Skocz do zawartości

Od naiwnego ekstrawertyka do cynicznego introwertyka - moja przemiana (?)


Maniek92

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, dawno tu nie wrzucałem jakiegokolwiek postu, a rzadko tu się odzywam, choćby z racji na swoje obowiązki zawodowe i nie tylko.

 

Mianowicie ostatnimi czasy trochę rozmyślałem nad sobą sprzed lat i doszedłem do wniosku, iż jestem kompletnie innym człowiekiem niż kiedyś.

 

Dawniej byłem człowiekiem pełnym jakichś tam ideałów (politycznych, społecznych, wychowawczych) o duszy ekstrawertyka, lubiącego rozmawiać i przebywać w towarzystwie, będącym bardzo kulturalnym wobec ludzi i wierzącym w ich dobroć, uczciwość i nienaganne wychowanie, a ich złą postawę czy zachowanie zawsze na wszelkie sposoby sobie tłumaczyłem, nawet w najbardziej skrajnych przypadkach, szukając niepotrzebnie winy w samym sobie.

 

Nawiązywałem dość łatwo znajomości z innymi ludźmi (w tym także z kobietami). Bywałem szczery i rozmowny w każdej sytuacji i na niemal wszystkie możliwe tematy. "Nosiło" mnie za każdym razem, gdy przebywałem w domu (prawie) sam i nie miałem kontaktu z resztą otoczenia. Może niezbyt często, ale regularnie chodziłem w czasach studencko-doktoranckich, a w sumie jeszcze z 3 lata temu na dyskoteki, imprezy w plenerze, do teatru, kina czy opery.

 

Miewałem wielu znajomych i "przyjaciół", może nie setki, ale na pewno dziesiątki, z którymi utrzymywałem często z własnej inicjatywy w miarę regularny kontakt (czasami nieodwzajemniany wcale lub nie w ten sam sposób), tyle że jak parokrotnie życie wystawiło mnie na ciężką próbę, to w zdecydowanej większości nagle zniknęli. 

 

Z kobietami było tak że po jak zawsze naturalnie niepewnym i badawczym początku, niestety szybko angażowałem się emocjonalnie, łudząc się, że to jest "w końcu to", przez co potem nie raz cierpiałem, na własne życzenie zresztą.

 

Mówiąc w skrócie, byłem z perspektywy czasu ekstrawertycznym idealistą, który za swoją dawną postawę często (zasłużenie), dostawał po dupie. 

 

Przez ostatnie 2,5 roku zauważam że mocno się zmieniam (osobiście uważam że ten proces nie jest jeszcze w pełni zakończony). Z biegiem lat wolę spędzać czas samemu, zwykle w domu albo w górach, względnie nad jeziorem, oczywiście pod warunkiem że jestem w danym miejscu sam lub co najwyżej jest niewielu ludzi. 

 

Wprawdzie pracuję w branży, gdzie codziennie jest duży i częsty kontakt z ludźmi (czasami to i z kilkuset naraz i nie jest to żadna telemarketeria, nic z tych rzeczy) i oczywiście jestem wobec nich rozmowny i kulturalny, ale to wynika na ogół ze standardów, które mnie obowiązują i z wpojonej w rodzinnym domu, niezwykle silnej i tradycyjnej jak na dzisiejsze czasy, kindersztuby. Po prostu bardzo szanuję swoją pracę i podchodzę do jej wykonywania możliwie jak najbardziej profesjonalnie, tyle. 

 

Oprócz tego jestem prywatnie stonowany i chłodny, a zarazem momentami w sytuacjach krytycznych (prywatnie oczywiście, nie zawodowo) potrafię być w razie czego "gburowaty", a nawet "chamski". Dawniej wolałem ustąpić i przysłowiowo "skulić głowę", obecnie potrafię (choć jeszcze nie do końca) odpyskować lub puścić komuś "wiązankę", jeśli nadepnie mi na odcisk albo zachowuje się wobec mnie niekulturalnie, wliczając w to możliwość użycia argumentów "siłowych", bez względu na konsekwencje.

