Skocz do zawartości

Rozwój dla kobiet, nie dla siebie


manygguh

Rekomendowane odpowiedzi

Jakby się nad tym tak poważnie zastanowić, to trzeba przyznać, że to prawda. Ja już obecnie idę do przodu, pod względem doświadczenia, kwalifikacji zawodowych, wykształcenia, wiedzy i oficjalnie robię to dlatego, żeby "mieć później łatwiej w życiu". A tak naprawdę człowiek tylko czeka, żeby zainteresowała się nim jakaś atrakcyjna samica. Wręcz liczy na to, że te wszystkie starania w końcu przyniosą skutek w postaci zainteresowania z ich strony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wg mnie kobieta to inwesytcja. Po prostu. Inwestujesz czas, pieniadze, uczucia. Chodzi o to, zeby inwestycja sie zwrocila. Jak zaczynasz odnotowywac straty nalezy sie ewakuowac. Masz do wyboru merca w dobrym stanie, ladnie zadbanego a obok tego samego merca bez serwisu, po gwarancji, rozjebany srodek, ale oba z zewnatrz takie same w tej samej cenie, to kupisz tego drugiego? No wlasnie. Na zwiazek tylko ogarniete samice, ktore znaja wartosc pieniadza. Ambitne. Sorry, ale nie wstydzmy sie miec wymagania, skoro one maja wymagania co do najmniejszej pierdoly. Nie dla psa kielbasa.
 
W tamtym roku mi tu bracia pomogli i ostrzegli. Moj kutas tez zwietrzyl podstep i nie chcial stawac. Madry. Spotykalem sie ze sprzataczka z mojej pracy. Ona z Brazylii, syn w Brazylii a ona ani me ani be po angielsku. Zakochana po uszy, szarpala moja faja jak reksio szynke, po same bile, mowila cos o wyjezdzie do Brazylii! W pracy budowlancy mnie znienawidzili bo kazdy sie napalal na nia, w biurze kazdy plotkowal "inzynier ze sprzataczka. Pojebalo chlopa". W pore sie ogarnalem i spierdolilem jak najdalej. Ale usprawiedliwialem ja na kazdy mozliwy sposob. Ten temat gdzies tam jeszcze jest i lsni bialorycerska poswiata.

Edytowane przez Tomko
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy z nas chce się podobać innym i samemu czuć się atrakcyjnie, i nie ma w tym nic złego.

 

Błędem natomiast jest zachowanie, kiedy usilnie staramy się komuś zaimponować, kiedy robimy coś pod konkretnego człowieka. To jest walka z wiatrakami, bo choćbyś stanął na głowie i tak znajdzie się ktoś, dla kogo nie będzie to żadnym wyczynem, a Tobie pozostanie niesmak.

 

Jaki to ma sens ? Jaki sens ma próba przypodobania się kobiecie ? To Ty masz się dobrze czuć sam ze sobą, i to Ty masz działać pod samego siebie, aby po prostu fajnie się żyło. Mężczyzna, który ma ciekawsze zajęcie niż latanie za kobietami, zawsze będzie miał ich pod dostatkiem, bo dla kobiet prawdziwie atrakcyjne jest to, gdy facet potrafi sam sobie zapewnić szczęście. Wiem, bo odkąd zacząłem tak działać, już kilka razy zdarzało mi się doświadczać takich sytuacji, i jest to na prawdę fajne i budujące.

 

Szczerze polecam pracę nad sobą, to jest inwestycja, która będzie procentowała przez całe życie ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 16.11.2016 o 14:03, manygguh napisał:

W zasadzie tylko po to, by mieć dzieci. Mało która kobieta zgodzi się na wspólne dzieci bez umowy prawnej i bez białej sukni, wesela etc. No chyba że desperatki po 30-tce, które są gotowe pójść na duże ustępstwa żeby tylko ktoś im zrobił bobo.

