Skocz do zawartości

Spotkanie z ojcem.


Assasyn

Rekomendowane odpowiedzi

Moja mama jak ma gorszy dzień to ma podobnie, no i do tego jest kobietą :D
Słuchaj moja jedyna rada, którą uważam za słuszną  to żebyś brał wszystko z dystansem, jak Cię wyzwie od idioty, to co?

No nic!

Nie obchodzi Cię to bo wiesz, że nim nie jesteś.

Jesteś doświadczonym facetem, który jak widzę nie raz pomagał innym na forum (1763 posty) więc po prostu to olej i staraj się jeszcze bardziej żeby Wasze kontakty weszły na ten dobry tor, jak nie wyjdzie to nic na siłę nie musisz chyba z nim utrzymywać kontaktu jeśli nie chcesz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety są osoby które są poza naszym zasięgiem i którym już prawdopodobnie nikt nie jest w stanie pomóc. Jedynie przypadek albo postępujący czas może zmusić takich ludzi do zmiany, nic innego. Znam to bardzo dobrze z autopsji, moja babcia i ojciec trwają w toksycznej relacji z której żadne z nich nie chce wyjść i o ile babcia ma przebłyski tego co się naprawdę dzieje to ojciec jest już kompletnie odrealniony. Rozmowa z taką osobą jest jak rozmowa z innym bytem, jeżeli twoje zdanie choć delikatnie odbiega od opinii tej osoby. Kobiety dominują w tej materii, ale zdarzają się i faceci którzy są tak samo utwardzeni w swoich przekonaniach. Tak jak z jebniętą kobietą - prawie każdy kontakt z takim osobnikiem to strata czasu i energii. Niestety pozostaje to jedynie zaakceptować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To niemożliwe...Ojciec im starszy tym gorszy, jedynym rozwiązaniem jest ograniczenie kontaktu do minimum i nie informowanie ich co dzieje się w moim życiu o planach na nie nie wspominając :)

 

Od niedawna stosuje taką taktykę w "starciach" z moją matką. Nie chcę do końca tak postępować, ale wierzcie mi - nie można z nią inaczej. Po prostu nie można. W przeciwnym wypadku, robi się istna sieka w której słowo nielogiczność to najłagodniejsze określenie.

 

Każda próba sugestii że coś jest z nią nie tak, że się odrealnia i powinna pójść do specjalisty, albo choćby najdelikatniejsze i najsubtelniejsze zwrócenie jej uwagi o cokolwiek, kończy się niespotykanie dzkim szałem z jej strony i robieniem ze mnie skrajnego agresora i psychopaty. O tak, w przerzucaniu winy na innych jest niekwestionowanym mistrzem. 

 

Zuważyłem, iż te skrajnie negatywne tendencje przybrały tak ostro na sile przez ostatnie 3 lata. Wcześniej owszem, często było "trudno", ale dawało się bez problemu wytrzymać. Teraz jest piekło. A wiem, że będzie tylko gorzej i to mnie napawa jakimś nieokreślonym, bezpodstawnym lękiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

panowie asasyn i vincent - niestety - witajcie w klubie.

 

vincent - nie jestes sam. jestem prawdopodobnie jedna z nielicznych osob, ktore moga Ci cos takiego powiedziec: STARY, WIEM CO CZUJESZ:)

na poczatek polecam film: 'takiego pieknego syna urodzilam' jest na youtubie czy cda.

nastepna rzecza, ktora pomogla to ksiazka , ktora miala tytul 'toksyczni rodzice' czy jakos tak. (sa dwie podobne ksiazki, wazny jest autor, jak bedziesz chcial to poszukam, sa dostepne w pdfie na necie;D) z niej sie dowiedzialem, ze (na poczatku) nie trzeba WYBACZAC (bo to dzialanie od dupy strony)

 

Szczerze mowiac, srednio mi sie chce wracac do tej sprawy ale skoro moje doswiadczenie moze komus pomoc to opisze sytuacje.

Moja mama to borderka najgorszego szczebla. tak jak i w twoim przypadku vincent, nie chce sie przyznac do choroby, odwraca kota ogonem. 'nielogicznosc' nie opisze tego stanu frustracji. nalogowo wszczepia poczucie winy, robi z ciebie agresora i psychopate. (*chociaz sama nim jest) to jest na porzadku dziennym. po latach sie do tego przyzwyczajasz;D na sama mysl 'nielogicznosc' pewnie pojawily Ci juz sie ciarki i przypomniales sobie wszystkie awantury i sceny.

