Skocz do zawartości

Nadkompensacja i Autosabotaż - jak sobie z tym radzić?


Rekomendowane odpowiedzi

Czołem Braciom

 

Wątek ten zakładam jako przedłużenie swojego wątku o terapii ponieważ chciałbym tutaj rozpracować zagadnienie, które właściwie dotyczy wielu z nas mężczyzn tj. ambicja.

W wieku 23 lat osiągnąłem pewien sukces na swoim polu, który mnie przerósł. Wraz z kumplem z ASP zaryzykowaliśmy, wzięliśmy trochę pożyczek, namówiliśmy prywatnego sponsora i zorganizowaliśmy dość kontrowersyjną (bez penisów na krzyżu) wystawę, która stała się viralem w necie i bardzo szybko zyskała dużą sławę i następnie cieszyła się dużą popularnością, jeździła po całej Polsce a my z nią. Uderzyliśmy w punkt, nie było żadnego obrazoburstwa czy zbierania na zamach na prezesa. Zrobiliśmy coś z środka nas i pykło po prostu, rozpisywały się gazety daliśmy tonę wywiadów w najróżniejszej formie. Sypnęła się jedna konkretna nagroda od pewnej fundacji etc. Co jednak ważniejsze, był imperatyw na przyszłość, mnóstwo kontaktów, propozycji od różnych instytucji nic tylko działać dalej. Całe ryzyko opłaciło się, wyszliśmy z twarzą, hajsu nie zmarnowaliśmy, sponsor zadowolony i...

 

No właśnie i bańka pękła popełniłem błąd błędów zawierzyłem nasze sprawy w większości koledze, który po drodze poznał pannę z dwójką dzieci i tak mu się jakoś odechciało. Ja naiwnie odkrawałem kupony od naszej akcji wierząc, że to wszystko się stanie ale się nie stało. Byłem totalnym idiotą i przespałem to, reszta tej historii to już moja równia pochyła w dół do piekła .

 

Piszę o tym ponieważ widzę w swoich działaniach dużo nerwowej nadkompensacji, chęci nadrobienia, odrobienia strat już na innym polu. Jednak dochodzę do wniosku, że ta właśnie raptowność to automatyczne autsabotowanie się. Z jednej strony chcę łapać 100 rzeczy bo wszędzie widzę opcje a z drugiej, wbijam sobie poczucie winy w obecnych działaniach sabotując siebie za karę w stylu "zmarnowałeś szansę wtedy to teraz jesteś nikim, zapomnij" . "Tak przewaliłeś swoją szansę to teraz cierp".

 

Wiem, że wielu braci piszę o nie waflowaniu się ze sobą etc fajnie, fajnie. Ja się właśnie jednak nie wafluje w efekcie czego mam się za śmiecia "bo mężczyzna się nie pie*** w tańcu". Tylko o ja dawaniu z siebie 120proc już wiem dużo, o odpuszczaniu sobie niewiele. W efekcie ciągle kręcę się w podobnym punkcie i widzę, że to jest problem nie moje umiejętności czy ich brak.

 

Może macie bracia podobne historie, chętnie przeczytam wasze przemyślenia, bo podjąłem decyzje aby to wszystko zamknąć w końcu w cholerę. 

 

Edytowane przez Jaśnie Wielmożny
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem i można powiedzieć dalej jestem w ciężkiej sytuacji zdrowotnej, którą pośrednio wywołałem przez duże zaniedbania życiowe. Musiałem sobie wybaczyć i zrobiłem to, żeby pójść dalej. Kiedy znajdujesz się w innym, gorszym momencie, a nie zamknąłeś rozdziału, nie wybaczyłeś, nie zrobiłeś podsumowania to nigdy nie pójdziesz dalej. Zawsze ten chomik w głowie będzie się kręcił. 

 

Wybaczenie sobie to podstawa, a następnie wybaczenie innym. A wybaczenie nie wiąże się z tym, że masz do kogoś wracać, do kontaktu. Nie. Skurwiel dalej zostaje skurwielem, ale ściągasz z niego uwagę wybaczeniem. Sprawa zakończona. Nic was nie łączy psychicznie. Było, minęło, czas ruszać dalej. Jak nie masz wybaczenia to ciąży nad tobą niewidzialny balast. 