No dobrze... Rozumiem Cię, że chcesz mieć dzieci i podejrzewam, że będziesz bardzo dobrym tatą. Moje pytania to:

1. Czy masz już teraz zapewnioną stałą pracę, która pozwoli Ci utrzymać rodzinę?

2. Czy masz WŁASNE mieszkanie? Czy dopiero będziesz brał na kredyt z tą jedyną?

3. Czy masz zabezpieczenie na przeżycie pół roku na tym samym poziomie co teraz wraz z całą rodziną?

4. Czy w razie utraty pracy masz perspektywy na podjęcie nowej w przeciągu miesiąca i ta praca będzie zbliżona wypłatą do tej?

5. Czy posiadasz odpowiednie wykształcenie/zawód, który pozwoli Ci godnie żyć?

6. Czy masz odpowiednio wyselekcjonowaną Samicę czy też bierzesz tą Dźesikę spod 5?

7. Czy Twoja partnerka ma pracę na umowę o pracę? To jest bardzo ważne by przejść na macierzyński i do innych socjalów.

 

Czy jesteś w stanie odpowiedzieć na te pytania twierdzącą i bez zawahania "TAK!"? Jeżeli jesteś to proponuję poczytać w ramach nauk przedmałżeńskich dział "Moje doświadczenia ze związku i małżeństwa"!

 

Co do białej sukni- skoro tak uważasz, to znaczy, że jeszcze żyjesz w matrixie. Sorry, ale to nie wróży dobrze Twojemu małżeństwu.

 

Przez jakiś czas to je będzie nakręcać, ale jak zbliży się już do 30-tki, to presja będzie zbyt duża i będę musiał zdecydować albo ślub, albo koniec. Jeśli powiem, że koniec no to wtedy nie będę miał dzieci, a adoptować nie chcę. 

Tego kwiata pół świata. Moja rada- daj sobie jeszcze 2 lata na wstrzymanie, a przez ten czas poznawaj kobiety, kochaj się z nimi, przeżywaj uczucia, poznawaj życie. Rada nr dwa: Szukaj kobiety około 5 lat młodszej. Ma to ogromne plusy przy tych wszystkich minusach.

 

Tak trochę ezoterycznie rozważając, jeśli spotykam się z zajętą, ale o tym nie wiem, albo ona mnie okłamała, że jest wolna to robię sobie przez to złą karmę? 

Niet, tutaj się nic nie stanie.

 

Jeśli dam jej zjebkę za to i powiem, że ma tak nie robić, to mam względny spokój, bo to tylko shit test?

Forma proszę Pana, wszystko zależy od formy w jaki sposób wykonasz to i Twojej postawy. Jeżeli zrobisz to, bo tak trzeba, bo przeczytałeś na forum-wzbudzisz tylko śmiech i politowanie. Natomiast jeżeli to wyjdzie z głębi Ciebie, bo panna przekracza ustalone granice, które są rzeczywiście ustalone i trwałe, to będzie jeszcze delikatnie kąsać. To coś jak z psem albo kotem. Każde z nich sprawdza na ile może.

 

Czy mimo wszytko zaczął już się pewien proces i trzeba się szykować na ewakuacje?

Proces dzieje się cały czas. To Ty swoją postawą i formą regulujesz go. Panna zawsze będzie starała się wyciągnąć z tego wszystkiego maximum, co jej na rękę i wygodę. To Ty ustalasz zasady i normy w związku i jesteś ich strażnikiem. Czasami trzeba się jednak ewakuować.

 

No ale nie mogę jej przyjebać, bo mam paragraf wtedy. 

Wyznaję zasadę, że kobiecie mogę przyjebać tylko i wyłącznie wtedy gdy zagraża ona bezpośrednio życiu i zdrowiu mojemu jak i moich bliskich.

W innych przypadkach to oznacza słabego mężczyznę.

 

Moja rada na koniec? Chcesz się żenić? Spoko. Twoja wola i życie. Miej świadomość tego, co może się stać i zabezpiecz się najlepiej jak umiesz.

 

Proponuję Ci też przygarnąć psa i go wytresować oraz ułożyć. To będzie namiastka tego, co Cię w życiu czeka. I dobra lekcja pracy nad sobą, bo pies wyczuwa Twoje słabości i je wykorzystuje.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie, co... nigdy nie chciało mi się zbytnio starać o kobiety. Teraz też mi się nie chce, ale zaczynam robić coś dla siebie po to, aby się nimi trochę pobawić.