 

W moim przypadku sytuacja byla bardzo ciezka np. Podczas kiedy okazywalem asertywnosc (np. ze nie chce wykonac jakiejs czynnosci) ona dzwonila na policje i podawala falszywe zeznania, placzac, mowiac, ze ja pobilem. raz wyskoczyla do mnie z lapami w ataku szalu i nie trafila mnie, przewrocila sie i wmowila wszystkim, ze ja pobilem. nabila sobie guza, byla w szpitalu, obdukcja, terroryzowala mnie, wmowila otoczeniu, ze ja jej to zrobilem (takie same akcje robila mojemu ojcu, ktory odszedl od nas i rozpil sie. teraz go rozumiem. sam zrobil bym pewnie tak samo) nie wiem co chcesz jeszcze wiedziec. ma totalnie nierowno pod sufitem, nie mieszkam z nia od 8 lat a dalej przetrzymuje moje zdjecia i niektore rzeczy, wmawiajac spoleczenstwu, ze chce mi te rzeczy oddac (co rok, probuje je odzyskac) Ciezka sytuacja jest z tym, ze robi 'wode z mozgu'. powoduje frustracje, zyje w bardzo nierealnym swiecie ale potrafi obcych przekonac do swojej wersji a to powoduje dziwna psychoze. to typowe borderline. dzieki bogu kilka lat temu natrafilem na ta klasyfikacje, poczytalem o tym i poczulem ze nie jestem sam, ze nie tylko mi sie to przydaza.

 

Powiem jasno. TWOJA MATKA TO NIE JEST TWOJ PIERDOLONY PROBLEM. 

1) NIE JESTES WINNY TEMU, ZE ONA TAKA JEST. TO NIE TWOJA WINA.

2) POWTARZAM. TO NIE TWOJA WINA. Twoja matka powinna zadbac emocjonalnie o Ciebie a nie Ty o nia. nie jestes temu winny, nie usprawiedliwiaj jej! (napisales: 'Fakt, nie miała lekkiego życia')to nie jest twoj pierdolony problem jakie miala zycie. to jej zycie i jej odpowiedzialnosc. ty jej nie naprawisz. wiesz dlaczego? dlatego, ze nie jestes psychologiem a ona do Ciebie nie zwrocila sie o pomoc. powiem Ci wiecej. ona nigdy sie nie zwroci o pomoc do nikogo. wiesz dlaczego? bo przepracowanie ciezkich tematow, ktore przezyla jest dla niej za ciezkie. dlatego sie wyzywa na 'slabszych'. mozesz to zaakceptowac, pokochac. cokolwiek. nie uratujesz jej. kurwa zrozum. poczytaj o BORDERLINE DISORDER i jakie wynikaja rady z postepowaniem z takimi ludzmi. kazdy pisze; SPIERDALAJ OD NICH. i my teraz mamy konflikt. co robic??? przeciez to nasza matka. trzeba o nia dbac. bo kocham ja. bo dala mi zycie itp. co wiec zrobic? odpowiem w kolejnym punkcie:

3) Wyobraz sobie ofiare gwaltu. zalozmy, ze tatus lubi czasem przerznac corke swoim kutasem. jak wyglada postepowanie karne w tej sprawie? tatus idzie do wiezienia i jest odizolowany. zalozmy wychodzi z wiezienia i co dalej? czy corka powinna dawac sie dalej gwalcic? ona moze wybaczyc ojcu ale najpierw 

a) ojciec musi byc odizolowany

B) musi PRZESTAC ROBIC TO CO ROBI, musi CHCIEC przestac robic to co robi, i wykazac taka WOLE ZE NIE CHCE TAK DALEJ POSTEPOWAC

c) corka moze mu na tej podstawie wybaczyc i stworzyc nowa relacje

jesli jednak on nie wykazal takiej woli to NI CHUJA NIE MA MOWY O ZADNYM WYBACZANIU CZY WSPOLNYM FUNKCJONOWANIU BO DALEJ JA BEDZIE ZACHACZAL KUTASEM. No tak czy nie?

 

Wiec teraz popatrz na siebie jako na ofiare gwaltu melntalnego, bo na pewno nie raz tak sie czules. i nie ma sie czego wstydzic. powtarzam. to nie Twoja wina.

Czy Twoja kochana mama przyznala sie kiedys do bledu? powiedziala: 'przepraszam, robie zle' ? NIE. ONA UWAZA ZE ROBI DOBRZE. I SIE NIE ZMIENI. ZYWI SIE KONFLIKTAMI. WPIERDALA CIE KAWALEK PO KAWALKU JAK TORTA. tak wiem ciezko to zaakceptowac, ze ma na Ciebie wyjebane, bo przeciez tak czesto powtarza, ze Cie kocha;) 

 