 

A jak się wybacza. Trzeba nad tym posiedzieć, aż poczujesz uczucie uwolnienia. A to się dzieje, również w stosunku do siebie. Wybaczenie to jest decyzja, tak wynika z moich doświadczeń. Nie chcę już w swoim życiu nienawiści, szczególnie do siebie. Chcę od teraz stać się swoim największym przyjacielem. A, jak zauważyłem dla większości ludzi pamiętanie win swoich i cudzych to jest wręcz religia, niewolniczy łańcuch, wręcz powód do samoumartwiania się, który daje przedziwną przyjemność. Masochizm w pełni. 

 

A z tym dawaniem z siebie 120%, jak masz taki nawyk zostań przy nim, tylko weź go daj w ramy czasowe. Przykład. Od 8 do 16 zapierdalam 120%, ale maksymalnie do 16:00. I punkt 16:00 rzucam wszystko i robię coś dla siebie przez pozostałą część dnia w filozofii totalnego relaksu i odpoczynku psychicznego. pogram, poczytam, potrenuję, cokolwiek. Miałem to samo, jak po studiach zacząłem robotę. Zauważyłem, ile czasu zmarnowałem. Mogłem już dawno pracować. Pomogło mi to, że właśnie planowałem każdy dzień wieczorem w miarę racjonalnie i starałem się trzymać punktów decydujących. U mnie to było, że od 18:00 to nie ma chuja we wsi. Rzucam wszystko, idę poćwiczyć i coś zjeść smacznego. Przed snem planowanie kolejnego dnia i tak na spokojnie się to jakoś unormowało. Wiadomo, że nawyku nie zmienisz w jeden dzień, tylko trzeba się ogarniać i próbować nowych taktyk, eksperymentalnie. To nie jest tak, że na ciebie to zadziała, jak na mnie, ale możesz zrobić przez kilka dni eksperyment, bo uwierz. Ma praktyczny sens. Im bardziej wypoczęty jesteś, tym więcej zrobisz dobrego w kwestiach zawodowych. Jak dajesz 120% to nie jest 120% codziennie, ale tylko w twoich wizjach. Dopiero wypoczęty człowiek staje się artystą, w tym co robi. 

 

Uwierz, że zapierdol bez równowagi w totalnym relaksie, odpuszczeniu, do tego ponad normę doprowadzi cię tylko na ścieżkę utraty zdrowia. Właśnie coś podobnego przerabiałem, gdzie potrafiłem siedzieć z drobnymi przerwami od 8 do 2 w nocy. Kima i kolejnego dnia znowu tak samo. Pierdolę, nigdy więcej. Wiadomo, czasami na coś oszczędzasz to krótkoterminowo się można poświęcić. Żaden cel życiowy nie jest warty jednak utraty zdrowia.

 

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O ile sukces takiego kalibru to coś czego sam nie przeżyłem, o tyle doskonale rozumiem to, że wszędzie widzisz szanse, możliwości, rynki do zagospodarowania. Ja w takiej sytuacji w każdej gałęzi sprawdzam gdzie jest największa odpowiedzialność, największy nakład własnych środków i własnej robocizny, możliwość narzucenia kosmicznej marży, jakie propozycje z danej kategorii istnieją już na rynku itp itd. Kasuję opcje, które generują dużo pracy i mało przychodu, a dopóki nie mam decyzji w co wejść na 100% z kapitałem, zdobywam wiedzę ogólną, która przyda się we wszystkim.

 

Z kolei na losowe wydarzenia w życiu nakładam prostą filozofię losu, czy też Boga, który zsyła jedne rzeczy, żeby mi dały do myślenia, inne, żeby sprawdziły moje umiejętności, jeszcze inne, żeby uświadomiły mi wady i ograniczenia. Rzadko się zdarza, żebym nie znalazł pozytywu w nawet najgorszej sytuacji... Raz mnie ograbiono z praw autorskich, to jedyne, na co mnie bierze furia i nie umiem tego przeskoczyć

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, mac napisał:

Zauważyłem, ile czasu zmarnowałem. Mogłem już dawno pracować. Pomogło mi to, że właśnie planowałem każdy dzień wieczorem w miarę racjonalnie i starałem się trzymać punktów decydujących. U mnie to było, że od 18:00 to nie ma chuja we wsi. Rzucam wszystko, idę poćwiczyć i coś zjeść smacznego. Przed snem planowanie kolejnego dnia i tak na spokojnie się to jakoś unormowało. Wiadomo, że nawyku nie zmienisz w jeden dzień, tylko trzeba się ogarniać i próbować nowych taktyk, eksperymentalnie. To nie jest tak, że na ciebie to zadziała, jak na mnie, ale możesz zrobić przez kilka dni eksperyment, bo uwierz. Ma praktyczny sens. Im bardziej wypoczęty jesteś, tym więcej zrobisz dobrego w kwestiach zawodowych.