 

Unikam rozmów na wszelkie "śliskie" tematy i nie tylko (nawet częściowo z bliskimi), powiem więcej, może nie tyle co okłamuję w rozmowach ludzi, o tyle nie mówię im prawdy lub swojego własnego zdania, możliwie szybko kończąc rozmowę. Wynika to z mojego doświadczenia i uzasadnionej nieufności wobec innych, spowodowanej moimi zawodami i porażkami. W porównaniu do ubiegłych lat - z gaduły powoli staję się mówiąc obrazowo milczkiem.

 

Przestałem (przestaję) już wierzyć w dobroć ludzi, przekonałem się że z natury są źli i nieszczerzy, a na wiele rzeczy i spraw patrzę wręcz cynicznie - śmieszy, a zarazem drażni i wywołuje u mnie pogardę  często ludzka głupota, naiwność, idealizm. Często, jeśli już to komentuję, to okraszam to swoistym czarnym humorem i to tym z gatunku bardziej złośliwego. 

 

Ponadto stałem się jeszcze bardziej oszczędny (od urodzenia byłem, ale teraz mocniej) i materialistyczny. Owszem, mam swoje pasje, lubię czasem kupić dobrą książkę, ale poza rachunkami i jedzeniem to oszczędzam pieniądze jak mogę, a zarabiam całkiem dobrze, w każdym razie wystarczająco, by móc żyć do odpowiednim poziomie, a i tak spokojnie sobie co miesiąc jakąś solidną sumkę odkładać na konto. Oczywiście potrafię się cieszyć życiem, ale na swój własny, samotniczy wręcz sposób. 

 

Kobiety - nie umiem już się angażować, podchodzę do nich (dość) ostrożnie, nie staram się jeśli widzę że druga strona ma mnie gdzieś, bawi się mną lub trzyma w "rezerwie", lub wyczuwam czy też zauważam choćby jedną "czerwoną flagę". Wtedy automatycznie urywam kontakt, a jeśli po jakimś czasie taka dama się odzywa, to potrafię bezceremonialnie dać jej do zrozumienia gdzie jest jej miejsce. 

 

Nawet jeśli "idzie", to często sam nie inicjuje codziennego kontaktu, potrafię nie odzywać się dłuższy czas niepytany. Nie wynika to nawet z tego że nagle stałem się jakimś "maczo" lub pojętnym adeptem red pilla, lecz zwyczajnie nie potrafię już wzbudzać w sobie jakichkolwiek głębszych emocji - podchodzę do tego, jak do wielu innych spraw, chłodno, logicznie i racjonalnie. Nie wybiegam z planami w przyszłość ani też nie szukam partnerki do związku i od jakiegoś czasu (1,5-2 lata) nie inicjuje pierwszy kontaktu.

 

Wolę samotność, opcjonalnie FwB bez zobowiązań, ponadto niczym kobiety, lubię mieć kilka "opcji" na wszelki wypadek (zazwyczaj mam je 2-3, a Casanovą nie jestem). Zwyczajnie się nie angażuję, nie ze strachu, lecz z obojętności i braku chęci, nic więcej. 

 

To samo tyczy się sfery fizycznej, można by powiedzieć że w pewnym sensie stałem się aseksualny. Kobiety, także te zgrabne i ładne, zwyczajnie mnie już nawet wzrokowo nie pociągają, często omijam jenz obojętnym wyrazem twarzy i chłodem w duszy. 

 

Podsumowując, jak w temacie postu - powoli staję się (?) cynicznym introwertykiem. 

 

Jeśli moderatorzy pozwolą, to na drodze wyjątku niech się wypowiedzą tutaj także kobiety. 

 

Ende. 


 

Edytowane przez Maniek92
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam podobnie w sumie jestem ambiwertykiem ze znajomymi jestem duszą towarzystwa i potrafię na prawdę zaskakiwać otwartością itp a samemu wolę ciszę, spokój, idąc przez miasto zakładam słuchawki i się wyłączam. Coraz bardziej doceniam samotność, kiedyś miałem wielu znajomych, przyjaciółmi nie można ich nazwać. Po pewnym,, złym,, wydarzeniu w moim życiu 99% znikło, nawet nie spytali się jak tam u mnie, chociaż wcześniej dzwonili co tydzień żeby gdzieś wyjść . Został mi jeden, przyjaciel i przyjaciółka, tyle mi wystarcza. Mam coraz większą niechęć do zawierania nowych znajomości 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Maniek92 napisał(a):

To samo tyczy się sfery fizycznej, można by powiedzieć że w pewnym sensie stałem się aseksualny. Kobiety, także te zgrabne i ładne, zwyczajnie mnie już nawet wzrokowo nie pociągają, często omijam jenz obojętnym wyrazem twarzy i chłodem w duszy.