4) Nie fantazjuj o tym, ze ktos z otoczenia Cie zrozumie. NIkt Cie kurwa nie zrozumie. nawet na tym forum. nikt z normalnie funkcjonujacego domu nie jest w stanie zrozumiec jak sie czujesz. nawet ktos z patologicznego domu, w ktorym byla przemoc fizyczna nie bedzie dokladnie w stanie zrozumiec jak sie czujesz ty ofiara przemocy psychicznej. nie trac energii na to, zeby ludziom tlumaczyc jak czujesz oni tego nie zrozumieja i nie beda Ci potrafili poradzic. jedyne co uslyszysz to ze to twoja matka, i musisz jej pomagac, ze nie masz jaj jesli tego nie zrobisz itp. nie maja pojecia o sytuacji i nie beda mieli. Nigdy nie zapomne jak moja matka zadzwonila na policje skladajac falszywe zeznania, powiedziala, ze ja pobilem, ze jestem agresywny (nic takiego nie zrobilem po prostu bylem asertywny i nie chcialem czegos zrobic, czego nie uwazalem za stosowne) rozplakala sie przy policji, popatrzyli na mnie jak na bandziora i zaczeli nie pouczac, ze nie szanuje matki, ze to, ze tamto. Manipulacja otoczeniem. JAK SIE CZULEM JA? MYSLE ZE KOLEGO VINCENT JESTES JEDNYM Z NIELICZYCH, KTORY MOZE MNIE ZROZUMIEC. chociaz ja juz zrozumienia nie potrzebuje. dalem je sobie sam.

 

5) Powiem Ci tak. chcesz zyc? zerwanie kontaktu to jedyne mozliwe wyjscie. jezeli np. czujesz sie za nia odpowiedzialny, chcesz jej posprzatac, zrobic zakupy?

ZAPLAC KOMUS I NIECH KTOS TO ZROBI ZA CIEBIE.  ODZYSKAC POCZUCIE WLASNEJ GODNOSCI - BEZCENNE. udowodnij sobie, ze jestes prawdziwym mezczyzna - zacznij stawiac granice (ja np. nie wiedzialem co to sa granice i jak je stawiac. mozna sie tego nauczyc w necie sa rozne darmowe szkolenia) ASERTYWNOSC. rowniez sciagnalem szkolenie online jak byc asertywnym. i ucze sie szacunku do siebie od samego poczatku. 

 

6) nie masz zadnego obowiazku wobec niej. ja Ci to mowie. i jestem Twoim pierdolonym swiatelkiem w tunelu o ktore sam poprosiles wszechswiat. pojawilem sie tu po to, bo potrzebowales, zeby ktos napisal Ci to co juz sam wiesz ale jest przykryte sztucznie wszczepionym poczuciem winy, przez matke, ktora wmawiasz sobie, ze cie kocha. jak by Cie kochala to by Toba nie manipulowala. poszla by do psychologa. dla ciebie. naprawde. niektorze matki tak robia. kochaja swoje dzieci wiec sie lecza. 

jest tez ksiazka na ten temat ale tytulu nie pamietam. kupilem ja mojej mamie. to udawala, ze ksiazki nie otrzymala (chociaz zadzownilem do kuriera i powiedzial mi, ze doreczyl do rak wlasnych i przeslal podpis):)) przy rodzinie poruszylem temat, dlaczego nas oszukuje, skoro przed chwila dzwonilismy do kuriera, to zaczela zmyslac. podejrzewam, ze Twoja mama ma tak bujna wyobraznie, ze na sama mysl juz dostajesz sraczki co?

 

7) Jezeli potrzebujesz wsparcia, to chetnie pomoge. Swojej sytuacji nie mam zamiaru szczegolowo opisywac na forum bo juz nie mam takiej potrzeby. kiedys mialem, szukalem pomocy wsrod ludzi nie dosc, ze nikt nie pomogl ani nie zrozumial to jeszcze ludzie nie maja do Ciebie szacunku. bo nie rozumieja sytuacji. nawet 'dobry psycholog' nie zawsze bedzie Ci w stanie pomoc. jak poczytasz o border line to przeczytasz, ze wiekszosc psychologow NIE CHCE PRACOWAC Z TYMI LUDZMI. ZA PIENIADZE! wyciagnij wnioski.

 

8) Moja droga do sukcesu: zerwanie calkowitego kontaktu na 3 lata. po 3 latach kontakt odbywa sie tylko i wylacznie na moich warunkach bez zadnych ustepstw + akceptacja, ze sytuacja sie nie zmieni. O tym, jakie sa to warunki, tez moge Ci powiedziec w cztery oczy bo wiekszosc forumowiczow po prostu wybuchnie smiechem a to cos co Ci moze uratowac zycie.

 

9) to dopiero poczatek problemow :) poniewaz zgodnie z zasada fizyki kwantowej i innych nauk i prawd, mozna to podsumowac krotko.

Przyciagasz do siebie ludzi o podobnych wibracjach. na chwile obecna 'uciekasz od matki' bo to dla Ciebie za trudne,

Bedziesz przyciagal do siebie borderki, i inne osoby z problemami bo Twoja 'dusza' (zwal jak zwal) bedzie chciala ten problem przepracowac. nauczyc sie i udowodnic sobie, ze jednak POTRAFISZ sobie poradzic z ta sytuacja. wiec zwroc na to uwage. nadaj temu nutke swiadomosci, ze to tez TY bedziesz kreowal. zaakceptuj. naucz sie. pracuj.

to twoj zycie. od tego nie uciekniesz. ja wierze, ze przed przyjsciem na swiat sami sobie wybieramy poziom trudnosci zycia i czuje, ze jestesmy na wysokim levelu trudnosci. od niedawna zaczalem sie tym bawic i z tego cieszyc, tez polecam Tobie.

