupy...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 3.01.2019 o 08:46, Wolverine1993 napisał:

zwiazki w tych czasach dużo szybciej rozpadaja się właśnie przez ciągły kontakt z partnerką

Powiedziałbym raczej, że technika umożliwiła znaczne poszerzenie terytoriów łowieckich. Kiedyś dziewczyna na wsi, jak już "poznała" chłopaków z każdego domu i czasem sąsiednich wsi też, to dalszy wybór miała ograniczony (no chyba że wyjechała "na studia" poza zasięg kontroli rodziców). Dzisiaj, możesz szukać dziewczyny w Wietnamie, na Ukrainie, nie mówiąc o miastach polskich. Powoduje to tzw. efekt sklepu - im dłuższą półkę widzisz, tym bardziej odwlekasz wybór mając nadzieję że "dalej będzie lepiej".

 

14 minut temu, AR2DI2 napisał:

Człowiek z komórką był zjawiskiem. Jak na ulicy akurat ktoś zadzwonił do mnie, to wszyscy się gapili jak rozmawiałem. I wtedy łączność z babami stała się łatwiejsza.

Pierwszą komórkę jaką widziałem, niósł za człowiekiem jego pomocnik w walizce. A zwróciłem na niego uwagę bo mówił do powietrza, i zastanawiałem się moment czy przypadkiem nie zwariował lub upił się w sztok :) Już później, zwracałem uwagę, że na mnie też starsze osoby patrzą czasem podczas rozmowy jak na obłąkanego. Ale nawet przed komórkami, były anonse w gazetach, najpierw PR a potem z numerami telefonów - ech... ogłoszenia w telegazecie...

Dla mnie, łączność z babami stała się łatwiejsza w dwudziestoleciu międzywojennym (ale aż taki stary nie jestem) - czasem w internecie pojawiają się ogłoszenia matrymonialne z tamtego okresu, zawarte w gazetach. To był pierwszy krok, gdy kobiety odważyły się szukać potencjalnych partnerów primo samodzielnie bez wiedzy/nadzoru ojca/rodziny, secundo poza kręgiem znajomych czy własnym otoczeniem (likwidacja szlachty = zanik pojęcia mezaliansu).

 

9 minut temu, AR2DI2 napisał:
17 minut temu, Wolverine1993 napisał:

I dlatego ludzie byli bardziej słowni i honorowi. ...

DOKŁADNIE. STRZAŁ W DYCHĘ. 

Słowni tak, ale czy honorowi? Pozwolę sobie się nie zgodzić. Przecież przed stacjonarnymi, mąż wychodził do pracy i żona traciła go z oczu. Mógł pójść gdziekolwiek i honor po swawolnych paniach rozsiewać. To samo w drugą stronę - od razu po wyjściu męża, żona mogła pójść do sąsiada "po mleczko"... Wraz z pojawieniem się telefonów stacjonarnych, już wtedy niektórzy nazywali go "smyczą" - bo mąż mógł zadzwonić o każdej porze, sprawdzić czy żona jest w domu. A założenie stacjonarki nie było aż tak trudne - wystarczyło dobrze poszukać po znajomych, a zawsze znalazł się ktoś kto miał wujka przyjaciela sąsiadki co akurat pracuje w telekomunikacji, i ta Pani akurat miałaby ochotę na kartki na mięso, za przyspieszenie wniosku. Z klucza dostawali też telefony "podejrzani" politycznie - bo łatwiej było podsłuchać, nauczyciele - by można ich było wezwać na zastępstwo, tak samo jak pielęgniarki czy kierowców PKS.

 

Za to jak już się znajomi spotkali, to rzeczywiście nie widząc się od dni/tygodni, naprawdę rozmawiali... i umawiali się z góry na następne spotkania. Na które stawić się było trzeba - bo słowo się dało, a jak powiedziałem że będę to mam być. Słowność.

 

16 minut temu, Wolverine1993 napisał:

Chciałbym następny związek stworzyć własnie bez takiego ciągłego bombardowania wiadomościami na messengerze

To już kwestia jakich Pań będziesz szukał, i jak poprowadzisz sprawę... Moja wie, że jak wychodzę to potrafię nie odebrać godzinami, messengera nie używam, i dawno zaprzestała prób "złoszczenia się" na takie zachowanie. Odpowiem jak odpowiem albo jak wrócę do domu - można :)

 

Miejsca na podryw: biblioteka, pociąg, gazetowa rubryka samotnych serc (czasem nawet trzy listy tygodniowo dostawałem i pisałem do tej samej Pani), imprezy masowe, restauracja, sklepy, znajome znajomych itd.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minutes ago, Kespert said:

Pierwszą komórkę jaką widziałem, niósł za człowiekiem jego pomocnik w walizce.