Mam bardzo wysokie wymagania (w porównaniu z rycerzykami), nawet w kwestii wyglądu. Naprawdę niewiele jest kobiet, które mi się podobają i przez to chciałbym je poznać. Spotkałem parę razy takie. Nie były może ideałami piękna, ale bardzo mi się podobały. Po prostu miały to coś, co mnie pociągało.

 

Kiedyś, gdy byłem jeszcze głupi, często robiłem coś wbrew sobie. Teraz nie mam zamiaru się poświęcać. Wiem, ile mogę zaoferować kobiecie i oczekuję od niej przynajmniej tyle samo. Być może są tacy, którzy potrafią dać więcej, ale to już nie moja sprawa. Nie mam zamiaru marnować czasu z byle kim. Jeśli ja mam coś dać, to chciałbym też brać. Ładna buzia i dupa to za mało.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Arox Dzięki za obszerny post.

 

16 godzin temu, Arox napisał:

 

Co do białej sukni- skoro tak uważasz, to znaczy, że jeszcze żyjesz w matrixie. Sorry, ale to nie wróży dobrze Twojemu małżeństwu.

Nie zrozumieliśmy się tutaj chyba. Ja nie chcę brać ślubu cywilnego, ani kościelnego. Ale wiem, że mało która dziewczyna zechce mieć ze mną dzieci/rodzinę bez tego. Co do reszty, to absolutna zgoda. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zechce, oj zechce. Uwierz mi.

 

Tobie się teraz wydaje, że nici z tego. A wiesz czemu? Bo Ty, jak i ja (jestem jakieś 2 lata starszy), dopiero zaczynamy wchodzić na rynek SMV i zdobywać wartość w oczach kobiet. Tak jest nie inaczej.

 

Natomiast nasze rówieśniczki są już na końcu maksimum SMV i powoli, lecz nie ubłagalnie zaczynają spadać po równi pochyłej w postępie geometrycznym w dół. One są już w tym okresie, gdzie pojawia się pierwsza zmarszczka na buzi, cycek nie ubłagalnie zaczyna poddawać się prawom grawitacyjnym itd...

 

Dlatego one nie są nami zainteresowane i szukają wręcz rozpaczliwie wśród naszych starszych kolegów potencjalnych ojców i mężów.

 

Ten temat jest doskonale opisywany i omówiony ( SMV (SexualMarketValue) ).

 

Tak więc nos do góry, zabieramy się za siebie uczciwie a panie same pojawią się wokół nas :)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
Dnia 15.11.2016 o 20:55, manygguh napisał:

Cześć.

 

Pod wpływem tego, co czytam na tym forum dochodzę min. do takiego wniosku, że wszystko co robiłem do tej pory (mam 24 lata niedługo) tak naprawdę było pod kątem loszek, a nie swoim. Ćwiczenia, nauka języków, zbieranie hajsu na operację laserem na oczy, odkładanie hajsu na własne mieszkanie, ciuchy itd. Robiłem to tylko po to, by mieć większe SMV, być bardziej atrakcyjnym dla kobiet, być dla nich lepszą partią. Wiem, że nie jest to normalne i na dłuższą metę prowadzi to kłopotów, ale nie wiem jak to przerwać. Mój umysł jest świadomy tego, że ćwiczenia są ok, fajne ciuchy są ok , ale z tyłu głowy mam tą myśl ,,robię to dla dup" i ona przeważa. Jak ćwiczę to nie mam myśli w stylu: ,, będę miał wyższy testosteron, będę zdrowszy, będę czuł się lepiej" tylko: ,, będę miał mięśnie i będę się podobać dziewczynom, będą podniecone moim ciałem". Jak mam zastąpić ten zły program, tym dobrym programem? 