 

 

 

 

 

 

asasyn -

 

u Ciebie z tego co rozumiem az tak tragicznie nie ma, ale jest rowniez nieciekawie.

Podoba mi sie to u Ciebie, ze przyjales odpowiedzialnosc i wyzwanie z tego plynace. Nawet droge wybrales podobna (wyjazd do UK)

Uk to straszny syf, ktory pomoze Ci przyblizyc sie do siebie i do ludzi.

Tobie tez polecam ksiazke 'toksyczni rodzice' z niej nauczysz sie jak postepowac z tata i ze soba, odzyskasz utracony szacunek i wybierzesz wlasciwa dla siebie droge.

kolejny temat to asertywnosc. jesli panowie jestescie zaintresowani to poszukam tego szkolenia, ktore kiedys znalazlem na necie, chce je wyslac siostrze bo biedna tez za bardzo nie umie stawiac granic.

 

 

Wybaczcie slownictwo jednak pisalem szczerze pod wplywem emocji, taki jestem. jak sie komus nie podoba to mozecie dac mi bana, jednak dajcie chlopakom najpierw przeczytac.

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedyne z czym się zgodzę to:

 

"4) Nie fantazjuj o tym, ze ktos z otoczenia Cie zrozumie. NIkt Cie kurwa nie zrozumie. nawet na tym forum. nikt z normalnie funkcjonujacego domu nie jest w stanie zrozumiec jak sie czujesz. nawet ktos z patologicznego domu, w ktorym byla przemoc fizyczna nie bedzie dokladnie w stanie zrozumiec jak sie czujesz ty ofiara przemocy psychicznej. nie trac energii na to, zeby ludziom tlumaczyc jak czujesz oni tego nie zrozumieja i nie beda Ci potrafili poradzic."

 

i zapytam, a czy Ty przypadkiem nie masz borderline ?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://www.cpp-metanoia.com/ogladaj-artykul-26

Polecam:

Proszę o połączenie postów Vincent.

Najgorsze jest to że nie mam o czym z ojcem gadać, ciągle powtarzają sie tam jego wyssane z palca opowieści sprzed 30 czy 40 lat(kogo to obchodzi). Ciągle rozmowa o tym samym i nerwowe i agresywne zwracanie sie do matki z jego strony . Taka dyskusja z takim człowiekiem z biegiem czasu jest kompletnie bezowocna, on jest przekonany o własnych racjach i nie wolno wchodzić na jego teren...Teraz nie mieszkam w domu i jest spokój bo w pewnym sensie utrzymuje ich(wysyłam kasę). Natomiast jak mieszkałem pod jednym dachem kilka razy powiedział żebym ''Wypierdalał z domu'' To było przykre i smutne bo poczułem sie jak jakiś ułomny...Ponad to od wielu lat wiszą mi grubą kase( juz nie chodzi o jej oddanie) która jest puszczona w niepamięć z jego strony. Takim ludziom nie wolno zbyt wiele razy pomagać bo do takiej pomocy sie przyzwyczajają i nie robią nic aby zmienić swoja sytuacje, ale oczywiście On wie wszystko najlepiej(widać na przykładzie budżetu domowego)... Jedno jest pewne, jak wrócę do PL to wole zapłacić za jakiś pokoi trzysta czy czterysta złotych ale mieć święty spokój psychiczny, bo wiem że jak wrócę do domu to będzie dym i rzeźnia. Staram się szanować go jako ojca ale tylko to jestem mu winien, człowiek który spierdolił swoje życie i non stop jest uzależniony od pomocy finansowej innych w dodatku wszystkowiedzący( być może to mechanizm obronny aby nie wyjść na takiego co sobie nie radził) Ciągle chwali się co On tam zrobił kiedyś ( Matka mówiła mi że tam wiecej gadania niż to prawdy). Pewnie ludzie nie powinni brać się za tak poważne sprawy jak związek bądź ślub, nie każdy się do tego nadaje. Wiem i tak co On tam sobie o mnie myśli, jego prawdy poległy ale za wszelką cene stara się przekazać mi że dzieki temu moje życie będzie usłane różami...Tak, efekty jego wypowiedzi na mój temat widzę od ponad 20 lat, nie jest chyba świadomy że psychiczne znęcanie się nad dzieckiem i wyzywanie go od najgorszych ma wpływ na jego dorosłość, nikt mu tego nie powiedział? A chuj wielki mnie to obchodzi...Po chrześcijańsku staram mu sie wybaczyć aczkolwiek potrzebuje do tego czasu, natomiast z jego strony nie widzę żadnych chęci aby to poprawić, pierdolenie o Heńkach i Zdziśkach sprzed dyskoteki z remizy nie wystarczy. Powinien przeprosić za to co zrobił mi w dzieciństwie; Słowne znęcanie się, wyzywanie od psycholi i zero cierpliwości w uczeniu czegokolwiek, brak bliskości i powiedzenie dobrego słowa a już rozmowa jak ojciec z synem czemu zachowuje się w taki sposób bądź tak postępuje ? Zapomnij . Nie wspominałem, ale jak miałem coś do zrobienia razem z ojcem na podwórku ogarniał mnie taki strach jakbym co najmiej rozmontowywał bombe jądrową. Rozmowy o sexie? Absolutnie, moja mama i ojciec ani razy nie rozmawiali ze mną na ten temat w okresie ponad 20 lat...Czym to zaowocowało? Nie będe sie wypowiadał, nie wiem może sie wstydzili badz coś innego...Jedno jest pewne...Wiele łez, cierpienia i smutku a takze dziwnych myśli kosztowało mnie (i będzie kosztować) zmiana tej sytuacji na lepsze, chodz absolutnie nie jestem odpowiedzialny za to ani to nie moja wina...Czy tak cięzko czasem pochwalić swoje dziecko bądz powiedzieć przez 20-pare lat dobre słowo i zwykła ludzka rozmowa bez krzyku i wyzywania? Dla niektórych ciężko...Aż mi sie lżej zrobiło jak to wypisałem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedyne z czym się zgodzę to:

"4) Nie fantazjuj o tym, ze ktos z otoczenia Cie zrozumie. NIkt Cie kurwa nie zrozumie. nawet na tym forum. nikt z normalnie funkcjonujacego domu nie jest w stanie zrozumiec jak sie czujesz. nawet ktos z patologicznego domu, w ktorym byla przemoc fizyczna nie bedzie dokladnie w stanie zrozumiec jak sie czujesz ty ofiara przemocy psychicznej. nie trac energii na to, zeby ludziom tlumaczyc jak czujesz oni tego nie zrozumieja i nie beda Ci potrafili poradzic."

i zapytam, a czy Ty przypadkiem nie masz borderline ?

a co, przypadkiem jestes psychologiem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

misterioso - czy u Ciebie jest aż tak źle? Ja pierdole...toż to się w głowie nie mieści co może się stać z kobietą na stare lata. Stary, jak Ty dałeś sobie z nią radę? Ja bym wykorkował, blo nie daj Boże sam podniósł na nią rękę bo bym się znalazł w takim stanie.

 

Zaczynam w tym momencie, po lekturze Twojego posta doceniać jaką mam matkę. Moja nigdy się do mnie z rękami startowała. Wszystko pozostawało na poziomie werbalno-emocjonalnym. Choć było to i jest nadal wyniszczające w sensie psychicznym.

 

Czy moja matka jest borderką? Nie rozpatrywałbym tego w takich kategoriach. Raczej pod kątem jakiegoś uszkodzenia mózgu. Dla mnie niewyjaśnione jest jak można się tak zachowywać. Przekracza to moje zdolności poznawcze i wiem, że jeśli bym wszedł albo próbował wejść w to głębiej, tzn. w jej motywy jak i sam mechanizm takiego zachowania wylądowałbym w psychiatryku. Okaleczony nieodwracalnie. Dlatego staram się przed tym chronić i zacząłem radykalnie ograniczać kontakt. Tylko to skutkuje. Żadne rozmowy, nawet najbardziej łagodne i najbardziej spokojne nic nie dadzą, a mnie wypruje kompletnie ze wszystkiego, szczególnie chęci do życia. Tak, ona po prostu gasi we mnie wszelką energię.

 

Tak, czuje się ofiarą. Ale dla niej jestem niewdzięcznym i wyrodnym synem. Psychopatą i sadystą. Często też słyszę, że nie ma we mnie za grosz wdzięczniości. Dosyć tego...DOSYĆ! Na własną prośbę pozbawi się kontaktu ze swoim synem. Nie pozwolę się niszczyć.  :angry:

 

Czy ja Cię rozumiem? Kurwa, kolego, możemy sobie podać wszystkie cztery kończyny przez monitor.

 

WIELKIE DZIĘKI ZA PORADY!!! Teraz już mam jasną i klarowną wizję, jak sprawy rozwiązać. Jedno jest pewne - nikt i nic jej nie zmieni. To już jest równia pochyła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Każdy ma swój krzyż!

   

   Moja matka skurwiła się jak miała 17 lat, mój ojciec był mistrzem boksu miał 22 jak ją stuknął na jakiejś imprezie, po 9 mcach wyklułem się ja. Starego zabrali do woja, w tym czasie matka poznała nowego, równolatka, jak ojciec wyszedł z woja sytuacja już była inna. Koniec końców wylądowałem w wieku 4 lat tam gdzie obecnie mieszkam z ojczymem, zawodowym podoficerem LWP. Łatwo nie było, pierwszy w pierdol pamiętam jak miałem 5 lat, siostra się rodziła on jechał do szpitala, miał stresa i za coś tam oćwiczył mnie pasem. Siniaki utrzymywały się dwa tyg. Dalej standard, co jakiś czas wpierdol, wypominanie że mnie utrzymuje i takie tam. Nie pamiętam aby kiedykolwiek matka ujęła się za mną. Ale przeżyłem. 

