Skocz do zawartości

Jak hamować?


Gość Iwona

Rekomendowane odpowiedzi

Wklejam link do fajnego art. na temat hamowania silnikiem. http://antymoto.com/czy-hamowanie-silnikiem-ma-sens/

A ja znowu o hamowaniu ;)

W zakręty wchodzę na biegu, do świateł również dojeżdżam na biegu (po odpowiedniej redukcji). Tak się zastanawiałam, czy tak jest lepiej, bo jako pasażer najczęściej spotykam Adamów 1-2 (patrz art.). Ze względu na rózny refleks innych kierowców hamulec jest lekko w użyciu (światła stopu).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wklejam link do fajnego art. na temat hamowania silnikiem. http://antymoto.com/czy-hamowanie-silnikiem-ma-sens/

A ja znowu o hamowaniu ;)

W zakręty wchodzę na biegu, do świateł również dojeżdżam na biegu (po odpowiedniej redukcji). Tak się zastanawiałam, czy tak jest lepiej, bo jako pasażer najczęściej spotykam Adamów 1-2 (patrz art.). Ze względu na rózny refleks innych kierowców hamulec jest lekko w użyciu (światła stopu).

Ups, to chyba nie ta zakładka 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na biegu, z odjętym gazem palimy 0. Hamuję skrzynią biegów w miarę możliwości. Ostre zakręty również na biegu, to oczywiste. Są tacy, co rozpędzeni, zjeżdżają ze wzniesienia na "luzie". Może wtedy auto

nie traci tak na prędkości, ale jednak zużywa paliwo. A na biegu, zawsze jesteśmy przygotowani do hamowania i do przyspieszenia. Z resztą, na luzie też jest spoko i tak cicho :P

 

Byle nie na '"ręcznym". :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy wchodzimy w zakręt na biegu samochód lepiej trzyma się drogi, to samo z hamowaniem biegami, wytracamy prędkość dopędzając silnik wówczas hamulce mają mniej roboty. Im niżej zredukujemy tym bardziej samochód hamuje, gdy puścimy gaz paliwo jest odcinane i zużycie jest 0 mimo że obroty są wysokie. Tzn polecam hamować silnikiem i nie jeździmy na luzie bo wyjebiemy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli mogę wtrącić to jeździłem różnymi sprzętami, małymi, dużymi (24t), zdziwiłem się kiedyś w górach bo jadąc dość długim zjazdem hamowałem hamulcem roboczym (górskiego nie miałem). Jakie było moje zdziwienie gdy pod stopą poczułem "masło" ?!? Okładziny się zagrzały i lypa!!! Przeżyłem, ale tak naprawdę najlepsze lekcje jazdy z hamowaniem skrzynią i redukowaniem miałem zawsze na moto bo tam luzu NIMA ;)

Lewa w górę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Nie ogladalem filmiku - ale jedno jest pewne - hamowac powinno sie wowczas gdy kola mamy ustawione prosto. Gdy tne ostro z wyprzedzaniem i jest malo miejsca - to zaczynam hamowac na lewym pasie by zredukowac roznice predkosci z wyprzedzanymi samochodami. Gdy ta roznica nie jest juz zbyt duza - odpuszczam hamowanie, zeskakuje na prawy pas pomiedzy wyprzedzane samochody, prostuje kierownice i dohamowuje tak by nie perdzielnac tego za ktorego wjechalem. Starajmy sie unikac hamowania na zakretach - zazwyczaj sie uda, ale przy oblodzeniu a niekiedy tylko mokrej/wilgotnej powierzchni mozemy wyjechac z zakretu.