 

Temat się trochę zapętlił, więc chyba dobrze będzie wrócić do początku. Z tego co zauważyłem, to ten cały samorozwój robiony nie dla siebie samego tylko pod samice, to problem który się przewija cały czas przez to forum. Biorąc się za cokolwiek chyba każdy samiec ma to z tyłu głowy, że będą z tego "uboczne" korzyści w sensie fajnego dymania. Tutaj słowo uboczne jest chyba najważniejsze, bo jak uczy nasz guru, samiczka ma być dodatkiem a nie celem i sensem. Tylko jak wypracować sobie takie przekonanie wtedy, kiedy i tak myślimy nie głową, a główką? 

 

Ja się nie znam na medytacji, nigdy mi nie wychodziła, nie będę tego polecał. Zakładam, że nie chodzi Ci o brak sexu w ogóle i zwykłą desperację (wtedy "po prostu ruchaj" świnki i damy ;)), tylko o robienie wszystkiego pod samice, po to żeby kiedyś przyciągnąć wartościowy egzemplarz dla założenia rodziny. 

 

W takiej sytuacji trzeba zadać sobie parę pytań:

-czy jestem świadomy, że jedynym sensem posiadania rodziny jest wychowanie zdrowych i ogarniętych dzieci?

-czy rzeczywiście chcę być ojcem i kiedy będę na to gotowy?

-jakie warunki powinienem spełnić (praca, mieszkanie, Twoja wiedza i podejście do życia) żeby się sprawdzić jako ojciec?

-czy to jest moja wewnętrzna potrzeba, czy może wmówiło mi ją społeczeństwo (rodzina, media, reklamy, koledzy)?

 

Jeżeli ojcostwo to rzeczywiście Twoja głęboka potrzeba - świetnie, szacun bracie. A jeśli nie, to trzeba się zastanowić i poszukać tych innych, które na tym etapie będą ważniejsze. Niektórzy są gotowi do ojcostwa wcześniej, inni później, niektórzy wcale. I najlepiej by było, gdyby ci, dla których to nie jest odpowiednie zajęcie, się za to nie brali wyłącznie dlatego że "trzeba".

 

Do tego przed wyborem każdej z czynności związanej z rozwojem, np, wyboru studiów, kursów, zapisaniem się na siłkę itp., można się zastanowić nad jeszcze jedną rzeczą:

-czy rzeczywiście chcę to robić dla siebie, czy tylko "pod dupy"?

Można to ująć jeszcze inaczej:

-czy gdyby samice nie leciały na napakowanych/bogatych kolesi, prawników/lekarzy/biznesmenów itp., to dalej chciałbym w to wejść?

-Czy gdyby kobiety brzydziły się kaloryferem na brzuchu i kasą w portfelu :D to dalej bym dążył w tę stronę?

jeżeli coś robisz dlatego, że Cię to po prostu kręci i zawsze chciałeś to robić - jest zajebiście. Niektóre rzeczy warto też robić ze względu na własne zdrowie, bezpieczeństwo, samopoczucie.

Jednak jeżeli pytasz siebie czy dalej byś robił jakąś rzecz gdyby panie miały to w dupie albo tym gardziły, i Twoja odpowiedź brzmi nie - to wiedz, że coś się dzieje ;) 

 

p.s.

Tu jest ciekawy temat, który pokazuje co się dzieje jak życie podporządkujesz samicom, tzn. mimo bycia na zewnątrz bogatym facetem z władzą, prawdziwym alfa i człowiekiem sukcesu - jesteś tak naprawdę niewolnikiem kobiet, którymi w dodatku pogardzasz:

 

Edytowane przez Ziomisław
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mam nic przeciwko temu, aby robić coś dla siebie z myślą o kobietach. Pod warunkiem, że nie robi się tego pod dyktando kobiet.

Miło jest czuć na sobie spojrzenia kobiet i mieć świadomość swojej atrakcyjności w ich oczach. Czy to znaczy, że robię coś dla nich? No nie! Robię to dla siebie, aby czerpać z tego korzyści w różnej postaci.

Nigdy nie zrobiłem nic dla siebie tylko dlatego, że kobieta tego chciała. Zawsze to ja sam musiałem chcieć zmiany.

Rozwój dla siebie wcale nie kłóci się z rozwojem dla kobiet. Najważniejsze jest to, aby robić to, czego naprawdę się chce.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.