   Piętnaście lat temu ojczym zachlał się na  śmierć, 10 lat temu matka zmarła na raka bo się nie szanowała. I po zamiatane. Na ich grobach byłem tylko jeden raz i starczy! Ojciec biologiczny nigdy nie związał się z kobietą prowadził życie kawalera, próbował się ze mną kontaktować ale wtedy to były inne czasy, mieszkał kilka set km ode mnie. Też już nie żyje.

    Matce nie potrafię wybaczyć do dziś, wybrała swoje "lepsze" życie kosztem mnie.

 

     Mam nadzieję że warunki w jakich byłem wychowywany nie wpłynęły na wychowanie moich synów, mam z nimi dobry kontakt od jakichś 5 lat, rozmawiam z nimi, staram się ich ostrzec przed światem i kobietami.

 

    Zobaczymy jak będzie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze jest te jebane poczucie winy który wmawia mi że to wszystko moja wina. Ale z punktu widzenia psychologi i działu który zajmuję sie takimi przypadkami jest mowa o tym że dziecko nieświadomie bierze cała winę za sytuacje w domu na siebie... Świadomośc tego mechanizmu sprawia że w pewnym stopniu czuję się oczyszczony...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poczucie winy dziecka za za cały syf który dzieje się w domu ? Skąd ja to znam...

Jestem świeżo po uświadomieniu sobie, że przez obojętność matki i siostry, spierdolony charakter ojca i duży niefart jako dziecko nie miałem uregulowanej diety i bywało że chodziłem głodny z powodów braku finansów, co mocno odbiło się na moim zdrowiu. Dobijające jest uczucie, że osoby, które zna się od urodzenia nie różnią się tak bardzo od losowych ludzi i wcale nie dają więcej wsparcia emocjonalnego od randoma z ulicy.

 

Taka mała rozkmina jeżeli chodzi o rodzinkę.

Każdy człowiek działa tak że musi mieć motywację do zrobienia czegokolwiek. Bez tego ani rusz. Matka kocha dziecko, dlatego że w jego obecności dostaje w żyłę mocne dragi (pewno dałoby się znaleźć konkretne nazwy hormonów), ojciec bo czuje dumę z możliwości przekazania swoich genów i utworzenia człowieka (niemalże rola boga). W najlepszym przypadku oboje rodziców zdaje sobie z tego sprawę i nie pierdolą dziecku o jakiejś bezinteresownej miłości itp. U siebie zauważyłem że miałem dla swojej siostry i matki wartość jedynie gdy byłem dzieckiem, później to już wyjebka po całości. Niby matka się stara, ale wydaje mi się że wynika to bardziej z przyzwyczajenia i strachu przed odrzucenie rodziny (moja jest dosyć konserwatywna). Najlepsze jajca były jak zaczęła wyjeżdżać do swojego faceta (nie mojego ojca) i nagle okazało się, że robi dwudaniowe dania, sprząta i towarzyszy temu facetowi w każdej chwili. Nie muszę chyba mówić, że mi pozostawały "resztki", a ten facet musiał jej przypominać o mnie żeby za bardzo nie odpieralała.

 

No ogólnie to trzeba traktować rodzinę jak interes, bez żadnych skrupułów. Albo dają Ci coś w zamian albo odcinasz się natychmiastowo. Wydają się jedynie specjalni, ale uwierzcie, więcej wsparcia może wam dać scenarzysta filmu/serialu z przekazem (polecam gorąco serial Utopia) niż rodzinka. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzicie, ja sam nie miałem kolorowo, może nie tak jak przypadek kilka postów wyżej. Sam, nienawidziłem rodziny, za to co mi zrobili. Ale teraz mi się pozmieniało, jednak doceniam ich, inaczej się zachowuję i oni też inaczej się zachowują. Najgorsze co można zrobić, to odciąć się od korzeni, bo to negacja części siebie. I wiecie co, to ja niby jestem predysponowany do widzenia świata czarno biało i może dlatego zaczynam dostrzegać i dobre i złe. Obiekty nigdy nie będą doskonałe, zawsze będą wady i zalety.

 

Ale co ja tam będę pisał ;) przecież ja uważam, że sięgnięcie dna, poczucia głębokiego bólu, przemienia człowieka. A przecież wiadomo, że trzeba myśleć pozytywnie i czuć to co się chce, czyli błogość. I żadna praca z lustrem tutaj nie pomoże, możesz sobie mówić że jesteś śliczny maczo, a Twój mały kutas jest wielki i że będziesz ruchał i ruchał i ruchał. Tutaj są potrzebne doświadczenia, które ryją Ci tak beret, że następuje zmiana postrzegania rzeczywistości. I wtedy już chuj Cie obchodzi, czy jesteś ładny, czy brzydki, po prostu chcesz dla siebie dobrze i starasz się to robić, co dla Ciebie dobre. A to, że to postrzeganie świata co kilka lat się zmienia, to przepracowujesz to co trzeba.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy ma swój krzyż!