No tak, ale to był w sumie epizod w historii telefonii. Do tego epizod bardzo kosztowny. Takie walizki nosili tylko zamozni ludzie, którzy potrzebowali mieć łączność. Trwało to jednak krótko, bo zaraz później weszły Ericssony wielkości słuchawki telefonicznej, bez walizki, z małym akumulatorem wewnątrz, wiec rewolucja w sumie. A za jakiś niedługi czas pierwsze małe telefony komórkowe. Tyle, że rozmowy ciagle były drogie. 

 

 

9 minutes ago, Kespert said:

Słowni tak, ale czy honorowi? 

No ta, ale tutaj mówimy raczej w kontekście słowności w umawianiu się face to face - jak miałeś być to byłeś, bo nie było szansy na skorygowanie terminu. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam jak minuta rozmowy kosztowała 4 zł brutto, SMS chyba ze 1,5 zł i nie było naliczania sekundowego. Internet nie kosztowal bo go nie było a abonament gówniany był wydatkiem z 80 zyla najmniej + plus rozmowy i smsy w cenach jak wyżej. 

 

Więc pojawilo się pierwsze zjebanie komórkowe u kobiet czyli sygnałki. O jakie to było wkurwiające to cud chyba że jakis facet nie dopuścił się czynu zagrożonego dożywociem za te sygnałki. Taka nastolatka potrafiła wysłać 100 sygnałkow i więcej na dzień. A jak nie odpowiedziałeś (też sygnalkiem) to foch, że już ci nie zależy. 

 

Zepsucie przyszło wraz z mediami spolecznosciowymi. Teraz nawet sredniej urody samica ma setkę atencjuszy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, RealLife napisał:

A jak nie odpowiedziałeś (też sygnalkiem) to foch, że już ci nie zależy.

Ja pamiętam nazwę "strzałki". Ale działało to jeszcze gorzej: samica puszczała strzałkę i oczekiwała że ty oddzwonisz, a więc zapłacisz rachunek. Czyli w sumie standard, ona chce rozmowy/przywilejów ale nie chce ponosić kosztów/odpowiedzialności - jak z płaceniem w restauracjach, wspólnym mieszkaniem, rachunkami, zakupami... Ech, kobiety, kobiety.

 

Pierwsze abonamenty można było mieć za chyba 30zł, ale wtedy minuta rozmowy (naliczanie minutowe) kosztowała coś pod 12zł brutto (dane z pamięci). Telefon miał opcję, aby po 50 sekundach zrobił "beep" przypominając o nadchodzącej jednostce rozliczeniowej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minutes ago, Kespert said:

Przed Ericssonami była jeszcze Motorola

Racja, Motorola była pierwsza. Chyba nawet Motorola wypuściła pierwsza te walizkowe modele. To były najpierw polowe, wojskowe "komórki" wdrozone później do cywila. 
Edit ( teraz doczytałem, i to jednak Ericsson wprowadził pierwszą walizkę).

17 minutes ago, RealLife said:

Więc pojawilo się pierwsze zjebanie komórkowe u kobiet czyli sygnałki. O jakie to było wkurwiające to cud chyba że jakis facet nie dopuścił się czynu zagrożonego dożywociem za te sygnałki. Taka nastolatka potrafiła wysłać 100 sygnałkow i więcej na dzień. A jak nie odpowiedziałeś (też sygnalkiem) to foch, że już ci nie zależy. 

Ja szybko oduczyłem sygnałków swoją ówczesną laskę. Złapałem ją kilka razy, i odebrałem szybko. Na co ona się rozłączała ( durna baba, bo jak już sie połaczyliśmy to tak czy siak kasa poszła, wiec mogła wykorzystać na rozmowę ;) ), a jak się spotykalismy to fochowała, że jej koszty robię. Ale oduczyło ją to tych zabaw w sygnałki. 

 

 

17 minutes ago, RealLife said:

Pamiętam jak minuta rozmowy kosztowała 4 zł brutto, SMS chyba ze 1,5 zł i nie było naliczania sekundowego. Internet nie kosztowal bo go nie było a abonament gówniany był wydatkiem z 80 zyla najmniej + plus rozmowy i smsy w cenach jak wyżej. 

Taaa, minuta cos około 4 zeta, ale ja pamiętam smsy po 2,3 zł, a abonament po 350 zł ( ale tam mogły być koszty zakupu telefonu). No i co było jeszcze permanentnym bólem? "Pole"!!! hahahah Zasięgu się szukało.

Edytowane przez AR2DI2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.