 

Ogolnie - dobry kierowca w zwyklym ruchu powinien hamowac tylko i wylacznie silnikiem - mi zdarza sie za na trasie z Warszawy do Poznania dotykam pedalu hamulca tylko kilka razy (no ale moj silnik ma wysoki stopien sprezania w zwiazku z czym mocno hamuje)... Niestety zazwyczaj jak jezdze za ludzmi w Polsce to ich swiatla hamulcowe przypominaja te choinkowe - mruganie jak na dyskotece.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli mogę wtrącić to jeździłem różnymi sprzętami, małymi, dużymi (24t), zdziwiłem się kiedyś w górach bo jadąc dość długim zjazdem hamowałem hamulcem roboczym (górskiego nie miałem). Jakie było moje zdziwienie gdy pod stopą poczułem "masło" ?!? Okładziny się zagrzały i lypa!!! Przeżyłem, ale tak naprawdę najlepsze lekcje jazdy z hamowaniem skrzynią i redukowaniem miałem zawsze na moto bo tam luzu NIMA ;)

Lewa w górę

 

 

Jeżeli chodzi o relacje damsko-męskie, jestem "cięńki w uszach". Jeżeli chodzi o motoryzację, to mogę się chwilę powymądrzać :P Co do hamulców- mamy klasyczne w którym role "hamowania" wykonuję płyn oraz powietrzne- montowane w ciężarówkach i ciężkich pojazdach (np. pociągi), gdzie płyn nie ma racji bytu z powodu "przegrania się".

To co Ci się zdarzyło jest normalne w górach. Miałeś naprawdę cholernie dużo szczęścia. :P Pierwsza zasada w górach przy długich zjazdach to zdjęcie nogi z gazu i hamowanie silnikiem. Gdy wrzucony bieg jest za wysoki (auto rozpędza się) nalezy dohamować hamulcem roboczym i zredukować na odpowiednio niższy.

 

Inaczej ma się sprawa z hamulcami ceramicznymi. Tam aby uzyskać odpowiednią skuteczność należy hamulce rozgrzać i im wyższa temperatura tym lepsze hamowanie.

Nie ogladalem filmiku - ale jedno jest pewne - hamowac powinno sie wowczas gdy kola mamy ustawione prosto. Gdy tne ostro z wyprzedzaniem i jest malo miejsca - to zaczynam hamowac na lewym pasie by zredukowac roznice predkosci z wyprzedzanymi samochodami. Gdy ta roznica nie jest juz zbyt duza - odpuszczam hamowanie, zeskakuje na prawy pas pomiedzy wyprzedzane samochody, prostuje kierownice i dohamowuje tak by nie perdzielnac tego za ktorego wjechalem. Starajmy sie unikac hamowania na zakretach - zazwyczaj sie uda, ale przy oblodzeniu a niekiedy tylko mokrej/wilgotnej powierzchni mozemy wyjechac z zakretu.

 

Ogolnie - dobry kierowca w zwyklym ruchu powinien hamowac tylko i wylacznie silnikiem - mi zdarza sie za na trasie z Warszawy do Poznania dotykam pedalu hamulca tylko kilka razy (no ale moj silnik ma wysoki stopien sprezania w zwiazku z czym mocno hamuje)... Niestety zazwyczaj jak jezdze za ludzmi w Polsce to ich swiatla hamulcowe przypominaja te choinkowe - mruganie jak na dyskotece.

 

 

 

 

Skoro masz wysoki stopień sprężania to stawiam na uturbiony silnik (ewentualnie kompresor) o pojemności w okolicach 2,8 l lub powyżej na 6 garach. Stawiam na BMW, Audi lub jakieś japońskie cudeńko.... Chociaż... żartuję :D Teraz nawet 1,4 w VW jest "nadprężone" bo wyciągają z niego 140 KM.

 

Co do hamowania... Masz rację i nie masz racji.... Na dzień dzisiejszy wszechobecna elektronika (ABS, ESP, ASR, ESR, APS i inne dziwne "i-ntelygenty" i "i-drive") powoduje, że można być "drogowym kaleką" i dać sobie radę z hamowaniem na zakręcie na zbitym śniegu. Dlatego preferuję stare samochody, gdzie ABS był bardzo drogą opcją i mają napęd na tylną oś. Hamowanie ma wiele wspólnego z rodzajem napędu mimo, że wydają się to dwie różne rzeczy.