Moja matka skurwiła się jak miała 17 lat, mój ojciec był mistrzem boksu miał 22 jak ją stuknął na jakiejś imprezie, po 9 mcach wyklułem się ja. Starego zabrali do woja, w tym czasie matka poznała nowego, równolatka, jak ojciec wyszedł z woja sytuacja już była inna. Koniec końców wylądowałem w wieku 4 lat tam gdzie obecnie mieszkam z ojczymem, zawodowym podoficerem LWP. Łatwo nie było, pierwszy w pierdol pamiętam jak miałem 5 lat, siostra się rodziła on jechał do szpitala, miał stresa i za coś tam oćwiczył mnie pasem. Siniaki utrzymywały się dwa tyg. Dalej standard, co jakiś czas wpierdol, wypominanie że mnie utrzymuje i takie tam. Nie pamiętam aby kiedykolwiek matka ujęła się za mną. Ale przeżyłem.

Piętnaście lat temu ojczym zachlał się na śmierć, 10 lat temu matka zmarła na raka bo się nie szanowała. I po zamiatane. Na ich grobach byłem tylko jeden raz i starczy! Ojciec biologiczny nigdy nie związał się z kobietą prowadził życie kawalera, próbował się ze mną kontaktować ale wtedy to były inne czasy, mieszkał kilka set km ode mnie. Też już nie żyje.

Matce nie potrafię wybaczyć do dziś, wybrała swoje "lepsze" życie kosztem mnie.

Mam nadzieję że warunki w jakich byłem wychowywany nie wpłynęły na wychowanie moich synów, mam z nimi dobry kontakt od jakichś 5 lat, rozmawiam z nimi, staram się ich ostrzec przed światem i kobietami.

Zobaczymy jak będzie.

Witam Adolf, dzieki za odwage podzielenia sie swoja sytuacja.

Podoba mi sie Twoj wczesniejszy post w ktorym wyczytalem jak ustawiles zone. fajna sprawa, dodal mi otuchy :)

Taka refleksja i moje zdanie co do tego 'krzyza', ktory musimy niesc.

Jezeli to TWOJ krzyz np. zle wychowasz wlasne dziecko to tak, powinienes go niesc w imie zasady 'wypić nawarzone piwo'.

Jesli jednak to krzyz rodzicow to powinni go niesc sami (to ich odpowiedzialnosc). kilka lat zajelo mi zrozumienie tego.

Jestesmy katolikami i wmawia sie nam "twoja wina, twoja wina, twoja bardzo wielka wina" (jeb dzwonem - zakotwiczenie)

Wmawia sie nam, ze mamy grzech pierworodny, ze urodzilismy sie juz z grzechem, ze mamy niesc kurwa krzyze i jestesmy winni :)

A tymczasem jak robilem film i wywiady z Australijczykami i Anglikami np. oni zyja dla wlasnego szczescia.

Na pytanie 'co chcialbys zrobic przed smiercia' 8 na 10 australijczykow odpowiedzialo mi po prostu 'ZYC' :)

tam sie nie nosi krzyzy, tam sie po prostu kurwa zyje szczesciem, dla szczescia, dla spokoju, dla siebie, dla prostoty.

I nie mowcie mi ze, nie chodzicie do kosciola. to nie jest wazne, bo wszystkie modlitwy, piosenki z rekolekcji, to wszystko jest zakotwiczone.

trzeba to po prosty wyciagnac na swiatlo dzienne dodac szczypte swiadomosci.

Ale z punktu widzenia psychologi i działu który zajmuję sie takimi przypadkami jest mowa o tym że dziecko nieświadomie bierze cała winę za sytuacje w domu na siebie...

Dokladnie tak jak mowisz. Ja bylem takim dzieckiem, ze bralem wine na wszystko. W pewnym sensie lubiem to bo dzieki temu odnosilem rozne sukcesy. Jesli cos nie dzialalo to myslalem 'CO JA ROBIE ZLE' poznieij robilem to lepiej i dzieki temu odnosilem sukces podczas kiedy reszta obwiniala innych zamiast siebie. to byl plus tej cechy charakteru.

Jednak minus byl taki, ze ludzie to wykorzystuja i np. kobiety zawsze wine zwalaja na Ciebie, wywolujac poczucie winy itp. Tak samo koledzy, potrafili mi wmowic, ze wszystko jest moja wina a ja nie potrafilem sie przed tym bronic.