Dzięki. Za parę dni zaczynam pracę i chyba faktycznie będę podchodził do każdego kolejnego dnia jak do planu i planował sobie co i jak.

 

Mam nadzieję, że pomoże mi się to wdrożyć po prostu w pracę.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Ja się właśnie jednak nie wafluje w efekcie czego mam się za śmiecia "bo mężczyzna się nie pie*** w tańcu".

Co kurwa?

DDA się odzywa plus pojebane przekonanie, które Cię wyniszcza.

OK, mężczyzna się nie pie... w tańcu ale ma wysoką, twardą jak skała i choj rzeczonego samoocenę a nie ma się z aśmiecia - totalny burdel w obrazie siebie.

 

1 godzinę temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

"zmarnowałeś szansę wtedy to teraz jesteś nikim, zapomnij" . "Tak przewaliłeś swoją szansę to teraz cierp".

Codziennie marnujemy ileśtam set czy tysięcy szans ;)

Jebać to, nie da się wszystkiego wyłapać. ALE Ważne żeby każdego dnia te szanse DOSTRZEGAĆ jak czujny pies nosem, uszy na sztorc, i którąś raz na jakiś czas złapać i pociągnąć temat!

1 godzinę temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Z jednej strony chcę łapać 100 rzeczy bo wszędzie widzę opcje a z drugiej,

Spe cja li za cja.

Je den kie ru nek.

Rzeźbię w drewnie, nie w glinie.

Maluję i rzeźbię, ale nie znam się na komponowaniu symfonii.

Mam do WYBORU projekty A, B, C, to biorę tylko B - bo WYDAJE MI SIĘ optymalny i na niego mnie stać logistycznie, zasobowo i kompetencyjnie (niezła korpomowa ;)

Chyba że jesteś człowiek renesansu, ale taki to ma poukładane we łbie i jest produktywny. Tzn poebany, pewnie z odchyłami maniakalnymi  - ale przynajmniej wydajny - typu Gauss co to matematyka, fizyka, astronomia, komponowanie, pisanie wierszy cuda wianki.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Tylko o ja dawaniu z siebie 120proc już wiem dużo, o odpuszczaniu sobie niewiele.

Gdybyś pierdolnął za dużo razy, to za ostatnim sobie trochę poleż!

ODCZUWAJ. DOSWIADCZAJ.

 

Taka szansa już się może nie trafić jak się POIIIDNIESIESZ!

 

Z TYM dawaniem 120% to pić na wodę.

Skoro tak działasz to to jest standardem od 2 razu.

 

 

 

ILE RAZY PUJDZUESZ SKRUTEM???

 

......raz....

....kolejnie staje się on TWOJĄ  drogą...... 

 

 

OPTYMALIZACJA KODU.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

Bracie @mac,

 

bardzo zainteresowała mnie, twoja wypowiedz o wybaczaniu.

W dniu 26.09.2019 o 11:57, mac napisał:

Wybaczenie sobie to podstawa, a następnie wybaczenie innym. A wybaczenie nie wiąże się z tym, że masz do kogoś wracać, do kontaktu. Nie. Skurwiel dalej zostaje skurwielem, ale ściągasz z niego uwagę wybaczeniem. Sprawa zakończona. Nic was nie łączy psychicznie. Było, minęło, czas ruszać dalej. Jak nie masz wybaczenia to ciąży nad tobą niewidzialny balast. 

 

A jak się wybacza. Trzeba nad tym posiedzieć, aż poczujesz uczucie uwolnienia. A to się dzieje, również w stosunku do siebie. Wybaczenie to jest decyzja, tak wynika z moich doświadczeń. Nie chcę już w swoim życiu nienawiści, szczególnie do siebie. Chcę od teraz stać się swoim największym przyjacielem. A, jak zauważyłem dla większości ludzi pamiętanie win swoich i cudzych to jest wręcz religia, niewolniczy łańcuch, wręcz powód do samoumartwiania się, który daje przedziwną przyjemność. Masochizm w pełni.  

Sam mam burzliwą przeszłość za sobą. Nie przerobione poczucie krzywdy.

Zgodzę się, trzeba wybaczyć, by uwolnić się od czegoś. Ja jednak nie umiem, nie wiem jak.

 

  Mógłbyś napisać coś więcej na ten temat?
Byłbym dozgonnie wdzięczny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.