Ten fragment mnie niepokoi trochę.

 

Z latami miałem podobne efekt jak w Twoim opisie, wyzbywanie się złudzeń odnośnie otaczającego świata. Swoje trzeba jednak robić, mieć zasady, być przyjaznym, nawet bezinteresownie pomocnym.

 

Nie wiem, czy u Ciebie to nie poszło za daleko z jakichś powodów. Jeśli zastanawia Cię Twoja zmiana i czy to normalne, może spróbuj z psychologiem porozmawiać. Specjalista szybko przepatrzy co i jak, wychwyci coś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Atanda rozumiem i szanuję Twoją postawę, aczkolwiek osobiście już w ludzką dobroć i uczciwość nie wierzę - widzę w swojej codziennej pracy ilekroć ludzie próbują cwaniakować, kantować, oszukiwać na wszelkie możliwe sposoby, jak również odreagowywać swoje niepowodzenia i kompleksy.

 

@kciuniuu witaj w klubie, mam podobnie, obecnie mam 3-4 góra znajomych, z którymi od czasu do czasu się spotykam (zwykle raz, dwa razy na miesiąc, nie częściej), ale jeśli przebywam nawet z nimi dłużej niż kilka godzin, to zaczyna mnie to psychicznie męczyć. Lubię ciszę i spokój, bywać na co dzień samemu. 

 

@Śnieżnobiały coraz częściej mi z byciem pomocnym i wyrozumiałym, bo od czasu do czasu jednak się na tym "przejeżdżam", dlatego szanuję Twoją postawę, lecz jej nie podzielam. Co do specjalisty, myślałem nad tym, ale uznałem że na chwilę obecną nie miałoby to sensu. 

 

@slusa jak widać po moim nicku, niedawno skończyłem 31 lat, więc lata naiwnej młodości dawno już mam za sobą. 

 

Edytowane przez Maniek92
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie zobojętnienie wobec życia i jego uroków wiążę się z przemęczeniem i rutyną. Ale życiowe obserwacje i doświadczenia też robią swoje. To normalne, że trzydziesto-czterdziestolatek nie jest już tak naiwnie entuzjastyczny jak maturzysta, który wyrywa się w świat i poznaje życie.

Edytowane przez zychu
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Maniek92 napisał(a):

rozumiem i szanuję Twoją postawę, aczkolwiek osobiście już w ludzką dobroć i uczciwość nie wierzę - widzę w swojej codziennej pracy ilekroć ludzie próbują cwaniakować, kantować, oszukiwać na wszelkie możliwe sposoby, jak również odreagowywać swoje niepowodzenia i kompleksy.

W pracy wiadomo, zasoby, władza i pieniądze. To nie jest dobry temat na bliższe znajomości. Ale ludzie, którzy są połączeni poprzez zainteresowania wiele rzeczy robią bezinteresownie. Dla zabawy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.10.2023 o 22:22, Maniek92 napisał(a):

Witam, dawno tu nie wrzucałem jakiegokolwiek postu, a rzadko tu się odzywam, choćby z racji na swoje obowiązki zawodowe i nie tylko.

 

Mianowicie ostatnimi czasy trochę rozmyślałem nad sobą sprzed lat i doszedłem do wniosku, iż jestem kompletnie innym człowiekiem niż kiedyś.

 

Normalna rzecz.

Mam podobnie.

Jestem uprzejmy, grzeczny acz zdystansowany w stosunku do ludzi.

Znam mechaniki, którymi się (często nieświadomie) kierują.

Więc staram się wyprzedzająco zabezpieczać przed fuckupami.

I spozycjonowaniem w roli adresata roszczenia "DEJ I POMUSZ".

Ma to swoje zalety.

Ma to swoje wady.

Jak wszystko.

 

Sprawdź tylko, jak pisali przedmówcy.