 

Gdy mogę sobie na to pozwolić, to też silnik w użyciu. Gdy nie mogę, hamulec lub powiem absurdalnie dla niektórych: sprzęgło, redukcja, but i odcięcie. Przede wszystkim trzeba poznać swoje umiejętności i wiedzieć co auto potrafi.

 

Co do trasy Warszawa-Poznań: Autostradą Wolności (dla niewtajemniczonych A2) to nie sztuka. Zapraszam do przejazdu drogą nr 94 w godzinach szczytu :D (ot, taka małe droczenie się :P )

 

Bardzo mi się podoba zdanie jednej z Fińskich legend rajdowych: "Proste są dla szybkich samochodów, zakręty dla szybkich kierowców".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chodzi o relacje damsko-męskie, jestem "cięńki w uszach". Jeżeli chodzi o motoryzację, to mogę się chwilę powymądrzać :P Co do hamulców- mamy klasyczne w którym role "hamowania" wykonuję płyn oraz powietrzne- montowane w ciężarówkach i ciężkich pojazdach (np. pociągi), gdzie płyn nie ma racji bytu z powodu "przegrania się".

To co Ci się zdarzyło jest normalne w górach. Miałeś naprawdę cholernie dużo szczęścia. :P Pierwsza zasada w górach przy długich zjazdach to zdjęcie nogi z gazu i hamowanie silnikiem. Gdy wrzucony bieg jest za wysoki (auto rozpędza się) nalezy dohamować hamulcem roboczym i zredukować na odpowiednio niższy.

 

Inaczej ma się sprawa z hamulcami ceramicznymi. Tam aby uzyskać odpowiednią skuteczność należy hamulce rozgrzać i im wyższa temperatura tym lepsze hamowanie.

 

 

Skoro masz wysoki stopień sprężania to stawiam na uturbiony silnik (ewentualnie kompresor) o pojemności w okolicach 2,8 l lub powyżej na 6 garach. Stawiam na BMW, Audi lub jakieś japońskie cudeńko.... Chociaż... żartuję :D Teraz nawet 1,4 w VW jest "nadprężone" bo wyciągają z niego 140 KM.

 

Co do hamowania... Masz rację i nie masz racji.... Na dzień dzisiejszy wszechobecna elektronika (ABS, ESP, ASR, ESR, APS i inne dziwne "i-ntelygenty" i "i-drive") powoduje, że można być "drogowym kaleką" i dać sobie radę z hamowaniem na zakręcie na zbitym śniegu. Dlatego preferuję stare samochody, gdzie ABS był bardzo drogą opcją i mają napęd na tylną oś. Hamowanie ma wiele wspólnego z rodzajem napędu mimo, że wydają się to dwie różne rzeczy.

 

Gdy mogę sobie na to pozwolić, to też silnik w użyciu. Gdy nie mogę, hamulec lub powiem absurdalnie dla niektórych: sprzęgło, redukcja, but i odcięcie. Przede wszystkim trzeba poznać swoje umiejętności i wiedzieć co auto potrafi.

 

Co do trasy Warszawa-Poznań: Autostradą Wolności (dla niewtajemniczonych A2) to nie sztuka. Zapraszam do przejazdu drogą nr 94 w godzinach szczytu :D (ot, taka małe droczenie się :P )

 

Bardzo mi się podoba zdanie jednej z Fińskich legend rajdowych: "Proste są dla szybkich samochodów, zakręty dla szybkich kierowców".