Np. kilka lat temu na pytanie Arasa czy mam borderline prawdopodobnie zaczal bym sie zastanawiac nad tym i obdzwonil bym wszystkich psychologow w miescie. Bal bym sie napisac po prostu 'nie twoja sprawa czy mam czy nie mam' bo uwazal bym, ze jest to niegrzeczne. praca praca praca. powodzenia

No ogólnie to trzeba traktować rodzinę jak interes, bez żadnych skrupułów. Albo dają Ci coś w zamian albo odcinasz się natychmiastowo. Wydają się jedynie specjalni, ale uwierzcie, więcej wsparcia może wam dać scenarzysta filmu/serialu z przekazem (polecam gorąco serial Utopia) niż rodzinka.

Nie trzeba a nawet nie mozna traktowac rodziny jako interes.

Masz trudna sytuacje, rozumiem Cie i wspolczuje Ci. Niestety to co napisales nie jest rozwiazaniem sytuacji. O rodzine trzeba walczyc w miare mozliwosci. Jak pomimo walki nic sie nie da zrobic bo druga strona nie chce nad tym pracowac to po prostu zaakceptowac i np. znalezc inne zrodlo milosci. W moim przypadku dziadkowie zmarli ale zostala jedna babcia i chetnie ja odwiedzam. pracuje nad ta relacje i daje duzo od siebie. to samo z siostra. staram sie miec z nia dobry kontakt. a ze wychodze z zalozenia, ze nie mozna miec w zyciu wszystkiego to i tak jestem na plus :)

Najgorsze co można zrobić, to odciąć się od korzeni, bo to negacja części siebie.

Dokladnie tak jak mowisz. Dlatego jest dylemat. Ja sie odcialem na 3 lata i pozwolilo mi to zalapac odpowiedni dystans i stworzyc 'nowego siebie' w danej relacji i nowe zasady relacji + akceptacje, ze projekt moze nie wyjsc. Samo odciecie sie nie rozwiazuje problemu ale jest dobrym poczatkiem. TAk samo wyrazanie zlosci.

na poczatku trzeba wyrazic zlosc, wkurwic sie porzadnie, powiedziec im jak sie czujemy, napisac list. cokolwiek. wyrazic ta zlosc az do momentu zrozumienia ze ta zlosc niszczy nas samych a nie ich. wtedy zluzowac panewke. wszystko przerobic od poczatku do konca. ja tez jestem zdania, ze od bolu nie mozna uciekac tylko zostac z nim do konca choc to trudne (fight club bro)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zresztą wiecie czemu ja tak nawijam o tym ojcu, jest coś takiego jak identyfikacja płciowa, tożsamość seksualna, chłopiec się wpatruje w tatę i chce być taki jak on, jest w niego po prostu zapatrzony. W przypadku tego posta i wielu z Nas ten proces, został albo totalnie zaburzony, albo powstała jakaś blokada by przeskoczyć przez ten etap tzw. kompleks edypa (spowodowany jakąś traumą, mniejszym kontaktem z ojcem, często dominującą matką i zapracowanym, wkurwionym, smutnym, wyalienowanym ojcem) . Ja np. tez nie uważam, że mój stary jest idealny i bardzo często mnie wkurwia, ale zaczynam po prostu interesować się tym, co on może czuć, co myśleć o świecie, co lubić, zaczynam patrzeć z innej perspektywy, po jakichś swoich przeżyciach  jego słowa, zachowania, jakieś jego wizerunek z pamięci, zmieniają zupełnie swoje znaczenie z czasem, gdy spoglądam na to po różnych wydarzeniach. Np. nie wiem czemu tak jest i chociaż sprawia mi to trudność, to wolę w chwilach słabości poprosić starego o kasę i zmierzyć się z tym i mieć odwagę cywilną i zaryzykować, nie mając pewności, czy mi da czy pożyczy, niż do matki, która kasę by mi dała. I jest tak w wielu przypadkach, a akurat ten przykład jest najbardziej obrazowy. Np. wolę słuchać co mi powie ojciec i jak mnie prosi matka, babcia, ojciec, a wszystkie komunikaty są sprzeczne ze sobą, to wolę zrobić to co powie ojciec. 

 

Nie wiem jak to ująć, po prostu trzeba przesiąknąć ojcem, energią jaką wytwarza, to daje ważne zasoby, których nie nauczy Cię NLP, ani szkoła uwodzenia.

 

Np. kiedyś miałem do ojca pretencsje, że nic nie mówi, że to, że tamto, ale tak jak pisałem, popatrzyłem na to z innej perspektywy i zauważyłem, że mój ojciec tak na prawdę jest stanowczy, dominujący, skromny, wytrwały i wiele innych.

 

Tylko że to na początku się widzi te chamskie cechy, nielubiane itp. a potem jednak, nagle patrzysz na to i zaczynasz dostrzegać cechy, dobre, chociaż wcześniej były postrzegane jako skurwysyństwo.

 

Oczywiście mój stary ma wady, nawet dużo wad, ale szanuję go, poza tym każdy ma wady. Nie da się być idealnym. 

 

Fajny film, który nawiązuje dokładnie do tego o czym piszę:

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.