Czy nie jesteś dojechany monotonną, stresującą pracą.

Jej wpływ strasznie wypala i drenuje energetycznie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Atanda, tyle że moje pasje są z gatunku tych, których nie dzieli się z innymi, a jedyna, która taka jest, wbrew pozorom nie łączy - poza meczami jednej z ekstraklasowych drużyn piłkarskich, nie widuję się z tymi osobami. Czy jest w tym moja wina? Nie wiem, niech ktoś inny to ocenia.

 

@Margrabia.von.Ansbach@Margrabia.von.Ansbach

Może tak jest, ale na swoje "usprawiedliwienie" dodam że z natury jestem pracoholikiem, lubię zwyczajnie pracować, a swoją pracę bardzo lubię i szanuję, ostatnie kilka lat w moim życiu to z małymi przerwami ciągła walka o byt i przetrwanie, wskutek błędów popełnionych w przeszłości (studiowanie bez nabywania niezbędnego doświadczenia zawodowego i nieszczęsny, niepotrzebny jak się okazało, doktorat), poza tym mam jeszcze studia i parę innych rzeczy, jak każdy. 

 

Dlatego w celu zwalczania stresu i nerwów zwykle odpoczywam sam, w izolacji od reszty otoczenia. 

Edytowane przez Maniek92
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Maniek92 napisał(a):

Dlatego w celu zwalczania stresu i nerwów zwykle odpoczywam sam, w izolacji od reszty otoczenia. 

 

To cecha charakterystyczna dla typu 5 (obserwator).

I generalnie wskazuje na skłonności do introwertyczności i dominację intelektu nad emocjonalnością.

 

Sam mam identycznie.

Potrzebuje tygodniowo z 2 godziny tylko z sobą, najlepiej na samotnym spacerze w lesie.

By przemyśleć, odreagować, przeżyć pewne emocje ponownie.

Czasem dać upust emocjom stłumionym.

Generalnie na mentalne i psychiczne oczyszczenie.

Bez tego dopada mnie przeciążenie.

I gorzej funkcjonuje, zdecydowanie gorzej.

 

Edytowane przez Margrabia.von.Ansbach
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam w wielu sprawach podobnie. Rozumiem Cię, kolego @Maniek92. Ważne, żebyś nie czuł rozgoryczenia, złości i frustracji. Goryczy. Zamiast tego przyjął do wiadomości i pogodził się z tym, że świat i ludzie są jacy są. Twoje oddalanie się niczego nie zmieni. Pozbycie się wielkich oczekiwań wobec ludzi to początek. 

 

Podam Ci inny przykład. Gdy miałem 20+ lat, kiedy przytrafiło mi się jakieś niepowodzenie życiowe (najczęściej to kobiety), zwykłem "zwierzać się" z tego kilku osobom, szukałem porady, pokrzepienia. Potem zauważyłem, że "mielenie" danego tematu niczego dobrego nie daje, sprawia jedynie, że roztrząsam sprawę zamiast iść dalej. Tak zwane dzielenie włosa na czworo. Czy zmieniło się cokolwiek, gdy zamiast 5 minut, zastanawiałem się 5 godzin dlaczego przykładowa Zosia mnie nie chciała? Absolutnie nie. Wyciągam wnioski i idę dalej. Szkoda czasu. Szkoda energii. Z wiekiem, jeśli dobrze rozgrywasz swoje emocje, pozbywasz się presji w wielu dziedzinach. Że ty coś musisz, że ludzie coś muszą. Zaczynasz mieć to coraz bardziej w dupie. Jednocześnie znasz coraz lepiej mechanizmy. Wiesz jak zachowują się ludzie, jakie są ich intencje. 

 

Oprócz "zwierzania się", drugim takim podobnym przykładem jest, gdy ludzie potrzebują ciągle doradców w swoich sprawach prywatnych. Czy ktoś zna Ciebie lepiej niż Ty sam? Nie sądzę. Ludzie boją się brać 100% odpowiedzialności za swoje decyzje czyli za swoje życie. 

 

Wyluzuj, nie zniechęcaj się do ludzi, nie uciekaj do dżungli. Zamiast tego zacznij wykorzystywać wiedzę, którą masz do osiągania korzyści. 

Edytowane przez Bullitt
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.