 

Naped na tyl... Zaturbione maja duza kompresje ale w inny sposob - nie hamuja tak mocno. Niezaturbiony, bez zadnej elektroniki oprocz ABS i EBD. Potrafie podobnie jechac 'bez wlaczania swiatel stop' nawet na drogach lokalnych o duzym nasileniu ruchu -trzeba przewidywac co sie stanie... Czesto jezdze bokiem ;-)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naped na tyl... Zaturbione maja duza kompresje ale w inny sposob - nie hamuja tak mocno. Niezaturbiony, bez zadnej elektroniki oprocz ABS i EBD. Potrafie podobnie jechac 'bez wlaczania swiatel stop' nawet na drogach lokalnych o duzym nasileniu ruchu -trzeba przewidywac co sie stanie... Czesto jezdze bokiem ;-)

 

Mam cichą nadzieję, że tej zimy poćwiczę. Już mam starego poldka, którego szykuję pod "jazdę bokiem" w moim wykonaniu :D Niby umiem, ale wiadomo... W samczym gronie na forum nie można wypaść gorzej niż inni :D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zeszłej zimy pojechałam poćwiczyć (późną porą) pod centrum handlowym. Szklaneczka marzenie. Moim kombiaczkiem obracałam cały czas utrzymując samochód frontem do latarni (tylko bez skojarzeń :D). Była zabawa.

Nikt mi nie wierzy, że się udało :( Może to przez nie najlepsze zimówki?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U turbiony silnik musi mieć niski stopień sprężania bo gdy wpompuje mu jeszcze turbina to zrobi się diesel (mowa o benzynie) średnio silniki doładowane mają tak od 7.8 : 1 do 9.0 :1 (spotkałem się z 9.5:1) a wolnossące 9.0:1 do 11.5:1.

-10.5:1 daje cośokoło 16bar na  cylinder a od 19-20 bar robi się już diesel

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem artykuł i od dwóch dni próbuję nie dotykać hamulca przy dojeżdzaniu do skrzyżowania, ale ni groma ;/ To znaczy - na sprzęgle nigdy nie jeździłem, ale zawsze jednak hamowałem hamulcem, a nie silnikiem. Redukując biegi dojeżdżam do skrzyżowania ze zbyt dużą prędkością, a teraz ogólnie śliskawo bywa i strach, bo przejścia dla pieszych etc. Nie wiem, może po prostu nie umiem tego robić prawidłowo?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze - zapewne masz silnik o niewielkiej kompresji ktory praktycznie nie hamuje (wiem bo jak sie przesiadam ze swojego bolidu do zwyklego samochodu to ciagle przezywam to co Ty), po drugie - sprobuj zdjac noge z gazu wczesniej i zoptymalizowac to kiedy cisniesz na gaz a kiedy go odpuszczasz - mozesz duza czesc dystansu pomiedzy swiatlami (szczegolnie gdy widzisz ze jest czerwone) przejechac z mniejsza predkoscia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, może to i racja. Szczególnie, że w tym mieście to światła na światłach i zanim się rozbujam, to już muszę hamować. Spróbuję mniej gazować jeszcze zanim zaczne dojeżdzać do skrzyżowania.

A propos jazdy na luzie - jak dojeżdzałem do szkoły średniej to zdarzało mi się wracać takim jednym zajebistym PKSem. Jeździł na największe zadupie i prowadził go zawsze ten sam kierowca, bo mieszkał w tej wsi i ten autobus miał tylko dwa kursy: rano do miasta i po południu z powrotem, kierowca go "garażował" na swoim podwórku. No i rzeczony kierwoca miał "piękny" nawyk - jak tylko wyjeżdżał z miasta w następnej wsi było takie nie za duże wzniesienie. Ale jak tylko na nie wjechał, zjeżdzał na pobocze, wrzucał luz i toczył się tak przez jakieś dobre 2-3 kilometry do następnej górki.

W międzyczasie wyprzedzała nas cała Polska. Wlec tak się w lecie w największy upał, że nawet wiatr już nie dmucha przez okna, tak wolno jedziemy - bezcenne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.